[5] ocena bloga: letters-to-sherlock.blogspot.com


Autor: Johnlocked.
Tematyka: Sherlock, Supernatural, Doctor Who, tłumaczenia
Oceniająca: Elektrownia


PIERWSZE WRAŻENIE (3/10)
Jakoś nigdy nie przepadałam za wszelakimi serialami i nie miałam natchnienia, by je oglądać, dlatego do Twojego bloga podchodzę z lekkim dystansem. Oglądałam jedynie filmy o Sherlocku, serial jest mi zupełnie obcy. Mam nadzieję, że treść będzie zrozumiała również dla czytelników, którzy nie mieli styczności z owym wieloodcinkowym przybytkiem, bo, moim zdaniem, nie jest dobrze ograniczać grona odbiorców tylko do tych osób, które są częścią fandomu.
Ładny szablon, favikona, cytat znany wszystkim, którzy choć raz spotkali się z Holmesem, czyli bardzo pozytywnie. Znaczki po bokach podobają mi się, mają swój klimat, są wyjątkowo pocieszne, chociaż mogłaś dać odnośnik w linkach, a nie w całym szablonie, bo zmieniając zakładki, często przypadkiem odpalałam tę stronę, a to Twojego bloga mam oceniać. 
Jest tylko jeden zasadniczy problem, którego nie jestem w stanie pominąć. W regulaminie Ostrza Krytyki, gdzie było przyjmowane Twoje zgłoszenie, zostało podkreślone, że nie oceniamy blogów o tematyce erotycznej. Po przejrzeniu kilku zakładek natknęłam się na ten oto tekst: 
„Z racji tego, iż w następnych rozdziałach pojawiają się wątki miłości homoseksualnej, rozdział seksu, tortury i inne rzeczy zdecydowanie nie dla dzieci, ta historia ma rating M. Co oznacza, że jest tylko dla dorosłych. Rozumiem oczywiście, że nie tylko ci +18 raczą się fanfikami, jednak naprawdę niektóre części oceniłabym na co najmniej +16. Młodsi czytają na własną odpowiedzialność, zostaliście ostrzeżeni. Homofobom również podziękujemy, chociaż myślę, że tacy się raczej nie trafiają na blogu pełnym Johnlocka... ^^” 
Dla mnie to już podchodzi pod tematykę erotyczną i w czasie zgłoszenia powinno zostać do mnie skierowane pytanie, czy takową treść ocenię. Masz za to u mnie duży minus, ponieważ oznacza to, że nie przeczytałaś regulaminu lub, najzwyczajniej w świecie, olałaś tę zasadę. Bloga ocenię tylko ze względu na to, że już długo czeka w kolejce i nie zauważyłam wcześniej tego mankamentu, co nie zmienia faktu, że czuję się podstępnie wrobiona. 
W następnej kolejności doszłam do opisu tego, co na tym blogu zastanę. Pojawia się kolejny problem – na swojej podstronie podkreśliłam, iż oceniam tylko opowiadania. W domyśle zostawiłam, że opowiadania powinny być autorskie. Nie bardzo wiem, co ja mam tutaj oceniać. Tylko poprawność? Bo pomysły nie są Twoje, cała akcja jest wzięta od kogoś innego, Ty to jedynie przetłumaczyłaś, więc bez sensu jest wytykanie Ci możliwych poprawek w tekście, skoro nie jesteś w stanie się do nich dostosować. Przez to mam wrażenie, że pisanie jakiejkolwiek oceny tego bloga jest pozbawione zasadności, bo liczy się tu jedynie stylistyka, a nie samo opowiadanie. Powiem więcej – to nie jest blog z opowiadaniem, tylko z tłumaczeniem, a to zupełnie inna kategoria. To oznacza, że nie dostosowałaś się do dwóch warunków oceny, jaką oferuję, a to już mi się bardzo nie podoba, bo nie po to istnieją regulamin i podstrona o oceniającej, by zostały one perfidnie olane. 

WYGLĄD (4/7)
Jakoś nigdy nie przepadałam za błękitną kolorystyką, ponieważ ciężko się wówczas czyta. Przed każdym postem zmuszona jestem odwiedzić zakładkę z linkami. Ilekroć to robię, dostaję oczopląsu, gdyż na błękitnym tle znajdują się jeszcze bardziej świecące odnośniki, co działa wyjątkowo negatywnie na mój odbiór całej grafiki. W takiej kolorystyce możesz mieć jedno słowo, ewentualnie zdanie, takie zabiegi odnajdywałam w Twoich postach. Ale, bogowie, czytelnikowi wystarczy, że spędza czas przed ekranem komputera, by przeczytać takie blogi jak Twój, nie musi do tego nadwyrężać swoich oczu czymś takim. Dopasowanie kolorystyki w tej i w części innych zakładek uważam za celowy zamach na zmysł wzroku odbiorców. Nie zawsze kolory, które ze sobą współgrają, nadają się, by umieścić je na blogu. 
Z tekstem w notkach już jest trochę lepiej. Chwali Ci się, że jako jednemu z nielicznych blogów, które zdarzyło mi się oceniać, prawie nigdy nie zmienia Ci się czcionka między postami. Ciemny tekst na jasnym tle jest o wiele bardziej znośny niż bardzo jasny na jasnym, chociaż mógłby być jeszcze nieco ciemniejszy, za mało się odcina. Jasne wstawki, podkreślające ważne słowa, ładnie wyglądają, ale nadal tylko jako wstawki. 
Nagłówek przedstawia to, co powinien – Sherlocka i Johna. W moim subiektywnym odczuciu, jest tam za dużo rzeczy naraz, ale widocznie Tobie taki odpowiada, więc nie mam prawa się tego czepiać. 
Zdecydowanie za dużo informacji umieściłaś także koło tekstu, sporą część z nich dałoby się przesunąć do innej zakładki. Na wierzchu powinny znajdować się najważniejsze rzeczy, a nie wszystkie, jakie oferujesz. Brakuje tam tylko linków do wszystkich rozdziałów, wtedy mogłabyś całkiem usunąć menu.
Samo menu, w stosunku do reszty bocznej zawartości Twojego bloga, jest bardzo minimalistyczne. Mogłabyś powiększyć nieco czcionkę, bo ginie ono w nawale innych informacji umieszczonych w tym miejscu. Kolor i animacje są w porządku. 
Jeżeli chcesz mieć na blogu odnośniki do wszystkich stron, które pomogły Ci w tworzeniu szablonu, to umieść je w linkach. Z ciekawości zdarzyło mi się kliknąć na radosny, tajemniczy trójkącik pod postem, co skończyło się przekierowaniem na okrytą spamem stronę z kursorami, na którą mój antywirus nakrzyczał za wielce niebezpieczne treści. Byłoby lepiej, gdyby czytelnik był w pełni świadomy, na jaką stronę wchodzi, a nie otwierał randomowe odnośniki, tak jak w przypadku ikon po bokach tekstu. 
Ogólnie szablon wygląda znośnie, pasuje do tematyki bloga, ale jest sporo rzeczy, które dałoby się poprawić. 

TREŚĆ (25/50)
Na pierwszy ogień idą jednopartówki. Nie lubię tego typu tekstów. Są dobre, gdy masz w opowiadaniu zarysowane konkretne ramy i do nich odnosisz te krótkie fragmenty. A w tym momencie nie mam pojęcia, w jakim jestem świecie. Jedyną informacją, którą posiadam, są osoby bohaterów. W ten sposób nie da się stworzyć dobrego klimatu, gdyż wszystko jest zbyt… okrojone. Może inni autorzy podchodzą do tego inaczej, ale ja właśnie takie odnoszę wrażenie. 
Dla nauki: Typowe powiedzenie Sherlocka, więc tytuł jest dość zrozumiały, a swojego bloga trzymasz w tematach homoseksualnych, więc stawiałam, że właśnie na tym tle będzie się odbywał eksperyment. Nie pomyliłam się. W tym fragmencie przedmiotem jest pocałunek pomiędzy Sherlockiem a Johnem. Całość ładnie opisana, trzymasz klimat serialu w swoich tekstach. Nie widzę tu jednak nic, co łapałoby mnie za serce. Takie sobie, o. 
Wydry i jeże: A tu tytuł jest dość dziwny i to mnie zainteresowało. Tekst krótszy niż poprzedni, ale ma w sobie coś wyjątkowego. Niby takie nic, takie wtrącenie o mężczyźnie siedzącym we własnym fotelu i oglądającym głupawy filmik – czyli coś, co większość przedstawicieli płci męskiej robi codziennie. Ale tutaj widać wyraźną granicę między nimi, nienawiść Sherlocka do wszystkiego, co zwykłe, a jednocześnie zainteresowanie Johna drobiazgami. Za ten fragment duży plus, chociaż nie wiem, czy dla Ciebie, czy dla autora opowiadania. 
Żałoba: Tutaj trochę więcej wątków psychologicznych. Nieco się to gryzie z wcześniejszym fragmentem. Polecam ułożyć jednopartówki w jakiejś określonej kolejności, ja bym to zrobiła właśnie według klimatów poszczególnych tekstów, bo ciężko się czyta, gdy całość ma tak wielki rozrzut. 
