[129] ocena bloga: nieironicznie.blogspot.com

Adres: Nie/ironicznie
Autor: Mikołaj Bizoń
Tematyka: poezja, proza, recenzje, kultura
Oceniają: Skoiastel z pomocą Hiroki



W tytule na nagłówku (oraz w ramce o sobie) użyłeś dywizu zamiast myślnika – to jest to, co pierwsze rzuciło mi się w oczy. Drugie to brak justowania tekstu w lewej kolumnie.
Dużo lepsze wrażenie robią posty z miniaturami fotografii niż zdjęcia zagracające pół strony (jak w przypadku najnowszej notki), chociaż może to być pewnie dość subiektywna opinia; zwyczajnie nie lubię przepychu. Zdjęcie dodatkowo jest paskudnie rozmazane (mowa o okładce książki Tokarczuk), a zajmuje kupę miejsca.
I w sumie to by było na tyle odnośnie pierwszego wrażenia; przejdźmy do treści.

Jego artykuły znaleźć także można na stronie Stowarzyszenia Kultury Słowiańskiej JAWIA – zabrakło kropki na końcu zdania.
Jeszcze przed przejściem do treści głównej przypomnę – zgodnie z moją podstroną – że nie używam formy grzecznościowej w sieci i że w ocenie mogą pojawić się gify.


Strach - stycznia 10, 2018 (myślnik zamiast dywizu przy datach!)
Wspólnym mianownikiem jest strach. – Właściwie trochę żałuję, że napisałeś to tak łopatologicznie. Czytelnik jest w stanie wywnioskować sens z tytułu notki. Nic więcej nie trzeba dopowiadać w tej kwestii, daj się trochę pogłowić, domyślić samodzielnie; nie odbieraj frajdy.
Okej, widzę pierwsze cztery wiersze. Zanim przejdę do interpretacji, wspomnę, że z wierszami sprawa jest inna niż z opowiadaniami, które się ocenia na WS. W komentarzach do opowiadań często oceniające czepiają się jakichś logiczności, błędów językowych, fabularnych, kreacji bohaterów itp, z którymi trudno dyskutować. W poezji na pewno trudniej o jedną słuszność, dlatego w przypadku komentarzy do wierszy będę po prostu opisywać swoje przemyślenia i odczucia, nie gwarantuję, że trafię w klucz; nie zamierzam też przesadnie filozofować.
Dlatego tym bardziej w odniesieniu do liryki zapraszam do dyskusji w komentarzach. Chcę widzieć, gdzie nie trafiłam z interpretacją.

Samotność
W przybitym do ziemi robaku
co pełźnie lichy, rozbity, marny [pełznie]
Gwiazdy w purpurowym natłoku
Po pustkowiu idzie ciałopalnym

Nie rozumiem, co czytam, jako że nie stawiasz znaków interpunkcyjnych na końcu wersów, a z kontekstu nie wynika, kiedy zaczynasz nową myśl, a kończysz starą. Dlaczego Gwiazdy zapisałeś wielką literą, skoro wcześniej nie kończysz wersu kropką? Czy tam właśnie zaczyna się nowe zdanie? Nowa myśl? Co z tym przybitym, pełzającym robakiem? To on idzie po pustkowiu? Bo jeżeli chodziłoby ci o gwiazdy, to chyba powinno być: po pustkowiu idą? Czy purpurowy natłok jest niebem nad tym robakiem?
Nie jestem w stanie wnioskować niczego z kontekstu, a poezja mimo wszystko powinna to umożliwiać. Chyba że wszystko to metafory, ale po co wymyślać takie, których nie da się rozkodować? Wydaje mi się, że tu jednak nie jest problem z rozkodowaniem, ale z nieprzemyślanym układem wersów; informacje wypływają chaotycznie i nie wiadomo, co do czego się odnosi.
Podoba mi się ta hybryda słów „ciało” i „całopalny”. Nagromadzenie wyrazów automatycznie kojarzących się ze śmiercią (robak, ziemia, przybity [gwóźdź], trumna) tworzy niemal barokowy obraz – ale znowu, to tylko luźne powiązanie, nie jestem w stanie zrozumieć, o czym mówi wiersz. Czy chodzi o strach przed śmiercią? Tytułową samotność? (Umieranie w samotności?).

Dalej masz tak:
I gaśnie wciąć, co kamień ostygły -
Trumny, co w próżni zaległy
I na tym kończysz pierwszy wiersz.
Nie wiem, o co chodzi z gaszeniem wciąć. Aż sobie ze zdziwienia otworzyłam słownik języka polskiego na definicji czasownika wciąć, bo może znasz jakiś kontekst, którego ja nie kojarzę? Bardziej jednak wygląda to tak, jakbyś popełnił literówkę i miało być gaśnie wciąż. Ale co gaśnie? Kamień ostygły? Robak marny z poprzedniego wersu? Zwłoki z całopalenia? Nie wiem.
I czym są kamienie? Tymi trumnami? O jakiej próżni mowa? Ziemia pod niebem jest próżnią? Co tu jest puentą? Robak ginie? A może gwiazdy?


Całość brzmi jak napompowany górnolotnymi frazami bełkot.
Jeszcze, przestawiając wersy i doszukując się znaczenia, doszłam do wniosku, że może to jest wiersz o robaku pełzającym po przygotowywanym do kremacji ciele (o czym świadczy pustkowie ciałopalne), ale do chowania zwłok po kremacji nie służą przecież trumny, a urny. Ewentualnie przyszła mi do głowy jeszcze jedna interpretacja. To pustkowie (samotność) stygnie po jakimś wielkim pożarze. Może chodzi o metaforyczną śmierć, koniec jakiejś relacji?

Koszmar prawicy
Lewaki, weganie i gendery,
komuchy oraz anty - mohery [antymohery] [kropka]
My na to wszystko głowy nie mamy!
Na nich plujemy i uciekamy!

Złodzieje, pedały i cykliści [przecinek]
anty - Polacy [anty-Polacy], tudzież trockiści [przecinek zbędny] [kropka]
My na to wszystko zgody nie damy!
My ich bijemy! Ich rozstrzelamy!

Pilnuj interpunkcji; jeżeli obie strofy mają taką samą konstrukcję, to nie może być tak, że pierwszy wers w pierwszej strofie kończysz przecinkiem, a pierwszy w drugiej nie.
Fajnie, że postarałeś się o regularną ilość sylab – akcenty nie są już niestety tak regularnie porozkładane, co psuje rytmiczność. Do prawdziwego dziesięciozgłoskowca jeszcze trochę brakuje. Na razie mamy prostą rymowankę na poziomie hasła reklamowego, która próbuje udawać, że jest o czymś poważniejszym.
Podoba mi się jednak tytuł. Trafiony w punkt.

