[80] ocena bloga: sila-jest-we-mnie.blogspot.com


Adres bloga: Siła jest we mnie
Autorka: Red Criminal
Tematyka: kryminał, sensacja, akcja, romans, postapokaliptyka
Oceniająca: Fenoloftaleina


WSTĘP
Piszę oceny niestandardowe, czyli nie bawię się w punkty, a ocenę końcową wystawiam w oparciu o ogólne wrażenie. Przecinki, które należy dopisać, zaznaczałam w ten sposób: (,). Natomiast pogrubienie ich oznacza, że są zbędne, ale to na wszelki wypadek dopisywałam w komentarzu obok.


PIERWSZE WRAŻENIE
Adres jest polski i łatwy do zapamiętania, za co na wstępie dostajesz dużego plusa. Siła jest we mnie przywołuje wiele skojarzeń. Podejrzewam, że będziemy mieć do czynienia z silnym protagonistą, który musi stawić czoło siłom zła bądź zmierzyć się z trochę innym niebezpieczeństwem. Nie uda mu się to jednak, gdy nie odnajdzie woli walki w samym sobie.


SZATA GRAFICZNA
Tu już nie będzie tak kolorowo, mam bardzo mieszane uczucia. Czytanie Twojego bloga w wersji mobilnej to istna katorga, proponuję więc ustawienie domyślnego szablonu na komórki. Myślałam, że oczy wyjdą mi z orbit (nawet przy maksymalnym przyciemnieniu ekranu). Zarówno przy wersji mobilnej jak i tej na komputer. Zdołałam więc na komórce przeczytać tylko prolog, a i nie odbyło się bez łez. Może to ja mam wrażliwe oczy, ale czytanie zielonkawego tekstu na ciemnym tle po dłuższym czasie staje się męczące. Chwała Ci za umieszczenie w zakładkach także linku do wersji PDF, ale o tym później.

Szablon jest, krótko mówiąc, nie z mojej parafii, więc dalsza część tego podpunktu może być nieobiektywna. Wita nas rozbudowany nagłówek ze znanym aktorem. W tle znajduje się las, przypominający bardziej dziką puszczę, która skrywa wiele tajemnic. Wszystko utrzymano w ciemnej kolorystyce z domieszką zieleni. Czcionka jest odpowiedniej wielkości i obsługuje polskie znaki, a tekst obustronnie wyrównany i wydzielony akapitami (nawet przy dialogach, o czym wielu niestety zapomina), za co muszę Cię pochwalić.

Pierwsze miejsce w lewej kolumnie zajmuje krótkie przedstawienie opowiadania Walczę i zwyciężę. Jest rzeczowe i z pewnością zaciekawi osoby, które gustują w takiej tematyce. Dobre pierwsze wrażenie psuje błąd interpunkcyjny w jednym ze zdań opisu:

Wystarczy zaledwie kilka tygodni, by obrócić w pył wszystko (,) w co wierzyła i znienawidzić ludzi, którym ufała.

Po nim znajduje się menu, które omówię w następnym podpunkcie. W kolejnym gadżecie umieszczasz prośbę do czytelników, by dawali chociaż znak, że czytają. Całkowicie zrozumiałe, mimo że, jak widzę, na brak komentujących nie możesz narzekać. Plusa dostajesz również za informowanie czytelników o postępie w pisaniu następnych rozdziałów i umieszczenie kontaktu do siebie w widocznym miejscu. Następna jest statystyka. Według mnie zupełnie niepotrzebna, ale skoro chcesz umieszczać na stronie głównej licznik odwiedzeń, z którego widocznie jesteś dumna, to nikt Ci bronić nie będzie. Dalej znajduje się spis rozdziałów. Na Twoim miejscu umieściłabym go w zakładce, bo, czytając w wersji mobilnej, włączałam wersję na komputer, by z niego skorzystać, co nie było szczególnie komfortowe.



ZAKŁADKI
Tekst nieczytelny jest zwłaszcza na początku każdego posta, gdyż zachodzi na dół nagłówka i zlewa się z roślinnością.

a) Autorka
On zawsze był obecny w moim życiu. — Zdanie nie jest wprawdzie źle skonstruowane, ale myślę, że lepiej brzmiałoby: Zawsze był on obecny w moim życiu.

Odniosłam pozytywne wrażenie. Opisałaś siebie w przyjemny, niewymuszony sposób, opowiadając pokrótce o zainteresowaniach. Podałaś kontakt i portale, na których można Cię znaleźć. Umieściłaś w tej zakładce także odpowiedzi na najczęściej zadawane przez czytelników pytania, co pozwala uniknąć ich powielania i, z czasem, wymijających odpowiedzi.

b) Bohaterowie
Po kliknięciu w nią zostajemy przeniesieni na inny blog. Wita nas inny szablon, który, mimo niespecjalnie profesjonalnie sklejonego nagłówka, bardziej podoba mi się od poprzedniego. Zaimponowałaś mi rozmachem. Postacie podzielone zostały na główne, obozowiczów i te poza obozem. Do niemal każdej napisałaś charakterystykę, na którą składa opis wyglądu, charakteru, pełnionej funkcji, pochodzenia, statusu itd. oraz ciekawostki. Na dodatek pododawałaś zdjęcia.
Kolejny plus za umieszczenie w widocznym miejscu odnośnika, który z powrotem przenosi nas na głównego bloga.

c) Rozdziały w PDF
Zbawienie dla osób o wrażliwych oczach, na przykład mnie. Bardzo przydatna opcja, dzięki której mogłam czytać rozdziały bez wklejania ich np. do Worda.

d) Streszczenie
Streszczasz dodane rozdziały dla leniwych oraz starych czytelników, by przypomnieć im fabułę. Nie jestem zwolenniczką takich zabiegów, zwłaszcza że trochę się miotasz. Nie jesteś z nimi na bieżąco, jednego rozdziału nie zamierzasz streszczać ze względu na spoilery, co jest bez sensu. Mogłabyś go streścić, ale dopisać, że wyjawiłaś w nim ważny element fabuły, więc, jeśli ktoś nie lubi chamskich spoilerów, które odbierają radochę z czytania, powinien sobie odpuścić.

e) Szablony
Umieściłaś w niej szablony zrobione przez Ciebie na potrzeby Walczę i zwyciężę. Ich ilość powala, ale skoro grafika to kolejna Twoja pasja, miło, że się nią dzielisz.

f) Powiedz, że jesteś
Kolejne wezwanie, by czytelnicy dawali chociaż znak, że coś przeczytali. Niepotrzebnie się powtarzasz, choć, z drugiej strony, dobrze, że masz odpowiednie miejsce do takich informacji, dzięki czemu unikasz spamu pod rozdziałami.

g) Bez odzewu
Ta zakładka została poświęcona blogom, które czytałaś, a zostały porzucone. Widzę, że wielu autorów zgłosiło się pod nią po reaktywacji swojego bloga, więc miało to jakiś cel.

h) Wasze blogi
Tradycyjne polecenie blogów, które czytasz, więc właściwie nie mam czego komentować.

i) Wasze uwagi
Kolejna zakładka z prośbą do czytelników. Jest ich tyle, że robi się bałagan. Nie lepiej wszystko umieścić w jednej, podzielić na podpunkty?

Prócz spamu mamy jeszcze odsyłacze do Aska i Wattpada, więc znów się powtarzasz, bo wspominałaś o nich w pierwszej zakładce.

Największa uwaga dotyczy właśnie ilości zakładek. Spokojnie zmieściłabyś się w sześciu, siedmiu. Mogłabyś na przykład stworzyć jedną podstronę do kontaktu z czytelnikami.



TREŚĆ

Prolog
Głównym bohaterem jest wracający z wojny major Cardona. Jest on samotnym, nieco dziwnym mężczyzną, ale troszczy się o innych i ma dar czujnej obserwacji. Z pozoru wydaje się twardy jak skała i nieczuły, lecz targa nim wiele sprzecznych emocji. Jego relacja z Allyson jest dość specyficzna. Wyraźnie ciągną do siebie, ale ciągle się mijają.
Jakim cudem Cardona wpatrywał się w tumany kurzu smagane na pustyni?
Podoba mi się przedstawienie radości żołnierzy, którzy w samolocie śpiewali wesołe, perwersyjne piosenki. Taki miły szczegół. Również wspomnienie o szwagrze Luke’a, który wyszedł z więzienia, w nienachalny sposób przypomina, że żołnierze mają życie poza wojną, prócz czekających, bądź nie, żon. Obrazowo pokazujesz zespół stresu pourazowego, który towarzyszy osobom, które przeżyły piekło na wojnie.
Prolog kończy się tajemniczo. Zostawia wiele otwartych furtek i stawia pytania odnośnie Tony’ego, który zapewne jeszcze namiesza. Prolog jest bardzo dobrze napisany. Rzadko popełniasz błędy, są to głównie zgubione przecinki. Masz przyjemny, lekki styl, ale niepozbawiony jednocześnie plastycznych opisów i ciekawych sformułowań.

To było jak mantra, uzależnienie, z którym nie potrafił i nie chciał walczyć. — Porównanie do mantry nie pasuje, zostawiłabym tylko uzależnienie.
Według internetowego słownika języka polskiego:

Mantra: 1. część Wed zawierająca formułę magiczną, pouczenie lub modlitwę, używana w rytuałach ofiarnych; hymn wedyjski;
2. zaklęcie, formuła magiczna.


Mimo radosnych nastrojów i pogodnej atmosfery w całym autobusie jeden z mężczyzn nie odczuwał ochoty na pogaduszki i niemoralne przyśpiewki. — Wcześniej jeden człowiek (Cardona) siedział w osamotnieniu, a teraz jeden człowiek (Luke) zachowuje się w ten sposób. To zbytnie uogólnienie w stosunku do pozostałych żołnierzy, wrzucenie ich do jednego worka. Wcześniej wspominałaś też o samolocie, który przetransportuje ich do rodzimego kraju, a teraz jadą autobusem, bez żadnego wspomnienia o lądowaniu.

Nie odczuwał ochoty na pogaduszki i niemoralne przyśpiewki. — Niemoralne to złe określenie dla tych wesołych i perwersyjnych, jak ujęłaś wcześniej, piosenek.

Drżały mu ręce, niespokojnie poruszał się na siedzeniu, pocierał niespokojnie dłonią o brodę, a potem wsunął ją we włosy i w takiej pozycji spędził najbliższe kilka sekund. — Tu masz powtórzenie, którego łatwo się pozbyć, w drugim przypadku nie używając żadnego określenia.

Gdy spojrzał na przyjaciela, w jego oczach krył się obłęd i strach. — Obłęd to zbyt mocne określenie, skoro nawet nic się jeszcze nie wydarzyło złego, zwłaszcza zestawione ze strachem, a nie na przykład przerażeniem.

Z całej siły zacisnął pięści, przykładając je do ust, a potem nerwowo przesunął dłońmi po włosach. Nie radził sobie z emocjami. — Moim zdaniem radził sobie z nimi całkiem nieźle. Takie gesty świadczą o powstrzymywaniu wybuchu paniki bądź złości.

Łatwo ci mówić! Ja czuję, że on ją terroryzuje! — Wcześniej Luke wspomniał jedynie, że Tony wyszedł z więzienia. O kontaktowaniu się z Claudią nie było mowy. Jedynie o tym, że ciężarna boi się niezrównoważonego brata.

Luke zaśmiał się pod nosem, jednak nie zdążył nic odpowiedzieć, gdyż cała załoga samolotu zaniosła się głośnym śpiewem. — I znów są w samolocie, więc wkradł Ci się poważny błąd logiczny.

Osobiste problemy musiały zejść na dalszy plan, gdy na usta ocalałych wojowników wpłynęło When Johnny Comes Marching Home. — W przypadku tytułu należy użyć cudzysłowu albo kursywy.

To nie stanowiło dla mężczyzny, żadnego problemu. — Tu natomiast wkradł Ci się niepotrzebny przecinek.

Wręcz przeciwnie, ciemność dawała mu ukojenie, pomagała w odpoczynku, równocześnie wzmagając intensywniejsze myśli na niektóre tematy. — Samo wzmagać sugeruje, że jego myśli stawały się coraz intensywniejsze.

Jeszcze przez długą chwilę wpatrywał się w dębowy, solidny wytwór, po czym westchnął głęboko i przesunął dłonią po głowie. — W co się wpatrywał? W drzwi, za którymi zniknęła kobieta? W stół, na którym położył szklankę?


Rozdział 1 (1)
Akcja prologu rozgrywa się pięć lat później, czego się nie spodziewałam. Zobaczymy, co się przez ten czas zdarzyło i jaki miało wpływ na wydarzenia z rozdziałów. Zaskoczyła mnie wzmianka o ślubie Catheriny. Wcześniej odebrałam dziewczynę jako niezależną feministkę, której nie spieszy się do ustatkowania. Jej sprzeczki z Colinem wywołały uśmiech na mojej twarzy.
Widać, że znasz się na tym, co opisujesz. Wspominałaś w zakładce, że sama lubisz boks, co po pierwszym rozdziale wydaje się wręcz oczywiste. Używasz profesjonalnych, ale niewygórowanych i naturalnych sformułowań.
Brakuje mi jasnego określenia, czym właściwie zajmuje się Catherina, Colin i cała reszta. To trochę niejasne i dezorientujące. Pod rozdziałem informujesz czytelników, że akcja nie dzieje się w Los Angeles (jak w prologu), ale wymyślonym przez Ciebie mieście. To powinno wynikać z treści. Nie wszyscy czytają notki odautorskie, a informacje tego typu łatwo wpleść w opis.
By uniknąć powtórzenia, zdarza Ci się używać dziwacznych, nienaturalnych zamienników (dębowy, solidny wytwór; trenerski przyrząd).

Huk spowodowany serią ciosów niósł się po całym pomieszczeniu, odbijał od ścian, po czym ginął w przestrzeni… — Rękawice uderzane o skórzaną tarczę… Huk to za dużo powiedziane.

Ta bezustanna potrzeba doszkalania się i rozwijania nabytych umiejętności towarzyszyła Catherinie Morgan (,) odkąd skończyła naście lat.

— Może sparing? — zaproponowała, podczas krótkiej przerwy na odpoczynek i wypicie wody. — Przecinka nie stawiamy.

Budynek, do którego zmierzali (,) był jedną z największych budowli w mieście.

Składał się z sześciu pięter, a one z ponad dwustu gabinetów, kilkunastu łazienek, rozległego holu na każdym piętrze i mnóstwa innych technicznych pomieszczeń o różnym zastosowaniu. — Dwustu gabinetów na każdym piętrze… Trudno więc mi sobie wyobrazić rozmiary ratusza, który był jeszcze większy. Poza tym masz powtórzenie.

Stanęli przed nim w równym rzędzie, z rękami luźno wyciągniętymi wzdłuż tułowia, zachowując wszelakie formy grzecznościowe i kulturę. Zwracali uwagę na każde wypowiedziane słowo oraz każdy gest, wiedząc, że Martinez jest doskonałym obserwatorem i o dosłownie wszystko potrafi się przyczepić. — Przed tym fragmentem zapomniałaś o wcięciu akapitowym. Zamiast jest powinno być był, skoro piszesz w czasie przeszłym.

Choć powinna być już przyzwyczajona do ciężkiego charakteru przełożonego, wciąż nie potrafiła tego zaakceptować. — Wstawiłabym zamiast tego na przykład go.

Gdy po kilku minutach nieobecności powróciła do gabinetu z dwoma kubkami gorącej, aromatycznej kawy (,) zastała widok, który nie był dla niej żadną nowością.

Widząc tak słodko śpiącego kolegę, Morgan nie potrafiła ukryć uśmiechu… — Tu również brak wcięcia akapitowego.

