[79] ocena bloga: her-infinity.blogspot.com

Adres: Her infinity
Autorka: Leslie
Tematyka: fantasy, romans
Oceniająca: Hiroki



W tym odcinku: gałki oczne chodzące po omacku, średniowiecze XVII wieku i siekanie mieczem demonów – a zarazem ciekawa historia o odkrywaniu własnej tożsamości na granicy dwóch światów. Zapraszam!


PIERWSZE WRAŻENIE, SZABLON, ZAKŁADKI
Niebanalny adres po angielsku, krótki i wpadający w pamięć, do tego ciekawy, łaciński tytuł. Na tę chwilę trudno mi się domyślić, o czym będzie opowiadanie, ale moje odczucia są jak najbardziej pozytywne. Jest to również zasługa szablonu, który od razu mnie zauroczył. Mroczny, ale nienachalny i od razu wprowadzający w klimat. Fonty są dobrze dobrane – takie same w treści postów i w cytacie na nagłówku (nawiasem mówiąc, nie podałaś jego autora, P. C. Cast). Jest nawet favikona. Jedyne, do czego bym się przyczepiła, to kolorystyka. Teochę gryzie mnie to połączenie różowych i pomarańczowych akcentów, zwłaszcza że reszta jest dosyć stonowana. 

Ogółem posty są czytelne i schludne. Tekst jest zawsze wyjustowany, na pierwszy rzut oka nie widzę też w dialogach wszechobecnych w blogosferze dywizów. Trochę gorzej jest z regularnymi wcięciami akapitowymi. Widać, że potrafisz je ustawiać, ale co jakiś czas wkrada Ci się za duży odstęp.

Zakładek nie jest ani za dużo, ani za mało. Czy nie lepiej by było w „O blogu” ustawić taką samą wielkość tekstu jak w pozostałych postach? Mylące są też dwa rodzaje wcięć akapitowych. Domyślam się, że chciałaś zaznaczyć różnicę pomiędzy tytułami poszczególnych części (Zapowiedź, O mnie, Szablon) a dokładniejszym opisem, ale tutaj naprawdę wystarczy zwykły enter. Jeśli Ci zależy na dokładniejszym rozróżnieniu, możesz po prostu pogrubić czcionkę albo zmienić jej kolor, żeby uzyskać efekt podobny do tego w „Linkach”.

Blog "stoi" już około dwa lata. – Około dwóch lat. Poza tym użyłaś cudzysłowu amerykańskiego (" ") zamiast polskiego („ ”) – żeby go otworzyć, wciskasz lewy Alt i 0132 na klawiaturze numerycznej (tej z prawej), a żeby zamknąć, Alt i 0148.

Zaktualizuj, kto jest autorem szablonu.



PROLOG
Na dzień dobry mamy refleksję dotyczącą znaczenia snów. Oryginalnością nie grzeszy, ale jako początkowy akapit ujdzie, a nawet zaintryguje. Bez przeczytania zwiastunu bloga jednak bym się zgubiła. To stamtąd wiem, że problemem głównej bohaterki są zbyt realistyczne sny. Brakuje trochę tej informacji w prologu. Emma (protagonistka) zastanawia się, co jest prawdą, a co fikcją. Ale o co jej chodzi? Mieszają jej się wydarzenia ze snów i z jawy? A może może nie wie, które elementy jej snów są wytworem umysłu, a które ukazują rzeczywiste wydarzenia?

wróżby o nadchodzącej przyszłości – pleonazm.

Ciężko było zgodzić się z którąkolwiek z teorii, więc po części wierzyłam w obie. – Nie wierzyłam w żadną, więc wierzyłam w obie.


Czasem traciłam poczucie rzeczywistości, na rzecz nieprawdziwych obrazów. – Zbędny przecinek.

Każdej nocy odczuwałam to, co ona, piękna nieznajoma. – Zdanie w kontekście brzmi dziwnie, a przekazuje nam bardzo ważną informację. Co powiesz na: odczuwałam to, co owa piękna nieznajoma? Albo: mogłam odczuwać jej emocje, jak gdyby były moimi własnymi?

Kim była? Dlaczego wciąż mi się pojawiała? – Ee… Dlaczego wciąż mi się śniła? Dlaczego wciąż pojawiała się w moich snach?

Dzieliłam jej obawy, miłość i gniew, za a dnia przed oczami stawał mi [...] – a za.

Kolejny sen przeraził mnie w równym stopniu, co pozostałe. – Czyli obraz kobiety i mężczyzny powtarza jej się co noc, a teraz wyjątkowo śni jej się coś nowego, ale z tą samą kobietą w roli głównej? Czy też ma dwa rodzaje powtarzających się snów? Doprecyzuj. [edit: Po pierwszym rozdziale dochodzę do wniosku, że Emmie po prostu śnią się różne momenty życia Pandory – może to być posiedzenie spiskowców, może być seks; tymczasem w prologu miałam wrażenie, że obraz splecionych ciał kobiety i mężczyzny jest raczej symboliczny, zwłaszcza, że mówisz o snach jako o zwiastunie – to trochę mylące]. Poza tym pozostałe sny ją przerażały? Nie było o tym wcześniej mowy.

Znów scaliłyśmy się w jedność – Udziwnione. Napisz po prostu, że patrzyła na świat z jej perspektywy. Scaliłyśmy się w jedność brzmi całkiem ciekawie (choć dwuznacznie), ale nie nadaje się zdanie wprowadzające kolejny sen.

Okay, jestem trochę skonfundowana. Czyli główna bohaterka widzi świat oczami Pandory? Na początku zrozumiałam, że obserwuje ją z zewnątrz i w jakiś sposób ma dostęp do jej uczuć:

Wizerunki tajemniczej kobiety i przerażającego mężczyzny o atramentowych oczach oraz ich nagie ciała złączone w jedno. – Jeśli miałabym sen z perspektywy tej kobiety, to na pewno nie zaczęłabym jego opisu takim zdaniem. Zwłaszcza że zaraz potem przedstawiasz jej wygląd, szczególnie podkreślając oczy. No dobra, dobra, widzę, wizje kobiety stają przed oczami bohaterki w ciągu dnia. Ale raz, że jest to mylące (musiałam przeczytać fragment kilkakrotnie, żeby zrozumieć, o co chodzi), a dwa – skąd Emma wie, że babka z jej wizji i babka ze snu to ta sama osoba? Wątek wizji zostaje zresztą później zupełnie porzucony. Mam wrażenie, że dodałaś go tylko po to, by przemycić wygląd postaci.

Wszyscy siedzieliśmy przy długim stole z ciemnego, grubego drewna. – Według Wikipedii, termin „grube drewno” oznacza drewno opałowe pozyskiwane z lasów. Zakładam, że chodziło Ci o grubo ciosany stół.

zarówno mężczyźni [przecinek] jak i kobiety

— Pandoro — odezwał się mężczyzna siedzący naprzeciw. - Skup się [...] – dywiz.

moje usta automatycznie się otworzyły – tu musisz podkreślić, do kogo należą usta, bo mamy do czynienia z nietypową sytuacją. Zazwyczaj nasze ciało nie zaczyna mówić bez udziału woli.

— To mnie właśnie martwi — mruknął wojownik. [enter] Kiedy nie musiałam [...] – Reszta akapitu nie dotyczy już wypowiedzi wojownika.

Nie były to zbroje, więc raczej nie należeli do czyiś strażników – czyichś.

Odzienia przypominały lekkie szaty – „odzienie” nie ma liczby mnogiej. Poza tym odzienie przypominało szaty? Rozumiem, jakby miało przypominać szaty dzienne starożytnych Rzymian – ale ubranie przypominające ubranie?

Który mógł być obecnie rok? – Fajnie, że bohaterka od razu zakłada, iż świat, w którym się znalazła we śnie, musiał kiedyś istnieć. Fajnie też, że z góry uznaje Pandorę za tę złą, nie wiedząc praktycznie nic o konflikcie, do którego trafiła. Od razu chce ostrzec resztę przed jej kłamstwem. Niech zgadnę, potem Emma zgodzi się z motywacjami zdrajczyni, stanie po jej stronie i wszystko cudownie nie będzie czarno-białe, jak nam to już zresztą podpowiada cytat po lewej.

mimo wszystko będąc wdzięczną za tyle szczegółów – wdzięczna (zobacz: „była wdzięczna za poświęcony jej czas” vs „była wdzięczną osobą, gdyż tak ją wychowano”). Forma, którą zastosowałaś, rzeczywiście kiedyś występowała, ale jest już przestarzała i, o ile celowo nie archaizujesz języka, nie uważa jej się za poprawną.

Czy byłam zdrajczynią, bojąc się o życie wrogów? – Lepiej: Czy fakt, iż bałam się o życie wrogów, oznaczał, że Pandora była zdrajczynią? Bohaterka jeszcze nie wie, czy jej podejrzenia o zdradę są słuszne. W ogóle niezła schiza z tym, że Emma równolegle odczuwa i swoje emocje, i Pandory. Zresztą odczuwa to trochę za dużo powiedziane. Niby używasz zasady show, don’t tell, ale nadal mi czegoś brakuje. Napiszę o tym więcej w osobnym punkcie.

— Nie są tacy głupi — znów się odezwałam, zakładając sobie nogę na nogę. - Powinniśmy zastawić na nich pułapkę w Liboume. – Dywiz plus zbędne „sobie”.

Podświadomie czułam, że kłamałam. – Jak można czuć coś podświadomie i świadomie to skomentować? Może lepiej „podskórnie”? Hashtag: zalety narracji pierwszoosobowej.

Kobieta, w której tkwiłam, chciała, by uciekinierzy mogli bez szwanku się stąd oddalić. Dlaczego to zrobiła? Kim więc była ta cała Pandora, która prześladowała mnie każdej nocy? – Zbędne „więc”. No i to całe „tkwiłam”. Brzmi komicznie. Może: kobieta, której oczami obserwowałam tę scenę? Najlepiej jednak w ogóle pozbyć się tego wtrącenia. Już wiemy, że nasza bohaterka jest uwięziona w ciele Pandory i nie trzeba tego powtarzać. Dlaczego zrobiła co? Dlaczego chciała? Bo to właśnie sugeruje składnia, a „chcenie” nie oznacza czynności, lecz jedynie jej zamiar. Może lepiej: dlaczego ich do tego namawiała?

