[114] ocena bloga: formaabstrakcji.wordpress.com

Adres bloga: Forma abstrakcji
Autorka: Forma Abstrakcji
Tematyka: lifestyle
Oceniająca: Skoiastel


Jeżeli chodzi o szatę graficzną – minimalizm to w tym wypadku komentarz trafiony w punkt. Ciężko się zgubić, ale głównym powodem nie jest wcale niewielka ilość opublikowanego materiału. Nawet jeśli z czasem liczba notek wzrośnie, to podział postów na tagi, kategorie oraz forma archiwum jest na tyle czytelny, by każdy trafił na taką notkę, która go zainteresuje. Pod warunkiem, że zacznie czytać. Do czego zmierzam?
Brakuje mi ramki odnośnie aktualności bądź podstrony w stylu o blogu – co się na nim dzieje, co można tam ewentualnie znaleźć, nad czym właśnie pracujesz bądź jakie masz plany na następne publikacje. Blog ten wydaje się na pierwszy rzut oka miejscem, hmm… zwyczajnie opuszczonym. Żadna z podstron nic nie mówi ani o tobie, ani o idei bloga, bo żadnych podstron właściwie nie ma (poza linkami, ale podejrzewam, że tylko z powodu wymogu wrzucenia gdzieś odnośnika do WS – to jedyne hiperłącze w tej zakładce), więc nie mam szansy nawet wstępnie zapoznać się z treścią. Muszę po prostu… zacząć czytać. To raczej nie jest dobry pomysł, biorąc pod uwagę ilość ogólnie dostępnych blogów – doświadczenie podpowiada mi, że czytelnicy, zanim przystępują do treści właściwej, raczej robią wstępne oględziny, aby cokolwiek przykuło ich uwagę, spowodowało, że zatrzymają się na moment, a nie pójdą szukać miejsca bardziej dla siebie. Lub w ogóle miejsca bardziej – pod jakimkolwiek względem. Jest tu póki co dość nijako. Jednak to nie przytyk, a raczej luźna uwaga – nie będzie miała znaczenia dla noty końcowej.

Zastanawiam się, dlaczego zgłosiłaś się do oceny i jaką właściwie ona ma pełnić funkcję? Przede wszystkim na początku każdej notki zajmę się betą – poprawię babole, które wydadzą mi się upierdliwe, i na ich przykładzie wytłumaczę tę część zasad, z którą się kłopoczesz, o ile coś takiego w ogóle znajdę. Nie wiem, czy zapoznałaś się z treścią mojej podstrony, a konkretnie zakładką Jak i co oceniam?, ale jeżeli tak, to wiesz, że w przypadku treści pamiętnikarskiej nie komentuję poglądów autorskich, jednak chętnie przedyskutuję formę i wykorzystane w przekazie środki. Będzie więc to – biorąc pod uwagę, że masz tylko sześć notek – dość krótka wyprawa, ale mam nadzieję, że moja opinia do czegoś ci się przyda.
No to do dzieła!


#1 Felieton: A zaczęło się tak…
„Gdybym mógł udzielić tylko jednej rady, powiedziałbym: z niczym się nie identyfikuj. Bądź całkowicie pusty – bądź nicością. Bądź nikim i sprawdź, czy stracisz cokolwiek poza iluzją.” – W cudzysłowie nie stawia się kropek: PWN. Popełniasz ten błąd w każdym cytacie na swoim blogu.

Od 4. miesięcy zmagam się z nieznajomą chorobą. (Aż do niedawna.) Całość rozpoczęła się niewinnie: od częstych infekcji górnych dróg oddechowych, które pierwszy raz dały się we znaki dwa lata temu. – 4 to liczebnik główny, a więc kropka jest zbędna – kontekst to od czterech miesięcy, nie od czwartych miesięcy: KLIK. Swoją drogą  pierwszą liczbę zapisujesz cyfrą, a drugą – słownie. Bądź konsekwentna i wybierz jedną formę.
Dodatkowo kropkę sprzed nawiasu wysuń za niego.

To na tej zasadzie, że kompletnie nie wiesz, co się dzieje z twoim ciałem, mimo że ono w jakiś sposób funkcjonuje; coś aktualnie robi – lub też nie, ale to już omdlenie. – Brakuje mi w pierwszej części zdania jakiegoś orzeczenia, np.: to działa na tej zasadzie, że… ale wtedy mielibyśmy do czynienia z powtórzeniem. No to może funkcjonować? Zaczęłaś wtrącenie: lub też nie myślnikiem, lecz zakończyłaś je przecinkiem. Albo jedno, albo drugie.

Kpina troszkę – zamiast okazać mi swoją niewiedze (…) – niewiedzę. Okazuje się raczej jakąś emocję, np. współczucie, natomiast do niewiedzy można się, przykładowo, przyznać.

Podobają mi się wykorzystane motywy graficzne, ale nigdzie nie odnajduję ich źródeł. Na pierwszy rzut oka brak informacji sprowadza mnie do stanu, w którym nie wiem, czy chwalisz się swoimi naprawdę świetnymi grafikami, czy kradniesz. W dzisiejszych czasach mogę to bardzo łatwo zweryfikować i dzięki opcji wyszukiwania obrazem Google podpowiedziało, że gość na drabinie pochodzi z: lookyloo316.tumblr.com, a babeczka za szkłem to Oddech Wincentego Dunikowskiego-Dunika. Widzisz, podanie źródeł mnie nie boli. A ciebie?

Towarzyszył mi też częsty bezwład, miewałam paraliże senne i okropne sny, migreny, nudności, drgawki, bóle stawów, mięśni, gorączki… Dekapitacja. – Dlaczego użyłaś takiego podsumowania? Co to wszystko ma wspólnego ze ścięciem głowy bądź rozerwaniem rdzenia?

