[95] ocena bloga: hp-ksiezniczka-ciemnosci.blogspot.com

Autorka: Czarna Dama
Tematyka: ff Harry Potter, Czasy Golden Trio
Oceniająca: Fenoloftaleina


WSTĘP
Przecinki, które należy dopisać, zaznaczałam w ten sposób: (,). Natomiast pogrubienie ich oznacza, że są zbędne, ale to na wszelki wypadek dopisywałam w komentarzu obok.

Twoje słowa w zgłoszeniu (Blog jest zawieszony i zawiera liczne błędy logistyczne i przy kreacji postaci. Jeśli chodzi o ocenę to nie zależy mi zbytnio na samych radach dotyczących pisania tylko na wiadomościach, jak błędy poprawiać. Rzadko wchodzę na maila i bloga, ale nie myśl, że go porzuciłam. Link dodam jeszcze tego dnia, nie jestem pewna o której, bo mi się ostatnio blogger zawiesza, ale postaram się jak najszybciej. Będę wdzięczna za każde słowo, które ma mi pomóc poprawić to opowiadanie jednak proszę o nienaśmiewanie się z beznadziejności mojej historii) były bardzo wymowne, więc starałam się nie być złośliwa. Jeśli nie zawsze mi to wychodziło, przepraszam, ale myślę, że musiałam czasem coś dosadniej zaznaczyć, by trafiło.

PIERWSZE WRAŻENIE
Jest ono jak najbardziej pozytywne. Od razu można domyślić się, że chodzi o ff Harry’ego Pottera. Córka Ciemności kojarzy mi się z Księciem Półkrwi i opowiadaniami o dzieciach Voldemorta.

SZATA GRAFICZNA
W szablonie dominują przyjemne fioletowe odcienie. Na nagłówku widnieje piątka postaci, a w tle widać Hogwart. Mamy trójkolumnowy układ, jak na mój gust całość jest trochę za szeroka (u mnie ucina fragment prawej kolumny, a gdy ustawię na 90%, źle się czyta przez małą czcionkę). Moje wrażliwe oczy na nic nie narzekają, wszystko czytelne. Wyjątek stanowią początkowe rozdziały. Biała czcionka na jasnym fiolecie katuje.

Proponuję wybranie innej formy archiwum, w której wyświetlają się także tytuły postów, a nie tylko miesiące.

ZAKŁADKI
  1. Sowia poczta
(...) mnie o nie pytajcie (,) jeśli zapominam wstawić (...)

Mam ustawione powiadomienia e-mailem (,) więc wszystko zauważę.

      b) Linki
Wszystkie działają. Tylko blog Drugie pokolenie został usunięty, więc powinnaś go wykreślić z listy, bo to bezcelowe.

      c) Konkursy
Chciałabym wszystkich poinformować, że organizuję konkurs polegający na napisaniu krótkiego opowiadania z jakąś przygodą, która spotka jakąś bohaterkę/bohatera w jakieś święto (sami wybierzcie). — W celu uniknięcia powtórzenia: Chciałabym wszystkich poinformować, że organizuję konkurs polegający na napisaniu krótkiego opowiadania z pewną przygodą, która spotyka jakiegoś bohatera lub jakąś bohaterkę w jedno ze świąt.

      d) Postacie
Trochę Ci się wszystko porozjeżdżało. Raz są akapity, raz ich nie ma. Należałoby to wyrównać, zdecydować się na coś. Nie jestem fanką tworzenia tego typu zakładek, jeśli wszystko polega tylko na wymienianiu imion, nazwisk, nie wspominając już o dokładnym wzroście, oczach, włosach i sylwetce.

Jeśli znacie aktorów, których zdjęcia dodałam (,) proszę napisać ich imiona i nazwiska w komentarzach.
Jeśli uważacie, że zdjęcia, które dodałam (,)  nie odpowiadają opisom (,) to znajdźcie odpowiednie, poszukajcie imienia aktora i wyślijcie mi na e-maila (pod spodem). — Nie najlepiej brzmi ten dopisek. Zlikwidowałabym go (adres jest doskonale widoczny) lub zmieniła na: podanego poniżej.

Jeśli któreś informacje się nie zgadzają (,) to napiszcie mi o tym w komentarzu, bo pisałam je o o dziesiątej po południu i mój umysł nie był jeszcze przyzwyczajony do funkcjonowania dziennego. — Nie lepiej nie wstawiać tego od razu i przejrzeć na spokojnie? Nawet autor to nie alfa i omega (wątpię, byś pamiętała dokładnie szczegółowe informacje o postaciach), a co dopiero czytelnik. Przez wstawkę z godziną niepotrzebnie wychodzisz na niechlujną i leniwą

Jakaś dziewczyna wypisała Ci w komentarzu kilku aktorów, których rozpoznała. Nie sądzisz, że wypadałoby chociaż podziękować? Zwracam honor, jak pisałaś do niej na blogu lub kontaktowałaś się w inny sposób. Zapomniałaś także o dopisaniu tych nazwisk w zakładce, przydałoby się.

       e) Pytania do bohaterów
Jeśli macie pytanie do któregokolwiek z bohaterów (,) zadawajcie je tutaj. — Pytanie i zadajcie bądź pytania i zadawajcie.

Nie wypisywałam błędów z dialogów z powodu wiadomego (zwłaszcza jeśli chodzi o pytania czytelników).


TREŚĆ
Rozdział pierwszy: list z Hogwartu
Podstawowa sprawa: wcięcia akapitowe powinny być też w dialogach, nie tylko opisach. Wypadałoby także je ujednolicić, by było estetycznie. Rób częściej akapity ściany tekstu nie wyglądają dobrze i burzą cel segmentacji tekstu.

Vanessa nie była zwykłą dziewczyną. Była córką Czarnego Pana, córką Potwora. — Pominąwszy, że biję brawo mojej intuicji… Dlaczego Potwór wielką literą? Rozumiem, że powtórzenie być celowe?

Zawsze, gdy (...). — Bez przecinka. Tu masz zasadę i podobne przykłady.