Hipokryzja
W Syrii codziennie ginie dziecko [przecinek]
wygłodzone jego ciało krwawi
pragnieniem i śmierć je błogosławi [kropka]
Zachodnie media milczą łajdacko [kropka]

Nikt nie płacze...

Wybuch, bomba, to zamach! Paryż!
Wszyscy wraz: „módlmy się za ofiary!" [kropka]
[niepoprawnie zamknięty cudzysłów]

Cóż, przekaz wiersza jest jasny – ale też tani i banalny. Pompatyczny opis umierającego dziecka zamiast przejmować, wydaje się śmieszny, a to „nikt nie płacze” (zakończone jakże dramatycznym wielokropkiem!) to nudna klisza.
Moment, moment. Czy przez ten wiersz starasz się powiedzieć, że przejmowanie się zamachem terrorystycznym w Europie to… hipokryzja? Excuse me? Na pewno o to słowo ci chodziło?

No dobra, bo robi się niezłe zamieszanie w poprawności.
Już teraz widzę, że nie dbasz o interpunkcję. Otóż zacytuję fragment artykułu, który kiedyś udało mi się skleić dla WS:
Sprawa używania znaków interpunkcyjnych lub rezygnacji z nich łączy się z teorią języka poetyckiego. Co to znaczy? To znaczy, że (...) brak interpunkcji musi być czymś umotywowany.  Jeżeli czujesz, że znaki nie powinny się pojawić, bo psują – olej je. Na nieszczęście bardzo łatwo dostrzec różnicę między leniem a świadomym autorem. Jeżeli postawiliśmy już gdzieś przecinek na końcu wersu, to jego brak gdzieś w środku będzie świadczył raczej o naszej niewiedzy tudzież ignorancji i lenistwie.

Jestem…
Jestem sobie lewakiem
To nic dla mnie ojczyzna
Trochę anty - Polakiem [anty-Polakiem]
Dla mnie śmieszną jest blizna
Chodzę bluźnierstw mych szlakiem
Agitka ma jest śliczna
Łaję Polskę ze smakiem!
Niech się szerzy zgnilizna!

Tradycyjnie – interpunkcja. Nie ma sensu już więcej wskazywać ci miejsc, gdzie brakuje znaków – o nich już pisałam.
Wszystkie pary rymów masz dokładne oprócz ostatniej: śliczna-zgnilizna. Zepsuła efekt.
Powtórzenia spłycają utwór. Dobrana tematyka byłaby interesująca, ale całość jest przewidywalna, trochę bezpłciowa, nieszczególna. Jako że często wychwytuję poetyckie treści w sieci, ta niczym się nie wyróżnia, czegoś podobnego jest mrowie.

Syria/Polska - stycznia 13, 2018
Brak wcięć akapitowych poprzedzających każdy (poza pierwszym) akapit (również wypowiedź dialogową). Nie zastąpią ich puste linijki robione enterem.

Błędnie zapisujesz dialogi:
– Polscy emigranci uciekają do Syrii z powodu trwających walk sił rządowych z katolickimi fundamentalistami. - Powiedziała (...).
– Na Allaha! - Westchnął Ahmed.

Poprawny zapis powinien wyglądać tak:
– Polscy emigranci uciekają do Syrii z powodu trwających walk sił rządowych z katolickimi fundamentalistami – powiedziała (...).
– Na Allaha! – westchnął Ahmed.

Jest to o tyle ważne, że istnieje tylko jeden zatwierdzony w polskiej literaturze sposób i zwyczajnie nie ma wyjścia – trzeba się stosować. Artykuł na ten temat znajdziesz tu: [źródło].

Bo co [przecinek] jeżeli wśród nich są terroryści, jacyś katoliccy fanatycy?

Ukazałeś problem stereotypowego myślenia, używając dość mocnych słów. Nie będę oceniać stricte przekazu, jednak cel, który sobie postawiłeś, został osiągnięty i tekst działa, jak najbardziej zmusza czytelnika do przemyśleń.
[UPDATE: Po przeczytaniu całego bloga stwierdzam, że jest to najlepsze, co napisałeś].


We mgle las - stycznia 14, 2018
Ciemnością głucho dźwięczy we mgle las


Nie dość, że dźwięczy głucho, to jeszcze dźwięczy ciemnością. I to we mgle. Ciężko byłoby napakować jeszcze więcej do tego wersu. To wcale nie brzmi jak oksymoron, tylko sztuczne pompowanie atmosfery.

Pustka mroku - duchów, północy czas
W sensie, że co? Że jest pusto, tak? Ale przecież pisałeś o lesie, więc czytelnik wyobraża sobie ten las, nie jest tak zupełnie pusto. Jest też mgła, więc skoro ją widać, to nie może panować aż taki mrok. 

Czy to jakieś czarta złe moce? [pytajnik zbędny]
Dopadły tego lasu zakątki?

Rymy masz bardzo przewidywalne, płytkie, np. wydźwięku/wdzięku.
Powtarzasz też wyrażenia, np. Dziesiątki – jest pochodni dziesiątki, dziesiątki nóg…
Na dodatek początek jest bardzo rytmiczny, potem zastosowałeś przerzutnię przy niesie się i przez to na chwilę gubi się rytm, jednak szybko się do niego wraca. I czyta się płynnie aż do momentu:

Cóż to za pochód lśni jak łuna
co na okół niego wyją wilków
stada i nie patrzy na nich Luna
błyszczący mrowiem żółtych płomyków?

Przez przerzutnię nie czuć rymu wilków/płomyków, ale czyta się stada/płomyków, bo właśnie tak działają przerzutnie przy braku interpunkcji w wierszach. Czytelnik sam sobie w takich przypadkach dobiera, gdzie robi pauzę oddechową, a po wilków ona nie pasuje, bo brakuje dalszego kontekstu dostępnego dopiero w następnej linijce. Cała czwórka na głos brzmi przez to zbyt chaotycznie, mocno przekombinowałeś. Skoro od początku wiersz czyta się jak prostą balladę, jakąś piosenkę, to pod koniec nie ma sensu jej utrudniać i wydziwiać.

Interpretacje mogą być różnorakie, więc zostawiam je Czytelnikowi. – Trochę się zawiodłam. Spodziewałam się szerokiego pola do interpretacji, a dostałam… opis lasu i jakiegoś pochodu. Mogę jedynie zgadywać, czy to jakieś wojsko (partyzantka z powstania styczniowego? takie skojarzenie), parada mitycznych istot piekielnych, czy może umarli maszerujący na Dziady? Forma ballady nasunęła mi właśnie takie romantyczne konotacje, ale znowu brakuje jakiegokolwiek ukierunkowania czy kontekstu. Nie ma jak się przejmować wierszem czy go zrozumieć, kiedy nie zostawiasz czytelnikowi wskazówek. Mało tego, mam w tej chwili wrażenie, że… tak naprawdę nie chciałeś przekazać niczego konkretnego. Po prostu dobrze ci się pisało o lesie, rymy nasunęły Ci tajemniczą, nieoznaczoną paradę, a jakąś interpretację nadałeś mniej lub bardziej na siłę później. Może tylko wrażenie – ale na pewno negatywne.