Odnośnie samej treści – swoją drogą mocno kontrowersyjnej – omawiasz temat medyczny i wyciągasz wnioski w oparciu o własny przykład. Szanuję to oraz doceniam. Dla umocnienia swojej tezy wrzuciłaś nawet potwierdzający ją filmik, jednak odbija on od tematu, którego trzymałaś się przez całą notkę – nie jest już tylko o konowałach, którzy nie zdiagnozowali choroby, ale o spisku medyków ze świata, którzy traktują przemysł farmaceutyczny jako biznes i okazję do wzbogacenia się. To tak, jakbym ja pisała recenzję książki i zaznaczyła, że mi się nie podoba, osobiście do mnie nie przemówiła, a pod całym wywodem wrzuciłabym film o tym, jak bardzo beznadziejni są ogólnie autorzy – mendy chcą się tylko dorobić majątku, wydając swoje gnioty. Nie dziw się więc, że mimo otoczki, którą wytworzyłaś poważną i przejmującą historią, którą staram się rozumieć, twoja notka brzmi dość mocno… hejtersko, jakbyś jej nie dopracowała i jakbyś pisała ją pod wpływem silnych, negatywnych emocji, a w ich oparciu raczej nie tworzy się felietonów – może raczej nazwij to kartką z pamiętnika?
Pamiętaj, że oddawanie w tekście swoich uczuć nie jest złe. Ważne jest jednak, aby przy tak silnie oddziałujących na nas tematach nie tracić głowy, a konkretnie w tym przypadku nie wrzucać wszystkich lub przynajmniej większej części lekarzy do jednego wora. Jeżeli natomiast chcesz to zrobić – powinnaś użyć znacznie szerszego spektrum w analizie, wykorzystać mocniejsze argumenty i krytykować konstruktywnie, w oparciu o dowody, które należałoby opisać czytelnikowi nie tak wybiórczo, jak to zrobiłaś. Inaczej ten może nie potraktować cię poważnie.
FELIETON – KLIK. Na mojej oko albo ten felieton nie wyszedł, albo nie jest to wcale felieton. Poczytaj może kilka; polecam te dostępne w Angorze, szczególnie spod ręki Michała Ogórka. Również felietony Pawła Musiałowskiego (CD Action), Bartosza Żurawieckiego (Replika, Krytyka Polityczna), Doroty Wellman (Wysokie Obcasy) czy Stanisława Tyma (Polityka). Nie są to felietoniści, którzy poruszają się po jednym obszarze swojego „gatunku” literackiego, toteż Tym w Polityce nie komentował jedynie spraw politycznych, a Musiałowski nie pisał jedynie o sprawach czysto informatycznych. Ich felietony posiadają jednak wspólną cechę – tę lekkość, kulturę i szersze zagłębianie się w temat, czego brakuje mi w twojej pracy. Dla mnie jest w niej trochę za mało sensownej treści. Felieton daje wrażenie napisanego na pół gwizdka – wyciągasz pojedyncze fakty jakby wyrwane z kontekstu, przytaczasz niepełną historię (spore odstępy czasowe bez informacji, co działo się pomiędzy datami), która zawiera luki i niedopracowane wątki (jednocześnie zmagasz się z chorobą od czterech miesięcy i od sierpnia 2016 czułaś już jej pierwsze poważne objawy). Psioczysz na medyków, ale tak naprawdę poza argumentami, że czujesz zaniedbanie z ich strony i dostrzegasz ich brak wiedzy, nie podałaś żadnego dowodu ukazującego ich niekompetencję – szczegółu potwierdzającego tę tezę – więc notka może zostać odebrana jako nieprofesjonalny bełkot (przy czym pamiętaj, proszę, że tylko staram się wskazać ci jej słabsze strony, abyś mogła następnym razem oddać czytelnikom bardziej rzetelny i dopracowany materiał; to nie jest żaden pocisk ad personam).  
Dobre felietony uwielbiają retoryczne pytania skierowane w stronę czytelników, ale całość tekstu linijka po linijce podaje serię argumentów i ostateczną odpowiedź publikowaną w zakończeniu, jako podsumowanie. Czytelnik może więc przez cały tekst wnioskować – ma na czym oprzeć te wnioski, a felieton poszerza poniekąd jego wiedzę, ale jednocześnie autor, czyli felietonista, musi w tym wszystkim zachować swoje osobiste „ja”, także ma prawo być stronniczy i prezentować swój styl językowy. U ciebie w tej notce, owszem, pojawiło się osobiste „ja”, twoja historia i ta mocnymi słowami opisana stronniczość, ale mam wrażenie, że nic poza tym.
W notce wskazujesz wiele ogólników, na których czytelnik ma oprzeć swoje wnioski i do których na końcu nakłaniasz, ale… jak sądzisz, jakie to mogą być wnioski? Po tym tekście tylko takie, by się z tobą zgadzać. Na końcu poczułam się trochę tak, jakbym czytała mocno stronniczą ankietę z pytaniami ułożonymi w stylu: Kto jest najwspanialszym człowiekiem świata i dlaczego Lenin?. Rozumiesz, o co mi chodzi? Zadajesz pytanie i podsuwasz odpowiedzi na siłę.
Na samiutkim końcu, aby się – mam wrażenie – odrobinę wybielić, że tekst nie jest tylko i wyłącznie krytyczny, zauważasz, że jednak kij ma dwa końce (powinnaś dodać „każdy”, gdyż nie przeinacza się związków frazeologicznych). Wydaje mi się, że sama nie bardzo wiesz, co chciałaś napisać, wykorzystując to powiedzenie – nie wyjaśniłaś go, więc nie mam pojęcia, o co ci mogło chodzić.
To zastanawiające, że tak wielu z nich [lekarzy – przyp. Skoi] korzysta tylko z wiedzy na studiach, która jest zmanipulowana przez przemysł farmaceutyczny. Albo mają tak wyprane mózgi, albo po prostu nie rozwijają się we własnym zakresie. Tylko że tutaj chodzi o ludzkie życie, a to naprawdę poważna sprawa, więc nazywajmy sprawy po imieniu: uważam, że niektórzy lekarze nie są tutaj po to, żeby nam pomagać, tylko by krzywdzić. A przynajmniej mnie to spotkało, każda historia jest inna, ale kij ma dwa końce.
Wciąż skupiasz się jedynie na pojedynczym końcu kija, a wspomniałaś przecież o dwóch – poruszasz się jednak w obrębie tylko jednej możliwości (przedstawienie współczesnej medycyny w negatywnym świetle trwające przez cały post), a jedyne, co masz do powiedzenia w kwestii przeciwnej, to fakt, że każda historia jest inna. To jednak argument strasznie… biedny. Osamotniony, rzucony na koniec jak ochłap.
W cytowanym fragmencie zastanawia mnie również dwukrotnie wykorzystanie słowa tutaj. Chodziło ci o konkretny oddział placówki, do której jesteś przypisana, a może o województwo, może o Polskę, a może o cały świat? Niektórzy, wielu z nich – wyciągasz te wnioski na podstawie tylko swojej historii, bo przynajmniej mnie to spotkało. Nie sądzisz, że to zbyt mocno wysunięte oskarżenia, kiedy cała notka to tylko jeden przykład z życia, jedna historia ludzka?
Podsumowując: za dużo ogólników, za mało merytoryki. Post nie zrobił na mnie żadnego wrażenia.


#2 Felieton: Zmiana
Umysł może stać się przyczyną zarówno zniewolenia [przecinek] jak i wyzwolenia.” – Znów problem z kropką, ale tym razem jeszcze inna duperela: pogrubiłaś kropkę i górny cudzysłów, a przecież nie o to ci chodziło.

Wyrażenie zarówno (...), jak i jako porównanie paralelne wymaga przecinka.

I od nowa [przecinek] aż dostaniesz to [przecinek] o co chodzi.

Rób to, czego najczęściej się boisz, a ludzie boją się dwóch rzeczy: zaczynania nowego i kończenia starego. – Spójnik „a” nijak łączy pierwszą część zdania z drugą. Jest on odpowiedzialny za przeciwstawianie, wskazywanie porównań bądź określanie wzajemnego stosunku dla części zdania. Ty natomiast połączyłaś tym spójnikiem dwie nie wynikające, nie pasujące do siebie tezy. Oddziel je jakoś; sugeruję: Rób to, czego najczęściej się boisz. Ludzie boją się dwóch rzeczy: zaczynania nowego i kończenia starego. – Chociaż to też do siebie nie bardzo na moje oko pasuje, bo pierwszym zdaniem nakłaniasz czytelnika do odwagi, nie kończysz tej myśli i zaraz podajesz główny powód strachu. Ten drugi chyba powinien być chronologicznie wysunięty na przód. Nie ma w tym żadnego składu, ciągu logicznego przyczyna-skutek. I w sumie dlaczego użyłaś słowa najczęściej? Nie chodziło ci przypadkiem o najbardziej? No bo raczej to nie jest tak, że człowiek boi się czegoś raz częściej, a raz rzadziej, prawda?

Poza tym jeżeli ja, przykładowo, boję się pająków, to do którego strachu to mam zaliczyć? Podobno ludzie boją się tylko dwóch rzeczy, huh?

Możesz zmienić kilka istotnych kwestii w swoim życiu, jeśli pozwolisz sobie je zrozumieć, a poprzez to – zmienić. – Wyszło na to, że mogę zmienić coś, jeśli to zrozumiem i dzięki temu to zmienię. Masło maślane.

Być może Twój wewnętrzny głos, myśli czy też intuicja podpowie ci (…) – wewnętrzny głos, myśli i intuicja to trzy różne elementy, więc musisz wykorzystać liczbę mnogą: podpowiedzą ci. Poza tym raz wykorzystujesz formę grzecznościową, a raz nie. Musisz to ujednolicić.

Zrób zatem dla siebie tę przyjemność i odpędź programy myślowe, które blokują twoje realizowanie się w życiu, robienie tego, co sprawia, że jesteś szczęśliwy, rozwijania się [rozwijanie] poprzez zmianę (…). – Zrób zatem sobie tę przyjemność. Nie da się przyjemności zrobić dla kogoś.

