[24] ocena bloga: fairy-tail-historia-laxusa.blogspot.com

Autor: Rhan Boleyn
Tematyka: ff, Fairy Tail
Oceniająca: Elektrownia



PIERWSZE WRAŻENIE (8/10)

     Byłam już na Twoim blogu wcześniej i zaczęłam lekturę, więc nie bardzo mogę odnieść się do stwierdzenia „pierwsze wrażenie”. Ucieszyłam się, że w mojej kolejce pojawił się blog o tematyce Fairy Tail, bo uwielbiam ten świat, jednak to stawia Ci wyżej poprzeczkę, gdyż znam klimat i całą otoczkę pierwowzoru. Trochę się boję, że mu nie podołasz. 
     Adres jest zdecydowanie za długi. Nie wiem, czy zwykła historia-laxusa była zajęta, nawet jeśli, to stać Cię było na coś lepszego niż taki wół. Jeśli ktoś zna to anime, to wystarczy mu imię bohatera, by wiedzieć, skąd pochodzi. Jeśli czytelnik nigdy Fairy Tail nie oglądał, to nic nie da mu stwierdzenie „historia Laxusa”. Cztery słowa w adresie to co najmniej o dwa za dużo. Brzmi, jakby tytuł tworzył ośmioletni Gray. 
     Z belką się nie wysiliłaś, powtórka z rozrywki, dodałaś jedynie nazwisko bohatera. Ratuje Cię ikona. Niby tylko znaczek Gildii, ale to ona jest dla wszystkich bohaterów mangi najważniejsza, to o nią walczą i dla niej są gotowi poświęcić życie. Cieszę się, że umieściłaś tutaj ten drobny szczegół. 
     Na Twoim blogu odkryłam – pierwszą w swojej historii oceniania – muzykę, której nie wyłączałam nagminnie. Oczywiście czasem przeszkadza się skupić, ale gdybym czytała Twoje opowiadanie tylko dla przyjemności, to mogłaby być włączona cały czas. Godzinny soundtrack jest dość podniosły, ale taka powinna być historia Laxusa Drayera. Przy tym jest delikatny i nie gryzie się z treścią. 

WYGLĄD (6/7)

     Szablon jest najlepszym, jaki dotychczas miałaś, ale dalej jest kilka rzeczy, które można by było poprawić. 
Nagłówek jest bardzo dobry, prosty, bez zbytniego rozmachu, ale pokazujący siłę i chęć walki bohatera. „Moje imię zatrzęsie światem” – to stwierdzenie idealnie pasujące do głównego bohatera Twojego opowiadania. Czcionka bardzo czytelna, ładny art, dobrze wkomponowany w tło. 
     Okno na tekst również jest bardzo proste, widocznie lubisz czytelność. Menu dobrze widoczne, z ładną animacją, schody zaczynają się przy samych postach. 
     Nie jestem w stanie zrozumieć, czemu postawiłaś na większą widoczność daty ukazania się postu niż tytułu. Ten pierwszy jest jasny na ciemnym, rzuca się w oczy, ciężko go nie zauważyć. A tytuły, gdyby nie były napisane drukowanymi literami, ginęłyby wśród tekstu, tak samo niewidocznego. Twoje posty to zbiór ciemnego na ciemnym, ciężko się to czyta. Moim szczęściem było to, że przez większość Twojego bloga przebrnęłam na telefonie, a Blogspot jest na tyle pomocny, że w wersji mobilnej ogranicza szablon do białego z szarym tekstem, najzdrowszego dla oczu, o ile w ogóle czytanie w takiej formie może być zdrowe. Nie przepadam za jasnym tekstem na ciemnym tle, ale jest on i tak o niebo lepszy niż Twój. Musisz coś z tym zrobić. Nie mówię, żebyś od razu całą notkę machnęła na biało, ale masz całą paletę kolorów, czy musiałaś wybrać akurat ten najgorszy dla oczu czytelników? 
     Za to zawsze lubiłam jaśniejsze linki. Może aż za bardzo odcinają się od reszty bloga, ale ogólnie mam pozytywne odczucia. 
     Kilkukrotnie zmieniała Ci się czcionka w trakcie lektury, a to nie jest dobry znak. 

TREŚĆ (42/50)

     00: Gubisz się czasem w przemyśleniach i złożoności zdań, przez co wyglądają one nieczytelnie. Przykładowo: Siedziałem jak zwykle na drugim piętrze w gildii, z głową wspartą na ręce, znudzonym wyrazem twarzy, zupełnie głuchy na jąkania Red. Najpierw „co robiłem”, potem „jak robiłem”, a potem „jaki”. Podzielenie tego na dwa krótsze zdania dałoby dużo lepszy efekt. Przecinki są postawione poprawnie, ale nawet one nie pomogą, gdy zarzucasz nas lawiną informacji w tak krótkim czasie. W następnym poście widnieje: Była dziwnie ubrana, miała żółtą tunikę, zielone, szerokie spodnie i kolorowy szal owinięty wokół szyi, a na dłoni kilka bransoletek, które zadzwoniły cichutko, gdy skopiowała mój ruch. Nie uważasz, że to zbyt wiele informacji na raz? Rozumiem, że przed Twoimi oczami stoi dokładne wyobrażenie tej postaci i chciałabyś opisać nam ją jak najdokładniej, ale co za dużo, to niezdrowo. 
Do tego trochę kole w oko ten fragment: Wcale nie uważałem, żebym zachował się źle, ale musiałem to zrobić dla zasady. Z drugiej strony faktycznie głupio się odszczekałem. To wreszcie uważa czy nie uważa?
     Po „podniosłem się nieświadomy” w prologu wkrada się dodatkowy odstęp pomiędzy akapitami, nieładnie to wygląda. 
     Wiedziała, że na nią czekałem. Jeśli wiedziała w czasie przeszłym, to wtedy Laxus czekał w czasie teraźniejszym i na odwrót – jeśli wie teraz, to on czekał w czasie przeszłym, bo już nie czeka. 
     Wprowadzenie do fabuły jest dość przyjemne w odbiorze, chociaż krótkie i wyrwane z kontekstu. Całkiem dobrze pokazuje cechy charakteru Laxusa.

     01: Rzucił mi się w oczy fragment: Oberwał stragan kwiaciarki i szyby domu stojącego najbliżej nas. Chwila, szyby? Jeśli już dodałaś to wtrącenie na końcu, to wypadałoby rozwinąć, czym tak potwornie zdziwiony był chłopak. Skoro dziewczyna rozwaliła stragan, to co niezwykłego jest w unicestwieniu również szkła? 
     Dwójka trzynastolatków bijąca się na środku miasta. Rozumiem, że jeden z nich był wnukiem Makarova, ale mieszkańcy Magnolii nie mieli oporów przed składaniem do mistrza tony zażaleń i roszczeń o odszkodowania, więc czemu teraz wszyscy udają, że nic nie widzą? Jest to nieco naciągane. Do tego kłóci się to strasznie z przedstawionym przez Ciebie charakterem głównej bohaterki. Przecież Naina nie lubi walczyć, a tutaj od razu mamy zakład i mordobicie na środku miasta. Mam wrażenie, że chciałaś, by początek ich znajomości był z jajem, ale nie o to chodzi, by nie pasowało ono do cech, które im przypisałaś. Rozumiem danie Laxusowi od czasu do czasu przez łeb za różne głupoty, ale dziewczyna robi to zawsze bez użycia magii, a tu? Raczej nie weszłaby do obcego miasta i nie urządziła burdy na środku. 
     Za to scena w Gildii przedstawiona jest bardzo wiarygodnie. Wszyscy są kochani i zachwyceni nową koleżanką. Oczarował mnie mały Gray, który bez Natsu nie jest już aż tak upierdliwy. Ma w sobie typowe cechy dziecka – bardzo szybko zaufał dziewczynie, że ta będzie jego starszą siostrą. Nie wiem, czy takie zachowanie zgadza się z pierwowzorem, gdyż chłopak powinien właśnie cierpieć po stracie swojej nauczycielki i przyjaciela, ale powiedzmy, że dzieci mają to do siebie, że potrafią szybko przechodzić od płaczu do radości. 
     Niestety odbija mi się nieco czkawką idealizacja głównej bohaterki. Ja wiem – nie pisze się opowiadań o ludziach przeciętnych i w ogóle, ale mogłaś odpuścić sobie scenę z sokiem. Do tego jedyny Smoczy Zabójca znający magię uzdrawiania to Wendy – przyjęła ją od swojej smoczycy, w zamian posiada bardzo słabe umiejętności bojowe, coś za coś. A tu mamy śliczny obrazek dziewczyny, która połączyła cechy wszystkich Smoczych Zabójców. W moim osobistym odczuciu coś takiego czyta się źle – główna bohaterka niczym nas nie zaskoczy, bo wybrnie z każdej sytuacji w imponujący sposób, wszyscy będą wzdychać zachwyceni. A może by tak czasem była też trochę człowiekiem? Polecam.

