tag:blogger.com,1999:blog-5622252088109062493.post6848042823229913818..comments2024-03-23T11:19:17.124+01:00Comments on Wspólnymi Siłami: [81] ocena bloga: nazareth87.blogspot.com Wspólnymi Siłamihttp://www.blogger.com/profile/04914809755475399131noreply@blogger.comBlogger8125tag:blogger.com,1999:blog-5622252088109062493.post-55890124756245858632016-08-01T00:42:35.341+02:002016-08-01T00:42:35.341+02:00Ach, Jacku!
Dziękuję ci za ocenę oceny! No to się ...Ach, Jacku!<br />Dziękuję ci za ocenę oceny! No to się wspólnie ponawigowaliśmy troszeczkę, co? ;)<br />Wiesz, czym są mieszane uczucia? To ten moment, kiedy czytasz wspaniały komentarz i uśmiechasz się wielokrotnie, ale z drugiej strony te przecinki nie dają ci spokoju i zwracają twoją uwagę.<br />A przynajmniej ja tak mam. <br />No ale cóż, sam dobrze wiesz, że niektórych elementów nie da się wyperswadować i chwała ci za to. Nadal wychodzę z założenia, że liczy się przekaz. To, jaki obierzemy kurs, by ulepszać jego formę, to indywidualna kwestia – ważne, by iść ku lepszemu. Dlatego mogę sprawdzać (by już nie pisać "betować") twoje teksty.<br />Tytuł Dan's Macabre skomentowałam jednym bodajże określeniem „genialny”. I tak już za bardzo zaspoilerowałam treść, a powinno znaleźć się wielu chętnych do czytania. Sama, na przykład, pokazałam Przedszkole mojej mamie. Ojcu – tekst o kryzysie twórczym, bo matka nie przetrawiłaby tych wulgaryzmów. Jak łatwo wywnioskować, twoje teksty musiały zwyczajnie trafić w mój gust, przy czym bardzo chciałam tę notkę napisać, jako że miałam już styczność z taką pisaniną. Nie zgłosiłeś się do mnie, aczkolwiek poprosiłam maximilienne o możliwość sklejenia tej recenzji, bo wiedziałam, że będzie to dla mnie wysoko postawiona poprzeczka. Nie codziennie trafiają mi się blogi, które interesują. I inspirują, bo przy okazji wróciłam do swoich starych projektów. <br />Nie mogłabym tego nie docenić, dlatego też wpis ten może wydawać się reklamówką dobrego towaru. Przepraszam, jeśli na coś nie zwróciłam uwagi. Co mi wpadło w oczy – opisałam i cieszę się, że przyda ci się to w przyszłości. W przyszłości możemy również podyskutować o literaturze.<br />Przepraszam też, że nie korzystam z dobrodziejstwa formy grzecznościowej, ale przywykłam nie używać jej w internecie. <br />Pozdrawiam! :)<br /><br />A.G. Skoiastel<br /><br />PS Anime polecam!Skoiastelhttps://www.blogger.com/profile/13368346138186973209noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5622252088109062493.post-43159627918205337062016-07-31T23:58:45.007+02:002016-07-31T23:58:45.007+02:00Bokser
„wyrzucać pięść jest w porządku?” - Jasne, ...Bokser<br />„wyrzucać pięść jest w porządku?” - Jasne, że tak! Z tym, że w języku angielskim... żeby to tak...<br />„Oglądałeś może animację One Punch Man?” - Nie, słyszałem o tym ale w życiu nie widziałem jednego odcinka. Dni, w których miałem czas oglądać anime niestety już dawno minęły. <br /><br />„Góra ani się specjalnie nie narobił, ani jakość wybitnie nie starał się zmienić swojego życia” - To prawda i o to tutaj chodzi. Świetnie, że to wyłapałaś.<br /><br />Zgadzam się z Tobą, że ten krótki tekst wyczerpał temat Góry. Tak jak „Most” miał coś przekazać i skończyć się. Niektóre teksty to tylko narzędzia, cóż z tego że czasem nieporadne?