Być może będzie to jedna z najważniejszych decyzji w Twoim życiu: czyniącym zmianę. – Dlaczego użyłaś imiesłowu przymiotnikowego czynnego? Nie ma takiej potrzeby. Sugeruję: czynić zmianę. Chociaż to samo w sobie brzmi strasznie kulawo, niezgrabnie; może lepiej: Być może będzie to jedna z najważniejszych decyzji w Twoim życiu: zmiana.

A zmiana zawsze jest korzystna – przeciwieństwem jest upadek (…) – absolutnie nie chcę podważać twojego zdania, ponieważ nie od tego jest ta ocena, aczkolwiek nie potrafię nie napisać w tym momencie, że przecież istnieje realna, całkiem logiczna możliwość, że coś zmieni się na gorsze. Na przykład jutrzejsza pogoda. Albo muzyka Linkin Park na kolejnej płycie [hue, hue]. Chodzi mi o to, że nikt nie ma takiego przywileju przewidywania, czy wynik końcowy zmiany będzie dodatni czy ujemny. Mam wrażenie, że obiecujesz swoim czytelnikom gruszki na wierzbie.
To nie mój tekst i mogę jedynie sugerować. Odważyłabym się napisać w tym temacie, że zmiana jest jedyną pewną rzeczą w życiu – Panta rhei i te sprawy; brakowało mi tej dość rzucającej się na myśl tezy gdzieś w notce właśnie o zmianach. W ogóle mam wrażenie, że starasz się pisać o rzeczach filozoficznych i psychologicznych, nie prezentując tej wiedzy szczegółowo, czyli tak sobie lejesz wodę; znów część zdań to tylko ogólniki, które nic konkretnego nie mówią, nic nie wnoszą.

(…) nie szukanie prawdy samodzielnie (…) – nieszukanie.

Zatrzymajmy się przy momencie, w którym starasz się zdefiniować duchowość. Podajesz znów kontrowersyjne przykłady, czym ona nie jest, odbijasz więc mocnymi słowami od tematu, wdrażając się na kilka linijek w negatywne aspekty religijne, ale zaraz potem, w kolejnym akapicie wracasz do głównego tematu o zmianie – jakby nigdy nic. I znów – to dla mnie trochę za mało. Jakbyś miała na celu jedynie podenerwowanie osób wierzących, ale nie dając im niczego w zamian, aby przedstawić całościowo swoją teorię o duchowości. Musi im wystarczyć coś w stylu: a w sumie, to nawet nie wiem, czym jest ta cała duchowość, ale na pewno nie tym, co robią ci bezkrytycznie klepiący regułki pajace. Tak to właśnie odebrałam:
Trudno powiedzieć czym, sama w sobie, jest duchowość. Wiem natomiast, czym nie jest. Nie jest to z pewnością bałwochwalstwo, czyli oddawanie czci bożkom, bezkrytyczną [bezkrytyczna] wiarę [wiara] w daną religię, uprzednio nie przeczytawszy nawet żadnej „świętej” księgi, ślepe podążanie za autorytetami, nie szukanie prawdy samodzielnie oraz emanowanie nienawiścią do świata i wszystkich istot czujących.
Po takich linijkach mam wrażenie, że ta niepoparta żadnymi dowodami nienawiść do świata i inne poruszone w cytacie kwestie to tylko krótkie wylanie jadu, ale zupełnie bez powodu – religia nie jest przecież tematem notki, wspomnienie o niej w tym aspekcie, również o księgach (jakby wiara to były głównie one) mocno odstaje od reszty, nijak ma się do zmian, o których piszesz. Miało być o sferze duchowej w rozumieniu wewnętrznym, o rozwoju emocjonalnym, a dostałam takie… coś – mam wrażenie, że na szybko, byle jak, znów na pół gwizdka, byleby odhaczyć jakiś temat, który cię kłuje, i iść dalej. I masz prawo pisać takie rzeczy – oczywiście, że tak, ale jeżeli już to robisz, to może rozwiń wypowiedź? Nawiąż do niej szerzej, aby ten akapit nie wisiał oderwany od całości, nie wiadomo po co? Definicja felietonu dostępna chociażby na Wikipedii mówi o tym, że w takim gatunku literackim autor udowadnia umiejętność sprawnego prześlizgiwania się po temacie, a w twojej pisaninie tego mi właśnie brakuje. Brakuje mi też odróżnienia krytyki w formie satyrycznej i ironicznej od braku szacunku. Może powróć na końcu tego wylewu pomyj do duchowości jako sferze emocjonalnej, o której piszesz? Podsumuj ją jakoś, aby nie zniechęcać czytelnika? Nie wiem, co mogłabym ci jeszcze doradzić w tej kwestii, ale wzbudziłaś mój niesmak formą, którą wykorzystałaś, czyli oderwaniem się na jeden akapit, żeby dać prztyczka w nos osobom bezkrytycznie wierzącym. Tak to wygląda z boku i, wierz mi lub nie, nie jest to na pewno mile widziane w formach literackich takich jak felietony.

Czy wszystkie okazują mi szacunek, na jaki czuję, że zasługuję?Który zamiast jaki. Chodzi ci o konkretny szacunek, a nie o szacunek o jakichś cechach.

Zawsze znajdzie się kilka takich osób, które próbują lub podcinają skrzydła. – Zamieniłabym to miejscami: (…) które podcinają skrzydła lub próbują – a nawet dodałabym na końcu to robić. Inaczej nie wiadomo, do czego odnosi się samo próbować.

Raz zwracasz się w tej notce bezpośrednio do pojedynczego czytelnika, raz używasz pierwszej osoby liczby mnogiej (my), a innym razem drugiej osoby liczby mnogiej (wy). Staraj się to chociaż trochę uporządkować, aby miało ręce i nogi. Czasem, używając zamiennie my i wy, możesz nieświadomie sprawiać wrażenie, że czujesz się lepsza od czytelników, bardziej „oświecona”, np.:
Natomiast o życiu prywatnym i rodzinnym decydujemy sami (przynajmniej tak wam się zdaje), dlatego można poczynić w tym zakresie zmiany.

Bądź tak miła i zacznij szanować swoje uczucia; miej godność, nie biegaj za facetem, który ma cię gdzieś (…) – zwracasz się do czytelniczek, podając przykład specjalnie dla nich. Wcześniej widziałam w tekście odniesienia do również męskiej grupy: (…) robienie tego, co sprawia, że jesteś szczęśliwy (…). Sądzę, że przykład dla męskiego grona odbiorców byłby również mile widziany w przypadku, gdy nawiązujesz do szanowania własnych uczuć.

Kiedy już będzie po wszystkim (zobaczysz, co mam na myśli), ponieważ ludzie bardzo negatywnie reagują na czyjąś zmianę, a zwłaszcza, [przecinek zbędny] kiedy podświadomie wiedzą, że jest ona w dobrym kierunku. – Zauważyłam, że masz problem ze zdaniami złożonymi. Dość często mylisz fleksję, ale w tym przypadku nie to jest kłopotem, a… zgubienie wątku. Kiedy już będzie po wszystkim, to co się stanie? Kiedy i ponieważ pasują w tym zdaniu do siebie jak ryba do roweru. Musisz być bardziej uważna; czytaj notki dokładnie i powoli, a przede wszystkim na głos. Poza tym zmiana nie może być w dobrym kierunku. Może iść w dobrym kierunku albo być ukierunkowana na dobry tor. Czy cokolwiek w tym stylu.

Masz tendencję do szufladkowania ogółu, wrzucania wszystkich do jednego wora. Wcześniej lekarzy i osoby bezkrytycznie wierzące, a teraz… ogół ludzi:
(…) ponieważ ludzie bardzo negatywnie reagują na czyjąś zmianę, a zwłaszcza, kiedy podświadomie wiedzą, że jest ona w dobrym kierunku. Wolą ciągnąć cię w dół, według nich nie możesz iść w górę, tylko powinnaś się cofać, tak jak oni. Możesz się tego pozbyć.