Książki 2017, których się nie wstydzę - stycznia 19, 2018
Zacznijmy od poprawności:
Ingeborg Bachmann Dzienniki wojenne z listami Jacka Hamesha” – nie rozumiem takiego zapisu. Pełny i poprawny tytuł książki Bachamnn brzmi: Dziennik wojenny z listami od Jacka Hamesha.
Autentyczne zapiski i listy z lat '45 - '47. – Zbędne spacje między liczbami [źródło].

„Chociaż tematykę drugowojenną wolę pozostawić dzieciom i stetryczałym fetyszystom broni [przecinek] to Dzienniki wojenne zrobiły na mnie duże wrażenie”. – Po Dzienniki wojenne powinien znaleźć się wielokropek. Tytuł nie jest dokończony.

Wspomniany Żyd, Jack Hamesh [przecinek] po wyjeździe do tworzącego się Izraela wysyła listy do Ingeborg.

(...) o zawodzie polskim odpowiednikiem „american dream'u". – Dreamu. Gdy czytamy ostatnią literę obcego słowa i jest to spółgłoska, to apostrof do niczego nie jest nam potrzebny. Normalnie dopisujemy końcówkę odmiany, jakby to było zwykłe polskie słowo.

Tę lekturę zawdzięczam Festiwalowi Conrada i ustanowieniu 2017 roku, [przecinek zbędny] rokiem Conrada.. – A ten przewrócony wielokropek na końcu, to co?

Widzimy tu także rozprawę z brytyjskim kolonializmem - owym „kagankiem cywilizacji" w postaci trupów ciemnoskórych niewolników, które widzimy już na samym początku podróży Marlowa w głąb jądra ciemności.


Bardzo ciepła opowieść o dorastaniu i śmierci. Gogola opowiada o swojej rodzinie, niezliczonych wujkach i ciotkach, o swojej mocy rzucania klątw, trudach dorastania oraz śmierci bliskich.

Przy Jądrze ciemności i Po trochu mam wrażenie, że nie wysiliłeś się przesadnie. W sensie bardzo mało tam merytoryki; napisałeś pokrótce, o czym jest fabuła (aczkolwiek dobrze, że nie wnikałeś szczegółowo w treść, obeszło się bez spoilerów), ale nie mam pojęcia, dlaczego akurat te pozycje w jakiś sposób cię urzekły. Dużo lepiej pod tym względem prezentuje się fragment o Przemytnikach Janczura. Piszesz o jednym hauście, lekkości mimo ciężkiego tematu, a sformułowanie, że powieść długo leży na wątrobie jest bardzo obrazowe. Czegoś podobnego niewątpliwie brakuje w poprzednich pozycjach.

(...) wizje i postacie, będące zarazem namacalną codziennością lub żywym uczuciem. – Rozumiem, że chcesz podkreślić, iż bohaterowie byli aż tak świetnie wykreowani, że prawie żywi, jednak ten skrót myślowy brzmi aż za dosłownie. Jak postacie same w sobie mogą być codziennością lub uczuciem? One mogą w jakiś sposób kreować wrażenie codzienności, dawać poczucie realizmu. Ale być tym? No nie bardzo, to brzmi trochę kulawo.
Dodatkowo jednocześnie coś wykluczasz i łączysz: w tym samym zdaniu używasz zarazem (partykuła informująca o współwystępowaniu dwóch cech dotyczących tej samej rzeczy lub osoby) i lub (spójnik łączący dwa zdania równorzędne; często stawiający frazy wykluczające się).
Brakuje mi w tej notce jakiegoś zakończenia, podsumowania. Zacząłeś od wstępu, więc spodziewałam się też czegoś dodatkowego na końcu, ty jednak po ostatniej wymienionej pozycji tak trochę bez pardonu kończysz całą notkę. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że czegoś w niej brakuje.


Marcin Wicha „Rzeczy, których nie wyrzuciłem" - recenzja - stycznia 20, 2018
Na blogach recenzenckich zwykle blogerzy są konsekwentni w zapisie tytułów. W poprzedniej notce korzystałeś z kursywy, a tutaj już mamy cudzysłów. Da się to na pewno bez problemu ujednolicić.

Książka jest trzyczęściową opowieścią o zmarłej matce autora.. – Kolejny przewrócony dwukropek. Właściwie to nie wiem, czy zagalopowałeś się, bo miała być jedna kropka, czy chciałeś postawić wielokropek, ale zapomniałeś o jednej?

Kiedy w lidzie recenzji przeczytałam, że najpierw ogólny zarys, spodziewałam się też czegoś więcej niż króciutkiego akapitu o podziale fabularnym. Po tym akapicie od razu przechodzisz do odczuć pozytywnych wobec całej powieści. To trochę rozczarowujące; jako czytelnik liczyłam po zapowiedzi w lidzie, że zarys ogólny jednak nie będzie aż tak… ogólny. Że nieco bardziej przybliżysz mi książkę.

(...) druga o ludziach ją otaczających i rodzinie (...). – To brzmi tak, jakby rodzina nie była ludźmi otaczającymi. 

Podoba mi się, że w recenzji korzystasz z luźnego podejścia, nie jest sztywno i moralizatorsko, ale trafiasz do czytelnika, np.:
Wielkim plusem dzieła Wichy jest brak rozckliwiania się i infantylnego słodzenia pod tytułem: „bo moja kochana mamusia to była taka dobra i umarła, i jest mi tak przykro...".
Jednocześnie zdarza ci się używać wielu ogólników, które tak naprawdę niewiele mi mówią, nic nie tłumaczą, np.:
Mamy za to piękny opis matki autora. – Co to znaczy, że mamy opis? Jeden opis w całej książce? Opis matki w sensie charakterystyka postaci? Miała takie włosy, takie oczy, była czuła i kochana? Bo z taką ekspozycją niewątpliwie kojarzy się ogólnikowe słowo opis. Czasem niefortunnie dobierasz słownictwo, używasz dziwnych skrótów myślowych i czytelnik musi domyślać się, o co ci chodziło. Teraz pewnie o to, że książka przedstawia kobietę, obrazuje ją w różnych sytuacjach (nie wiem, bo nie czytałam książki, jedynie podejrzewam). Dałoby się o tym napisać coś więcej, jednak ty nie lubisz chyba pisać za dużo. A przez to recenzja wydaje się niepełna, krótka, mocno powierzchowna, co pod koniec daje w oczach czytelnika efekt taki, że nie poświęciłeś jej zbyt wiele czasu i zrobiłeś ją na pół gwizdka, tak trochę jakby od niechcenia.