Zawsze, gdy o tym myślała, łzy napływały jej do oczu. — Trochę za dużo patosu. Dziewczyna często krążyła wokół tego myślami, więc wyszłoby na to, że non stop szkliły jej się oczy.

Dziesięć lat temu jej ojciec zniknął przez jakiegoś chłopca, lecz jego byli poplecznicy powtarzali jej, że wróci. — Przydałoby się określić czas akcji. Nie wiadomo, o które wydarzenia chodzi. Można się tylko domyślać, że owym chłopcem jest Harry Potter (ale czy niemowlę, czy siedemnastolatek, nic nie wiadomo).

Nienawidziła tego, ale musiała to robić. — Może: Nienawidziła tego robić, ale nie miała wyboru?

Zofia pomagała jej się ubierać, Hanna czesała jej włosy, Olivia przynosiła posiłki, Janina sprzątała, a Amelia uczyła i pocieszała. — Umieszczanie takich informacji w narracji trochę mija się z celem. Nie wiem jak inni, ale ja nie jestem w stanie tego ot tak zapamiętać. Swoją drogą, małej się powodzi nie gorzej niż samemu Czarnemu Panu…

Nie będę wypisywać wszystkich powtórzeń, bo praktycznie non stop pojawia się ona w różnych formach. Już lepiej pisać częściej imię, określać Vanessę jako dziewczynę, nastolatkę…

Znała mowę węży, magię bezróżdżkową, magię niewerbalną, animagię w trzy postacie, szermierkę, walkę w ręcz, uzdrowicielstwo, strzelanie z łuku i kuszy oraz rzucanie nożami i shurikenami. — Nie róbmy mrocznej Mary Sue… Magia bezróżdżkowa nie jest prosta. Animag może zmieniać się tylko w jedno konkretne zwierzę. Vanessa była nielegalnym animagiem? Kto j tego nauczył i w jakim celu? Chciałabym też zobaczyć, jak jedenastolatka walczy wręcz z jakimiś dryblasami lub reaguje na otwarte złamania. Ciekawi mnie, ile miała lat, gdy uczyła się posługiwać shurikenami. Musiała sobie nieźle palce poharatać.

Jednych umiejętności ktoś jej uczył, inne miała wrodzone. — To oczywiste, że nie urodziła się jako mistrzyni szermierki. Z podanych wyżej umiejętności tylko mowy węży nie musiała opanowywać. Rozumiem, że wężoustość odziedziczyła po Slytherinie?

Musiała się nauczyć odporności na ból, panowania nad uczuciami, oklumencji, leglimencji i braku litości. — Ten dzieciak to jakiś cyborg. Mam wrażenie, że czasami zapominałaś, ile ona ma faktycznie lat.

Jej łóżko pomieściło by dwie grube, wysokie osoby leżące na plecach i miałyby (one) jeszcze dużo luzu. Miało jasnozielone zasłonki, jasnozieloną pościel, białe prześcieradło i biały puszysty kocyk. — Łącznie: pomieściłoby.

Wielka rzeźbiona szafa była od środka powiększona tak, że mieściło się w niej sto dwadzieścia sukienek, siedemset bluzek, czterdzieści spódnic i sześćset par spodni. — Gdy jakimś cudem przedarto się przez wszystkie ubrania, wchodziło się do Narnii… A tak serio, nie lepiej napisać, że posiadała garderobę? Czarny Pan kazał tak rozpieszczać córkę czy śmierciożercy sami się za to zabrali? Już widzę szycie siedmiuset (jedwabnych) bluzek przez szmalcowników Voldemorta.

W szufladach leżało sześćdziesiąt platynowych naszyjników, dwieście złotych i trzysta pięćdziesiąt srebrnych oraz dwa razy tyle bransoletek i pierścieni. — Muszę komentować? Jedenastolatka ma lepiej niż jakiś monarcha. I kto to wszystko liczył, hm?

Vanessa mimo młodego wieku miała już swoją różdżkę, a jako że była w domu czarodziei, mogła jej używać. — Ministerstwo rejestrowało każde użycie czaru poza Hogwartem przez osobę niepełnoletnią. Co ma do rzeczy, że mieszkała z czarodziejami? Tak właściwie, po co córkę Czarnego Pana obchodzą tego typu zasady? Kiedy i w jakich okolicznościach dziewczyna nabyła pierwszą różdżkę?

Wyczarowała kilka świec (to poziom OWTM'ów, ale ona uczyła się od paru lat i była bardzo utalentowana) w srebrnych świecznikach i klimatycznie poustawiała. Wyczarowywanie świeczek to poziom owutemów? Unikaj skrótów, poza tym OWTM-ów.

Przepraszam (,) panienko, że tak długo (...).

Ta wybrała dla dziewczynka długą, czarną suknię, która idealnie pasowała do pokoju Vanessy. Dziewczynki.

Ci (,) mimo że się ukrywali, byli jej całkowicie posłuszni.

Nałożyła sobie na usta trochę różowego błyszczyku i poszła do pokoju. — Sili się na bycie mroczną, wybiera upiorną stylizację i dobiera do niej różowy błyszczyk?

Z pod łóżka wyjęła sztylet i shurikeny** po czym pochowała je w najróżniejszych miejscach. Spod.

Tam grzecznie przywitała się z Katriną, wysoką szatynką o piwnych oczach i razem zjadły posiłek. — Bezlitosna Vanessa wita się grzecznie ze służką? Unikaj określenia bohaterów kolorami oczu i włosów.

Trochę mnie zszokowało. Córka Voldemorta idzie do Hogwartu? Tak po prostu? Chyba że jest to ukrywane i prawie nikt nie wie, kim jest jej ojciec. Jeśli tak, należałoby o tym wspomnieć, bo teraz czytelnik może się tylko domyślać.