Mamy tutaj, zrozpaczonego po stracie Sherlocka, Johna. Człowieka, który dopiero teraz zrozumiał, iż kochał swojego współpracownika i żałuje, że uczucie to pojawiło się w jego głowie tak późno. Dobrze opisana scena żałoby, nic więcej. 
Jedyny powód: Powtórka z rozrywki. Tym razem ginie John, całość opisana w kilkunastu zdaniach. Gdyby było to w dobrej fabule, opisane szerzej – chciałoby mi się zwrócić na ten fragment więcej uwagi, ale w tym układzie jest to… płytkie. Nie wiem, czy zabijanie ich obu na zmianę sprawia komukolwiek frajdę, ale czytając o tym któryś raz, człowiek nie jest już w stanie odbierać należycie emocji i powagi chwili. Z drugiej strony część odbiorców czeka na konkretny post dłuższy czas, więc może odbierają to wszystko inaczej, ciężko mi to ocenić. 
Johnlockowy drobiazg: Wszystko byłoby bardzo ładnie, gdyby nie była to znowu powtórka z czegoś, co już zdążyłam przeczytać. To jest właśnie problem tłumaczenia wielu blogów naraz i brak ich segregacji w punkcie „jednopartówki”. Dla mnie coś takiego ma być wtrąceniem do większej całości, zawierającym się w określonym świecie, ale bez sensu w fabule. Powinno mieć swój własny klimat, inne spojrzenie na świat, który opisujesz, taki pomysł, który nagle Ci przyszedł do głowy, ale nijak nie pasuje. Ewentualnie są to też opisy życia bohaterów pobocznych. Tutaj po raz drugi jestem zawiedziona, bo spotykam to samo. Po co tłumaczyć dwa razy coś identycznego? Nie jestem w stanie pojąć. 
Wiem, że to Twoje urodziny, ale i tak wolę pisać: Tutaj się nie zawiodłam. Notka nie jest taka jak inne, ma w sobie coś specjalnego i tym mnie urzekła - Sherlockiem ukazującym swoje uczucia w sposób tylko jemu możliwy. Wszystko jest dobrze opisane, ale nie wyidealizowane, bo rzadko Twój własny partner nie składa Ci nawet urodzinowych życzeń z rana. Udało się tutaj zachować indywidualne cechy obu mężczyzn, a jednocześnie przenieść ich świat w trochę bardziej nowoczesne klimaty. Podoba mi się również dobrze opisane zaangażowanie emocjonalne obu mężczyzn w ich związek. Notka na duży plus. 
Hello, Goodbye: Zawsze lubiłam na nowo odkrywać historię początku znajomości Johna i Sherlocka, ale jednocześnie znowu jestem zmuszona czytać o śmierci któregoś z nich. Nie wiem, czy mam się cieszyć, czy płakać. Średnio przepadam za dziełami typu „Gra o Tron”, gdzie masakryczną śmiercią giną wszyscy bohaterowie. Początek dobrze opisany, z ikrą. Podoba mi się zaznaczanie kolejnych dni, aż do dnia zero, kiedy John otrzymuje informację o swojej chorobie. Używasz tutaj praktycznie samych równoważników zdań. Od połowy już się to ciężko czyta, przynajmniej w moim odczuciu. Największym plusem tego opowiadania jest końcówka, z filmem nagranym przez Johna. Widać w nim kod mężczyzn, ich wzajemnie porozumienie, nawet gdy istnieją niedomówienia. Tak powinna wyglądać prawdziwa przyjaźń. 
Anachronizmy: Wreszcie fragment logicznej długości, przez to na wstępie już lepiej patrzę na lekturę. Do tego w końcu coś całkowicie różniącego się od innych notek. Sherlock Bogiem? John jego wyznawcą? Nie byłam pewna, czy jest możliwe połączenie tego świata z jakimikolwiek wątkami mitologicznymi, ale tutaj udało się to znakomicie. Postacie nie są wyidealizowane – Sherlock ma problem z kokainą, John na prochach przeciwbólowych nic nie pamięta i nic nie rozumie, a Mycroft jest zazdrosnym bożkiem, który musi cały swój czas poświęcać idei swojego przeżycia. Dotychczas najlepsza. 
Ostrożnie: Niestety, moim zdaniem, znowu zgubiłaś całą ideę one-shota. To chyba pierwszy raz, kiedy nie komentuję idei autora tekstu, którym Ty nie jesteś, a Twoją własną inicjatywę. Pomieszałaś tu dwa fandomy i to w sposób zupełnie losowy. Jeden z nich ma dosłownie pół strony w Wordzie. To zwykłe wtrącenie w tekście. O ile Sherlock jeszcze budował atmosferę, to Supernatural był, lekko mówiąc, nijaki, a wręcz mdły. W pierwszym fragmencie mnogość wielokropków raziła, do tego te zbyt długie zdania, które w połowie traciły sens. Drugiego nawet nie skomentuję, bo to ledwie kilka zdań, nie potrafię się zmusić, żeby w coś takiego się wczuć, to nie poezja. 
Trzymanie się klimatu Sherlocka idzie Ci dużo lepiej. Potrafisz dopasować odpowiednie słowa tak, by stworzyć odpowiedni nastrój pasujący do wybranego świata. Pierwszy tekst jest przyjemny i dobrze się go czyta, ma w sobie coś, co ujmuje. Aż żal, że tak szybko się kończy. Drugi, niestety, jest karykaturalny i odnosiłam wrażenie oglądania SpongeBoba, gdzie każdy kolejny moment jest jeszcze głupszy i jeszcze bardziej bez sensu, a Ty tylko siedzisz i nie wiesz, czy się śmiać, czy płakać. 
Listy do Sherlocka: Znowu mamy martwego głównego bohatera. Trochę dziwna jest fabuła opowiadania, która kręci się wokół jednego osobnika, gdyż ten drugi jest trupem i nie mam pojęcia, co też takiego ujęło Cię w tych tekstach, żeby je tłumaczyć. W pierwszym poście (trzy listy) nie dzieje się zupełnie nic. Jestem dopiero na drugiej zakładce tłumaczonych przez Ciebie opowiadań, a to już kolejny raz, kiedy przeżywam śmierć tej postaci, więc nie wnosi to nic nowego do mojej wiedzy, a opisy są bardzo podobne, więc tym razem nie jestem w stanie ich pochwalić. To wielki minus tłumaczenia kilku rzeczy naraz – zawsze coś się pokrywa, jest coś podobnego. Gdyby to były różne światy, różne postaci – miałoby to jakikolwiek sens. W tym momencie coraz częściej będzie to jedynie powtórka z rozrywki. Nie mam pojęcia, czy w trakcie czytania nastąpi jakaś zmiana na tym tle, mam nadzieję, że tak. Nie mogę się doczekać. 
Drugi rozdział już jest trochę lepszy z racji tego, że opisuje popadającego w depresję Johna. To specyficzne zjawisko, które udało Ci się dość dobrze ująć. Masz nawet fazę wyparcia, chociaż jeszcze nie doszłaś do fazy akceptacji. Nadal nie ma tu żadnych konkretów, ale opisy wnoszą przynajmniej coś nowego, jest progres. 
Trzeci post to tylko jeden list i dwie konkretne informacje – John stara się poradzić sobie sam ze sobą i informuje Sherlocka, że Irene nie żyje. Cieszę się, że wreszcie dołożyłaś jakieś ważne zdarzenia do tych monologów, z których każdy przypomina poprzedni. 
W czwartej części do Johna zaczyna wreszcie parę rzeczy docierać. Zaczyna traktować Sherlocka jak kogoś, kto czuł i przeżywał, nie tylko był ponadprzeciętnie inteligentną maszyną. Większość ludzi po śmierci kogoś bliskiego zaczyna idealizować tę osobę i zachowanie Johna odbieram właśnie w ten sposób. To pozytywne uczucie, gdy myśli się dobrze o kimś, kogo więcej się nie zobaczy, jest bardzo ludzkie. Mężczyzna wreszcie zaczyna zabierać się za sprawy związane ze swoim życiem, nie tylko za wspominki. Rzeczy niezbyt ważne rosną do poziomu osiągnięć życia, to też jest typowe zachowanie, więc dobrze, że zostało tu opisane. 
W następnym poście zmieniła Ci się czcionka, co wygląda, lekko mówiąc, beznadziejnie. W tekście Johnowi włączają się wahania nastroju. Najpierw szczęśliwy i dumny z siebie, już w następnych dwóch listach znowu nie może się odnaleźć w rzeczywistości. Nie ma tu żadnych fajerwerków, wszystko jest… poprawne. Jedynie wyznanie miłosne na koniec ma w sobie zalążek czegoś specjalnego, ale nie zostało to należycie rozwinięte. Wiem, że to list, więc powinna to być krótka forma wypowiedzi, jednak zabiłaś potencjał tego, co mogło zostać dobrze napisane. 