Następnym pozytywem jest to, że książka nie jest przegadana, czyta się ją dobrze, szybko, jednym haustem. – Użyłeś tego sformułowania zaledwie notkę wcześniej i to rzuca się w oczy. Jakby nie było innych wyrażeń…
Dodatkowo piszesz, że następnym pozytywem, ale po tym zdaniu akapit się kończy. Wychodzi więc na to, że to już ostatni pozytyw. Czy naprawdę jedynymi zaletami powieści, o której piszesz, są nielandrynkowa treść i lekkość narracyjna? Czy nie ma więcej plusów? To… bardzo mało. Malutko. Nie czuję, żebym czytała recenzję, tylko coś mocno okrojonego. Trudno mi to nawet nazwać.

Dziwnie się też czasem czuję, kiedy zwracasz się do mnie w formie trzecioosobowej: Czytelnik. Nawet nie dlatego, że nie jestem mężczyzną (ech, co ja bym dała, aby nasz język nie był aż tak bardzo patriarchalny...), ale dlatego, że nie jesteś konsekwentny. Spójrz:
Z tego względu podzielę je na dwie kategorie i zobaczymy, co z tego wyjdzie, ale najpierw ogólny zarys. (...) Wiem, że to pewnie jedno z najgorszych określeń, jakich mogłem użyć, ale mam nadzieję, że Czytelnik zrozumie [przecinek] o co mi chodzi.

Może po prostu jestem człowiekiem pozbawionym empatii i wrażliwości? Całkiem możliwe. – Czytelnik cię nie zna, więc nie będzie potrafił odpowiedzieć na to pytanie, a ty, usprawiedliwiając słabą w twoim odczuciu książkę brakiem własnej wrażliwości, w żaden sposób nie pomagasz. Jasne, że nigdy nie będzie się pisało w stu procentach obiektywnie, ale recenzje tworzy się głównie dlatego, aby pomóc czytelnikowi dokonać wyboru, czy sięgać po produkt, czy raczej nie marnować czasu. Twoja recenzja w żaden sposób nie pomaga podjąć takiej decyzji. Następnym razem postaraj się pisać mimo wszystko bardziej obiektywnie. Jeżeli piszesz o wadach książki, może przedstaw je mniej ogólnikowo? Recenzowałam całkiem niedawno książkę [źródło], która w moim odczuciu również była pozbawiona strony emocjonalnej, w żaden sposób na mnie nie zadziałała, ale wiedziałam, że pisząc o tym wprost i nie podpierając tego żadnym dowodem, stworzę tylko kilka zdań o książce, a nie rzetelną recenzję.
W recenzjach dobrze prezentują się też cytaty. One pomagają czytelnikowi zobaczyć chociaż fragment narracji, stylizacji autorskiej.

Niestety autor zbliżył się, a wręcz otarł o tanią ckliwość. – No dobra, ale w zaletach uznałeś, że nie było właśnie takiej ckliwości i infantylnej taniości, no więc coś tu ewidentnie nie gra.

Powinienem teraz wszystko podsumować i powiedzieć [przecinek] jakie zajmuję stanowisko, ale nie potrafię.

Jeden mówi, że książka jest świetnie napisana, zgrabna, pozbawiona ckliwości, etc. Drugi mi podpowiada, że czegoś tu brakuje, że lektura była jakaś taka... nijaka. – I znów sprzeczność; dopiero co pisałeś, że: Niestety autor (...) otarł o tanią ckliwość. To jak to w końcu jest? W co mam wierzyć?
Po takiej recenzji niczego nie wiem. Właściwie nie czuję się, jakbym przeczytała recenzję. Może zajrzyj na blog jednej z naszych oceniających [źródło] – NieFikcyjna zajmuje się stricte recenzjami; myślę, że też możesz do niej zwrócić się na priv, gdybyś potrzebował jakichś bardziej konkretnych wskazówek odnośnie właśnie tej formy literackiej. Bo jak na razie twoje recenzje są dość… skromne, mizerne. Jakbyś pisał je tylko dla siebie.


Hańba! „Będą bić" - recenzja - stycznia 21, 2018
Recenzja o długości świstka z pralni. No, może nie dosłownie, ale jednak długością nie grzeszy.
Tym razem piszesz o płycie muzycznej, ale to nie oznacza wcale, że automatycznie jest mniej do napisania niż w przypadku powieści czy innego dzieła kulturowego. Po prostu nie poruszasz wielu istotnych kwestii jak przedstawienie autorów – mówisz o nich tyle, że są podwórkowi. Co to znaczy? Podwórkowi w stylu Republiki, Pidżamy Porno czy Łydki Grubasa? Nie wskazujesz nawet gatunku…  Mam się domyślić, że chodzi o punk rock? Mogłeś chociaż wrzucić linka do YouTube, abym mogła sama sprawdzić najlepszy – twoim zdaniem – kawałek. Nie? Zły pomysł?
Mówisz, że Będą bić to piąty album przedwojennej kapeli. Jak przedwojennej? Rok założenia Hańby! to 2013. Którą wojnę masz na myśli?
Zachwalasz ponadczasowe teksty oraz podwórkowe klimaty i… tyle. Jakbyś kolejny raz się nie wysilił; przecież muzyka to coś więcej niż klimat i tekst, więcej niż ogólniki, o których wspominasz. Nie znam w ogóle zespołu, o którym piszesz, a po pozytywnych słowach powinnam chcieć chociaż sprawdzić, co? No właśnie nie. To nie działa, w ogóle nie interesuje mnie przedstawiony zespół, bo ostatecznie recenzja nie jest przekonująca. Wprawdzie używasz słów, aby zachwalić produkt, jednak w żaden sposób nie trafia to do mnie jak do konsumenta.
To już drugi raz, kiedy ty uważasz, że piszesz recenzje, a ja uważam, że to kilka związanych tematem zdań. W PWN-ie przeczytasz, że recenzja to omówienie i ocena, a na Wikipedii, że pełni funkcję informacyjną, wartościującą i postulatywną, nakłaniającą lub zniechęcającą. Twoja nie pełni tych cech.

Kolejni laureaci Paszportów Polityki 2017, tym razem w kategorii Muzyka popularna. – Zbędna wielka litera przy słowie muzyka. Nazwę kategorii mógłbyś ewentualnie zapisać kursywą albo w cudzysłowie.

(...) to kolejny, piąty już album przedwojennej „kapeli podwórkowej". – Chwilę wcześniej użyłeś już kolejnego (w tak króciutkim tekście każde powtórzenie mocniej rzuca się w oczy). Na dodatek masz niepoprawnie zamknięty cudzysłów. Ten poprawny, polski, wygląda tak: „(...)”.