     02: Wydawało mi się, że Naina jest dość skora do tłumaczenia Laxusowi swoich poczynań. Nie sądzę, żeby trzynastolatek poszedł do biblioteki bez wyraźnego powodu, brakuje mi tutaj jakiegoś wyjaśnienia ze strony dziewczyny na temat informacji, których poszukuje. Zrobiłaś z Laxusa pantofla i to strasznego. Dziewczyna go pobiła, a on z własnej woli zabiera ją na misję, jak również kolegę, za którym nie przepada. Kolejna sprawa, która jest dość naciągana. Blondyn nie powinien być tak uległy. Nie był właściwie nigdy typem człowieka, który złorzeczy pod nosem. Raczej załatwiał wszystko od razu i w praktyczny sposób. A tutaj? Jego przemyślenia są szczere i dobrze opisane, ale nie pokrywają się z tym, co chłopak robi, a to dość przykre. Nie wiem, czy Twoim zamiarem było stworzenie bohatera zakłamanego, który jedno myśli, drugie czyni, ale na to mi wygląda cała ta sytuacja. 
     Duży plus dla Ciebie za Majnu. Koty z Fairy Tail były dość płytkie, ich myślenie często jednotorowe, a tu mamy pełnowartościowego bohatera, który udziela się w fabule, a nie tylko pojawia się, kiedy sytuacja wymaga nadzwyczajnych środków, które po pewnym czasie przestają już być tak zaskakujące i znów mamy do czynienia ze zwykłym kotem. 
     Scena walki… Nie wiem za bardzo, jak się do niej ustosunkować, bo tak na dobrą sprawę – żadnej walki nie było. Bęc, bęc i po krzyku. Mamy trójkę dzieciaków, z czego jedno bezużyteczne, i kota. W ciągu kilku sekund powalili oni trzech dorosłych mężczyzn i przyszło im to z taką łatwością? Może by się chociaż natrudzili trochę, może coś by poszło nie tak, jakaś rana? Łowcy Nagród mają to do siebie, że jeśli nie są wprawni w swoim zawodzie, to często giną albo muszą zmienić swój fach. Jeśli byli na tyle pewni siebie, że wysłali fałszywą propozycję pracy do Gildii, a na to mi wygląda, to chyba powinni posiadać jakiekolwiek umiejętności, które predysponują ich do walki z magami. A tu mamy totalny klops i notkę drogi, w tę i nazad bez zbytniego sensu. Jedyne, czego się dowiedzieliśmy, to brak chęci Nainy do walki, a to chyba trochę mało jak na jedną misję.

     03: Z takich drobnostek: najpierw masz, że „pięć wagonów odłączyło się i traciło szybkość”, a potem, że „nie zawracałby sobie głowy pozostałymi pięcioma wagonami”. Trochę szwankują tu prawa matematyki. 
Drugim, co rzuciło mi się w oczy, jest brak opisu drugiej generacji Smoczych Zabójców. Nie wiem, czy założyłaś, że wszyscy Twoi czytelnicy to wiedzą, czy może upchnęłaś to na jakiejś podstronie i nie mogę tego znaleźć, ale bardzo mi tego brakuje. Nie powinnaś ograniczać odbiorców tylko do tych, którzy znają treść mangi. Jest sporo osób, które Fairy Tail nie znają, a chętnie zwiedzają różne zakątki blogosfery, nie odtrącaj ich. 
Ten post był, moim zdaniem, o wiele bardziej wciągający niż poprzedni. Ta misja miała w sobie jakąś przyszłość. Nie lubię notek, które pełnią podobną funkcję do fillerów w anime. Niby zawarte w opisanym świecie, ale bez żadnego wpływu na dalszą fabułę. Tutaj mamy poruszony wątek problemów społeczeństwa Fiore, do tego emocjonalność Laxusa, a raczej jej chwilowe braki, dzięki czemu postać wydaje się bardziej ludzka. Dziwi mnie nieco, że znowu bohaterka, która bez najmniejszych ogródek spuściła łomot blondynowi, dała się pobić magom, których chłopak bez problemu pokonał. Mam nadzieję, że z czasem takie sceny przestaną mieć miejsce. 
     Końcówka zapowiada zmiany, które znamy z pierwowzoru, mam nadzieję, że dobrze wszystko opiszesz.

     04: Zabolał mnie ten fragment: Nie czułem się jakoś niezwykle po wszczepieniu lakrymy, pomimo wyciszenia przez Nainę hałasu, wciąż słyszałem więcej, niż wcześniej, nie mówiąc o tym, że czułem zapach każdego mijanego człowieka i bardzo wyraźnie widziałem maleńkie drobinki kurzu tańczące na wietrze w promieniach słońca, unoszące się na brukiem ulicy. Czy cała ta opisana mnogość doświadczeń nie jest możliwa do określenia słowem „niezwykła”? Czemu zaprzeczasz temu w pierwszym zdaniu, a następnymi słowami dajesz do zrozumienia, że było do jednak dziwne? 
     Drugim, co bardzo nie pasuje mi do pierwowzoru, jest uroczyste powitanie Laxusa słowami „najsilniejszy z młodszego pokolenia Fairy Tail!”. Typowym dla tej Gildii jest przeświadczenie o tym, że jest się niepokonanym. Rozumiem, że coś takiego dobrze brzmi, ale zupełnie mija się z założeniami kanonu. 
Cieszę się, że zbudowałaś trochę tajemnicy stwierdzeniem o drugim zbiorniku magii. Mam nadzieję, że w dalszych częściach rozwiniesz tę historię, bo zapowiada się interesująco. Również duży plus za brak wiedzy Nainy na temat egzaminu – wreszcie Twoja bohaterka staje się istotą ludzką, nie jest wszechwiedząca. To duży progres.

     05: Również do kanonu nie pasuje mi fakt, że Laxus stara się obijać. Rozumiem, że trening był ciężki, ale zawsze odnosiłam wrażenie, że oni prędzej doprowadzą się do wymiotów zmęczeniem, niż przerwą przed osiągnięciem konkretnego efektu. Do tego nieco brakuje mi konkretnego powodu, dla którego blondyn miał trenować swoje ciało. Chciał osiągnąć wysoki próg magiczny jak najszybciej, dlatego nie zgodził się na lekturę, a jedynie ćwiczenia praktyczne. Dlaczego więc tak łatwo przystał na bieganie i pompki, skoro, teoretycznie, nie zbliża go to do osiągnięcia pełnej mocy oddechu? 
     Za to podoba mi się fragment o dobrym wzroku Smoczych Zabójców. Cieszę się, że przykładasz wagę do takich drobnostek z życia tych wybitnych jednostek i starasz się opisać w najdrobniejszych szczegółach ich zdolności. 
     Dalej mamy scenę z Gorlanem. Naina reaguje na jakiekolwiek niespodzianki dość nerwowo, tutaj prawie rozłożyła na łopatki Laxusa. Chciała nauczyć się walczyć, jednak chłopak zabrał się do tego z dość niespodziewanej strony. Czemu bohaterka tak łatwo to przyjęła? Spodziewałabym się tutaj czegoś w stylu „czemu sprowadziłeś mi na łeb to zboczone bydle?!”, a nie „kiedy następny?”. Ale niech będzie, Twoja wola. Należy się pochwała za dobry opis zaklęcia, którego użyła Naina. 
     Z jednej strony cieszę się, że wyszłaś poza narrację pierwszoosobową i opisałaś rozmowę ojca i dziadka Laxusa, a z drugiej uważam, że nie powinno się tego zmieniać w trakcie pisania. Mogłaby się raz na jakiś czas pojawiać cała notka pisana w tej formie, ale to zupełnie zmienia sposób, w jaki odbieram tekst. Jeśli piszesz w pierwszej osobie, to liczą się dla mnie głównie emocje i myśli bohatera. W trzeciej świat powinien być dużo bardziej rozbudowany, a Ty zamknęłaś to niemalże w samym dialogu. Równie dobrze mogłaś postawić za drzwiami podsłuchującego Laxusa i wyszłoby na to samo. Nie dodałaś tutaj nic, co wskazywałoby na potrzebę zmiany narracji, przez co fragment zupełnie nie zgrywa się z całością.

     06: Jak to się stało, że post wcześniej Laxus, bądąc w gabinecie Makarova, porównywał go do domu Nainy, a tutaj twierdzi, iż nigdy w nim nie był? Prosiłabym trzymać się jednego stwierdzenia.

     07: Znalazłam ten oto fragment: Przyszedłem tu w szlachetnym celu, żeby ją przeprosić, już nawet ładnie zacząłem, ale nie mogłem, bo ta głupia baba musiała zacząć kłótnię! Zabawne, że każda nasza konfrontacja tak właśnie się kończy. Konfrontacja jest z natury sytuacją, która kończy się jakąś walką, słowną lub fizyczną, więc to nie dziwne, że taki jest finał. Lepiej by to brzmiało, gdybyś zastąpiła to słowem „rozmowa”. 
     Znowu wita nas fragment innej narracji. Ten się zgrywa trochę lepiej, ale nadal uważam, że nie powinien on tu istnieć. 
     Scena w kuchni… Urocza, ale tylko tyle. 
     Pomysł fuzji średnio przypadł mi do gustu. Powiało Dragon Ballem i innymi Pokemonami, gdzie „dzięki sile przyjaźni powstaje prawdziwa moc”. Twoje opowiadanie dotychczas brzmiało bardzo realistycznie, mimo tematyki fantastycznej, a w tym momencie zabrzmiało to trochę jak wizja trzynastolatki. Nie wiem, w jaki sposób rozwiniesz to dalej, ale uważam, że stać Cię na lepsze pomysły. 
     Za to bardzo podoba mi się scena załamania Laxusa. Zostawił go ojciec, który był dla niego wręcz bohaterem, teraz jego emocje są w strzępach, nie wie, gdzie ma się podziać. Ładnie oddałaś depresyjny charakter tej sceny. 
     Niestety dalej wszystko jest… tak bardzo schematyczne, że aż zgrzytałam zębami, gdy musiałam przez to przebrnąć. Burza, dziewczyna leci za skrzywdzonym chłopakiem, bójka na pięści, kilka zbyt mocnych słów, cios od kumpla i przeprosiny. Ale jak to? Naprawdę nie było Cię stać na coś lepszego? Całość jest opisana całkiem przyjemnie, ale samo założenie tego posta sprawia, że najchętniej bym go ominęła i przeszła dalej, licząc, że wróci Ci wena twórcza, bo to jest tak oklepane, że aż nie Twoje. Pomiar magii na końcu jest jedynym, co Cię tutaj ratuje, ale i tak jest to Twój najgorszy rozdział.

     07: Początkowa scena spóźnienia jest bardzo zgrabnie opisana, tylko nie wiem, czemu całe zło zwalasz zawsze na Red. Czekam, aż dodasz tej postaci nieco pozytywnych cech, bo przecież nikt nie ma tylko wad. Rozumiem, że ta bohaterka jest potrzebna do zadrażniania różnych sytuacji, ale to zwykła dziewczyna, nie potwór. 
     Znowu plus za opis mentalności kota. Fragment o jego snach jest interesujący, co notkę dowiadujemy się o Majnu czegoś nowego. Dalej, poza sceną kłótni dziewcząt i poszukiwaniami na wyspie, cały czas mamy położony nacisk na tego bohatera. To duży ukłon w kierunku pierwowzoru, gdyż konkretne wątki Fairy Tail opierały się na problemach jednostek – tu ktoś chce porwać Lucy, tam odzywa się dzieciństwo Graya, innym razem Laxus chce podbić świat. Tak się zaczynała większość ich przygód i cieszę się, że udało Ci się tak ważną rzecz umieścić również w opowiadaniu.
     Niestety znowu muszę zwrócić uwagę na lekkie naciąganie zachowań bohaterów, byś mogła spełnić zaplanowaną fabułę. Mamy czwórkę magów, którzy są w pełni świadomi, iż śledzą ich marynarze. Statek był napędzany magią, więc mogli się również domyślić, że mają oni coś z nią wspólnego. Robią w konia całe portowe miasto, co oznacza znowu, że nie należy ich lekceważyć. A nasi bohaterowie zjedli i poszli spać. Jakby nigdy nic. Są magami na nie pierwszej misji, a zachowali się, jakby pierwszy raz wyszli z Gildii na światło dziennie. Zgubienie kota byłoby możliwe w czasie bójki, gdzieś w tłoku, a nie przez takie zaniedbanie. Zrobiłaś ze swoich bohaterów idiotów. 
     I czemu statek płynął „sporo więcej niż dwie godziny”, w czasie cumowania „słońce było nisko nad horyzontem”, na wyspie byli około czterdziestu pięciu minut, wrócili z powrotem i był dopiero wieczór? Magia raczej nie zagina czasoprzestrzeni.

     08: Muszę szczerze powiedzieć, że to chyba Twoja najlepsza do tej pory notka. Początek był średnio interesujący, chociaż udało Ci się zbudować całkiem logiczne wątki kryminalne. Bohaterowie odkrywali kolejne puzzle, nie dostali niczego na tacy. Uważam jedynie, że histeria Nainy była nieco na wyrost, gdyż pierwszym odruchem każdego, komu zaginął ważny przyjaciel, jest szukanie go ze wszystkich sił. 
     Druga część, mimo dalszych poszukiwań i walki, była bardzo psychologiczna. Laxus grożący kierownikowi portu, potem przemyślenia o strategii, by na końcu zacząć zadawać sobie pytanie, czy trzeba było zabić osiemnastu ludzi. Fairy Tail jest pod tym względem bardzo łagodne, mało kto płaci najwyższą cenę za odbyte walki, zwykle postacie znikają, by wrócić za parędziesiąt odcinków. Ty zrobiłaś krok dalej i zdecydowałaś się na śmierć. Nie powinna ona przejść bez echa, szczególnie u tak młodych bohaterów, bo bardzo dobrze oddałaś ich młodzieńcze cechy.
     Za mało Red i Mistguna.

     09: Fragment: O, właśnie! I to jest dobra reakcja na zdjęcie przeze mnie ubrań! Chcę, by moja żona tak właśnie reagowała! A jak nie będę miał żony, to przynajmniej dziewczyna. Eee… On ma trzynaście lat, zapomniałaś? 
Drugi fragment: Młody mężczyzna ubrany z kaszmirową kamizelkę odsłaniającą muskularne ramiona, klatkę piersiową i brzuch siedział na grubej, puchowej poduszce obleczonej w aksamit, i podziwiał fontannę, którą miał przed sobą, zbudowaną w całości z jadeitu i marmuru, która pośrodku miała rzeźbę bogini Kali z dzbanem na głowie, a z niego tryskała wesoło woda różana. Zgubiłam się gdzieś w połowie tego opisu. Rozumiem, że chcesz roztoczyć przed moimi oczami całą scenę taką, jaką Ty ją widzisz, ale takie kolosalne zdania to przesada. 
     Trochę spuściłaś z tonu, ale nie szkodzi, takie rozluźniające notki czasem się przydają. Mamy porządne mordobicie, nową bohaterkę, kolejne tajemnice. Cieszę się, że dodałaś tutaj również Levy. Nie jest to postać pierwszoplanowa w Fairy Tail, ale Gildia bez niej traci nieco uroku. Zachowałaś również jej cechy w dziecięcej odsłonie, bardzo mi się to spodobało. 
     Końcówka sugeruje pojawienie się smoka. To jest to, czego zawsze mi brakowało w pierwowzorze. Wszystko kręciło się wokół Smoczych Zabójców, a jaszczurek było jak na lekarstwo. Czekam z utęsknieniem na jakiegoś gada. 
     Również duży plus za fragment o księciu. Mam nadzieję, że odegra jakąś bardziej znaczącą rolę, bo ostatnimi czasy zrobiło się nazbyt kolorowo u Ciebie.

     10: Notka cofa nas do wydarzeń z wcześniejszych rozdziałów. Uważam, że lepiej byłoby opisać to wszystko wraz z resztą fabuły. Dla mnie, która czyta to jednym ciągiem, jest to bez znaczenia, gdyż bardzo dobrze pamiętam wcześniejsze posty, ale dla osób, które długo czekają na nowy post, a w trakcie tego zaglądają na wiele blogów, może to być problemem. 
     Bardzo nie podoba mi się brak wyjaśnienia na temat Minstrel. Szukałam czegoś o tym w zakładce, ale niestety – wieje tam pustką. Rzuciłaś nazwę, oburzenie Red i tyle. To jest ten poziom tajemnicy, który zaczyna być wybitnie zbędny i traci sens. 
     Pojedynek został opisany bardzo dobrze, tym razem nawet udało Ci się sensownie wytłumaczyć powody przegrania Nainy, co nie powinno mieć miejsca, skoro jej siła przerasta aktualny poziom Laxusa. Tylko co blondyn tam robił? Czy chociaż raz nie mógłby nie brać w czymś udziału? To, co w tym momencie wprowadzasz, jest całkowicie nienaturalne. Dwie osoby spędzają ze sobą praktycznie cały swój czas, nawet w momencie, gdy załatwiają swoje prywatne sprawy, to jakimś cudem również się odnajdują. To nudne. Chciałabym, żeby ta dwójka zaczęła mieć wreszcie życie prywatne. Ale dobrze, że udało Ci się wreszcie zbudować jakiś wątek, w którym nie biorą udziału razem – Minstrel. Tylko… co to, do diaska, jest? 
     Duży plus za przemyślenia Red, chociaż scena za domem grubymi nićmi szyta. Skoro się tak nie lubią, to po co przychodziła akurat do niej? Mogła poprosić o opiekę Mista albo Bickslowa.

     11: Rozdział ma tytuł Gniew bogini. Rozumiem, że jedna z bohaterek tego fragmentu nazywa się Dżahsz, a kobieta ta z zimną krwią zamordowała sługę księcia, ale odnoszę również wrażenie, że słowo „bogini” odnosi się nie tylko do niej, ale również do Nainy. Polecam się zdecydować. Z jednej strony robisz z niej sierotę, która nie chce walczyć, uważa siebie za słabszą od Laxusa i Red, co podkreśliłaś w poprzednim poście, a teraz określasz ją takim mianem, gdy bez żadnego wysiłku obiła Laxusa do nieprzytomności. Nie wiem, czy jesteś w tej kwestii jeszcze niezdecydowana, czy po prostu idealizujesz postać do granic możliwości. 
     Cała scena walki i psychologiczny aspekt bójki Laxusa z resztą Gildii są bardzo dobre. Pokazałaś tu siłę chłopaka, ale również brak samokontroli i zawód w oczach dziadka. Od niedawna zaczęłaś poruszać sporo wątków uczuciowych w swoim opowiadaniu, nie tylko płytkie, sarkastyczne uwagi i fizyczne poczynania bohaterów, ale również szukasz ich głębi i starasz się nam przekazać. 
     Dalej mamy wspomnianą już scenę w burdelu. Uważam, że trochę naciągany jest fakt, że sam mężczyzna wybrał sobie dziewczynę, która finalnie pozbawiła go życia, musiałby być strasznym pechowcem, a raczej się do nich nie zaliczał, skoro zbił taką fortunę. Bardzo się cieszę, że nie zaczęłaś pisać oczywistości, po które sięga większość autorów w stylu „podałam ci serum prawdy” itp. Wszystko opisane jest wartko i z sensem, nawet scena masakry. Czekam na konsekwencje.

     12: Wracamy do domu rozpusty. Czemu pracownik księcia tak łatwo zrezygnował z wyciągnięcia informacji? Po opisie władcy w jego pałacowych komnatach sądziłam, że nie należy on do osób, które powstrzymują się przed czymkolwiek, więc jaki sens ma zostawienie w spokoju kilku kurew, które zabiły jednego z jego szpiegów? Trochę się nie trzyma kupy. Jeśli chcesz przedstawiać księcia jako bezwzględnego tyrana, to nie możesz tego robić tylko opisami, ale również jego czynami w opowiadaniu. 
     Przepraszający Laxus. Cieszę się, że wybrnęłaś z tego w taki sposób. Sądziłam, że będzie się to wszystko odbijało czkawką chłopakowi, co nie byłoby zgodne z pierwowzorem i wychowaniem Makarova. Jednak sam blondyn stwierdził, że nie jest to takie złe uczucie, kiedy ma się ku temu podstawy, jedynie przeprosiny Ryu, którego nie toleruje, stanęły mu kołkiem w gardle. Cieszę się też, że Naina średnio zaakceptowała przeprosiny, wreszcie coś bardzo realistycznego. 
     Chciałam Ci powiedzieć, że za ten krótki fragment z Grayem zasługujesz na duży szacunek jako autor. Część Twoich bohaterów jest zbyt dojrzała jak na swój wiek, ale tutaj udało Ci się idealnie odwzorować charakter naiwnego dziecka, zakochanego w swojej siostrze, które szybko wybacza, zbyt szybko ufa i cieszy się z byle czego. Nie spodziewałam się, oglądając anime, że kiedykolwiek natknę się na taki obraz Graya, ale bardzo mi się on podoba.

     13: Bardzo krótki fragment, do tego tak bardzo zepsuty, że wolałabym nawet o nim nie wspominać. Jakie licho podkusiło Cię, żeby połączyć te dwa tytuły w jedno? Toż to gwałt na wszelkiej idei dobrego smaku. Może zaraz zza krzaka wyskoczy nam Naruto z Ichigo? Coś takiego byłoby dobre jako one-shot, ale, na litość boską, mogłaś nam oszczędzić tego w fabule. Jedyne, co Cię tu ratuje, to postać Maliki. Jest bardzo wyrazista i dobrze przemyślana.

     14: Notka bardzo wyidealizowana. Wszyscy boją się nowo przybyłych, Naina jest genialnym dzieckiem, dziewczyny są w stanie przewidzieć wszystko, zniszczyć każdego, a na końcu są jedynym ratunkiem narodu. Po jakie licho rozwalały te kusze? Przecież nie mają w planach zostać tam wiecznie, więc właśnie zniszczyły miastu jedną z lepszych broni. Proszę o trochę więcej realizmu. Wiem, że to fantastyka, ale nie chce się nawet czytać czegoś takiego. Nadal krzywię się na każdą wzmiankę o Tytanach.

     15: Skoro Naina była takim inteligentnym dzieckiem, to czemu nie wpadła na pomysł, że najsilniejsza osoba, jaką zna, nie mogła zginąć z rąk Tytanów, których kilka dni wcześniej bez trudu pokonała na oczach siostry? Ale niech Ci będzie, może po prostu chcesz nam zasugerować, że główna bohaterka nie jest aż tak bystra, za jaką uważa ją cała Gildia. 
     Jak nasz ulubiony Gromowładny mógł w pierwszej chwili po otrzymaniu informacji o cenie za jego głowę zaproponować ucieczkę? Nie trzyma się kupy. Cały czas przedstawiasz go jako narwanego dzieciaka, który ze wszystkimi chce się prać, a tutaj co? Tchórz. Do tego jego pierwsza myśl brzmi „za co?”. Przecież już dobry kawałek tekstu podkreślasz, jak bardzo zabolał chłopaka masowy mord. Pamiętam też fragment, gdy sam siebie pytał, czy rodziny pokonanych przyjdą ich pomścić. A teraz nie wie, dlaczego na niego ktoś poluje? To już przesada, by w tak krótkim czasie sugerować u obu swoich głównych bohaterów poziom inteligencji ameby. 
     Rodzeństwo Strauss… Tak czekałam od pewnego czasu, kiedy się przypałęta i wreszcie się doczekałam. Dobrze przedstawiłaś młodość Mirajane, która miała być początkowo czołowym podżegaczem Fairy Tail, za to Lisanna ukochaną, cnotliwą siostrzyczką. Szkoda, że pominęłaś w opisach Elfmana, ale liczę, że to nadrobisz. 
     Boli mnie takie wtrącanie rzeczy bez żadnego znaczenia w fabule, w stylu „poszli, zrobili, wrócili” opisanego w dwóch zdaniach. To samo upchnęłaś u siebie. Napatoczyli się wrogowie, Naina ich rozwaliła, ograbiła i polecieli na pociąg, bo byli spóźnieni. Po co coś takiego pisać?

     16: No i zaczyna nam się nowa misja. Nie wiem, jakim cudem dziadek Makarov dał na nią pozwolenie, skoro wiedział, że Naina nie poprzestanie tylko na książce, a Gildia będzie miała z tego tytułu poważne problemy. Mam nadzieję, że z czasem odpowiesz mi na to pytanie w treści. Pomysł organizacji Festiwalu całkiem przyjemny, również przebrania. Wmieszałaś nam tutaj kolejną mangę, ale Pokemony są akceptowalne w takiej wersji, gdzie w przedstawionym przez Ciebie świecie również jest to bajka. Kradzież poszła zbyt gładko, ale nadrobiłaś to dużo szybszą reakcją straży. Szkoda, że nic nie wiemy o sposobie, w jaki Naina ukradła przedmioty, miałaś tutaj duże pole do popisu, ale może nie miałaś na to pomysłu. Również wiwerna miała w sobie trochę uroku. W pierwszej chwili pomyślałam, że to znowu Gorlan, ale nie powtórzyłaś schematu z poprzedniej notki i czymś mnie zaskoczyłaś. Dobrze opisałaś cechy tego stworzenia, chociaż walka była średnio dynamiczna, mogłaś się bardziej postarać. 
     Jako przerywniki mamy sceny z innych części Fiore, co bardzo mi się podoba. Pisałam już wcześniej, że opisy z punktu widzenia Red średnio pasowały do tekstu, ale te się dość dobrze zgrywają. Rozmowa Okeyli z Makarovem nadaje całości klimatu Fairy Tail, gdzie Tytan, jeden z największych magów pokolenia, ma problemy z długami i panoszącą się dzieciarnią. Duży plus za rozmowę Lenorah. Dobrze mi się wydaje, że jej rozmówcą jest Malika? Brakuje mi lekko księcia.

     17: Znowu wracamy do problemów natury psychologicznej. Ale notka króciusieńka, szkoda. Dowiedzieliśmy się, że Fairy Tail ma nowego wroga i że cała Gildia odwróciła się od Nainy. I to tyle. Trochę mało, nie uważasz? Jedyne, co Cię tutaj ratuje, to kolejna kwestia Lenorah, do tego zagadka postępowania Laxusa, który olał przyjaciółkę. Nic więcej.

     18: Pięć dni czekania na Nainę jakoś szybko minęło. Uważam, że Laxus zdążyłby w tym czasie przetrzepać całą Magnolię, poszukując zguby, a Ty opisałaś tylko krótki moment po jej zniknięciu i scenę w domu. Tutaj bardzo podobał mi się fragment z notatką, którą znalazł blondyn. Podejrzewam, że to ogłoszenie z ceną za głowę Nainy, mam nadzieję, że jakoś przyjemnie to rozwiniesz. 
Bardzo dobrze przedstawiasz postać Lenorah. Smoczyca mówi w specyficzny sposób, buduje zagadkowe zdania, zawsze ma dobrą radę i mądrą uwagę dla swojej podopiecznej. Nie robisz z niej stworzenia pokroju Majnu, głupawego zwierzaka o magicznych właściwościach, a nadajesz jej osobowość, która należy się takiej istocie. Również cieszę się, że matka Nainy nie leci na ratunek za każdym razem, gdy dziewczyna jest w opałach, gdyż mały, ludzki świat nie powinien jej interesować. Pomaga tylko swojemu dziecku, nie społeczeństwu. 
     Malika była bardzo… przewidywalna. Miałam nadzieję, że stanie się coś niesamowitego. Że dziewczyna dołączy do wrogich sił, będzie zakładnikiem albo zostanie jej odebrana magia. A tu wpada, silna i piękna, broni Laxusa i szuka siostrzyczki. Mam nadzieję, że zaczniesz jej z czasem dokładać trochę wad.

     19: Powinnaś częściej praktykować sceny walki. Znalazło się u Ciebie parę oklepanych stwierdzeń, ale są to chyba Twoje najlepsze opisy. Są wartkie, niczego w nich nie brakuje. Może nieco wyidealizowane, ale skoro Twoje bohaterki mają zaważyć na losach kraju, a na to się zanosi, to chyba tak powinno być. Cieszę się również, że zaczęłaś poruszać ważniejsze kwestie niż problemy nastolatków, jakim jest kwestia Tytanów. Zanosi się na coś ciekawego, więcej nie mogę powiedzieć. 
     Opis przeszłości Nainy był dość krótki, ale rzeczowy. Nie wiem, skąd wzięłaś taki zapas żołnierzy, by dziesięciolatka mogła ich wybijać w tysiącach, ale liczę, że z czasem się dowiem. 
Dialogi Maliki masz już opanowane, teraz kwestia opisów. Jej język jest bardzo sarkastyczny i impertynencki, czekam na stwierdzenie, iż dziewczyna jest zwykłym chamem. Bo tak jest i nie powinnaś tego opisywać nazbyt łagodnie.

     20: Bardzo nie podoba mi się, że nie dałaś nam żadnej wiedzy o Szerer i Xandarze. Nie wiemy, gdzie dziewczyny natknęły się wcześniej na Mroczną Gildię lub czym podpadły jej mistrzowi. Podałaś kilka nazw i tyle. To nie buduje żadnej tajemnicy, jedynie drażni. Również nie zaszczyciłaś nas wiedzą o wypaczonej magii.
     Cała akcja w kopalni… Lekko naciągana. Nie jestem w stanie zrozumieć, jak Twoi bohaterowie wychodzą ze wszystkich opresji bez szwanku. To trzynastolatkowie, a nie zadrapała ich wiwerna i lewiatan! Bitwa w Magnolii skończyła się dla Laxusa kilkoma siniakami, nic więcej. Żadne z nich nie jest idealne, muszą czasem popełniać błędy, dać się podejść, a u Ciebie zawsze jest ten schemat: pułapka, konsternacja, stwierdzenie „rozwalimy was!”, szybki nokaut i powrót do domu. Nie da się tego samego opisywać w nieskończoność na różne sposoby, wreszcie się to znudzi. Zrób z nich ludzi, proszę. 
     Bardzo dobry pomysł z prorokiem, coś nowego. Postać ma w sobie charakter, chociaż rola ta będzie pewnie epizodyczna. Minus za zachowanie Graya. Nawet z wypaloną magią dzieciak z jego charakterem rzucałby się we wszystkie strony, chcąc walczyć. A tu siedzi cicho jak trusia, przytula się i płacze. Mimo akcji ratunkowej jego osoby, zupełnie o nim zapomniałaś.

     21: Zaczynamy egzamin na maga klasy S. Początek bardzo zwyczajny. Nie pamiętam, czy w pierwowzorze było powiedziane, że wszystkie egzaminy wyglądały identycznie, nie wydaje mi się. Liczyłam na Twoją inwencję twórczą, a nie dałaś tu nic od siebie. Jedyne, co było naprawdę zaskakujące i godne uwagi w tym poście, to zachowanie Ryu. Nie spodziewałam się, że mógłby sprzedać członków swojej Gildii. Również jego zachowanie było bardzo realistyczne – gdy zrozumiał, że przegra, starał się zatrzymać Laxusa za wszelką cenę, a potem negocjować. Udało Ci się oddać dobrze charakter bohatera. Tutaj jestem w stanie zrozumieć, że Laxus szybko się z nim rozprawił, bo w krótkim czasie przeszedł bardzo intensywny trening, ale mam nadzieję, że następne walki nie będą tak proste i od niechcenia.

     22: Nie wiem za bardzo, po co była ta szopka z rezygnacją z egzaminu, ale niech Ci będzie. 
Jeśli chodzi o atak Mistguna, to mogłaś doprecyzować. Spodziewałam się, że te siedem minut to nie jest czas do śmierci przeciwnika, ale coś powinno się wtedy stać. Inaczej to nie iluzja, a zwykła podpucha. Mogłaś dołożyć, że po tym czasie następuje wygaszenie lub coś podobnego. 
Sam pojedynek był średni jak na to, co zwykle prezentujesz. Laxus za szybko użył trybu Smoczego Zabójcy, Mistgun za słabo na niego zareagował, takie to… nijakie. Potem bez żadnych poważniejszych problemów odnalazł grób i po sprawie. Laxus za szybko opanował magię wtórną, ale cieszę się, że jej opis był tak dobry. Nowa umiejętność wyssała z chłopaka większość magii, wszystko powinno mieć swoją cenę. 
     Nadal uważam, że wstawki z Red są bez sensu, ale widocznie je lubisz. Za to rozmowy Maliki i Nainy bardzo dobrze budują klimat, oby więcej takich. 
     I tak doszłam do końca fabuły. Cały swój świat zbudowałaś na stworzonej już fabule, ale udało Ci się tam przemycić sporo własnych pomysłów. O ile Tytani byli kompletną porażką i zawiodłaś tym wątkiem całą moją wiarę w Twoją wyobraźnię, to Al–Kariba jest jednym z Twoich najlepszych pomysłów. Tereny pustynne mocno kontrastują z Magnolią i przyległymi miastami, dzięki czemu wychowanie Maliki i Nainy jest zupełnie inne. Również problemy tamtej krainy nijak się mają do życia bohaterów Fairy Tail. Masz dryg do tworzenia wątków podobnych do tych, które widzimy w pierwowzorze. Bohaterowie wykonują poszczególne misje, zwykle odnajdując w międzyczasie sporo kłopotów. Niektóre są dłuższe i mają wpływ na dalszą fabułę, inne wprost przeciwnie. Bardzo dobrze umiejscowiłaś wszystko w czasie i przestrzeni. Brakuje mi jedynie jakiejś własnoręcznej mapki Fiore, w której uwzględniłabyś stworzone przez siebie krainy. Opisy poszczególnych miejsc są wystarczające, chociaż czasem mogłabyś się pokusić o rozbudowanie ich. 
     Bohaterowie to mocna strona Twojego opowiadania. Wszyscy są wyraziści, każdy ma konkretną osobowość, której nie idzie pomylić z nikim innym. Momentami zdarza Ci się nazbyt idealizować postaci, które bez wysiłku pokonują niemalże wszystkie przeciwności losu, ale liczę, że wreszcie staną przed jakimś poważniejszym zadaniem. Nie wiem, jakie jest Twoje zdanie, ale nie wszystkie opowieści powinny się dobrze kończyć. W mandze zawsze jest ten sam schemat – zadanie wykonane, miasto rozwalone, nagroda idzie na pokrycie kosztów naprawy. Chciałabym jednak, żeby Twoje opowiadanie miało w sobie więcej realizmu. Nie mówię od razu, byś poszła w ślady „Gry o Tron” i uśmiercała po kolei wszystkich swoich bohaterów, ale to jest niebezpieczny świat magii, nie wszystko powinno się zawsze udawać. 
     Cieszę się, że prowadząc narrację w pierwszej osobie, udaje Ci się zachować naturalność myśli bohaterów. Nie wygłaszają oni pompatycznych epopei, a przeklinają, złorzeczą, dają upust swoim emocjom, nie przebierają w słowach. To ważne, by zachowywać tę różnicę, gdy wybierasz typ narracji. Nie wiem, czy transformacja, którą przeszedł blondyn w czasie tych dwudziestu postów, była zamierzona, mam nadzieję, że tak. Kontakt z Nainą i przeżycia tych kilku miesięcy sprawiły, że musiał dorosnąć, zapomnieć o narwanym dzieciaku, który wszędzie szukał zaczepki, a stać się odpowiedzialnym i godnym zaufania młodzieńcem. Podkreśliłaś tę przemianę słowami Mistguna w ostatnim poście. Laxus jest na dobrej drodze, by osiągnąć stan, który ma miejsce w mandze. Jedyne, co pozostawia mi lekki niedosyt, to sprawa ojca. Sądziłam, że chłopak, uwielbiający swojego rodziciela, będzie próbował go odnaleźć, choćby na własną rękę. Ojciec był dla Laxusa ważniejszy niż dziadek, dopiero w trakcie Twojego opowiadania uległo to zmianie, więc powinien za nim pognać. Zamiast tego mamy lekkie podłamanie, a po chwili powrót do normalnego stanu rzeczy. Przecież on ma trzynaście lat, a jego guru nagle zniknął!
     Naina jest w całości wymyślona przez Ciebie. Z każdym rozdziałem dowiadujemy się o niej czegoś nowego, chociaż wszystko sprowadza się do jednego – będzie niepokonana, a jej celem jest zniszczenie świata lub coś podobnego. Początkowo rozstawiła po kątach połowę Gildii, potem okręciła sobie Laxusa i Mistguna wokół palca, zaadoptowała parę dzieci i wyruszyła w dalszą drogę. Dopiero nadejście Maliki zdjęło ją z piedestału i okazało się, że jednak istnieje ktoś silniejszy od niej. Mimo to nawet siostra podkreśliła, że dziewczyna jest potworem. Przecież wybiła tysiąc żołnierzy jednym rykiem! Jak dla mnie to podchodzi pod zbytnią idealizację postaci. Skoro Twoja bohaterka jest armagedonem w pigułce i przejmuje się losem wszystkich bezsilnych i niechcianych istotek na świecie, to czemu nie ma gigantycznej depresji i nie zastanawia się, jaki też los spotka świat, gdy nabierze jeszcze więcej siły? Cały czas podkreślasz, że Naina jest całkiem inteligentnym stworzeniem – czasem tchórzliwym przez wzgląd na stare czasy, czasem narwanym, często pazernym, ale wciąż bystrym. Powinna odczuwać wszystkie morderstwa, które popełniła i mieć wątpliwości, co do ich słuszności. Lenorah i Malika podkreślają, że jej żywiołem jest zniszczenie. Czemu więc nie liczy się z tym, że każdorazowy wzrost jest mocy pochłaniać będzie coraz więcej ofiar? Nie pasuje mi to do jej charakteru. Bardziej na miejscu byłoby stwierdzenie „odejdę od nich, beze mnie będą bezpieczniejsi”. Może całość tego zabiegu będzie miała cel gdzieś w dalszej fabule, ale na razie opisywane przez Ciebie cechy jej charakteru nijak mają się do jej zachowania. Jest zapatrzona w swoją starszą siostrę i Lenorah. Obie są bardzo silne, ale również obie tworzą, nie niszczą. Czemu więc Naina nie chce walczyć z tym, czym jest? Coś wspominałaś o tym, że nie zgadza się ze swoim przeznaczeniem, jednak w fabule nie próbuje z nim walczyć. Gdy tylko zjawiła się Malika, dziewczyna zabijała bez najmniejszych skrupułów. Gdy widzi jakąś błyskotkę, nie zastanawia się nad konsekwencjami, tylko kradnie. Nadal mało wiemy o tej bohaterce, może chcesz, by była pełna sprzeczności. W którymś momencie Laxus powinien jej wytknąć, że jedno mówi, a drugie robi. Wtedy mogłabym to odebrać jako specjalnie wykreowaną wadę bohatera, jednak teraz jest to w moich oczach niedopatrzenie i brak konsekwencji. 
     O siostrze Nainy wiemy jeszcze mniej. Tutaj w ogóle już mamy ideał kobiety, silna i piękna, wygadana i inteligentna, zakochana w młodszej siostrzyczce. Mam co do tej postaci mieszane uczucia, niby wyrazista, a lekko bez pomysłu. Rozumiem, że guru Nainy powinien być niesamowite, ale to już drobna przesada. Z taką siłą ta dziewczyna powinna należeć do Dziesięciu Świętych Magów, a nie latać po Fiore i tłuc zbirów. Stawiam, że nie chciałaby się przyłączyć do Rady, a co za tym idzie – miałaby ich na głowie. Napisałaś, że dziewczyny zniknęły, gdy na horyzoncie pojawili się Strażnicy, ale odnoszę wrażenie, że straszliwie umniejszasz moc najsilniejszego ugrupowania magów w kraju. W mandze było podkreślone, że w ich lochach gniją najwięksi degeneraci, a sądzę, że żaden z nich nie wszedł tam na własne życzenie. A nagle mają problem z dwójką dzieciaków? Poradzili sobie z Cobrą, więc Smoczy Zabójcy nie powinni być dla nich jakimś specjalnym wyzwaniem. Liczę, że stworzysz tej postaci jakieś wady, nie tylko niewyparzony język. 
     Mistgun jest dokładnie taki, jakim chciałabym go widzieć. Spokojny, nie daje się wyprowadzić z równowagi, brakuje mi jedynie jego udziału w sporej części Twojego opowiadania. Skoro wiedział, że Naina znika, to miał z nią dobre kontakty, których nie opisałaś, a szkoda. Przyjaźń tej dwójki daje duże możliwości. Również uważam, że niezłym pomysłem byłoby, gdyby zwrócił on uwagę Maliki. 
Red odbieram bardzo dwojako. Z jednej strony kładziesz na tę postać duży nacisk, więc ma chyba jakieś większe znaczenie, ale ja nie potrafię go odnaleźć. Dla mnie odgrywa ona rolę takiej Juvii w Fairy Tail. Niby jest zawsze, ale średnio przydatna i o małym wpływie na fabułę. Bardzo topornie idzie Ci opisywanie jej magii. Tak na dobrą sprawę, wiemy tylko tyle, że jest tarocistką i znamy ze trzy ataki. Wiemy też, że leci na Laxusa, nienawidzi Nainy i chce się wreszcie wykazać i… to tyle. Nie wiem, czy ta postać czeka po prostu na właściwy moment, by ukazać się w pełnej krasie, czy po prostu jeszcze nie wiesz, co masz z nią zrobić, ale jest wybitnie nijaka. 
     Gray nie gra w Twoim opowiadaniu większej roli, gdyż ma osiem lat i jeszcze dorośnie do własnych problemów. Bardzo dobrze udaje Ci się przedstawić mentalność dziecka, tak trzymaj. 
Dalej mamy już postacie o mniejszym znaczeniu. Makarov jest bardzo dobrym odwzorowaniem pierwowzoru, Mirajane to nadpobudliwa nastolatka, jeszcze nie skrzywdzona śmiercią siostry, Lavy jest zapatrzona w swoje opasłe tomiska, Lisanna to empatyczna istotka, która nie chce nikogo skrzywdzić. Bohaterowie z Fairy Tail trzymają się kanonu, to dobrze. Tylko… gdzie jest Erza? Napomknęłaś, że się zjawiła i… nie ma. 
     Ludzie z Al–Kariby zostali przez Ciebie lekko olani. Zaczęli się pojawiać w pewnym momencie, a potem słuch o nich zaginął. Książę, z którym spodziewałam się przeczytać kilka dobrych fragmentów, pojawił się tylko raz. Nasza zabójczyni, podająca się za prostytutkę, upuściła trochę krwi i również się ulotniła. Bohaterowie z Minstrel też zniknęli, chociaż sądziłam, że będą szukać swojej zguby, jaką jest młodsza z sióstr. Została Gildia Szerer, o której nic nie wiemy, a która została unicestwiona wraz z jej Mistrzem. Wszystkie role są epizodyczne. Dobrze opisane, z dobrze wykreowanym charakterem, ale co z tego, gdy są jedynie przez chwilę? To męczące. Nie zdążymy poznać jednego, a już mamy innego. Rozumiem, żeby to byli jacyś tam drobni przestępcy, ale to potężny książę, zawodowa zabójczyni i całe miasto, które wykreowało iluzję, by żyć w odosobnieniu. 
     Jeśli chodzi o Twój język, to widać, że potrafisz dobrze pisać. Widać różnicę, gdy czytam słowa Lenorah, myśli Laxusa i kłótnie sióstr. Twoje zdania czasami są kolosalne i wypadałoby je pociąć na dwa lub trzy mniejsze, ale nie czyta się przez to gorzej. Zdarzają Ci się powtórzenia i czasem mogłabyś próbować poszerzać pulę swojego słownictwa, ale nie ma tragedii. Widać, że wraz z pisaniem tego opowiadania, poprawiasz swoje umiejętności, jest widoczny progres pomiędzy pierwszym i ostatnim postem. Nadal masz problem z poprawnością pisania dialogów, ale sam zawarty w nich tekst jest bardzo dobry, płynny, bez typowego dla tasiemców gwiazdorzenia bohaterów. 
     Podsumowując: liczę na zmniejszenie idealizacji bohaterów, poprawę budowy dialogów, poskracanie zdań, większe pokrycie cech charakteru bohaterów z ich czynami, więcej Mista i bohaterów negatywnych i stworzenie twarzy dla Red. Powodzenia!

BŁĘDY (3/10)

     Czasem masz wcięcie przed dialogiem, czasem nie, wypada to ujednolicić. Do tego zmienia Ci się czcionka, co mnie zawsze bardzo drażni. I akapity poległy w walce o byt. 
     Nagminnie występuje u Ciebie problem z kropkami w dialogach. 
- Idź – powiedziała. 
- Idź. – Odwróciła się na pięcie i wyszła. 
     Brak innych opcji. Jeśli po myślniku masz opis do dialogu, to nie stawiasz kropki i zaczynasz go od małej litery. Jeśli opisujesz nie słowa, a inną czynność – stawiasz kropkę i zaczynasz od dużej. 
     Cierpisz również na permanentny brak spacji wokół myślników w dialogach. 
     Przed „lub” stawiamy przecinki tylko, jeśli jest to wyliczenie, dopowiedzenie bądź wtrącenie, a przed „jak”, gdy zdanie jest złożone, nie w momencie, gdy mamy porównanie. 
     I zdecyduj się na odmianę imienia Lenorah. Jest czy nie? Bo dotychczas zależało to od Twojego humoru. 
     00: (…) jakby nie obchodziło ją, co stało się z jej największą rywalką. „Nie obchodziło jej”. 
Obok mnie zjawia się Red, zupełnie, jakby spod ziemi. Jeden z przecinków jest zbędny.
     01: Żadna dziewczyna nie ma takiego prawa, nawet, jeśli jest ładna i ma gadającego kota! Przecinek tylko przed „nawet”. 
Wygranie z nią nie będzie łatwe, ale na pewno będę się po tym czuł lepiej. Powtórzenie. Może „ale czułbym się z tym lepiej”? 
(…) i przyglądałem jej się z nieśmiałym uśmiechem, czekając w napięciu na jej [H1] słowa Nainy. Ściągnęła brwi i przygryzła dolną wargę, a jej zielone tęczówki okolone długimi, czarnymi rzęsami wwiercały się w moją pamięć. „Jej” trzy razy w dwóch zdaniach to zdecydowanie za dużo. 
(…) na który dziewczyna odpowiedziała z sympatycznym uśmiechem, którym[H2]  jakim przywitała mnie na ulicy. Jak wyżej. Należy poprawiać wskazówki bety, a nie zostawiać w takim stanie. 
Jej mały towarzysz rozłożył się na mojej głowie, opuszczając łapki na moje czoło, ale z jego mruczenia wnioskowałem, że miejsce mu odpowiadało. Lepsze byłoby „a” zamiast „ale”, gdyż pozycja kota raczej nie neguje jego zadowolenia. 
Lekka, czy nie, kręgosłup zaczął protestować kilka metrów wcześniej. Zbędny przecinek przed „czy”. 
(…) powiedziałem, gdy zza mojego ramienia wychynęła się nieśmiało wezwana (…) „Wychynęła nieśmiało”. 
     02: Majnu dreptał po blacie i wykorzystując chwilę nieuwagi zajrzał do kubka niebieskowłosego, podstępny szczurek! Przecinek przed „zajrzał”. 
Powiedziałeś wczoraj że mi ją pokażesz? To samo przed „że”. Bardziej pasowałaby mi kropka na końcu. 
- Co masz na myśli? - podniosłem się, do wtóru pisku Nainy widzącej migoczące iskry wokół moich dłoni. „Podniosłem” powinno być od dużej. 
Powietrze wokół zrobiło się ciężkie, utrudniało oddychanie i kumulowanie siły magicznej Brak kropki. 
(…) ale wtedy przypomniałem sobie kto idzie za nami i zrzedła mi mina. Przecinek przed „kto”. 
(…) instruując co jakiś czas gdzie trzeba skręcić. Przecinek przed „gdzie”. 
(…) to by zainteresowało nawet Lenorę. Pod którymś postem już była dyskusja na ten temat i przychylam się tutaj do stwierdzenie jednej z naszych oceniających – jeśli wybrane przez Ciebie imię kończy się na „h”, to nie powinnaś go odmieniać. 
No, Laxus, prowadź. Chciałabym wrócić do domu wieczorem - pokiwałem głową w odpowiedzi (…) Że niby Laxus to powiedział, że nie postawiłaś kropki i nie zaczęłaś od dużej litery? 
(…) a ona podskoczyła do góry i pisnęła głośno.! Zbędny wykrzyknik. 
(…) jeden z nich, niski o rozbieganych oczkach przyglądał nam się uważnie, z dziwnym uśmiechem na twarzy. Przecinek po „oczkach”, bo wtrącenia oddzielamy przecinkami. Zdanie później znowu „jeden z nich”. 
(…) i groźnie wyglądający nóż w dłoni. Cofam to, co powiedziałem wcześniej, wyglądali na groźnych! Powtórzenie. 
     03: Ciebie to naprawdę nie obchodzi? Że ktoś tak podle się obchodzi z drugim człowiekiem? Powtórzenie. 
     04: Co to" egzamin"!? Zbędna spacja. 
-Dziwnie się czuję - mruknąłem i przyłożyłem dłoń do czoła. Huczało mi w głowie i kręciło mnie w nosie, czułem się chory i zdrowy jednocześnie. Spacja po myślniku i powtórzenie. 
     05: To się nie zdarzyło nigdy wcześniej bez wcześniejszego uprzedzenia (…) Powtórzenie. 
(…) próbując na przemian uformować odpowiednią formę nowego ataku (…) Masło maślane. 
(…) i zastanawiał się jak zacząć rozmowę, do której nakłonił go stary Yajima (…) Przecinek przed „jak”. 
Zabraniałem ci wszczepiać mu Smoczej lak rymy (…) Nadprogramowa spacja. 
(…) ponieważ uważam ich, tak, jak ciebie, za swoje dzieci! Zbędny przecinek przed „jak”. 
     06: (…) i bez namysłu wyciągnąłem prawie wszystko, co było, czyli tuńczyka, dwie papryki (które po chwili namysłu wróciły na swoje miejsce w chłodni) (…) Powtórzenie. 
(…) i przestałem, godząc cię na suchy chleb z tuńczykiem i serem. „Się” zamiast „cię”. 
Dziewczyna, jak każda inna. To samo. 
Chyba wracałem do miasta, choć przechodząc prze puste uliczki wcale nie czułem, bym był w Magnolii. „Przez”. 
Nie mam tu żadnych męskich ubrań, a w moje się raczej nie zmieścisz, więc posiedzisz w majtkach. Ściągaj ubranie. Powtórzenie. 
Umarł, czy co? Zbędny przecinek. 
     07: (…) ponieważ lokalizacja miasta naraiła wielu turystów z wielu stron Fiore. Powtórzenie. 
No, przecież nikt nie może iść dalej, póki wielbiciela słodyczy nie dostanie tego, czego chce! „Wielbicielka”. 
(…) to powiedz to teraz, lub zamilknij na wieki. Zbędny przecinek. 
Jakbyś im najwięcej współczuła. Sama kradniesz. „Najbardziej”. 
(…) nawet gestem nie dała znać, że tego nie pochwala, albo się sprzeciwia. Zbędny przecinek przed „albo”. 
(…) i znów robiło mi się nie dobrze. „Niedobrze”. 
(…) gdy tylko spoglądała na dwóch pasiastych mężczyzn, nadal siedzących z wędkami, Mistgun nie siedział już w opuszczoną głową tylko obserwował kapitana kątem oka (…) Powtórzenie „siedział” i przecinek przed „tylko”. 
P co miałbym to robić? „Po”. 
Nie chcę zapeszać, ale to chyba ci złodzieje o których słyszeliśmy w Hargeonie. Przecinek przed „o”. 
(…) próbując wyczuć zapach ludzi innych, niż fałszywy kapitan i dwójka jego podwładnych (…) Zbędny przecinek. 
(…) że czerwono włosy mag przypatruje mi się z natężeniem. „Czerwonowłosy”. 
A co w tym dziwnego, że się martwię o tą dwójkę? „Tę dwójkę”. 
(…) przerażając mnie i Mistguna na tyle, że spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo twardymi spojrzeniami, niemo podejmując decyzję, że znajdziemy zwierzaka. Powtórzenie. 
     08: Tłum na ulicach był chyba jeszcze większy, niż wczoraj (…) Niepotrzebny przecinek. 
Skoro mieliśmy trop, to znaczy, że posuwamy się na przód, a ona przestała patrzeć na mnie z rezygnacją. „Naprzód”. 
Ale nie wiem, czemu? Kropka zamiast pytajnika. 
Naina, widzieliście ile worków było w tych ruinach? Przecinek przed „ile” i jeśli zwrot jest do dziewczyny, to pytanie powinno brzmieć, czy widziała. 
(…) wywożą wszystko na Galunę, bo tu nie mają tego gdzie przechować w Hargeonie (…) Jedno z dwojga, „tu” albo „w Hargeonie”. 
Poczuliśmy smród palonego ciała, więc cofnęliśmy się o kilka kroków, marynarz rzucał się
 W konwulsjach, a oczy uciekły mu w głąb czaszki. Nadprogramowy enter. 
To nie byli pierwsi martwi, których widziałem ale po raz pierwszy to ja byłem sprawcą mordu. Przecinek przed „ale”. 
(…) szeptała bardziej do siebie, niż do mnie, ale przerwałem ten bełkot zdecydowanym (…) Niepotrzebny przecinek przed „niż”. 
Nie wiedziałem, co powiedzieć, żeby zaczęła traktować mnie znów tak, jak wcześniej (…) To samo. 
     09: Jeśli będzie dla ciebie nie miły, powiedz mi o tym. „Niemiły”. 
Jego żony także kazał zamknąć w haremie, innej części pałacu, nie chcąc, by wyszły na ulubiony dziedziniec i przeszkadzały mu w rozmowie (…) Jeśli „on kazał” to „swoje żony”. 
(…) nakazał odzianemu w szary płacz postawnemu mężczyźnie (…) „Płaszcz”. 
     10: Przysięgam, że nie było na świecie osoby denerwującej mnie bardziej, niż Naina ze Wschodu. Zbędny przecinek przed „niż”. 
Miałam po prostu wrażenie, że gdy Przybłęda znajduje się w pobliżu, całe moje ciało płonęło złością (…) Jeśli „znajduje się” to „płonie”. 
Nie uwierzę w to, że byłaś szybsza, albo silniejsza. Zbędny przecinek. 
     11: (…) która nie dawno dołączyła (…) „Niedawno”. 
(…) zapytał zdziwiony,jakby nie potrafił tego przyjąć. Brakuje spacji. 
Ty jesteś o wiele silniejszy, niż oni. Zbędny przecinek. 
     12: Chciał się jakoś dowartościować, czy jak? Tu również. 
     13: Zamkniesz się w końcu, czy nie? To samo. 
Kot dreptał za wyprostowanymi plecami dziewczyny, zastanawiając się dlaczego nikomu nadal nie powiedziała dokąd szła i z jakiego powodu znikała na całe dnie, nie tłumacząc się nikomu po powrocie. Przecinek przed „dlaczego” i „dokąd”. 