Tam kupiły piękne oprawione w czarną skórę księgi, atrament, zapas piór, składniki do eliksirów, pergamin, kryształowe fiolki, drugą różdżkę (na wypadek jakby, ktoś chciał ją przebadać, na zajęciach i aby oddać ją, gdy ma się szlaban), kociołek i prześliczną wężycę (udało się ubłagać dyrektora). — Unikaj takich wyliczanek. Chaotyczne wtrącenie w nawiasie. Wąż w Hogwarcie? Jeszcze się okaże, że jadowity…

Potem poszły na ulicę Śmiertelnego Nokturnu i kupiły wiele książek o torturach i czarnej magii oraz potężnych eliksirach. — Do czytania przy śniadaniu w Wielkiej Sali?

Błyskawicę, której pierwszy model miał się pojawić dopiero za pół roku na rynku w Stanach Zjednoczonych, a za dwa lata w Anglii. — Zgrzytają mi Stany Zjednoczone. Jeśli dobrze pamiętam, nie było tam żadnej szkoły magii. Skąd opiekunowie Vanessy wzięli tę miotłę?

Katrina też bardzo długo prosiła dyrektora, aby ten pozwolił Vanessie na posiadanie miotły i przystąpienie do testów na szukającego w drużynie. — Co jest nieodpowiedniego w posiadaniu miotły? Już pierwszaczki uczą się latania. Zastanawiam się, czego Vanessa nie potrafi. Czy musi być akurat szukającym? To powielanie schematów, branie się za najważniejszą funkcję, którą pełnił m.in. Harry.

Rączka, była teraz czarna, a witki i napis srebrne. — Rzeczywiście raczka była z hebanu, ale witki z brzozy i leszczyny, a napis złoty. Bez pierwszego przecinka.

* Lodowy feniks - wymyślona przeze mnie istota. Przeciwieństwo zwykłego feniksa. Jego łzy to najgorsza trucizna, która zamraża serce. Istnieje tylko piętnaście przedstawicieli tego gatunku. Krzywdę może im zrobić tylko feniks ognisty. — Wkradł Ci się dywiz. Pomysł z feniksem bardzo mi się spodobał. Mam nadzieję, że będziemy mieć okazję poznać bliżej któregoś z nich.

** Shurikeny - takie gwiazdki nija. Ninja. To luźny przypis, więc takie dość dziwne wytłumaczenie jest zrozumiałe. Gdybyś zaczęła pisać o broni miotanej, większość musiałaby samemu szperać w Internecie.

Właściwie nic się nie działo. To było opisywanie życia Vanessy, jej otoczenia, a następnie króciutkie streszczenie zakupów na Pokątnej i Nokturnie, a to taki potencjał w sobie kryje. Magiczna okolica, nowe, nieznane.

Rozdział drugi: pociąg, tiara przydziału
Tiara Przydziału.
Cieszę się, że tym razem wcięcia akapitowe są także przy dialogach. Od razu lepiej to wygląda.

Brakuje opisów otoczenia. Skaczesz z kwiatka na kwiatek. Mamy dom, potem peron, pociąg… i to wszystko w jednym akapicie. Narracja skupia się prawie tylko na czynnościach, a powinnaś czymś pobudzać wyobraźnię.

Często po prostu streszczasz, przez co trudno mi się wczuć w całą tę historię. Nie wszystko trzeba opisywać, ale nie popadajmy ze skrajności w skrajność.

Vanessa przez całe opowiadanie będzie chodzić w diademie? Księżniczka ciemności… tytuły zobowiązują. Nikt na to nie reaguje? Nie wszyscy wiedzą, że wychowuje ją Katrina (co podobno jest gwarancją szacunku), a wiadomo, jacy bywają jedenastolatkowie. Starsi by się naśmiewali.

Scena z zębami wydaje się znajoma. Dziwi mnie, że Vanessa, wychowana przez śmierciożerców, ot tak przyjmuje fakt, iż Hermiona jest mugolakiem.

Zaskoczyłaś mnie, muszę przyznać. Co robi córka Czarnego Pana, jadąc do Hogwartu? Upiększa mugolaki. Ciekawe, ciekawe… Mam nadzieję, że nie poplątasz się z tym wszystkim, z naciskiem na kreację Vanessy, która wcześniej wydawała się dość mroczna.

Cześć, jestem Hermiona Ganger (...). Granger. Przynajmniej dowiadujemy się, kiedy rozgrywają się wydarzenia. Lepiej późno niż wcale.

(...) przy okazji je wybielając i przedłużając dziewczynie włosy, cieniując je (...).

Miała też na sobie szatę szkolną, ale nie (,) którą kupiła, tylko jedwabną. Tę.

Mionka poszła mu pomóc, a Vanessa zmieniła sobie ubranie zaklęciem i pogrążyła się w lekturze książki zakupionej na Nokturnie. — Nie radzę wyskakiwać z Mionkami, zwłaszcza w narracji (i to trzecioosobowej).

Ta błogosławiła pomysł ze zmianą okładki książek z Nokturnu na zwykłe podręczniki do szkoły, więc odpowiedziała. — Nie sądzisz, że należałoby wspomnieć o tym wcześniej?

I pokazała jej na dowód okładkę książki. — Na ogół nie zaczyna się zdania od i.

Musiała się uczyć tych zaklęć, bo inaczej Katrina miałaby kłopoty. — Jakieś uzasadnienie? Cokolwiek? Potem do tego wrócisz?

Pociąg dojechał do stacji, gdzie jakiś olbrzym wołał pierwszorocznych. — Hagrid jest półolbrzymem.

Vanessa, była z Hermioną i jakimiś dwoma chłopakami. — Bez przecinka.

Jeden z chłopców wpadł do wody i olbrzym musiał go wyławiać. — To aż się prosi o rozwinięcie. Pierwszoroczniak wpadł do wody, Hagrid go wyciągnął i po sprawie? Jakieś emocje? Panika chłopca? Nabijanie się jego kolegów?

Niektórzy, na przykład Draco Malfoy, wiedzieli również, że jest córką Czarnego Pana i bardzo się jej bali. — Tak po prostu to zaakceptowali? O wszystkim wiedzieli tylko byli/obecni śmierciożercy i nie chcieli nadstawiać karków?