Płyta niesie ze sobą treści antymilitarystyczne i pacyfistyczne. – Synonimy. Jedno określenie wystarczy.

(...) zespół traktuje swoją działalność bardziej na prawach rekonstrukcji, niż opisywania współczesnych realiów (...). – Przecinek przed niż stawia się tylko wtedy, gdy dalej występuje jeszcze czasownik.


Ułuda - stycznia 22, 2018
Tematem przewodnim jest ułuda. – Mogłam domyślić się po tytule posta.

American dream
Szli przez cienie
[zbędna spacja] i chmury różowe – Skoro tytuł to American dream, to początek powinien być bardziej różowy i radosny, a końcówka (zgodnie z treścią – gnój) – negatywna. Nie rozumiem więc obecności cieni w pierwszym wersie, które kojarzą się raczej mrocznie.
Podoba mi się minimalizm oraz kontrast pomiędzy chmurami (marzeniami) a gnojem (rzeczywistością). Wyszło… odrobinę humorystycznie? Mam jednak wrażenie, że jakbyś za ostatnią linijkę podstawił kolokwialne „no i dupa”, to niewiele by się zmieniło. To nie jest komplement. I znowu rzygam niepotrzebnym patosem.

Przy Patriotyzmie wyszedł bardzo zgrabny orzeł, ale… do czego właściwie pijesz? Bo nie bardzo rozumiem. Do patriotów, okej. Ale dlaczego są oni narwani? To daje zupełnie odwrotny efekt – przez zabawny zapis z głową orła i poprzez użycie caps locka na Mickiewiczowskim cytacie (w oryginalne nie był zapisany wielkimi literami) na narwanego paranoika wyszedł… sam podmiot liryczny. Mickiewicz, pisząc o liczbie, miał na myśli mesjasza, obrońcę narodu polskiego. Ty użyłeś kodu w pretensjonalnym odniesieniu do ludzi kochających swoją ojczyznę. Piszesz o tym, że jacyś oni czczą Polskę bez refleksji i chcą ginąć na marne. Ale… dlaczego? Gdzie mieliby ginąć? Jak? Mickiewicz w Dziadach odnosił się do poczucia winy w rodakach po powstaniu listopadowym. Wtedy faktycznie powstanie nie było specjalnie skuteczne i sami pod sobą wykopaliśmy niezły dołek, dlatego mesjasz-wybawiciel miał dawać nadzieję. O jakich patriotach piszesz ty? Współczesnych? Ówczesnych? Wszystkich? Gdzie mają ginąć? W kolejnym powstaniu czy w tamtym?


Jeden-z - stycznia 27, 2018
Dokąd? [2]
Bez celu [3]
Skąd? [1]
Z bez-trwania [3]
Po co? [2]
Skąd to wiedzieć [4!]
Kto? [1]
Jeden-z [2]

By w proch
Bezimiennie
Bezstratnie
W bez-pamięć
Bez śladu

Aż mam ochotę podsumować ten wiersz dwoma słowami: przynajmniej próbujesz. To nie jest żadne dzieło, ale widać, że bawisz się słowami, eksperymentujesz… Potrzeba to jeszcze doszlifować, zrobić ze smakiem – próbuj dalej (warto byłoby dopracować formę, np. wyrównać ilość sylab, aby mieściły się w przedziale 1-3 i wprowadzały jakąś regularność, zrobić to z pomysłem). Kto wie, może po paru poprawkach wyszedłby z tego wiersz całkiem na poziomie. Na razie niestety czuję, że czytałam już kilkadziesiąt podobnych tworów i jego sztuczna podniosłość w ogóle do mnie nie przemawia.


2022 A.C. - stycznia 30, 2018
Najpierw poprawność.

– Ćśśśśś! Ciszej. Jeszcze ktoś usłyszy! – Trzykrotne ś by starczyło. Na dodatek bohater stara się być cicho, a krzyczy (obecność wykrzyknika).

Definitywnie odcięto nam Facebook'a (...). – Facebooka.

Jeżeli ich nakryją [przecinek] to koniec.

Nagle rozległ się tupot nóg na klatce. (...) Krążą różne plotki o tym, co dzieje się ze wszystkimi, którzy sprzeciwiają się władzy. – Zwracaj uwagę na jedność czasu. Pisałeś całość w przeszłym, więc nie możesz odklejać od tej zasady nawet jednego zdania. A więc: krążyły, działo, sprzeciwiali.

– Spokojnie. To nie do nas. – Powiedział przywódca spiskowców do reszty i obserwował dalej. Wszyscy odetchnęli z ulgą. – Pomijając niepoprawny zapis dialogu, nie musisz za każdym razem podkreślać, że przywódca jest tym od spiskowców. Pisałeś już o tym, na dodatek wynika to ze sceny i wypowiadanych przez postać słów; potrafię to wywnioskować.

(...) zaklął coś w rodzaju „jebany pedał" i zaczął schodzić po schodach. – Niepoprawnie zamknięty cudzysłów.

– Boże... – Powiedział przywódca spiskowców. – W zaistniałych okolicznościach będziemy już kończyć. A i w piątek odbędzie się symboliczny pogrzeb zastrzelonych podczas ostatniej manifestacji. Miejsce jeszcze wam podam. To tyle. Uważajcie na siebie. Oby tylko kiedyś to się skończyło. – O, znów napisałeś przywódca spiskowców. Niepotrzebnie. Na dodatek scena pokazuje, że przed chwilą po klatce chodzili szturmowcy. Naprawdę nieryzykowne jest kończyć akurat w tym momencie spotkanie? I co? Wszyscy spiskowcy mają teraz wyjść i trafić na dole na grupę szturmową? Słabo to widzę. Gdyby chociaż ktoś wyjrzał przez okno, zobaczył, czy tamci już sobie poszli...
Tekst jest… o niczym. To jakiś wyrwany z kontekstu obraz, ale nic nie mówi. Nie wiem dokładnie, kim jest przywódca i czym zajmują się spiskowcy, co ma się skończyć, co robi rząd, czego dotyczy walka, kim był wyniesiony mężczyzna i co przeskrobał? Tekst jest za krótki, przez co nieciekawy, bo nie opisuje praktycznie nic, co mogłoby mnie poruszyć, no może poza wyniesieniem zakrwawionego Maćka. Ale i ta scena była opisana przez narratora słowami pozbawionymi emocji, bez zbudowanego napięcia.