Powtórzę się – nie chcę podważać twojego zdania, nie w moim interesie jest również pisanie, że przesadzasz, ale niestety nie potrafię pozbyć się takiego wrażenia, ponieważ notka jest kolejny raz mocno ogólnikowa. Zupełnie inny wydźwięk uzyskałabyś, konkretyzując. Czyli, przykładowo, nie lekarze, a konowały (tylko ci, którzy spieprzyli robotę) i nie osoby bezkrytycznie wierzące, a skrajni fanatycy (przemawiający mową nienawiści) oraz nie ludzie, a nieprzyjaciele (jedynie grupa ludzi tych nieprzychylnych zmianom – odnośnie tematu notki). Nie sądzisz, że wtedy twój tekst zyskałby zupełnie inny, mniej negatywny wydźwięk w stosunku do innych? Piszesz jednocześnie o rzeczach dobrych, wartościowych, bardzo ważnych, ale kreujesz zdania w taki sposób, że możesz odpychać przypadkowych gości treścią. Do przemyślenia.

Zakończenie jest nieświeże; powinno kojarzyć się z podsumowaniem całości i kreować ostateczne konkluzje, a okazuje się, że wcale tak nie jest, bo to wszystko, co w nim przeczytałam, w bardzo zbliżonej formie przerabiałam już na początku i w środku notki. Nie zebrałaś najważniejszych tez w jedno podsumowanie. Po prostu się powtórzyłaś.
W ogóle mam wrażenie, że cała notka jest niby o czymś, ale tak naprawdę o niczym. Nieskładnie chciałaś dojść do tego, że zmiany są trudne i ważne, wrzuciłaś kilka przykładów, lecz nie ma w tym ani nic odkrywczego, ani zawartego w logicznej strukturze przyczyna-skutek. Tak naprawdę najbardziej przemówił do mnie początek – ten, gdzie wymieniasz konkretne przykłady (np. wychodzenie ze strefy komfortu), które mogą pomóc zainteresowanym czytelnikom. Podobało mi się również wytłumaczenie pojęcia zmiany i rozwoju. Dalej próbowałaś jednak zdefiniować duchowość, ale wiadomo już, że nie wyszło z tego raczej nic dobrego; a od tamtego momentu jakby zgubiłaś wątek i do końca radziłaś już tylko pozbyć się nieprzyjemnych kontaktów zagrażających potencjalnej zmianie. To bardzo mało, jeżeli chodzi o tak szeroki temat, który wybrałaś i postanowiłaś przeanalizować. Mogłaś napisać dużo, dużo więcej, oprzeć się znów na swoich doświadczeniach, obrazować szerszą ilością przykładów, wskazać możliwości dla tych, którzy nie potrafią wyjść ze swojej strefy komfortu, posilić się przy tym anegdotą czy czymkolwiek, co byłoby w pewien sposób ciekawe i świeże. Mam jednak wrażenie, że nie przeczytałam nic. Nie poczułam się po tej notce bardziej oświecona – forma wydaje się niechlujna, w sensie: niepoukładana, nieprzemyślana, byleby coś napisać w samym temacie, ale niewiele, bez konkretów. To za mało, by mnie przekonać, by mnie poruszyć i bym chciała czytać cię więcej.

Obserwuj zmiany, czyń kontrowersyjne kroki w kierunku rozwoju, jeśli potrzebujesz. – Jeśli potrzebujesz czego?

Rób to [przecinek] co kochasz, słuchaj swojego wewnętrznego Ja, a życie stanie się piękne.


#3 Stawianie celów – o co chodzi?
Pierwszy akapit jest niewyjustowany.

Ten post jest najwyraźniej kontynuacją poprzedniej notki:
Gdy już odciąłeś balast ludzi, którzy mieli na ciebie cofający-w-rozwoju-osobistym wpływ, możesz zrobić listę marzeń/pragnień, które chcesz osiągnąć [przecinek] lub spraw, które są dla ciebie istotne. Czy to znaczy, że  jeżeli ktoś nie „odciął” takich ludzi, to nie może zrobić tej listy?
Brian Tracy uważa, że umiejętność wyznaczanie celów i sporządzanie pisemnych planów ich realizacji, to umiejętność bardzo ważna dla sukcesu osobistego i nie tylko. Sukces to cele, cała reszta to droga i twoje komentarze (otoczka). Skupianie się na celach to cecha wybitnych ludzi. Sam fakt ich wyznaczania bardzo ułatwi ci życie. Dobra wiadomość: już dziś jesteś człowiekiem zorientowanym, który pragnie wyraźnego poczucia kierunku w życiu. Szczęście to ciągłe dążenie do celu lub ideału. Droga.


Spójrzmy na cały ten cytat. Już w pierwszym zdaniu sypiesz ogólniki, które wnoszą informacje tylko dla ciebie, ale nic nie dają czytelnikowi. Jakbyś tylko pozornie pisała dla kogoś, a tak naprawdę zaspokajała jedynie swoją potrzebę pisania. Pamiętaj, że nie siedzę w twojej głowie i jeżeli chcesz o czymś mi napisać, chcesz coś przekazać i ukazać swoją wiedzę, to musisz to zrobić:

01.  KLAROWNIE – nie mam pojęcia, dlaczego nagle dzielisz, hmm, nie wiem, chyba ludzkie życie (tak?) na etapy: sukces = cel, cała reszta (czyli co?) = droga (jaka droga? droga życia?) + komentarze (jakie? w stosunku do czego?), komentarze = otoczka (jaka? czego?). Popatrz, jak mało mam danych i jak wiele pytań! Jeżeli chcesz pisać o kwestiach psychologicznych, to musisz robić to porządnie, tłumaczyć wszystko, co masz na myśli, ponieważ posługujesz się najwyraźniej metaforami, których nie jestem w stanie wywnioskować z tekstu. Nie wezmę też odpowiedzi z powietrza czy nie wyczaruję ich za pomocą szklanej kuli. Twój tekst jest póki co kompletnie niezrozumiały, bo piszesz o tematach trudnych w sposób niejasny.

02.  KONKRETNIE – jeżeli chcesz docierać do czytelników, musisz zacząć posługiwać się językiem prostym i omijać ogólniki. One sprawiają, że czytelnik nie wie, co właściwie ma pod nie podłożyć, jak je zdefiniować. Tak oto mamy, przykładowo, i nie tylko, które nie wiadomo po co znalazło się w tekście, skoro nie zostało wytłumaczone i jest tylko udziwnionym dodatkiem, który niepotrzebnie wydłuża ci tekst, a nic się pod nim nie kryje.

03.  RZETELNIE I WYCZERPUJĄCO – kim jest właściwie Brian Tracy, że cytujesz go w tej notce? Dlaczego mam ci zaufać, że wiesz, co mówisz i twoja lekcja o życiu jest wartościowa i autentycznie pomocna? Na dzień dzisiejszy mam wrażenie, że przeczytałaś jakiś poradnik odnośnie tej sfery i próbujesz go przytoczyć swoimi słowami, ale nie da się nic z tego wyciągnąć, gdyż tekst wydaje się nierzetelny, mglisty i niezrozumiały. Aby czytelnik ci zaufał, potrzebujesz silnych argumentów i dowodów, rozwinięcia wątków (póki co wybierasz bardzo szerokie tematy i nie wykorzystujesz potencjału, który dają; raczej piszesz krótko o wszystkim, a wtedy ma się wrażenie, że to tekst o… niczym).