Ciągle tylko czynności, żadnych opisów. Gdyby nie znajomość kanonu, nie wiedziałabym o Hogwarcie nic prócz tego, że to szkoła magii.

Hermiona, niewątpliwie bystre dziewczę, nie zastanawia się, dlaczego Vanessa tyle umie?

Pierwszym, które zainteresowało Vannesę (,) było (...).

Dziewczyna zaczęła wirować, włosy się jej rozpuściły, szata zmieniła kolor, na godle Slytherinu wąż zaczął się ruszać, a do ich uszu dobiegł hymn tego domu. Wokół Vanessy zaczęły błyskać zielono-srebrne iskry, nagle na jej zaciśniętej dłoni pojawił się kolejny amulet, lecz na łańcuszku zamiast jakiegoś kamienia były trzy klucze. Na nadgarstku pojawiły się trzy bransoletki z różnymi hasłami, a dziewczyna upadła, zgrabnie na jedno kolano. Diadem na jej włosach miał teraz, zamiast czarnych kamieni, zielone. Dziewczyna spojrzała na ruszające się godło i poszła prosto do stołu Slytherinu, gdzie oniemieli uczniowie zrobili jej miejsce. Nauczyciele siedzieli jak spetryfikowani. — Byle więcej takich fragmentów. Aż Tiara zaniemówiła, co ta Vanessa robi, nie tylko z ludźmi. Ciekawią mnie owe klucze, zapowiada się naprawdę świetny wątek.

Dlaczego dziewczynę zainteresowało nazwisko Light i obserwowała pilnie przydzielenie Rose?

Uniosła się w powietrze, włosy zaczęły jej falować, niebieskie oczy zaświeciły, posypały się żółte iskry, borsuk na godle zaczął biec, na dziewczynie pojawił się mały amulet i pierścień.  Szata zmieniła kolor, zabrzmiał hymn, na końcu w jej ręce pojawił się piękny kielich. Ta szybko podeszła do stołu Huffelpuffu, bardzo zaskoczona. U pana Pottera sytuacja była trochę inna. Tryskały od niego złote i srebrne iskry, za nim pojawił się świetlisty feniks, w ręku pojawił się miecz, a obok wielki kufer, który zmniejszył się i wpadł chłopcu do kieszeni, później Tiara opadła i wykrzyknęła:
- Gryffindor! Naprawdę mi się podoba. Widzę, że pomyślałaś o wszystkich domach. Dostrzegam powiązanie z tytułem. To pewnie ta Spółka Dziedziców. Spodziewałam się czwórki, od każdego z założycieli Hogwartu, a tu cała chmara. Jeszcze lepiej.

Gdy wisiała pięć metrów nad podłogą. Gdy spadała, wykonała zgrabne salto w powietrzu i podeszła do odpowiedniego stołu. — Może: Gdy wisiała pięć metrów nad podłogą i zaczęła spadać, wykonała zgrabne salto w powietrzu, wylądowała na nogach i podeszła do odpowiedniego stołu.

Brakuje mi opisów, otoczenia, uczuć. Pokaż reakcje uczniów. Głośne rozmowy, może szepty, krzyki. Więcej spetryfikowanych nauczycieli. Tiara oniemiała na dobre?

Nie streszczaj tak wszystkiego. Czytelnik dostanie zadyszki. Daj trochę odpocząć, wprowadź odrobinę spokoju, przerywniki.

(...) na głowę spadł diadem (,) otoczyła ją błękitna poświata (...)

Po ceremonii na stole pojawiło się mnóstwo jedzenia. Vanessa, przyzwyczajona do najlepszych posiłków, skrzywiła się, próbując sałatki, ale zjadła. — Tak trzymać. Nie wrzucać informacji bezmyślnie do narracji, podając suche fakty, ale zgrabnie argumentować i popierać przykładami.

Gdy wypiła herbatkę, za którą przepadał o wiele bardziej niż za sokiem dyniowym (...). Przepadała. Masz plusa za wspomnienie o soku dyniowym. To ważny element kuchni z Hogwartu.

I tu córka Czarnego Pana wyłączyła się. — Znów zaczynasz tak zdanie. I jest zbędne.

Vanessa z przemówienia dyrektora, zrozumiała tylko, że lubi on regulować życie uczniów zakazami, których większość i tak nie będzie przestrzegać. — Bez pierwszego przecinka. Dobrze, że nie zapomniałaś o naturze dziewczyny.

W dużej kamiennej sali z zielonymi zasłonami do łóżek i okien było ciemno i ponuro. Czyli całkiem nieźle, jak na gust śmierciożerców. — Taki szczątek… a cieszy. Mamy zaledwie zarys opisu i krótką ocenę bohaterki, ale jest lepiej niż poprzednio.

Vanessa machnęła różdżką, a przed nią pojawiły się dwa chochliki. Jeden miał różową, a drugi fioletową skórę. Miały po dwie pary oczu, poszarpane skrzydła i ciemnofioletowe włosy, rozwiewające się we wszystkie strony. — Bez wspominania o ponadprzeciętnych umiejętnościach jedenastolatki było lepiej. Miały po dwie pary oczu… może się trochę czepiam, ale jak przeczytałam pierwszy raz, to zrozumiałam, że każdy chochlik ma dwie pary oczu. Mowa o chochlikach kornwalijskich? Jeśli tak, to wiedz, że były one koloru jasnoniebieskiego (choć w ekranizacji fioletowego jak u Ciebie) i nie pokrywało ich żadne owłosienie. Proponuję przejrzenie tego artykułu. Chochliki nie nadają się na służki i nie rozplątują włosów nawet takim osobowościom.

(...) Vanessa niedałaby im dotknąć swoich włosów. Nie z czasownikami osobno.

Unikaj określenia bohaterek puszystych określeniami pokroju tłusta, zwłaszcza w narracji. Spróbuj cechy wyglądu i charakteru wplatać płynniej. W jakimś celu (np. Jej ognistorude włosy widać było z końca korytarza bądź Przez kilka kilogramów nadwagi miał problem z lataniem na miotle), jako dodatek do dialogu (niech ktoś pochwali czyjś gust albo zbeszta za brak wyczucia). Zapamiętałam dane tylko Pansy Parkinson (bo jest postacią kanoniczną i całkiem ważną), trochę o Millicencie Bulstrode (gdyż także pojawiła się w serii), a o reszcie niewiele jestem w stanie powiedzieć.

Kawałek dalej siedziała dziewczyna o twarzy mopsa i długich, brązowych kudłach, bo włosami to Vanessa by ich nie nazwała. — Pokazuje różki. Świetnie. Jest taka Ślizgońska, jak być powinna.

Na przeciwko gadały sobie dwie bliźniaczki. Naprzeciwko.

Na przeciwko Pansy była ruda dziewczyna w kwadratowych okularach (,) za którymi błyszczały niebieskie oczy. Naprzeciwko.

Rozdział trzeci: do dyrektora
Zmiana koloru czcionki była dobrą decyzją. Czyta się o wiele lepiej. Teraz powinnaś tylko to ujednolicić i poprawić w poprzednich postach. Akapity także nie wariują. Widzę progres.

Miło, że doceniasz czytelników, utrzymujesz z nimi kontakt i czasem dedykujesz rozdziały. To się chwali. Kontakt między autorem a odbiorcą jest bardzo ważny.

Z pomocą chochlików wykonała wszystkie poranne czynności i już o szóstej trzydzieści zeszła na śniadanie. — Nikogo nie dziwią potulne chochliki-fryzjerki, chochliki-makijażystki itd.? Dziewczyny z pokoju trochę nakwiczały się w poprzednim rozdziale, ale już wszystko zaakceptowały i przyzwyczaiły się do obecności tych małych potworków?

Gdy skończyła śniadanie, do Sali przybyło więcej uczniów, już miała odejść od stołu, gdy podszedł do niej profesor Snape i dał jej plan lekcji. Sali małą literą.  

Wyjęła mały notes i zajęła się rysowaniem Viperii. — Dobrze, że nie wrzucasz nigdzie, że dziewczyna lubi rysować, bo to takie fajne, tylko przedstawiasz za pomocą konkretnej sceny.

Obrazek, przedstawiający młodą kobrę, wyglądał jak żywy. — Raczej kobra wyglądała jak żywa, nie obrazek. Wąż Vanessy to kobra? Jadowita i niebezpieczna dla człowieka? W szkole? Katrina przekonałaby do tego Dumbledore’a chyba tylko Imperiusem. Tak przy okazji, skoro Vanessa jest wężousta, dlaczego ani razu nie rozmawiała z Viperią?

Dziewczynka zawołała chochliki (,) poprosiła o jedzenie dla węża. — Nie kupuję pomysłu z chochlikami, jest niedopracowany. Vanessa zmuszała je do pracy? Byli w dobrych stosunkach?

Po chwili ten jadł już zabitą przez siebie świnkę morską. — Pierwszy okrutny czyn Vanessy dotyczy biednej świnki morskiej (pokarm dla kobr, wbrew pozorom, to nie tylko małe, bezbronne zwierzątka, a tym bardziej jedzone żywcem, bo jad rozprzestrzenia się powoli)… Małymi krokami do celu.

Vanessa postanowiła się przejść. — Zjadło Ci wcięcie akapitowe przed akapitem, które rozpoczyna to zdanie.

Jakaś dziewczyna, którą okazała się Joanne White, broniła , a McGonagall dała jej szlaban z Vanessą za kłamstwo. Vanessa podeszła do dziewczyny. — Nie streszczaj czegoś, co jest tak istotne.

– Dzięki – rzekła. — Córka Lorda Voldemorta, wychowywana przez śmierciożerców, którzy wpajali dziewczynie brak litości, nie dziękuje. Chyba że ma w tym jakiś cel i przymila się niczym Tom Riddle do Slughorna.

One jednak nie chciały ci pomóc, bo jesteś ze Slytherinu– stwierdziła smutno. — Nie masz spacji przed pierwszym myślnikiem.

Nic się nie stało– odparła. — Jak wyżej.

Po chwili jednak się uśmiechnęła i odezwała się ponownie– jestem Joanne White. — I tu też.

Vanessa, ale mów mi Vani, bo moje imię jest zbyt długie (.) wyciągnęła rękę, a ta ją chwyciła. — Jeszcze tutaj. Poza tym, po długie kropka, a wyciągnęła wielką literą.

Gdy Van zjadła, podeszła do niej Miona. Kazała Vanessie przywrócić swój dawny wygląd, bo „faceci dziwnie się na mnie gapią”, jak stwierdziła. — Pominąwszy moją awersję do nazywania Hermiony Mionką… Bardzo mi się to podobało. Uchwyciłaś charakter Hermiony w banalnej, z pozoru, scenie.

Vanessa w tym czasie poszła do swojego pokoju i tam zajęła się nauką czarnej magii. Zaczęło ją to interesować. — Mam wrażenie, że reszta dziewczyn omija własny pokój szerokim łukiem. Zaczęło? Katrina raczej nie uczyła jej białej magii.

Lepiej usunąć kilka niepotrzebnych wstawek i tak nie streszczać, a skupić się bardziej na kilku. Znów się u mnie pojawił efekt zadyszki. Ledwo coś się zaczęło, a tu już koniec.

Zmyła też z siebie pot i wnętrzności manekina, który dostał wieloma czarami (,) w tym sektumsemprą. Sectumsemprą. Skąd Vanessa znała to zaklęcie? Od Severusa? Ot tak rzucała sectumsemprę, niezaakceptowaną przez Ministerstwo Magii?

Tam zobaczyła trytona. — Aż się prosi o opis wyglądu, to takie pole do popisu.