Opisujesz ważne wydarzenia tak samo, jakbyś opisywał, nie wiem, że pociąg osobowy wjechał na tor drugi przy peronie pierwszym. Jest poprawnie, ale nudno. Strasznie nudno, przepraszam. Brakuje mi sceny, jak przerażeni konspiranci dopiero zbierają się w mieszkaniu, jak wymieniają zdania, opinie, opowiadają sobie coś. Cokolwiek, naprawdę... Że chociażby amunicja się kończy, a kogoś złapali w czasie łapanki… W grupie tylko przywódca dał głos, ale rzucał same ogólniki. Nawet gdy opisywałeś reakcję na obecność szturmowców na klatce, to pisałeś, że wszyscy nasłuchiwali z trwogą. A chwilę później, że wszyscy odetchnęli z ulgą. To spłyca tekst, sprawia, że w scenie biorą udział kukiełki jako tło, a nie żywi, wystraszeni realnie ludzie.


Pieśń o Beowulfie w moim wykonaniu - lutego 05, 2018
(...) pobawiłem się nieco Pieśnią o Beowulfie, gdyż zachwycił mnie jej specyfika. – Nie rozumiem zdania. Chodziło ci o specyfikę pieśni czy Beowulfa? 

Zapożyczenie rymów jest świadome. – Ale jakie zapożyczenie? Skąd zapożyczasz? Nie podajesz żadnego źródła, odnośnika do oryginału ani nic...
Rymy masz głównie częstochowskie (tzn. oklepane). Korzystasz z utartych, sprawdzonych dawno temu połączeń, np. stary/mary albo obłokiem/mrokiem/krokiem. Nie ma w tym zbyt wiele świeżości, odkrywczości.
W wersie: łożu/oczu/morzu, rym oczu nie bardzo pasuje.

Większość wersów ma 9 sylab, ale te mają 8. Czuć nierównomierność przy czytaniu:
Podążasz tam trwożnym krokiem (...)
W odmętach głuchej pieczary

Księżyc ci świeci nad obłokiem
Pędzisz doliną, nocnym mrokiem – ostatnio też już korzystałeś z nocy i mroków. Wtedy mgły i pochodnie niwelowały mrok, teraz robi to księżyc. Skoro świeci, to wcale nie jest aż tak mrocznie. Jednocześnie budujesz i psujesz klimat sprzecznymi opisami.

Lubisz się powtarzać:
Podążasz tam trwożnym krokiem (...)
Ze zgrozy i strachu umierasz (...). – Zgroza i strach to praktycznie to samo.
Skoro bohater się bardzo boi, że aż podkreśla to frazeologizm umierać ze strachu, skąd nagła odwaga i determinacja, by dobyć stary miecz w późniejszej części? Utwór nie nakreśla zmiany, jakiegoś przyrostu adrenaliny. Po prostu bohater się boi i… nagle już nie.
Podobno podmiotem lirycznym jest tutaj (według tytułu) Beowulf – legendarny bohater, który pokonał Grendela. Sugerujesz, że Beowulf umiera ze strachu? Bo ja w to wątpię.

Gdzie w jaskini śpi zła gadzina
W odmętach głuchej pieczary. – Pieczara i jaskinia to synonimy. Skoro gadzina śpi w jaskini, to wiadomo, że w odmętach pieczary. Rozumiem, że ostatni wers się powtarza co strofę, więc zrezygnuj z tego o jaskini i zamień go na coś innego.

W swej pieczarze potwór zżera (...). – Tak, wiem, już zdążyłam zapamiętać, że tam jest. Naprawdę nie musisz w kółko tego samo wałkować...

Gadzina śpi na swoim łożu
Niewidoczny w cieniu dla oczu – niewidoczne jest łoże czy gadzina? Jeżeli łoże to niewidocznym, jeżeli gadzina, to niewidoczna. Potrzebny jest przecinek przed dla oczu, inaczej wygląda to tak, jakbyś pisał o cieniu dla oczu (o kosmetyku).

Na wyspie pośród szczątków morzu
To pieczary ciemne podwoje – wiem, że w poprawnej fleksji nie będzie się rymować, ale nie ma takiej odmiany jak szczątki morzu. Brzmi to karykaturalnie. Szczątki morza. Poza tym co to właściwie są za szczątki morza? Jak je sobie wyobrazić? Jezioro na wyspie?

Widzisz żarzące oczy mary – ale przed chwilą gadzina leżała w cieniu niedostępnym dla oczu! Po co pisać coś raz, skoro potem pisze się coś zupełnie innego, nie zważając już na treści poprzedzające?

Problem taki, że twoje obrazowanie słowem porusza wyobraźnię tylko niekiedy, ledwo pozornie. Wyobrażam sobie las, wyspę, ale już nie bohatera ani potwora, trudno mi temu drugiemu nadać kształt, ty nazywasz go tylko gadziną. Nie malujesz słowem, nie pobudzasz wyobraźni aż tak. Dokładnie jak w przypadku recenzji czy tekstu o zamkniętych spiskowcach – podajesz mało informacji. Część wersów była zbędnym powtórzeniem tego, co już wiedziałam. Zamiast robić tak, by każde zdanie dodawało wiedzy, budowało napięcie, charakteryzowało sytuację, to ty piszesz kilka razy to samo. Marnujesz tym własny potencjał.


Ulękwszy się uchodzi płonący - lutego 19, 2018
Zastanawia mnie twoja odmiana. Wyraz zlęknąć się odmienia się w imiesłowie przysłówkowym uprzednim na zląkłszy się (nie zlękwszy!). Powinieneś więc odmienić swoje ulęknąć się na uląkłszy się. Wtedy miałoby to sens.
W tytule brakuje przecinka przed uchodzi.

Chciałbym się wytłumaczyć z tego powyżej, ale nic nie działa na moją obronę. – Nie wiem, o czym piszesz, co masz na myśli. Dziwną odmianę? Ten brakujący przecinek?

Bezboże
Idąć ciemną doliną [idąc]
zła się ulęknę
I we krwi się zamoczę
I kości ustąpią mym krokom
[SKOIA]: Ta część podoba mi się, ponieważ jest werystyczna. Przedstawia dolinę pełną wrogów, których trzeba pokonać, bo nikt nie zrobi tego za podmiot liryczny albo że nie wierzy on boga, więc musi sobie radzić sam, ewentualnie że sam sobie jest bogiem i decyduje o losach innych… Można to interpretować różnorako, ale wnioski końcowe będą podobne. Nie pasuje mi natomiast ten początek do kontynuacji, która przestaje być dosłowna, a staje się nagle metaforą:
A płacz rozwiewany wiatrem
czystych sumień
powie mi,
że Cię tu nie ma
No bo niby jak czyste sumienia tworzyłyby wiatr rozwiewający płacz? Co to znaczy? Że ci, których zarżnął podmiot liryczny, byli niewinni, mieli czyste sumienia, tak? Więc podmiot liryczny jest tym złym? Ale przecież pierwsza strofa mówiła, że to on walczy przeciwko złemu, mimo że się go lęka. A teraz jednak wychodzi odwrotnie? Czemu tak kręcisz? Jak mam to rozumieć?
Niepotrzebnie piszesz Cię wielką literą. To ukazanie szacunku. Tytuł i fabuła wiersza wyraźnie zaznaczają jednak, że bohater jest niewierzący. Ten szacunek wygląda na zbędny.