Ostatnia notka znowu zawiera tylko jeden fragment i znowu zmieniona czcionka wygląda tragicznie. Uważam, że John, pisząc bloga, powinien mieć większy zasób słownictwa i lepiej wyrażać swoje myśli. W tym poście wieje nudą, mimo ważnych treści, które mężczyzna chciał przekazać. Jest niestaranny. Czy wyobrażasz sobie Johna ślęczącego nad tą kartką długi czas tylko po to, by sklecić coś tak płytkiego? Na pewno nie położyłby tego listu na grobie Sherlocka, którego kochał, bo nie zawarł tam żadnego słowa, które powinno zostać wypowiedziane i nie było tam nic na tyle szczególnego, by wielki detektyw Holmes odebrał to jako coś wyjątkowego. Przynajmniej takie jest moje zdanie. 
Love potion number – 9?: Tytuł, który niewiele nam mówi, więc liczę na coś nowatorskiego. 
Podoba mi się sytuacja, która została wymyślona na potrzeby całego tego opowiadania. Dziwny eliksir wywołujący gwałtowne uczucia. Coś nowego i zagadka specjalnie dedykowana dla detektywa takiego jak Sherlock. Cieszę się również, że zamierza przeprowadzać jakieś eksperymenty, to jest bardzo w jego stylu, a nie lubię, gdy postacie odchodzą od wyznaczonego kanonu. Rozmowa mężczyzn też wygląda zachęcająco, trzyma poziom. Założenie Johna, że wszystko się źle skończy, też jest na miejscu. Wypowiadają się w sposób, w jaki robiłoby to dwóch fachowców dyskutujących o sensowności swoich poczynań. Przypomina mi to trochę program „Pogromcy Mitów”. 
John wymusza na Sherlocku obietnicę? Coś nowego, chociaż odnoszę wrażenie, że oboje są przekonani, że i tak zostanie ona złamana, prędzej czy później. Ale nie idealizujesz postaci i ktoś wreszcie ma wpływ na Wielkiego Detektywa, to dobrze. Pierwszy post to głównie wstęp do fabuły, ale zapowiada się bardzo dobrze. 
Drugi ma już więcej treści. Nie wiem, czemu mężczyźni – lekarz i detektyw – nie wpadli wcześniej na pomysł kontroli objawów eksperymentu od strony fizjologicznej, przecież to nie przystoi takim fachowcom. Bardzo dopracowana jest scena z czajnikiem, co się chwali, bo widać, że ktoś miał na nią pomysł. Zawsze doceniałam takie małe rzeczy, które opisane w dobrym stylu, dają klimat opowiadaniom. Niby takie zwyczajne, ale ma w sobie coś, co łapie za serce i sprawia, że chce się wracać do fabuły. Powinnaś jeszcze zwrócić uwagę na zbyt słabą reakcję Johna na złamane przez Sherlocka obietnice, to chyba też było dość dziwne. Duży plus za końcową notatkę na czajniczku. 
W części trzeciej Sherlock dowiaduje się, że jest na tym świecie coś, na co nie zwrócił wcześniej uwagi, mimo swoich ponadprzeciętnych zmysłów obserwacji. Cieszę się, że czasem trochę go uczłowieczasz, John już jest wystarczająco ludzki. Znowu mogę Cię pochwalić za drobiazgi, które sprawiają, że całość przyjemnie się czyta. Smak goździków, struktura czaszki, bycie kotem w poprzednim życiu. Takie rzeczy chwytają za serce i wywołują uśmiech na twarzy, oby było ich więcej. 
Dalej mamy, jak do tej pory, najciekawszą notkę z tego opowiadania – John Watson stał się furiatem i agresorem. Trochę mi brakuje jakiejkolwiek wzmianki o składzie serum. Nie tak ciężko znaleźć w Internecie lub w książce od biologii związek odpowiedzialny za takie reakcje naszego organizmu. John pokazuje nam tutaj swoje inne oblicze. Napisałaś, że podobne wybuchy złości miały miejsce, gdy mężczyzna był na wojnie. Mogłaś rozwinąć chociaż trochę ten temat, przytoczyć jakąś historię, cokolwiek, inaczej są to tylko puste słowa. Jedyny problem tego postu to fakt, że Sherlock jest tutaj nijaki. Rozumiem, że miał być tutaj położony nacisk na Johna, ale raczej nie kosztem detektywa. Poza tym drobnym faktem notka na duży plus. 
Ostatni przetłumaczony fragment tego opowiadania jest, niestety, trochę gorszy niż poprzednie. John chce się opiekować mniejszymi i słabszymi istotami. Do tego spędza wraz z Sherlockiem dzień na spacerach i wycieczkach po muzeum. Może to pomogło detektywowi przy badaniu formuły eliksiru, ale nic więcej. Według mnie ten post był bardzo nużący i niewiele wniósł do historii. Opisy były dość płytkie, w większości ograniczały się do „poszli, zobaczyli, wrócili”, a nie tego oczekiwałam. Praktycznie nie ma tu uczuć Johna, które powinny w niego uderzyć, mimo świadomości, że to tylko przez działanie eliksiru. 
Całość nie zanosi się źle. Są lepsze i gorsze momenty. Wszystko powinno być skupione na typowo ludzkich zachowaniach, uczuciach, reakcjach, o czym czasem zapominasz. Nie wiem, czy tytuł tego opowiadania ma sugerować, że dopiero dziewiąta mieszanka da odpowiedni efekt, jestem ciekawa zakończenia, ale jeszcze wiele jest tutaj do poprawy. 
Studium Johnlocka: Przeczytałam komentarze do tego postu, jak zawsze, i chcę jedynie zauważyć, że obiecałaś tam w miarę szybkie tłumaczenie następnej części. Minął rok. 
Kolejny wariant miłości Johna i Sherlocka. Opisany bardzo przyjemnie, bo przecież ci mężczyźni nie mogliby mieć normalnego, zdrowego związku, prawda? Trochę mi tylko nie pasuje zachowanie Sherlocka. On nie jest raczej typem, który czeka. Raczej takim, który bierze to, czego w aktualnym momencie chce. Jeżeli to miłość do Johna go zmieniła, to wypadałoby o tym wspomnieć, nie uważasz? Bo wygląda to na lekkie naciąganie charakteru bohatera po to tylko, by pasował on do koncepcji. Postać Johna jest opisana bardzo dobrze, również przyjemnie mi się czytało notkę, w której w nowatorski sposób prowadziłaś fabułę. Nie wiem, czy dalsze części wyglądałoby tak samo zgrabnie. Ostatni problem – nie oglądałam serialu, chociaż od jakiegoś czasu się do niego zabieram, i nie mam pojęcia, kim jest Irene. Dobrze by było gdzieś to wytłumaczyć. 
Niewytłumaczalne: Bardzo ciekawy pomysł, chociaż nadal mam problem z odniesieniem się do niego, wiedząc, że nie jest Twój, a jakiegoś innego autora. Pudełko zapałek sprawiło, że mężczyźni zamienili się ciałami. W tekście znalazłam parę dobrych sformułowań, które mi się spodobały, np. ten o radości Sherlocka. Wszystko jest opisane płynnie i przejrzyście. Niestety, po raz kolejny przerabiany ten sam scenariusz, zbliżenie Sherlocka i Johna odbija mi się już czkawką, dlatego tekst nie podoba mi się aż tak bardzo, jak mógłby. Ale na pochwałę zasługuje zarówno pomysł, jak i wykonanie. Scena odtwarzania całego wydarzenia mogłaby być opisana dokładniej. To samo tyczy się zauważonych przez mężczyzn różnic w ich toku myślenia. Po raz kolejny głównym stwierdzonym faktem była orientacja seksualna obu panów, a nie na tym powinno się to wszystko opierać. Również Mary została zbyt szybko przetrawiona i wrzucona do szufladki „pomyśli się później”. Całość bardzo dobra, ale zabrakło Ci tutaj opisów, które powinny być wisienką na torcie tego posta, a pociągnęły go w dół. 
Drugi fragment tego opowiadania jest już znacznie bardziej dynamiczny. Pojawia się Mary, John wyraża zazdrość, ale mogłaś szerzej rozwinąć powód, dla którego Sherlock tak ostentacyjnie ją pocałował. Podoba mi się fragment z jedzeniem, kiedy to mężczyźni dowiadują się, iż ich fanaberie kulinarne nie są jedynie ich wymysłem, a ma to coś wspólnego z uwarunkowaniem ich ciał. Jest to dość nowatorskie podejście do rozmyślań na temat tego, dlaczego daną rzecz się lubi, całość jest ładnie opisana, więc działa to na duży plus. Udało Ci się sprawić, że opis codziennego posiłku stał się ciekawy. To samo tyczy się prysznicu i rozmów mężczyzn w łóżku. Nakłaniają one do rozmyślań, jak bardzo nasze ciało jest przyzwyczajone do codziennych czynności, które wykonujemy. I wreszcie ich miłość nie jest głównym wątkiem opowiadania, toż to cud! Jedynie przemyka się gdzieś w krótkich fragmentach i więcej jest normalnej treści, bardzo mnie to cieszy, dzięki temu to opowiadanie odróżnia się od innych, publikowanych na Twoim blogu. Czekam na dalsze części. 