04.  SPÓJNIE – mam wrażenie, że w jednym akapicie próbujesz zmieścić na siłę wiele informacji na raz. Nie układasz ich, nie rozwijasz, tylko zdanie po zdaniu rzucasz w nieuporządkowany, nieprzemyślany sposób. W podanym wyżej cytacie na samym końcu wspomniałaś, że szczęście to dążenie do ideału, to droga, więc podałaś jej definicję, ale już wcześniej pisałaś o niej i czytelnik najpierw dostał tekst o tym, że Sukces to cele, cała reszta to droga (…), a dopiero potem dowiaduje się, czym ta droga właściwie jest. Pomieszałaś kolejność przekazywania danych. I jak ja mam cokolwiek wynieść z takiej pisaniny? Postaraj się jeszcze przed pisaniem zastanowić, jak ma wyglądać notka – jakie informacje chcesz w niej umieścić i czy da się je zawiązać taką strukturą, aby nie tylko akapity nie odbiegały od siebie i nie tworzyły wrażenia osobnych myśli niepowiązanych niczym, ale aby zdanie po zdaniu tekst był płynny, jeden wniosek szedł za drugim, chronologicznie, powoli, a nie byle jak, pospiesznie, byle napisać i opublikować. Bo póki co tekst robi właśnie takie wrażenie.

05.  OBRAZOWO – Zdarza ci się mnożyć rzeczowniki abstrakcyjne – takie, których nie da się wyobrazić, nad których sensem trzeba się zastanowić. Będą to, przykładowo: umiejętność, rozwój, realizacja, wyznaczanie. Ich sens wyłania się dopiero, gdy przeczyta się całe zdanie, więc jeśli będzie ich w tekście za dużo, stanie się on mętny, trudny w odbiorze, a styl całości może odstraszyć. Aby treść stała się bardziej jasna w przekazie, najlepiej raz na jakiś czas uderzyć w wyobraźnię czytelnika, posługując się chociażby obrazującymi porównaniami. Mnie wpadł do głowy pomysł z królikiem: życie polega na gonieniu królika, a nie łapaniu go – powiedział w jednym ze skeczy Warren ze Spadkobierców.

06. POSTAW SIĘ NA MIEJSCU ODBIORCY – według ciebie szczęściem jest dążenie do celu, a według mnie to właśnie osiągnięcie go. Widzisz, mamy najwyraźniej inny pogląd, ale to nie szkodzi, bo naturalne jest, że ludzie różnią się od siebie. Chcę jednak, abyś dostrzegła, że czytelnicy nie są tylko biednymi owieczkami niemającymi pojęcia o życiu (a przez twoją stylizację czuję, że tak mnie traktujesz; to trochę upokarząjące) i będą zastanawiali się nad tym, co czytają. Będą to analizować. Póki co nie napisałaś nigdzie, dla jakich czytelników piszesz i dla kogo przeznaczona jest treść, więc może tu zajrzeć każdy. Miło byłoby więc nastawić się albo na jedno grono i uprzedzić, dla kogo się tworzy, albo – zapraszając różnoraką klientelę – tłumaczyć dosadniej (czasem nawet łopatologicznie, bo metafory wychodzą ci zbyt skomplikowane) to, co masz na myśli i rozwijać swoje wypowiedzi, by dać szansę zrozumieć, o co ci chodzi. Ty rzucasz tylko: sukces to cel, więc zrób listę i dąż do celu, a będziesz szczęśliwy. Ja zadaję pytanie: dlaczego to miałoby pomóc? I nie dostaję odpowiedzi, bo w następnym akapicie przechodzisz już do kolejnej sprawy. Zadawaj sobie pytania, gdy piszesz, i staraj się na nie odpowiadać, a wtedy zaliczysz jednocześnie ten punkt oraz połowę trzeciego – na pewno zaczniesz pisać bardziej wyczerpująco.

Często posiłkujesz się skrótami myślowymi albo używasz słów w mylnym kontekście. Na przykład tutaj: Kiedy je posiadasz (cele – przyp. Skoi), wszystko sprawia, byś je zrealizował (chociażw tym wypadku ogólna stylizacja tego zdania jest okropnie kulawa). Nie wiem, co chciałaś przekazać, używając czasownika sprawiać. Czy chcesz powiedzieć, że nagle wszystko staje się przychylne i pomaga nam w realizacji planów? Widzisz, muszę się upewniać, a powinnam wiedzieć. Teraz już rozumiesz, jak mętny jest ten tekst dla przypadkowego gościa takiego jak ja?

Wcześniej pisałaś o ukierunkowaniu drogi, a teraz użyłaś synonimu i mamy ukierunkowanie ścieżki. Ja wiem, że to wyrazy bliskoznaczne, ale kiedy mowa o pisaniu poradników psychologicznych, trzeba zdecydować się na jedno określenie i trzymać się go, aby nie mylić czytelnika. Tym bardziej że wcześniej przedstawiłaś skomplikowany i przekombinowany schemat o sukcesach, celach, drogach, otoczkach, komentarzach… Teraz musisz te wszystkie rzeczy nazywać po imieniu, a nie rozpraszać innymi pojęciami, bo to tamte już zostały zdefiniowane.

To dobry sposób na ukierunkowanie swojej ścieżki – lub chociaż próby tego dokonania.
Tak mi się tylko skojarzyło...


Przyda się to również wtedy, gdy odczuwasz natłok spraw czy chaos lub mętlik.Chaos i mętlik w tym wypadku mają to samo znaczenie.

(…) wolę nic nie robić i nic się nie stanie, czy próbować w jakikolwiek możliwy sposób (…) – przecinek zbędny. To zdanie jest koślawe. Brakuje mi tu gramatycznej łączności między wolę nie robić i nic się nie stanie, bo przecież i jest spójnikiem łącznym, a nie sygnalizującym skutek.

(…) by to zrobić (zarabiać określoną kwotę) [przecinek] muszę zmienić pracę itd.

By zmiana musi zaistnieć, potrzebuje do tego twojego działania. – Mogła. Do tego zbędne, jeżeli zaczęłaś już zdanie od by.

Pod koniec opublikowałaś film jednego z wielu sprzedawców powietrza (takie mam osobiste odczucie po przesłuchaniu słuchowiska, mężczyzna opowiada o tym, co jest mocno oczywiste; przeważnie nie przekonują mnie żadni couchingowcy) i w końcu mam poniekąd obraz, kim jest wspomniany wyżej Brain Tracy. W filmie opowiada o kreatywnym myśleniu jako sposobie na osiąganie zamierzonych celów, a więc wbiłaś się w temat. Jest to uzupełnienie twojej myśli, chociaż mam wrażenie, że film ma większe znaczenie, przekazał dużo więcej ciekawych i przydatnych informacji, a cała twoja notka jest do niego bardzo mocno ogólnikowym wstępem. Jeżeli takie było zamierzenie, to poniekąd osiągnęłaś swój cel, jednak sądzę, że gdybyś wrzuciła sam filmik – bez wcześniejszego poplątanego zbioru oczywistych mądrości – osiągnęłabyś taki sam efekt, bo materiał filmowy mówi sam za siebie i broni się bez treści posta.  


#4 Felieton: Myśl o rzeczach, które sprawiają, że czujesz się szczęśliwy
Felietony nie są od tego, by mówić ludziom, jak mają żyć. Pamiętaj o tym, bo najwyraźniej stosujesz niewłaściwe nazewnictwo dla postów. Do tej pory żadna notka nie spełniła funkcji prawdziwego felietonu. Pierwsza była raczej kartką z pamiętnika, druga i trzecia – na moje oko – próbą skonstruowania rozdziału poradnika o samorozwoju. Zobaczymy, jak będzie z tą, chociaż tytuł zapowiada ciąg dalszy właśnie tamtych rozdziałów.

Brzmi banalne; a prawie wszyscy wiemy z życia, że prawie nigdy tak nie jest. – Przecinek zamiast średnika.

Postanowiłam więc usunąć z niego chociaż to, co mogę. – Jej, to brzmi jak rada minimalistów o tym, jak urządzić mieszkanie. Albo jakiś ascetyzm, nieomal graniczący z cynizmem Diogenesa. Ogólniki, ogólniki wszędzie. Co usunęłaś? Jak określenie to ma pomóc w zrozumieniu tego, co chcesz przekazać? Co mam przez to rozumieć? Wiesz, usunąć można wiele, praktycznie wszystko.

Czyli w skrócie: rób to, co kochasz, by być szczęśliwym, myśl o rzeczach, które sprawiają, że czujesz się dobrze (…) – ale ja już to czytałam dwie notki temu…

(…) ale martwię się, kiedy zdam sobie sprawę, że jest masa ludzi, którym takie życie odpowiada. – Czas: zdaję.

Tak prosto i zarazem trudno jest odkryć siebie, lecz wystarczy zrobić pierwszy krok, by to uczynić. – O tym też już było, w poście o zmianach.

Zanim się obejrzałam, notka się skończyła. Była to powtórka z rozrywki – nie wiem nawet po co. Gdyby jeszcze tamten wcześniejszy wpis został opublikowany dawniej, gdyby dzieliło je kilkanaście postów, to przecież staje się jasne, że można i czasem nawet warto odświeżyć temat. Ale w takiej sytuacji, gdy na blogu wisi sześć postów? Nic nie wyciągnęłam z tej pisaniny. Praktycznie żadnej wartości; to tylko odgrzewany kotlet. Jednak znów uzupełniłaś swoją wypowiedź filmem i to ratuje nieco sytuację – kiedyś bardzo często oglądałam podobne tematycznie, moralistyczne produkcje na YT, a moimi faworytami w tej kwestii stali się DrSteel i Mr.Freeman – tak w ramach ciekawostki.



#5 No i co było dalej?…
Próbujemy uczynić stałym i nieprzemijającym to, co ze swoje natury jest przemijające. – Swojej.

Z gęstego bagna depresji, autodestrukcji, porażek i życia w niskich wibracjach, [przecinek zbędny] sądziłam, że się wyzwoliłam. – Dziwaczny szyk tworzący jakąś odklejoną od reszty stylizację. Dodatkowo żyć w wibracjach brzmi jak żyć w smutku (coś w stylu odczuwania danej emocji) lub żyć gdzieś (np. w domu) – chodzi o połączenie z rzeczownikiem męskorzeczowym określającym chociażby miejsce. Natomiast wibracja to nie jest ani stan (konkretna emocja), ani dany obszar.  To pewnie coś abstrakcyjnego w rodzaju fali w kontekście życia na fali. I dlatego też powinnaś to raczej łączyć z przyimkiem na a nie w.

Tak już bywa w życiu; popełniam błędy, ponieważ jestem tylko człowiekiem. Nauczyłam się, wyciągnęłam wniosku, więcej podobnych błędów nie popełniłam. Teraz o siebie dbam, mam nauczkę i wnioski (…). Wnioski + powtórzenia. Dwukropek zamiast średnika.

Język polski jest na tyle „szeroki”, że spokojnie możesz używać synonimów, aby rozwinąć się stylistycznie. Mieszasz też czasy, a to nie robi dobrego wrażenia. W drugim zdaniu na twoim miejscu zastosowałabym teraźniejszy.

Po prostu bycie i cieszenie się tym. Może być z herbatą, książką czy na spacerze.

A do szczęścia nie potrzeba zupełnie nic, tylko może czasem jeszcze o tym nie wiem. – Kilka notek temu czytałam o tym, że definicją szczęścia jest ciągłe dążenie do celu bądź ideału, a teraz piszesz, że do szczęścia nie trzeba niczego. To się nie bardzo pokrywa, nie sądzisz?

Jestem zupełnie inna, wrażliwa na cierpienie drugiej istoty, uczę się zatapiać w życiu, trwaniu w chwili obecnej i wypełniania się szczęściem. – Kolejny raz gubi cię fleksja zdania złożonego: uczę się (…) trwać w chwili lub uczę się (…) trwania w chwili.

Odczuwam subtelną energię; jak przepływa przeze mnie; czuję materię, z której składa się świat i opatrzność Stwórcy. – Mam wrażenie, że nie wiesz, do czego służy średnik. Nie zastępuje bezpośrednio przecinka, którym powinnaś w tym zdaniu zastąpić ten pierwszy. Średnik w odróżnieniu od przecinka pełni funkcję oddzielającą wyłącznie samodzielne gramatycznie i logicznie człony zdania, czyli ten drugi średnik może zostać, ponieważ oddziela jakby dwa pełne fragmenty, które mogłyby być osobnymi zdaniami: Odczuwam subtelną energię, jak przepływa przeze mnie. Czuję materię, z której składa się świat i opatrzność Stwórcy. Średnik to taka lżejsza kropka, ale nie zawsze przecinek.

Materia (KLIK): (z łac. materia: tworzywo, materiał) – ogół istniejących przedmiotów fizycznych, poznawalnych zmysłami; w ujęciu filozoficznym wszystko co istnieje w czasie i przestrzeni, obiektywna rzeczywistość niezależna od świadomości. Trudno w takim wypadku mówić, że opatrzność Stwórcy jest materią.

Podoba mi się ten post – chyba najbardziej ze wszystkich do tej pory. Szczególnie ujęły mnie pierwsze akapity:
Czym jest życie? Przez wiele lat zastanawiam się nad tym pytaniem i nigdy nie znalazłam jednorodnej odpowiedzi. Myślę, że ona nie istnieje; dzieje się w każdym z naszych umysłów. W tym momencie życie jest dla mnie projekcją, drogą, wędrówką przez wydarzenia i doświadczenia, odkąd tylko pamiętam – walką o siebie, która zdaje się nie mieć końca, szczęśliwymi uniesieniami w chwili obecnej i nauką podejmowania odpowiednich wyborów.
To bardzo ładny wstęp, który poprawnością i dojrzałym stylem zachęca do dalszego czytania. Cała notka zawiera posegregowane, pełne myśli, a z treścią płynie się od pierwszego zdania po ostatnie – lekko i sprawnie. Już samo w sobie to sprawiło, że felieton (który znów nie bardzo jest felietonem, nie jest na pewno utworem publicystyczno-dziennikarskim o tematyce społecznej) przyswajało mi się przyjemnie, mimo że po raz kolejny nie wgłębiłaś się w temat i rzucałaś ogólnikami. Tym razem to nic, ponieważ tekst jest mocno osobisty i w klimacie nostalgicznym, często w odniesieniu do metafizyki, emocjonalności i widać, że powstał ku pokrzepieniu serc. Nie jest to żadna analiza badawcza czy przedstawienie poglądu filozoficznego/psychologicznego; tekst nie jest trudny w zrozumieniu i rządzi się innymi prawami niż wcześniejsze notki.
Nie mam do niego praktycznie żadnych innych uwag. Uważam, że to najbardziej dopracowany post z wszystkich tych, które do tej pory czytałam na twoim blogu. Zobaczymy, jak zaprezentuje się ten ostatni – świeżutki jak ciepłe bułeczki, bo opublikowany zaledwie kilka dni temu.


Diagnoza (i nie chodzi tu o tragizm nawracający…)
Zapomniałaś o numeracji posta.

Z początku dowiedzenie się, co mi jest i ukierunkowanie terapii, [przecinek zbędny] graniczyło z cudem.

(…) podczas gdy grono „wykwalifikowanych”, rzekomo, specjalistów mi się przyglądała. – Przyglądało, ponieważ „to grono”.

(…) a już kompletnie nie odpowiadało mi, by wcielić taką propozycje w życie. – Propozycję.

(…) szkoda mi było nerwów i próśb o dodatkowe badania, a także argument, że nie wszystkie moje objawy mogą nieść za sobą chorobę psychiczną. – Zdanie niedokończone. Co także ten argument? Co z nim?

Wertowałam w medycynie niekonwencjonalnej, przekopując się przez informacje o fitoterapii, biorezonansie, badaniu metodą dr. Volla i naturoterapeutach. – Dobrze, że o tym piszesz, gdyż notka dzięki temu uzyskuje charakter również dydaktyczny, ale pamiętaj, że możesz czytelnikom pomóc głębiej zapoznać się z tematem. Nie chodzi mi o to, by zapychać post wiadomościami kopiowanymi prosto z Wikipedii, ale warto podlinkować chociażby definicję pod wyrazy takie jak fitoterapia czy biorezonans, aby zainteresowane osoby mogły po prostu kliknąć w odnośnik i zrozumieć na własną rękę to, o czym piszesz. Tym bardziej że dalej opisujesz na swoim przykładzie tylko jedno z tych wielu pojęć.

Miałam aktywny wgląd na to, co się we mnie znajduje oraz – wreszcie! – przyjazną atmosferę i wyjaśnienia wszystkiego. – Wgląd w/podgląd na.
Wszystko to liczba pojedyncza, a wyjaśnienia – mnoga. Trochę to ze sobą zgrzyta, jakbyś odnośnie pojedynczego wszystkiego dostała wiele różnych wyjaśnień. Sugeruję liczbę pojedynczą: wyjaśnienie.

Polegało ono na „podłączeniu” ciała za pomocą dłoni do maszyny generującej „fale” elektrostatyczna, która wykrywa patogeny pod wpływem ich drgań. – Falę, elektrostatyczną. Pilnuj znaków diakrytycznych.

Czułam jednocześnie ulgę i smutek; ponieważ dowiedziałam się wreszcie (…) – znów niepoprawnie wykorzystałaś średnik, ponieważ spójnik ponieważ wymusza przecinek i sugeruje, że dalsza część zdania bezpośrednio dotyczy pierwszej części, a nie jest jakby osobnym zdaniem.  

Kiedy zrozumiałam, z czym wiąże się, że muszę wysiąść z życia na rok, łez było jeszcze więcej.Z czym wiąże się kompletnie nie pasuje do spójnika że; zdanie brzmi trochę nie po polsku. Sugeruję: kiedy zrozumiałam, że muszę wysiąść z życia na rok… Przy czym wyżej niedosłowne słowa zawierałaś w cudzysłowie, np.: podłączenie czy fala. Teraz wysiąść z życia jako wyrażenie metaforyczne również powinno się w nim znaleźć.

Fakt, że nie wiadomo, kiedy znów będę mogła realizować się w swoich pasjach (dzięki którym wibruję wysoko i unoszę się szczęściem) [przecinek] napawał mnie bezradnością (…).

Po dłuższej chwili uświadomiłam sobie również istnienie pierwotniaka, na którego śmiertelność jestem narażona w około 40%, chlamydię pneumoniae (powikłanie po zapaleniu płuc, którego również lekarz nie wykrył), procesy autoagresyjne układu immunologicznego, kilku przyjaciół w narządach wewnętrznych i parę innych (…). – Wynika z tego, że to pierwotniak umrze na 40%. Śmiertelność, na co wskazuje wyrażenie na którego, odnosi się tutaj do pierwotniaka, nie zaś do ciebie jako chorej. Wychodzi teraz na to, że boisz się utraty cennego przyjaciela, pierwotniaka…
Nie sprawdzasz się w dłuższych zdaniach wielokrotnie złożonych – nie pierwszy raz masz problem z utrzymaniem poprawnej fleksji. Spójrz (trochę skrócę, aby wskazać ci błąd):
Uświadomiłam sobie [tu by się przydał dwukropek, ponieważ wymieniasz] istnienie pierwotniaka, chlamydię, procesy, kilku przyjaciół [sugeruję cudzysłów; brakuje rzeczownika odczasownikowego, np. obecność kilku „przyjaciół”] i parę innych [ale co „innych”? dolegliwości, innych „przyjaciół”?].
Dalej mam kolejny dowód na problem z fleksją:
Życie polega na drodze, przemierzaniu, doświadczaniu, cieszenia się w chwili, a ja dzięki tym wszystkim wydarzeniom dopiero rozumiem. – Cieszeniu się z. + Co rozumiesz? Zdanie wydaje się niedokończone, niemożliwe jest wyciągnięcie z niego końcowego wniosku.

(…) myślę o nich, gdy je rozwiązuje [ę] (…).

Jeżeli chodzi o notkę – jestem bardzo na tak, poza oczywiście wymienionymi potknięciami. W końcu mam wrażenie, że treść jest poukładana, że tłumaczysz, co ci chodzi po głowie; dostałam odpowiednią bazę danych, dzięki którym mogę zrozumieć, co chcesz przekazać. Widzisz? Jednak jesteś w stanie opublikować dopracowaną pod względem merytorycznym notkę. Zupełnie inne, pozytywne wrażenie pozostawiasz, kiedy rozwijasz swoje myśli na przestrzeni całego tekstu, ale nie powtarzasz się, nie krążysz w kółko, ale od wstępu po zakończenie prowadzisz do czegoś. Opowiadasz historię, jednocześnie dajesz mi coś nowego, chociażby opisaną metodę badawczą, opowiadasz o swoich wrażeniach fizycznych i o stronie emocjonalnej, ale nie jest to tak spłycone jak w pierwszym poście, który mocno odstaje od tego. Odstaje, ponieważ tutaj dostaję dowody na to, że lekarze ci nie pomogli – opowiadasz pełną historię – a tam ledwo napomykasz nieskładnie, wrzucasz jakby pierwsze-lepsze fakty, które całościowo nie dają pełnego obrazu, wydają się chaotyczne. Widzę progres i mam nadzieję, że kolejne posty będą jeszcze lepsze.


Czas przejść do podsumowania. Nie będzie ono długie, ponieważ już na przestrzeni całej oceny rozpisałam ci dokładnie, z czym masz problem i w czym się nie sprawdziłaś. Jeżeli chodzi o stronę techniczną, to przed publikacją czytaj post na głos i nie spiesz się, istnieje wtedy szansa, że sama wykluczysz błędną fleksję w zdaniach złożonych. Wiesz, gdzie stawiać przecinki i to się chwali, przyjrzyj się jedynie średnikom; tak naprawdę nie miałam zbyt wiele roboty, bo jesteś na ogół poprawna i to się ceni, jednak czasem zgrzyta gdzieś pomieszany czas, a innym razem słowo czy frazeologizm użyte w złym znaczeniu.
Odnośnie strony stylistycznej – staraj się pozostać w tej swojej osobistej stylizacji, czasem ironicznej, często poważnej, innym razem radosnej (w zależności od klimatu notki), ale również nie zatrzymuj się na niej. Zastanów się nad tym, czy wybrane słowo oddaje dobrze to, co chcesz przekazać. Wyklucz powtórzenia i rozbudowuj swój język, nie zawsze musisz nazywać wszystko prostymi i powtarzalnymi słowami (nie dotyczy pojęć związanych z psychologią, o których pisałam w temacie postu trzeciego). Język polski daje naprawdę szerokie pole do popisu, więc szczęście może być też radością, pomyślnością, euforią, a popełnianie błędów – pomyłką czy potknięciem się. Twój tekst będzie wydawał się wtedy bardziej okrąglutki, rozwinięty językowo. Staraj się też unikać oderwanych od całości, udziwnionych szyków, aby tekst miał spójną stylizację językową.
Tematyka – zgodnie z tym, co wisi na mojej podstronie, nie zamierzam jej komentować, chociaż czasem w ocenie zdarzyło mi się wtrącić co nieco od siebie. Przede wszystkim staraj się nie powtarzać. Już nie tyle w zakresie powtórzeń językowych, co po prostu w przekazywaniu czytelnikowi swoich myśli. Miałam wrażenie, że niektóre zdania (a raz nawet prawie cała notka!) nie tyle łączą się ze sobą i tworzą całość, a są zwyczajnym laniem wody, tautologią, oczywistą oczywistością i tak dalej. I nawet nie dlatego, że obracałaś się w tematyce ogólnie dość… banalnej, często wypisywałaś truizmy. Po prostu pisanie trzy razy, że coś jest takie lub coś jest czymś to traktowanie czytelnika jak kogoś niezdolnego do czytania ze zrozumieniem i wyciągania wniosków.
O tym, co sądzę o nazywaniu twojego materiału felietonami, już napisałam. Co jeszcze mogłabym ci doradzić? Na pewno to, byś nie bała się rozwijać swoich myśli, bardziej zagłębić się w wybrany temat oraz zadbać, by post był zrozumiały dla wszystkich. Również nie uogólniaj, jeżeli chodzi o wyrażanie własnych myśli, bo kilkukrotnie czułam, że hiperbolizujesz (odnośnie chociażby lekarzy, osób wierzących czy… złych ludzi). Czasem irytowało mnie również twoje podejście do czytelnika jak do biednej, nieradzącej sobie z życiem owieczki potrzebującej pasterza. Tak sobie teraz myślę – pisałaś o tym złym gatunku ludzkim, który tłamsi, zabija potencjał, dusi, odbiera możliwość zmiany, a do czytelników zwracasz się jak do biednych baranków, których to zło ominęło. To się dość mocno wyklucza. Niby wszyscy są źli, ale Ty, czytelniku, skoro tutaj jesteś i to czytasz, na pewno jesteś jednym z niewielu wyjątków! – tak to odbierałam.
Staraj się tworzyć szersze i bardziej spójne akapity prowadzące do zakończenia, w którym dojdziesz do puenty. Szczególnie w pierwszych postach wiele kwestii pozostało pod tym względem do życzenia (głównie dlatego, że nie napisałaś wszystkiego, a czytelnik nie wyciągnie informacji z twojej głowy – dysponuje jedynie tekstem). Weź sobie głęboko do serca rady przytoczone w notce trzeciej. Tamte sześć podpunktów powinno sprawić, że kolejne posty staną się bardziej przystępne dla odwiedzających twój blog czytelników.