W Al-Karibie był chłopiec który nie mógł chodzić (…) Przecinek przed „który”. 
Z drugiej strony nawet Mistrz się zastanawia dokąd uciekasz od pewnego czasu. Przecinek przed „dokąd”. 
Zapłata jest bardzo wysoka ale walka z Tytanami to ciężka praca. Przecinek przed „ale”. 
     14: Jak następnym razem będziesz taka mądra to zakopię cię w wydmie i pogwarzysz sobie z jaszczurkami. Przecinek przed „to”. 
Zamachnęła się na starszą siostrę ale zamarła w pół ruchu i po chwili odłożyła broń, stając za plecami Maliki. Przecinek przed „ale” i „wpół”. 
Kończyło się to na obiciu dwóch strażników, zwinięciu piętnastu tysięcy kryształów i ze stłuczoną ręką, ale o tym innym razem. Zbędne „ze”. 
Zwiadowcy stanęli przed dwójką ze Wschodu obdarzając dziewczyny przeciągłym, niechętnym spojrzeniem. Przecinek przed „obdarzając”. 
Obie miały wrażenie, że mężczyzna bacznie obserwuje co dzieje się wokół niego (…) Przecinek przed „co”. 
-Naina zostanie tutaj - głos starszej siostry zabrzmiał ostro, rozkazująco.
 -To bezprecedensowa decyzja.
 -Ja ci pokażę co to jest bezprecedensowa decyzja!
Bez sensu. Chyba chodziło Ci o inne słowo, może „nieodwołalna” lub „nie podlegająca dyskusji”? 
Pod ścianą na przeciw wejścia stała długa ława (…) „Naprzeciw”. 
(…) próbując znaleźć odpowiedz na pytanie po co je tu zaciągnięto tak naprawdę. Przecinek przed „po”. 
(…) mag w naszych zastępach to niemal gwarancja wygranej walki z Tytanami, zwłaszcza taka silna, jak ty. Zbędny przecinek przed „jak”, a skoro już „mag” jest rodzaju męskiego, to wypadałoby napisać „tak silny”. 
Nic, idz do przodu. „Idź”. 
Tak, ale jak młoda oznajmiła, że  ona idzie na ten wielki mur zobaczyć co jest na górze bo chciałaby Tytanów zobaczyć, to Malika zwątpiła. Przecinek przed „co”. 
Nie żeby coś, niech dzieciak lezie, ale dlaczego ona, Malika, musiała tez iść? „Też”. 
Ty wiesz ile za to można kasy wyciągnąć? Przecinek przed „ile”. 
(…) którą Naina ochrzciła mianem „luksusowej”z powodu stałego dopływu wody, ubikacji i białych kafelek. Brak spacji i „kafelków”. 
(…) oblewając się od głowy po stopu letnią wodą. „Stopy”. 
Nie umiałaby pochłonąć tak wielkich ilości mięsa, jak Lenorah. Zbędny przecinek. 
Ponuro, jak na pogrzebie. To samo. 
     15: (…) że poległa by ratować resztę. Przecinek przed „by”. 
(…) gdy powiedziałem Nainie że nie wie co to rodzina. Przecinek przed „że” i „co”. 
(…) i chyba tez nie czuł się z tym najlepiej. „Też”. 
(…) jak widać na załączony obrazku. „Załączonym”. 
(…) ludzie ze Wschodu rzucają się tu w oczy bo są rzadkością (…) Przecinek przed „bo”. 
Musimy zrobić z ciebie potwora którego wszyscy się boją. Przecinek przed „którego”. 
Zeżarłaby mnie na miejscu gdyby nie ty. Przecinek przed „gdyby”. 
(…) idz i powiedz mu (…) „Idź”. 
Dziesięć razy w trakcie postu „tez” zamiast „też”. 
(…) potem złapię tą z kotem (…) „Tę”. 
Panoszyła się. O wiele za bardzo jak Naina. Ke? 
Dwa razy w tekście „przeciez” zamiast „przecież”. 
(…) może nie tak, jak Przybłęda (…) Zbędny przecinek. 
Juz niech se robią co chcą (…) Przecinek przed „co”. 
     16: (…) szanse przeżycia w wale. „Walce”. 
Znowu ten nieszczęsny tuz… 
Te lakrymy musiały równocześnie zgasnąć na co najmniej pięć sekund i to ja miałem się tym zając. A ten zwierz tu po jakie licho? 
Juz! Lakrymy w pomieszczeniu zamrugały kilkakrotnie (…) „Już”. 
Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześc, sie... (…) „Sześć”. 
Alez ten szmaragd jest ogromny, prawda?! „Ależ”. 
A nie masz pomysłu po co tu przyszli, Mistrzu? Przecinek przed „po”. 
     17: Czołgałem się po schodach i dziękowałem Bogu z trzy kamienne stopnie na ganku (…) „Za”. 
Nie wiem, czy to powód do niepokojów, Mistrzu, ale słyszałam, że Magnolia przezywa teraz oblężenie łowców głów. „Przeżywa”. 
(…) ze jesteśmy przestępcami na skalę państwową. „Że”. 
(…) że nic nie wiem o zadnym szmaragdzie. „Żadnym”. 
Przekaz to swojemu zleceniodawcy, Szerer dołączy do ataku. „Przekaż”. 
Cześć Przybłędo. Przecinek. 
Zrobiła coś takiego a ty każesz nas?! Przecinek przed „a”. 
     18: Przetrząsnęliśmy w ciągu dwóch ostatnich godzin praktycznie każde miejsce w którym mogła być (…) Przecinek przed „w”. 
(…) Mistgun mnie rozpraszał robiąc te swoje głupie uwagi (…) Przecinek przed „robiąc”. 
Mistgun, wszyscy wiemy, że Laxus nie przestanie szukać Nainy dopóki jej nie znajdzie (…) Przecinek przed „dopóki”. 
(…) mogłaby zrobić wszystko dla tej gildii bo wreszcie poczuła się jak w domu. Przecinek przed „bo”. 
Cztery razy „ze” zamiast „że”. 
Trzy razy „tez” zamiast „też”. 
(…) zwarcie w Fariy Tail (…) „Fairy Tail”. 
Pod zadnym pozorem nie pozwól mu tu przyjść. „Żadnym”. 
I raz „idz” zamiast „idź”. 
     19: Zobaczyłem wybiegającą zza rogu Nainę i gdy zbliżyła się do mnie i Red wyglądała jakby uciekła z domu wariatów. Miała szaleństwo w oczach które zakryła ulga po odkryciu naszej obecności. Przecinek przed „jakby” i „które”. 
Znowu problemy z „tez” i „ze”. 
Musiała przeżywać piekło przez te sześc długich miesięcy. „Sześć”. 
Przeciez ja bym spieprzał jak najdalej (…) „Przecież”. 
To chore! Przeciez... Przeciez Rada...! Znowu. 
Przeciez to zwykła złodziejka! I znów. 
Mogła krzyczeć i skakać pod same chmury ale jedyną reakcją był wesoły śmiech (…) Przecinek. 
Jak słyszałem te ich podziękowania za opiekę nad miastem to mi się obiad przewracał. Przecinek przed „to”. 
(…) z których pięćdziesiąt procent ostała zniszczona. „Została”. 
Na pytanie czy tez wchodzimy, zgodnie pokręciliśmy głowami (…) Przecinek przed „czy”. 
Popatrzyła na mnie dziwnym wzrokiem, przez który zrobiło mi się jakoś dziwnie gorąco. Powtórzenie. 
(…) że zmierzenie się z nią nie należała do łatwych, jak się wydawało. „Należało”. 
(…) ale nie waha się tego robic w określonych sytuacjach, na przykład dzisiaj. „Robić”. 
(…) wołają tak na nią bo zabiła tysiąc żołnierzy. Przecinek przed „bo”. 
Majnu zdołał jej zameldować że za Maliką nie przepada (…) Przecinek przed „że”. 
I którego słowa z zdaniu Lenory nie ma nie zrozumiałeś? „W zdaniu „Lenory nie ma””. 
     20: Temperatura w pokoju spadła gwałtownie, ogień przygasł, Az w końcu zapadła całkowita ciemność. „Aż”. 
(…) ale choć wyczulone zmysły Maliki wyczuły wrogość (…) Masło maślane. 
(…) jakby musiała tłumaczyć po raz setny ile jest dwa plus dwa. Przecinek przed „ile”. 
(…) a chłód i wszechobecny zapach wilgotnej ziemi nie pozwalały stwierdzić gdzie konkretnie jesteśmy. Przecinek przed „gdzie”. 
Staliśmy w wydrążonym w skale pomieszczeniu, naprzeciwko nas stało biurko w otoczeniu regałów (…) Powtórzenie. 
(…) choć siniak na lewym oku musiał bolec tak, że nawet ja bym zawył. „Boleć”. 
Czemu wszystkie „se” są z dużej litery? To samo z „az”. 
Nie wczuwasz żadnego podstępu, Gromowładny? „Wyczuwasz”. 
(…) co miejsca bym wyśmiał (…) „Z miejsca”. 
(…) nie spuszczając wzroku z węza (…) „Węża”, linijka dalej to samo. 
     21: Zwykła farsa którą Przybłęda zaczęła (…) Przecinek przed „którą”. 
Na dziobie mieliśmy Świętą Ziemię Fiary Tail (…) „Fairy Tail”. 
Macie świadomość, że ten egzamin to nie jedna z misji które  na co dzień wykonujecie? Przecinek przed „które”. 
Przestałem tłumic wszelkie hałasy (…) „Tłumić”. 
     22: (…) nie śpieszyły się do Łózek. „Łóżek”.
Mętne światło lak rym omijało stolik magiń więc nie martwiły się, ze mogłyby zostać zauważone. „Lakrym” i przecinek przed „więc”. 
(…) ale z Laxusem nie mogłam się Mierzyc i zdawałam sobie z tego sprawę. „Mierzyć”. 
Do momentu w którym przypomniałem sobie dlaczego byłem na Wilczej Wyspie. Przecinek przed „dlaczego”. 
Nie byłam pewna w którą stronę iść, ale wiedziałam, czego szukać. Przecinek przed „w”. 
Zaczynałem Wierzyc, ze byłem jakimś faworytem tam, na górze. „Wierzyć” i „że”. I jeszcze kilka innych „że” w całej notce. Dużo. 
Potarłem kark w chwilowym zamyśleniu i zdecydowałem, ze powiem Mistowi co się wydarzyło, pod warunkiem, ze on powie mi o co chodziło z Przybłędą. „Że”, przecinek przed „co” i zbędny przed „pod”. 
Jakoś nie chce mi się w to Wierzyc. Znowu „wierzyć”. 
(…) ze wiesz więcej, niż ja (…) „Że” i zbędny przecinek. 
(…) miał to być dowód ze nigdy nie zwiódłbym jej zaufania (…) „Zawiódłbym”. 
Zbladłem ale postanowiłem milczeć. „Przecinek przed „ale”. 
Miałem dośc bycia zaskoczonym jak na jeden dzień.  „Dość”. 
Mist, jasna cholera, nie waz się umierać!  „Waż”.  
Mistgun był blady, jak trup (…) Zbędny przecinek. 
     Te trzy punkty tylko za brak błędów ortograficznych. Potrzebujesz bety i to już. Błędy, które wypisałam, to tylko wierzchołek góry lodowej. 

RAMKI (6/10)

     Tych u Ciebie nie brakuje, jednak wolałabym, żebyś trochę o nie zadbała. 
     W słowniczku ledwie parę znaczeń, do tego zmienia Ci się kolor czcionki w połowie, co wygląda tragicznie. Obrazek Magnolii beznadziejny, sama pikseloza, po wpisaniu frazy w Google wyskakuje ogrom o niebo lepszych, mogłaś się bardziej postarać. Do tego opis miasta cytowałaś, skąd? Wypada nadmienić. To samo z magią caster i magią zabójców smoków. Dopisek „Roszpunica wie, o co chodzi” to lekki brak szacunku do czytelników. Jeśli wie, to nie musisz tego nadmieniać, a skoro reszty nie zamierzasz oświecić, to po co to wtrącać? Pomysł zakładki bardzo dobry, bo mogłaby być przydatna, jednak wykonanie słabiutkie. Polecam się tym zająć. 
     „Mondrości” to coś, z czym jeszcze się nie spotkałam. Cieszę się, iż napisałaś, od kogo został zaciągnięty pomysł. Zapomniałaś o ostatnich czterech postach i niczego z nich tu nie umieściłaś, to również sugeruje lekkie zaniedbanie. 
     „Poprzednio” dalej ukazuje Twój brak czasu lub chęci do tworzenia takich zakładek. Idea dobra, ale co z tego, skoro wykonana tylko do połowy? Jeśli nie ma się czasu na prowadzenie i uzupełnianie takich dodatków, to nie powinno się ich umieszczać. Napisanie streszczenia takiego postu, który sama stworzyłaś, więc znasz go na pamięć, to trzy minuty. Mogłabyś to robić wraz z każdorazową publikacją nowej notki. 
Dalej nie ma linku naszej ocenialni… 
     Reszta zakładek w menu to niezbędne minimum. Bardzo ładnie rozplanowane „Informacje”, nie ma tam nadmiaru niepotrzebnego tekstu, a jedynie krótkie fakty. Chat przydatny i miły dla oka, to samo z sondą. Nie jest naćkane, to się chwali. 
     Pomysły masz dobre, jednak wszystko jest niedopracowane, po łebkach. Liczę, że z czasem się tym zajmiesz. 

DODATKOWE PUNKTY (2/3)

+ Za muzykę.
+ Za bardzo dobre i naturalne opisy uczuć i myśli bohaterów. 

CAŁOŚĆ (67/90) – DOBRY

     Ledwo. Bardzo dużo punktów straciłaś na błędach. Nie są one wybitnie makabryczne, ale jest ich pełno. Twoje zdania są składne, wyrażasz się jasno, o ile rozumiem problemy z interpunkcją, to od połowy Twojego bloga rzuciły się na mnie tabuny literówek. Do wyłapania ich nie potrzebujesz bety, a jedynie przeczytać dwa razy tekst. 
     Będę jeszcze do Ciebie zaglądać, bo wciągnęła mnie ta historia. Czekam na nowy post, bo od dawna nic się nie pojawiło. 

0 Comments:

Prześlij komentarz