Pisanie: Genialna wzmianka o eksperymencie w lodówce – typowe dla Sherlocka, trzyma klimat. Tak samo z mlekiem, które jest niby nieważne, ale Sherlock zawsze przykładał wagę do małych rzeczy. Jak na mój gust, mężczyzna zbyt często pisze, że tęskni, a zbyt rzadko, że się nudzi, to dla niego nietypowe. Podoba mi się opis Afganistanu, gdyż w nim akurat widać Sherlocka – jego wieczne narzekanie na rzeczy, na które nie ma wpływu, wieczne niezadowolenie. Nie wiem, czy coś więcej można powiedzieć. Zbyt dużo „tęsknię”, zbyt mało treści, nigdy nie potrafiłam oceniać czegoś takiego. 
W drugiej części wreszcie pojawiła się treść, co wybitnie mnie cieszy, gdyż właśnie na to byłam przygotowana. Bardzo dużo opisów uczuć Johna, są one na razie najpełniejszymi ze wszystkich, jakie zdążyłam przeczytać na tym blogu. Wahania nastroju mężczyzny, od miłości do furii, mają w sobie coś, co pozwala odczuć dramatyczność całej sytuacji. Cieszę się, że udało Ci się całość tak dobrze ująć. Również ominęłaś praktycznie fragment jego pracy, by dać do zrozumienia, że John nawet na chwilę nie oderwał się psychicznie od listów w kuchni. Fragment z bratem Sherlocka jest, moim zdaniem, lekko naciągany, bo to była misja samobójcza. Niezależnie od tego, jakimi uczuciami darzy brata Mycroft, nigdy nie wysłałby go w miejsce, z którego szanse powrotu są tak nikłe. 
W ostatniej części mamy za to uczucia Sherlocka. Jego głębię też udało Ci się odnaleźć, chociaż on sam się sobie dziwi, iż jakąkolwiek posiada. Nie wiem, czy prawdziwy Sherlock rzeczywiście miałby problemy z wyrażeniem czegokolwiek słowami, gdyż osobnik ten jest całkiem elokwentny, ale może to tylko moja wizja jego osoby, iż jest nazbyt szczery i na wszystko znajdzie odpowiedź. Zakończenie nieco wyidealizowane, gdyż ciężko by było, by bez żadnych poszlak (Sherlock chyba nie wysłał jeszcze nowych listów) John znalazł go w zamieci na Syberii. A jednak… Chętnie przeczytam następną część i mam nadzieję, że naprostujesz nieco tę sytuację i nie będzie ona ckliwym romansem. 
Przygody samotnej dziewczyny w Londynie 1: Nie powiem, żeby pomysł na to opowiadanie był wybitnie oryginalny, jednak jest tu coś, co może się podobać. Janine wyraża swoje myśli na blogu. Robi to w sposób przystępny, momentami wręcz dziecięcy, co jest cechą charakterystyczną dla większości blogowych pamiętników. Dziwi mnie, że Sherlock założył konto pod pseudonimem, by komentować posty dziewczyny, ale czego się nie robi dla przyjaźni... Mamy całkiem logiczny fragment z Panią Hudson, co jest nowością, gdyż w poprzednich opowiadaniach postać ta była słabo zarysowana, często nie było o niej nawet wzmianki, a tu mamy wartką rozmowę. Rozważania o problemach uczuciowych Sherlocka ładnie się zgrywają z rozmową, takie pogawędki często niczego konkretnego nie wnoszą, ale mają miejsce codziennie w życiu, dobrze, że coś takiego tu wystąpiło. Holmes jest dość typowy – zabiegany, z mikroskopem albo palcami. Janine na razie wydaje się płytka, ale w dalszych postach może się to zmieni. Duży plus za wątek z delicjami i wodą ogórkową. I za rudzielca. 
Wizyta Doktora Who: Niestety nie oglądałam również tego serialu. Przeczytałam trochę o nim, ale nie znam klimatu czy typowych cech głównego bohatera. Widzę, że występują dwie postacie znane z „Doctor Who” i że trzymają się ram. Również sam doktor, lekko zwariowany podróżnik w czasie, nie odchodzi od informacji podawanych w opracowaniach. Jestem w stanie powiedzieć to samo o Sherlocku i Johnie, ale nic więcej. Post jest krótki. Rozpoczyna się w nim ciekawa historia, ale nie ma tu konkretnych informacji, do których byłabym w stanie się ustosunkować. Podkreślasz na początku, że to pierwszy tłumaczony przez Ciebie blog, więc nie wiem, czemu nie ma jeszcze jego dalszych części, ale może kiedyś się zbierzesz i dam radę ocenić coś ponad parę linijek tekstu. 
SuperWhoLock: Bardzo optymistyczny post. Ma w sobie wiele uroku, chociaż nie byłabym sobą, gdybym nie powiedziała, że jest o niczym. Połączenie tych trzech fandomów daje straszne nagromadzenie postaci, a Ty zebrałaś je w jednym miejscu. Do tego nagle mamy syna Deana i Castiela. I córkę Sherlocka i Johna. Jest to dla mnie średnio przyswajalna przyszłość obu tych seriali i mogłaś dodać jakieś wtrącenie w konwersacji na temat tego, skąd te dzieci się wzięły, bo raczej nie zostały poczęte przez swoich ojców w sposób naturalny. Większość jednopartówek opiera się na małym zdarzeniu, które generuje historię, u Ciebie bardzo dobrym pomysłem była czekolada. Tak świątecznie. Nie wiem, czy świat tak idealny, jak ten przedstawiony przez Ciebie, miałby kiedyś rację bytu, ale miło jest przeczytać coś takiego. Wreszcie miało to logiczną długość. Wolałabym jednak zobaczyć Doktora i chłopaków z Supernatural w jakiejś akcji. Rozumiem, że nazwa bloga to letters-to-sherlock, ale pisałaś, iż tytuł został zapożyczony z Twojego ulubionego opowiadania, a publikacje będą na różne tematy. Więc… czekam! 
Skandal w Hogwarcie: Przyznam szczerze, że po pierwszym poście nie byłam zbyt optymistycznie nastawiona. John Watson ze swoimi problemami natury filozoficznej, zero Sherlocka, jakaś denerwująca panna i nic więcej. Jedynie Tiara Przydziału zdawała się mieć jakąkolwiek osobowość, o ile jest możliwe to określenie, gdy opisuje się nakrycie głowy. Jednak druga notka była już dużo lepsza. Pojawiły się ciekawostki o życiu Johna, w tym nieznany uczeń spotkany w powozie. Sherlock, mimo obecności w obcym świecie, cały czas ma swoje główne cechy, co bardzo mi się spodobało. Udało Ci się nie zatracić go w świecie Harry’ego, a wprost przeciwnie – zgrabnie dopasowałaś postacie do realiów życia w Hogwarcie. Jedyne, co mnie lekko tutaj gryzie, to brak jakiegokolwiek charakteru u innych postaci. Są nijakie. Nawet Mycroft nie pokazał niczego wybitnego, chociaż Ślizgon z rodziny Sherlocka powinien być bardzo wyrazisty. Całkiem zgrabne opisy codziennych spraw, brakuje wzmianki o planowej przyszłości Johna, co powinnaś dodać, gdy mówiłaś o jego przedmiotach, przecież to one warunkują jego przyszły zawód. 
Trzeci rozdział jest bardzo obiecujący, gdyż wymieniasz listę planów Sherlocka na najbliższy rok. Jeżeli chociaż część z nich znajdzie się w tych kilkunastu rozdziałach, które już zdążyłaś przetłumaczyć, to historia powinna być całkiem ciekawa. Niestety rozdział jest dość krótki, a nie przepadam za tym, gdyż człowiek nie zdąży się nawet wczuć w atmosferę, a już post się kończy. Pomyśl sama: czy czytając o miejscu fantastycznym, gdzie na porządku dziennym są rzeczy, które dla nas są niewyobrażalne, gdzie magia jest wszędzie, potrafiłabyś się w tym odnaleźć po kilku zdaniach? Ja nie. Dlatego tego typu opowiadania powinny mieć rozbudowaną treść i znacznie dłuższe posty. Bo tutaj mamy jedynie śniadanie i parę rozmyślań Sherlocka, to zdecydowanie zbyt mało. Na plus idą tylko przyszłe plany i wtrącenie Irene w całe opowiadanie, bez niej ten świat nie byłby taki sam. 
Następna notka, moim zdaniem, jest nieco nudnawa. Odkrywamy zainteresowanie Sherlocka muzyką. Jest w tym coś uroczego, ale to tylko drobny szczegół, wokół którego nie powinien kręcić się cały post. 