Na dzień dzisiejszy? Pod względem technicznym i stylistycznym jest mocno przeciętnie (-3), ponieważ nie piszesz oryginalnie, a twoja stylizacja jest po prostu zjadliwa. Taką samą notę przyznaję za powtarzalną formę postów – opisywałaś (często nieuporządkowanie i niejako w sposób niepełny) temat notki, przeplatałaś tekst z abstrakcyjnymi grafikami dopasowanymi do tytułu bloga (pamiętaj o źródłach!), a na końcu pojawiał się ciekawy filmik, którego celem było uzupełnienie treści. Okej, fajnie. Tylko wciąż mało mi w tym innowacyjności. Forma abstrakcji kojarzy mi się zdecydowanie z czymś bardziej świeżym i – przede wszystkim – rozwiniętym. Z miejscem różnorodnym, interesującym, przyciągającym, natomiast twój blog jeszcze taki nie jest. Pisałaś bardzo ogólnie o swoich pasjach, ale nie pamiętam, abyś jakąkolwiek przytoczyła. Rysujesz? Piszesz wiersze do szuflady? Podróżujesz? Podziel się zdjęciami krajobrazów, rysunkami czy tą poezją. Oczywiście strzelam, to tylko jakieś pomysły; mam nadzieję, że wiesz, do czego zmierzam tymi przykładami. Może wrzuć czasem jakiś utwór, którego słuchałaś, tworząc notkę, albo cyknij kilka inspirujących zdjęć i opublikuj je na blogu? To miejsce jest wciąż jakby puste. Być może zgłosiłaś się do oceny za szybko, ale przynajmniej wiesz teraz, jak mogą widzieć to inni, więc zdecyduj, nad czym chcesz w przyszłości popracować.
Do oceny końcowej absolutnie nie zaliczam poruszanej w postach problematyki – tego, o czym piszesz i jakie masz poglądy. Pod lupę starałam się wziąć jedynie formę i wykorzystaną technikę. Przyznam się na zakończenie, że była to dla mnie dość trudna ocena. Przede wszystkim dlatego, że wypadłam z wprawy, jeżeli chodzi o ocenianie pamiętników i blogów z refleksjami, dodatkowo bardzo nie chciałam cię w żadnym wypadku urazić, a zdaję sobie sprawę, że lejtmotyw, który wciąż poruszasz i wokół którego krążysz, jest dla ciebie bardzo ważny. Zależało mi na tym, abyś nie poczuła się w żadnym wypadku dotknięta treścią tej oceny. Mam nadzieję, że to mi się udało.
Na koniec życzę ci przede wszystkim zdrowia i wytrwałości w osiąganiu wyznaczonych celów, a w tym w kontynuowaniu działalności na Formie abstrakcji. Cieszę się, że pozwoliłaś mi zajrzeć na ten blog i przeanalizować jego treść.
Pozdrawiam!

Za betę oraz wsparcie dziękuję Dhaumaire i Elektrowni :) dziewczyny, jesteście wielkie!


6 komentarzy:

  1. Hej, mam takie małe pytanko. W jaki sposób podchodzicie tutaj do kolejki? Bo jak się zgłaszałam, byłam na pierwszym miejscu, a od tego czasu chyba trzy lub cztery osoby po mnie dostały swoje ocenki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli pytasz konkretnie o swój blog, to już odpowiadam.
      Istnieje osobna kolejka dla ocen, które piszę solo, oraz osobna dla ocen grupowych. Twój blog oceniam wraz ze stażystką, która ma termin ukończenia swojej „działki” do 09.07 (ocena pojawiłaby się wcześniej, jednak dostałam informacje na temat problemów ze sprzętem, na które nie miałam wpływu). Potem, jeżeli zda pracę, to materiał będzie musiał przejść jeszcze przez betę, ale już na bank pojawi się w lipcu. Jeżeli nie, to poskładam ocenę sama i pojawi się ona na WS w podobnym terminie. Na pewno nie będziesz więc musiała czekać dłużej.
      Odświeżane dane odnośnie pracy nad twoją oceną zawsze znajdziesz w ramce "Aktualia" na mojej podstronie: skoiastel.blogspot.com

      :)

      Usuń
    2. Skoia wyznaje zasadę, że musi puścić ocenę jak najszybciej, a już na pewno jedną miesięcznie, dlatego inne już poszły, a Twój czeka na Stażystkę. Jednak jeśli się uda, to dostajesz od razu opinię od dwóch osób, co wniesie więcej informacji, więc chyba warto zaczekać : )

      Usuń
    3. Okay, rozumiem. Po prostu się dziwiłam, skąd tyle ocen a ja dalej czekam. :)

      Usuń
  2. Dziękuję za ocenę. Świetny gif z Mr Freemanem, polecam go każdemu! :D Tak ku drobnemu wyjaśnieniu - mój blog służy do pisania, ma cel i określony plan, ale z zasady nie lubię go przedstawiać innym ludziom. Wolę realizować go powoli. Miałam wcześniej wiele blogów, jeszcze za czasów Onetu, byłam oceniającą, szabloniarką i pisałam poezje. Po latach powróciłam do tego, czyli właśnie teraz, głównie tylko po to, by mój blog był wreszcie totalną indywidualnością z mojej strony, czyli bez żadnych zasad: robię to, na co mam chęć z uprzednio ustawionym planem i punktami zaczepienia. A zgłosiłam się po ocenę dlatego, że chciałam się dowiedzieć, jak jest postrzegany, no i głównie zależało mi na wytłumaczeniu mi błędów językowych, które popełniam, a to właśnie jest dla mnie najważniejsze. Także dziękuję bardzo, bardzo serdecznie za poświęcony czas i doceniam to. Jeśli interesuje Cię inne pytanie, które mi zadałaś, to raczej wolałabym to zrobić prywatnie, aniżeli tutaj, także daj znać. ;)

    Wszystkiego dobrego! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bardzo wiem, o które pytanie chodzi – w ocenie padło ich kilka. Cieszę się, że jesteś zadowolona z mojej pracy i mam nadzieję, że wytknięte językówki wytłumaczyłam jakoś sensownie.
      Pozdrawiam! :)

      Usuń