Znała ich język, ze względu na mieszkające w jej ogrodzie w niedużym jeziorku dwie przedstawicielki tej rasy. — Trytoński, którym posługują się trytony na powierzchni, jest bardzo trudnym językiem. Kto uczył Vanessę? Poza tym, tak po prostu miała jezioro w ogrodzie? Trochę dziwne.

Zaczęła rozmowę ze starym stworem, jednak ten szybko odpłynął (,) więc musiała wrócić do zamku, bo za chwile miała spotkanie z dyrektorem. Chwilę. Klasyczny przykład streszczenia. O czym rozmawiała z trytonem? Dlaczego? Lubiła te stworzenia? Czuła się samotna? Była po prostu ciekawa?

Nikt nie reaguje, gdy dziewczyna wchodzi bez pukania i pozwolenia, jak gdyby nigdy nic? Mam nadzieję, że nie nosi wciąż tego diademu, bo już zupełnie zachowywałaby się jak księżniczka ciemnośći.

Biurko dyrektora, było całe zawalone jakimiś gratami. — Bez przecinka. Unikaj takich uogólnień.

Obok niego stało też dziewięć zwykłych krzeseł, na których siedzieli uczniowie i opiekunowie domów, a na przeciwko nich stał duży (,)  wygodny fotel dyrektora. Naprzeciwko.

Vanessa usiadła po między Krukonką a Puchonką. Pomiędzy.

Potter miał kruczoczarne, rozczochrane włosy, szmaragdowe oczy i ładne rysy twarzy oraz okrągłe okulary. Rosa i Joanne miały piegi, a Camile miała idealną figurę. — Czy dziewczyna wcześniej nie przyglądała si Harry’emu? Nie ciekawił on jej? Nie domyśliła si, że to on pokonał jej ojca?Przy jedenastolatkach unikałabym określenia idealna figura.

Widać było, że trenowała pływanie i inne  mugolskie sporty.  — Podwójna spacja po inne.

Szlama, ale co z tego. Przecież szlamy to też ludzie. — Tatuś nie byłby dumny. Dlaczego Vanessa nie myślała o tym wcześniej, wiedząc, że Hermiona jest mugolakiem?

„Dzieci” milczały. — Dlaczego wzięłaś to w cudzysłów?

– Więc wiemy coś o pierwszych czterech– powiedział Drops, reszta patrzyła na nich szeroko otwartymi oczami.– A co z Harrym? — Brak spacji przed drugim i trzecim myślnikiem.

Podejrzewam, że jest on dziedzicem Merlina– powiedziała Van na skinięcie głowy Snape'a. — Brak spacji przed myślnikiem. Vanessa nie zachowuje się jak jedenastolatka, a tym bardziej córka Czarnego Pana, która nie chce zachowywać się podejrzanie.

Ten wybałszył oczy. Wybałuszył. Tak na marginesie, nasz Severus, mistrz aktorstwa i poker face’a, wybałusza oczy z takiego powodu?

– A jakich?– dalej drążył temat Drops. — Brak spacji przed myślnikiem. Drops to jeden mądry. Dziwi się, skąd Vanessa tyle wie i potrafi.

Vanessa spojrzała na Snape'a. On też wydawał się lekko przestraszony, ale nie dawał tego po sobie poznać. — Dopiero co wybałuszał oczy.

Proszę pana, ona i tak nic nie powie, więc po co ją męczyć?– zapytała Camile. — Brak spacji przed myślnikiem.

– Proszę pana, ona i tak nic nie powie, więc po co ją męczyć?– zapytała Camile.
– Panno Standarto, szlaban za bezczelność– powiedział Snape. – A wy możecie już iść.
— Brak spacji przed drugim myślnikiem przy wypowiedzi Snape’a. Reakcja Severusa przesadzona, zwłaszcza że Vanessę dręczył Drops, w jej obronie stanęła Camile, a Snape był po tej samej stronie co ona.

Panna Gray zostaje– powiedział Dropsio. — Brak spacji sprzed myślnikiem. Dropsio? W narracji?

Niech pan jej nie mówi, ale zostawiłam jej prostsze i bielsze zęby niż miała wcześniej.  – Po chwili dyrektor pozwolił jej iść

Ktoś się zainteresował nieprzeciętnymi zdolnościami Vanessy. Prawidłowo. Tylko te streszczenia….

Ciekawe nawiązanie do nazwiska Dumbledore’a. Dobrze, że dodałaś przypis, bo, muszę przyznać, nie wiedziałam o tym znaczeniu. Świetnie przedstawiłaś oczytanie Vanessy, nienachalnie.

Później, gdy wszystkie wyszły, rzuciła Pętlę Czasu i zaczęła ćwiczyć. — Takie wyrzucanie non stop pozostałych dziewczyn z pokoju jest może wygodne dla autora, ale wychodzi sztucznie.

Kolejny dzień zleciał jej na rozmowach z bliźniaczkami i Joanne. Zdążyła już pokłócić się z Pansy i Sophie oraz poznać trochę Camile. — Nie czuję żadnej z tych relacji, nie pozwalasz mi na to. Dlaczego Vanessa najlepiej dogadywała się z bliźniaczkami, a potem także z Joanne? Brakuje mi jakiegokolwiek dialogu. Ekspozycja goni ekspozycję. Czemu od początku nie lubiła Pansy?

Nie lubię Dumbledore’a, ale cieszę się, że nie robisz z niego idioty i dyrektor zaczyna coś podejrzewać.

Wiedział, że jego matka chodziła do Beauxbatons, we Francji,** ale przecież ona pochodziła z  mugolskiej rodziny. — Matka Harry’ego i Francja… Beauxbatons przyjmowało uczniów jedynie z Francji, Belgii, Holandii, Hiszpanii, Portugalii i Luksemburga. Wiem, że zdajesz sobie sprawę, że naginasz kanon. Byle był w tym jakiś cel. Mam nadzieję, że się nie pogubisz i będziesz konsekwentna. Nie trzeba tłumaczyć wszystkiego z Severusem ani Jamesem, ale jakoś musieli się poznać, prawda? Z naciskiem na Rogacza, w końcu Harry żyje.