Hiroki ma z kolei inną interpretację – zostawiamy jednak obie, żebyś miał obszerniejszy feedback, jak twoja twórczość jest odbierana przez czytelników. Wiersz skojarzył mi się mianowicie z przelewaniem krwi w imię religii; podmiot liryczny przelewa krew niewiernych. Czyste sumienia to inni fanatycy mordujący wespół z nim. Nie mają żadnych wyrzutów, bo wiara ich usprawiedliwia. Zagłuszają natomiast (rozwiewają) płacz ofiar – i to ten płacz przekonuje podmiot liryczny, że boga w tym nie ma.
Właściwie to można fajnie dwojako podejść do tytułu: albo że w tym przelewaniu krwi za wiarę nie ma boga (może w ogóle go nie ma?), albo że samo mordowane jest bezbożne (w znaczeniu: nieetyczne).
Zastanawiają mnie jeszcze te kości ustępujące krokom. Od razu przyszedł mi na myśl inny obraz biblijny obok ciemnej doliny: dolina wyschłych kości. Czy symbolizują one pokonanych i stłamszonych niewiernych?


Uchodzenie
Uchodzi
Pozostawia
Wdziera się coś innego
Tchnienie śmierci
pozostawia sople
Nawet żar papierosa
zamarza
Wszystko zastygło
Na chwilę
pozostało trochę...
Ale przyszła zima

Mam wrażenie, że każda twoja praca jest na jedno kopyto. Znowu coś smutnego, o śmierci. Powtórzenia mocno spłycają całość.
Domyślam się, że uchodzi życie, ale co pozostawia po sobie? Tchnienie śmierci? I ono tworzy sople, że aż zamarza papieros (co akurat jest dość obrazującym porównaniem). Do tego momentu jest nawet nieźle. Tylko dlaczego piszesz, że wszystko zastygło, skoro za chwilę okazuje się, że jednak pozostało trochę czegoś… (czego?) To jednak wszystko nie jest wszystkim! Ough!
Musisz się nauczyć WAŻYĆ SŁOWA. One mają konkretne znaczenie, to dzięki słowom czytelnik może odczytać sens twojego przekazu. Ty – mam wrażenie – rzucasz słowami, które ci pasują, ale jakby bez wyraźnego przywiązania do ich znaczenia. Jakbyś pisał, sam nie rozumiejąc, co chcesz powiedzieć i jak to powiedzieć, aby ktoś mógł to zrozumieć. Jakbyś coś sobie po prostu gryzmolił albo mamrotał do siebie pod nosem.
Przyznam, że kiedy pierwszy raz spojrzałam na tytuł, spodziewałam się kolejnego politycznego wiersza – o uchodźcach. W samej treści jednak nie udało mi się doszukać niczego powiązanego tematycznie, więc nie będę tworzyć drugiego dna na siłę.
(Winter is coming!).


W płonącym domu
Patrzysz jak Twój dom płonie
Co cię to obchodzi
Żyjesz normalnie
Płoną ściany, pękają szyby
I cóż?
Wali się strop, spadają cegły.
Gotujesz zupę, wracasz z pracy, bierzesz prysznic
Płonie podłoga
Zajmuje się łóżko
Ale Ciebie to nie obchodzi


[HIROKI]: Podoba mi się kontrast pomiędzy walącym się światem a nie zmienianiem niczego w swojej codziennej rutynie, co w pewien sposób jeszcze podkreśla dramatyzm. Stoi za tym właściwie bardzo powszechny mechanizm psychologiczny radzenia sobie z kryzysami. Wiersz o wyparciu – dobry temat. Wykonanie niestety trochę słabsze (na oko dałabym autorowi szesnaście lat), ale nadal udało Ci się jakoś pobudzić na moją wyobraźnię i emocje. W końcu choć trochę. Odbiór mocno zepsuło mi niestety natychmiastowe skojarzenie z załączonym powyżej memem i już trudno było mi się wczuć w powagę utworu.

[SKOIASTEL]: Domyślam się, że podmiot liryczny ma świadomość, że świat mu się wali, ale nic z tym nie robi i jest spokojny do samego końca. Jednak definitywnie brakuje w tym wierszu puenty. Nie ma punktu kulminacyjnego, nic się nie zmienia, nie widać konsekwencji wyborów. Rozumiem, że o to chodziło, ale nadal zakończenie jest nijakie. Jakby nie wiem, co mam z tego wiersza wyciągnąć. Dlaczego akurat taka kolejność: gotowanie zupy, powrót z pracy, branie prysznica? Zupa nie powinna wylądować na końcu kolejki? Czy podmiot gotuje zupę w pracy, a potem dopiero wraca do domu?

Raz piszesz cię małą literą, a raz ciebie wielką. Brak konsekwencji.


Olga Tokarczuk „Prowadź swój pług przez kości umarłych" – recenzja - lutego 25, 2018
[UWAGA! BĘDĄ SPOILERY W TREŚCI OCENKI!]

O! Recenzja na pierwszy rzut oka robi dużo lepsze wrażenie – jest długa. Lid zapowiada ciekawy tekst i wstępnie nakreśla problem, jak zresztą powinien, więc dobrze. W nim tylko powtórzenie pozostawia niesmak:
Mam z nią podobny problem, co z Wichą. Zakończenie znowu mnie rozczarowało, a na dodatek mam duże wątpliwości co do głównej bohaterki.

„Książka jest thrillerem moralnym z kryminalną zagadką”. – Po co ta kursywa? Podajesz tylko gatunek.

W okolicy dochodzi do kilku morderstw myśliwych polujących w tamtejszych lasach. Koniec końców okazuje się, że to Duszejko jest morderczynią.


Ten gif wyraża cały mój niesmak. Ale idźmy dalej...
W swoich działaniach kierowała się zemstą za zabijanie zwierząt, a przede wszystkim za zabicie przez myśliwych jej psów. Gdy sprawa wychodzi na jaw, ucieka do puszczy białowieskiej, gdzie żyje ze wcześniej poznanym entomologiem.
Czyli już nie muszę czytać, tak? To właśnie próbowałeś mi przekazać? Coś w rodzaju: ta książka jest taka ciekawa, że streszczę ją w trzech zdaniach i zepsuję wam zabawę. Jestem totalnie zawiedziona, bo nie lubię, jak mi ktoś spoileruje produkcje, którymi jestem zainteresowana. A raczej byłam. Tak… czas przeszły w tym przypadku jest adekwatny. Nie mam już ochoty więcej wypowiedzieć się na temat tego posta, sprawdzę w nim tylko błędy, chociaż niemożliwe jest bardziej spieprzyć recenzję.
Kiedy chcesz spoilerować, to powinieneś już w tytule posta napisać: [UWAGA, BĘDĄ SPOILERY]. Czy coś. Dla tych, którzy nie chcą, żebyś rozwiązał kryminalną zagadkę za nich.
Szkoda, że nie da się odozobaczyć tego, co się już raz zobaczyło.