Notre Damme – Notre Dame.

Nic szczególnego nie zapadło mi w pamięć – ale wiem, że w 1632 Ludwikowi XIII zostało jedenaście lat życia? To się nazywa być skromnym kujonem. I znowu, chociaż to tylko sen, bohaterka zakłada, że spiskowcy nie są w stanie zabić króla, bo ten umarł w innym roku.

Zastanawia mnie w jakim języku mówią postaci ze snu i czy jest to język naszej bohaterki. Mam nadzieję, że sprawa wyklaruje się w następnych rozdziałach.

gardło mi się skurczyło i zaczęłam się dusić. – Następnie skurczył mi się nos. Zrobił się taki maleńki, że ledwo mogłam go wyczuć palcami. Nagle straciłam równowagę – to zaczęła się kurczyć moja prawa noga! A tak serio: gardło mi się ścisnęło.

Oczy błądziły po omacku, błagając o pomoc, ta jednak nie nadeszła. – Mam ochotę wydrukować to zdanie i powiesić w ramce. Liczę, że widzisz, o co mi chodzi. Oczy nie mogą błądzić po omacku, tak samo jak nie mogą błagać (ewentualnie można błagać oczami lub błądzić wzrokiem). O, nawet zajrzałam do Słownika Języka Polskiego, proszę Cię bardzo: „po omacku — nic nie widząc, kierując się dotykiem”.

— Zasypianie na zajęcia nie sprawi, że szybciej ukończysz szkołę — mruknęła i spojrzała na mnie karcąco.




Zaspałaś do szkoły! Jesteś taka sama jak twój ojciec! [parafraza] – To miał być element komiczny, czy tylko tak wyszło?

Potem masz akapit zaczynający się od słów „żadne z nas nie zamierzało” (pozwolę sobie już nie kopiować całości). I teraz tak – w wypowiedzi matki masz aż trzy noty odautorskie. Raz, że jest to mało czytelne, a dwa – takie dokładne, pięciozdaniowe spostrzeżenia narratora w ogóle nie powinny się znaleźć w komentarzu wtrąconym do dialogu. Oddziel po prostu fragment „Rodzicielka [...] szkoły” enterami.

dodała, patrząc na mnie oskarżycielsko – trzeci raz ten sam błąd. Patrzy oskarżycielsko/karcąco, ale gdzie, w sufit? Wiem, że panuje moda na wyrzucanie „zbędnych” słów, ale czasami brzmi to po prostu bezsensownie.

Chciałabym móc budzić się tak jak Emma. Nie być rozespaną, nie ziewać, nie potrzebować wypić szklanki wody albo pobiec do łazienki, tylko pięć sekund po obudzeniu się rzucać ripostami.

nie zamierzając zostawić mnie choć na chwilę samą – samej (tak jak „zostaw mnie samą”, ale „nie zostawiaj mnie samej”).

Coś Ci pauzy świrują:


Protagonistka porównuje podenerwowaną brakiem alimentów matkę do rozwydrzonej nastolatki? Srsly?


Od razu przypomina mi się protekcjonalność, z jaką traktowała matkę Bella Swan. Hmm… Wątek rozbitej rodziny na razie jest dość sztampowy, ale ma potencjał. Liczę na rozwinięcie w dalszych rozdziałach. A może to ma być karykatura?

Kobieta na chwilę odwzajemniła mój uścisk, lecz po chwili wrócił jej destrukcyjny nastrój. – Powtórzenie.

Przyjaciółka Emmy nazywa się Marcy czy Marsy? Bo piszesz raz tak, raz tak.

Pamiętam go jako człowieka o bardzo specyficznym spojrzeniu na świat. – Zapamiętałam. Piszesz w czasie przeszłym.

Nigdy nie należałam do popularnych osób. Nigdy zresztą się nimi nie interesowałam. – Powtórzenie.

Rozmowa z przyjaciółką i kolejna wypowiedź z aż trzema wtrąceniami narratora. Potraktuj „skinęłam potakująco” jako odpowiedź Emmy i wstaw do osobnego wiersza.

potulnie czekałyśmy na nauczycielkę. Sekundy wydawały się być wiecznością. – Borze liściasty, czym ta nauczycielka je zastraszyła, że czekały potulnie? Zastanawiam się, czy zdanie miało mieć wydźwięk ironiczny, bo tego nie czuć. I po co takie dramatyczne frazy podczas oczekiwania na zwykłą lekcję? Zachowaj je na inną okazję. Potrzebujesz kontrastu pomiędzy normalnym, spokojnym życiem, a niezwykłymi wydarzeniami, których bohaterka ma jeszcze przecież ujrzeć wiele. Jeśli będziesz trzymać czytelnika w napięciu non stop, nawet przy takich błahostkach, to szybko się znudzi.

trzymała kubek z parującą kawą. W tamtej chwili oddałabym wszystko za kilka łyków kawy – powtórzenie.

Wprawdzie omawialiśmy wojnę secesyjną, ja jednak uwielbiałam historię. – Nie trawię tego zdania. Może: uwielbiałam historię i mojego entuzjazmu nie ostudził nawet zazwyczaj nielubiany przez uczniów temat wojny secesyjnej.

Tym razem nie zamierzałam odpuścić – bo ostatnio odpuściłam. Wait… kiedy?

W końcówce prologu nareszcie pojawiło się imię protagonistki! Już myślałam, że będę musiała czekać do pierwszego rozdziału. Fajnie, jakby udało Ci się wcisnąć je trochę wcześniej.

Nie rozumiem jednego. Dlaczego Emma, skoro tak jej zależy na zdobyciu informacji o siedemnastowiecznej Francji, najpierw idzie do nauczycielki, zamiast w ślad za Bellą Swan przeszukać internet? Albo chociaż bibliotekę? Zresztą ja na jej miejscu przede wszystkim znalazłabym jakąś naukową rozprawę o zaburzeniach snu, nie o historii. Skoro bohaterka ma problem z rozróżnianiem rzeczywistości od fikcji, pokaż to. Niech zastanawia się trochę dłużej, niech trochę błądzi, zamiast od razu wpaść na właściwy trop. Z kolei sam pomysł umieszczenia części akcji w dawnej Francji bardzo mi się podoba. Masz pole do popisu, jeśli chodzi o research, i klimat też zapowiada się niezły.

Muszę zdobyć chociaż szczątkowe informacje. Chcę być przygotowana na to, co ujrzę. – Musiałam i chciałam! Nie możesz mieszać czasów!

A miałam ujrzeć jeszcze wiele. Ach, te dramatyczne zakończenia!




ROZDZIAŁ 1
O zgrozo, wita mnie trzydziestoośmiolinijkowy akapit (!). Zaraz go sobie podzielimy, nie pozwolę Ci tego tak zostawić.

Pandora i ja szłyśmy wąskim, spowitym w mroku korytarzem. Byłyśmy wewnątrz jakiegoś starego i bardzo szykownie umeblowanego domu. Na ścianach wisiały liczne portrety i świece w metalowych kandelabrach. – Mamy pomieszczenie, które jest jednocześnie spowite w mroku i na tyle rozświetlone, że możemy dostrzec portrety, złote bransolety i rodzaj drewna, z którego zrobione są drzwi. Jakoś ciężko mi to sobie wyobrazić. Właśnie – zdanie o zatrzymaniu się przed drzwiami możesz spokojnie dać do nowej linijki.

oddech przyspieszył, a serce za chwilę jakby miało wyskoczyć z piersi. – Z komentarzy dowiaduję się, że to zdanie było już wcześniej poprawiane, ale mimo to nadal zgrzyta. Serce biło szybko, jakby miało za chwilę wyskoczyć z piersi. Nie brzmi lepiej?

Nacisnęłyśmy na posrebrzaną klamkę i naszym oczom ukazała się przestronna sypialnia. – Zbędne „na”.

Po prawo, przy ścianie – na prawo. „Po prawej” też by mogło być, ale wtedy masz powtórzenie.

Po drugiej stronie drewniana szafa i rozpalony kominek. – Na górze róże, na dole fiołki. Zastosowanie równoważnika zdania w celu uniknięcia powtórzenia nie jest rozwiązaniem. No, ale za to (żeby już nie skupiać się na czystym nitpickingu) bardzo mi się podoba efekt, jaki uzyskałaś, pisząc w pierwszej osobie liczby mnogiej.

Scena seksów nie zwalnia Cię z klikania co jakiś czas entera. Zresztą Dagon przed chwilą ledwo co uniknął złapania/zabicia, prawda? Tymczasem jedyną emocją, pojawiającą w pierwszych akapitach (ekhm… akapicie), jest pożądanie. Mam wrażenie, jakby to była erotyka dla samej erotyki. Żadnych łez radości, ulgi, nic?... Dobra, scena pod tytułem „martwiłam się o ciebie” pojawia się, ale ździebko późno i jest strasznie krótka.  – Kocham cię – Gdyby cię złapali… – Ale się udało. Koniec. On właśnie uniknął jakiegoś strasznego losu, a ona streszcza swoją troskę w jednej, dwuzdaniowej wypowiedzi. Srsly? Okay, rozumiem, że niektórzy wolą działać niż mówić. Najlepiej wpakować się uratowanemu do łóżka.


Sama scena 18+ nie jest zła, nie wypatrzyłam żadnych rażących, typowo opkowych błędów. Nie wiem, co robi zaraz na początku pierwszego rozdziału (a walnijmy sobie trochę erotyki, będzie cool i dojrzale, i wgl), ale niech Ci będzie. Trochę mnie przeraża cała sytuacja. Mamy parę, Pandorę i Dagona, oraz znajdującą się cały czas w ciele kobiety piętnastoletnią Emmę. Boję się, co będzie dalej.

Teraz tak – dialog. Nie musisz za każdym razem określać, kto co powiedział, zwłaszcza że tutaj rozmawiają ze sobą tylko dwie osoby. Na dłuższą metę dodawanie „powiedział”, „rzucił”, „szepnął” po wszystkich wypowiedziach jest bardzo frustrujące. Czytelnik naprawdę sam się domyśli, o kogo chodzi.