W piątej części wreszcie mamy trochę więcej treści, chociaż nadal, tak na dobrą sprawę, tylko jedno wydarzenie. Powoli staje się to dla mnie męczące, że chcąc opisać każdy rozdział po kolei, muszę się zmuszać do opisu czegoś, co jest… o niczym.  Mamy Sherlocka i Johna na wycieczce do Zakazanego Lasu, karmiących testrale, Holmes opowiedział jeden urywek ze swojego życia. Jedyne, co kojarzy mi się wybitnie z Sherlockiem, to końcowa wzmianka, iż wyjawił już Johnowi tajemnicę, jednak on jej nie pojął. To jest chyba jedyna rzecz, jaką mogę zaliczyć na plus tego postu. Reszta jest bardzo oklepana, wręcz przewidywalna. 
Nie mam pojęcia, jaki sens ma pisanie tak krótkich postów, w których jest jedynie jedno wydarzenie. W następnym mamy pytanie do Longbottoma. Pozytywną stroną tej notki jest tylko wprowadzenie postaci znanych z Harry’ego Pottera. Udało Ci się zachować charakter Neville’a, chociaż to ciężka postać do odwzorowywania. Nie dzieje się tu nic więcej… 
Szczerze, nie przepadam wybitnie za związkami homoseksualnymi. Nie mam nic do nich, najzwyczajniej nie kręcą mnie takie opowiadania, do części Twoich postów trochę się zmuszałam. To jest pierwszy, gdzie wszystko zostało ładnie opisane. Mamy przypadek dwóch par męskich, które znajdują się na początku swojej historii. Nie wiedzą, co mają z tym fantem zrobić. Najlepiej z tego wszystkiego wyszła Ci rozmowa Mycrofta z Sherlockiem. Nie jest wymuszona, wręcz naturalna dla dwóch wyjątkowo inteligentnych mężczyzn, którzy są bardzo oszczędni w okazywaniu uczuć. Widać różnicę pomiędzy ich konwersacją a pomiędzy rozmową Johna i Grega chwilę później. Powstały tutaj dwa różne światy, nie tylko gryfoński i ślizgoński, ale również pomiędzy dwoma zupełnie różnymi charakterami – otwartym Johnem i skrytym Sherlockiem. Zamiast długich opisów przemyśleń, które udało Ci się kilkukrotnie zdziałać na tej stronie, wreszcie pojawiło się coś, co mówi samo za siebie, co mogłam poczuć i przeżyć wraz z bohaterami. Nie wiem, co mnie aż tak oczarowało tutaj, ale pierwszy raz cały ten świat stanął mi przed oczami. 
Wszystko, co dobre, szybko się kończy. O ile w poprzednim poście udało Ci się osiągnąć coś, czego na tym blogu jeszcze nie spotkałam, ten był wyjątkowo… przeciętny. Można było się spodziewać, że Sherlock i John znajdą Pokój Życzeń stosunkowo szybko, bo otwiera on wiele opcji do dalszej fabuły, ale liczyłam, że stanie się przy tym coś niespodziewanego, a tu taki klops. Płytkie dialogi, zbyt szybko odnalezione wejście. Na Twój plus działa tu jedynie opis pomieszczenia i pomysł z czarem Sherlocka, chociaż na podobnej zasadzie działało lusterko Harry’ego, więc nie jest to nic aż tak nowatorskiego. 
Następny rozdział trzyma się w klimatach mojego ulubionego. Cieszę się, że wreszcie (pierwszy raz w historii tego bloga) poświęciłaś tak dużo czasu komuś, kto nie jest Sherlockiem lub Johnem. Na dobre Ci to wychodzi, bo Twój świat staje się przez to znacznie obszerniejszy i mniej monotematyczny. Możesz tworzyć różne wątki, różne wydarzenia, ale dwóch mężczyzn, których charaktery są niezmienne, będzie zawsze reagowało tak samo. A tutaj mamy dwie jednostki, o których mało wiemy, a które nam pomału przedstawiasz. Wolałabym tylko, żeby ich opisy nie zakończyły się na historii ich przyszłego związku, ale również dotyczyły codziennego życia, problemów. Bardziej życia, nie bajki. 
Wreszcie zaczął nam się jakiś wątek niezwiązany z romansem! Toż to niesamowite. A tak serio – krótki wątek o Moriartym, który planuje coś niedobrego. Zauroczył Slughorna i Molly. I… tyle. Następne trzy notki znowu kręcą się wokół naszych homoseksualnych par. Jest to dla mnie wielkie rozczarowanie, bo zaczęło się wreszcie dziać coś konkretnego, a tu taki zawód. 
Rozdział o przygodach Johna jest, lekko mówiąc, naciągany. Nie ma w nim nic dobrego, jest przeciętny. Opiera się na zwykłym „John poszedł, zrobił, wrócił”. I tyle. Jedynie końcówka ma jakiś lekki poblask tego, co oferują nam inne posty, ale spanie we wspólnym fotelu nie jest tym, co uważam za genialne zakończenie takich wycieczek. Całość wyszła bardzo płytko, nijako. 
Zostaje nam jeszcze zauroczenie Mycrofta. Będąc szczerą: nie mam pojęcia, kto to wymyślił, ale dla mnie ten pomysł jest beznadziejny. W całej swojej krasie jest na poziomie podstawówki. Nie ma w tym nic, co nakłoniłoby mnie do czytania, przemęczyłam te posty, bo spodziewałam się czegoś znacznie lepszego. Wyznawanie uczuć pod wpływem eliksiru? Odbieram to jako pomysł zrodzony w głowie dwunastolatki zauroczonej Harrym Potterem i jego idealnym światem. Przedstawienie tego wydarzenia nie jest złe, chociaż nadal trzyma się Ciebie bardzo płytki nastrój. Wszystko wychodzi doskonale, Mycroft nikogo nie podejrzewa, wyznaje uczucia, a chłopaki wybierają się na randkę. Że jak…? 
Dalej zaczynam kalendarz. Wspominałam już chyba, że nie przepadam za one-shotami, bo nie mogę się nigdy wciągnąć, wszystko jest dla mnie lekko bez sensu w takich postach, szczególnie w momencie, gdy tłumaczysz kilka blogów naraz i każdy ma zupełnie inną treść. 
Śniegowe puzzle: Tu mogę dać plus za pomysł, nic więcej. Opisy są krótkie, niewiele znaczące, całość jest króciutka, znowu na poziomie „poszedł, zrobił, wrócił”, nic więcej. Początek  intrygujący, ale rozwinięcie bardzo słabe. Mogłaś tu wnieść wiele uczuć, coś wyjątkowego, wiele dobrych opisów, a tu… jest klops. 
Post „Jestem Ci winien” pozytywnie mnie zaskoczył. Nadal nie lubię tej formy opowiadań, ale ten jest taki, że pasuje do większości tłumaczonych przez Ciebie tekstów. Widać tutaj uczucia Sherlocka, dość specyficzne, ale przecież to jedna z cech detektywa, że nie może niczego zrobić jak normalny człowiek. Prezent jest nietuzinkowy i od serca, co też pasuje. Ucieszyłam się również, gdy John, po przeczytaniu kartek, nie rzucił się Sherlockowi na szyję, a poszedł po piwo. To chyba byłaby normalna reakcja zdziwionego mężczyzny, który właśnie się dowiedział, że jego współlokator na niego leci. Pozostaje mi jedynie żałować, że post jest taki krótki. 
Po prostu… Doktor: To mógłby być dobry prolog do czegoś większego, ale jako solowy post jest średni. Przyleciał Doktor i dał Sherlockowi ważne zadanie, o którym nic nie wiemy i o którym nie mamy się nic więcej dowiedzieć. Po co wstawiać coś takiego? 
Układy: I znowu pojawia się pytanie: po co? Ok, trzech zakochanych facetów, fajnie. Tylko, że to jest JEDYNY fakt tego fragmentu. 
Wybacz, przejrzałam zawartość Twojego bloga do końca i nie jestem w stanie przeboleć ani jednej więcej jednopartówki, która głosi wieczną miłość Sherlocka i Johna lub innych par homoseksualnych. Nic do nich nie mam, ale nie mam siły po raz kolejny czytać tego samego. 
Z każdym kolejnym krótkim opowiadaniem przedstawiasz mi swoje postacie. Przez to nie masz szansy rozwinąć ich osobowości, bo ilekroć zaczyna się rysować czyjaś mentalność, Ty zmieniasz tłumaczenie i zabawa zaczyna się od początku. Jedyne, co jest niezmienne, to miłość Sherlocka i Johna, ale, bogowie, ile razy można czytać to samo w różnych wariantach? Ja rozumiem, że oni do siebie pasują, ale może wreszcie by mieli jakiś problem? Może coś by się nie udało? Może byłaby to miłość nieodwzajemniona? Cokolwiek! I tak zabierałam się do Twojego opowiadania bardzo długo, bo nie miałam pojęcia, jak miałabym je ocenić, a potem okazało się, że muszę robić sobie dość długie przerwy pomiędzy postami, bo nie jestem w stanie przetrawić takiej ilości miłości doskonałej. Patrząc teraz na całość, odnoszę wrażenie, że każdy następny tłumaczony przez Ciebie blog jest coraz bardziej wyidealizowany. Rozumiem, że mogą mieć trochę szczęścia w życiu, ale powtarzanie tego samego schematu po raz kolejny i kolejny jest… nudne. A wręcz dołujące dla mnie. 
Jedyne, co trochę odchodziło od normy, to całość „Skandalu w Hogwarcie”. Jednak w trzynastu postach, które miały w sobie niewiele tekstu, a jeszcze mniej treści, tylko kilka razy działo się coś, co nie było romansem. Przez większość czasu były to młodociane zaloty, niezależnie od tego, jaka to była para. Rozległy świat Hogwartu i magii został tutaj spłycony do poziomu małomiejskiej szkoły, gdzie nie dzieje się nic konkretnego. Ten pomysł miał duży potencjał, ale zupełnie nie został rozwinięty, przez co sprawił mi więcej zawodu niż radości. Może w dalszych częściach coś się dzieje, ale jeżeli całość ciągnie się w takich klimatach, to nie mam siły czytać tego dalej. 
Trochę więcej uczuć przedstawiłaś w „Listach do Sherlocka”. Nawet jest tam trochę więcej tekstu, co jest zadziwiające na tym blogu, gdyż notki zazwyczaj są wyjątkowo krótkie. To chyba jedyne fragmenty nie wyidealizowane aż tak tragicznie, ale gdy na końcu John stanął w drzwiach Sherlocka, to załamałam się kompletnie. Zakończenie jest klapą. 
Mam wrażenie, że nie bardzo Ci się chce przedstawiać bohaterów. Opierasz większość treści bloga na one-shotach, które powinny opisywać coś konkretnego. Nie musi być to wybitnie znaczące, ale powinno mieć w sobie coś wyjątkowego, uroczego, strasznego, coś, o czym warto pisać. Twoje są, w większości, wyjątkowo nijakie. Niczego nie wnoszą, nie dają nam żadnej wiedzy o bohaterach, o ich charakterach, o czymkolwiek. Nie ma w nich nic chwytającego za serce, wprost przeciwnie – poległam na Twoim kalendarzu, bo nie byłam w stanie po raz setny czytać tego samego. 
Masz duży potencjał, słowa przychodzą Ci dość łatwo. Ale widać, że blogi, które czytasz, są mocno tendencyjne. Cały czas obracasz się wokół schematu, co sprawia, że po którymś razie nie jesteś już w stanie zaoferować czytelnikowi nic ponad to, co już czytał. Polecam Ci, żebyś założyła coś własnego, opowiadania wykorzystywała jako natchnienie, a nie główny wzorzec. Tłumaczysz dobrze, ale nie rozwiniesz się do końca, jeśli będziesz wiecznie robić tylko to. Do teraz nie wiem, jak mam ocenić całość tego opowiadania. Nie ma w nim nic Twojego. Jedyne słowo, jakie mi się nasuwa na myśl w tym momencie, to „ukradzione”. Wiem, że dajesz linki do konkretnych adresów, które tłumaczysz, ale to autorki tamtych blogów powinny się zgłaszać po ocenę, a nie Ty, ponieważ to, co teraz czytałam, nie jest Twoje. To tak, jakby zacząć podpisywać zagraniczne książki nazwiskami tłumaczy zamiast autorów. Szanuję tę pracę, wiem, że jest trudna i potrzebna. Że dzięki takim osobom ludzie nieznający języka w stopniu dobrym, są w stanie zapoznać się z literaturą, która w innym układzie nie byłaby dla nich dostępna. Ale miałam zaznaczone na podstronie, że oceniam tylko opowiadania, nigdy nie wpadłabym na pomysł, że ktoś może się do mnie zgłosić z czymś takim. Nie chciałam w ogóle podejmować się tej oceny, gdyż nie znam zdania autorek w tej kwestii (może wcale nie chciałyby, żeby ich tekst był oceniany akurat przeze mnie), ale czekałaś na tę ocenę długo. 
Jednak jedyne, co jestem w stanie Ci w tym wszystkim poradzić, to założenie własnego opowiadania. 
Wątki i fabuła są wiecznie podobne. Rozumiem, że lubisz konkretny typ opowiadań, ale to już lekka przesada, by opisywać to samo w kilkunastu różnych wariantach. 

BŁĘDY (4/10)
Justowanie jest, a akapity? Nie wiem, gdzie zaginęły, ale za nimi tęsknię. 

Dla nauki: To był pierwszy dzień od dłuższego czasu kiedy nie miał nic do roboty. Przecinek przed „kiedy”. 
Jedyny powód: On po prostu nie mógł- Kropka zamiast myślnika. 
John odciągający go na bok, hałas, krzyk, krew na piersi Johna, jęk, ból, światła, kurz, panika- Jak wyżej. 
Zaraz, jak tylko Sherlock zareagował, wiedział, że tego pożałuje, kiedy dotknął ustami warg Johna. Zepsuta składnia. 
Anachronizmy: To byłą noc miesiące później (…) „Była” i „miesiąc”. 
(…) kiedy podejrzany wyprysnął zza drzwi magazynu, stanął i wystrzelił dwa razy w stronę drzwi (…) Powtórzenie. 
Cud miał polegać na kontynuacji życia, nie nienaruszonym ciele. Brakuje mi tu słowa „na”. 
Nie niespotykane. Lepiej by brzmiało „Nie jest to niespotykane”. 
Urodziny: Nieważne jak długo John był w domu, nie mógł się powylegiwać. Może jeśli zamknie oczy… Przecinek przed „jak” i „jeśli”. 
(…) by odświeżyć się przed pójściem do kuchni w celu zaparzenia herbaty. Przecinek przed „w”. 
Nie do końca może się zorientować co to (…) Przecinek przed „co”. 
Wygląda jadalnie i, niech go cholera, pachnie też jadalnie, ale Sherlock, robiący śniadanie… Niepotrzebny przecinek przed „robiący”. 
Albo to na wpół wykwintne śniadanie na wprost niego albo jego zwykły tost i dżem. Jeśli używasz kilku „albo”, to tylko przed pierwszym nie stawiasz przecinka. 
(…) i poświęcił czas, żeby przygotować mu śniadanie, mówił aż za dobrze co detektyw czuł do niego. Przecinek przed „co”. 
Sherlock, pierwsza część brzmi nielegalnie  druga jest po francusku –JW. Brak przecinka i przydałaby się spacja po myślniku. 
Kocha go bardziej niż jakiekolwiek haj (…) „Jakikolwiek”. 
Listy 1 – 3: Wiesz co do ciebie czuła. Przecinek przed „co”. 
Wiem co myślisz: (…) Jak wyżej. 
Nie ma potrzeby, żebym mówił ci co zobaczyłem przy ciele (…) Znowu. 
List 8 – 10: Mogę Ci zadać szybkie pytanie, Sherlock? Cóż, nie możesz właściwie powiedzieć ‘nie’, więc oto one. „Ono”, bo to jedno pytanie. I polecam polskie cudzysłowy. 
Wiesz, że zawsze byłem w stosunku do Ciebie bardzo lojalny, i zawsze stawiałem Cię na pierwszym miejscu (…) Niepotrzebny przecinek przed „i”. 
Listy 11 – 13: (…) więc planujemy skończyć z końcem następnego miesiąca. Powtórzenie. 
Jego serce stanęło i przybył do szpitala, po ataku serca. Również. 
Odebrałeś ten prezent kiedy odebrałeś sobie życie. Przecinek przed „kiedy”. 
Nie kiedy wiesz, że twój przyjaciel jest najwidoczniej aseksualny i „nie szukający nikogo”. „Niekiedy” i „nieszukający”. 
Love potion number – 9? Cz. 1: John siedział na kuchennym stole machając nogami, kiedy stawiał czoła swojemu współlokatorowi dzierżącemu pipetę i marszczącemu brwi. Przecinek przed „machając”. 
(…) a nie że po prostu kłamała,, by ukryć swoją niewierność. Przecinek przed „że” i jeden przecinek przed „by”. 
(…) wiem dokładnie co powiedziałem (…) Przecinek przed „co”. 
Więc zasada pierwsza jest taka, że nie zostawiasz mnie samego podczas gdy jestem pod wpływem związku. Przecinek przed „podczas gdy”. 
Żadnego uciekania żeby zbadać jakieś fascynujące podwójne morderstwo, kiedy jestem niezdolny do kontrolowania własnego umysłu. Przecinek przed „żeby”. 
(…) ale z drugiej on również był ciekaw czy pojawiły się jakieś wyniki. Przecinek przed „czy”. 
Love potion number – 9? Cz. 2: Sherlock wszedł na skrzyżowanie i spojrzał w bok, tylko po to by przekonać się, że Johna z nim nie było. Przecinek przed „by”. 
Sherlock poległ przy próbie zrozumienia co jest tak fascynujące. Przecinek przed „co”. 
Love potion number – 9? Cz. 3: Ciekawe czy mogę w nim wywołać inne reakcje? Przecinek przed „czy”. 
Sherlock odwrócił się w całości w jego stronę, czując ulgę, że John wie co robi. Przecinek przed „co”. 