[KONIEC SPOILERÓW]

Nie dopuszcza nawet do siebie żadnych racjonalnych myśli, które mogłyby ich wytłumaczyć . Nigdzie nie wspomniano [przecinek] w jakich okolicznościach zginęły psy Duszejko ani dlaczego je zabito. – Zbędna spacja przed kropką.

(...) taki przekaz jest przeciw skuteczny, bo daje broń przeciwnikom ekologów, a tych stawia w najgorszym świetle. Przeciwskuteczny. 

O ile ekscentryzm Duszejko na początku jest nieco naiwny, ale miły [przecinek] to potem przeradza się w szaleństwo, którego nie da się zaakceptować.


PODSUMOWANIE
Na początku zaznaczę, że podoba mi się odwrotny sposób datowania. Dość ciekawy zabieg.
Jeżeli chodzi o poprawność ogólną, no to nie ma tego przesadnie wiele. Pilnuj powtórzeń, pamiętaj, by poprawnie zamykać cudzysłowy, naucz się wykorzystywać myślnik zamiast dywizu i zadbaj o jednolity zapis tytułów i autorów dzieł w obrębie całego bloga. Na dodatek w miniaturach popraw interpunkcję dialogową, bo nie masz pojęcia o poprawnym zapisie wypowiedzi.

Interpunkcja w wierszach również pozostawia wiele do życzenia, no bo niby jakaś jest (zdarzają się jednorazowe przecinki czy znaki zapytania na końcu wersów), ale niepełna (czasem potrafisz zacząć wers wielką literą, ale poprzedniego nie kończysz kropką). W niektórych utworach możesz w ogóle nie stawiać znaków, ale, jak już wspomniałam, musi to być czymś umotywowane, obarczone sensem (np. możesz spisać strumień świadomości bez wyznaczonego początku i końca albo nie psuć melodyjności). Ale… ten sens musi być widoczny, możliwy do zrozumienia. Więcej o tym w artykule: [KLIK].

Wiersze są… no cóż. Po prostu są. Na moje oko wymyślane na szybko, tak samo szybko wklejone i opublikowane. Mam wrażenie, że nie odleżały w szufladzie, nie zastanawiałeś się dłużej nad ich strukturą, nad podziałem na wersy i ogólną formą, ale i tematyką. Niby część jest współczesna, ale tak… za bardzo, za wprost, trochę kiczowato. Co oczywiście nie przeszkadza ci wtrącać sztucznych archaizmów i inwersji. Pozostała część jest smutna, dramatyczna, mroczna – wtedy też posłużyłeś się zmęczonymi, przewidywalnymi środkami typu las, mrok, strach, mróz. Ta krowa została wydojona do końca lata temu, wierz mi…
Trudno wrażenia opisać słowami, no bo te o poezji często są mocno subiektywne i płyną z wnętrza, ale takie właśnie odniosłam wrażenie. Że utwory polityczne są strasznie płytką kliszą, jakbyś brodził w kałuży zamiast próbować sięgnąć głębiej i wymagać od siebie więcej, a te górnolotne zbyt napompowałeś. Starasz się być kwiecisty; gdy opisujesz np. noc, używasz dawno przejedzonych zwrotów. Nie widzę sensu w powtarzaniu schematów, w konwencjonalnym kreowaniu sztampy. Spróbuj może być bardziej innowacyjny, myśleć nowatorsko. Czerwony jak cegła albo serce? Albo krew? Nah, to już było. Może lepiej jak brzuszek gila, szminka Marilyn albo światło na skrzyżowaniu?

Jeżeli chodzi o recenzje… przede wszystkim nie spoileruj. Takie coś odrzuca z marszu, że już nie chce się kończyć treści. Chyba że akurat czytelnik zna opisywane dzieło, ale nie możesz mieć co do tego pewności, prawda? No i staraj się pisać więcej, omawiać szerzej. W przypadku muzyki opis artystów, gatunku, przedstawienie jakiegoś utworu... Daj mi coś więcej niż atmosferę i jedno zdanie, czy się podobało. W przypadku literatury? Tak samo: autor i gatunek, ale również przydadzą się na pewno cytaty (aby czytelnik mógł poznać styl chociaż fragmentarycznie), krótki opis wstępu do historii (np. pierwszego rozdziału), opis bohatera głównego, ale i pobocznych, może słowo o naturalności wypowiedzi, o stylizacji językowej? Jest tyle punktów zaczepienia, a ty nie korzystasz prawie z żadnego i tworzysz recenzje, które nie przypominają wcale recenzji.

Przy miniaturach dbaj o to, by się działo. By nie nudzić. Tekst o spiskowcach był pusty, jakby o niczym. Wydawałoby się, że dużo poukrywałeś pod spodem historii, licząc, że czytelnik może się domyśli, ale to by się sprawdziło, gdyby bohaterowie byli charakterystyczni, ich dialogi stylizowane i ogólna historia ciekawa. Wtedy aż chciałoby się poszukiwać drugiego dna między linijkami. Jak na razie nie chce się, bo tekst jest taki… no. Z braku laku. Jakbyś po prostu się trochę nudził, więc coś napiszę, ale miał za mało czasu, aby przysiąść i przygotować plan. Jakbyś pisał z głowy, pod natchnieniem i publikował na szybciocha, nie myśląc głębiej o tym, co wyszło.


Na dzień dzisiejszy? Chwilę wahałam się między słabo a przeciętnie, ale doszłam do wniosku, że treści na blogu jest niewiele, a większość to bardziej konspekty wymagające szlifu niż gotowe prace. Ciężko też wiersze zmierzyć konkretną miarą. Postanowiłam więc, że dzisiaj nie wystawię noty końcowej. Wstrzymam się i będę obserwowała bloga; może mnie jeszcze czymś zaskoczy.




Podziękowania za betę: Elektrowni i Forfeit.

1 komentarz:

  1. W pierwszej kolejności chciałbym podziękować za poświęcony czas, energię, etc.
    Błędów interpunkcyjnych się wstydzę i dziękuję za ich wytknięcie. Co do wierszy – taka, a nie inna interpunkcja wynikała z mojej filozofii, aczkolwiek dziękuję za uświadomienie mi, że ta jest błędna.
    Interpretacje moich tekstów uznaję za niestety bardzo powierzchowne i błędne, wręcz krzywdzące, lecz wierzę, że nie zostało to zrobione intencjonalnie. Tym nie mniej jeszcze raz dziękuję za wystawienie powyższej oceny.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń