[97] ocena bloga: arena-caballo.blogspot.com


Adres: Cavaletti
Autorka: Cavaletti
Tematyka: fantasy, przygodowe
Oceniająca: Hiroki


W tym odcinku głównie szczotkowanie konia i omdlenia – ale też niesamowity młody talent: Cavaletti, dwunastoletnia pisarka, która swoim warsztatem może zawstydzić wielu starszych blogerów. Enjoy!


Z uwag technicznych: pogrubiam powtórzenia, a podkreślam błędy lub wyrazy, do których chcę się odnieść w komentarzu. Wewnątrz nawiasów kwadratowych zamieszczam krótsze uwagi, zwykle dotyczące interpunkcji.


WYGLĄD, ZAKŁADKI, MUZYKA

Sam szablon jest naprawdę ładny i od razu wprowadza nas w klimat jeździecki. Kolorystyka świetna, posty czytelne, na blogu na pewno zgubić się nie da. Ze smakiem, estetycznie, przejrzyście. Jedyne, do czego bym się przyczepiła, to zdjęcia dodawane na początku każdego posta. Widać, że przyłożyłaś się przy ich wyborze, ale wpychają się w dobraną już kolorystykę i blog robi się pstrokaty.
Ach, i jeszcze jedno. Nie podoba mi się mieszanie fontów w lewej kolumnie – pięć to już trochę za dużo. Ujednolicenie ich (chodzi mi szczególnie o „Informacje niecodzienne”) sprawi, że całość będzie wyglądać schludniej. To samo dotyczy rodzajów, kolorów i wielkości fontów użytych w postach, rozmiaru interlinii oraz obecności lub braku odstępów między paragrafami. Jednolity równa się estetyczny.

Nazwy zakładek za wiele nie mówią, trudno domyślić się ich zawartości. Przygotowane są jednak starannie i dostarczają wszystkich podstawowych informacji.
Spis treści trzeba uaktualnić – masz linki tylko do pierwszych dziesięciu rozdziałów.
Przy cytatach w „Spisie Ludności” przydałoby się podać autorów. Cytatach… Jak to jest, że właśnie w nich widzę błędy? Nie w opisach opowiadania ani autorki. W cytatach.

Dlaczego nie chcę [chce] się wpuścić do Stanów Zjednoczonych człowieka, który ma śmiałość sprzeciwiać się każdej wojnie, poza tą jedną nieuniknioną - [myślnik zamiast dywizu] z własną żoną?

Kto nie potrafi pytać [przecinek] nie potrafi żyć.

Prosiłaś o ocenę również muzyki, ale nie wiem, co mogę Ci tu napisać – to jednak kwestia gustu. Widzę, że utwory (przynajmniej niektóre) dobrane są tematycznie – nie włączają się też z automatu, co również jest plusem. Linki do piosenek w formie nutek to udany, minimalistyczny pomysł.
Zwiastunów fanką nie jestem, ale widać, że dbasz o bloga, więc na plus.
Generalnie pierwsze wrażenie bardzo dobre; na pewno zatrzymałabym się tu na dłużej.


PROLOG

Muszę powiedzieć, że naprawdę jestem pod wrażeniem. Prosiłaś, żebym w czasie oceniania nie zwracała uwagi na młody wiek, ale aż mi trudno spojrzeć na prolog, który jest kawałem dobrej roboty, i zacząć czepiać się niuansów. Zwróciłabym na nie uwagę starszemu blogerowi, więc zwrócę i Tobie, lecz jestem zdania, że naprawdę świetnie sobie poradziłaś.
Prolog pełni swoją rolę i intryguje. Od razu nasuwa się skojarzenie z „Alicją w Krainie Czarów” Tima Burtona – bohaterka odkrywa, że wydarzenia, prawdopodobnie sprzed lat, które zaczęła już uznawać za sen, miały jednak miejsce naprawdę.

Zawiodłaś Teraźniejszość.
— Teraźniejszość to osoba?

„Alicji po drugiej stronie lustra” niestety nie widziałam, ale zacytowane zdanie trochę za bardzo przypomina to ze zwiastuna: „Czas to osoba?”. Brzmi interesująco w prologu, prawda, jednakże pozostawia nieprzyjemny „plagiatowy” posmak. Mam nadzieję, że reszta opowiadania nie będzie odtwórcza.
Postać Białej Królowej… To na pewno nie fanfiction? Przydałoby się zaznaczyć gdzieś na blogu, czym się inspirowałaś.
Piszesz w narracji pierwszoosobowej i wychodzi Ci to znakomicie. Bohaterka jest żywa, jej myśli brzmią naturalnie, stawia logiczne pytania, świetnie widać emocje.
Dopiero na koniec zdradzasz, że rozmówczynią protagonistki była właśnie Biała Królowa – kolejny udany zabieg. Udało Ci się uchwycić charakterystyczny dla władcy sposób wysławiania się. Jest pewna siebie, wyniosła.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zobaczyłam tylko wszechobecną czerń, przed którą wyraźnie rysowała się Biała Królowa. Byłam sama. To musiało wreszcie się skończyć.

Zobaczyłam czerń – tak jak: słyszę ciszę, czuję nicość, widzę ciemność… Na granicy błędu. Okay, można widzieć kolor czarny, oczywiście, że tak; ale tu chciałaś podkreślić, że pokój tonie w mroku, prawda? Wystarczy napisać, że jej oczy nie dostrzegały w ciemności nic oprócz sylwetki Królowej. Na przyszłość unikaj podobnych połączeń.


Zobaczyłam tylko wszechobecną czerń – jeszcze nadmiernie podkreślasz, że nic nie widać... ale widać. Bo przed czernią (ale że materialną czernią? jak coś może znajdować się przed ciemnością?) rysowała się czyjaś postać.
Co musiało się wreszcie skończyć? Że była sama? Proponuję wrzucić ostatnie zdanie do nowego akapitu.
Jak już mówiłam, generalnie prolog bardzo mi się podoba i jestem pełna dobrych przeczuć.


RODZIAŁ 1.

Oczko wodne było otoczone drzewami, dzięki czemu w upalny dzień można było schować się w ich cieniu. – Powtórzenie.

Podniosłam się z drewnianej ławki. Szłam przez ogród szybkim krokiem – lepiej: przeszłam.

Treść listu oddziel od reszty tekstu odstępami – możesz też zapisać ją kursywą.

W imieniu moim i moich pracowników chciałam zaprosić Panią na (...) – chciałam kiedyś (czas przeszły), ale teraz już nie chcę? „Chciałabym” albo „pragnę”.

W miejscu, które opisałaś w liście adresem, rzeczywiście znajdują się Tory Wyścigów Konnych. Podoba mi się, że szukałaś prawdziwego miejsca – przydałoby się jednak określić, o który z licznych budynków kompleksu chodzi.

Kalina była niską dziewiętnastolatką [z] burzą brązowych włosów. Jej brązowe oczy idealnie pasowały do niezbyt dużych ust i grzywki czesanej na bok. Była sarkastyczna i odrobinę dziecinna, ale niezawodna i lojalna. – Brakujące „z”. W opisach postaci trudno unikać powtórzeń „był” „miał” itp. Bardzo ładnie zróżnicowałaś konstrukcje zdań, wymknęło się tylko to jedno „była”.
Podoba mi się, że od początku starasz się, aby bohaterowie mieli charakter, ale w tym miejscu wyszła Ci mało subtelna ekspozycja. I znowu – normalnie w ogóle nie przyczepiłabym się do tego ze względu na wiek, masz jeszcze czas popracować nad warsztatem – ale jak chcesz znać błędy, to proszę (w reszcie oceny nie będę już tego co chwila podkreślać, naprawdę). Ekspozycja to fragment książki, który wyjaśnia czytelnikowi, jakie cechy posiada dana postać, jakie zasady rządzą światem itp. Oczywiście nie możemy takich wprowadzeń zupełnie uniknąć, ale fajnie byłoby nie rzucać ich czytelnikowi prosto w twarz. Lepiej pokazać w dialogu czy konkretnych sytuacjach, że Kalina była sarkastyczna, niż po prostu o tym napisać. Kolejna sprawa – mając narrację pierwszoosobową, opisujesz, co się dzieje w głowie głównej bohaterki. Raczej wątpliwe, aby bez żadnego powodu zaczęła ona myśleć nad cechami charakteru swojej przyjaciółki, kiedy postanawia do niej zadzwonić. Wygląd również lepiej wprowadzić, kiedy rzeczywiście czytelnik będzie mógł „zobaczyć” Kalinę (kiedy główna bohaterka, Magda, spotka się z nią twarzą w twarz).

...I dostałam zaproszenie na Zjazd Polskich Jeźdźców! – Małą literą, kontynuujesz rozpoczętą wcześniej myśl.

— Ta... — przytaknęłam głową w myślach. – Skinęła głową w swojej wyobraźni? „Przytaknęłam” wielką literą. Albo samo „przytaknęła” (i wtedy małą).

... Ona lubi się drzeć? – Czasem stawiasz spację po wielokropku na początku zdania, czasem nie. Obie formy są akceptowane (to nietypowa sytuacja i zasady nie określają jej jednoznacznie), ale nie mieszaj ich w jednym tekście i zdecyduj się na którąś. Powinnaś zacząć również małą literą – dokańczasz przerwaną wypowiedź.

– ... Ona lubi się drzeć? To akurat odkryłem dawno [kropka]zaśmiał [wielką literą] się cicho.
Pokręciłam głową. Trzy, dwa, jeden...
– COŚ TY POWIEDZIAŁ, ZAWSZONY PUDLU NIEWYDARZONY?

Dobre. Chyba była kiedyś podobna sytuacja w jakimś filmie czy serialu… ale nadal się uśmiałam.
W swoim tekście nie używasz dywizów jako myślników (brawo), mieszasz jednak pauzy (—) i półpauzy (–). Zdecyduj się na jedną opcję albo stosuj w dialogach pauzy, a w pozostałyś sytuacjach (w środku tekstu) półpauzy.

— Magda, kara Kalino, za moment wrócę. – Musiałam spytać się reszty ekipy WS, czy wiedzą, co mogłaś mieć na myśli, pisząc to „kara”. Czy chciałaś nawiązać do serialu „Karino”? Bez pomocy Elektrowni nigdy bym na to nie wpadła, więc jeśli rzeczywiście taki był Twój zamysł, to proszę, rozwiń to w tekście albo chociaż zrób dopisek pod rozdziałem – dla czytelników, którzy mogą nie zrozumieć. [uptade: Dobra, to jednak ksywka. Może wplotłabyś ją gdzieś w początkowy opis postaci, bo łatwo się zgubić?].

— Zaraz się przekonasz o moim prawdziwym charakterze, bo mimo tylu lat spędzonych w twoim towarzystwie, jeszcze dokładnie mnie nie znasz...
W ogóle się tym nie przejmowałam. Byłam spokojna nie tylko o moje, ale także i jego życie.
To wypowiedź Kaliny, tak? Brakuje sprecyzowania, nie wynika to jasno z sytuacji.
Czym Magda się nie przejmowała? Że nie znała Kaliny (jeszcze dokładnie mnie nie znasz)?
Poza tym pomieszałaś podmioty. Zaraz [ty, Magdo] się przekonasz o moim prawdziwym charakterze, bo mimo tylu lat spędzonych w twoim [Magdo] towarzystwie, jeszcze dokładnie [ty] mnie nie znasz. Magda spędziła lata w towarzystwie Magdy. Aha.

Osz ty kłamco – oż.

Wyprowadziłam je na pastwisko, po czym wzięłam się za Eyre. Wzięłam szczotkę ryżową i, [zbędny przecinek] zaczynając z lewej, [zbędny przecinek] przedniej strony, usuwałam wszelkie zaklejki, co chwila uspokajając klacz. – Powtórzenie. Lepiej „usunęłam” zamiast „usuwałam” – będzie spójniej z pierwszą częścią zdania, gdzie masz czasownik w formie dokonanej („wzięłam”).
Uwaga od Elektrowni: czyszczenie zaczyna się od głowy – to raz; a dwa – od zgrzebła, nie od szczotki ryżowej.

Poszłam do siodlarni i wzięłam czarne siodło oraz ogłowie. Osiodłałam klacz [...] – „siodlarnia”, „siodło” i „osiodłałam” niby nie są powtórzeniami, ale brzmią dość topornie użyte obok siebie.

Początek rozdziału na plus – zapoznajesz nas z głównymi bohaterami, zawiązujesz jakąś fabułę (wiemy, że wkrótce odbędzie się Zjazd Polskich Jeźdźców). Dialog wydaje mi się trochę sztuczny, ale chcę przeczytać więcej rozdziałów, zanim się wypowiem na ten temat. Podoba mi się scena z przygotowaniem konia do jazdy. Widać, że wiesz, o czym piszesz. Nie jest to też tylko wyliczenie konkretnych czynności – dodajesz zabarwione emocjonalnie uwagi, dzięki czemu czyta się lekko i przyjemnie.
Z ostatnimi akapitami rozdziału jest trochę gorzej. Mam wrażenie, jakby nie chciało Ci się go już kończyć. W czterech zdaniach streszczasz coś, z czego można by zrobić cztery sceny. Poszłyśmy na płyciznę, a ja wepchałam ją do wody. Podczas gdy jeszcze były na koniach? Wcześniej dokładnie opisałaś wszystkie czynności w stajni, a teraz – rach, ciach! – pojechała, było ładnie, wepchnęła ją do wody, zrobili sobie piknik. Rozwiń tę sytuację, wiem, że potrafisz.
Nie do końca rozumiem, dlaczego główna bohaterka chciała się zemścić. Kalina okłamała Sebę i tym zmusiła Magdę do wyjazdu na piknik z przyjaciółmi… Czy to takie straszne? Zwłaszcza że przyjaciółka strzegła tym samym jej prywatności i nie opowiedziała Sebie o liście? Trudno mi też jednoznacznie wskazać miejsce, gdzie kończy się rozmowa telefoniczna i bohaterowie zaczynają rozmawiać w realu. Trochę to mylące.


ROZDZIAŁ 2.

Drugi raz pod rząd zaczynasz rozdział od opisu przyrody latem. Nie zanudź czytelnika.

— No, Eyre, dalej! — popędziłam siwą klacz, gdy ta stanęła i za żadne skarby nie chciała ruszyć dalej.
Słyszę coś, Magda. Usłyszałam w głowie głos. Zawróćmy, proszę.
— Uspokój się, robimy tylko okrążenie leśnymi drogami.
No… dobrze. Wysłuchałam w myślach głosu konia. Eyre. Mówiłam do niej i ona słyszała. Niezwykłe, przynajmniej dla mnie.
Reakcja Magdy nie wydaje mi się zbyt naturalna. Normalnie człowiek by się przestraszył, zafascynował albo zignorował głos, myśląc, że to halucynacja. Tymczasem bohaterka... uspokaja konia. Przeciwstawia mu się. Cóż, gdyby to do mnie odezwałoby się zwierzę, to przynajmniej zastanowiłabym się nad jego słowami. Jeśli coś słyszało, to może rzeczywiście jazda dalej była niebezpieczna. Zapytałabym, o jakie odgłosy chodzi.
Niezwykłe, przynajmniej dla mnie. – I chyba dla każdego. Zbędne dopowiedzenie, odbiera scenie napięcie.

Od razu przypomina mi się, jak Balaam poganiał swojego osła, kiedy ten nie chciał iść dalej, bo widział na drodze anioła – i w końcu zwierzę przemówiło ludzkim głosem. Znasz tę historię biblijną?


Obudził mnie silny ból głowy. Migrena, jak nic. Poczułam, jak coś trącało [trąca] moje ramię. Odwróciłam się w stronę tego czegoś. Eyre. Pogłaskałam ją po pysku i powoli wstałam. Wszystko mnie bolało. – To już tak opcjonalnie, ale moim zdaniem fajnie by było wziąć „Eyre” do osobnego akapitu.
No i migrena to choroba, nie można jej dostać od walnięcia się w głowę.

Miałam na sobie bluzkę z krótkim rękawem. Bryczesy obowiązkowe. – Obowiązkowo bryczesy.

Usłyszałam za plecami śmiech. Nie była to chyba Eyre. Zobaczyłabym śmiejącą się twarz w głowie. – Jeśli to byłaby Eyre, to Magda zobaczyłaby w głowie śmiejącą się twarz? Huh?

Odwróciłam się. Ujrzałam kobietę w niebieskiej sukni, powoli przybliżającą się do mnie. Dzieliło mnie od niej kilka metrów. – Lepszy byłby szyk: powoli się do mnie przybliżającą. Albo w ogóle: „Ujrzałam przybliżającą się kobietę w niebieskiej sukni” – od razu pozbywasz się powtórzenia, a sens pozostaje ten sam.

— Magda! Magda, obudź się! — usłyszałam męski głos. Znajomy męski głos. — Magda, żyjesz?
Słyszałam to jak przez ścianę.

Ujrzałam twarze, że nade mną stali Seba i Kalina. – Popraw.

(...) nie zdołałam ani zejść z łóżka, ani nawet zrzucić kołdrę. – Kołdry („zdołałam zrzucić kołdrę”, ale „nie zdołałam zrzucić kołdry”).

Eyre już dawno została pożarta, a ja najwyraźniej zostałam sama. Po krzykach gdzieś obok mnie dało się zrozumieć, że tamci — albo zabici, albo zjedzeni. – Niepotrzebnie pozbyłaś się orzeczenia (czasownika). Zamiast myślnika wystarczy najprostsze „byli”.

Szybko spadłam (bo nie można było nazwać tego wstaniem) z łóżka, po czym [przecinek] powłócząc nogami [przecinek] podeszłam do szafy. Otworzyłam ją, wzięłam — [zbędny myślnik] jakąś ładniejszą, starą bluzkę i czarne bryczesy. – Przed imiesłowem zakończonym na -ąc (i jego określeniami) piszemy przecinek, np. „Sprzątałam kuchnię [przecinek] jednocześnie słuchając muzyki“. Ponadto powstaje Ci tu wtrącenie (stąd drugi przecinek).
Nie rozumiem, jaką funkcję ma pełnić ten myślnik. Nawet przy czytaniu zdania na głos nie brzmi mi tu dobrze żadne zawieszenie głosu. To bardzo przydatny znak interpunkcyjny (o różnych jego zastosowaniach możesz przeczytać tutaj), ale do powyższego przykładu nie pasuje.

Swe brudne [przecinek] żółte zęby.
Brakuje informacji, że to siostra śpiewa piosenkę. Na początku zmyliła mnie kursywa i wzięłam ją słowa Eyre albo myśli Magdy, a nie faktyczne słowa, które słyszy. Rymowanka pojawia się znikąd w środku tekstu, nie wiadomo, o co chodzi. Oczywiście trudno jest zapisać to jako wypowiedź bohatera, bo straciłoby się podział na wersy. W tym przypadku dobrze sprawdzi się dwukropek. Poniżej przykład z „Harry’ego Pottera i Księcia Półkrwi”:


Pod koniec rozdziału znowu mam wrażenie, że odechciało Ci się go pisać. Kolejny tydzień minął jak każdy inny. ˜– Taki sposób dawania czytelnikowi znać, że minął pewien czas, jest mało wyrafinowany. Oczywiście, że nie będziesz opisywać każdej godziny każdego dnia po kolei. Opowiadanie składa się ze scen, opisów różnych momentów i nie muszą one rozgrywać się jedna po drugiej. Wcześniej takie odstępy czasu oznaczałaś trzema gwiazdkami – tutaj to również wystarczy. Jeśli chcesz podkreślić, że minęło już siedem dni, niech bohaterka rzuci jakąś luźną uwagę w stylu: „Tydzień od otrzymania listu strasznie mi się dłużył. Nie mogłam doczekać się wyjazdu! Ale w końcu stałam tu, przed bramą domu, ze spakowaną walizką, czekając już tylko na Sebastiana i Kalinę”. Widzisz, o co mi chodzi? Nie streszczam wydarzeń ostatnich dni, tylko opisuję myśli bohaterki tu i teraz – przy okazji przemycając, że od ostatniej sceny minęło już trochę czasu.
W tym miejscu chciałabym jeszcze dorzucić uwagę, że przydałoby się ujednolicić odstępy pomiędzy tekstem a owymi trzema gwiazdkami; czasem nie ma żadnej przerwy, czasem jest to kilka pustych linijek.
Ogółem zrobiłaś na mnie wrażenie. Rozdział nie jest idealny, ale niektóre akapity piszesz z niesamowitym wyczuciem. Wiesz, jak wprowadzać nowe informacje, umiesz budować napięcie, entery są w odpowiednich miejscach. Szczególnie dobrze wychodzą Ci opisy snów/wizji, a w związku z tematyką spodziewam się ich jeszcze sporo.


ROZDZIAŁ 3.

— Dodzwoniłeś się, kurde, do nich? — niecierpliwiła się Kalina, coraz bardziej denerwując się. [brakująca spacja] — Nie będę tu wiecznie stać. – Po pierwsze wtrącenie narratora rozpocznij wielką literą. Więcej o interpunkcji w dialogach możesz przeczytać tutaj. Przejrzyj pod tym kątem resztę tekstu. Inna sprawa – jeśli Kalina się niecierpliwi, to dopisanie, że jeszcze się denerwuje, nic nie wnosi do jej obrazu w tej scenie. Wyobraziłabym ją sobie dokładnie tak samo bez tego coraz bardziej denerwując się, które, nawiasem mówiąc, ma nienaturalny szyk (powinno być: „coraz bardziej się denerwując”, co niestety podkreśla jeszcze powtórzenie słowa „się”).
Myślnik powinno się oddzielać spacjami z obu stron. Popraw to, proszę, w reszcie tekstu; już po wtępnym przejrzeniu widzę więcej takich zagubionych przerw.

Pójdziemy coś zjeść. Wreszcie. Tkwiliśmy w tym luksusowym samochodzie już całe dwie godziny. Zauważaliśmy zmiany górskiego krajobrazu w wyżynny. Niedługo nizinny.
Czekaliśmy i czekaliśmy. Każdy zajęty swoimi sprawami.
Trochę dziwnie brzmi opis zmieniającego się terenu za oknem, kiedy bohaterowie stoją w miejscu. Znowu – spróbuj opisać myśli bohaterki w tej chwili i przemycić tę informację. Może denerwuje się, bo wcześniej przynajmniej mogła obserwować krajobrazy, a teraz się nudzi?
Nie podobają mi się te równoważniki zdań. Niedługo nizinny. Każdy zajęty swoimi sprawami. Nie brzmią naturalnie, nie w tych akapitach. Spróbuj przeczytać fragment na głos. Pozbywanie się orzeczeń niekoniecznie sprawia, że narracja staje się lżejsza.
Każdy był zajęty swoimi sprawami? W sensie, że co? Ktoś słuchał muzyki, ktoś czytał, siedział na telefonie, uczył się, może układał Kostkę Rubika? Takie uogólnienia nie wnoszą za wiele. Nie musisz rzecz jasna teraz opisać każdej drobnej czynności – zanudziłabyś czytelników – ale spróbuj, nie wiem, pokazać irytację bohaterki zaistniałą sytuacją. Może siedzieli tam już tak długo, że skończyły im się tematy do rozmowy? Albo wręcz przeciwnie, bohaterka chciałaby trochę pogadać z przyjaciółmi, ale każdy zapatrzony jest w swoją komórkę, przez co Magda czuje się samotna i rozdrażniona? Poza tym to idealna okazja do rozbudowania bohaterów – to, co robią podczas podróży, może wiele o nich powiedzieć.

— No, to co zamawiacie? — zapytałam, kiedy weszliśmy do restauracji. — Ja chyba... shake i nuggetsy. ˜– Shake’a.

Tym razem muszę pochwalić sposób przedstawienia bohaterów. Wiem już, że Sebastian ma ciemne włosy i nie lubi barów z fastfoodami. Przekazałaś te informacje ukradkiem, subtelnie, zamiast walnąć ekspozycję postaci na kilka akapitów. Dobra robota.

Stanęła w kolejce, a ja za nią. Kiedy już dostaliśmy swoje jedzenie, zajęliśmy jakiś wolny stolik i powoli jedliśmy. Kara pożarła wszystko w mgnieniu oka, a potem bawiła się. Tak, zabawką. Figurka [figurką] Hello Kitty siedząca [siedzącą] na [w] samolocie. A może na [w] rakiecie kosmicznej…? [?...]Powoli czy w mgnieniu oka? Jeśli tylko Kalina jadła szybko, to dodaj „jedynie” albo „tylko”.

Myśląc o niewiadomo czym, zaczęłam wyciągać mapę z torebki. – Opisujesz myśli Magdy. Chyba wie, o czym sama myśli, prawda? „Nie wiadomo” rozłącznie.
Właśnie, jestem już w połowie trzeciego rozdziału, a dotąd Magda nawet przez chwilę nie zastanawiała się nad swoją dziwną przygodą – rozmową z koniem, tajemniczym snem, wizją. Masz świetną okazję do opisania jej niepokoju (niedowierzania, zaciekawienia czy czego tam nie wymyślisz) w czasie jazdy samochodem. Naturalnym by było, gdyby od czasu do czasu wracała do tego w myślach. W tej chwili zachowuje się, jakby to nigdy nie miało miejsca.

— Seba, w czasie twojej nieobecności zawiozłeś konie do stajni, prawda?
Sebastian wtedy tajemniczo orzekł, że gdzieś idzie i poszedł. Nie było go dwie godziny, a my z Kaliną [przecinek] zdane na super ciekawe czekanie, czytałyśmy jakieś reklamy na budynkach.
— Jasne, niby kiedy miałbym to zrobić? —mruknął, nawet na mnie nie patrząc.
Przyznam, że poczułam się ciut zraniona. Chociaż zachowywał się tak od rana.
— Eee... Nie wiem, może wtedy, kiedy nam powiedziałeś: Dziewczyny, idę zawieść konie? — ironizowałam, wściekła przez jego dziecinne zachowanie.
Wymamrotał coś pod nosem i szliśmy dalej w milczeniu.
Już po raz któryś nie rozumiem, co się dzieje, chociaż fabuła nie jest przecież skomplikowana. Sebastian tajemniczo zniknął po pytaniu Magdy? Czy też narrator wspomina wydarzenie sprzed paru godzin? Chłopak w końcu zawiózł te konie czy nie? W ogóle nie rozumiem, gdzie w ciągu całej podróży były wierzchowce ani gdzie są teraz.

Warszawa była zabieganym miastem. – Zabiegany może być człowiek, nie miasto [klik].

Ten coś buchnął i tylko poszedł dalej. – To słowo również nie znaczy tego, co myślisz [klik]. Może chodziło Ci o „burknął”?

Na szczęście weszliśmy na taką ulicę [przecinek] gdzie było ciasno, ale mało ludzi.

Mam odciski, ciekawe, jak dam radę z Kongo, [zbędny przecinek] z takimi bolącymi nogami. – Kongo jest imieniem konia czy nazwą jakiejś dyscypliny? Jeśli to pierwsze – możesz napisać „moim Kongo”. [update: Doczytałam w zakładce, że Kongo rzeczywiście jest koniem – ale ta informacja musi znaleźć się we właściwym tekście].

Różowo-włosa – różowowłosa (tak samo jak „złotowłosa”, „ciemnoskóry”).

Najwyraźniej oni [zbędne] coś usłyszeli, bo tylko [zbędne] odwrócili się w naszą stronę. Dziewczyna uśmiechnęła się do nas. Odwzajemniłam uśmiech, a przede mnie wypchnął się Seba. – Wypchnąć to można kogoś z pociągu. Wepchnął.

Bartek nawet na nas nie zaglądał. – Spojrzał.

Podobno pierwsze piętnaście sekund pozwala stworzyć opinię człowieka. – Wyrobić sobie opinię o człowieku.

Zauważyłam średniej wielkości beżowy budynek. Pewnie tam mieliśmy mieszkać. (...)
Zobaczyłam podłużny — beżowy — budynek. Najwyraźniej mieściła się tam stajnia. – Mowa jest o tym samym budynku?

Zajęłam się rozglądaniem po stajni. Wyglądem przypominała jakąś sławną stajnię, tyle że zapomniałam już, [zbędny przecinek] jaką. Minimalnie w połowie po bokach były dwa pomieszczenia. Jedno to siodlarnia, a drugie — paszarnia. – Jak coś może być minimalnie w połowie? I ten równoważnik, błagam. „W połowie długości stajni znajdowały się siodlarnia i paszarnia” – bez zbędnych komplikacji, zrozumiale.
Wybrałaś sobie miejsce, które istnieje naprawdę, więc musisz bardziej zadbać o research. Poszukaj sobie w internecie zdjęć Służewca. To przedwojenne budynki, niemal rozpadające się – mają tam problemy z wodą, kanalizacją, ocieplaniem… Twój opis zupełnie się nie zgadza.

— My mamy tutaj konie [konie tutaj], a wy przy końcu — uśmiechnęła się Justyna i poszła do siodlarni.
Szliśmy, a ja kątem oka obserwowałam konie. Przepiękne araby, silne fryzy. – O, a ten równoważnik jest w porządku. Spróbuj w czasie czytania jakiejś książki przyjrzeć się, w jakich sytuacjach można opuścić orzeczenie. Z czasem będziesz to rozpoznawać intuicyjnie.

Nie dość, że udało Ci się stworzyć bohaterów, którzy mają w jakimś tam stopniu rozbudowany charakter (jesteś na dobrej drodze), to jeszcze przedstawiłaś nam relacje między nimi. Dziewczyny ciągle przekomarzają się z Sebą, który chyba ma zły dzień. A może coś przed nimi ukrywa? Widać, że Kalina i Magda są do siebie przywiązane – ale na chwilę obecną chyba najbardziej mnie urzeka stosunek głównej bohaterki do Eyre. Widać, że to kontakt z koniem ją uspokaja; widać, jak się o nią troszczy.

Trochę gorzej z umiejscowieniem akcji. Gdzie niby w wybranym kompleksie widzisz miejsce do przeprowadzenia tego typu imprezy? Jest tam niewielka hala należąca do Poland Parku i tyle… Poza tym jak zmieścić setkę lub więcej dodatkowych zwierząt w miejscu, gdzie już ich jest ponad pół tysiąca? Nawet treningi wyścigowych koni odbywają się poza Torem, bo na terenie po prostu nie ma miejsca.


ROZDZIAŁ 4.

Pierwsze, co się rzuca w oczy, to zmiana formatowania. We wcześniejszych rozdziałach oraz w pierwszych akapitach tego masz odstęp pomiędzy paragrafami. Dalej ów odstęp znika:


Jego obecność lub brak zazwyczaj kopiuje się do Bloggera z edytora tekstu. W Wordzie na przykład możesz ustawić go tutaj:


Blog wygląda schludniej, kiedy takie rzeczy są ujednolicone.

Chyba coś krzyknęłam, bo potem straciłam przytomność. – Ten spójnik tu nie pasuje. Krzyknęłam, bo straciłam przytomność? Lepiej: a.

Wszystko biło we mnie, [zbędny przecinek] niczym fala uderzająca o brzeg morza.

Wzruszyłam ramionami. Ile to takich napisów przewijało się w filmach, [zbędny przecinek] i jakoś nic się nie działo? Mało. – Wait, wait, wait. Pytaniem (które powinno zostać retoryczne) sugerujesz, że w wielu filmach znajdowały się takie napisy. A potem – zaraz potem – temu zaprzeczasz. Chciałaś pokazać, że bohaterka chce się uspokoić, ale jednak zaczyna wątpić? Musisz to rozdzielić. Dać pytaniu wybrzmieć. Tutaj świetnie sprawdzi się przeniesienie odpowiedzi do nowej linijki albo dodanie kilku słów pomiędzy (chociażby: „zastanowiłam się, a potem nagle zwątpiłam. No dobra, w niewielu filmach”).
Jeszcze na siłę można by uznać to pytanie za ironiczne – ale w takim wypadku na pewno nie poprzedzałoby go wzruszenie ramion.

Magda wspięła się na drzewo przypominające kosodrzewinę? Na pewno chodzi Ci o ten gatunek? Labirynty są często bukszpanowe lub cisowe.


Jak tam było gęsto! Wyjście było ukryte obok pnia jednego z drzew.

Na razie nie znalazłam żadnych owoców ni nic, co mogłabym zjeść i ja, i klacz. – Ani niczego. Mogłybyśmy (liczba mnoga).
Dlaczego Magda szuka czegoś, co obie będą mogły zjeść? Nie może poszukać osobno posiłku dla konia i osobno dla siebie? Może nie o to Ci chodziło… ale takie właśnie znaczenie ma zdanie przy obecnej składni.

Z drugiej strony, jeśli przejdę przez takie coś [przecinek] będę herosem i niejakim bohaterem. – Przecinkiem rozdzielasz orzeczenia (podkreślone i pogrubione). Heros i bohater to jedno i to samo.

Już tradycyjnie kończysz rozdział jednym wielkim streszczeniem. Spójrz na ten kontrast – na początku szczegółowo opisujesz części ubrania jeźdźca, kolejne czynności wykonane przed zawodami, przygotowywanie konia, przechodzenie ze stępu, przez kłus, do galopu. Mam wrażenie, jakbym czytała plan wydarzeń. Emocje i przemyślenia prawie się nie pojawiają, zarzucasz nas za to całą masą suchych faktów. Czytelnika aż tak nie interesuje sprawdzanie obecności ani inne pierdoły. Przydałoby się za to dużo więcej szczegółów w drugiej części opowiadania, gdzie to w kilku akapitach streszczasz… tydzień. I to tydzień spędzony w alternatywnym świecie – na szalonym torze przeszkód. Bohaterce wielokrotnie grozi śmierć. Nie wiadomo, dlaczego znalazła się nagle w obcej rzeczywistości, ale nie poświęca temu ani jednej myśli. Więcej emocji ukazujesz, kiedy Magda szuka bryczesów, niż gdy staje na przeciwko miotaczy ognia.
Na razie najgorszy rozdział. Te wyliczanie kolejnych działań bohaterki i bezemocjonalne streszczanie rzekomo niesamowitych przygód jest męczące. Do gruntownej przeróbki.


RODZIAŁ 5.

Znowu inne formatowanie – plus zmieniony font. Ujednolicone posty naprawdę dobrze wpływają na estetykę bloga.

Włosy swobodnie okalały jej twarz. Były tak jasne, że w pewnej chwili pomyślałam: To na pewno naturalny blond? Ano przecież, był platynowy Malfoy.



Przez skrócenie toku myślowego bohaterki wyszło trochę niezgrabnie. Powinnaś to trochę rozpisać:
Niemożliwe, żeby istniały aż takie jasne włosy! —> Nigdy takich nie widziałam. —> Zaraz, a może jednak? —> No, tak. Był przecież Malfoy. —> Jak się nazywał ten kolor? Platynowy!

Kiedy wreszcie weszliśmy do jadalni. [przecinek zamiast kropki + małą literą dalej] Zobaczyłam kilka osób.

(...) wskazała na drzwi po lewej stronie — a tutaj Sebastiana. Pamiętajcie, że drzwi są naprzeciw siebie.

— Madzia, Madzia! Ja śpię tu — powiedziała, wskazując ręką na — jedyne! — ogromne łóżko z baldachimem, po czym machnęła ręką [kropka i dalej wielką literą] — a ty... śpij gdzieś na podłodze, [zbędny przecinek] czy coś...

— W naszej szafie jest full wypas garnitur — powiedziałam donośnie.
— BIORĘ! — krzyknął (...).


Już chciałam zacząć się czepiać, że trójka przyjaciół w ogóle nie przejmuje się trafieniem do innego świata, ale ostatnim zdaniem trochę się zrehabilitowałaś. Jeśli jednak spojrzeć na rozdział w całości, masz tu głównie opisy pomieszczeń i uczty. Brakuje mi emocji głównej bohaterki (może jakiegoś zmęczenia po przejściu labiryntu?) i wspólnych rozmów między przyjaciółmi o tym, dlaczego tu trafili. Znaleźli się w bardzo podejrzanej i niepokojącej sytuacji, a zachowują się całkowicie na luzie. Dowcipkują. Głównym tematem rozmowy są kreacje na bal. No coś tu nie halo.
Udało Ci się zaskoczyć mnie obecnością w zamku Kaliny i Sebastiana. Intrygujesz.


ROZDZIAŁ 6.

Omajgat — wychrypiała Kalina. – Takie spolszczenia kursywą.

(...) popijał szampan[a], [zbędny przecinek] czy coś takiego.

Sebastian upija się, zarywa do Magdy, a potem ni stąd ni zowąd nazywa ją szmatą, szarpie, rzuca na podłogę… Nie rozumiem, co się stało – jeszcze. [update: I najwyraźniej już się tego nie dowiem]. Ale same opisy przeżyć bohaterki wyszły Ci naprawdę dobrze.


Mimo woli wzdrygnęłam się. Otwierałam powoli oczy, a pierwsze, co ujrzałam — Kalinę ze śmieszną miną. – Już drugi raz wyłapuję to „otwieranie oczu” w czasie ciągłym. Nie „otwierałam”. Otworzyłam. Czynność zakończona. Kiedy czytam obecną wersję, mam wrażenie, jakby bohaterka otwierała te oczy i otwierała przez kilka minut bądź godzin i ciągle nie mogła ich otworzyć.
Po raz kolejny dziwnie wykorzystany myślnik – nie wiadomo, jaką rolę pełni. „Pierwszym, co ujrzałam, była Kalina robiąca śmieszną minę”. Co Ty na to?

Położyłam się i czekałam na Kalinę. Seba się nie zjawił, a była to najlepsza wiadomość dzisiejszego dnia.
— Magda, Sebastian uciekł!
Przed wykrzyknieniem Kaliny przydałoby się jeszcze jakieś wprowadzenie. „Usłyszałam odgłos otwieranych drzwi. Wróciła. Nie trzymała jednak w rękach żadnych kosmetyków, a cały jej entuzjazm jakby wyparował”. Albo chociaż: „nagle usłyszałam głos mojej przyjaciółki”.

Piszesz, że jesteś zadowolona z tego rozdziału i całkiem słusznie. Pojawia się napięcie pomiędzy bohaterami. Opisy emocji bohaterki wyszły Ci naprawdę na poziomie. Nie wiem jeszcze, o co dokładnie chodziło w tym konflikcie, ale mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni w dalszych postach. [update: Naprawdę szkoda, że tego nie pociągnęłaś dalej – jeden z najlepszych wątków].


ROZDZIAŁ 7.

Pospiesznie wstałam. Rzuciłam krótkie Chodź! i pobiegłam z Kaliną do stajni. – Niepotrzebna wielka litera w środku zdania. Przydałby się też cudzysłów zamiast kursywy [side note: cytaty z ocenianego bloga zaznaczam zawsze italiką, więc jeśli w oryginale coś było pochyłe, to po skopiowaniu już nie jest – tutaj wyróżnione słowo jako jedyne jest niesformatowane; mówiąc prościej, wszystko na odwrót].

— Magda! — pisnęła Kalina. — Nie przewracaj się!
Rzeczywiście, przewróciłam się. – Yyy… Co? Dziewczyny biegną, Kalina krzyczy do Magdy, żeby się nie przewracała, a do tej nagle dociera, że już leży na ziemi?

*Magda przewraca się i leży na ziemi*
Kalina: Nie przewracaj się!
Magda: O, rzeczywiście, przewróciłam się.
Magda:
Magda:
Magda:
Magda:
Magda: Zara, zara, czemu mówisz mi o tym po fakcie?

Znowu nie pasuje mi ten czas ciągły. Zamiast „nie przewracaj się” powinno być „nie przewróć się”. Teraz. Ten jeden raz, kiedy biegnie, a nie nie przewracaj się przez najbliższy rok.

Zgłupiałam. Magda na wieść o ucieczce Seby biegnie na łeb na szyję do stajni (chce go dogonić czy jak?), a potem nagle – bach! – dajesz opis zaplecionej grzywy konia. Wszystkie emocje znikają, Magda głaszcze Eyre, szczotkuje ją (już po raz trzeci w tych kilku krótkich rozdziałach! Ileż można o tym czytać?) i następnie jadą z Kaliną na przejażdżkę. To nie jest zbyt wiarygodne psychologicznie. Och, a potem bohaterka zachwyca się lasem. Heloł? Przed chwilą kumpel zwyzywał ją od szmat i uciekł!
Kalina wcale nie wydaje się przejmować bardziej od Magdy. Mówi o – a jakżeby inaczej – makijażu. Znowu. Potem powtarzasz dokładnie ten sam schemat. Chwila grozy, ucieczka przed jakąś bestią, a następnie… Odprowadźcie konie, zaraz kolacja. Ach, i cała dobrze zbudowana scena zepsuta.

— Kongo nie da rady! Od kiedy fryzy wysoko skaczą? — mówiła, [powiedziała] kiedy tylko to zobaczyła. — Ona została przecież trenowana specjalnie do skoków...
— A mi się wydaje, że to drzewo zawaliło drogę specjalnie (...).
Czyli fryzy nie nadają się do skakania (no tak, prawda), ale… ona była trenowana specjalnie do skoków. Wut?
A mi się wydaje (...). – Przez to, że zaczęłaś wypowiedź Magdy w taki sposób, myślałam, że odpowiada ona na pytanie przyjaciółki. Ale nie, bohaterka zmienia temat. To strasznie frustrujące, brakuje płynności w dialogu.

— Nie wchodźcie do tego lasu! — krzyknęła. — Jak już raz weszłyście, to nic nie powstrzyma was przed kolejnym... Ale nigdy nie idźcie same! – Nic nie powstrzyma was przed kolejnym wejściem do lasu czy czym? Piszesz tak skrótowo, że nie rozumiem. [update: Kolejny porzucony, potencjalnie ciekawy wątek].

(...) zalegamy tylko puste pokoje tego zamku! – zalegamy w pokojach albo zajmujemy pokoje.

Znowu to samo. Dziewczyny dowiadują się, że w ich rodzimym świecie nikt o nich nie pamięta – wymazano im pamięć. Magda coś tam niby wykrzykuje, ale nie wygląda na zbyt przejętą, po czym obie idą spać. Och, no ja bym w życiu nie zasnęła po takiej informacji! Może chociaż niech zaśnie od wyczerpania płaczem?

Pokazywała nam, jak się strzela. Musiałam przyklęknąć, nałożyć strzałę, naciągnąć łuk i strzelić.

Moment, dobrze zrozumiałam? Dziewczyny uczyły się strzelać z łuku przez cały dzień bez chwili przerwy czy posiłku?
Znowu marnujesz świetną okazję, aby pokazać czytelnikom przemyślenia Magdy, a przecież ma o czym myśleć – wymazanie jej z pamięci bliskich, ucieczka Sebastiana, bestia w lesie.


ROZDZIAŁ 8.

Te nieregularne zmiany koloru fontu to tak specjalnie? Jeśli taki był Twój zamysł artystyczny – to okay – ale pisz wtedy w ten sposób wszystkie rozdziały.


[update: Doszłam już do wyjaśnienia kilka postów dalej – wypowiem się o tym niżej].

(...) zapytałam, uśmiechając się pod nosem. Ona nie widziała tego gestu. – Uśmiech to nie gest.

Na świecie jest miliardy ludzi, więc czemu padło na mnie, Kalinę czy Sebastiana? – Są.

Ubrałam to samo, co poprzedniego dnia, z różnicą taką, iż włosy spięłam w kompletnie nieudanego kucyka. – Od kiedy to fryzura jest częścią ubioru?

(...) zbiegłam na dół, wcześniej mówiąc jej, że będę czekać na nią na dole. Powiedziawszy, bo w czasie przeszłym.
Jak to jest, że we wszystkich opkach miejsce spotkania musi być „na dole”? Czemu zawsze bohaterowie mieszkają na piętrze? Tylko po to, żeby „schodzić” na śniadanie? Jedno z bardziej powszechnych cliché – postaraj się ich unikać.

Błękitna Dama przechadzała się po [brakująca spacja] polu treningowym tam i z powrotem. – Dlaczego zaznaczyłaś „pole treningowe” kursywą? To nie jest nazwa własna, nie widzę też żadnego innego powodu, aby je wyróżnić.

Usłyszałam kroki lekkich butów, zbiegających po schodach. – Nie wiedziałam, że buty potrafią same biegać.

Stały tam także pomniki czegoś w stylu ryb. Płynęła tam także bardzo wąska rzeczka. – Ludzie się wściekają, że na Pottermore wychodzi im patronus-łosoś, a tu proszę – na Twoim blogu rybom stawia się nawet pomniki. Co ja mówię! – czemuś w stylu ryb. To dopiero!...


Szła w kierunku wejścia do Pałacu, a ja poszłam za nią. Kiedy doszłyśmy (...).

W szafce, [zbędny przecinek] stojącej w rogu, [zbędny przecinek] zobaczyłam wszystkie eliksiry. – Co masz na myśli, pisząc „wszystkie”? Wszystkie, jakiekolwiek istnieją? Wszystkie z tego pokoju? Lepiej: różnorodne.

— Dziewczyny, zapraszam na śniadanie — powiedziała Błękitna Dama, kiedy tylko weszła do naszego pokoju.
Od razu wyszła i najwyraźniej poszła oznajmiać to dalej. (...) Siedziałam więc z praktycznie obcymi mi ludźmi. – Strasznie brakuje mi w tekście (zwłaszcza na początku pobytu w zamku!) informacji o obecności innych osób. Ilu ich tam jest? Czy pochodzą z tego samego świata, co główni bohaterowie? Są nastolatkami? Jedzą wspólnie posiłki i nie zagadali do siebie ani razu? Jedna wielka niewiadoma. Naprawdę ledwo się domyśliłam, że jest tam ktoś oprócz ich dwójki.


ROZDZIAŁ 9.

Następne dwa tygodnie stały się rutyną. – Rutyna to postępowanie według utartych schematów. Tydzień nie może stać się rutyną, ale w ciągu tygodnia można wpaść w rutynę.

Najpierw do perfekcji ćwiczyłyśmy puszczanie strzał do celu podczas jazdy, potem trzeba było zaatakować z mieczem, też konno.
Nic wam nie odpadło? — zapytała wieczorem Błękitna Dama. – Nie rozumiem pytania. Ręce im nie odpadły ze zmęczenia? Nie wiem, może w niektórych częściach Polski tak się mówi, ale ja słyszę to pierwszy raz.

Płynął tam mały strumyczek, nad nim mostek. – Mostek też płynął? Nad nim był/znajdował się mostek.

(...) poczułam okropny, wszechobecny ból w kręgosłupie. – Poczuła ten ból w kręgosłupie czy też w całym ciele (skoro był wszechobecny)?

Zamknęłam oczy, a potem nie słyszałam już nic.
Po jakimś czasie nareszcie coś usłyszałam. – Bardzo często używasz takich sformułowań, jak: „po jakimś czasie”, „potem”, „po czym”. Mam przez to wrażenie, jakbym czytała tylko streszczenie skupiające się na kolejności wydarzeń. Spróbuj pokazać upływ czasu w inny sposób. Może to być zapchanie tekstu przemyśleniami bohaterki, których notorycznie brakuje. Możesz napisać, że słońce zmieniło swoją pozycję. Że Magda straciła poczucie czasu w tym wszechobecnym bólu. Kiedy ją wiozą karetką – to samo. Wygodnie jest napisać ani się obejrzałam, byłam na miejscu, ale coś trudno jest mi sobie wyobrazić, aby podróż i wniesienie na wieżę nie wywołały w niej jeszcze większego bólu albo utraty świadomości. To na pewno nie był przyjemny przejazd, który minął raz-dwa.

— Obudziła się! Słyszysz mnie? — [enter zamiast myślnika] Kiwnęłam głową. [enter] — Spadłaś z konia, pamiętasz? Musiałaś mieć operację i... nie obyło się bez skutków ubocznych. – Komentarz narratora (między myślnikami) nie dotyczy wypowiedzi Błękitnej Damy, tylko jest odpowiedzią Magdy i jako taki powinien znajdować się w osobnej linijce.

W moim położeniu plusem było to, że mogłam leżeć, ale nie przypięta do różnych urządzeń. – Nieprzypięta. Lepiej brzmiałoby: na szczęście nie musiałam być przypięta do żadnych urządzeń.
Przechyliłam się na krawędź łóżka. – Nad krawędzią/przez krawędź.

Jak lewak zeszłam po schodach (...).



Dlaczego niby osoby o politycznych poglądach lewicowych miałyby mieć problem ze schodzeniem po schodach? Rozumiem, że chciałaś po prostu użyć jakiegoś obraźliwego słowa, ale tutaj ten lewak nie pasuje.

(...) wykrzyknęła Kalina, kiedy tylko zobaczyła mnie, [zbędny przecinek] przekraczającą próg.

Nie powiem, jeżeli powiesz mi (...).


ROZDZIAŁ 10.

Ja słyszałam [przecinek] jak mówili (...). – Oddzielasz czasowniki.

W poprzednim rozdziale Magda ledwo jest w stanie zwlec się ze schodów i grozi jej utrata władzy w nogach. A tutaj – zakładam, że od poprzedniej sceny minęło kilka minut, ewentualnie kilkadziesiąt – Magda biegnie. Przy pisaniu nowego rozdziału nie zapominaj, na czym ostatnio skończyłaś, bo potem wychodzą takie dziwactwa. [update: W następnych rozdziałach zupełnie porzucasz wątek chorego kręgosłupa. Magda wyrusza w daleką wyprawę konno, a miała przecież nie być w stanie jeździć przez pół roku!].

Nagle przypomniało mi się coś [coś mi się przypomniało]. Znałam tę kobietę... To była matka mojej przyjaciółki z przedszkola, Fiony (...).Weszłam, kiedy tylko Biała Królowa zawołała mnie [mnie zawołała]. Zajęłam jedyne wolne miejsce — koło owej kobiety.
— O, Madeleine, siadaj — powiedziała wesoło. — Herbatki?
Pisząc „owa kobieta” masz na myśli matkę Fiony, tak? Czy to ona proponuje Magdzie herbatę? Najpierw tak zrozumiałam, bo jest ostatnim wymienionym podmiotem – ale z ciągu dalszego wnioskuję, że są to jednak słowa Białej Królowej/Błękitnej Damy, która z niewiadomych powodów nazywa Magdę z francuska (co jeszcze bardziej myli czytelnika).

Uśmiechnęłam się delikatnie, ale ona nie odwzajemniła tego gestu. – Again, uśmiech to nie gest [klik].

„Madeleine” piszesz raz z kursywą, raz bez (i to bez niej jest poprawnie).

Pod względem opisów emocji rozdział stoi na bardzo wysokim poziomie. Fantastyczny dialog między Magdą a Kaliną. Fajnie ujęłaś sposób wypowiadania się Marie – Francuzki, która nie do końca zna polski. Znowu udało Ci się mnie zaintrygować i widzę, że to nie jest takie sobie podstawówkowe opowiadanko bez konkretnej fabuły – masz jakąś tajemnicę. Pojawienie się wątku Marie i Fiony jest niespodziewane i przypomina nam, że Magda już tu kiedyś była. Niestety znowu mam problem ze zrozumieniem, co się właściwie stało. Protagonistka podsłuchuje rozmowę Marie – matki swojej zmarłej przed laty w wypadku samochodowym przyjaciółki, Fiony. Kobieta niejasno wspomina śmierć córki, że coś tam wyszło dość dramatycznie, ale oni musieli. Whatever it means. Parę akapitów dalej Magda wpada w płacz, bo z tego jednego enigmatycznego zdania wywnioskowała (jakimś cudem), że wypadek był upozorowany i tak naprawdę Fiona została zamordowana (?) przez swoją matkę i Białą Królową (?), aby chronić Magdę (?). [Yet again, w następnych rozdziałach bohaterka nie poświęca temu ani jednej myśli].


ROZDZIAŁ 11.

Marie oznajmiła mi i Kalinie, że można takową znaleźć w Pałacu. Wzruszyła ramionami. – Kto wzruszył ramionami? Marie?

Seba odjechał Bóg nie [zbędne] wie dokąd, wcześniej psując mi psychikę.
Przedtem nie dawał żadnych znaków prowadzących do tego celu. Nie mogłam się spodziewać, że tak zrobi. Czułam się bezsilna. – Aghhr, znowu nie wiem, o kogo chodzi. Sebastiana czy Boga? Tego drugiego trudno jest traktować jako ostatni występujący podmiot, bo pojawił się w zwrocie „Bóg wie dokąd”, który funkcjonuje jako związek frazeologiczny. I o jakim celu mówi bohaterka?
Wait, a może jednak chodzi o Sebastiana? Nie dawał jej znaków… do celu… Chodzi Ci o to, że nic w jego wcześniejszym zachowaniu nie wskazywało na taki obrót sprawy? W sumie kilka rzeczy to sygnalizowało – był bardzo drażliwy i jakiś nieswój. No i się upił.

Oboje byli chłopakami – obaj.


Oboje byli chłopakami, na oko w moim wieku. Jeden z nich był wysokim blondynem. Odziany był w typowe ubrania — brązowe spodnie i obcisłą bluzę na długi rękach. Jego nogi nie były długie; nie mogłam też powiedzieć, że krótkie. – Bluzę na długi rękach? Nogi wystarczy powiedzieć, że miał przeciętne (ale kogo interesują one w opisach?!).

Kalina uśmiechnęła się, po czym gwałtownie dygnęła. Zakręciła się i myślałam, że straci równowagę. Ta [zbędne] jednak odeszła na drugi koniec sceny i dyskretnie pomachała do mnie [mi pomachała]. – Czemu kręci się przy dyganiu?

Okay, do mikrofonu podchodzi drugi facet i Magda od razu zauważa, że ma… oczy brązowe niczym skarogniady koń.


Proszę, nie. Raz, że wątpliwe, by zobaczyła spod sceny aż taki szczegół (zresztą oczy wyglądają inaczej w różnym oświetleniu), a dwa – nie używaj takich dziwnych porównań. Wiem, że Magdzie mogło się tak skojarzyć, jest koniarą, okay. I skarogniade konie mają absolutnie przepiękną barwę. Ale dla czytelnika z zewnątrz to brzmi śmiesznie… Naprawdę.
Problem jest właściwie jeszcze większy. Parafrazuję Elektrownię: Po pierwsze ze zdania wynika, że każdy skarogniady koń ma oczy takiego koloru, jak ów chłopak. A po drugie – wierzchowiec tej maści charakteryzuje się tym, że jest niemalże kary, ale podpalany w typowych miejscach (np. pysk, słabizna). Czyli on miał, przepraszam, oczy czarne z elementami brązu?

Korzystając jeszcze z chwili bez zamieszania, dodam, że Kalina i Magda zostają tutaj chwilę w pewnych sprawach (...). – Och, ale dziwnie to ujęłaś. Zostaną w pewnych sprawach? Nie lepiej napisać po prostu, że muszą jeszcze omówić pewne sprawy?

Kalina, ty czekaj w Pałacowym Ogrodzie – brakuje „w”.

Kiedy naliczyłam dziesiąty raz takiego zachowania – kiedy po raz dziesiąty przyłapałam ją na takim zachowaniu.

— Aj, niewinne zauroczenia, no [kropka i dalej wielką literą] — zmarszczyła brwi (...).

Rozdział właściwie kręci się wokół wprowadzenia postaci Wojtka. I coś czuję, że go polubię. Post chyba najbardziej spójny do tej pory – mamy konkretne, powiązane ze sobą sceny.


ROZDZIAŁ 12.

Szybko odwróciłam się, odruchowo unosząc prawą dłoń i uderzając napastnika prosto w twarz. Cios został jednak powstrzymany. – Spróbowałam uderzyć. No bo tego nie zrobiła. Pozbyłam się też końcówki „-ąc”, bo imiesłów współczesny oznacza, że opisywane w zdaniu czynności dzieją się jednocześnie. Czy Magda w tej samej chwili odwracała się, unosiła dłoń i uderzała napastnika? Nie, ona odwróciła się i dopiero po podniesieniu dłoni go uderzyła.
Odruchowo. A gdzież to ona nabyła taki odruch – żeby od razu walić w twarz? Nie przypominam sobie u Błękitnej Damy fakultetów z boksu.

— Ej! [powiedział Kaspian – przyp.]
[Kaspian] Rzucił Wojciechowi mordercze spojrzenie. Ten tylko uśmiechnął się i dodał:
— Masz pelerynę i leć, bo komuś tutaj trzeba będzie dać lekcję dobrego wychowania…
Zaznacz, że te ostatnie słowa skierowane są do Magdy, bo w tej chwili to brzmi, jakby ich odbiorcą był Kaspian.

Podobno jak ten blondyn Franek błysnął białymi zębami. – Podobnie.

Lubię Wojtka, kurczę. Czyli dobrze go wykreowałaś (czy ja mam właśnie crusha na postać stworzoną przez dwunastolatkę?).


ROZDZIAŁ 13.

pięknie pachnących, różowo-wiśniowych drzew – chodzi Ci o kolor? Różowy jak wiśnie, kwiaty wiśni? Jeśli tak, to napisz to razem, różowowiśniowych (tak jak: kruczoczarny, stalowoszary).

Pierwszy raz podróżowałam konno z łukiem przewieszonym przez ramię. – Do dłuższych podróży (kiedy nie musisz być gotowym do strzału w każdej chwili jak na bitwie czy polowaniu) zdejmowało się cięciwę i wkładało łuk do kołczanu razem ze strzałami albo do pokrowca. Znaczy, okay, tutaj akurat kompania dobrze na tym wyszła, bo natknęli się na niedźwiedzia – ale trochę mało prawdopodobne wydaje mi się, żeby wszyscy mieli nałożone cięciwy. Może Wojciech kazał być przygotowanym części z nich? Albo przed podróżą ostrzegł, żeby mieli broń pod ręką, bo mogą napotkać dzikie zwierzęta?

— Kiedy księżyc będzie stykał się z koniuszkami tych sosen — mówił [powiedział] Wojciech, pokazując ręką drzewa — budzisz [zbudzisz] mnie. Jeśli zauważysz coś niepokojącego, budź [zbudź] mnie i chłopaków.

W czasie warty Magda zauważa niedźwiedzia, więc budzi wszystkich chłopaków… dając im z liścia? No nie wiem. Nie mogła ich po prostu szturchnąć? Zwłaszcza że jest ciemno (skąd wie, gdzie mają twarze?), no i jakoś trudno kogoś porządnie walnąć w policzek, kiedy ta osoba leży, prawdopodobnie, z połową twarzy w śpiworze. Mogła ich tą ręką co najwyżej pogłaskać.

Nagle usłyszałam koło ucha świst strzały, dwóch, trzech. (...) Odwróciłam się, ale ujrzałam trzy postacie okalane czarną peleryną. – Okalać (otaczać) to może mur albo aureola, nie peleryna. Właśnie – „peleryny”, w liczbie mnogiej (chyba że w trójkę założyli jedną).
Jak to jest, że oni nie trafili Magdy, skoro stała im na drodze? Widzą w ciemności czy jak? Nawet za dnia to niebezpieczne posunięcie, mogli ją zabić. No i ogromny niedźwiedź nie padłby tak momentalnie po trzech strzałach (chyba że trafiły w mózg). Raczej by się jeszcze trochę miotał, wykrwawiał, wył, takie tam.

Chwyciłam łuk i bez ponagleń wyskoczyłam z ciepłego legowiska, a potem z domku. – „Domek” nie jest synonimem namiotu. Nah.

Wystrzelił jedną czy dwie strzały, a następnie dosiadł Arlekina i szybkim galopem ruszył. – Gdzie wystrzelił, w kogo, dlaczego? Jacy Dzicy?

Popatrzyłam na Kaspiana, któremu na głowę zsypała się z drzewa góra śniegu. Mimowolnie uśmiechnęłam się, a reszta drużyny zanosiła [zaniosła] się śmiechem.

Teraz pytanie — gdzie ten domek? Powinien być gdzieś tutaj, na oku.


Przepraszam za mały szał kolorów w innych rozdziałach, ale po prostu kopiuję z LibreOffice’a i jeden napis zielony, a drugi czarny. Jeśli ktoś wie, jak to naprawić, proszę o kontakt. – Już mówię. Na Bloggerze masz taką opcję, jak usuwanie formatowania. Ustawia Ci się wtedy czcionka domyślna Twojego szablonu. Daj znać, czy pomogło.


Znowu brakuje mi przemyśleń bohaterki. Wyrusza właśnie w podróż, która zajmie jej miesiące – to dobry moment, aby napisać, że tęskni za domem albo boi się na dłużej rozstawać z Kaliną i Eyre.


ROZDZIAŁ 14.

Z zewnątrz nie wydawała się duża; wydawała się być śmiesznych rozmiarów w porównaniu do Pałacu.

W oddali ujrzałam niewielkie jeziorko; nie było zamarznięte.
A, no tak, „udawana zima”. – Nie rozumiem.

Spojrzałam spod kaptura na Wojciecha, ale jego twarzy nie było widać, [zbędny przecinek] przez to, że osłaniał ją cień nakrycia głowy. – Nakrycie głowy to taki synonim na siłę. Lepiej: jego twarz była ukryta w cieniu, więc jej nie widziałam. I tyle.

Wojciech stał za mną, uśmiechnięty od ucha do ucha, podczas gdy ja stałam z — sądząc po wyrazie jego twarzy — dziwaczną miną. – Z jego miny (uśmiechu) wywnioskowała, jaką ona sama ma minę. Nie kupuję tego.

Zaśmiałam się cicho ze swojej naiwności. Dopiero po paru latach zorientowałam się, że to był mój największy błąd. – Nagle komentujesz coś z dużej perspektywy czasowej, po raz pierwszy w całym tekście. To jest niespójne.

Po kolejnych sekundach oczy stopniowo zachodziły [zaszły] mi mgłą (...).

Otworzyłam oczy i zaczęłam się rozglądać, jednak kiedy tylko zobaczyłam dwóch mężczyzn siedzących przy stole, znieruchomiałam, jednak było za późno.

Nóż naruszył skórę na szyi. Poczułam, jak ciepła krew spływa po mojej szyi (...). – Zbędne „mojej”. Raczej nie na czyjejś, prawda?

Zostałam sama, jeśli nie licząc zaschniętej krwi na szyi. – Jeśli traktujesz krew jako osobę, to powinnaś tak traktować również – hmm – ręce, włosy, ubrania, podłogę, okno.
Magda została sama. Obecność krwi tego nie zmienia, nieważne, jak fajnie brzmi zdanie.

Kurczę.
Gdyby ktoś pokazał mi ten rozdział i poprosił, bym zgadła wiek osoby go piszącej, obstawiałabym 17-19 lat. Serio. Aż ciężko mi uwierzyć, że to Twojego autorstwa.


PODSUMOWANIE

Wcześniejsza część oceny przypominała betę – zdaję sobie z tego sprawę – ale mam nadzieję, że podsumowanie spełni Twoje oczekiwania i uda Ci się z niego coś wyciągnąć.


A. POPRAWNOŚĆ, JĘZYK
Zacznijmy od najczęściej pojawiających się błędów. Notorycznie używasz czasowników niedokonanych tam, gdzie powinny być dokonane. Te pierwsze nazywają czynności niezakończone, ciągłe („mówił”, „biegł” vs dokonane „powiedział”, „pobiegł”). Sięga się po nie, kiedy chce się podkreślić, że jakaś czynność trwała przez dłuższy czas; za przykład weźmy zdanie: „Szłam do domu”. W kontekście może być na przykład odpowiedzią na pytanie: „Co robiłaś wczoraj o piętnastej?” – „Szłam do domu”. Może określać, jak długo trwała czynność: „Szłam do domu przez dwie godziny”. Nie powiesz przecież: „Poszłam do domu przez dwie godziny”. Inna opcja – pokazujesz, że podczas jakiejś dłuższej czynności miało miejsce konkretne wydarzenie: „Kiedy szłam do domu, zadzwoniła do mnie Kalina”. Zauważ, że użyłam czasownika dokonanego „zadzwoniła” zamiast niedokonanego „dzwoniła”. Bo co, dzwoniła, dzwoniła – i w końcu się dodzwoniła czy nie? Stwierdzam fakt. Zadzwoniła. Koniec. W czasie chodzenia. Niedokonanego. Nie koniec.
Przyjrzyjmy się zdaniom z rozdziału ósmego. Takich przykładów jest dużo w Twoim tekście, część wypisałam powyżej, żebyś mogła wyczuć, o co mi chodzi.
Szybkim krokiem szłam do Eyre. – W tym zdaniu powinno być „poszłam”. To nie było tak, że Magda szła i szła, i szła, po drodze opisując, co widzi. Nie. Była w jakimś budynku, poszła do stajni i do niej doszła. Fakt dokonany.
Nim się obejrzałam, zachodziło słońce. – I zachodziło, i zachodziło, i zachodziło przez następny tydzień? Nope. Zaszło. Krótkie wydarzenie. Punktowe określenie czasu. Zakończone.

Dosyć często zdarzają Ci się powtórzenia. I znowu, nie wypisywałam w ocenie wszystkich – jedynie te naprawdę drażniące. Trochę szkoda, bo wcale nie potrzeba ogromnej wiedzy ani dużego doświadczenia w pisaniu, aby ich uniknąć. Wracaj do napisanych rozdziałów po kilku dniach, tygodniach. Możesz je czytać na głos albo drukować – jestem pewna, że uda Ci się wyłapać większość powtórzeń. Pozbywać się ich można na trzy sposoby:
  1. Zastosowanie synonimu – rozwiązanie najprostsze (bo w internecie są całe zbiory wyrazów bliskoznacznych), ale mające też swoje wady. Czasami widać, że synonim jest wciśnięty do tekstu na siłę i potrafi brzmieć bardzo nienaturalnie – „czerwona ciecz” jako zastępstwo „krwi” itp.
  2. Stosowanie zaimków – sprawdzi się chociażby w przykładzie z ostatniego rozdziału: Nóż naruszył skórę na szyi. Poczułam, jak ciepła krew spływa po mojej szyi. => Nóż naruszył skórę na szyi. Poczułam, jak spływa po niej krew.
  3. Przebudowanie zdania – wymagające największej wprawy, ale posługujesz się słowem na tyle wprawnie, że i z tym powinnaś sobie poradzić. Przykład również z rozdziału czternastego: Z zewnątrz nie wydawała się duża; wydawała się być śmiesznych rozmiarów w porównaniu do Pałacu. => Z zewnątrz nie wydawała się duża; była raczej śmiesznych rozmiarów w porównaniu do Pałacu.
  4. O, albo z jedenastego: Obaj byli chłopakami, na oko w moim wieku. Jeden z nich był wysokim blondynem. Odziany był w typowe ubrania — brązowe spodnie i obcisłą bluzę z długim rękawem. => Obaj byli chłopakami, na oko w moim wieku. Ten wyższy miał blond włosy. Ubrany był typowo — w brązowe spodnie i obcisłą bluzę z długim rękawem.

Zdarza Ci się stosować w zdaniu dziwny szyk [wersję poprawioną zapisywałam w takich nawiasach]. Proszę, przyjrzyj się wymienionym błędom. Spróbuj przeczytać je na głos. Czy to brzmi naturalnie? Szyk zdania niestety trzeba wyczuć, nie podam Ci krótkiej, prostej regułki. Polecam czytać dużo książek – chociaż po Twoim pisaniu czuję, że i tak to robisz.

Budowa dialogów – często nie wiem, kto co mówi. Kiedy indziej nie rozumiem całych sytuacji. Rozwiń. Nic innego Ci nie doradzę. To samo dotyczy przemyśleń bohaterki. Jej tok myślowy jest strasznie skrócony – czytelnikowi przedstawiasz właściwie tylko wyciągnięte wnioski.

Operujesz fachowym słownictwem jeździeckim, co dodaje opowiadaniu klimatu i wiarygodności (w końcu Magda kocha konie, więc powinna się na nich znać), a jednocześnie jako czytelnik nie czuję się nim przytłoczona i nie miałam problemu ze zrozumieniem większości terminów.

Twoją najmocniejszą stroną są opisy uczuć, emocjonalne dialogi. Nie mam nic szczególnego do zarzucenia. Odwalasz kawał dobrej roboty.

Błędów wcale nie jest tak dużo jak na twój wiek. Ucz się wyłapywać powtórzenia, a resztę poznasz krok po kroku z czasem – możesz czytać inne oceny, jeśli czujesz, że Cię to rozwija. Lekcje polskiego z dobrym nauczycielem też bardzo dużo wnoszą. Rzadko osobom na tym etapie kariery pisarskiej udaje się wyrobić swój własny styl – a Ty go masz. Powtórzę po raz kolejny, jestem pod ogromnym wrażeniem. Do tego dochodzi bogata wyobraźnia i Twoje charakterystyczne poczucie humoru. Ja jestem na tak.


B. BOHATEROWIE
Również z tym sobie poradziłaś. Magda, Kalina, Sebastian, Wojtek – każdy ma od początku swój własny charakter i spójnie ich w tym kreujesz aż do końca. Och, oczywiście nie są to głębokie, wielopoziomowe sylwetki psychologiczne, jakich oczekuję od dobrych książek – ale idziesz w dobrym kierunku. Rozwijaj się tak nadal.
Magda jest… wulgarna. Na początku trochę mnie denerwowało to jej urywanie słów w połowie i rzucanie „kurczętami”, kiedy wiadomo było, że chce powiedzieć coś cięższego. Koniec końców jednak uważam, że to nadało jej postaci koloru. Denerwuje mnie za to, jak mówi sama do siebie. Okay, każdemu się to zdarza – ale od pewnego poziomu to już brzmi trochę schizofrenicznie. A przede wszystkim jest nienaturalne.
Biała Królowa i Błękitna Dama strasznie mi się zlewają. Prawdę mówiąc, dopiero w którymś rozdziale zorientowałam się, że to dwie różnie osoby (a przecież starałam się czytać uważnie).
Reszta bohaterów nie jest zbyt rozbudowana – może ze względu na krótki czas antenowy – ale też najważniejsi w tej chwili nie są.
Nie dałabym Magdzie i Kalinie dziewiętnastu lat. Piętnaście, o. Może szesnaście. Ze względu na ich sposób myślenia. Ale nie mam o to do Ciebie pretensji. Trudno jest stworzyć wiarygodnych bohaterów starszych od siebie. Z czasem będziesz pisać inaczej. Może na razie próbuj kreować młodsze postaci?


C. FABUŁA, KOMPOZYCJA ROZDZIAŁÓW
Na początku niechlujnie kończyłaś rozdziały, ale muszę przyznać, że dalej nastąpił zdecydowany progres. Notki też on the whole stają się lepiej skomponowane.
Powtarzasz się. W kółko mamy Magdę szczotkującą konia lub mdlejącą oraz Kalinę paplającą o makijażu, fryzurach i ciuchach. Główna bohaterka zresztą też zaskakująco dużo czasu poświęca opisom ubrań i budynków. Można się tym zmęczyć.
Refleksje. To, o co najbardziej się czepiałam. Magda zdaje się nie przejmować aktualnymi, niezwykłymi wydarzeniami. Ważniejsze jest wyszczotkowanie konia lub znalezienie bryczesów. Czasami, jak Ci się przypomni, robisz te nawiązania do rodzimego świata przyjaciół, ale pojawiają się zdecydowanie za rzadko i są… hmm, za mało intensywne emocjonalnie. Już zdążyłam się przekonać, że jeśli chcesz, potrafisz świetnie opisać uczucia bohaterki. Pokaż mi to tutaj. W tej chwili jest za mało wiarygodnie psychologicznie. Mam wrażenie, jakbyś zepchnęła pierwszy świat na bok, bo nie jest Ci już potrzebny. Okay, może rzeczywiście nie jest – chcesz w fabule skupić się na czymś innym. Tylko spróbuj przeprowadzić to trochę subtelniej. Jeśli byś chciała, żeby Magda mocno przeżywała rozstanie z domem i wymazanie jej z pamięci bliskich, to musiałabyś poświęcić temu dużo miejsca – i właściwie mogłoby to negatywnie wpłynąć na historię. Kto by chciał czytać kilka rozdziałów o nastolatce, która po trafieniu do innego świata nie przeżywa przygód, tylko ciągle się rozkleja? Byłoby to wiarygodne psychologiczne – ale również nudne. O co mi chodzi: skup się na swojej opowieści, na przygodach, ale też wymyśl jakąś wymówkę dla rzadkiego nawiązywania do rodzimego świata. Może im dłużej dziewczyny przebywają w tej fantastycznej krainie, tym bardziej zapominają swój dom? (Taka tam zgapa z Narnii). Nie wiem, co się wydarzy dalej w Twojej opowieści, więc też nie chcę wymyślać za Ciebie i wtrącać się w jakieś założenia – ale spróbuj pokombinować w tym kierunku. Jeśli na nic nie wpadniesz, pozostaje Ci częstsze wtrącanie dosadniejszych refleksji na ten temat.

Wydaje mi się, że masz jakiś pomysł na dalsze wydarzenia – a przynajmniej wydawało mi się na początku. Ilość porzuconych bezpodstawnie wątków jest ogromna jak na taką ilość tekstu. Nadal nie wiem, co oznaczał prolog. Eyre nagle przestała przemawiać ludzkim głosem. Sebastian zniknął, bo tak. Magda była wciągnięta do tego świata z powodu jakiejś misji czy czegoś, ale teraz wyrusza w wielomiesięczną wyprawę. Rozwaliła sobie kręgosłup, ale jakoś szybko o tym zapomina. Była jakaś Fiona, ale już jej nie ma. Wprowadziłaś trzy ekstra postaci w Warszawie, ale jakoś specjalnie nie zdążyły nic wnieść.
Tę fabułę naprawdę można pociągnąć w ciekawym kierunku. Pisanie sobie najpierw kolejności wydarzeń, planowanie, naprawdę nie jest takie złe. Kiedyś tego nie znosiłam. Jak pisałam nowe rozdziały, wiedziałam o przyszłości bohaterki tyle, co ona sama. Ale w to da się wciągnąć. Słowo daję. Teraz mam najwięcej funu właśnie w komponowaniu powieści jako całości i zmierzaniu do jakiegoś punktu kulminacyjnego. Ja bym się na przykład chętnie dowiedziała więcej o Fionie i ostatniej wizycie Magdy w tym świecie. Coś o Sebie też by się przydało. Nie masz tam czasem jakiejś kluczowej tajemnicy, do której odkrycia zmierzamy? Zastanów się, w jakim kierunku idzie fabuła.


KOŃCZĄC
Talent masz niewątpliwie i zastanawiam się, co będzie za kilka lat, jeśli nie przestaniesz pisać. A nie przestawaj, proszę Cię. Masz taki potencjał, że aż szkoda byłoby go nie rozwinąć. Trójka. Bo miałam nie zważać na młody wiek. Ale moja opinia jest absolutnie pozytywna i, proszę, potraktuj to jak piątkę. Powodzenia w dalszym pisaniu!
  


Ogromne podziękowania za betę dla Skoiastel, Fenoloftaleiny, Dhaumaire i Elektrowni – zwłaszcza dla tej ostatniej, która przejrzała całą ocenę pod kątem koni i dopisała wiele uwag.


9 komentarzy:

  1. Kalina była niską dziewiętnastolatką z burzą brązowych włosów. Jej brązowe oczy idealnie pasowały do niezbyt dużych ust i grzywki czesanej na bok. Była sarkastyczna i odrobinę dziecinna, ale niezawodna i lojalna. – Brakujące „z”.
    Gdzie? (Jeśli chodzi ci o słowo czesanej, to lepiej wyglądałoby ZAczesanej niż zczesanej.

    Tymczasem bohaterka.... uspokaja konia.
    Kropki ci się rozsypały.

    Zapytałabym się, o jakie odgłosy chodzi.
    To siebie czy konia?

    Kolejny tydzień minął jak każdy inny. ˜– Taki sposób dawania czytelnikowi znać
    Ta tylda została skopiowana z opka czy tobie się dodała?

    Przejrzyj pod tym kątem tesztę tekstu.
    Resztę.

    siedział na telefonie
    Biedny telefon. ;___;

    shake i nuggetsy. ˜–
    Kolejna dzika tylda.

    Figurka [figurką] Hello Kitty siedząca [siedzącą] na [w] samolocie. A może na [w] rakiecie kosmicznej…?
    No właśnie NA. Na promie kosmicznym, że tak uściślę.
    (Na zdjęciu ta w zielonym kombinezonie: https://i.ytimg.com/vi/MOZiQZug6ig/hqdefault.jpg
    Tu filmik z unboxingu (lol), jest pokazana od 2 do 3 minuty: https://youtu.be/gNpu4aNK1Cs ).

    niedowierzania, zaciekawienia czy czego tam wymyślisz
    Co tam wymyślisz. Ewentualnie czego tam nie wymyślisz, ale na pewno nie to, co jest.

    Chłopak w końcu zawiózł te konie czy nie?
    Ale przecież on powiedział, że idzie zawieŚĆ konie, to poszedł. Konie na bank są zawiedzione, wszystko gra. ;>

    Czytelnika aż tak nie interesuje sprawdzanie obecności ani inne pierdoły Przydałoby się za to dużo więcej szczegółów w drugiej części opowiadania
    Brakuje kropki przed przydałoby.

    (już po raz trzeci w tych kilku krótkich rozdziałach! ileż można o tym czytać?)
    Brak wielkiej litery w ileż.

    Raz, że wątpliwe by zobaczyła spod sceny aż taki szczegół
    Przecinek przed by.

    nieważne jak fajnie brzmi zdanie.
    Przecinek przed jak.

    To nie było tak, że Magda szła i szła, i szła, po drodze opisując co widzi.
    Przecinek przed co.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Shun, na Ciebie zawsze można liczyć <3
      (czterokrotna beta, tjaaa)

      Hello Kitty.
      Okay.
      Wygrałaś.

      @Kalina była (...) – „z”, o które mi chodzi, nie jest zaznaczone kursywą (=jest dopisane przeze mnie). Ale rzeczywiście, na blogu to wyszło mało czytelnie. Naprawię.

      @Konie na bank są zawiedzione, wszystko gra. ;> – Dziękuję za uspokojenie, martwiłam się :)
      Było nieczytelnie napisane. Było.

      Buziaki
      Hiro

      Usuń
  2. Uhuhu, jestem zadowolona :)
    @fonty: To ich jest aż pięć?! Nie miałam o tym bladego pojęcia! Aaa, to już wiem czemu tyle. Nie umiem tego naprawić, ale zrobię starą prehistoryczną sztuczkę. O, działa :>
    @spis: No właśnie zapominam uaktualniać - na drugim blogu miałam napisane trzy, a zalinkowałam tylko prolog. XD Taka gapa ze mnie.
    @zdjęcia: No, w sumie racja. W wolnym czasie (którego mam aż nadto) usunę je - chyba będzie lepiej.
    @cytaty: Oj... Poprawię.
    @prolog: Jakoś muszę kiedyś spróbować zobaczyć czerń... XD
    @01: Ten pierwszy akapit poprawiany był tyle razy, chyba z pięć-sześć, że aż nie mogę uwierzyć, że nadal tam coś nie gra! Ten opis Kaliny... Hmm... Najlepiej bym go wyrzuciła. Nie miało go tam być. Zrzućmy winę na autokorektę.
    "Kara" to ksywka - oj, problem z tym był, i to nie mały. :) Gdzieś to tam wplotę - kiedy wezmę się za poprawianie.
    oż: Całe życie w błędzie. Zawsze byłam pewna, że pisze się "osz"... Całe życie w błędzie, cóż więcej powiedzieć. :D
    @końcówka: Dopracuję. Obiecuję, poprawię to i będzie perfecto - przynajmniej w mojej wyobraźni...

    @02: Dziękuję za uwagę! Achh, jakie to smutne, kiedy chcesz coś napisać fajnie, a wychodzi po prostu... mdłe. Później też - ale to jutro, pora na pisanie rozdziału na blożka

    Na razie to na tyle. Jutro postaram się skomentować całość - a z moim szczęściem pewnie się uda :D
    Pozdrawiam!
    Cav

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już widzę dobre zmiany w kolumnie na blogu. To zawsze cieszy, kiedy autor bloga rzeczywiście coś poprawia :)
      Osz to naprawdę często popełniany błąd więc się nie martw ^^ (Ostatnio przyłapałam na nim jedną z naszych oceniających – ale ciii).
      Cóż, zatem czekam na dalsze komentarze i miłego pisania!

      XOXO
      Hiro

      Usuń
    2. Pominę już to, że usunęło mi cały poprzedni komentarz, więc go tu teraz streszczę XD
      Primo: Powtórzenia, spacje, przecinki, myślniki (te niepotrzebne, oczywiście) - wszystkich ich postaram się pozbyć.
      Secundo: Streszczenia (np. rozdział 4.) rozpiszę - to będzie moje najważniejsze zadanie. Powolutku, spokojnie, z przemyśleniem doprowadzę (!) tę powieść, opko czy jak kto woli do należytego stanu.
      Tertio: Platynowe włosy (05.) = faza na Harry'ego Pottera :D
      Quarto: Wszelkie sztuczne sceny spróbuję "naprawić" (niczym jak Złota Rączka :P), żeby były bardziej naturalne i bez tony tapet na sobie.
      I Quinto: Przechodzimy dalej.

      @07:Oj, to aż tak strasznie brzmi...? Aż do teraz nie zdawałam sobie z tego sprawy! Widzę, widzę... Boże, czy ja czasami w ogóle uprawiam jakiś sport i dotleniam się, a nie tylko przed komputerem i pisu-pisu?
      @Kongo: A z nią to w ogóle dziwna sprawa... Nie wiem, pisanie o tej klaczy jakoś mi nie wychodzi, no
      @Wątek: On zostanie kontynuowany... No, w najbliższej przyszłości nawet.

      @08: To pałac! Na dole mieszkały sprzątaczki
      @buty: Ano potrafią, to magiczna kraina. Nie no, żarcik. Za dużo energii przyswoiłam dzisiaj (brak wuefu)
      @Ryby: Muszę znaleźć tego screena... O, tutaj mam. Taki dekor, cóż, BK interesowała się rybkami na śniadanie (ciekawostka B) ) (Takie cuś tylko białe XD https://pixabay.com/static/uploads/photo/2015/04/22/00/17/fish-734101_960_720.jpg)
      @inni: kurczęta, muszę wspomnieć o sprzątaczkach

      @09: Gdzieś kiedyś przeczytałam o tych "odpadających rękach". A nie, to były chyba nogi XD
      @potemitp: Jakoś tak przyswoiłam - chyba w swoich rozmowach, jakoś tak
      @lewak: OMG to-to-to... Ja użyłam tego sformułowania nie wiedząc o jego znaczeniu! (Research, człowieku, research się kłania)

      @10: Powtarza się motyw z mojego pierwszego opka - tam było tak samo!
      @Fiona: O niej też będzie, spokojnie

      (Czy tylko ja widzę coraz mniej błędów? :D)
      @11: No są oczy z ciemnymi... albo jasnymi, w zależności od koloru... plamkami
      B)

      @12: Błękitna Dama ma znajomości B)

      @13: "Zwiadowcy" - moja ulubiona książka, to właśnie tam bohaterowie mają zawsze przygotowaną do strzału cięciwę.
      Dom na oku, niezły obrazek :D
      Dam znać, czy pomogło :)

      @14: "Udawana zima" - wcześniejsze rozdziały, tekst Błękitnej Damy: "To nie prawdziwa zima... Udawana" czy jakoś tak
      B) Dziękuję - wiedza o takich scenach nabyta przez "Zwiadowców"

      Usuń
    3. CDN Tamto na dole się nie liczy
      Dokonane czasowniki... właściwie nie wiem, dlaczego tam są - może się spieszyłam i po prostu nie zastanowiłam się, zanim to napisałam. Z szykami w zdaniu także mam dosyć spory problem - może dlatego, że nie przerabialiśmy tego jeszcze na polskim XD ("Tajemniczy ogród" tag bardzo).
      Dialogi - zawsze wychodziły mi sztucznie i raczej na razie będą. Może za parę lat będzie lepiej :)
      Podziękowania będą na dole :D
      Magda miała być wulgarna. Od razu taką ją sobie zaplanowałam, więc i taka będzie, może się zmieni - nie będę spojlerować, no
      Błękitna Dama i Biała Królowa... Hmm... One... Tak miało być.
      Młodsze postacie nie są złe - kiedy skończę któreś opko - na pewno nie w najbliższym czasie - wezmę się za kreowanie postaci w moim wieku. Naprawdę :D
      Powtarzanie... To także jedna z moich słabszych stron.
      Wiem, o co chodzi - nie będę komentować, bo wyszłoby to niechlujnie i brzydko, ale wiem, o co chodzi. Do tego dążę.
      Mam założenie ogólne - wątki (chociaż niektóre) postaram się dokończyć. Mam jeszcze dużo, bardzo dużo rozdziałów do napisania, a w nich powinnam to wszystko zmieścić. :)
      Dziękuję, dostałam bardzo dobrą ocenę - cieszę się, bo myślałam, że jednak będzie gorzej :D

      Śledziłam progres, i patrzyłam codziennie, i biło mi serducho, bo nie mogłam się doczekać! Dziękuję tym, które tak cierpliwie betowały - i Elektrowni za uwagi o koniach - przyda się :)
      A przede wszystkim dziękuję Tobie, Hiroki, za ocenę i za włożenie w nią serca. Te wszystkie rady naprawdę mi się przydadzą - dziękuję. :)
      A skomentowanie nowego rozdziału... Jeśli masz czas - możesz, bo nie zabraniam :D Masz też inne ocenki, ale pięć minutek czy mniej... :D

      Pozdrawiam! :3
      Cavaletti

      Usuń
    4. Czytam Twoje komentarze z uśmiechem :))
      @pomnik ryby — cudowny!
      @Harry Potter forever <3
      @Zwiadowcy — przeczytałam tylko pierwszą część i to dosyć późno; zmarnowane dzieciństwo ;(
      I naprawdę mega się cieszę, że chcesz dalej pracować nad tym tekstem – i że nie porzuciłaś wątku Fiony i innych.
      Do nowych rozdziałów zatem zajrzę – może w długi weekend znajdę chwilę :) Ale tak szczerze to najchętniej przeczytałabym coś Twojego za, powiedzmy, 5 lat ;) Please, nie przestawaj pisać, masz mega potencjał. I jakby Ci się gdzieś tam w liceum przypomniało o tej ocenialni i Hiroki, byłabym zachwycona, jakbyś mi przesłała jakiś nowy tekst. E-mail z mojej podstrony nie powinien się zmienić. Będziesz o mnie pamiętać? :3

      Do przeczytania!
      Hiro

      Usuń
    5. Polecam się na przyszłość : ) A na tor kiedyś zapraszam, to moje miejsce pracy.

      Usuń
    6. @Hiroki: Jasne, że będę pamiętać... Raczej. Ale pamięć póki co mam dobrą, na pewno napiszę ;)
      @Elektrownia: Marzenia... ;3

      Usuń