<br /><br />Korpo<br />„Nie powinien się chociaż trochę zaniepokoić?” - Nie. Zygmunt jest socjopatą, oni nie myślą takimi samymi kategoriami jak reszta ludzi.<br /><br />Błękitny szczyt<br />„od momentu, w którym Rud zaczyna śmiać się w jaskini do Szarej Sójki, łatwo się pogubić „ - Trzeba umieć się przyznać do porażki. Przekombinowałem. Tłumaczę: Nazwa potoczna sójki szarej czy też sójki zwyczajnej to whiskey jack. Podobnie jak imię bóstwa z indiańskich mitów Wisakedjak, które biali kolonizatorzy zaczęli po swojemu przezywać Whiskey Jack, był to podstępny bóg psotnik (coś jak bardzo daleki kuzyn Lokiego z mitologi Nordyckiej). Rud więc mógł spodziewać się kogokolwiek, lub czegokolwiek albo zgoła niczego, a Jack jako bóg nie musiał odprawiać rytuału bo na bogów, jest przecież bogiem. <br />Tak czy inaczej zdaję sobie sprawę, że ten tekst jest za trudny i zbyt zagmatwany, dla czytelnika nie mającego pojęcia o mitologii Indian, a takich jest pewnie nie wielu.<br /><br />Podsumowując:<br />Cieszę się, że postanowiłem zaryzykować i pozwolić Ci siebie ocenić. Czytając twoje recenzje zaglądałem ponownie do swoich tekstów, by odnieść do nich poszczególne uwagi. Uzmysłowiłem sobie wiele rzeczy, wiem nad czym muszę a nad czym chcę pracować. Zdałem sobie też sprawę z własności, mojego bazgrania, których zmieniać nie chcę, czy też uważam że nie powinienem.<br />W twoim podsumowaniu, wypadłem lepiej niż się tego spodziewałem a może nawet miałem nadzieję usłyszeć więcej konstruktywnej krytyki odnośnie fabularnych aspektów moich historii. Jestem jednak bardzo zadowolony z całego doświadczenia i mimo że dalej nie wiem dlaczego piszę i co z tym zrobię to wiem, że nadal będę tworzył nowe teksty. <br />Mam również nadzieję, że uda nam się kiedyś znów podyskutować o literaturze, oczywiście jeśli będziesz chciała.<br />Serdeczności.<br />J.P.<br />nazareth87https://www.blogger.com/profile/18297057191129402334noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5622252088109062493.post-48667062590335691782016-07-31T23:58:00.538+02:002016-07-31T23:58:00.538+02:00Ostatni kowboje
Ten wiersz jak każdy inny, który z...Ostatni kowboje<br />Ten wiersz jak każdy inny, który zdarzyło mi się popełnić, napisałem pod wpływem impulsu. Liryka jest dla mnie rodzajem literackiego resetu. Jest słaby, podobnie jak reszta mojej „poezji”, ale nie jestem poetą (tylko piję jakbym był), nawet nie wierszokletą, w najlepszym wypadku nazwałbym sam siebie rymorobem – tak, to zdecydowanie pasuje.<br /><br />Zemsta drwala<br />„I tam, i tutaj mam do czynienia z niesamowitą lekkością, podobną stylistyką. Całość wciąga do tego stopnia, że zaczęłam się zastanawiać, czy nie sprzedawałeś aby kiedyś chłodziarek.” - o tak, mów mi tak jeszcze! Znowu łechtasz moją próżność, co w sumie nie jest trudne (było, nie było jestem mężczyzną). A zupełnie serio miałem wrażenie, że ta miniatura spodobała Ci się bardziej niż jej kontynuacja co mnie dziwi. Proszę podziękuj również Hiroki za jej mini-recenzję. A tak, żeby rozwiać wszystkie wątpliwości: nigdy nie sprzedałem nawet jednej chłodziarki. <br /><br />„Frank zapytał Jona, czy może postawić mu drinka.” - Znowu to o czym mówiłem przy „Dla M” przetłumaczyło mi się na wprost: „Can I buy you a drink?”. Zły Nazareth, nie dobry, fuj, fuj!<br /><br />Dan's Macabre <br />„skąd Frank ma tyle pieniędzy, aby tak sobie szastać” - Inna rzeczywistość, w USA a już szczególnie na południu, takie zachowanie to nie jest wielkie szastanie kasą, może trochę, ale raczej nie wiele osób by to zdziwiło.<br /><br />„nie wiem, gdzie znajdują się bohaterowie” - Ups... ale gafa. Dzięki, że to znalazłaś.<br /><br />Książę i kowal<br />„Samo określanie bohaterów za pomocą jakiegośtamwłosego/jakiegośtamokiego świadczy raczej o słabym warsztacie autora.” - Siliłem się na baśniowe słownictwo. Być może, mi nie wyszło muszę to zagadnienie przetrawić. <br /><br />Miałem nadzieję, że jako pierwsza osoba powiesz coś o dwuznaczności tytułu, szkoda... Miałem coś jeszcze napisać ale chyba tylko bym się bardziej rozwodził nad tematem prostoty i morału a wydaje mi się, że już wcześniej wyczerpałem temat. A zatem...nazareth87https://www.blogger.com/profile/18297057191129402334noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5622252088109062493.post-27665775333283340202016-07-31T23:57:06.594+02:002016-07-31T23:57:06.594+02:00Bracia Wilcy
Uff... od czego by tu... a tak! Cały ...Bracia Wilcy<br />Uff... od czego by tu... a tak! Cały tekst powstał jakieś osiem lat. Był właściwie „pisany na kolanie”, naskrobany z tyłu zeszytu do bodajże gramatyki opisowej języka SCS albo innego tałatajstwa. Zacząłem go pisać zwyczajnie z nudów i wbrew temu co napisałaś nie przeprowadzałem żadnego researchu – dlatego kuleje tło. Wyłapałaś większość miejsc w których maskuję swoją niwiedzęGdy odnalazłem te zapiski, o których przez lata myślałem, że zaginęły na zawsze wraz zresztą mojej wczesnej twórczości, po prostu wklepałem wszystko słowo w słowo w komputer żeby mieć jakąś kopię. Potem zdecydowałem się go upublicznić, żeby przekonać się czy projekt w ogóle warto kontynuować. Mam szczerą nadzieję, że kiedyś to zrobię ale linia fabuły jest materiałem na powieść a nie miniaturę, żeby natomiast powieść napisać musiałbym przeczytać z 20 książek w tym temacie i wszystko kompletnie przeredagować a potem jeszcze raz dostosować całość historii do nowo zdobytych informacji. Cholernie dużo pracy, dla kogoś aktywnego zawodowo, nie raz po 10-12h dziennie 7 dni w tygodniu. Pewnie podejmę się tego zadania jak tylko wygram na loterii (zważ, że powiedziałem „jak” a nie „jeśli”- to tylko kwestia czasu). <br />Jestem bardzo mile zaskoczony, że aż tak spodobał Ci się ten utwór, w moim odczuciu najmniej doskonały, z którym jednak osobiście wiążę największe nadzieje. Prawie jakbyś mnie znała... podejrzane.<br /><br />Dla M<br />„jeśli tekst ma być współczesny, nie przesadnie przestarzała metoda” - Tekst ma być współczesny, autor niestety nie jest. Żarty na bok, uzmysłowiłem sobie coś dzięki Tobie: mimo moich wielkich starań by pielęgnować u siebie język polski, w kilku miejscach znalazłaś u mnie błędy wynikające z „zaporzyczeń” (niedosłownych) z języka angielskiego. To jest doskonały przykład aparat fotograficzny to „camera” a kamera to „video camera” i taki mały gałgan mi się prześlizgnął. Wstyd Nazareth, wstyd!<br /><br />„Trochę zżarła mnie zazdrość” - niepotrzebnie, każdy człowiek jest inny. Jak ci mogę napisać jakiś tekścik, ale gdybyś kiedyś potrzebowała nawigatora i miała do dyspozycji jedynie mnie, to oboje bylibyśmy w ciemnej... wodzie.<br /><br />Tutaj po raz kolejny starałem się łączyć przyziemne porównania z finezyjną narracją i po Twoim podsumowaniu wnioskuję, że wyszło nie najgorzej. Dziękuję Ci za to.<br /><br />Most<br />Ten tekst nie ma nic wspólnego ze stawaniem się mężczyzną. Jest o pogoni za celem, który sobie stawiamy, o presji społecznej, ludziach którzy stoją nam na drodze do spełnienia marzeń. Czasem łagodność przychodzi jedynie z pozycji siły a okrucieństwo maskuje niedowartościowanie itp. itd. Myślę, że nie muszę więcej tłumaczyć, mądra z Ciebie dziewczyna sama dopowiesz sobie resztę.nazareth87https://www.blogger.com/profile/18297057191129402334noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5622252088109062493.post-52328754520711171012016-07-31T23:56:00.249+02:002016-07-31T23:56:00.249+02:00Domowe ognisko
„Cheerleaderka i sportowiec mogą śm...Domowe ognisko<br />„Cheerleaderka i sportowiec mogą śmierdzieć sztampem.” - Tak! Cuchną nim z daleka i o to chodzi. Czytając twoje komentarze z początku uśmiechałem się pod nosem, mimo iż wyraźnie czułem zniechęcenie do historii. Oznaczało to bowiem, że odebrałaś ją tak jak chciałem by była odebrana. Początek miał być sielankowy, trochę sztampowy, przywodzący na myśl amerykańskie filmy i seriale. Co za tym idzie wiał nudą i ciężko się z tym kłócić. Początkowo ta historia miała zaczynać właściwie od momentu w którym Tom zaczyna rąbać drewno. Uznałem jednak, że przechodząc od razu do sedna, nie zapiszę się ona w niczyim sercu ani pamięci. Musiałem ją więc opakować. Sprawić by czytelnik mógł poznać i polubić bohaterów, zżyć się z nimi chociaż odrobinę. Dopiero wtedy przesłanie i zakończenie będą miały właściwy wydźwięk i emocjonalną wagę, którą mieć powinny. Stąd sielanka, brak większych problemów, szpaler dobrych zakończeń. Dodatkowo pragnąłem uśpić uwagę czytelnika. <br />Przy kilku tekstach wspominasz u mnie o prostocie, wręcz banalności i jest to niezmiernie trafne. Uwielbiam banały, bawienie się nimi dostarcza mi nielichej frajdy. Szczególnie w odniesieniu do tekstów życiowych. Bo czyż życie nie jest banalne? Wstajesz rano, odprawiasz toaletę śniadanie i inne rytuały, by pójść do pracy a potem wrócić do domu, zapchać żołąd i pójść w kimę. Przychodzi piątek – bar i twardy reset alkoholem. Banał. Dlaczego od historii, które czytamy wymagamy więcej? Dlaczego chcemy by były oderwane od rzeczywistości a jednak tak rzeczywiste jak to tylko możliwe? Przecież to dziecinada! Dlatego przerzucam banały, wplatając w nie elementy zaskoczenia, bo i życie przecież może zaskoczyć, chociaż zwykle nie tak jakbyśmy tego chcieli. <br />Odniosę się przy okazji do twojej uwagi odnośnie mojej anachroniczności w sposobie narracji. Nie jesteś pierwszą osobą, która zwróciła mi na to uwagę, ani drugą, trzecią również nie. Zgadzam się z wami wszystkimi i teraz pisząc to przypominam sobie pierwszą osobę, która się mnie o to czepiła panią doktor, która uczyła mnie translatoryki. Powiedziała: „Panie Jacku, przecież w taki sposób się nie mówi”. Odpowiedziałem: „Pani Doktor, proszę sobie przedstawić, że akurat moja metoda narracyjna w pełni pokrywa się ze stylem oratorskim.” Robię to dalej, lubię swoje maniery językowe uważane przez gro ludzi za dziwaczne, archaiczne a nie raz również i pretensjonalne. Uważam, że nie trzeba od nowa wynajdywać koła za każdym razem, gdy człowiek ma ochotę gdzieś pojechać. Jeśli są już sprawdzone metody nie warto wyważać otwartych drzwi. Dość jednak komunałów i dygresji, lecimy dalej.<br /><br />Motyw z koszulką – jak najbardziej prawdziwy, nie znam jednak żadnych źródeł, moje doświadczenia w tej kwestii są wyłącznie empiryczne. Jak miałaby ona natomiast powstrzymać ewentualnego złodzieja? Nijak, w końcu to tylko element garderoby. Jednak jeśli ktoś już decyduje się aby coś takiego zrobić, znaczy to, że auto z jakiejś przyczyny nie jeździ (w innym wypadku zapewne właściciel nie zostawiłby go na poboczu). Tak więc, ewentualny amator cudzej własności musiałby je naprawić przed kradzieżą. <br /><br />„Szkoda, że nie pojawił się tu chociaż krótki, ich wspólny dialog” - Tutaj chyba, byłaby to kwestia gustu. Chwaliłaś mnie kilkukrotnie za zwięzłość stylu, wprowadzenie takiego dialogu łamało by tą konwencję.<br /><br />„Nie musisz najpierw uprzedzać, co bohater ma zamiar zrobić” - Fakt - nie muszę, ale jest to na tyle banalne, że wydało mi się zabawne.<br /><br />„gdybyś zechciał zamienić je na „jednogłośnie”” - Zechciałbym. Zupełnie zapomniałem o tym słowie, z jakiegoś powodu.<br /><br />„oczy mi się zaszkliły” - A w moim zamyśle miałaś się popłakać. Muszę widocznie popracować nad warsztatem. A teraz zupełnie poważnie: cieszę się że udało mi się wywołać takie emocje jak zamierzałem, odbieram twoje podsumowanie tego utworu jako wielki komplement i kłaniam się nisko, brodą zamiatając podłogę.nazareth87https://www.blogger.com/profile/18297057191129402334noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5622252088109062493.post-32520588519869733452016-07-31T23:55:07.202+02:002016-07-31T23:55:07.202+02:00Latający chłopiec
„I wracamy, nie rozumiem dlaczeg...Latający chłopiec<br />„I wracamy, nie rozumiem dlaczego, do kłopotów z poprawnością interpunkcyjną. Proszę, wyjaśnij mi w komentarzu, z czego wynika fakt, że raz stawiasz te kreski na odpowiednich miejscach, a raz nie.” - To proste. Czasem ktoś się zlituje i poprawi, czasem nie. Takie życie.<br /><br />Nie spodobało mi się jedynie to, że w przypadku obydwu tych postaci użyłeś w dialogu sformułowania „burknąć” […] osobiście użyłabym bardziej odpowiedniego czasownika, np.: „szepnąć”. - Masz absolutną rację.<br /><br />Skrzynia skarbów<br />Tutaj miałem, wybacz, spory ubaw czytając twoją recenzję. Przez cały początek myślałem: „Załapie? Już? Załapie? Załapała!”. Nie straciłem jednak wiary w Ciebie, ani na chwilę. Masz rację SS to bajka, realizmu nie ma w niej za grosz, a gdybym próbował go wprowadzić, nie zamknął bym się ani w sześciu, ani pewnie w sześćdziesięciu stronach (chociaż przeszło mi przez myśl by kiedyś napisać ten utwór jeszcze raz w innej konwencji jako znacznie dłuższą formę). Najważniejszy był tu dla mnie jasny przekaz końcówki. Morał, który zawarłem w historii nie mógł być przytłoczony przez nadmiar i kompleksowość zdarzeń go poprzedzających, no i wreszcie, pisałem ten utwór z myślą o dzieciach a one jak sama powiedziałaś mają w nosie prawa fizyki.<br /><br />Biała klatka<br />Ty nie miałaś zastrzeżeń i ja również ich nie mam. Poza jednym, odarłaś moją „klatkę” z całego woalu tajemnicy i metafor, którym starałem się ją okryć. Ale co tam, może i dobrze się stało.<br /><br />Sen szaleńca<br />„Wiem, że to sen; wszystko jest możliwe i tak naprawdę czego bym nie wymyśliła, to i tak „sen” byłby kontrą na każdą moją uwagę fabularną.” - Dokładnie.<br /><br />„Jednak po rymowanej akcji nagle urokliwa stylizacja znika.” - Dokładnie w tym samym momencie, w którym bohater budzi się ze snu. Przypadek? Nie wydaje mi się. Chciałem w ten sposób zaznaczyć granicę między jawą a snem, jako że wydarzenia w tekście, mogłyby insynuować, że to dalsza część urojeń. nazareth87https://www.blogger.com/profile/18297057191129402334noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5622252088109062493.post-51864641838393827372016-07-31T23:54:17.014+02:002016-07-31T23:54:17.014+02:00Dwie noce w Szwecji
„nie spotkałam się z kolokwial...Dwie noce w Szwecji<br />„nie spotkałam się z kolokwializmami” - Na wszystko jest czas i miejsce, nawet na kolokwializmy, jednak moim zdaniem w słowie pisanym są to wyjątki, kiedy styl narracji wypełniony kolokwializmami pasuje do czegokolwiek. Tą historię spisałem tak jakbym ją komuś opowiedział własnymi słowami, z tym wyjątkiem, że usunąłem z niej wszystkie „kobiety lekkich obyczajów”, którymi zwykle gęsto okraszam swoje wypowiedzi. <br /><br />„w jednym takim rzędzie naliczyłam tych rowerów może z dziesięć” - Niestety, Melissa nie zrobiła zdjęcia temu olbrzymiemu parkingowi rowerów, który znajduje się zaraz obok dworca autobusowego w Uppsali – tam, przysięgam, były ich setki! A przez całe miasto można natrafić na kolejne, chociaż już mniej okazałe.<br /><br />„A w ogóle powinnam pochwalić cię za… interpunkcję.” - Nie mnie, niestety. Jeśli z interpunkcją jest wszystko w porządku, to na 99% jest to zasługa kogoś innego.<br /><br />„Opis Skandynawów zdziwił mnie totalnie…” - Śmiem twierdzić, że mniej niż mnie, zadziwił ich widok. Zresztą cała wizyta w tymże kraju była przedziwna, przez całe dwa dni czułem się zagubiony jak bździna w huraganie a nie przydarza mi się to zbyt często. <br /><br />„Pod notką zaznaczyłeś, że zdjęcia należą do Melissy, a w tekście nazywasz ją „M”.” - Tekst powstał na długo przed blogiem. Nigdy tego nie zmieniłem bo... no cóż, leń ze mnie.<br /><br />Wystawiłaś mi pod tym tekstem bardzo pochlebne podsumowanie za co jestem wdzięczny. Mam wrażenie, że ta notka przypadła ci do gustu bardziej niż inne. Jeżeli chcesz, mogę ci wysłać serię moich dzienników/felietonów utrzymanych w podobnej, aczkolwiek luźniejszej i bardziej osobistej, konwencji narracyjnej – tak prywatnie, bez stresu o ocenę, chociaż nie pogardziłbym krótką recenzją.<br /><br />„Jesteś więc artystą literackim wszechstronnym” - Aż się zacukałem jak przeczytałem to zdanie. Chociaż mile połechtałaś moją próżność to, żaden ze mnie artysta, a co dopiero jeszcze literacki. Jestem po prostu gadułą, dla którego każdy powód jest dobry by mleć ozorem (czy machać piórem, albo walić w klawiaturę... wiesz o co mi chodzi. Produkować słowa! O!)<br />nazareth87https://www.blogger.com/profile/18297057191129402334noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5622252088109062493.post-24021040768939385692016-07-31T23:53:05.041+02:002016-07-31T23:53:05.041+02:00Alicjo! Zacznę od podziękowań za twoją analizę i o...Alicjo! Zacznę od podziękowań za twoją analizę i ocenę, nie ważne ile zajęło ci jej napisanie, niektórych rzeczy przyspieszać nie wolno. Przyznam szczerze, że miałem wątpliwości oddając pod twoją krytykę swoją bazgraninę, wierzę, że nie muszę wyłuszczać ich przyczyn. Okazuje się, że niepotrzebnie się obawiałem, wydajesz się być osobą bardzo profesjonalną, właściwie jedyne do czego mógłbym się przyczepić to to, że miejscami zbytnio mnie chwalisz. (Kilka razy, zapewne spłoniłem się jak dziewiętnastowieczna panna na wydaniu, co jeżeli znasz moją aparycję, musiało być niezwykle zabawnym obrazkiem. Powinienem był zrobić zdjęcie.) Po kolei, jednak:<br />Zacznę od mojej nieszczęsnej interpunkcji i innych błędów, którymi Cię zasypałem. Jeśli chodzi o przecinki, dywizy, myślniki i resztę tego inwentarza, to nie mam dobrej wymówki. Nie widzę tego, nie czuję, instynktownie nie jestem w stanie za tym nadążyć. Wszelkie próby powrotu do tekstu w celu jego poprawy, według zasad poprawnej pisowni, to droga przez mękę. Piszę dla przyjemności, jest to rozrywka, tymczasem prowadząc korektę, zmieniam to w pracę i zaczynam nienawidzić własny tekst. Od razu przypominają mi się czasy studiów, których serdecznie nie cierpiałem, i które na długi czas zabiły we mnie miłość do literatury. Z człowieka czytającego książki dziesiątkami i piszącego co nieco, zmieniłem się w kogoś kto z literaturą, nie chciał mieć nic do czynienia. Dopiero po roku czasu, kiedy nie przeczytałem nawet artykułu w gazecie (po raz pierwszy od kiedy umiałem składać litery) naszła mnie nieodparta ochota, by ponownie przeczytać „Rudego Orma” i przez niego znalazłem ścieżkę powrotu do świata książek. Jeśli znasz ten utwór, pewnie wiele Ci to powie na temat tego jak piszę. Ale, ale... Robię tutaj długą, niepotrzebną zupełnie dygresję, wróćmy zatem do rzeczy. Interpunkcja jest nie tylko czymś czego nie umiem ale również nienawidzę robić, więc odpuszczam, mea culpa. Czasem korzystam z pomocy korektora („beta” to koszmarne określenie, nie będę go używał) a czasem nie. Wychodzi jak wychodzi, oczywiście zdaję sobie sprawę, że to moja pięta achillesowa, ale cóż do druku na razie nic nie idzie, więc martwię się tym tylko trochę.<br />Powtórzenia z kolei, to moja zmora i koszmar, nienawidzę faktu, że tyle ich stosuję i tak mało wyłapuję. Podobnie jak moje notoryczne rozpoczynanie zdań od „Gdy”. Spróbuję twojej metody z czytaniem na głos. W przypadku tych błędów, jestem z Tobą i naprawdę mam zrobić wszystko co w mojej mocy by wyrugować je ze swojej pisaniny, tak mi dopomóż Bóg. <br />Tak więc, jeżeli chodzi o stronę czysto techniczną, z góry zakładam, że we wszystkim masz rację i dziękuję za wyłuszczenie błędów (kiedyś na pewno się zmuszę by siąść i wszystkie je poprawić, a potem wziąć długi gorący prysznic w towarzystwie butelki wódki.) Chciałem tę kwestię poruszyć w pierwszej kolejności, by móc już podjąć polemikę na gruncie, w którym mam więcej do powiedzenia, czyli treści i fabuły. Za porządkiem:<br />COŚ<br />Dokonałaś bardzo trafnej interpretacji. COŚ jest personifikacją strachu, uprzedzeń, dlatego zdecydowałem się zostawić tak duże pole dla wyobraźni, jeżeli chodzi o jego wygląd. Utwór, pisany w stylu bajki mogą go jednak czytać również dorośli, przynajmniej w moim odczuciu powinni. COŚ ma być, abstrakcyjne, przerysowane śmieszne – bo śmiech pokonuje strach. <br /><br />Dąb i wiatr<br />Nie wiele mam do dodania, tylko tyle, że cieszę się z tego jak odebrałaś ten tekst, w którym zarzucono mi kiedyś banalność i wtórność. Miał być częścią serii „Symfonia Świata”, która nigdy nie powstała, ale może kiedyś będę miał czas na pisanie i wtedy powrócę do projektu.<br />nazareth87https://www.blogger.com/profile/18297057191129402334noreply@blogger.com