Z ogromnym uśmiechem obserwowała (,) jak zdenerwowany mężczyzna zbiera z podłogi stertę papierów, na której jeszcze przed chwilą trzymał nogi.

Mężczyzna spojrzał na nią (,) przymrużając oczy, i co chwilę ziewając. — Bez przecinka po oczy.

Jestem niewyspany, bolą mnie plecy, twoja lampka wali mi światłem po oczach, raporty, które stary ma jutro potwierdzić (,) właśnie wycierają brudną podłogę, a ty masz jeszcze czelność wątpić w moją męskość?

Zmarnowaliśmy pół dnia na tę kobietę — stwierdziła Catia, ledwo powstrzymując natarczywe opadanie powiek. Nie umknęło to uwadze Colina. — Przed tą wypowiedzią nie ma myślnika.


Rozdział 1 (2)
Odpowiedzialna praca Catheriny… Ale jaka praca? Jest ochroniarzem, policjantem, śledczym, tajnym agentem, kryminologiem? W połowie rozdziału nareszcie jest o tym jakaś wzmianka i Catherina (chyba) jest śledczym. Zajmuje się z partnerem sprawą napadu i kradzieży. Jak to bywa w powieściach, skomplikowanym i tajemniczym.
Przypadła mi do gustu kreacja Jacoba. Od razu go polubiłam. Polubowny, trochę flegmatyczny, idealnie nadający się na partnera ognistej Catheriny. Mam nadzieję, że w przyszłych rozdziałach będzie więcej o jego, często niewdzięcznej, pracy choreografa w teatrze. Tylko skąd u niego muskulatura? Ćwiczy z narzeczoną? Na siłowni? Choreograf kojarzy się raczej ze smukłym ciałem.
Właściciel lombardu urozmaicił rozdział. Chyba każdy z nas zna staruszka tego pokroju, nie sposób się nie uśmiechnąć. Za to komendant irytuje i podcina postaciom skrzydła, ale i postać tego typu jest potrzebna.
Zdarzają się akapity z interlinią o różnej szerokości, ale to pewnie zwykłe przeoczenie, niemal niezauważalne.
Nie rozumiem umieszczania akcji na siłę w Stanach Zjednoczonych czy innym kraju. Potem zaczyna się określanie na przykład wzrostu stopami. Trzeba założyć na wszelki wypadek, że przeciętny czytelnik nie wie, ile liczy stopa czy cal, więc przydałby się przynajmniej przypis i podanie tego w centymetrach.
Zaczynam szukać nawiązać no prologu, na razie żadna zależność nie rzuca mi się w oczy.

By nie przerywać mu zasłużonego odpoczynku, cicho wypełzła spod kołdry i na paluszkach wyszła z sypialni. — Dlaczego jego odpoczynek był zasłużony? Lepiej takie stwierdzenia opierać na przykładach, a nie sucho przedstawiać bez wyjaśnienia.

Z zamyślenia wyrwało ją dopiero skrzypnięcie drzwi i odgłos bosych stóp krzątających się po panelach. — Krzątający człowiek, w porządku. Ale stopy?

Uśmiechnęła się promiennie, i (,) mimo iż tego typu komplementy dostawała niemal codziennie, uwielbiała ich słuchać. — Przecinek w złym miejscu.

Westchnął wymownie, po czym powtórzył:.. — Brak wcięcia akapitowego.

— Coś nam ucieka... — stwierdziła w końcu Catherina, przerywając tym samym nieznośną, bezowocną ciszę. — Typowa dla tego gatunku wypowiedź, ale dodaje smaczku i sprawia, że czytelnik sam zaczyna się zastanawiać, co to takiego, z cichą nadzieją, że wpadnie na to przed bohaterami.

Wyraziście gestykulował przy tym rękami… — Brak wcięcia akapitowego.

— Wysoki taki był... — Wskazał dłonią prawdopodobny wzrost. — Czytelnik tego nie widzi. Nie wie, ile wynosi ten prawdopodobny wzrost.

Boże (,) pobłogosław Amerykę!

Gdy media zaczęły robić ze sprawy napadów w metrze, największy hit kwartału (,) komendant rozkazał, by informować go o wszystkich doniesieniach, wszystkich dowodach i każdym, nawet najmniejszym, działaniu śledczych. — Przecinek w złym miejscu.


Rozdział 1 (3)
Służbowy wyjazd Jacoba ostudził nieco mój zapał. Nie chodzi tylko o chwilowe porzucenie wątku choreografa, ale fakt, że to kryminał i takie zniknięcie sprawia, że na Jacoba padają podejrzenia. Może ten niepozorny, spokojny chłopak ma coś wspólnego ze sprawą?
Colin dziwnie reaguje na wzmianki o narzeczonym Catheriny, jakby był zazdrosny, ale jednocześnie chciał dla dziewczyny jak najlepiej. Byle się z tego nie zawiązał żaden trójkąt… Odnoszę po tym fragmencie wrażenie, że chłopak, choć żartuje na temat swojego wrodzonego uroku, ma stosunkowo niską samoocenę. Jakby uważał, że nie zasługuje na Catherinę.
Śledztwo rusza do przodu. Wątpię jednak, by Greg rzeczywiście był jednym z winnych. To byłoby za proste.
Masz naprawdę dużego plusa za kreację postaci. Każdy świadek, podejrzany czymś się wyróżnia, ma charakterystyczne cechy i trudno go z kimś pomylić. Nikt nie jest kolejną bezbarwną, papierową marionetką, która ma ruszyć fabułę do przodu. Najbardziej zaintrygował mnie na razie Jacob i Claude, ale zobaczymy, co będzie dalej.
Catherina nie lubi chyba horrorów, kryminałów i innych filmów tego pokroju, bo nie wie, że rozdzielenie się mało kiedy wychodzi na dobre. Za to początkowy sprzeciw Colina i tajemnicze zakończenie tej sceny utwierdzają mnie w przekonaniu, że myśli bardziej logicznie, a partnerka jest dla niego kimś więcej niż tylko przyjaciółką.
Zakończenie mnie zaskoczyło. Śledczy zbyt łatwo złapali przestępców i podejrzewam, że wszystko ma drugie dno, a to było tylko dla odwrócenia uwagi.
Catherina za często rozmyśla o uroku osobistym i urodzie Colina. Za to w jej myślach rzadko kiedy pojawiają się wzmianki o Jacobie.

Domyślił się, że tą ekscytację wywołała wiadomość od narzeczonego. — Zła końcówka, powinno być: tę ekscytację.

Dokładnie widział(,) jak podejrzany mężczyzna w kapturze zbliża się do posesji należącej do Grega Campela.

Kłamał. Silił się… — Brak wcięcia akapitowego.

Po przejściu kilku jardów przez zarośla i bujną, leśną roślinność jego oczom ukazał się stary tartak, który z pewnością nie był użytkowany już od kilkunastu lat. — Czym różni się od tartaku, który nie był użytkowany przez, powiedzmy, kilka lat? Chodzi o zarośla, coś innego? Konkrety, konkrety.

Po chwili wyraźnie zdenerwowani mężczyźni weszli do budynku, a Bonnet podjął bardzo ryzykowną i niebezpieczną decyzję — poszedł za nimi. — Cofam poprzednie słowa, nie widzę w zachowaniu Colina logiki.

Z rozkoszą (,) panno Morgan!

Czarny, ponad czterdziestoletni Dodge Charger był największą miłością młodego porucznika. — Wprawdzie czytelnik po wcześniejszych postach domyśli się, że właścicielem samochodu był Colin, ale nie widzę sensu w zastępowaniu jego imienia czy nazwiska stopniem, skoro to pierwsze zdanie nowej części.

Do pewnego czasu Catherina nie potrafiła zrozumieć, jak można aż tak wielkim uczuciem obdarzać zwykły kawałek blachy na czterech kółkach, jednak gdy Colin po raz pierwszy podwiózł ją do domu, zakochała się w ciemnym muscle carze swojego partnera. — Podzieliłabym to na dwa zdania, niepotrzebnie wychodzi tasiemiec. Drugie zaczynałoby się od jednak.

Uwielbiała szybką, nie zawsze bezpieczną, jazdę Colina, jego podekscytowanie, podczas odpalania auta i delektowanie się każdym dźwiękiem wychodzącym z wydechu. — Po podekscytowanie i bezpieczną przecinek jest zbędny.

— Wrócimy z baru i idę spać — zapowiedziała Catherina, zapinając pasy, i wygodnie poprawiając się na fotelu. — W tym przypadku przecinka przed i nie stawiamy. Zauważyłam podobny błąd w jeszcze kilku przypadkach.

Katował się wspomnieniami, myślami i patrzeniem na kobietę, którą zdobył, a potem na własne życzenie wypuścił bezpowrotnie z rąk. — Złe sformułowanie czy Colin był kiedyś z Catheriną?

Po ich minach wywnioskował… — Brak wcięcia akapitowego.


Rozdział 2 (1)
Czasem zbyt gloryfikujesz wygląd miasta. Wszystko jest idealne, posprzątane, najdroższe. Ciągle mowa o znanych projektantach, importowanych roślinach. Skąd w takim razie burmistrz (prezydent, ktokolwiek) bierze na to wszystko pieniądze? Dlaczego Silent Glade jest bogate?
Tym razem śledczy mają do rozwiązania sprawę zabójstwa. Niewątpliwie jest to ciekawsze od zwykłego napadu i kradzieży. Możliwe, że oba wydarzenia jakąś łączą się ze sobą. Niemal zapomniałam już o prologu i Afganistanie. Jest zupełnie z innej bajki i nie mam pojęcia, co łączy go z życiem bądź pracą Catheriny. Może w któreś z przestępstw wmieszany jest agresywny Tony?
Przypuszczenia Catheriny, że opustoszenie osiedla ma drugie dno, są całkiem na rzeczy. Zabójstwo zawsze przyciąga tłumy gapiów.
Zniknięcie laptopa stawia kolejne pytania. Jakie pliki się na nim znajdowały? Co zabójca chciał ukryć? Zdjęcia? Informacje zagrażające jego reputacji, związkowi?

Jednak mimo iż w niektórych częściach amerykańskiej metropolii życie dopiero przebudzało się po minionej nocy, w innych od dawna panował gwar i rwetes. — Jednak spokojnie można wyrzucić.

Nie ukrywali, że propagowanie takiego stylu było też w dużej mierze sposobem na zarobek. — Po że masz podwójną spację.

Mieszkańcy większych miast bądź innych stanów dość często przyjeżdżali na ich tereny, kupowali oryginalne ubrania, kosztowali swojskich wyrobów alkoholowych lub żywieniowych i w ten sposób zaznawali nowego życia — odpoczywali — równocześnie nakręcając miastową gospodarkę. — Wyroby alkoholowe, w porządku, ale żywieniowe? Lepiej produkty żywnościowe.

Z dwunastego piętra wieżowców widać było zarówno zarys rzeki, jak i lasów. Ta nieczęsto spotykana różnorodność… — Rzeka w pobliżu lasu to nic niezwykłego.

Nikogo nie interesowało (,) jakie warunki panują między mieszkańcami. — Warunki panują to trochę dziwne sformułowanie. Lepiej brzmiałoby relacje.

Obfitował w idealnie przystrzyżone drzewka, ustrojone w niesamowite wzory i kształty. — Co najwyżej przycięte.

Wychwyciła to, co chciała… — Brak wcięcia akapitowego.

Zaśmiał się głośno, widząc… — Brak wcięcia akapitowego.

— A tak na serio, myślałeś już nad tym? — kontynuowała, Tym razem bez żartów. — Po kontynuowała, zamiast przecinka, powinna być kropka. Druga opcja: tym.

Nawet nie wiesz (,) jak na to czekam, złośnico!

Jechali asfaltową drogą (—) z obu stron otoczoną wysokim, mieszanym lasem (—) przy akompaniamencie zdeformowanych dźwięków, które miały przypominać jeden z wiosennych hitów. — Najlepiej wstawić tam dwa myślniki.

Leżało na brzuchu, a bujne włosy zakrywały głowę i szyję. (...) Miała na sobie spodnie w damskim kroju, znoszone balerinki i jasny sweterek na guziczki, które teraz nie były zapięte. — Skoro leżała na brzuchu, nie mogli zobaczyć, że jej sweterek jest niezapięty. Chyba że się podwinął, ale nic o tym nie wspomniano.

Ujrzał na niej szeroką szramę, spowodowaną najpewniej jakimś ostrym narzędziem, może nożem. — Określenie spowodowaną brzmi nie najlepiej. Sama napisałabym o ranie zadanej ostrym narzędziem.

Ujrzał na niej szeroką szramę, spowodowaną najpewniej jakimś ostrym narzędziem, może nożem. Ktoś bardzo mocnym ruchem podciął jej gardło, a usta zakleił szarą, grubą taśmą. — Można odnieść wrażenie, że chodzi nie o denatkę, a jej szramę.

Colin nie miał pewności, że bezpośrednią przyczyną zgonu było wykrwawienie, ale intuicja właśnie to mu podpowiadała. — Samo poderżnięcie gardła jest przyczyną zgonu. Prawdopodobnie prędzej udusiłaby się, niż zaczęła na przykład dusić własną krwią lub tracić ją zbyt szybko. Nie jestem jednak pewna, więc, jeśli się mylę, wyprowadź mnie z błędu… Jeśli nie ma się w zakresie medycyny sądowej dużej wiedzy, lepiej używać bardziej ogólnikowych sformułowań. Będą one może mniej klimatyczne, ale za to poprawne.

Albert Rain nadal czekał na przesłuchanie, i to należało wykonać w pierwszej kolejności. — Często stawiasz przecinki przed i. Często da się to podpiąć pod wtrącenie, ale nie w tym przypadku.

Przez ten cały czas (,) jak na was czekałem, nie zobaczyłem ani żywej duszy!

Okazało się również, że prawie godzinny odpoczynek pomógł jego autu i mężczyzna już bez żadnych problemów pojechał do żony. Najwidoczniej usterka nie była tak poważna, jak się początkowo wydawało. — Teoretycznie prawdopodobne, ale może świadek skłamał i wcale nie zepsuł mu się samochód, a do domu, w którym znalazł ciało, udał się w innym celu?

Po półgodzinie pod dom zamordowanej podjechał duży samochód policyjny z grupą techników kryminalistyki, którzy mieli zająć się zebraniem wszystkich dowodów (,) oraz koroner — Luis Connor.

Uważał, że morderca był mężczyzną bądź bardzo silną kobietą, gdyż rana na szyi nie należała do płytkich i musiała zostać zadana zdecydowanym, mocnym ruchem. — Nie potrzeba wielkiej siły do głębszego poderżnięcia gardła. Zwłaszcza, jeśli zrobiono to tuż pod podbródkiem, co sugeruje wspomnienie o przecięciu dwóch tętnic szyjnych. Zamiast zadręczać Cię swoją niepewną wiedzą na ten temat, proponuję, byś przejechała po tym miejscu palcami. Chyba że chodziło ci o przytrzymywanie wyrywającej się ofiary.

Wstępnie powiem, że zmarła pięć dni temu, a dokładne informacje przekażę, jak zbadam ją u siebie. — Wydaje mi się, że patolog nie jest w stanie tego stwierdzić. Gdyby zgon nastąpił poprzedniego dnia, mógłby ustalić ewentualną godzinę. Jednak stan ciała po pięciu dniach byłby prawdopodobnie taki sam jak po czterech bądź sześciu. Wypowiedź będzie trafniejsza, gdy dodasz chociażby około. Od razu odnosi się inne wrażenie. Ewentualnie możesz więcej poczytać o metodach, które stosują lekarze sądowi.

Widział dokładnie, że najwięcej czerwonego płynu znajdowało się na przodzie bluzki ofiary. — Już wolę szkarłatną maź jako zamiennik, którego użyłaś w innym fragmencie. Mogłabyś też użyć lepszego, na przykład posoka.