Zobacz, czy możesz wyczuć to co ja. To samo. 
Stężenie było bardzo podobne do tego z ostatniej wersji  nie oczekiwał, że coś mogłoby zadziałać inaczej. Przecinek, a najlepiej podzielić to na dwa zdania. 
Kiedy już był w środku, przystanął, niepewny jak się zachować. Przecinek przed „jak”. 
Nie wiem, czy będzie się pogarszać czy polepszać, a nie chcę ci zrobić krzywdy. Przecinek przed „czy”. 
Love potion number - 9? Cz. 4: Stężenie było bardzo podobne do tego z ostatniej wersji  nie oczekiwał, że coś mogłoby zadziałać inaczej. Zjadło „i”. 
Ale uzgodnili też, żeby nikomu nie mówić co robią (…) Przecinek przed „co”. 
Sherlock miał właśnie powiedzieć Johnowi co znalazł (…) To samo. 
Love potion number – 9? Cz. 5: (…) tyle że z pragnieniem zakochania się, gdzieś po drodze. Niepotrzebny przecinek. 
To się staje trudniejsze to zignorowania. „Do zignorowania”. 
Studium Johnlocka: Może właśnie w tym momencie zastanawiasz się: „dlaczego do cholery ta historia do mnie gada?” Może nawet rozważasz (…) Brak kropki, a „do cholery” to wtrącenie i należy je oddzielić przecinkami. 
Powiedz  proszę, że nie masz na myśli ptaków.  Brak przecinka przed „proszę”. 
Ja, w przeciwieństwie do Sherlocka, uważam że jesteś wspaniałym dżentelmenem (…) Przecinek przed „że”. 
I Boże drogi, każda dziewczyna jaką miałeś była nudna. Przecinek przed „Boże drogi”, bo to wtrącenie i przed „była”. 
Jakby myślał nad czymś bardzo, bardzo ciężko. John myśli, że może wciąż jest przygnębiony (…) Powtórzenie. 
Nie przeprowadzasz na mnie żadnych eksperymentów. Lepiej pasowałoby słowo „przeprowadzisz”. 
(…) nawet jeśli jest dezorientujący rzez większość czasu. „Przez”. 
Teraz, wszystkim, czego potrzebował, był Sherlock. Niepotrzebny przecinek przed „wszystkim”. 
Niewytłumaczalne: (…) bo było o kilka cali niżej niż się tego spodziewał. Przecinek przed „niż”. 
Co tu się do cholery wyprawia? „Do cholery” to wtrącenie i należy je oddzielić przecinkami. 
Dwadzieścia minut później, lunch był skończony (…) Niepotrzebny przecinek. 
Niewytłumaczalne 2: Nie jestem zazdrosny, jestem... (…) Brak myślnika przed dialogiem. 
Czytanie: Pani Hudson mówiła do niego, ale John nie miał pojęcia o czym (…) Przecinek przed „o”. 
Wszystkim co wiedział było to (…) „Co wiedział” powinno być oddzielone przecinkami. 
W porządku, w porządku, ja… Taxi! –zawołał na jedną (…) Brak spacji. 
Przełknął z trudem i odstawił na bok swój kubek z herbatą, znów zimną. Sięgnął po następny list, który zaczynał się od Drogi Johnie. Pierwszy raz Sherlock użył czułego słowa, nawet tak formalnego jak drogi na początku listu. Powinnaś użyć cudzysłowu, gdyż cytujesz. 
Nie wyglądasz za dobrze muszę mieć na ciebie oko. Przecinek przed „muszę”. 
Powtórka: (…) alenie potrafię sobie przypomnieć. Brak spacji. 
Przygody samotnej dziewczyny w Londynie 1: Dzień 1 Operacji Chłopiec Basenowy. Cudzysłów poproszę. 
-To – wskazując na ekran. Brak spacji. 
Co jeśli ludzie w domach próbują notować wyniki? Przecinek przed „jeśli”. 
Taa, a potem do mnie cholera nie zadzwonił. „Cholera” powinno być oddzielone przecinkami, bo to wtrącenie. 
Oczywiście wybrał najbardziej snobistyczny jaki można znaleźć wśród prywatnych klubów. Przecinek przed „jaki”. 
Wizyta Doktora Who: Po paru minutach cierpliwego czekania (wszyscy wiedzieli, żeby nie przerywać geniuszowi, kiedy myśli), Lestrade przełamał ciszę, kiedy Sherlock podszedł w ich kierunku. Powtórzenie „kiedy”. 
SuperWhoLock: Cas i ja chcieliśmy ci podziękować tobie i twojej rodzinie za przyjście tutaj znowu w tym roku. „Ci” lub „tobie”. 
Skandal w Hogwarcie 2: Nie ma znaczenia na jakie lekcje go poślą, to wciąż za łatwe. Przecinek przed „na”. 
Tak, właściwie było całkiem miło, zanim się nie pojawiłeś i to zepsułeś. „I tego nie zepsułeś”. W polskim mamy więcej niż jedno zaprzeczenie w zdaniu, nie tak jak w angielskim. 
Skandal w Hogwarcie 3: (…) i jakoś osiem lat temu zarządziła, że można gdzie się komu podoba, za wyjątkiem uczty na początku i na koniec roku (…) Należałoby dodać słowo „jeść” lub „siedzieć”. 
W końcu dołączyła do nich Judy, z nosem w książce, jak to miała w zwyczaju. Johnowi ulżyło, że Sally i Andersonowi nie przyszło na myśl, by do nich dołączyć. Powtórzenie. 
Nie przyjmowała żadnych nonsensów i zagroziła, że wyrzuci go ze szkoły, jeśli przyłapie go na popisywaniu się, kiedy będzie w tym samym pokoju co on. „Ona”, bo zmieniłaś osobę w trakcie zdania i przecinek przed „co”. 
Ale zeszłego roku, Sherlock uświadomił sobie jedną rzecz. Jedyną rzeczą, której nie doświadczył, byli ludzie z Hogwartu. Niepotrzebny przecinek przed „Sherlock” i powtórzenie „rzecz”. 
Skandal w Hogwarcie 4: Co oznaczało, że miał to z Sherlockiem, bo Sherlock mówił że ma siódmy rok obrony z Gryfonami. Przecinek przed „że” i powtórzenie. 
Jesteś mniej nudny niż mój czystokrwisty brat, albo ten czystokrwisty Anderson. Niepotrzebny przecinek przed „albo”. 
Bierzesz czy nie. Pasowałby znak zapytania na końcu. 
Skandal w Hogwarcie 5: Nie był pewien co o tym myśleć, naprawdę. Przecinek przed „co”. 
(…) a potem mieli sporo pracy przez całą lekcję. Wtedy Sherlock skończył lekcje (…) Powtórzenie. 
Skandal w Hogwarcie 6: (…) którzy nie odezwaliby się do niego, kiedy Sherlock był w pobliżu. Pomieszane czasy. 
Był przekonany, że ich profesor, który uczył w Hogwarcie już od prawie dziesięciu lat, był w tajemnicy byłym śmierciożercy, który chciał dokończyć dzieło Lorda Voldemorta. „Śmierciożercą”. 
Nie mili go od dwóch dekad (…) „Mieli”. 
John od razu wiedział o co chodzi. Przecinek przed „o”. 
(…) kiedy zobaczył ją przechodzącą obok. Przecinek. 
John chciał to powiedzieć jako żart, ale wyszło zbyt podkreślone i zaciekawione, kiedy wyszło z jego ust. Powtórzenie. 
Oczekiwał grillowania trzeciego stopnia (…) Eee…? 
(…) jego poczucie winy zastąpione uwielbieniem dla zdolności Sherlocka do zrobienia dosłownie wszystkiego. „Zostało zastąpione”. 
Skandal w Hogwarcie 7: To tyle z ogłoszeń arafialnych, przechodzimy do rzeczy! „Parafialnych”. 
Była nudna i strasznie niekomfortowe było przebywanie w jej pobliżu, ale czyniło jej to okropną osobą. „Nie czyniło”. 
Nasz transport pożąda akceptacji i bliskości z taką siłą, że nawet z taką siłą woli jak nasza nie można tego zignorować. Transport? I powtórzenie. 
Skandal w Hogwarcie 8: Ty tez? „Też”. 
Skandal w Hogwarcie 9: Naprawdę myślisz, że masz nade mną wystarczającą władzą, żeby sprawić mi przykrość? „Władzę”. 
Tak samo, jak mój brat. Przy porównaniach nie stawiamy przecinka. 
Co takie zakładam, jeśli chodzi o ciebie? „Takiego”. 
Skandal w Hogwarcie 11: Wtedy profesor Longbottom zatrzymał go, kiedy wychodził. – John – powiedział. Mógłbym z tobą porozmawiać? Brak myślnika. 
Jesteś na nogach od, ilu, trzydziestu godzin? Niepotrzebny przecinek przed „ilu”. 
Skandal w Hogwarcie 12: Skąd mam wiedzieć. Przydałby się znak zapytania na końcu. 