— Dagon! — krzyknęłam z desperacją w głosie, otwierając oczy. Enter.

Z otępiałym spojrzeniem odsunęłam kołdrę – piszesz w narracji pierwszoosobowej. Skąd bohaterka wie, jakie było jej spojrzenie? Możesz napisać, że była/czuła się otępiała. Pamiętaj, że opisujesz świat widziany jej oczami, narrator nie jest wszechwiedzący.

Mimo że jeszcze nikt nie pozbawił mnie dziewictwa, poprzedni sen był tak realny, iż zaczęłam powątpiewać. – Nie poprzedni sen, tylko ten. I zaczęłam powątpiewać w co?

Emma jedzie sobie autobusem i, jak przystało na wiek gimbazjalny, rozmyśla o swoich erotycznych snach.

Był taki dojrzały i tajemniczy. Proszę, skasuj to zdanie. Proszę.

Starałam się skupić na myślach o nadchodzących egzaminach – niepotrzebne komplikowanie. „Starałam się skupić na nadchodzących egzaminach” i tyle. Podoba mi się za to, jak opisujesz roztargnienie dziewczyny. Widać, że naprawdę przejmuje się tymi snami.

Zupełne odwzorowanie idealnego faceta, którego można spotkać w romantycznych książkach dla nastolatek. Po ponownym przeanalizowaniu faktu, który odkryłam, znów zwątpiłam w to, jakoby Dagon miał naprawdę egzystować. – Jakiż to fakt ona odkryła? Aa, że niby przypominał postać z książki? Naprawdę ładną chwilę zajęło mi zrozumienie sensu zdania. Oj, szczwany ten język polski…

Tym razem nie doszukała się podkrążonych oczu. Jedynie zniesmaczony wyraz twarzy. – Zniesmaczonego wyrazu. Albo: Widziała jedynie mój zmiesmaczony wyraz twarzy.

— Myślałaś, że nie zauważę? [mówi Marsy na widok Emmy]. – Czy tylko ja jestem taka tępa, że nie wiem, czego dotyczy pytanie? Chyba że… nie, no chyba nie… chyba że nasza bohaterka oczekiwała, iż Marsy będzie sprawdzać, czy ma cienie pod oczami. I teraz zwraca przyjaciółce uwagę, że ta się jej przygląda. Ough... No i mam rozkminę, czy to świat się kręci wokół Emmy, czy też Marsy jest nadopiekuńcza.

Kobieta kontynuowała temat o wojnie secesyjnej, a mówiła to z taką pasją i oddaniem, że błyskawicznie uległam jej słowom i [przecinek] dzięki wyobraźni, przeniosłam się w przeszłość. – Mówiła o tym.

Na mojej twarzy wykwitł uśmiech, a pani Fitz odpowiedziała mi tym samym gestem. – Uśmiech to nie gest. No i znowu problem z narracją pierwszoosobową. „Na mojej twarzy wykwitł uśmiech” brzmi, nomen omen, kwieciście, ale jestem pewna, że Emma w swoich myślach ujęłaby to dużo prościej.

— Bardzo pani dziękuję — powiedziałam i wyszłam z sali. Enter.

Pora na jakże dramatyczne zakończenie fragmentu: 

W duchu modliłam się, by [książki] były choć odrobinę pomocne. W przeciwnym wypadku, uznam, że zwariowałam. – Zbędny przecinek po „wypadku”. Dlaczego Emma uzna, że zwariowała, jeśli książki nie potwierdzą prawdziwości jej snów?

kłopotliwymi problemami – pleonazm.

Następna scena jest kolejnym snem. Emma/Pandora ucieka przed kimś przez las i wpada na szóstkę wojowników, z którymi natychmiast zaczyna walczyć. Nie wiadomo zupełnie, o co chodzi, więc trudno też, żeby czytelnik się przejmował wynikiem potyczki. Ale dobra, to dopiero pierwszy rozdział, jeszcze możesz nas raczyć nie do końca zrozumiałymi fragmentami. Pojawia nam się też coś nowego, atak magiczny.

Muszę dodać, że jestem zakochana w narracji w liczbie mnogiej. Jest eksperymentalna i dość ryzykowna, ale wyszła Ci znakomicie.

W ostatniej chwili zrobiłyśmy unik, odpychając się ręką od drzewa, i lądując w zaroślach. – Drugi przecinek zbędny: „odpychając się ręką od drzewa” nie jest wtrąceniem, jeśli je wykreślisz, to zdanie straci sens.

No dobrze, to weźmy się za samą scenę walki. Jest strasznie sztywna. Tuż obok naszej głowy przeleciało zabójcze ostrze. Właśnie minęliśmy ulicę Ogarną. Pierwsze wzmianki o jej istnieniu pochodzą z 1336 roku. Więcej zabójczych ostrz po prawej. W ostatniej chwili zrobiłyśmy unik, odpychając się ręką od drzewa, i lądując w zaroślach. Kiedy pozostali wojownicy skoczyli w naszym kierunku, płynnym ruchem wyciągnęłyśmy miecz z pochwy. Wycelowałyśmy nim w przeciwników. Wszyscy mężczyźni spojrzeli po sobie i sekundę później ponownie ruszyli do przodu. – I tak dalej. To brzmi jak sprawozdanie dwunastolatka z wyjazdu na wakacje. Akcja trwa tylko kilka sekund, a jej opis wlecze się i wlecze w długaśnych zdaniach. Po pierwsze musisz je skrócić. Mogą być nawet urywane. Tutaj jak najbardziej sprawdzi się Twój równoważnik zdania. Kolejna rzecz, podajesz za wiele szczegółów. To nie jest instrukcja wykonywania figur jogi, nie musisz opisywać każdego ruchu przeciwnika, nawet nie powinnaś. Przecież Pandora nie widzi wszystkiego, co robi każda z sześciu osób (chyba że ma Sharingana), a to z jej perspektywy opisujesz scenę. Nie interesuje jej fakt, że mężczyźni spojrzeli po sobie, może za to zwrócić uwagę na to, że, cholera, teraz znaleźli się już tylko kilka kroków od niej. Tak samo dziwne jest, że widziała dokładnie, jak kilkanaście stóp dalej mężczyzna nabił się na złamaną gałąź, próbował się uwolnić, z jego ust trysnęła krew i zaczął się szamotać. Najwyraźniej dwóch napastników, którzy stali tuż obok niej i przed chwilą próbowali ją zabić, dało jej chwilę przerwy, żeby mogła się przyjrzeć. No kurde, no! Przecież to był idealny moment, żeby się dziewczyny pozbyć!



Przełknęłyśmy głośno ślinę. – O, są jakieś emocje. Krótkie, konkretne zdanie. Odpowiednie do opisywania przeżyć w czasie walki. Idziemy w dobrym kierunku.

Gratuluję pobicia rekordu, kolejny akapit linijek ma czterdzieści. I zaczyna się od myślnika. Spróbuj ograniczyć notę odautorską do jednego zdania, a potem daj nasz cudowny enter.

O, robi się ciekawie. Przeciwnicy przechodzą transformację w atramentowookie (a jakże) bestie i okazują się być demonami. Czyżby Dagon o tym samym kolorze oczu miał być jednym z nich? Boję się, że zaraz zacznie się zmierzchowe forbidden love. (Wdech, wydech, Hiroki, nie uprzedzaj się, dobre cliché nie jest złe).

urosły o długość kilku stóp – urosły o kilka stóp. Pleonazm.

szkaradne paszcze nie przypominały żadnych istniejących stworzeń, nawet wilkołaków – wszyscy wiedzą, że wilkołaki wymarły wraz z dinozaurami. That line made my day.

Zaryłyśmy plecami w wystający z zarośli kamień. – Według SJP zaryć oznacza „zagłębić się w śniegu lub ziemi”. Ale może Pandora jest tak bardzo supernatural, że ryje w kamień. Zahaczyłyśmy plecami o wystający z zarośli kamień. Pasuje?

Żyjąca czwórka warczała, niczym rozjuszone wilki – człon porównawczy (niczym rozjuszone wilki) nie ma orzeczenia, więc nie potrzebujesz przecinka. Zobacz: „warczał jak wilk” (brak przecinka), ale „warczał groźnie, jak warczałby wilk” (przecinek). 

Raz po raz atakowały nas szponami, a my cięłyśmy niemal na oślep. Kilka minut później zostałyśmy same z ostatnim przeciwnikiem. – Takie streszczenia odbierają tekstowi bardzo dużo uroku. Mam wrażenie, jakby po prostu nie chciało Ci się dalej pisać tej sceny. Nie mówię, żebyś teraz dokładnie opisała, jak Pandora pokonała każdego z sześciu demonów. Ale możesz wstawić chociażby to swoje sekundy wydawały się być wiecznością. Podkreślić zmęczenie bohaterki. Albo dać coś w stylu: Kiedy padł piąty demon, ledwo trzymałyśmy się na nogach. Zmusiłyśmy się jednak, by znowu unieść miecz i stawić czoła ostatniej bestii.

Potyczka kończy się dla naszej bohaterki przegraną. Demon właśnie ma ją dobić, kiedy w ostatniej chwili na ratunek przybywa Dagon. Ex machina tak bardzo. Proszę, unikaj takich zwrotów akcji, są zbyt mało prawdopodobne i strasznie oklepane. [edit: Z dalszej treści dowiedziałam się, że Dagon obserwował ją już wtedy jakiś czas, co trochę urealnia tę scenę, ale nadal będę się jej czepiać. Po pierwsze, czytając ją, myślałam, że Dagon już jest kochankiem Pandory. Trudno zauważyć, że to wcześniejszy flashback, jak go nazwałaś. Spodziewałam się, że jeśliby ją obserwował, to od razu ruszyłby jej na ratunek. Po drugie, exmachinowy niesmak i tak pozostaje].

Jak twój bok? Nareszcie przestało krwawić. – To zrozumiały skrót myślowy w mowie potocznej, ale nie powinien znaleźć się w tekście. Nareszcie przestał krwawić./Rana nareszcie przestała krwawić./Krwawienie nareszcie ustąpiło.

Pandora leży na łożu obitym skórą. Na początku wydawało mi się to dziwnie, ale w sumie zagłówek mógł być skórzany. Tyle że potem bohaterka zaciska palce na skórzanej pościeli. Nie powiem, żebym się dobrze znała na siedemnastowiecznych realiach, ale chyba akurat pościel z definicji zrobiona jest z materiału. Może była przykryta po prostu jakąś skórą zwierzęcą?

Nie rozumiem – Emma śni te sny w kolejności niechronologicznej czy tylko tak nam je opowiada? Gdyby nie Twój dopisek pod rozdziałem: „seksy to taki jeszcze dalszy flashback (najpierw musieli się poznać, co nie?)”, zupełnie bym się zgubiła. Musisz tę informację zawszeć w tekście. [edit: Tak sobie rozkminiam, że musiała śnić niechronologicznie, bo w przeciwnym wypadku inaczej zareagowałaby w scenie z naradą. Ale to nadal zagmatwane].

Podejrzany osobnik ratuje Pandorę przed śmiercią, a ta, po odzyskaniu przytomności, zamiast podziękować, zaczyna z nim flirtować.

— Jesteś demonem. — Słowa z ledwością przeszły nam przez gardło. Nie potrafiłyśmy dodać nic więcej. Myślałyśmy tylko nad tym, jak bezpiecznie stąd uciec. – Skąd ta nagła zmiana decyzji? Przecież od początku domyślała się, kim jest, a jednak przed chwilą do niego zarywała. (A tak w ogóle to zgadłam, że jest demonem – brawo ja!). No tak, imperatyw opkowy pozwolił jej odczuć grozę dopiero później, bo przecież trzeba było pokazać, jakie świetne poczucie humoru ma bohaterka.


Gdy zostałaś z ostatnim przeciwnikiem, z nieznanych powodów, zacząłem ci dopingować. – Może „niezrozumiałych dla mnie”? (Wiem, wiem, czepiam się). No i ten drugi przecinek jest zbędny, to nie wtrącenie. „Dopingować” brzmi tak bardzo siedemnastowiecznie.

Jego słowa nas zszokowały [...] – to weź już od nowej linijki.

Król demonów nazywa się Arthur! Kocham! [edit: Po rozdziale trzecim już nie jestem pewna, czy dobrze zrozumiałam ten fragment. Teraz to już w ogóle nie wiem, kim jest Arthur].

Nawet jeśli demon, z którym walczyłyśmy, zabiłby nas za pomocą szponów, odrodziłybyśmy się za dobre kilka lat z wyczyszczoną pamięcią. – Dobrych. Czyżby Emma była reinkarnacją Pandory, która nie straciła pamięci?

rozejrzałam się po swoimi pokoju – swoim.

Postanowiłam posłuchać. – Jej. I od nowej linijki.

Postać matki jest strasznie przerysowana. Mam wrażenie, jakby jej jedyną rolą w opowiadaniu było dopiekanie głównej bohaterce (której lekceważący stosunek do rodzica zaskakująco przypomina podejście Pandory do Dagona). Później mamy klasyczne zakończenie opkowego rozdziału – bohaterka zasypia.

Generalnie rozdział pierwszy zrobił na mnie trochę lepsze wrażenie niż prolog. Oby ta tendencja się utrzymała. Podoba mi się pomysł demonów w siedemnastowiecznej Francji. I narracja. Narracja jest cudowna.


ROZDZIAŁ 2
Potem zalałam kawę rozpuszczalną gorącą wodą i usiadłam do stołu. / — Może ty kogoś poznałaś? — Jej kolejne słowa sprawiły, że oplułam się parzącym napojem. – Czyli sto jeden sposobów na uniknięcie powtórzenia. Ten powyższy jest przynajmniej niezręczny. Niech już będzie chociaż „gorącym napojem”. Tylko wtedy zmień wyżej gorącą wodę na wrzątek (raz: nie ma powtórzenia; dwa: znika nam „rozpuszczalna, gorąca woda”).

postanowiłam zaszyć się w bibliotece wraz z jedną książką od pani Fitz. – Sugerujesz, że Emma dostała tylko jedną książkę. Lepiej: wraz z jedną z książek.

Uznałam te elementy za twory własnej wyobraźni. – Oczywiście, że jej własnej, a nie czyjejś innej. Wykreśl.

Średniowieczna Francja [...] – średniowiecze skończyło się w XV wieku, a my mówimy o XVII. ; _ ;

Wierzyłam, że nie byłam wariatką, tylko dziewczyną z super mocą. – Supermocą.

Coś zakuło mnie w żołądku. – Zakłuło. No chyba że coś kuło miecz w jej brzuchu. Brawo za pokazanie emocji.

Te, z mojego snu, to tylko twory wyobraźni. – Zbędne przecinki; to nie jest wtrącenie, przynajmniej nie w tym kontekście.

Nigdy nie odnaleziono żadnej z siedzib należących do zakonu, ani nie spotkano jego członków. – Jest to zdanie złożone współrzędnie łączne, więc nie potrzebujesz przecinka. Oddzielasz nim części składowe zdań złożonych podrzędnie.

Naszą Emmę po raz drugi coś kuje w żołądku. Ma wrzody czy jak? Kilka akapitów dalej coś kuje ją w sercu.

Spisałam adres mailowy tego mężczyzny z oficjalnej strony uniwersytetu i z miną samozadowolenia, wyłączyłam przeglądarkę. – Gratuluję wykorzystania w śledztwie internetu. Mina samozadowolenia to znaczy jaka? Uśmiech pod nosem? Nie prościej napisać: Spisałam adres [...] i zadowolona z siebie wyłączyłam przeglądarkę?

Mam super plan – superplan. Cząstkę „super” z wyrazami pospolitymi piszemy razem (tak jak supermoc).

[...] warknęłam, automatycznie zatrzymując się w połowie kroku. - Niedługo egzaminy. – Dywiz.

Sean był takim najlepszym przyjacielem najbardziej popularnego chłopaka w szkole. – Zbędne „takim”. (Nitpicking, nitpicking, nitpicking... No nie brzmi mi, przepraszam).

zapytała Marsy, zupełnie niepodobnym do niej tonem. – Zbędny przecinek. Ale nic w naturze nie ginie, możesz wstawić go tu: warknęła Kate [przecinek] najwyraźniej oburzona moimi słowami. Rozdzielasz przecinkiem orzeczenia.

”Mar”? Naprawdę? – Zły cudzysłów.

Marsy spojrzała na mnie z obrzydzeniem, jakbym odbiła jej przynajmniej pięciu chłopaków [przecinek] i wstała bez słowa. – Proszę państwa! Od dzisiaj mierzymy obrzydzenie w ilości odbitych chłopaków!

Tyler skinął głową do Seana – skinął na.

Plus za skonstruowanie bohatera, którego łatwo polubić. Sean jest super.

Nie dałam dać nic po sobie poznać, jednak na krótką chwilę straciłam oddech, a moje oczy błądziły po omacku, błagając o pomoc. – *umiera ze śmiechu* Kopiuj-wklej zdanie z prologu.

Dalej mamy kolejny długi akapit rozpoczynający się myślnikiem. Już nie będę wszystkich wypisywać, ale proponuję Ci przejrzeć rozdziały pod ich kątem.

Kiedy nasze ciała się stykały, poczułam między nami żar. – Zetknęły. Bo poczuła ten żar w momencie zetknięcia, a nie po minucie „stykania się”, prawda?

Słyszałam głośny oddech chłopaka i kiedy uniosłam oczy, by spojrzeć na jego twarz, ujął w dłonie moje policzki.


Stałam tam jeszcze przez kilka chwil, po czym zatrząsałam się z zimna i w końcu weszłam do domu. – Zatrzęsłam.

Moment, moment! Emma pisze w mailu, że mieszka w Bostonie? W pierwszym rozdziale pisałaś, że na Brooklynie (który należy do Nowego Yorku). Może chodzi Ci o miejscowość Brookline pod Bostonem? Poza tym jeśli chcesz oddzielić treść wiadomości od reszty tekstu pustymi wierszami, musisz to zrobić i na jego początku, i na końcu, a nie tylko w jednym miejscu.

Niesamowicie zadowolona z siebie [przecinek] wysłałam maila, po czym, jak wcześniej zamierzałam, przebrałam się i runęłam na łóżko, jakbym ważyła przynajmniej dwieście kilogramów. – W Stanach masę ciała podaje się w funtach.

Jeszcze przez jakiś czas spoglądałam w sufit, wspominając (a przynajmniej to, co udało mi się zapamiętać) dzisiejsze wydarzenia. – Nawias psuje sens zdania. Poza tym powinnaś ograniczyć jego używanie w tekście, przecinki działają podobnie, a lepiej nadają się do narracji. Nie jest on absolutnie zabroniony w tekście literackim, ale użyty po raz kolejny w tym samym rozdziale i to w sytuacji, w której bardzo łatwo go zastąpić czymś innym, zdecydowanie nie wygląda dobrze.

Och, i mamy drugi rozdział pod rząd zakończony zapadnięciem bohaterki w sen. Ale generalnie dostajesz ode mnie wielkiego plusa za rozwinięcie charakteru Emmy. Introwertyczka nieodnajdująca się w towarzystwie w chwili odrzucenia zagłusza wyrzuty sumienia i sięga po alkohol. Świetnie pokazujesz, jak szuka swojej tożsamości. Mamy udany kontrast: Dagon vs Sean, świat Pandory vs normalne życie Emmy. Kolejna wiarygodna rzecz: rano dziewczyna jest w niecodziennym humorze i odbija się to na jej decyzjach – idzie na wagary, upija się i całuje praktycznie obcego jej chłopaka.


ROZDZIAŁ 3
Rana całkowicie się zagoiła, a na co westchnęłyśmy z ulgą. – Zbędne „a”.

mógł zażądać za nas okup – okupu.

Niestety w wielu miejscach [strój] miał rozdarcia, przez co wystawała nasza skóra. – Trochę niefortunne to określenie. Wujek Google też ma złe skojarzenia. Proponuję: przez które prześwitywała nasza skóra.


Odnalazłyśmy bronie, które [przecinek] jakże misternie [przecinek] ukryto w szafie, a potem [przecinek] najciszej jak się tylko dało, uchyliłyśmy grube, drewniane drzwi. – Nie można czegoś ukryć misternie. Cytuję SJP: „misterny – taki, który został wykonany kunsztownie, precyzyjnie, z dbałością o każdy szczegół”. Może błyskotliwie?

— Czego chcesz? — syknęłyśmy z odrazą w głosie, jakbyśmy chciały wypluć każde słowo. – Próbuję wyobrazić sobie kogoś jednocześnie syczącego i plującego… Kurde, coś mi słabo idzie. Zresztą po co Ci aż trzy określenia na jedną, krótką wypowiedź? Pozwolę sobie przytoczyć słowa Stephena Kinga: Unikaj przysłówków, zwłaszcza po: „powiedział”, „powiedziała”. Używanie przysłówków jest rzeczą ludzką, poprzestawanie na: „powiedział” , „powiedziała” jest rzeczą boską. Wiadomo, angielski działa trochę inaczej niż polski. Wedle mojej interpretacji, rada Kinga dotyczy również takich określeń, których użyłaś powyżej, nie tylko stricte przysłówków. Inny przykład, z prologu:

— Mamo, proszę — szepnęłam błagalnym tonem. – Samo „szepnęłam” wystarczy.

— Dagon! — krzyknęłam z desperacją w głosie, otwierając oczy. – Dodanie słów „z desperacją” wcale nie wnosi tak wiele, a odbiera zdaniu dynamiki. Za bardzo doprecyzowujesz sposób wypowiedzenia słów w prawie każdym dialogu. To trochę męczące dla czytelnika. Jeśli dobrze zbudujesz postać i nakreślisz kontekst rozmowy, to i tak będzie łatwo się domyślić, jak dana fraza została wypowiedziana.

Nie.. Był od nas o wiele silniejszy. – To miała być kropka czy wielokropek?

— Ile liczysz sobie wiosen, Pandoro? - zapytał przyjaźniejszym tonem. – Dywiz.

Chwyciłyśmy nóż i wycelowałyśmy nim w demona. Gdyby nie złapał go w ostatniej chwili, broń tkwiłaby teraz w jego sercu. – Może lepiej „rzuciłyśmy”? Tak, żeby dodać trochę dynamiki.

Z miną pełną trwogi przyjęłyśmy kopniaka w klatkę piersiową. – O! Z takimi opisami właśnie masz problem. W pierwszym rozdziale walka z bestiami, tutaj niespodziewany atak Dagona. Sama podkreślasz, jak błyskawicznie wszystko się działo. Demon działał tak szybko, że Pandora nie miała czasu nawet pomyśleć. Po co pisać, jaką minę miała w tej chwili? Następne zdanie: Wraz z eleganckim krzesłem runęłyśmy na ziemię. Rozumiem, że to miało mieć wydźwięk ironiczny, ale… nie. Po prostu nie. Chcesz trzymać napięcie, to nie spowalniaj niepotrzebnie akcji.

— Jesteś taka młoda – rzucił. — Po co marnujesz swój talent w szeregach Arthura? Wait, wait. Co się dzieje? Pandora służy Arthurowi, królowi demonów? A może źle zrozumiałam, kim jest ów Arthur? Ach, mamy jeszcze trzecią opcję. „Marnuje swój talent” w jego szeregach, szpiegując bądź z nimi walcząc. Doprezyzuj, proszę, bo czytelnik się zgubi. A Hiroki zdenerwuje.

udało nam się sięgnąć po sztylet umocowany do prawego uda. Zamaszystym ruchem wbiłyśmy broń w udo Dagona. – Powtórzenie. Jeśli leżała przygwożdżona do ziemi, to jej ruch nie był chyba specjalnie zamaszysty.

machnął po ignorancku ręką – z ignorancją.

Dagon podniósł się z ziemi, porzucając własny miecz [przecinek] i po raz kolejny na nas usiadł. Tym razem obyło się bez duszenia. Przycisnął nasze dłonie do posadzki, obserwując, jak zaczęłyśmy się szamotać. – Zaczynamy, w czasie teraźniejszym (inne przykłady: „myślałem, że śpisz”; „słyszałam, jak śpiewasz” – brzmi naturalnie, prawda?). Twoje zdanie w tej chwili znaczy tyle, co: obserwował nas przez jakiś czas i w którymś momencie zaczęłyśmy się szamotać. Domyślam się, że chodziło Ci o to, że Dagon obserwuje szamotaninę. Z samym opisem walki mam taki sam problem jak poprzednio (nie licząc początku, który wyszedł Ci bardzo dynamicznie – brawo!). Wyobrażam sobie scenę w głowie i postaci muszą zastygać w głupich pozach, czekając kilka linijek na następny ruch. Podoba mi się za to, jak opisałaś dźwięk zderzających się mieczy – świetnie działa na wyobraźnię. Poza tym bardzo ładnie wplotłaś informacje o Obrońcach Świtu.

Przed kamienicą stoi dorożka, a w niej mój woźnica [przecinek] czekający na sygnał.

Mogę być nawet pięćdziesiąt kilometrów od miejsca zamieszkania! – We Francji system metryczny był wprowadzany dopiero w latach 1799-1840. Wcześniej używano mili (o trochę innej długości niż ta współczesna). 

jakby to była najzwyklejsza czynność na świecie, bez obaw weszłyśmy do środka. – Jeśli weszła tam, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie, to chyba oczywiste, że zrobiła to bez obaw.

Kiedy dźwięk pędzących zwierząt ucichł, podeszłyśmy do drzwi. Zastukałyśmy kołatką, czekając na odźwiernego, który chwilę później otworzył drzwi i nisko się ukłonił. – Powtórzenie.

Matka Pandory czytała gazetę. I tu pojawia się problem. Z prologu wiemy, że akcja ma miejsce w 1632 roku, a powyższy flashback jest jeszcze dawniejszy. Tymczasem pierwsza gazeta we Francji została wydana w połowie 1631. No dobra, już załóżmy, że czas nam się zgadza i że matka miała do niej dostęp. Załóżmy też, że jako osoba bogata i przynależąca do zakonu nie była analfabetką. Ale to nadal nie zmienia faktu, że czytanie w XVII wieku dopiero zaczynało przybierać funkcję rozrywki, a wśród kobiet rozwinęło się dopiero w XVIII/XIX. Nawet jeśli – a uważam to za mało prawdopodobne – matka Pandory w którymś momencie życia miała okazję przeczytać jakąś gazetę, to na pewno nie była to dla niej ot taka sobie zwyczajna rzecz. Na pewno nie siedziała sobie w fotelu ze wczorajszym wydaniem i nie popijała do niego herbaty.

Syknęłyśmy pod nosem wiązankę przekleństw – wysyczałyśmy. W ten sposób widać, że wypowiedziały więcej niż jedno słowo (a nie syknęły z bólu albo uciszyły kogoś).

Dalej Pandora bierze kąpiel – kolejne niedopatrzenie w researchu. We Francji w XVII wieku dbanie o czystość oznaczało używanie pudru, mycie włosów otrębami i noszenie świeżej bielizny. Kąpiele uważano za niezdrowe. A nawet jeśli nasza bohaterka wyprzedzała swoje czasy, to dostęp do wody w miastach był w tamtych czasach takim luksusem (nawet dla arystokratów), że na pewno nie podeszłaby do przygotowanej dla niej kąpieli tak obojętnie.

Nie podobają mi się dialogi w tym rozdziale – mam wrażenie, jakbym czytała już kilkadziesiąt takich samych w innych opowiadaniach. Arogancja, chłód i przerzucanie się słabymi ripostami. I już nawet nie chodzi tylko o to, że są cliché – po prostu brzmią nienaturalnie. Rzuca się to w oczy tym bardziej, że akcja toczy się czterysta lat temu. Ludzie myśleli wtedy trochę inaczej i aż taka śmiałość ze strony kobiety (jakże naturalna wśród bohaterek współczesnych) byłaby wtedy dla każdego szokiem. Nawet jeśli Pandora ma mocny charakter, to jednak wychowywała się w tamtej erze. Jej kilkusetletni rodzice mają przywary z jeszcze dawniejszych okresów. Jeśli chcesz, żeby Pandora buntowała się przeciw ówczesnej roli kobiety, musisz to pokazać. Sytuację trochę zmienia fakt, że należy do Obrońców Świtu – zakonu walczącego z demonami, który sam w sobie ma sporo ponadnaturalności. Mimo to jestem pewna, że na Pandorze była wywierana jakaś presja. Wychowała się w pewnej mentalności i stereotypach. Coś nie mogę uwierzyć, że z taką lekkością drażni się z Dagonem (co zresztą brzmi jak flirt). Ostatnie wrażenie odnoszące się do tego rozdziału – „zamaszyście” to chyba Twoje ulubione słowo, co?



ROZDZIAŁ 4
Najpierw narzucono na nas błękitną suknię spodnią [przecinek] wykonaną z jedwabnej tkaniny, a następnie wierzchnią – czarną suknię z długimi rękawami. – Zbędne „suknię”. Tym razem research muszę pochwalić. Wprawdzie doczytałam, że perły i stelaże stały się popularne odrobinę później, ale to już by było zwykłe czepialstwo z mojej strony, prawda? Dobra robota. Nawet kolor sukni wierzchniej się zgadza.

Kobieta wiedziała, że nienawidziłyśmy przyjęć. – Matka. Narracja pierwszoosobowa opisuje, co się dzieje w głowie głównego bohatera, a Pandora raczej nie nazwałaby w myślach swojej matki kobietą.

To oczywiste, że wolałyśmy walczyć [niż chodzić na przyjęcia]. Podczas pojedynków każdy był prawdziwy, nawet (zwłaszcza) wróg. – To ludzie na przyjęciach nie byli prawdziwi?

Złote balustrady, cudowne okiennice i wielkie mahoniowe drzwi kusiły swoim przepychem. Wnętrze było o wiele bardziej wykwintne. – Jeszcze bardziej. Bo wykwintne było i to, i to.

popijając czerwone wino, które co chwilę dolewano – którego.

ze szczegółowością przeczesywałyśmy wzrokiem – szczegółowo.

Dalej mamy towarzyską pogawędkę, której głównym tematem jest fakt, że Pandora ma aż dwadzieścia pięć lat i nadal nie wyszła za mąż. Gospodyni przyjęcia ostrzega ją przed zostaniem starą panną tak jak jej sześdziesięcioletnia ciotka, na co matka dziewczyny mówi, że ta ma jeszcze czas. *wzdych* No właśnie nie ma czasu. I już jest starą panną, a nie dopiero będzie. W pierwszej połowie siedemnastego wieku średni czas życia kobiet wśród arystokracji wynosił trzydzieści dziewięć lat. Pandora wprawdzie, dzięki swoim genom, prawdopodobnie przeżyje kilka wieków (w tym sensie ma czas), ale ludzie wokół o tym nie wiedzą. Podoba mi się, że pokazałaś zdziwienie gospodyni stanem cywilnym naszej bohaterki – myślę jednak, że możesz je jeszcze bardziej wyeksponować. Pandora nie powinna przyjść na przyjęcie jako wprowadzana w towarzystwo córka, tylko jako dojrzała kobieta, która większość życia (z punktu widzenia postronnego obserwatora) ma już za sobą. Po drugie, sześdziesięcioletnia ciotka byłaby ewenementem. Jest to wprawdzie możliwe, ale taki szanowny wiek na pewno powinien być skomentowany przez gospodynię. Przed Rewolucją Francuską za mąż wydawano już dwunastolatki. Wiele ślubów rzeczywiście odbywało się, kiedy kobieta skończyła dwadzieścia lat, jednak akurat wśród szlachty córki wydawano wcześniej.

— Nie byliśmy z mężem bardzo zżyci — Celine delikatnie zasugerowała, że i ona po nim nie rozpaczała. — Mimo to zostawił po sobie pustkę — dodała, by nie wyjść na chłodną kobietę bez serca. – Jeszcze parę słów o komentarzach od narratora. Kiedy dokładnie tłumaczysz każdy jeden motyw, każdą emocję, staje się to męczące. Czytając to, czuję się jak głupie dziecko, któremu trzeba wszystko powtarzać. Pomijaj oczywistości. Daj czytelnikowi się czegoś domyślić. Buduj przede wszystkim charakter postaci, a jej wypowiedź będzie dobrze rozumiana bez żadnych przypisów.

Scena z tańcem allemande świetnie oddała klimat epoki. Super!

Przez krótką chwilę pozazdrościłyśmy im – przez krótką chwilę im zazdrościłyśmy. Forma ciągła czasownika, bo uczucie trwało (nieważne, że przez krótką chwilę – masz określony okres, w czasie którego czynność miała miejsce, to masz i formę ciągłą).

Następnie na przyjęciu pojawia się Dagon (przewidywalne do bólu). Oczywiście wyciąga Pandorę na parkiet. Och, no już dobra... i tak będę kochać każdą scenę, w której tańczą menueta.

Co powinnyśmy zrobić? Odszukać ją i zabić nieznajomego? A może udawać, że nic się nie stało i dopiero w domu wyjawić prawdę? Wtedy matka zapyta, skąd o tym wiemy. Byłyśmy w potrzasku. Jeśli powiemy o demonie, pobycie w jego domu i niesamowitym ratunku, to jak wtedy zareaguje rodzicielka? [enter] Dagon od razu zauważył zmianę na naszej twarzy. Ścisnął mocniej dłoń, jakby sprawdzał [przecinek] czy odpłynęłyśmy. – Widzisz, jak zmienia się myśl? Najpierw masz rozważania Pandory, potem zachowanie Dagona. Potrzebujesz osobnych akapitów. Kolejna sprawa: użycie słowa „rodzicielka” zamiast „matka” to dość słaby sposób na uniknięcie powtórzenia, zwłaszcza, że używasz go również w scenach z Emmą, która pochodzi z innej epoki.

Niektórzy zostali na środku, by tańczyć dalej, drudzy schodzili z parkietu, a jeszcze inni dołączali do zabawy. – Jedni. Wtedy użycie słowa „drudzy” ma sens.

Odbyli już krótką rozmowę i rozeszli się w swoją stronę. – W swoje strony. Albo: każdy w swoją stronę.

W takim razie, gdzie ona jest? – Zbędny przecinek.

— A skąd ja mam to wiedzieć? — przerwał. — Nie urodziłem się po to, by niańczyć twoją rodzinę. / Nawet jeśli mówił prawdę, w ogóle mu nie ufałyśmy. Mimo swojej przystojnej buźki, miał mroczną duszę. W końcu był demonem. – O kurczę, on serio mówił prawdę, że nie urodził się, by niańczyć jej rodzinę? Też bym nabrała podejrzeń… A te dwa zdania pogrubioną czcionką – nawet nie wiem, jak je skomentować. A takich perełek masz więcej. Proszę, skasuj je. Jestem pewna, że potrafisz ująć to samo bez takiej ilości taniego patosu.

Chciałem po prostu sprawdzić, czy rozmowa się odbyła, a Obrońcy Świtu nie odkryją miejsca, w którym produkujemy broń. – I czy.

Dlaczego nie mogłyśmy się ruszyć, odezwać, zrobić cokolwiek? – Czegokolwiek.

Po tym rozdziale mam wątpliwości, czy w następstwie „zamaszyście” nowym ulubionym słowem powinno zostać „wykwintny” czy „gracja”.


ROZDZIAŁ 5
Nienawidziła go, a jednak pokochała… – Ostatni rozdział zaczynamy pierwszymi słowami, które przeczytałam na blogu. Słowami, które zrobiły na mnie niezbyt dobre wrażenie, ale których nie skomentowałam wcześniej, licząc, że okażą się ironią. Nie okazały.


No dobra, to słowa piętnastolatki. Rzeczywiście mogła wzdychać nad historią Pandory i Dagona, chociaż wcześniejszy rozdział nie wydaje mi się specjalnie romantyczny. Gimbusom wybaczam.

naścienny zegar – zegar ścienny.

Niestety nie otrzymałam odpowiedzi od profesora Davida Malesa. Przez krótką chwilę poczułam zawód, ale czego ja się mogłam spodziewać? Że słynny profesor odpisze jakiejś gówniarze z Bostonu? Na pewno nie. – Przyjrzyj się swoim myślom. Czy używasz w głowie takich sformułowań jak „przez krótką chwilę poczułam zawód"? Raczej pomyślisz po prostu „zawiodłam się” albo „cholera, pusta skrzynka”. Narracja pierwszoosobowa. Siedzisz bohaterce w głowie, a nie robisz planu wydarzeń. Po drugie, nie dajesz emocjom wybrzmieć. Emma jest zawiedziona, ale nie pozwalasz jej tego czuć nawet przez jedno pełne zdanie, bo zaraz przeciwstawiasz temu jakieś refleksje czy racjonalne wyjaśnienia. Gryzło mnie to bardzo już w poprzednich rozdziałach, ale nie wiedziałam, jak to nazwać. Nie argumentuj wszystkiego. Jedna rzecz zrobić z bohatera przesadnie analizującego wszystko introwertyka, inna zamienić go w chodzącą rozprawkę. „Na pewno nie”. – Po co odpowiadasz na pytanie retoryczne, które nam ładnie kończy akapit?

Próbowałam się odprężyć i posłuchać słów pani Fitz, ale po kilku sekundach odpływałam. – Słuchać. Bo masz odpływałam (niedokonane) a nie odpłynęłam (dokonane). Emma nie podjęła jednej próby posłuchania, tylko kilka razy starała się słuchać i za każdym razem odpływała.

Po dwóch rozdziałach z perspektywy Pandory prawie zapomniałam, jak ostatnio narozrabiała Emma. Grzeczna kujonka, taka jak ona, poszła na wagary, pierwszy raz się upiła i pocałowała spontanicznie chłopaka. Musi mieć teraz niezłą burzę w głowie. Pewnie umiera z wyrzutów sumienia. Pewnie…

No właśnie. Emma jakoś nie przeżywa specjalnie wydarzeń, które miały miejsce zaledwie dzień wcześniej. Myślami jest przy snach. Dopiero pod koniec pierwszej lekcji przypomina sobie, że zaraz zobaczy Seana i panikuje. A wcześniej o niczym nie pamiętała? Nie czuła żadnego odrealnienia? Przecież zachowała się zupełnie jak nie ona. Żadnych wyrzutów sumienia, żadnego kaca?

— Jeśli mogę spytać… — zaczęła niepewnie nauczycielka. — Właściwie, to dlaczego interesujesz się tym tematem? — Jej pytanie wprawiło mnie w osłupienie. Odruchowo rozwarłam lekko wargi [...]. – Emma prosi nauczycielkę o książki na nietypowy temat, a ta łagodnie pyta, do czego właściwie ich potrzebuje. Protagonistka jest zszokowana. Co za niespodziewane pytanie!

[...] zastanawiając się nad zadowalającą odpowiedzią. Przecież nie mogłam wyjawić, że miewałam dziwne sny i dzięki historii próbowałam je zrozumieć. To zabrzmiałoby infantylnie. – Znowu niepotrzebnie informujesz czytelnika o czymś, co już dawno wie. Emma zastanawia się nad zadowalającą odpowiedzią? To przecież oczywiste, dlaczego nie może powiedzieć prawdy. No i jej wyjawienie nie zabrzmiałoby infantylnie. Po prostu wzięliby ją za wariatkę.

— Przyjechała do mnie kuzynka z Francji — skłamałam, nie wymyśliwszy niczego lepszego. — Interesuje się okresem średniowiecznym rodzimego kraju. – Znowu średniowiecze. Zabijcie mnie.

Po raz kolejny sprawdziłam, czy na ławce niczego nie brakowało – brakuje.

Odczekałam kolejne dwie minuty [przecinek] aż w końcu zadzwonił dzwonek.

Pozostali uczniowie zajęli swoje miejsca, a drzwi, które jeden z moich kolegów zamknął kilka sekund wcześniej, otworzyły się z furorą. – Uczniowie zajęli miejsca, a drzwi się otworzyły. Dynamika godna instrukcji obsługi kosiarki. Spróbujmy to delikatnie zmienić: kiedy uczniowie zajęli miejsca, drzwi się otworzyły. Drzwi nie mogą otworzyć się z furorą, ale można z furorą wejść do klasy.

Podczas robienia doświadczenia o nazwie „Termiczny rozkład wodorotlenku miedzi” nie mogłam się na niczym skupić. – Doświadczenie się przeprowadza, a nie robi. No i na pewno Emma nie nazwałaby tak tego w swojej głowie. Mieliśmy ogrzewać nad palnikiem probówki z wodorotlenkiem miedzi, ale nie mogłam się na niczym skupić. Brzmi naturalniej? Omg, jak to doświadczenie może się niby nie udać? Przecież Cu(OH)2 i tak samoczynnie się rozkłada, a podgrzanie ten proces jedynie przyspiesza. Jeśli potrafili uruchomić palnik, to na pewno uzyskali piękny, czarny osad. Nie byłam mózgiem z chemii, ale tego doświadczenia po prostu nie da się zepsuć.

w końcu nauczyciel [przecinek] słysząc głośny dzwonek, machnął od niechcenia ręką

mimo wcześniejsze krępacji, usiadłam obok kolegi – wcześniejszego skrępowania.

— Zdradźcie mi — zaczęłam [przecinek] a pozostali spojrzeli na mnie ze zdziwieniem. — Jak tak szybko tu przyszliście? – Nota odautorska jest w tym przypadku wtrąceniem, więc pozbądź się kropki i kontynuuj zdanie małą literą: — Zdradźcie mi — zaczęłam, a pozostali spojrzeli na mnie ze zdziwieniem — jak tak szybko tu przyszliście? Uwaga trochę innej natury – na początku przeczytałam „jak szybko tu przyszliście”. Czy nie naturalniej brzmiałoby „jak udało wam się przyjść tu tak szybko”?

Określenie „puścić perskie oko” wspina się w rankingu.

— O której dziś kończycie? — spytała Marsy po minucie ciszy. – Odliczonej z zegarkiem? Nie lepiej po prostu „po chwili”? Nie sugerowałabyś wtedy żałoby.

[...] posłał nam porozumiewawcze spojrzenie. Zamiast mojej odpowiedzi, natrafił na zdegustowanie. – W sensie, że moja odpowiedź miała trafić na zdegustowanie, a on trafił zamiast niej? Popraw.

W sumie, to całkiem niezły pomysł. – Zbędny przecinek.

Podskoczyła lekko na ławie i również spróbowała zobaczyć, co takiego pisał znajomy. /— Zobaczymy. – Powtórzenie.

Odkąd pamiętam, zadawałam się z jedną, góra dwoma, osobami. – Ostatni przecinek zbędny. Jeśli to by było wtrącenie, to zdanie po jego wycięciu zachowałoby sens. Odkąd pamiętam, zadawałam się z jedną osobami. Nom.

Coś Ci się tu zepsuło przechodzenie do nowej linii.


Tak — mruknęłam ˜– zgubiona spacja.
O godzinie osiemnastej byłam już pod domem Tylera. – A postylizujmy sobie trochę język na angielski. Co powiesz na szóstą po południu (6p.m.)?

pokazała mi kciuk, jakby na zachętę – zbędny przecinek.

Ostatni akapit wymiata, bardzo ładnie napisany.


ROZDZIAŁ 6
Już chciałam kończyć ocenę, a tu doszła mi niespodzianka w postaci nowego wpisu. Bardzo miła niespodzianka tak właściwie, bo rozdział ogromnie mi się spodobał.

dłoń, w której trzymałam pusty kubek, zacisnęła się na plastikowym naczyniu. – Lepiej: zacisnęłam dłoń na trzymanym, pustym kubku. Nie musisz unikać powtórzeń na dziwne sposoby.

Gdy nasze spojrzenia się zjednały – spotkały. Brzmi poetycko, ale oni się w niczym nie zjednują.

czułam się wystarczająco trzeźwa, by odróżniać realne od fikcyjnego. – To co realne, od tego co fikcyjne.

Rozebrana do naga dziewczyna, której spod kołdry wystawał kawałek piersi i…Sean. – Zgubiona spacja. Dziewczynie wystawał Sean.

spytałam, nie odwracając wzroku od małego skrawka ziemi, w której rosły róże. Ogrodnik, czy ten, kto zajmował się tym podwórkiem, odwalał kawał naprawdę dobrej roboty. – „Na którym”  [skrawku ziemi] – moim zdaniem brzmiałoby lepiej. Przecinek po „ogrodnik” zbędny („czy” jest w tym wypadku odpowiednikiem „lub”).

Medal za sformułowanie rozdziału otrzymuje „spojrzeć szatańskim wzrokiem”. Kiedy używasz częściej takich charakterystycznych zwrotów, rzucają się w oczy niczym powtórzenia.

Tym razem, to ja przewróciłam oczami – zbędny przecinek.

Wcześniej się wahałam, ale ten rozdział mnie przekonał. Podwyższę Ci ocenę. Opowiadanie na to zasługuje.



POSTACI
Chciałam osobno napisać o Pandorze i o Emmie, ale – chociaż jedna jest typowym „ziółkiem”, a druga niepewnym siebie outsiderem – wcale się od siebie tak bardzo nie różnią. Chodzi mi o impertynencję, która jest cechą rzucającą się na pierwszy plan, oraz o skłonność do przesadnego analizowania. Trochę mi się to zlewa. Właściwie to trudno mi porównywać ich przeżycia wewnętrzne, bo przemyślenia Pandory należą niejako do obu bohaterek. Pod niektórymi względami dziewczyny siłą rzeczy muszą być do siebie podobne i wtedy to przenikanie się ich charakterów jest jak najbardziej na plus. Co innego ta sztampowa impertynencja w rozmowach z innymi. Próbuję na siłę ją sobie uzasadnić. Z Pandory jest twarda babka, takie odzywki pasują do jej impulsywności, chociaż gryzą mi się z epoką. Emma zwraca się do matki bardzo podobnie pomimo odmiennego usposobienia, ale dla piętnastolatki bycie pyskatym jest dość naturalne.

Tak się teraz zastanawiam, czy to nie był przypadkiem zamierzony efekt – może Emma chce być taka jak Pandora i stara się ją naśladować. Pod koniec piątego rozdziału patrzyła w lustro, myśląc o wojowniczce i prosząc ją o siłę. Jeśli takie było Twoje zamierzenie, to proszę, wspomnij o tym trochę wcześniej, bo jednak moje pierwsze wrażenie kazało mi Cię obsmarować za stworzenie dwóch zbyt podobnych bohaterek.

Bardzo denerwujące jest to ich patrzenie z wyższością na wszystkich wokół ubrane w pozorne „ja tylko myślę rozsądnie” i „jestem troskliwa”. Chwilami trochę trąci Marysiami Zuziami, chociaż on the whole ich charaktery się bronią. Potrafisz je budować.

Mam problem z tym, jak bohaterki analizują szczegółowo każdą sytuację. Z jednej strony fajnie – pokazujesz, że mają swoje przemyślenia, reagują jakoś na napotykane wydarzenia, jest związek przyczynowo-skutkowy… Ale chwilami czuję się, jakbym czytała bezuczuciową rozprawkę. Protagonistki zadają sobie bardzo dużo pytań. To nie jest złe, ale czuję się nimi przesycona. 

Nie byłyśmy takie... Nie zachowywałyśmy się jak barbarzyńcy. Mimo tych przekonań, nasze czyny świadczyły o czymś przeciwnym. Jak jutro spojrzymy na siebie w lustro? Dagon był demonem, ale różnił się od innych. Który z nich uratowałby życie Obrońcy Świtu? Co za szkoda, że nie urodził się po właściwej stronie... Te słowa przyprawił nas o mdłości. A która strona była właściwa? Może to my urodziłyśmy się nie po tej, co trzeba...

Btw dodawanie wielokropków nie buduje napięcia.

Czasami ta szczegółowa analiza przynosi jeszcze inny efekt – mam wrażenie, że bohaterka dramatyzuje. Roztkliwia się nad każdą bzdurką w doniosłych słowach. Ładnie Ci to wychodzi stylowo, naprawdę. Tyle że zamiast kierującej się racjonalizmem kobiety powstaje Ci histeryczka.

Pandora z rozdziału trzeciego – z jednej strony pokazałaś nam jej impulsywny charakter, z drugiej sworzyłaś obraz bardzo wkurzającej i wyjątkowo niezrównoważonej emocjonalnie kobiety. Czy scena jest wiarygodna psychologicznie? No, powiedzmy że jeszcze ją przełknę. Ale aż tak frustrująca bohaterka… Tego nie czyta się dobrze.


Dagon. Żałuję, że nie mam dostępu do większej ilości tekstu, żeby go sprawiedliwie ocenić, ale na razie wydaje mi się być zbyt wyidealizowany. To, co widzę w opublikowanych rozdziałach, to szkielet postaci, której jedynym zadaniem jest szeptać uwodzicielskie słówka i ładnie wyglądać. Jest stereotypowy, na razie nic go nie wyróżnia – mam ogromną nadzieję, że go rozwiniesz w następnych rozdziałach. Póki co wkurza mnie prawie tak bardzo jak Pandora. (Wdech, wydech. I jak tu oceniać obiektywnie).

Do Marsy, Seana i reszty ekipy nic nie mam. Nie są specjalnie rozbudowanymi postaciami (i nie jest nam to potrzebne), ale nadal mają odmienne charaktery. Dobra robota.

Pora na mamuśki! Aż się proszą o napisanie analizy porównawczej – masz pięknie pokazany kontrast relacji rodzic-dziecko w różnych epokach. Tak jak wcześniej napisałam, matka Emmy jest moim zdaniem przerysowana, ale na pewno nie można Ci zarzucić tworzenia bezbarwnych bohaterów. Każdy jest inny i za to ogromny plus.


STYL LITERACKI, POPRAWNOŚĆ
Twój styl to coś, co trudno mi jednoznacznie ocenić. Czasem napiszesz jakiś akapit, którego nie powstydziłby się profesjonalny autor, kiedy indziej walniesz naprawdę dziwne zdanie.

Masz bogate słownictwo i świetnie komponujesz rozdziały. Weźmy chociażby prolog – płynnie przechodzisz z refleksji do opisu snów, zgrabnie wplatasz nowe informacje, zachowujesz równowagę pomiędzy dialogami a opisami.

Nie chcę się za dużo powtarzać – moim zdaniem powinnać przede wszystkim przebudować analizy wewnętrzne (bohaterka więcej komentuje w myślach i planuje, niż rzeczywiście działa; niech to nie przypomina wypracowania szkolnego) oraz przestać niepotrzebnie spowalniać akcję. Wpłynie to dobrze nie tylko na trzymanie napięcia, ale też na emocje w ogóle. Ich opisy w Twoim opowiadaniu nie są złe, ale czytając je, chwilami czuję się zdystansowana – jakby bohaterka relacjonowała mi obojętne jej wydarzenia sprzed trzydziestu lat. Nie mówię, że jest tak za każdym razem – niektóre fragmenty są na poziomie – ale nad innymi mogłabyś jeszcze popracować. Po odpowiednim zredagowaniu może powstać naprawdę dobry tekst.

Co do kompozycji – ładnie tworzysz rozdziały jako jednostki, ale jeszcze mało umiejętnie łączysz je ze sobą. Sny mają nieregularne długości. Bardzo mi się nie podoba, że są przedstawiane niechronologicznie. Zamiana kolejności nic nie wnosi, a porządnie miesza czytelnikowi w głowie. Myślę, że po napisaniu tych kilku rozdziałów masz już dokładniejszy obraz planowanej powieści niż na początku – jeśli chciałabyś ją kiedyś gruntownie zredagować, uporządkowanie snów byłoby dobrym pomysłem.

Masz dużo fragmentów, w których widać Twój potecjał stylistyczny – nawet te oczy błądzące po omacku. To wcale nie musiało wyjść komicznie. Potrafisz ładnie oddać dramatyzm sytuacji, tylko czasami opisujesz go tam, gdzie jest zbędny, no i mamy efekt patosu.

Z błędów najbardziej rzuca się w oczy mieszanie czasowników dokonanych i niedokonanych oraz niedopracowana narracja. Sporadyczne powtórzenia i brak przecinków każemu się zdarzają. U Ciebie nie jest z tym źle. Poprawnie zapisujesz dialogi. Nie dajesz się przyłapać na podstawowych błędach interpunkcyjnych. Chyba nawet nie będę odsyłać Cię do bety – myślę, że potrzeba Ci raczej wrócić do tekstu po kilku miesiącach przerwy i popracować trochę nad wyżej wymienionymi aspektami.


PODSUMUJMY
Może w powyższych akapitach aż tak tego nie widać, ale czytałam Twoje opowiadanie z przyjemnością. Rzuca się w oczy, że dbasz o bloga. Urzekł mnie wątek relacji Emmy z rówieśnikami i chętnie będę dalej śledzić jej losy. Spodziewam się, że może wyjść z tego świetna historia o dorastaniu i odkrywaniu własnej tożsamości.

Na przyszłość – na pewno przyda się lepszy research. Wybrana przez Ciebie epoka daje pole do popisu, możesz zbudować niesamowitą atmosferę. Na razie widzę jedynie jej zaczątki. Dialogi są dość sztampowe, ale jako że masz świetnie zróżnicowanych bohaterów i szkielet kolejnych wydarzeń, dopracowanie ich nie powinno być dla Ciebie problemem.

Umiesz pisać. Masz bardzo dobry fundament do dalszego rozwoju i trzymam za Ciebie kciuki. Miało być trzy, ale zmieniłam zdanie po ostatnim rozdziale. Czwórka na szynach. Dobra robota.


No i pierwsza ocenka zaliczona. Ogromne dzięki za pomoc dla Skoiastel i Forfeit <3


12 komentarzy:

  1. Dobra, przede wszystkim pięknie dziękuję za ocenę :). Jestem mega zadowolona, bo bałam się, że wyjdzie gorzej. Masz rację, co do prologu, źle określiłam słowo "wizja" i błędnie nakierowałam czytelnika. Te całe wizje, wcale nie miały być wizjami... mój błąd. Chodziło o to, że ona na co dzień ma te sny przed oczami, analizuje je itd. Zdecydowanie muszę to poprawić. A no i przede wszystkim otworzyłaś mi oczy na te wszystkie przydługie analizy i brak dynamiki - to też do poprawki. Wypisywanie snów niechronologicznie było celowym zabiegiem. Chciałam z miejsca pokazać, że Dagona i Pandorę łączyło głębokie uczucie, a dopiero potem, jak Emma to odkrywa. A no i Atrhur był przywódcą Obrońców Świtu xd. Co do Marsy - lol od początku miało być przez "s", musiałam dostać chwilowego zaćmienia i gdzieś napisać "c" :/. Błędne cudzysłowy pewnie wzięły się stąd, że musiałam coś poprawiać w samym bloggerze, zamiast w wordzie. Jak widać przeoczyłam też kilka dywizów, kiedy już ogarnęłam, jakim skrótem się je wstawia. Z niektórymi odstępami akapitowymi, to było jakieś szaleństwo, blogger nie chciał ze mną współpracować ;_;. W rozdziale piątym, gdzie Emma idzie na imprezę, podkreśliłam, że chciała być jak Pandora (gdy Tyler zapytał, czy zmieniła coś w wyglądzie). Ogólnie to bardzo się ciesze, że opowiadanie mimo wszystko Cię zaciekawiło. Sama nigdy nie spotkałam się z narracją drugoosobową, więc postanowiłam to wykorzystać. Co do Emmy i Pandory, u mnie jest na odwrót - zdecydowanie bardziej lubię tą drugą. Emma mnie irytuje, jest taka gimbusiasta, sama nie wie, czego chce, ale na taką ją właśnie kreowałam. Szkoda, że Twoim zdaniem Dagon wyszedł nijaki, moim zdaniem to taki sku*wiel, który lubi namącić.
    W tygodniu znajdę jeden dzień wolny i popoprawiam błędy, bo z tego, co widzę, sporo przeoczyłam :D. PS. Gify jak zawsze super, tylko dwa z nich mi się nie pokazują :<.
    Podsumowując: jestem zadowolona z oceny. Pokazałaś mi rzeczy, nad którymi muszę koniecznie popracować i również to, co jest git. Nie było żadnego chamstwa z Twojej strony, pajacowania ect. ect. Poprawię reaserch, zmienię tę "średniowieczną epokę", błędy, no i przede wszystkim przemyślenia. Jeszcze raz dzięki za poświęcony czas! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, dzięki za komentarz :) Może rzeczywiście zbyt się przyczepiłam do tych niechronologicznych snów — w końcu po sześciu rozdziałach nie można jeszcze powiedzieć, że zamienienie ich kolejności nic nie wnosi. Trochę się po prostu zgubiłam po pierwszym rozdziale. Ale jak to klarowniej opiszesz to będzie okay. Czekam na rozwój Dagona w następnych rozdziałach :) Emma wyszła Ci bardzo wiarygodnie, dlatego ją lubię. Bardzo się cieszę, że jesteś zadowolona z oceny.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. PS2. Dziwne, przy odświeżeniu strony wszystkie gify mi się załadowały >.<

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna ocena na wstęp. Gratuluję i życzę weny :)
    *otwiera szampana*

    OdpowiedzUsuń
  4. Na podstronie Hiroki nie ma możliwości komentowania, więc piszę tu:

    Przed etc. nie stawia się przecinka (podstrona O mnie).

    Plażo, proszę, kredyty?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ajć, przyzwyczaiłam się, że w angielskim się stawia. Już poprawiam. Dzięki.

      Usuń
    2. Kredyty... facepalm. Nigdy więcej nie kopiuję z szabloniarni.

      Usuń
  5. Dzień dobry, tu konkurencja :) Akurat też oceniam to opowiadanie, więc po skończeniu wypisywania własnych wniosków przyszłam popatrzeć na twoje. Zgadzam się z większością (acz nie ze wszystkim), przy gazecie jednak mam potrzebę protestu. A to dlatego, że to był pierwszy tygodnik, obecny na rynku od roku - a więc jak najbardziej kobieta może sobie siedzieć i czytać wczorajsze wydanie - za sześć dni dostanie nowe. Dlaczego nie mogła go czytać na siedząco i z herbatą, to już w ogóle nie rozumiem. A czemu ma do niego dostęp? To nie jest zwykła mieszczka, a jedna z obrończyń świtu, więc domyślam się, że woli trzymać rękę na pulsie i wiedzieć o nowinkach.

    "Drzwi nie mogą otworzyć się z furorą, ale można z furorą wejść do klasy." - Hm, wg słownika nie można: http://sjp.pwn.pl/slowniki/furora.html

    Gratuluję debiutu, moim zdaniem udany :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ajajaj, dziękuję za komentarz. Wielki Przedwieczny przeczytał moją ocenę, to jest coś. ^^ Obowiązkowo zapoznam się też z Twoją, kiedy wyjdzie.
      domyślam się, że woli trzymać rękę na pulsie i wiedzieć o nowinkach — Fakt, o tym nie pomyślałam. Czytając ten rozdział, miałam wrażenie, że to miała być nic nie znacząca czynność, jakieś neutralne tło i trochę mi to zazgrzytało. Gazeta jest właściwie ledwie wspomniana i trudno powiedzieć, jaką miała odegrać rolę, może rzeczywiście się zbyt czepiałam.
      Ojć, furory nie zrobiłam swoją poprawnością, zjadam placek pokory.
      Dziękuję za miłe słowa :) Do przeczytania!

      Usuń
  6. Też chcę aby ktoś przeanalizował tak szczegółowo moje wypociny literackie. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie zapraszam do mojej kolejki, o ile twoje wypociny nie są kolosem na 300 stron. :)

      Usuń