W momencie rozcięcia tętnicy szyjnej krew rozprysła, a potem pod wpływem grawitacji spłynęła ku dołowi. — Wyrzuciłabym drugą część, to taka oczywista oczywistość. Skoro cięcie było silne i gwałtowne, krew rozbryzgałaby się także na boki. Na przykład na ścianę, jeśli ofiara przy niej stała.

Musiała stać, siedzieć albo klęczeć, bo tak wskazywały ślady na ubraniu. Najbardziej prawdopodobna wydała mu się ostatnia opcja. I był tego niemal pewny. — Skoro miałaby siedzieć, to na czym? Nie było mowy o żadnym fotelu, krześle w pobliżu. Przedstawiłaś suchy, na niczym nieoparty wniosek. Dlaczego Colin był niemal pewny, że ofiara klęczała? Wywnioskował to po ułożeniu ciała, śladach?

Jego hipotezę potwierdzały również ledwo widoczne ślady butów, znajdujące się za denatką. — Co ma piernik do wiatraka? Wywnioskował, że ofiara klęczała po ledwo widocznych śladach butów napastnika?

Śledczy od razu zapakowali je do woreczków (,) tym bardziej że w domu nie znaleziono śladów po obecności innych mieszkańców.

I choć nie znaleźli żadnych tajemniczych niespodzianek, zainteresowała ich treść trzymanych tomów. Każdy z nich dotyczył jedynie informatycznych zagadnień. Poradniki, instruktaże; hasła, których ani Catherina, ani Colin nigdy nie słyszeli i nie potrafili wytłumaczyć. Wiele zdań zaznaczonych zostało różnokolorowymi markerami, ale żadne z poruczników nie wiedziało, dlaczego akurat te konkretne sformułowania były dla ofiary wyjątkowe, bo żadnego nie rozumieli. Postanowili skonsultować to z informatykami śledczymi, więc zabrali książki. — Dlaczego z informatykami? Czego więc dotyczyły zagadnienia? Na dodatek, pomieszałaś rodzaje. Zamiast żadne powinno być żaden + wiedział.

Przy okazji zauważyli, że na szafkach — starych, zniszczonych, odrapanych — zalegał kurz oraz brud. Niektóre ze śladów powstały długo przed śmiercią ofiary i świadczyły o jej bałaganiarstwie. — Nie mieli pewności, czy kobieta mieszkała w tym domu sama, czy jednak miała kogoś bliskiego. Może przebywała w nim tylko tymczasowo, ukrywała się (skoro ktoś ją zabił, to prawdopodobne). Nie wiedzieli nic o jej zamożności. Może kupiła już zniszczone meble, nie miała czasu na sprzątanie? Śledczy raczej nie wystawiają takich ocen na dzień dobry.

Pokazał, że nie trudniła się porządkami domowymi, interesowała informatyką i żyła w chaosie. — Dlaczego ich zdaniem interesowała się informatyką? Jednak coś zrozumieli z tych książek i dotyczyły one tej dziedziny? Znaleźli sprzęt elektroniczny, płyty?

Jednak mimo małej ilości informacji, coś zdołało zastanowić śledczych. Skoro ofiara nie zajmowała się porządkami w żadnej części w domu, to dlaczego przeszkadzały jej śmieci w koszu? A może zabrał je sprawca razem z narzędziem zbrodni? Czy mogło tam być coś, co naprowadziłoby na jego trop? — Trafne podejrzenie co do opróżnionego kosza, ale słabo uzasadnione. Pusty kosz mógł przecież oznaczać, że śmieci zaczęły się w nim nie mieścić, więc kobieta je wyrzuciła, choć nie dbała o porządek. Śmieci wraz z narzędziem zbrodni? To trochę bez związku. Prędzej snułabym teorie o tym, że zabójca się spieszył, a podejrzewał, że w koszu mogło znajdywać się coś z nim związanego, na przykład listy.

Na wieszaku wisiał jeden ręcznik, w kubeczku stała jedna szczoteczka, na wannie leżała jedna gąbka. — Nie musiałaś dodawać tych liczebników, forma rzeczownika mówi sama za siebie, że mowa o jednym przedmiocie.

Następnie technik spryskał pomieszczenie luminolem, który pozwala na zobaczenie śladów krwi, niewidocznych gołym okiem lub usuniętych. — Ryzykowałby tak szybko, skoro stosunkowo niedawno zaczęli przeszukiwać łazienkę i nie znaleźli nic, co świadczyłoby, że coś się w niej stało? Luminol niszczy DNA, więc gdyby znaleźli krew, nie mogliby ustalić, do kogo należy. Więc nic by im to odkrycie praktycznie nie dało.

Ostatnim pokojem wymagającym przeszukania, była sypialnia. Właśnie po niej śledczy spodziewali się wywnioskować najwięcej. — Przecinek po przeszukania zbędny. Argumenty, argumenty. Dlaczego tak myśleli? Spodziewali się znaleźć ślady spermy na pościeli, które sugerowałyby, że kobieta współżyła z mężczyzną? Prezerwatywy? Tabletki antykoncepcyjne? Nasenne? Psychotropy? Telefon komórkowy? Ubrania innej osoby? Kolejne zdjęcia na ścianie? Poutykane pamiątki?


Rozdział 2 (2)
Podoba mi się porównanie zachowania Catheriny do Alberta Raina, naszego świadka. Pomyślałam wcześniej o tym samym.
Seryjne morderstwa są jeszcze ciekawsze od pojedynczego. Może śledczy, przeszukując sąsiednie domy, znajdą kolejne ciała? Ale byłoby cudownie, gdyby okolica była opustoszała, a w każdym budynku znajdował się trup z poderżniętym gardłem…
Dobrze opisałaś uczucia Catheriny, gdy bała się, że znajdzie kolejną ofiarę. Pokazałaś, że jest człowiekiem, i to młodym, a nie mechanicznym śledczym, który opowiada o zgonach jak o pogodzie.
Dziesięć ciał. Nieźle, nieźle.
W tym rozdziale pojawił się kolejny świetny opis. Chodzi o uczucia Catheriny, która coraz bardziej chce jednak zająć się sprawą, która nie należy do łatwych. Tak trzymaj.
Zajrzałam znów do zakładki o niej i teraz żałuję… W podpunkcie o pełnionej funkcji znajduje się straszny spoiler.
Za to dowiadujemy się, że Catherina i Colin rzeczywiście byli parą. Nie podoba mi się sposób, w jaki to przedstawiłaś. Po prostu wplotłaś tę informację w opis dotyczący Marca, na którym dana scena powinna być skupiona. Mam wątpliwości co do odmiany jego imienia.
Jeśli chodzi o scysję partnerów, jestem po stronie Colina. Jak to bywa w kryminałach, jeszcze Catherina się przekona, że miał rację.

Nie miało dla niej znaczenia (,) czy spotka kobietę, mężczyznę czy dziecko.

Pomogło, bo jego obecność zawsze pomagała. — Napisałabym: Pomogło. Zawsze pomagało. Takie powtórzenie zabrzmiałoby dosadniej i lepiej pokazało, jak ważni są dla siebie.

Nie był do końca przekonany (,) czy partnerka jest w stanie kontynuować czynności, ale ona nie zamierzała się poddawać.

Każde z tymi samymi ranami, o podobnym ułożeniu i identycznym czasie zgonu. — Niepotrzebnie napomknęłaś, że drugi mężczyzna, którego znalazła dziewczyna, leżał w innej pozycji. Skoro było widać jego poderżnięte gardło, nie mogło to być podobne ułożenie.

Wykonując rutynowe czynności (,) ani Catherina, ani Colin nie czuli się dobrze.

Zbierali właśnie próbki z drogi, na której widniały wyraźne oznaki gwałtownego hamowania jakiegoś samochodu. Na podstawie rozstawu kół technicy usiłowali ustalić, o jaki model i markę chodzi. — O Hosanno, to tak się da?

Leśna aura, śpiew ptaków, czyste powietrze i zapach nieskazitelnej natury, a w samym środku zbiorowa mogiła dziesięciu, brutalnie zamordowanych osób. — Czy ja wiem? Poderżnięcie gardła nie jest takie brutalne. Szybkie, praktycznie bezbolesne. Prędzej użyłabym określenia bezwzględnie. Poza tym bez przecinka po dziesięciu.

W pewnym momencie poczuł, że nie jest w stanie dalej prowadzić i musi zrobić, choć krótką przerwę, by nie doszło do kolejnej tragedii. — W przypadku takiej konstrukcji przecinek przed choć jest niepotrzebny.

Była zła, bo (,) choć sprawa osiedla Forest Hill, wywołała w niej masę negatywnych emocji, łzy i strach, to nie dopuszczała do siebie myśli, że poprowadzi ją ktoś inny. — Przecinek po Hill jest nieprawidłowy.

W tamtym momencie… — Brak wcięcia akapitowego.

Gadasz jak Martinez — zauważył, a w jego głosie czuć było niezadowolenie. — Nie jest to błąd, ale lepiej brzmiałoby słychać lub dało się wyczuć niezadowolenie.


Rozdział 3 (1)
Opowieść kelnerki o generale skojarzyła mi się z Danem. Może słusznie, może nie. Pijany Colin szybko zapomniał o Catii, ale to chyba dobrze.

A mimo to czuła się źle… — Brak wcięcia akapitowego.

(...) wiedziała, że idąc do szkoły policyjnej, szkoląc się, a potem odbywając służbę (,) przez cały czas czekała właśnie na taką bombę.

Na sprawę, która zweryfikowałaby jej umiejętności i albo wzbiła na wyżyny, albo pokazała, jak mało znaczy w policyjnym świecie. Było jej to potrzebne, by wiedzieć, nad czym jeszcze popracować, i w którym kierunku iść. — Masz powtórzenie, a ostatni przecinek jest zbędny.

Było (,) minęło.

Nigdy wcześniej dźwięk klubowej muzyki nie przeszkadzał mu tak bardzo jak teraz. Choć w tego typu miejscach bywał regularnie i zawsze dobrze się bawił, teraz nie czuł najmniejszej ochoty na podrywy lub wychodzenie na parkiet.

Zobaczył, jak przy stoliku kilka jardów dalej pewien nachalny, niegrzeczny klient wykłóca się z kelnerką i niebezpiecznie zmniejsza dzielącą ich odległość. — Jak ze stopami i calami.

Nikt z obecnych w klubie ludzi, nie zareagował na to w żaden sposób. — Bez przecinka.

Każdy zajęty był swoimi sprawami i towarzystwem znajomych bądź nie chciał wtrącać się w sprawy, które go nie dotyczyły. — Po towarzystwem masz podwójną spację.

Potem rozpłynął się gdzieś… — Brak wcięcia akapitowego.

Odwzajemniła go… — Brak wcięcia akapitowego.

Bo z wami zawsze są (,) kurwa (,) problemy…

Możesz mi wyjaśnić, co tu się (,) do cholery (,) dzieje?


Rozdział 3 (2)
Dlaczego śledczy, czekając na wyniki badań DNA, nie zastanawiają się, co na pierwszy rzut oka łączy ofiary? Może nie tylko miejsce zamieszkania, ale stan materialny, wiek? Przyczepili się tylko do informatycznych książek i hakerstwa.
Rzekome poszlaki bywają nielogiczne. Każdy ślad kół bądź butów od razu związany jest z mordercami.
Poderżnięcie gardła świadczy o brutalności. Pasowałoby do zemsty, złości, agresji. — Znów się uczepię tego poderżnięcia gardła. Nie jest to szczególnie brutalne morderstwo, zwłaszcza dla śledczych, którzy z przemocą stykają się na co dzień. Do złości i agresji pasowałoby bardziej pobicie na śmierć, zatłuczenie czymś twardym, wiele ran kłutych i tak dalej…

— Tak, tylko czy nie byłoby łatwiej po prostu ich zastrzelić? — zastanowiła się. — Po co wiązać ofiarę, kazać klęknąć, a potem podcinać gardło? Egzekucja raczej nie odbywa się w ten sposób. — Nie powinno ich to dziwić. Przecież prawie zawsze seryjne morderstwa są nietypowe. Związane z jakimś rytuałem, sektą, ściąganiem butów, obcinaniem włosów… Co do uklęknięcia, oprawca chciał poniżyć ofiarę? Mówił, że na kolanach ma przepraszać i błagać o wybaczenie?

Typowa może i nie, ale nie wiemy (,) z kim mamy do czynienia.

Gdy Colin rozmawiał… — Brak wcięcia akapitowego.

— Nie są zgodni. Znaleźli bardzo dużą ilość śladów butów, ale podeszwy każdego z nich miały identyczne wzory. Tylko nieznacznie różniły się rozmiarami, więc ciężko wyszczególnić poszczególne pary. Sprawców mogło być minimalnie sześciu, maksymalnie dziesięciu — wyrecytował. — Dlaczego minimalnie sześciu i maksymalnie dziesięciu? Nie mogli mieć identycznych butów? Zmieniać ich po morderstwie (na przykład by nie zwrócić uwagi, gdy rozbryzgała się na nie krew)? Skąd w ogóle pewność, że ślady należały do morderców? Jeśli przyjąć, że tak, morderców musiało być minimum trzech (trzy samochody).

— Wygląda na to, że w każdym domu mieszkała jedna osoba — głośno myślała. — Nie jest łatwo zastać wszystkich lokatorów w jednym miejscu o jednym czasie. Ludzie zazwyczaj żyją w biegu. Gdy jeden jest w pracy, ktoś inny siedzi w domu, a jeszcze inny robi zakupy. A tutaj co? Wszyscy razem. Nie uważasz, że to wcale nie jest przypadek? Mordercy doskonale wiedzieli, kiedy ci ludzie przebywają na osiedlu, a kiedy nie. Musieli ich obserwować. — Obserwować? A może zwabić do domów?

Natomiast David Long stanowił zupełne przeciwieństwo swojego partnera. Wysoki, wysportowany, z bujną czupryną i buteleczką drogich perfum, trzymaną zawsze przy sobie. — Kapitan biegał w pracy z buteleczką perfum w kieszeni?

David podszedł do dużej tablicy magnetycznej i zaczął pisać kolejno liczby od jeden do dziesięć, w dużych odstępach między sobą. Pod każdym z nich przyklejał zdjęcie ofiary i podpisywał nazwiskiem, o ile zdołali je ustalić. Okazało się, iż trzy tożsamości są już śledczym znane. — Skąd wzięła się akurat taka numeracja? Kolejność znalezienia ciał? Oznaczyli każde przypadkową cyfrą przed ustaleniem tożsamości?

Trzeba dokładnie sprawdzić, kim były te trzy osoby, co robili, gdzie mieszkali, a potem przesłuchać rodziny. — Skoro osoby to robiły i mieszkały.

Poza tym na razie nie wiemy, czy zamieszkiwały je ofiary, czy ktoś inny — zauważył Cooper. — Nareszcie ktoś na to wpadł! Jeden mądry.

Cokolwiek (,) co mogłoby naprowadzić na możliwy motyw zabójstwa.

Więc pani Brum rocznicę spędziła sama, gdyż jej mąż w tym czasie rozkładał się w domu z numerem osiem… — Takie zdanie w narracji? Zalatuje czarnym humorem, a narrator wszechwiedzący wcześniej nie przejawiał oznak posiadania go. Te słowa mógłby wypowiedzieć na przykład Colin, są w jego stylu.

Zastanawiające było jednak to, co łączyło zamordowanych z osiedlem Forest Hill, skoro miejsca ich zameldowania znajdowały się zupełnie gdzieś indziej. — Ofiary mogły zostać porwane i przewiezione tam. Związek z osiedlem mogli mieć więc tylko mordercy. Honor po części zwrócony, gdyż kilka wersów później Colin wywnioskował podobnie.

Droga pod dom rodziców Andie McDowel zajęła śledczym dwadzieścia minut. Mieszkali na blokowisku w średnio zamożnej części miasta, która była raczej omijana przez turystów, ale nie obfitowała w patologię. — Można tylko się domyślać, że chodzi o opis miejsca zamieszkania państwa McDowelów, a nie śledczych, bo podmioty szaleją.

Była ponad pięćdziesięcioletnią kobietą, ale sposób ubierania i bycia dodawał jej kilkunastu lat. — Ponadpiędziesięcioletnią. Jaki sposób ubierania? Długie, staromodne suknie? Przedpotopowe żakiety, wiejskie chusty? A sposób bycia? Zachowywała się flegmatycznie? Poruszała się ociężale? Konkrety, konkrety.

Dopiero wtedy mężczyzna… — Brak wcięcia akapitowego.

Pilot wypadł mu z ręki, gdy dowiedział się (,) z kim ma do czynienia.

A zdradziła chociaż (,) o czym będzie książka?

To jedyne (,) co nam zostało.

Podeszła do komody, na której stały kolorowe ramki, po czym chwyciła tą, która zawierała fotografię uśmiechniętej blondynki. — Powinno być tę (tę ramkę).

Zdaniem porucznik kobieta wyglądała dość przeciętnie, ale za to bardzo sympatycznie i ciepło. — Po ale masz podwójną spację.


Rozdział 4 (1)
Ciekawi mnie, dlaczego Catia ma wytatuowane akurat J. Czyżby chodziło po prostu o pierwszą literę imienia jej narzeczonego?
Nie podoba mi się sposób, w jaki dawkujesz informacje. Wplatasz je w narrację, raz do myśli Catheriny, raz Colina, raz Jacoba. Kolejne informacje o związku C&C tym razem przedstawiłaś za pomocą przemyśleń Jacoba.
Plus za typowego, ale ciekawego koronera, który wymyśla imiona dla ofiar, których tożsamości jeszcze nie ustalono.
Natomiast minus za mnóstwo imion i nazwisk, nie sposób ich zapamiętać. Za to łatwo się pogubić.
Postacie stają się bardziej wyraziste, gdy dodajemy im na przykład charakterystyczne powiedzonka (jak to zrobiłaś u Coopera). Tak trzymaj.
Historyjka o biednych, zapomnianych dzielnicach jest przekoloryzowana i nierealna. Poza tym wrzucasz wszystkich ich mieszkańców do jednego worka.
Samobójstwo (?) Alberta mnie zaskoczyło, mimo że od początku zachowywał się dziwnie i bał się, jakby mu grozili/zrobił coś złego. To miły twist, rozkręca fabułę i przypadnie do gustu zwłaszcza tym, którzy lubują się w tematyce bloga i podobnych tekstów czytali od groma.

— No, nie wiem — zaśmiał się. — Bez przecinka po no.

Czuła się nieswojo z myślą, że przez kilkanaście dni ich łóżko będzie puste, ogrom przeróżnych koszul zniknie ze wspólnej szafy, a z kuchni przestanie unosić się zapach wymyślnych dań i zdrowych koktajli. — Wcześniej nie było mowy o tym, że Jacob pił zdrowe koktajle, a tym bardziej, że lubił kucharzyć. Takie stwierdzenia są suche, niewiele wnoszą. Lepiej przedstawić coś takiego za pomocą sceny. Np. Wraca Catia do domu, a tam czeka na nią wykwintne danie.

Przestała się dziwić, gdy kiedyś wyznał, że przed pójściem do szkoły policyjnej myślał nad rozpoczęciem studiów na kierunku medycyny sądowej. Wtedy zrozumiała, dlaczego tak dobrze rozumie się z lekarzami i czemu większość trudnych terminów oraz znaczeń jest mu bardzo dobrze znana. Colin miał po prostu nietypowe zainteresowania. — To nie takie nietypowe zainteresowanie dla policjanta, a z pewnością użyteczne.

— A można wiedzieć czemu? — zapytała, jednak wcale nie była przekonana (,) czy chce znać odpowiedź.

— No to skąd ta jajecznika? — zapytał cicho Colin. — Chodziło ci o jajeczniczkę?

W tej sytuacji z podwójną nadzieją czekała na powrót męża i bez przerwy tworzyła w głowie obraz szczęśliwego mężczyzny, który dowiaduje się, ze za kilka miesięcy zostaje ojcem. — Powinno być że.

Zeznała, że był szefem w firmie zajmującej się marketingiem i sprzedażą, mógł mieć wrogów, ale ona nic nie wiedziała na ten temat. — Z tym tworzeniem krótszych zdań to tylko sugestia. Z tych wyszłyby dwa i wyglądałoby lepiej.

Źle ci (,) Bonnet?

Najlepsza kobieta, to taka, która przychodzi w nocy, a rano znika. — Bez przecinka po kobieta.

Szczerze powiedziawszy (,) w dupie mam jego gadanie, ale musimy zebrać odciski palców.

Dobra, chodź (,) kocie.

Zaraz po wejściu do samochodu, porucznik Morgan wyjęła ze schowka płytę i z uśmiechem włożyła ją do napędu w radiu. Colin przez moment patrzył na nią z ciekawością, bowiem do tej pory zawsze słuchali stacji radiowych, a nie prywatnych krążków. — Płytę czy Catherinę?

Każdy przechodzień patrzył na nich spod przymrużonych powiek, gotowy do ataku. — Przekoloryzowane. Na pewno nie jest tak nawet na najgorszych osiedlach.

W większości byli to czarnoskórzy osobnicy, w których biała skóra C&C dodatkowo wzmagała nienawiść i niechęć. Widząc podejrzany samochód i wysiadających z niego dwoje osobników, większość sąsiadów wyszła ze swoich domostw. — Zamiast biała skóra może inna rasa? Poprawna forma to dwóch (ten osobnik, nie używamy więc liczebnika zbiorowego).

Widząc podejrzany samochód i wysiadających z niego dwoje osobników, większość sąsiadów wyszła ze swoich domostw. Przyglądali się porucznikom z niechęcią, szukając tylko powodu, by rzucić im się do gardeł. Opierali się nonszalancko o futryny drzwi, wisieli na płotach bądź szeptali coś do sąsiadów, wyraźnie namawiając się przeciw niechcianym gościom. Sytuacja była o tyle poważna, że nikt z nich nie miałby problemu, by zlinczować Colina i Catherinę. Nawet fakt, że porucznik była kobietą, by ich nie zniechęcił. — Teraz to dopiero się zagalopowałaś…

W wielu przypadkach zarabiali (,) kradnąc, naginając prawo, zabijając czy dilując narkotykami.

Nie potrafiliby zająć się uczciwą, systematyczną pracą, nawet jeśli gubernator dałby im na to szansę. Tak zostali wychowani — do życia na ulicy. — Znów wrzucanie ich do jednego worka, jakby byli zdziczałym plemieniem albo bohaterami dystopii.

Chatka Alberta Raina składała się z zaledwie kilku pomieszczeń, co było widać już gołym okiem z zewnątrz. — Patrząc na chatkę z zewnątrz, można odnieść, może trochę dziwne, wrażenie, że składa się zaledwie z jednego, dużego pomieszczenia.

Włożyła czubek buta w wyżłobienie w elewacji i podciągnęła się do góry. — Może się czepiam, ale po pierwszym przeczytaniu myślałam, że ściągnęła buta. Tylko podciągnęła, bo przecież nie można podciągnąć się w dół, więc wyszedł Ci pleonazm.

Włożyła czubek buta w wyżłobienie w elewacji i podciągnęła się do góry. Nie widziała zbyt wiele, jednak jeden obraz od razu wpadł jej w oczy — nogi zwisające zaraz nad podłogą. — Catia ma niezwykły dar i widzi przez ściany? Czy może jednak zauważyła to wszystko dzięki oknu?

Jako pierwszą minęli małą, obskurną kuchnię, potem drzwi, które prowadziły do pustej, odrapanej łazienki, a następnie niewielki salon. — Trochę nielogiczne. Wyważyli drzwi i, zapewne się spiesząc, weszli do chatki, a wiedzieli, że łazienka jest mała i obdrapana? Nawet przy wszechwiedzącym narratorze nie warto wtrącać takich informacji w nieodpowiednich momentach.

Na podłodze obok niego leżał przewrócony stołek, a na stole — butelka mocnego, drogiego alkoholu i kilka petów w popielniczce. — Może po prostu na nim? Takie szczegóły znowu nie na miejscu. O tym, że alkohol był mocny i drogi należałoby wspomnieć w następnym rozdziale, już podczas śledztwa.


Rozdział 4 (2)
Choć sprawa sprawiała wrażenie jasnej i klarownej, należało zachować procedury i na wszelki wypadek zbadać, czy osoby trzecie nie brały udziału w zdarzeniu. — Pozbycie się niewygodnego świadka i upozorowanie jego samobójstwa zdarza się nader często. Sprawa nie powinna być więc jasna, raczej podejrzana. Zwłaszcza przy magicznym naprawieniu się auta Alberta.

Powiedz (,) Catii, kiedy ty tak zmężniałaś?

Dzień, w którym zapewnił, że prędzej, czy później się w nim zakocha i — ku jej zaskoczeniu — spełnił tę obietnicę. — Nie mógł jej spełnić, bo nie był Catią i się w niej nie zakochał. Prędzej miał rację bądź nie mylił się.

Colin potrafił zrozumieć niektóre powody, które kierowały takimi ludźmi, Catherina nie. Uważała, że człowiek, który targa się na swoje życie, to człowiek bez wartości. Nie współczuła im, nie starała się zrozumieć i nie zamierzała po nich rozpaczać. Również w tym przypadku śmierć nie zrobiła na niej większego wrażenia. Najwidoczniej Rain był człowiekiem słabym, zapatrzonym w siebie i egoistycznym, skoro zostawił ciężarną żonę i wybrał najprostsze z możliwych rozwiązań. Tak chciał, więc tak zrobił. I dla niej na tym kończył się temat. — Słaby materiał na śledczego. Biorąc jeszcze pod uwagę, że brała udział w kursach psychologicznych i na studiach z pewnością omawiała wszelkie aspekty relacji międzyludzkich, socjologię, resocjalizację i chociażby podstawy psychiatrii. Jeszcze nie potwierdzili nawet, że było to samobójstwo, a Catherina już osądza Alberta i wyzywa go od egoistów.

Boże (,) Catia, o co ci chodzi?

A skoro nie zostali wybrani na podstawie tych samych kryteriów, to znaczy, że sprawcami kierował przypadek… — Albo śledczy jeszcze nie wpadli, co ich łączy, bo może to nie być takie oczywiste, jak im się wydaje.

Poprzedniego dnia wraz z mężem po raz pierwszy zobaczyła martwe swojej córki. — Zjadłaś ciało.

Więcej zyskamy, biorąc ich telefony na podsłuch, i dając im ogon. Oni ewidentnie ją kryją, więc naciskaniem nic byśmy tu nie wskórali. — Bez przecinka po podsłuch. Jak zamierzają to zrobić, skoro właśnie zostali wyrzuceni z ich mieszkania i ostrzeżeni, że mają nie wracać?

Gasząc lampkę na biurku i zabierając wszelaki ślad swojej dzisiejszej obecności, myśleli jedynie o ciepłej kąpieli i wygodnym łóżku. Prawdziwy koszmar miał się dopiero zacząć, a oni już teraz czuli, że sprawa potrafi pozbawić człowieka znacznych pokładów energii. Gdy czarny Dodge Charger podjechał na parking przy wieżowcu, w którym mieszkała Catherina, między dwójką poruczników znowu nastało niezręczne milczenie. — Wypadałoby wspomnieć, że Colin ją odwoził.

Przez moment milczał, jakby układał… — Brak wcięcia akapitowego.


Rozdział 4 (3)
Ten rozdział podobał mi się dotychczas najmniej (oklepana scena w salonie sukien ślubnych, znów ogrom nowych postaci), choć końcówka go uratowała. Ciekawe, kto śledził C&C i dlaczego.
Gdy komendant nazwał akcję Sarenka w tunelu, byłam zażenowana, a nie rozbawiona. Jeszcze bym to przełknęła, gdyby wpadł na coś takiego Colin.

Okazuje się, że ma brata bliźniaka, o bardzo podobnym kodzie genetycznym. I zamiast Connora, baza wyszukała tego Paula. — To możliwe? Bliźnięta jednojajowe nie mają nawet linii papilarnych podobnych do tego stopnia, nie wspominając o DNA.

Przyjął do wiadomości i jak… — Brak wcięcia akapitowego.

Podpuchnięte oczy, blada cera, widoczne oznaki rozpoczynającej się depresji. — Nie każdy człowiek z podpuchniętymi oczami i bladą cerą zachoruje na depresję. Można być w rozsypce i nie mieć depresji.

Colin zaklął pod nosem (,) ani na moment nie odrywając wzroku od podłogi.


Rozdział 5 (1)
Miał nieznośną tendencję do wydzwaniania nawet po kilkadziesiąt razy i nie ustępowania, dopóki nie usłyszy głosu rozmówcy. — Bez przesady. Już lepiej kilkanaście.

Nie ukrywał, że przyjście poruczników jest mu totalnie nie na rękę i najchętniej wyrzuciłby ich za drzwi. Jego fochy i żale nie robiły na nich żadnego wrażenia. — Nie róbmy ze śledczych potworów. Mężczyzna stracił dziecko, był wypytywany o drugą córkę i mieszkał z żoną w totalnej rozsypce. Policjanci mogli się zirytować, ale ostatnie zdanie to przesada.

— Gówno mnie obchodzi, co pana śmieszy — odpowiedział ostro.
— To może mnie powinno zacząć gówno obchodzić, kto zabił Andie! — wrzasnął. — Wiem, Colin ma trudny okres, ale bez przesady. Jest wykwalifikowanym śledczym, takie zachowanie nie przystoi, delikatnie mówiąc.

A wie pan (,) w czym się specjalizowała?

Ok, może i tak, ale skoro rzeczywiście w grę wchodzi pierdylian gotówki, to dlaczego tak cudowni hakerzy zgodzili się mieszkać w syfie i skrajnym ubóstwie? Te domy były stare, brzydkie i cholernie brudne. Czemu żywili się jajecznicą i konserwami z puszki, zamiast łososiem w ziołach podawanym na złotej zastawie, siedząc dupą na diamentowym krześle? Kto normalny załatwiałby sprawy takiej wagi na jakimś zawalającym się osiedlu? Przecież to bez sensu — zauważył Colin. — Mam wrażenie, ze dziwi ich wszystko, co nie dziwi mnie. I na odwrót. Po zamordowaniu członków rodzin hakerów śledczych najbardziej dziwią warunki, w jakich informatycy łaskawie zgodzili się mieszkać?

Na razie mamy nie pisać o tym w żadnych raportach i grzebać po cichu. Tak jakbyśmy w ogóle nie rozważali takich powiązań. — Suną szalone teorie o potencjalnych atakach terrorystycznych i zamierzają wszystko ukrywać przed FBI, by im nie odebrali śledztwa… Aż się chce jakiegoś gifa wstawić.

C&C nie zamierzali pisnąć, choć słowa i w pośpiechu przemierzali drogę dzielącą ich od radiowozu. — Bez przecinka po pisnąć, a zamiast choć lepiej pasowałoby ani.

Miał nadzieję, że zbrodnie na Forest Hill, uda im się utrzymać w tajemnicy jak najdłużej. — Bez przecinka po Hill.

Wielokrotnie miała do czynienia z mediami przy prowadzonych sprawach, ale nigdy nie zaczajali się na nią koło północy na ciemnym parkingu. — Szli dwie godziny? Gdy wychodzili z biura, było niewiele po dwudziestej drugiej, to jeszcze nie okolice północy.

Do tej pory nikt, oprócz śledczych w departamencie i morderców, nie posiadał informacji o tym potwornym znalezisku. — A technicy, koronerzy…

Udało nam się jednak ustalić, że wszystkie ofiary Krwawego Osiedla zostały wcześniej porwane i nie zamieszkiwały Forest Hill, a jedyny świadek zdarzenia powiesił się we własnym domu… — Dziennikarze często przekraczają pewne granice, ale nie przesadzajmy. Krwawe Osiedle? Poważnie? To brzmi śmiesznie, a z pewnością nie taki był zamiar.

W końcu wstała, po czym przeparadowała przez cały salon, zostawiając na podłodze kolejne ślady błota. — Nie było wcześniej mowy o błocie, śladach, deszczu…

Nie poszła. — Brak wcięcia akapitowego.

Jedno wino nie zdołało jej pokonać, więc poszła do sklepu po drugie. — Osobom nietrzeźwym alkoholu nie sprzedajemy. Mówi Ci to coś? W Stanach Zjednoczonych również obowiązuje ten przepis. Tylko głowy sobie uciąć nie dam, czy w każdym stanie, więc mogę się mylić. To więc tylko sugestia, nie musisz brać jej pod uwagę.


Rozdział 5 (2)
Catia wykłóca się z komendantem jak przedszkolak…Colin pokazał za to, że jest hipokrytą, bo i jemu ostatnio zdarzają się napady złości i się na wszystkich dookoła wyżywa.
Plus za nie pójście na łatwiznę (i nie wybranie sztampowego arszeniku) i sięgnięcie po strychninę.
Częściowo radochę z czytania odbiera mi to przeklęte wyrażenie Krwawe Osiedle.
Miłe zaskoczenie z żoną nie-żoną Alberta.

Nie dość, że zgodnie z przypuszczeniami wszystko okropnie ją bolało, to jeszcze komendant wezwał ich do departamentu z samego rana. — Przypuszczeniami? Catia marudziła tylko, że będzie mieć kaca. Dlaczego wszystko miało ją okropnie boleć? Więcej konkretów. Od stania, siedzenia…

Nie było już kanału, na którym nie pojawiłaby się wzmianka o Krwawym Osiedlu. — Znów się czepiam, ale nie na każdym kanale emitują programy informacyjne. A to Krwawe Osiedle będzie mnie prześladować…

Możecie mi (,) kurwa (,) powiedzieć, co tu się dzieje?

Pańskie problemy, to pańska sprawa, my nie jesteśmy niczemu winni! — Bez przecinka po problemy.

Co ja jestem (,) jakiś worek treningowy (,) do cholery?!

Tak, masz rację (,) Bonnet.

Morgan zmierzyła pracodawcę ostatnim nienawistnym spojrzeniem, po czym pod wpływem silnego uścisku Colina, opuściła gabinet. — Bez przecinka po Colina.

Nasz świadek został uduszony. — W tym przypadku lepiej otruty, bo w gruncie rzeczy udusiła go strychnina, więc powyższe zdanie brzmi dziwnie.

Byli przekonani, że gdyby tylko mogła, to z radością wbiłaby im nóż pod żebra. Jaka dzielnica, taka mentalność. — Znowu robisz z mieszkańców Krwawego Osiedla skupisko sadystów.

Tutaj każdy dillował, każdy kogoś okradł, niektórzy gwałcili bądź mordowali. — A myślałam, że nie da ich się dosadniej wrzucić do jednego worka.

Nie wiem (,) skąd miał kasę, pieprzony biedak.

Zaufali mężczyźnie, który najprawdopodobniej był wysłannikiem sprawców lub ich wspólnikiem. — Ci śledczy powinni być oceniającymi. Poważnie. Co nowa informacja, niepotwierdzona i niejednoznaczna, wyjeżdżają z egoistami, kłamcami…

Odpowiedź przyszła szybciej (,) niż się tego spodziewała. — Szybciej, niż się spodziewały prawa logiki…

Był pewny swoich możliwości, choć podejrzewał, że silnik Camaro, został nieźle podrasowany. — Bez przecinka po Camaro.

Gdy po raz kolejny spojrzała na licznik, znacznie przekraczał już sto czterdzieści mil na godzinę, co wywołało w brzuchu Catheriny nieprzyjemne rewolucje. — Na pewno wiesz, ile to w przeliczeniu na kilometry…?

Colin przeklął pod nosem, doskonale wiedząc, do czego to doprowadzi. — Ale czytelnik tego nie wie.

Złość, która kryła się w jego oczach (,) przeraziła Catherinę.

Colin (,) wycofajmy się.

Morgan patrzyła na to wszystko z szeroko otworzoną buzią i łzami w oczach. — Znów odnoszę wrażenie, że Catia nie nadaje się na policjantkę. Raz jest za twarda, raz za miękka.


Rozdział 6 (1)
Zabrakło mi emocji. Od początku do końca byłam pewna, że Colinowi nic się nie stanie, a tu chyba nie o to chodzi, prawda?
Z trójkąta miłosnego (Jacob x Catia x Colin) robi się, tak zwane przez Jake’a Abla, miłosne pudełko (Jacob x Catia x Colin x dziewczyna z baru, której imienia nie pamiętam).
Znów nie podoba mi się kolejna dawka informacji o związku C&C.
Mam nadzieję, że Jacob naprawdę jest z tych dobrych, bo moja sympatia do niego z rozdziału na rozdział wzrasta coraz bardziej. Jednocześnie znów odnoszę wrażenie, że do ślubu nie dojdzie. Może to dla niego lepiej, bo Catia ostatnio mnie irytuje.
Seria uderzeń za wrażliwość i tkliwość według mnie nie powinna mieć miejsca. Jest odwrotnie, tych cech to Catherinie brakuje.

Chcę wiedzieć, rozumiesz (,) Colin?!

Przepraszam (,) Cat.

Colin, przecież my się (,) kurwa (,) rozumiemy bez słów!

Kręcąc kluczem w zamku, marzyła tylko o tym, by zasnąć i obudzić się, gdy wszystko będzie już prostsze. Jednak nawet teraz nie było jej dane odetchnąć po męczącym dniu. — Pomiędzy tymi zdaniami masz podwójną spację.


Rozdział 6 (2)
Naprawdę nie wiem, skąd wzięła się teoria, że Rain był podstawiony. Trudno to w ogóle nazwać teorią, śledczy są pewni.
Początek tego rozdziału poważnie mnie zdezorientował. Myślałam, że już dawno wiadomo, iż to wszystko było na pokaz, a mordercy bawili się z nimi, podsuwając im prosto pod nos kolejne wskazówki.
Dobrze, że Jacob i Catia wreszcie szczerze porozmawiali.

Nie wierzyła w zbiegi okoliczności i zaczęła rozważać (,) czy ten tajemniczy SMS nie został wysłany właśnie przez niego.

Trzymaj się (,) Catia!

Chcę tylko (,) żebyś była moja, rozumiesz?

Powrót do domu nie przyniósł mu oczekiwanej radości. — Brak wcięcia akapitowego.

Przepraszam za wszystko (,) Jake..

Chce wiedzieć, co się dzieje, nawet jeśli nie będę umiał ci pomóc, dobrze? — Chcę.


Rozdział 7 (1)
C&C znów kłócą się jak dzieciaki, ale narzekać nie będę, bo wolę ich osobno. Szybko idzie, Catherina nazywa go już w myślach byłym przyjacielem.
Mentalnie uderzyłam głową w klawiaturę, gdy Catia zaproponowała nadawcy SMS-ów spotkanie. Równie dobrze mogli to być mordercy, którzy starają się wykluczyć ją z gry, by nie dowiedziała się zbyt wiele. Policjantka nabrałaby się na: Jestem sojusznikiem i, mimo obaw, naprawdę złożyła taką propozycję?
Nie lepiej, by sojusznik założył kominiarkę, maskę, a nie kazał Catii cały czas stać tyłem i się nie odwracać?
Sprawa zaczyna się rozkręcać. Pozostaje czekać na więcej informacji o każdej z grup. Jednak ze zdobyciem Stanów (i nie tylko) przegięłaś.

Udawała, że nie zauważa ukradkowych spojrzeń, które rzucał czasem w jej kierunku. Starała się nie zastanawiać, co one oznaczają i czy Colin zbiera w ten sposób siły, by zacząć jakoś rozmowę. Nie interesowało ją już nic, co w jakikolwiek sposób wiązało się z tym mężczyzną. Był dla niej człowiekiem przegranym, niewartym uwagi. I choć rana, którą spowodował w jej sercu, nadal boleśnie krwawiła, starała się zapomnieć, że cokolwiek ich kiedyś łączyło. — To nadal o tej Catii, która nigdy się nie poddaje i walczy o to, na czym jej zależy?

Nie przejmuj się (,) Kevin, w poruczniku Bonnecie odzywa się czasem żeński pierwiastek.

Nieświadomie wybierała najłatwiejszą drogę… Brak wcięcia akapitowego.

Brak śladów obecności w ww obiekcie. A to co?

I to wystarczyło, by upewnić Catherinę w swoich rozważaniach. Albert w ogóle nie wszedł do domu, w którym znajdował się denat. — To, że na klamce nie znaleziono jego odcisków palców, może świadczyć też o tym, że założył rękawiczki. Albo nawet otworzył te drzwi kopniakiem. Albo mu je ktoś otworzył. Możliwości jest multum.

Catherina kompletnie nie wiedziała… — Brak wcięcia akapitowego.

Do tej pory nigdy nie wnikała… — Brak wcięcia akapitowego.

Ciało denata znaleziono w gabinecie w domu rodzinnym. Mężczyzna zwisał nad podłogą z liną zaciśniętą wokół szyi. Była to lina jutowa, kręcona, grubości 12 mm, o splocie skręcanym trzy-żyłowym. Prawdopodobnie pochodziła z garażu denata. Obok mężczyzny leżało przewrócone krzesło, a na stoliku stała pusta butelka po brandy. Nie stwierdzono śladów obecności osób trzecich. — Liczebniki zapisujemy słownie więc: dwanaście milimetrów. Wątpię, by tego typu informacje każdy mógł sobie po prostu znaleźć w Internecie.


Od: nieznany
Opuszczony parking przy Jefferson St za godzinę.
Na twoim miejscu nic bym nie kombinował.

Nie zamierzała kombinować. — Przepis na: Jak wpaść w szpony wroga.

Rzeczywiście, wcześniej nie zauważyła, że już na samym początku darowali sobie zwroty grzecznościowe. Poczuła się z tego powodu lekko zmieszana. — Tylko Catia, stojąc tyłem do faceta, który może okazać się mordercą, myśli o tym, jak szybko przeszli na ty i czuje się przez to zmieszana. 

— A więc domyśliłaś się? — zaśmiał się, a ona w ostatniej chwili opanowała chęć odwrócenia się. W jego głosie było coś niesamowicie magnetyzującego. — Pomiędzy tymi zdaniami masz podwójną stację.

Możesz znaleźć kilka, może nawet kilkadziesiąt nadgorliwych policjancików (,) którzy zapragną się wykazać i zdobyć ordery za wybitne zasługi. — Kilku i kilkudziesięciu.


Rozdział 7 (2)
Gdy Colin zaczął opowiadać o tym, jak poznał Catię, spodziewałam się czegoś lepszego od typowej kłótni o miejsce na parkingu.

Bez przerwy rozważała w głowie, co powinna zrobić i czy to mądre, by ufać jakiemuś nieznajomemu facetowi, który zniknął szybciej, niż się pojawił. — Bez w głowie.

Czuła (,) jak drży, ale miała nadzieję, że Jacob tego nie widzi.

Żebyś choć raz, to ty się nawalił! — Bez przecinka.

Upijając zawartość naczynia (,) ani na moment nie odrywał od niej wzroku.

Zacząłem o Nią walczyć, ale to nie było łatwe. — Zaimki w opowiadaniach piszemy małą literą (chyba że mowa o Bogu).

Poczuła (,) jak zalewa ją fala przyjemnych dreszczy, dlatego oparła głowę o ramię mężczyzny i przymknęła oczy.

Zdobył ją jakiś pieprzony tancerzyk, rozumiesz? Patrzyłem, jak ją rozkochuje, całuje, zwierzała mi się z tego, że chce z nim spędzić resztę życia i nie mogłem już zrobić nic...
— To straszne… — Lys chyba trochę przesadziła, co?

Przeszło jej przez głowę, że jest cholernie pociągający, a tamta kobieta sama nie wie, jak wiele traci. — Niektóre myśli Lys, jak na przykład ta, są strasznie płytkie, a wydaje mi się, że chciałaś tę postać wykreować zupełnie inaczej. Po komentarzach wnioskuję, że niemal tylko ja odbieram źle zachowanie dziewczyny, bo czytelnicy wyraźnie darzą ją sympatią.


Rozdział 7 (3)
Gdyby to Dan stanął teraz przed moimi drzwiami, na pewno kazałabym ci wyjść. — Mam sklerozę czy naprawdę tak po prostu nagle wplotłaś w wypowiedź Lys informację, że jej mężem był Cordona z prologu?
Colin, który w desperacji wcześniej dopuścił się naprawdę wiele, po jednej rozmowie wszystko płynnie wyjaśnia? Sztucznie to wyszło. Skoro wiedział, że mają go na celowniku, zaczął umawiać się z Lys, którą bardzo polubił? Na jej bezpieczeństwie mu już nie zależało?
Ten rozdział utwierdził mnie w przekonaniu, że związek Jacoba i Catii jest słabo opisany, ale o tym więcej w podsumowaniu.

Zrozum (,) Colin, że ja już tego nie wykorzystam.

Chcę wyjaśnić z tobą wszystkie niedomówienia, bo... kurwa (,) zależy mi na tobie!

Gdy zobaczyłem Raina pod sufitem, coś mi nie pasowało. — Tak wyraża się osoba, której najlepszy przyjaciel popełnił samobójstwo?

Chcieli, żebym się domyślił, że to wszystko dotyczy jednej sprawy, że wiedzą (,) kim jestem i że byłem związany z Marcem.

Nie bardzo wiedziała (,) w jaki sposób odebrać ostatnie zdanie, gdyż według niej zabrzmiało dość dwuznacznie.

Chyba cię nie doceniałem (,) Cath…

Oboje tęsknili za tymi… — Brak wcięcia akapitowego.

Nie pamiętała już (,) jak to jest mieć Bonneta tak blisko siebie.

Ściągnęła ręcznik z głowy, położyła go na kanapie, po czym ubrała przemoczoną kurtkę i buty. — Po czym masz podwójną spację.


Rozdział 8
Catia widziała się z Jacobem poprzedniego wieczoru, czy już spał, gdy wróciła? Jeśli tak, to nie zdziwiło go wcale, że dziewczyna ma na sobie męska koszulę? Jest o tym wspomniane później, ale wyszło niejasno, bo powinno znajdować się o wiele wcześniej.
Bardzo lubię Jacoba, ale dopiero w tym rozdziale znalazła się jego scena z narzeczoną, która była moim zdaniem naprawdę dobra.
Za to Colin-policjant prowadzący samochód i jednocześnie trzymający pasażera za rękę to nie za dobry przykład.
Wielki plus za wątek Coopera. Tego się nie spodziewałam. Pojawiło się długo wyczekiwane napięcie, tak ważne przy kryminałach i sensacjach.
Muszę się przyznać, że gdy czytałam końcówkę, aż ścisnęło mnie w gardle. I o to chodzi. O emocje.
Przez informację o końcu części pierwszej spodziewam się wspomnianego obozu w następnym rozdziale.

Ze strachem weszła do salonu, nie wiedząc (,) jakich słów może oczekiwać od Jacoba.