Skandal w Hogwarcie 13: John, eliksir, który zacząłeś robić we wtorek jest gotowy. Przecinek przed „jest”. 
Nie był pewien czy zadziała (…) Przecinek przed „czy”. 
Lubienie mojej osobowości to cos nowego. „Coś”. 
Śniegowe puzzle: (…) i zmusić doo bycia normalnym. „Do”. 
Jestem Ci winien: John usiadł w fotelu z piwem, spoglądając w przestrzeń, na świąteczne lampi migające na obramowaniu kominka. „Lampki”. 
Nie ma błędów ortograficznych, ale na tę ilość treści, jaka znajduje się na Twoim blogu, jest ich zbyt wiele. Do tego biorę pod uwagę, że jest to blog z tłumaczeniem, więc, tak na dobrą sprawę, powinnam oceniać tylko poprawność tekstu. 

RAMKI (5/10)
Pisałam już wcześniej, że Twoje menu jest niewidoczne. I że masz napchane strasznie dużo informacji i dodatków w bocznym fragmencie szablonu, przez co spora część pozostaje niezauważona przez czytelnika. 
Pierwsze pięć (!) zakładek to archiwum. Rozumiem, że chciałaś je podzielić tematycznie, ale to już chyba lekka przesada. Wystarczy jedna podstrona i widoczne nagłówki, oddzielające fandomy. 
Propozycje: całkiem przydatna zakładka, ale jest jeden problem. Większość ludzi nie zna się na zagranicznych fanfikach, więc nie są w stanie niczego Ci zaproponować, a nawet jeśli, to prawdopodobnie już ten blog kiedyś widziałaś. Lepsze byłoby tu umieszczenie wszystkich znanych Ci opowiadań, by czytelnik mógł je przejrzeć i wybrać coś, na czym zawiesił oko na dłużej. Lub głosowanie w sprawie już rozpoczętych tłumaczeń, dzięki czemu wiedziałabyś, na czym zależy odbiorcom. Bez tego ta podstrona jest bezużyteczna
Johnlocked. Trochę mnie zmyliła nazwa zakładki, bo w komentarzach występujesz jako "Anna K.". Polecałabym ujednolicić nick, bo dziwnie to wygląda, gdy na jednym opowiadaniu pojawiają się dwa. 
Cieszę się, że umieściłaś na swoim blogu przewodnik, chociaż wygląda on inaczej, niż oczekiwałabym tego, chcąc zdobyć jakiekolwiek informacje o postaciach. O ile opis głównych postaci, mimo minimalizmu, jest dość jasny, to notatka o Irene wydaje się bez sensu. To samo tyczy się Jima, Molly i Janine. Postacie z Supernatural są przedstawione dość dobrze, jednak sama musiałam doszukiwać się informacji o tym, czemu masz gify trzech doktorów. Powinnaś  dopracować tę zakładkę. Pisałam już, że bez takich informacji, ograniczasz zasięg czytelników jedynie do tych, którzy oglądali te seriale, a wolałabyś chyba poszerzać to grono, prawda? 
Pomysły na zakładki dobre, ale niedopracowane. 

DODATKOWE PUNKTY (1/3)

+ Za maskotkę i inne gify. 

CAŁOŚĆ (42/90) – DOPUSZCZAJĄCY
Pisałam już wcześniej – jedyne, co mogę Ci polecić, to założenie czegoś własnego. Historia Johna i Sherlocka może być wzruszająca, może być osadzona w świecie Hogwartu, może być związana z Supernatural i Doctorem Who, mężczyźni mogą być nawet bogami. Masz tak wiele dróg, którymi mogłabyś podążać, a tylko jeden wątek, który męczysz w kółko. Rozpoczęłaś kilka opowiadań naraz, do tego widzę, że masz w planie nowe. I po co? Blog istnieje już dłuższy czas, a wszystko (z wyjątkiem Hogwartu) jest ledwo rozpoczęte. Odnoszę wrażenie, że po wielokroć czytam prolog, a w innych momentach  coś tak zupełnie bez sensu, że nawet nie wiem, od której strony się za to zabrać. 
Nie piszesz źle. Masz bardzo dobry styl, słowa przychodzą Ci łatwo, popełniasz stosunkowo mało błędów, zdarzają Ci się momenty, gdy potrafisz idealnie stworzyć klimat opowiadania. I tylko za to masz u mnie punkty. Kumuluje się u Ciebie wiele, w moim odczuciu, złych decyzji, przez to jest to pierwszy blog, którego nie byłam w stanie przeboleć w całości. Mam nadzieję, że kiedyś rozpoczniesz coś autorskiego i sądzę, że dobrze spełnisz się w tej roli. 

3 komentarze:

  1. Raz, dziękuję bardzo za ocenę :)
    Dwa, nie chcę odpowiadać na całą, bo wyszedłby bardzo spory komentarz, więc postaram się skrócić (postaram...).
    Kiedy czytałam Wasze profile, wydawało mi się, że będziesz dosyć dobrze pasować, nie wiem dlaczego, generalnie zawsze studiuję profile bardzo uważnie, więc po prostu nie wiem co się stało. Anyway, w takim razie dziękuję za ocenę podwójnie, bo widzę, że się męczyłaś (chociaż generalnie oceniałaś fabuły, które nie są moje [zazwyczaj]), ale w takim razie mogłąś spokojnie napisać odmowę, nie obraziłabym się. ^^ Co do "erotycyzmu" to uznałam, że się nie liczę, bo jest tam tylko jeden rozdział "Inexplicable" który możnaby pod to podciągnąć, ostrzeżenia są na wyrost, no ale.
    Generalnie nie dowiedziałam się niczego szczególnego poza tym, że wszystkie opowiadania są takie same (hm... no wspólny wątek jest), i że na blogu jest zbyt wielki nieład. Blog wygląda jak wygląda, bo jest dodatkiem, tłumaczenia zamieszczam na stronie, gdzie każde opowiadanie ma swoje miejsce, podział na rozdziały, etc. Wtedy wygląda to bardziej sensownie.
    Nie bardzo wiem na czym miałby polegać Twój pomysł dotyczący propozycji, bo gdybym miała umieścić tam wszystkie opowiadania jakie znam (i nie, nie tłumaczę blogów, co kilkakrotnie się przewinęło), to wyszłoby tego... delikatnie mówiąc, sporo.
    (Irene to postać kanoniczna z ACD więc szkoda że nie znałaś, zresztą to pewnie nieznajomość serialu, bo jej podsumowanie to dosyć wierna parafraza jej słów. Nieważne.)
    W każdym razie, o ocenę prosiłam już dawno temu (i podejrzewam że zaznaczyłam iż chodzi o tłumaczenie, bo zazwyczaj zaznaczam... jeśli nie, przepraszam), więc nie chciałam przerywać Ci w środku pracy mówiąc, że już jej nie potrzebuję (tak samo zresztą było z szablonem), jestem wdzięczna i gratuluję wytrwałości :D I tak rozważam przeniesienie się na inną stronę, gdzie wszystko ma ład i skład.
    Aha, i nie mam pojęcia o jaki trójkącik pod postem chodzi...? Ja niczego takiego nie mam... Przynajmniej jak sprawdzałam to nie było.
    Autorka (tak, znów mam innego nicka, nie wiem czy się połapiesz, jestem pod tym względem kiepska ^^)
    PS. Szkoda tylko że poświęciłaś tyle czasu na poprawność, bo zawsze wychodziłam z założenia, że ocenialnia ocenia, a beta betuje, więc lepszy byłby format "gubisz przecinki" kilka przykładów, i kolejny problem, bo jako że blog jest dla funu, bety jako takiej nie potrzebuję.
    Ocena wyczerpująca, tak jak tego oczekiwałam, tysm :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, jeszcze jedno, generalnie blog *jest* dla dosyć wąskiego grona, bo większość ludzi po prostu czyta po angielsku, więc to te nieliczne wyjątki, które potrzebują fików, a angielski kuleje. I raczej nie założę nic swojego, bo piszę głównię angielskie miniaturki, ale dzięki za sugestię, kiedyś się zastanowię.
      Pozdrawiam ciepło i wesołych świąt :D

      Usuń
    2. Niestety spodziewałam się, że moja ocena nie wniesie wiele do Twojej wiedzy, ale podkreślałam wielokrotnie, że nie mam pojęcia, co ja mam u Ciebie ocenić.
      Jeśli chodzi o poprawność - staram się wyłożyć wszystko na tacy, by autor mógł to od razu poprawić, bo następna oceniająca wytknie mu to samo.
      Grona odbiorców, moim zdaniem, należy poszerzać, nie zwężać, dlatego zaproponowałam lepsze opisy postaci.
      Trójkącik... na samym dole pod blogiem po prawej stronie widnieje coś, co wygląda jak zagięty róg od kartki. Na obu moich przeglądarkach.
      Dzięki za komentarz, mimo wszystko mam nadzieję, że kiedyś stworzysz coś własnego, chętnie to wtedy przeczytam : )
      Pozdrawiam

      Usuń