Nie wiem, gdzie masz zamiar jechać, nie wiem dlaczego, nie wiem (,) przed kim chcesz uciec...

Przestań (,) Catia.

Dziękuję (,) James, dziękuję za wszystko.

Zastanowiła się przez moment… — Brak wcięcia akapitowego.

Colin, to (,) co stało się wczoraj.

Dlaczego tego (,) kurwa (,) nie przewidzieliśmy?!

Jesteśmy (,) kurwa (,) C&C, poradzimy sobie!

Wiedział, gdzie uderzyć, by zabić od razu. — Po co chciał go od razu zabić? Co im to dało?

I to ich zaniepokoiło, bo skoro Camaro nie odjechało z osiedla, to trzeci Azjata nadal przebywał na tym terenie. — Może nie chciał ryzykować, więc zostawił samochód i zwiał, gdzie pieprz rośnie jak tamta dwójka?

Runęła na kolana… — Brak wcięcia akapitowego.

Nie martw się (,) Catia, wszystko będzie dobrze...

Uciekaj (,) Catia…


Rozdział 9 (1)
Nie lubię przeskoków czasowych, więc cieszę się, że minęły tylko dwa tygodnie, ale, wiadomo, o gustach się nie dyskutuje.
Na razie wątek Cordony interesuje mnie mniej od poprzedniego, ale zobaczymy, jak wszystko się rozwinie.
Powinnaś dokładniej opisać zamordowanie prezydenta. Jak do tego doszło, kiedy, gdzie. To bardzo istotne wydarzenie.
Jak na tak krótką znajomość Lys za dużo myśli o Colinie.
Co do notki odautorskiej: prolog czytałam, ale i tak nie domyślam się, dlaczego Dan miałby sfingować swoją śmierć.

Łomot starego metalu… — Brak wcięcia akapitowego.

Nie wyglądał na godnego zaufania. — Brak wcięcia akapitowego.

Choć znał Hebe od niedawna, zdążył zauważyć, że jest to kobieta rzeczowa i twardo stąpająca po ziemi. Wydawało mu się nawet, że momentami bywa twardsza od niego samego. — Rada na przyszłość. Takie myśli warto argumentować, chociażby konkretnymi przykładami. Przestają być wtedy tylko suchymi stwierdzeniami.

Uniosła butelkę do ust… — Brak wcięcia akapitowego.


Rozdział 9 (2)
Przez większość rozdziału akapitów nie ma wcale, ale napisałaś na dole, że o tym wiesz i poprawisz, więc nie będę zwracać na ten mankament najmniejszej uwagi.

Niski, donośny głos mężczyzny… — Brak wcięcia akapitowego.
Nieznajomy przytrzymał je ręką. — Brak wcięcia akapitowego.
Przybysz wyglądał na niewzruszonego… — Brak wcięcia akapitowego.
Oboje czuli, że mieli już kiedyś… — Brak wcięcia akapitowego.

To właśnie dzięki nim rozpoznała (,) z kim ma do czynienia.

Przecież ty (,) kurwa (,) nie żyjesz!

— A może powiesz łaskawie coś więcej?
— Dla waszego bezpieczeństwa nie. — Brak wcięcia akapitowego przy obu wypowiedziach.

Byliśmy na twoim pogrzebie, widzieliśmy (,) jak spuszczają cię pod ziemię w trumnie, patrzyliśmy (,) jak zasypują cię ziemią i stawiają pomnik!

Pomyślałeś chociaż przez moment (,) jak bardzo ją skrzywdzisz?

Więc powiedz (,) przyjacielu, po co przyszedłeś do nas dwa lata po swojej śmierci?

— To zabrzmi bajecznie, ale musicie uwierzyć mi na słowo. Niedługo zacznie się wojna… — Brak wcięcia akapitowego.

Kurwa mać (,) oszukałeś nas!

Przez moment patrzył… — Brak wcięcia akapitowego.

Możesz w końcu powiedzieć, gdzie my (,) do cholery (,) jedziemy?

Minęło kilka minut (,) nim oczom trójki ukazała się następna, ledwo widoczna, dróżka.

Ja nie wierze w to (,) co słyszę! — Powinno być wierzę.

Nie odjedziesz, dopóki nie wyjaśnisz mi (,) dlaczego to wszystko zrobiłeś!

Wiedział, że powinien się pośpieszyć, ponieważ niebawem, ktoś przywróci zasilanie, a wtedy jego obecność z pewnością zostanie zauważona. — Bez przecinka po niebawem.

Współpracuj (,) dziecino, to obędzie się bez ofiar.

Nie bójcie się (,) chłopcy.


STYL PISANIA
Na pierwszy rzut oka widać, że nie jesteś laikiem i dużo czasu spędziłaś na szlifowaniu stylu. Piszesz pewnie, czyta się niezwykle lekko. Masz też coś charakterystycznego. Długie, pełne wtrąceń opisy.


BOHATEROWIE
Z pewnością poświęciłaś bardzo dużo czasu na kreację bohaterów. I to się chwali.
Zacznijmy od głównej bohaterki pierwszej części, czyli Catheriny. Podoba mi się, że jest niezależna i silna, ale jednocześnie ma chwile zwątpienia i pewną wrażliwość, którą w pewnym stopniu na pewno chce ukrywać. Nieraz mnie irytowała, zachowując się nie jak policjantka, ale niedoświadczona małolata, lecz z pewnością żywię do niej głównie pozytywne uczucia. Masz wielkiego plusa za jej tik, gdy się denerwuje.
Rzecz podobnie ma się z Colinem. C&C w gruncie rzeczy są do siebie bardzo podobni, acz bez przesady, więc wyszło naturalnie i ciekawie. Dwójka śledczych o dość trudnym charakterze i utrudniającym pracę temperamencie.
Najbardziej polubiłam Jacoba, o czym nie omieszkałam wspomnieć wcześniej. Był miłą odskocznią od porywczych, energicznych bohaterów. Mam zamiar dalej czytać to opowiadanie, z nadzieją, że rozwiniesz jego wątek.
Nie mogę na razie wypowiedzieć się dłużej na temat Cardony, Lys bądź reszty, bo jeszcze ich dobrze nie poznałam.
Jak z kreacją poszczególnych jednostek jest wręcz świetnie (mimo że wszyscy prócz Jacoba są dość do siebie podobni) i mogłabym Cię tylko chwalić, tak będę się pastwić nad relacjami poszczególnych bohaterów.
Zacznijmy od Jacoba i Catii. Nie czułam ich związku od samego początku i przez długie osiem rozdziałów niewiele się poprawiło. Przez cały czas odnosiłam wrażenie, że do ślubu nie dojdzie, a Catherina skończy z Colinem (i gdyby nie jego śmierć, uważałabym tak nadal). Brakowało mi takich drobnych, ale ważnych niuansów. Catia ćwicząca swój nowy podpis (jeśli zamierza przyjąć nazwisko Jacoba); myśląca o tym, co się zmieni, gdy będzie mężatką. Owszem, wybierała suknię ślubną, kapelę, miesiąc miodowy, lecz o wiele częściej poświęcała czas Colinowi. Chociażby absurdalnemu rozmyślaniu, jak jej przyjaciel jest przystojny i magnetyzuje kobiety. Między dziewczyną a Jacobem nie czułam żadnej namiętności (jedyny plus za scenę w wannie i wspomnienie pierwszych wspólnych wakacji), przez dłuższy czas kończyło się na całusach w czoło. A to przecież młodzi, pełni pasji i miłości ludzie. Catherina wracała do domu, rozmawiała chwilę z narzeczonym i szła spać. Tak w kółko, a Jacob potulnie przytakiwał, gdy nie chciała mu o niczym mówić. Pod koniec się poprawił, zaczął walczyć o swoje, nie dawał się spławiać ot tak.
Z Catią i Colinem jest naprawdę dobrze. Nazywanie ich C&C dodało nuty przywiązania, sentymentalizmu. Ich sprzeczki i słowne przepychanki czytałam z przyjemnością i z pewnością nie byłam zachwycona, gdy dowiedziałam się, że byli parą, a chłopak nadal jest w niej zakochany.
Wspomniałaś w pewnym momencie, że Catia nie lubi swojej przyszłej teściowej. Dlaczego? Było coś o tym, że wtrąca się w ich życie i się czepia. Nie czułam tego. Przydałaby się scena, w której to pokazujesz, zamiast suchego opisu bez argumentu. Na przykład romantyczna kolacja pary, którą przerywa nagle wtargnięcie kobiety.


UWAGI
Zdarza Ci się nie robić akapitów. Na początku myślałam, że to wina kodu (bo wiadomo, jak bywa złośliwy), ale potem spostrzegłam, że chyba robisz to celowo. Wcięcia akapitowe nie pojawiają się, gdy zdanie dotyczy poprzedniego akapitu, na przykład wypowiedzi. Jest to błąd. Jeśli już koniecznie chcesz zaznaczać związek, to nie przenoś do następnej linijki, tylko zostaw w tej samej.
Czasem gubisz przecinki, w różnych miejscach. Myślę, że wystarczyłoby, gdybyś przypomniała sobie zasady i przejrzała tekst jeszcze raz. Najczęściej nie stawiasz przecinków przed/po imiesłowach i nie oddzielasz zdania podrzędnego od nadrzędnego.
Natomiast przecinki pojawiają się w zupełnie przypadkowych miejscach, jakbyś rzucała je na oślep. Strasznie to irytuje podczas czytania, czasem zmienia nawet sens zdania.
Opisy są naprawdę świetne, operujesz bogatym i wysublimowanym słownictwem. Jednak pojawiają się często w nieodpowiednich miejscach. Nagle wrzucasz opis przyrody, miasta (który powinien pojawić się o wiele wcześniej) bądź przeszłości bohaterów.
Nie podobało mi się skakanie narratora wszechwiedzącego. Raz uczucia Catii, raz Colina, raz Jacoba, raz Lys, raz komendanta. W jednej scenie potrafiłaś opisać wewnętrzne przeżycia kilku postaci, porzucając wątek poprzedniej i prowadząc fragment w oparciu o zupełnie inną perspektywę.
Popracowałaś i w dalszych rozdziałach nie stawiasz już przecinka przed i, co wcześniej zdarzało się kilkanaście (!) razy w każdym poście.



PODSUMOWANIE
Naprawdę mi się podobało, czego może nie widać na pierwszy rzut oka. Trochę się czepiałam, ale tylko dlatego, że opowiadanie jest naprawdę dobre i szkoda, by psuły je jakieś głupotki, których łatwo się pozbyć. Historia niezwykle wciąga. Rzadko spotyka się coś podobnego w blogosferze. Kryminał połączony z sensacją naprawdę potrafi się wyróżnić.
Często podawałaś suche fakty, nie tłumaczyłaś czegoś, co wcale nie jest takie istotne dla czytelnika, jakie Ci się wydaje. Myślę że opisy z miejsca zbrodni powinny być bardziej ogólnikowe, bo gubiłaś się w nich i popełniałaś gafy. Weź pod uwagę, że Twojego bloga może czytać ktoś, kogo przygoda z kryminałami kończy się na Scooby’m Doo. Na miejscu takiej osoby czułabym zdezorientowanie. Jeżeli już wspominasz o plamach opadowych czy tętnicach szyjnych, rób to konsekwentnie, a nie tylko, by dodać profesjonalizmu.
Naprawdę zżyłam się z bohaterami, więc zakończenie pierwszej księgi, choć pozytywnie mnie zaskoczyło, w pewnym stopniu także zasmuciło. Gdy czytałam scenę śmierci Colina, aż ścisnęło mnie w gardle i gdybym nie była z kimś w pomieszczeniu, może nawet pozwoliłabym łzom płynąć. Nie przesadziłaś z patosem, zarazem oddając hołd chłopakowi i pokazując jego nieśmiertelną więź z Catią. Brakowało mi tylko nawiązania do nazywania ich C&C. Wystarczyłoby jedno zdanie z tym, a wyszłoby jeszcze lepiej.
Dopracuj relacje pomiędzy bohaterami, wpleć trochę miłych przerywników, przeczytaj jeszcze raz opisy z miejsc zbrodni i prześledź tekst pod względem interpunkcji.

Wystawiam Ci dobry, ale to naprawdę mocna czwórka, która, mam nadzieję, zmobilizuje Cię do poprawek, dzięki którym następnym razem będzie jeszcze lepiej. Będę czytać Twoje opowiadanie, czekając na więcej Jacoba, Catię w żałobie i Lys, która dowiaduje się o śmierci Colina. Postaram się kolejne wskazówki umieszczać w komentarzach i nie omieszkam Cię chwalić za postępy.

Zapraszam do kulturalnej dyskusji. Możesz przecież z czymś się nie zgadzać lub chcieć dłużej skomentować. Nie obrażę się też, gdy wypomnisz mi, że nie zwróciłam na coś uwagi, bo z chęcią dopowiem.


PS Dziękuję wszystkim dziewczynom za betowanie i wskazówki podczas pisania pierwszej oceny.

36 komentarzy:

  1. Będę komentować po kolei to, co rzuciło mi się najbardziej w oczy.

    Po pierwsze nie wiedziałam, że źle się czyta na komórkach przez szablon. Wszystkie opinie na jego temat były dobre, czytelnicy mówili, że super, że się podoba i że jest najlepszy, więc nie miałam pojęcia, że komuś może przeszkadzać.

    Co do podpunktu e), ja nie uważam, że nie streszczenie ostatniego rozdziału cz. I jest złym pomysłem. Jak go miałam streścić? Musiałabym napisać, że Colin nie żyje, a Cooper był zdrajcą, co odbierałoby całą radość z czytania tego rozdziału w całości.

    f), zakładka "Powiedz, że jesteś" ma na celu przede wszystkim to, żeby czytelnicy mówili coś o sobie. Fakt, że w ten sposób dają znać, że są jest dla mnie drugorzędny, dlatego nie sądzę, że się powtarzałam.

    Każda z moich zakładek jest do czegoś innego. Nie zgadzam się z tym, że do kontaktu z czytelnikami wystarczyłaby jedna. W jednej mogą pisać o sobie, w drugiej napisać o tym, co nie podoba im się na moim blogu, w kolejnej powiadomić, że wrócili do blogowania czy poinformować o nowym rozdziale. Dzięki temu wszystko jest posegregowane i nie ma bałaganu.
    Z Askiem i Wattpadem też się nie powtarzam. Tak, napisałam w "Autorka", że takie strony posiadam, ale dzięki temu, że znajdują się na widoku, czytelnicy nie muszą ich szukać po wszystkich zakładkach. Mogą kliknąć jednym ruchem, a to jest ułatwienie.

    PROLOG:
    Żołnierze jadą autobusem, a potem lecą samolotem.
    Początkowo Cardona siedział sam, potem Luke nie był skory do śpiewów, ale to są dwie różne sytuacje i w sumie nie rozumiem, czemu się do tego 'doczepiłaś'.

    Rozdział 1:
    Pomyliłaś Alysson z Catheriną. Niezależna była Al z prologu, a Catherina z rozdziału 1 to zupełnie inna osoba. Nie jest powiedziane na początku, czym się zajmuje, ale nie wszystko muszę mówić od razu. Potem jest to wyjaśnione.
    Trenerski przyrząd wcale nie jest nienaturalnym określeniem, a gdy rękawice uderzają o siebie w pomieszczeniu, w którym jest echo to można to nazwać hukiem.
    Co do miasta, w którym dzieje się akcja będzie to wszystko powiedziane potem. W rozdziale 1 pisze na samej górze gdzie i kiedy rozgrywa się akcja. Jeśli ktoś na to spojrzy to nie powinien mieć problemów z orientacją. Wystarczy spojrzeć.

    "Zamiast jest powinno być był, skoro piszesz w czasie przeszłym" - nie. Może być 'jest'. I moim zdaniem pasuje bardziej. Gdybym napisała 'był', to to by brzmiało, jakby już nie żył. Poza tym w wielu książkach widziałam takie mieszanie czasów. W odpowiednich miejscach oczywiście.

    Rozdział 1(2):
    Mówisz, że nie rozumiesz, po co umieszczać akcję w USA. Oczywiście to jest Twoje zdanie, Twoja opinia itp, tylko że nie bardzo rozumiem, co ma wspólnego z oceną. Akcja jest w USA, bo to mi pasuje, bo pasuje mi tamten teren, tamta kultura, tamte imiona. Jest, to jest. Tyle w temacie ;D

    Rozdział 1(3):
    "Katował się wspomnieniami, myślami i patrzeniem na kobietę, którą zdobył, a potem na własne życzenie wypuścił bezpowrotnie z rąk. — Złe sformułowanie czy Colin był kiedyś z Catheriną?" - Dobre sformułowanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział 2(1):
    "Leżało na brzuchu, a bujne włosy zakrywały głowę i szyję. (...) Miała na sobie spodnie w damskim kroju, znoszone balerinki i jasny sweterek na guziczki, które teraz nie były zapięte. — Skoro leżała na brzuchu, nie mogli zobaczyć, że jej sweterek jest niezapięty. Chyba że się podwinął, ale nic o tym nie wspomniano." - sweterek mógł leżeć niezapięty, w sensie... rozłożony na podłodze;D Nie wiem czy rozumiesz o co mi chodzi. I wtedy byliby w stanie widzieć, że nie jest zapięty pod denatką.


    Ok, na razie tyle. Resztę oceny przeczytam za moment. Dziękuję za wytknięcie złych/braku przecinku, tych akapitów i niektórych zdań, w których coś tam nie gra. Nie ze wszystkim się zgadzam, ale to dużo z tego, co napisałaś rzeczywiście mogłabym pozmieniać.
    Najbardziej rzuciło mi się w oczy to, że oczekujesz bardzo dużo szczegółów. Czemu miasto jest bogate, co porucznicy chcieli znaleźć w sypialni, czemu uważali książki za informatyczne... Ok, ja wiem, że szczegóły w kryminale są ważne. Wiem, że to wszystko składa się potem na odbiór i obeznanie w temacie, ale gdybym wszystko pisała tak cholernie dosłownie, to ludzie by posnęli. Dla sprawy zdecydowanie wystarczy, że np to, że książki BYŁY informatyczne. A czemu? Można się tego domyślić - bo jakieś kody html, bo słowa świadczące dotyczące komputerów, a może tytuł. Nie uważam, że naprawdę muszę to aż tak dokładnie przedstawiać.
    Czemu Silent Glade jest bogate... było napisane, że występuje różnorodność terenu i że ludzie trudnią się turystyką. Można się domyślić, że to jest jeden z powodów. A reszta? Nie jest taka ważna. Jest bogate, to jest. Nie piszę książki o politycznych i ekonomicznych aspektach zmyślonego miasta, tylko kryminał.

    Co do patologa. Rzeczywiście po kilku dniach okreslenie 'na oko' daty zgonu jest trudne. Dlatego napisałam, że "wstępnie powiem, że 5 dni, a resztę przekazę po dokładniejszym badaniu" czy coś takiego. Myślę, że tacy ludzie widzieli już tyle trupów i tyle wiedzy mają, że nawet takie okreslenie nie jest dla nich trudne. Tym bardziej w USA. Zresztą czytałam o tym.
    Natomiast zgadzam się co do tego, że dziewczyna prędzej by się udusiła niż wykrwawiła. Mój błąd i niebawem to poprawię.

    OdpowiedzUsuń
  3. Już widzę, że w tych komach są błędy stylistyczne :D Wybacz, pisałam szybko i nie przeczytałam. Ale wiadomo o co chodzi xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział 2(2)
    "Zbierali właśnie próbki z drogi, na której widniały wyraźne oznaki gwałtownego hamowania jakiegoś samochodu. Na podstawie rozstawu kół technicy usiłowali ustalić, o jaki model i markę chodzi. — O Hosanno, to tak się da?" - oczywiście, że się da ;) Nie zmyśliłam tego.

    3(2)
    Co do tych śladów butów, nie napisałam tego wprost, ale mogło przecież chodzić o rozmiar. Może było 6 różnych rozmiarów butów i stąd przypuszczenie, że min. 6 sprawców.

    "Kapitan biegał w pracy z buteleczką perfum w kieszeni?" - a czemu nie? Taki typ.

    "David podszedł do dużej tablicy magnetycznej i zaczął pisać kolejno liczby od jeden do dziesięć(..) — Skąd wzięła się akurat taka numeracja? Kolejność znalezienia ciał? Oznaczyli każde przypadkową cyfrą przed ustaleniem tożsamości?" - nie, było 10 domów, oznaczonych od 1-10, w każdym ofiara. Myślałam, że można się tego domyślić xD

    "Natomiast minus za mnóstwo imion i nazwisk, nie sposób ich zapamiętać. Za to łatwo się pogubić." - no sorry, każda z tych postaci jest potrzebna, to co mam zrobić?

    "Dzień, w którym zapewnił, że prędzej, czy później się w nim zakocha i — ku jej zaskoczeniu — spełnił tę obietnicę. — Nie mógł jej spełnić, bo nie był Catią i się w niej nie zakochał. Prędzej miał rację bądź nie mylił się." -BYŁ z Catheriną i zakochał się w niej.

    "Okazuje się, że ma brata bliźniaka, o bardzo podobnym kodzie genetycznym. I zamiast Connora, baza wyszukała tego Paula. — To możliwe? Bliźnięta jednojajowe nie mają nawet linii papilarnych podobnych do tego stopnia, nie wspominając o DNA." - czytałam o tym. Mają. Może nie takie same, ale podobne. A na podstawie jakiegoś procentowego podobieństwa baza danych jest w stanie taką osobę wyszukać. O ile w tej bazie jest, a w tym wypadku bliźniak był.

    5(1)
    "Miał nieznośną tendencję do wydzwaniania nawet po kilkadziesiąt razy i nie ustępowania, dopóki nie usłyszy głosu rozmówcy. — Bez przesady. Już lepiej kilkanaście." - Czepiasz się... Może akurat on wydzwania po kilkadziesiąt razy. Może właśnie dlatego nazwałam tę tendencję 'nieznośną'. Nie rozumiem czemu zwracasz uwagę na takie rzeczy. To świadczy o bohaterze, o jego nawykach, charakterze. W tym wypadku facet jest wyjątkowo wkurzający i nie uważam, by był to powód do wyszczególniania tego fragmentu w ocenie.

    "Wiem, Colin ma trudny okres, ale bez przesady. Jest wykwalifikowanym śledczym, takie zachowanie nie przystoi, delikatnie mówiąc" - więc Twoim zdaniem, moi bohaterowie mają się zachowywać tylko tak, jak im przystoi? Nie, bo to ludzie. Będą się zachowywali nieodpowiednio, źle i będą popełniać błędy.

    "Suną szalone teorie o potencjalnych atakach terrorystycznych i zamierzają wszystko ukrywać przed FBI, by im nie odebrali śledztwa… Aż się chce jakiegoś gifa wstawić" - Te teorie nie są szalone. Przynajmniej nie w mojej ocenie. Moich czytelników też xD

    "Jedno wino nie zdołało jej pokonać, więc poszła do sklepu po drugie. — Osobom nietrzeźwym alkoholu nie sprzedajemy. Mówi Ci to coś?" - poważnie? Po pierwsze, nigdzie nie napisałam, że Catherna jest pijana, że słania się na nogach czy coś takiego. Po drugie w rzadko którym sklepie taką zasadę się stosuje. Bo zysk! I co, ktoś wypije piwo, dwa albo wino i nie ma szans, by ktoś sprzedał mu następne. Nie chcę tego powiedzieć, ale... na jakim Ty świecie żyjesz? :D

    OdpowiedzUsuń
  5. 6.1
    "sto czterdzieści mil na godzinę(...) — Na pewno wiesz, ile to w przeliczeniu na kilometry…?"- Tak wiem. 225km/h.
    "Naprawdę nie wiem, skąd wzięła się teoria, że Rain był podstawiony" - jak to skąd... wiedział o morderstwach, nie wchodząc nawet do domu. Więc skąd wiedział?

    "Wątpię, by tego typu informacje każdy mógł sobie po prostu znaleźć w Internecie." - nie znalazła tego w internecie, tylko w bazie danych. Ale żeby do niej wejść musiała włączyć internet. O to mi chodziło.

    7(2)
    Nigdzie nie powiedziałam, że chciałam Lys wykreować inaczej, niż to zrobiłam. I nie zamierzałam zrobić z niej jakiejś wybitnie "głębokiej" (źle brzmi, ale pasuje do tego "płytkie"- jak ją nazwałaś) postaci. Fakt, że czytelnicy ją polubili, co też mnie dziwi, bo mam świadomość, że niektóre jej wypowiedzi są przesadne. Ale zrobiłam to celowo.

    "Mam sklerozę czy naprawdę tak po prostu nagle wplotłaś w wypowiedź Lys informację, że jej mężem był Cordona z prologu?" - nie napisałam nigdzie, że był jej mężem. I nie wplotłam tej informacji nagle. Do tej pory Lys nie użyła jego imienia, ale opowiadała jak zginął jej ukochany, że był żołnierzem, kochał wojsko itp. Można się było domyśleć. Teraz tylko dodałam jak miał na imię. Ale nie uważam, bym zrobiła to nagle.

    8
    "Catia widziała się z Jacobem poprzedniego wieczoru, czy już spał, gdy wróciła? Jeśli tak, to nie zdziwiło go wcale, że dziewczyna ma na sobie męska koszulę? Jest o tym wspomniane później, ale wyszło niejasno, bo powinno znajdować się o wiele wcześniej." - Znamy tą sprawę z perspektywy Catheriny. Była u Colina, potem nie wiadomo co się dzieje i budzi się rano. Powiedz mi, kiedy miałam niby wcisnąć informację, czy Jacob widział wcześniej koszulę itp, skoro jest JASNO napisane, że Catherina nawet nie wie czy razem tej nocy spali. Czepiasz się na wyrost. Później sprawa koszuli jest omawiana w dialogu, więc nie rozumiem, o co Ci chodzi.

    "Choć znał Hebe od niedawna, zdążył zauważyć, że jest to kobieta rzeczowa i twardo stąpająca po ziemi. Wydawało mu się nawet, że momentami bywa twardsza od niego samego. — Rada na przyszłość. Takie myśli warto argumentować, chociażby konkretnymi przykładami. Przestają być wtedy tylko suchymi stwierdzeniami." - o Hebe będzie powiedziane dużo potem, wtedy na pewno wyjaśni się czemu Dan tak o niej sądzi. Na razie po prostu to rzuciłam ot tak. Nie ma sensu się nad tym rozwodzić.

    Co do 9(2) nie miałam czasu, by te akapity dodać. Mówiłaś, że nie będziesz na to zwracać uwagi, to czemu wypisałaś braki we wcięciach? :D

    Podsumowanie skomentuję za godzinę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Może to kwestia indywidualna, ale mnie naprawdę źle się czytało.
    A czy nie tak samo jest w stosunku do innych rozdziałów? Jak już streszczać to wszystko albo nic, trochę konsekwencji.
    Skoro taka ilość zakładek Ci odpowiada, w porządku. :)
    Ale to było, jeśli dobrze pamiętam, tak: samolot, autobus, samolot. Bez żadnej wstawki o przesadce.
    Nie pomyliłam, tylko widocznie źle zrozumiałaś/źle to ujęłam.
    Miasto to zbyt ważna informacja, by to odwlekać (jak wiele innych kwestii).
    Napisałam, że nie rozumiem wszechobecnego umieszczania akcji w kraju, którego dobrze nie znają czytelnicy i nie zna czasem nawet sam autor (nie w tym przypadku), jakby było w Polsce coś złego. Mój patriotyzm się odezwał, więc o tym wspomniałam.
    Ale jest przecież "Miała na sobie (...) sweterek".
    Nie chodzi głównie o szczegóły (choć wiem, czepiam się ich), ale wnioski bez argumentów. A wnioski bez argumentów czasami są wręcz nielogiczne. Nie wszystkiego można się domyślić.
    Z góry przepraszam też za własne błędy stylistyczne. :)
    Da się? Nawet nie wiedziałam.
    Naprawdę czepiałam się, bo opowiadanie jest tak dobre, że aż mnie bolały takie drobne potknięcia i pomyślałam, że chciałabyś wszystko poprawić, by było jeszcze lepsze. Można było domyśleć się wielu rzeczy, ale zawsze lepiej je wplatać w tekst.
    Jakoś rozłożyć dawkowanie dan personalnych? Wiem, to trudne... Określać ich inaczej? Nie imieniem i nazwiskiem, co nic nam nie mówi... Nad tym trzeba się dłużej zastanowić, przynajmniej według mnie. Dzisiaj pamiętam tylko głównych bohaterów, a skończyłam czytać zaledwie kilka dni temu.
    Wydaje mi się, że po to pisałam tę ocenę, by zwracać uwagę na wszystko, co mi zgrzyta. Nie musisz przecież z wszystkim się zgadzać, słuchać moich rad. Ale wyobraź sobie dzwonienie kilkadziesiąt razy do kogoś. To zajęłoby...
    Jak Colin będzie popełniał tego typu błędy częściej, powinien być wywalony (no nie będzie, ale no wiesz) i nie przywrócą go dlatego że jest człowiekiem.
    Ale w mojej są. O gustach się nie dyskutuje.
    Czytałam sporo artykułów (mogę Ci potem podlinkować, jak znajdę), że akurat to prawo w USA jest silnie przestrzegane. I gdy kupujący się przeciwstawia, sprzedawca sięga po broń i pozałatwiane.
    Mógł dowiedzieć się na wiele innych sposobów.
    Po części mój błąd z tym Internetem, po części kwestia niesprecyzowania.
    Tak, czepiam się, bo chcę dobrze i nie musisz ciągle tego, za przeproszeniem, powtarzać.
    Co do 9 (2), na początku są normalnie akapity (tylko nie w tych miejscach, które wspominałam), a potem nie ma ich wcale.

    W porządku. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kwestię tego szablonu niebawem rozwiążę. Po prostu nie wiedziałam, że źle się na nim czyta. Dlatego dziękuję, że o tym napisałaś.

      Sprawdziłam teraz ten autobus-samolot i rzeczywiście masz rację. Mój błąd! W początkowej wersji rozdziału rzeczywiście mieli jechać autobusem na lotnisko, potem zmieniłam zamysł i mieli IŚĆ na lotnisko, bez żadnego autobusu. Ale pomieszałam. Twoja racja.

      W tym wypadku Polska by się nie sprawdziła. Nie wyobrażam sobie pisać WiZ osadzonego w polskich realiach.

      Co do tych imion, nazwisk i mnogości bohaterów, to nie widzę nic złego w tym, że zapomniałaś tych pobocznych, którzy pojawiali się raz na jakiś czas (ci związani z morderstwami). Oni byli potrzebni na chwilę, na moment, żebym za ich pomocą mogła przekazać większe treści. Pomogli w zrozumieniu niektórych wątków, w ogólnym zrozumieniu fabuły, a potem o nich zapominamy. Mam tu na myśli jakieś siostry, braci, rodziców poszkodowanych. Na cholerę pamiętać ich imiona :D Potem nie są już potrzebni.

      Nikt nie wywali Colina dlatego że raz czy dwa krzyknie na osobę młodszą stopniem. Gdyby krzyknął na komendanta, to może, ale na jakiegoś technika? Ludzie ciągle podnoszą na siebie głos i nie wiem czy ma to związek z jakimś brakiem profesjonalizmu...

      Ok, ja wiem, że w USA jest inny świat i inne prawo. Ale akurat w kwestii tego alkoholu nie wchodziłabym w temat aż tak szczegółowo.

      Nic nie robiłam z akapitami w 9(2) także w sumie niepotrzebnie się napracowałaś z kopiowaniem ich tutaj. W niektórych miejscach się pojawiły, bo tak chciał html, nie miałam na to wpływu.

      Mam wrażenie, że trochę się zdenerwowałaś tymi tekstami, że się czepiasz. Myślę, że zupełnie niepotrzebnie. Ty dużo mi wytykałaś (i dobrze!), ale ja mam prawo się z tym nie zgadzać i też coś wytknąć. Poddaję się ocenie, ale Ty publikując swoją opinię też poddajesz się opinii. Mam po prostu wrażenie, że w niektórych fragmentach aż zbyt szczegółowo wchodziłaś w rolę. Chociażby z tym alkoholem, czy koszulą Colina na Catherinie.
      I tak jak ja rozważam Twoje uwagi, tak Ty mogłabyś rozważyć moje. W końcu na tym polega dyskusja.
      Dobra, idę pisać moje podsumowanie.

      Usuń
    2. Co do Polski, dlaczego nie? Nie musisz się tłumaczyć, ale po prostu mnie to ciekawi.

      To była chwila z tymi akapitami, żaden problem.

      Nie zdenerwowałam się, tylko nie rozumiałam tego ciągłego wytykania, że się czepiam, skoro wyraźnie napisałam, że w wielu miejscach to tylko sugestie, dla Twojego dobra. Nie sądzę, bym zbyt szczegółowo wchodziła w rolę, bo od tego jestem i byłabym nie fair, pomijając coś, co mi zgrzyta.

      Usuń
    3. Przecież za takie drobnostki nie obniżam oceny, więc nie ma się nad czym rozwodzić. :)

      Usuń
    4. Ciężko mi wyjaśnić czemu nie Polska... Może dlatego, że to mały kraj i raczej dziwne, że ktoś chciałby go opanować. Gdy mówimy o USA, mamy w głowie jakąś potęgę, coś wielkiego, coś co rzeczywiście może zachęcać, by to opanować. Poza tym tam jest mnóstwo terenu, w który mogłabym wcisnąć wymyślone miasto. A w Polsce co? Napiszę, że między Kraków i Warszawą leży jakaś Piołunka? Nie wiem, dziwnie by mi się to pisało:D

      Nie wytykałam "czepiania", które było słuszne i które rzeczywiście mogło paść. Nie chodzi mi nawet o kwestie, w których możemy mieć różne zdanie. Chodziło mi tylko o fragmenty, w których wytyk był moim zdaniem zupełnie niepotrzebny.

      Usuń
    5. Wydaje mi się, że w języku angielskim o wiele łatwiej coś wymyślać, miasta, nietypowe imiona czy nazwiska. Może to też miało jakiś wpływ, hm?

      Usuń
  7. A więc tak...

    Zacznę od tego, że chciałabym Ci naprawdę podziękować za to ile pracy włożyłaś w tę ocenę. Wiem jak wiele czasu schodzi z samym czytaniem tylu rozdziałów, a co dopiero kopiowaniem błędów i rzetelnej opinii na temat fabuły itp. Notka jest piekielnie długa, czytałam ją chyba z godzinę, więc wielkie podziękowania! W końcu moje zgłoszenie do oceny nie jest w żaden sposób wiążące i nie miałaś obowiązku spędzać nad moim blogiem swojego wolnego czasu. A jednak to zrobiłaś, więc ogromne dzięki!

    Pomijając już wszelkie inne kwestie (które poruszę zaraz) jest mi bardzo miło, że ostatecznie moje opowiadanie w jakiś sposób Cię wciągnęło. Sam fakt, że napisałaś, że masz zamiar kontynuować czytanie (już z własnej woli) jest dla mnie wielką niespodzianką! I chyba największym szczęściem, bo gdyby opowiadanie było do dupy, to nie chciałabyś czytać dalej. Także jest mi bardzo miło! ;)

    Co do akapitów, zapewniam, że w tych miejscach, które wytknęłaś akapity po prostu się nie pojawiły. Chciałam, żeby były, ale najwidoczniej je ominęłam. Nie zamierzałam w jednych miejscach dodawać akapitu, a w innych pisać ciągiem. Nie.
    Przecinki są moją zmorą. Wytykają mi je czytelnicy, wytykam je sobie sama, a potem jeszcze wytyka mi je LanguageTool. A jak widać w dalszym ciągu jest ich jeszcze za mało. Staram się tego nauczyć, ale nie umiem. Nie wchodzi mi to do głowy. I w gruncie rzeczy nie jestem tym faktem zmartwiona jakoś szczególnie. To tylko opowiadanie na bloggera. I myslę, że jak na bloga to moich błędów naprawdę nie ma dużo. nawet przy książkach pracuje kilku edytorów zanim trafią do druku. Ale wielkie dzięki za wytknięcia! Wrócę potem do tej notki i bardziej szczegółowo zobaczę o jakie przecinki chodzi. Na razie tylko przeleciałam po tym wzrokiem.

    BOHATEROWIE:
    Fakt, że Catherina zachowuje się różnie. Chciałam okazać, że jest tylko człowiekiem i jak każdy może sobie czasem popłakać, czymś się przerazić, albo nie poradzić sobie w niektórych kwestiach. Chociaż hm... za jakiś czas wrócę do tych rozdziałów i zobaczę czy czasem nie przesadzałam w jej opisie, albo czy zawsze byłam konsekwentna. Także dziękuję, że zwróciłaś mi na to uwagę.

    Wspomniałam o tym, że Cat nie lubi swojej teściowej, ale naprawdę nie uważam, że jest to temat, który warto wałkować. Jakaś scena z nią i teściową musiałaby zająć minimum stronę-dwie, żeby cokolwiek można było z tego stworzyć. A to by było tylko niepotrzebne rozciąganie akcji. Nie lubi i tyle. Przyjmujemy to do wiadomości i nie roztrząsamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę dużo frajdy sprawiło mi pisanie tej oceny, więc przyjemność po mojej stronie.

      Postaram się nie czepiać w komentarzach, hah, ale będę służyć radą.

      Są w końcu ważniejsze rzeczy od interpunkcji, prawda?

      Usuń
    2. Moim zdaniem interpunkcja jest mało ważna. Oczywiście jeśli brak przecinka zmienia zdanie to ok, trzeba nad tym pracować. Ale o wiele bardziej w jakiś komentarzach czy opiniach zależy mi na skupieniu się na fabule. TO jest naprawdę istotne. Styl można zawsze zmienić xD

      Usuń
    3. Styl stylem, ale przecinki to może Ci zawsze ktoś poprawić, a nie poczujesz się przez to gorszą pisarką. Oczywiście i tak zachęcam do edukowania się. :)

      Usuń
    4. Tak, dlatego zawsze proszę w komentarzach, żeby ludzie wypisywali błędy, jeśli je zobaczą. W gruncie rzeczy lubię krytykę, jeśli uczy xD

      Usuń
  8. Jeśli chodzi o przeszłość bohaterów, taki był mój zamysł, by pokazywać ją stopniowo. Nie chcę od razu zarzucić czytelnika kilkustronicowym opisem kto jest kim, jaki jest i dlaczego. Tajemnice pokazuje stopniowo i myślę, że to jest ok. A opis miasta... W jednym rozdziale pokazuję park, w drugim dzielnicę biedy, w innym dzielnicę bogactwa. Też to chciałam rozbić, bo w połowie długiego opisu czytelnik by usnął. Aczkolwiek skoro wróciłaś na to uwagę, to za jakiś czas wrócę też do tego i na spokojnie przeczytam. Może też dojdę do wniosku, że coś pasowałoby zmienić?
    Natomiast jeśli chodzi o opis tych bogatych i biednych dzielnic, to uświadomiłaś mi, że w niektórych momentach rzeczywiście mogłam trochę przesadzać. Zrobiłam złych i dobrych, bez takiego naturalnego przejścia. Fakt, że przecież nawet w slumsach nie każdy musi kraść i gwałcić. Muszę to jakoś zmodyfikować. Dzięki!

    Co do opisów miejsca zbrodni, możliwe, że w niektórych miejscach coś powinnam zmienić, ale nie uważam, że są zbyt szczegółowe. Mimo wszystko miejsc zbrodni nie będę opisywać bardziej ogólnikowo. Ewentualnie przeczytam opis jeszcze raz i na spokojnie zastanowię się, czy wszystko jest spójne i sensowne.

    A i jeszcze mi się przypomniało na temat tego "12mm". Nie napisałam tego słownie, ponieważ to była część protokołu, napisana przez jakiegoś policjanta, a nie opis wykonany przez narratora. Myślę, że pisanie w protokołach czegoś w stylu "dnia dwudziestego maja tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego roku o godzinie dwunastej dwadzieścia w domu przy ulicy Leśnej dziesięć leżał dwudziestoletni mężczyzna o wzroście sto dziewięćdziesiąt centymetrów (...)" byłoby cholernie wkurzające! Dlatego w protokołach, bazie danych itp. zawsze będę pisać liczby cyframi, a nie słownie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubię takich zabiegów, bo mącą mi w głowie, ale było też coś przyjemnego w takim stopniowym odkrywaniu informacji. O tak, bez stereotypowych slamsów będzie już o niebo lepiej.

      Nawet nie zwróciłam uwagi na istnienie protokołu, więc zwracam honor.

      Usuń
  9. I tera już naprawdę koniec - jeszcze raz dziękuję za ocenę, za czas, który spędziłaś na moim blogu i za to, że chcesz nadal do mnie zaglądać ;) Na dużo kwestii zwróciłaś mi uwagę, z wieloma się zgadzam i z pewnością wyciągnę z tej oceny wnioski. Mam nadzieję, że kolejne rozdziały będą tylko lepsze! ;)
    Aczkolwiek jakiegoś wielkiego buum jeśli chodzi o przecinki bym się nie spodziewała :D Tego się nie nauczę xD


    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co, ale miło, że doceniłaś moją pracę. :)
      Również pozdrawiam i życzę weny oraz cierpliwości, by poprawić wszystko, co mogłoby być jeszcze lepsze.

      Usuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. "Znów odnoszę wrażenie, że Catia nie nadaje się na policjantkę. Raz jest za twarda, raz za miękka." "Seria uderzeń za wrażliwość i tkliwość według mnie nie powinna mieć miejsca. Jest odwrotnie, tych cech to Catherinie brakuje." - czy Ty sobie teraz nie przeczysz? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. /F.
      Miękka to nie zawsze synonim do wrażliwa, raczej słaba.

      Usuń
    2. Jeśli była słaba, to też można to odciągnąć pod tkliwą i wrażliwą.

      Usuń
  12. Czasem, mam wrażenie, że nie bardzo wiesz, co czytasz...

    "I to wystarczyło, by upewnić Catherinę w swoich rozważaniach. Albert w ogóle nie wszedł do domu, w którym znajdował się denat. — To, że na klamce nie znaleziono jego odcisków palców, może świadczyć też o tym, że założył rękawiczki. Albo nawet otworzył te drzwi kopniakiem. Albo mu je ktoś otworzył. Możliwości jest multum." Na pewno pamiętasz, że Albert podobno miał tylko wejść do domu i poprosić o pomoc przy samochodzie? Wyobrażasz sobie, że robi to wchodząc w drzwi z buta, albo że ktoś otwiera mu drzwi, skoro NIKOGO żywego tam nie było?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. /F.
      Gdyby tak było, to wina nie leżałaby po stronie mnie, czytelnika, ale autorki, prawda?
      Mógł skłamać tylko częściowo, na przykład ze strachu, bo ktoś mu groził. Drzwi mogły być otwarte (chyba, już nie pamiętam) i tak dalej, i tak dalej. Multum możliwości.

      Usuń
    2. Nie, akurat to, to byłoby winą czytelnika. Bo było napisane, że:
      "— Od razu po podejściu do drzwi nacisnął pan na klamkę? — dopytywała Catherina. Colin na razie jedynie się przysłuchiwał i w skupieniu analizował zeznania świadka.
      — Nie, skąd! Pukałem i pukałem. Dopiero po chwili... Jakoś tak."
      A to jasno świadczy o tym, że mogli spodziewać się jego śladów na klamce. Skoro nie było ich nigdzie, to znaczy, że ich oszukał, czyż nie? I to już nie jest moją winą, że czytelnik - ty - tego nie skojarzył. I w sumie nie rozumiem, po co szukać na siłę dziury w całym - że otworzył kopniakiem, że były otwarte na oścież, że ktoś mu otworzył skoro sprawa jest prosta, jasna i logiczna.

      Usuń
    3. Nie, nie jest. Mógł kłamać w rozmowie z Cayheriną, skoro skłamał wiele razy? Po to jestem, by szukać dziur w całym.

      Usuń
    4. Oczywiście, że mógł skłamać, ale właśnie te kłamstwa doprowadziły śledczych do ich teorii. Może zamiast mówić "nie, nie, nie", powinnaś pomyśleć, czy nie mam racji. Bo wydaje mi się, że chociaż zapraszałaś do dyskusji, to wcale nie masz zamiaru dyskutować. Napisałaś coś i koniec, tak ma być.

      Usuń
    5. /F.
      Napisałam tak, bo nie widzę sensu w powtarzaniu tych samych argumentów, które Cię nie przekonują. Mam zamiar dyskutować, ale nie w takich kwestiach, gdy wiem, co miałam na myśli i nic tego nie zmieni.

      Usuń
    6. Nie przekonują, bo akurat w tym przypadku są moim zdaniem bez sensu.
      Zauważyłam jeszcze, że napisałaś, że "Gdy komendant nazwał akcję Sarenka w tunelu, byłam zażenowana" - to nie komendant ją tak nazwał, tylko Long.
      Oraz "Za to Colin-policjant prowadzący samochód i jednocześnie trzymający pasażera za rękę to nie za dobry przykład". Akapit wcześniej było napisane, że ZATRZYMAŁ samochód.

      Tyle, koniec dyskusji. Co miałam poprawić, poprawiłam. Z czym się nie zgadzam, napisałam.
      Pozdrawiam!

      I proponuję trochę dystansu do dyskusji, bo jeszcze nie raz ktoś się z Tobą nie zgodzi, tym bardziej że Ty też czasem popełniasz błędy ;)

      Usuń
    7. /F.
      Wiem, co miałam na myśli. Miękka nie równa się zawsze tkliwa i wrażliwa.
      Nie pamiętam, kto to Long, więc się nie odniosę.
      Mój błąd. Na przyszłość proszę bez caps locka.
      Jestem człowiekiem w końcu. I nie mnie brakuje dystansu. Po prostu bronię własnego zdania.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    8. mogę wiedzieć co różni miękką od tkliwej i wrażliwej? konkrety. bo w zasadzie nazywanie drugich miękkim, jest tak nazywanie kogoś głupim - są to uogólnienia, które pasują do Twojej oceny rzeczywistości, natomiast u przeżywającego bycie miękkim to na przykład zareagowanie emocjonalnie w sytuacji, która przypomina coś traumatycznego, sytuacja, która przerasta osobę przez jej niedojrzałość emocjonalną, przeżyte wspomnienia, jej strukturę osobowości. Głupi to na przykład niedoinformowany, niedokształcony, nie rozumiejący ironii, reagujący w niestosowny sposób przez swoją impulsywność...
      proszę o przykład z opowiadania, bo zaciekawiło mnie w jakiej sytuacji bohaterka zachowuje się "miękko", co nie równa się z wrażliwością.

      Usuń
    9. W tym przypadku chodziło, że była miękka, bo słaba i nieprzystosowana. Może źle ujęłam to w ocenie.

      Usuń