Rozdział czwarty: Spółka Dziedziców
W tym poście tekst jest niewyjustowany. Rzadziej robisz akapity (za rzadko!) i zmieniłaś czcionkę z Arialu na Georgię, co bardzo rzuca się w oczy. Przydałoby się ujednolicenie.

Vanessa obudziła się o szóstej rano. Z pomocą chochlików wykonała wszystkie poranne czynności i już o szóstej trzydzieści zeszła na śniadanie. — Dlaczego wstała tak wcześnie? Śniadanie trwa od siódmej trzydzieści to dziewiątej. Nikogo nadal te chochliki nie dziwią? Przecież to małe, ale wredne i przerażająco silne potworki, które za uszy wyrzuciłyby Cię przez okno.

Z pomocą chochlików założyła jedwabną szatę, uczesała się w wysoki kok* i nałożyła diadem, który dostała od Tiary Przydziału. — Coś przespałam?

Nie rozstawała się z nim, tak samo jak z medalionem i innymi rzeczami. — Hę?

Po namyśle stwierdziła, że ta szata jest beznadziejna i założyła mugolski strój. Jeansy, białą bluzkę z naturalnego jedwabiu i conversy. Na to czarna bluza z białym tygrysem na plecach. Do tego ten tygrys się ruszał, jakby ryczał. — Nie mogę wyobrazić sobie takiego stroju w Hogwarcie, zwłaszcza jeśli mowa o córce Czarnego Pana. I gdzie kupić takie mugolskie ciuchy, na których nadruki się ruszają?

Vanessa wiedziała, że nie zostanie ukarana, jeśli przed każdą lekcją, nałoży na to iluzję szaty. — Nie kojarzę żadnego zakazu noszenia ubrań z ruchomymi nadrukami.

Kazała Viperze owinąć się wokół jej ręki i poszła na śniadanie. — Przypominam, że Vipera to jadowita, niebezpieczna kobra, a Vanessa, choć wężousta, nigdy z nią jeszcze nie rozmawiała.

Tym razem była o wiele później. Była już siódma trzydzieści.

Uczniowie cały czas patrzyli się na jej strój ze zdziwieniem. Gdy zabrzmiał dzwonek, szybko zmieniła strój i razem z innymi uczniami weszła do klasy transmutacji.

Cieszę się, że zdajesz sobie sprawę z wielu mankamentów Twojego bloga i masz zamiar wprowadzić poprawy. Najważniejsza kwestia: unikaj streszczeń.

Na lekcji Vanessa siedziała w ławce sama i sama uczyła się eliksirów z książki, którą kupiła z Katriną na Nokturnie.

Najciekawszy na lekcji, był szlaban dla Pottera i Rose oraz odjęcie Gryffindorwi dwóch punktów. — Za co dostali szlaban? Jakim cudem Harry (i to na spółkę z Rose) dostał od Snape’a (od Snape’a!) tylko dwa minusowe punkty?

Uczniowie w przedziale od drugiej do siódmej klasy i Vanessa Gray, mogą zgłosić się do drużyny quidicha. — Powinno być quidditcha. Bez przecinka po Gray. Nie idźmy w mroczną Mary Sue… Co to za przywileje? Wiadomo, że Katrina przekonała Dumbledore, by młoda była szukającym (!) w drużynie Ślizgonów. Nie trzeba było tak tego obwieszczać. Na miejscu innych pierwszaczków czułabym się niesprawiedliwie potraktowana.

Warunek: UMIESZ LATAĆ NA MIOTLE!!! — Przez konstrukcje pozostałych zdań ogłoszenia lepiej pasowałoby: Warunek: opanowane latanie na miotle. Na Twoim miejscu usunęłabym owy fragment, to taka oczywista oczywistość.

Tu Draco, tu jakiś Sebastian Malfoy… Trochę mnie tym zbiłaś z tropu. Wcześniej było względnie kanonicznie.

Gdy dziewczyna przeczytała podpis (,)  odeszła, rozmyślając.

Przecież Draco jest jedynakiem! Może to zbieżność nazwisk. — Zrób kursywę. To myśli Vanessy, a piszesz w trzeciej osobie.

Teraz miała na głowie ważniejsze sprawy, musiał się przygotować. Musiała.

Wzięła swoją miotłę i poszła na boisko polatać. Było już ciemno, ale Vanessa wszystko widziała. — Będę jak Filch: Gdzie są uczniowie? Uczniowie nie są w łóżkach! Uczniowie mają być w łóżkach!

Około dwudziestej drugiej, czyli pół godziny przed ciszą nocną, rzuciła na siebie zaklęcie kameleona i postanowiła pochodzić po zamku. Zaczęła od ósmego, najwyższego piętra. Na długiej pustej ścianie zauważyła płaskorzeźbę w kształcie węża. — Pamiętaj o obowiązującym dwunastogodzinnym systemie zegarowym. Cisza nocna była o dziesiątej. Odnoszę wrażenie, że tam każdy robi, co chce. Trochę Ci się pomiźgał rozkład pięter.

Dotknęła go, a oczy mu zaświeciły.

Vanessa niepewnie chwyciła i otworzyła drzwi. Ukazała się jej wielka sala z godłami założycieli i Merlina.

Ściany były kremowe, a podłoga mahoniowa. Stół, krzesła i inne meble również były z tego drewna. Krzeseł ustawionych wokół stołu było kilkanaście, w tym pięć z poduszkami. Na dziesięciu ogromnych regałach było mnóstwo książek. Było tu też mnóstwo drzwi wszystkie sprawdziła dokąd prowadzą. — Ostatnie zdanie do gruntownej korekty. Cały opis coś mi zgrzyta. Jest taki do bólu schematyczny. Baw się konstrukcjami, nie wymieniaj wszystkiego, jak leci. Vanessa podobno lubi czytać. Niech się jakąś książką zainteresuje, skojarzy któryś z tytułów.

Było tu też mnóstwo drzwi wszystkie sprawdziła dokąd prowadzą. Pierwsze do łazienki, drugie do sali ćwiczeń, trzecie do garderoby, czwarte do kuchni, piąte do sypialni, szóste do pracowni eliksirów, siódme do cieplarni, ósme do stajni, a dziewiąte w dziwny sposób przeniosło ją pod zamek i z powrotem, dziesiąte w ten sam sposób na wieżę astronomiczną, jedenaste do zbrojowni i magazynu różdżek, dwunaste do ambulatorium, trzynaste do graciarni, a ostatnie czternaste do dużej sali imprez. Było tu też mnóstwo drzwi, sprawdziła więc, dokąd wszystkie prowadzą. Przeniosły. Wyliczankom znów mówimy: nie.
Wyczarowała tabliczki z nazwami pokojów i powiesiła je na drzwiach. — W HP magia to nie banalne proste machanie różdżką.

Rzuciła na to miejsce Pętlę Czasu i zajęła się książkami. Gdy była już zmęczona, wyszła (,) pamiętając o nałożeniu na siedzibę zaklęcia. Gdy dotarła do swojego łóżka, zaklęciem wykonała wszystkie wieczorne czynności i zasnęła. — Te ciągłe maratony mnie wykończą.

Odkryła, że jeśli pomyśli jakieś pytanie, to na stole zawsze pojawi się odpowiednia książka, otwarta na odpowiedniej stronie. — Pachnie mi Pokojem Życzeń.

W sobotę o siedemnastej zjawiła się pod gabinetem profesora Snape'a, który kazał im (wszystkim dziedzicom) posprzątać w jego gabinecie. Panował tam straszny bałagan. Nauczyciel zostawił ich samych i udał się do pokoju nauczycielskiego. — Znowu chyba kiedyś zasnęłam, bo nie wiem, o co chodzi ze szlabanem dla dziedziców. Snape dał go tylko tamtym dziewczynom.

– Snape zabrał nam różdżki – stwierdziła Rose (,) patrząc na Vanessę z politowaniem (,) i zabrała się do sprzątania.

Vanessa z ironicznym uśmieszkiem wyciągnęła zapasową różdżkę z buta i zaklęciem posprzątała w gabinecie. — Nie idźmy w Mary Sue… Dobrze, że dziewczyna nie pochwaliła się magią bezróżdżkową, chociaż to. Ale dalej to już pojechałaś… T a k i m umiejętnościom jedenastolatki mówimy kolejne: nie.

– Zawsze noś zapasową różdżkę – mruknęła Van. — Tak, Van, wszyscy mają po trzy różdżki… Nawet nie każdego byłoby na to stać.

Dziewczyna pokrótce opowiedziała im o komnacie. Gdy skończyła, do komnaty wszedł Snape.

Okazało się, że Harry znał język węży. Reszta znała po jednym języku odpowiadającym do jednego z drzwi, a Camile nosiła przy sobie sztylet. — Język, język,  a tu nagle sztylet. *wzdycha*, ale ugryzie to tylko od strony poprawnościowej. Jednej pary.

– Możemy trenować. Każde z nas ma na pewno jakieś umiejętności, może przecież nauczyć resztę – zaproponowała Camile. – Ja mogę uczyć walki na miecze i resztę broni białej. — Jeszcze bardziej idziemy w Pokój Życzeń. Oto nowa Gwardia Dumbledore’a. Vanessa ma tylko jedenaście lat, a podniesienie prawdziwego miecza (coś o tym wiem) nie jest wcale takie proste… Tylko podniesienie! Skupmy się na reszcie broni białej. Szable, maczugi, włócznie, wekiery, morgenszterny, halabardy, topory, buzdygany… Wymieniać i wymieniać.

– Ja jestem dobra z wiedzy teoretycznej -powiedziała niepewnie Asia.
– Fajnie, bo ja z praktycznej, czarnej magii i eliksirów (.) – Vanessa uśmiechnęła się pocieszająco do koleżanki.
Brak spacji po drugim myślniku. Wszyscy ot tak przyjmują, że młoda jest dobra z czarnej magii i chce jej na dodatek nauczać? Lat jedenaście i początek nauki w Hogwarcie…

– Nie wiem – mruknął (,) spuszczając wzrok.

Jakim cudem Vanessa nie wie, że Harry jest Chłopcem, Który Przeżył i pokonał Czarnego Pana? Znów naginamy kanon bez konsekwencji?

– Witamy w Spółce Dziedziców! – krzyknęła Camile i podała każdemu rękę (,) jakby była prezesem tego małego stowarzyszenia.

Zamiast odsyłać do zdjęć i obrazków, lepiej popracować nad opisami.

Rozdział piąty: atak
To Twoja decyzja, ale nie spoilerowałabym w tytule.

Brakuje kilku wcięć akapitowych.

Po jakimś czasie wypiła Eliksir Słodkiego Snu i udało jej się w końcu odpocząć. — Kiedy warzyła ten eliksir? Zabrała ze sobą gotowy?

Po jakimś czasie wypiła Eliksir Słodkiego Snu i udało jej się w końcu odpocząć. Dzięki jej perfekcji w ważeniu eliksirów znakomicie się wyspała. Dziewczyna rozejrzała się po pokoju i stwierdziła, że jej koleżanek nie było.

Ta zrobiła jej kłosa, który idealnie pasował do białej jedwabnej bluzki i cienkiego zielonego sweterka oraz krótkich jeansowych spodenek. — Już jej się odwidział ten wszechobecny mrok? Swoją drogą, Vanessa ubiera się tak… no za bardzo mugolsko. Wiadomo, jak czasem było, ale młoda prawie wcale nie nosi szaty. Kolejne przywileje? Pomyśl, jaka pogoda króluje we wrześniu/październiku w deszczowej Walii.

W tym czasie Ika przyniosła jej herbatę i sałatkę owocową, jej ulubioną, z dużą ilością kiwi.

Schowała broń oraz różdżki i wyszła. — Pogubiłam się. Schowała do torby? W pokoju? W kieszeni, butach itd.?

Wiedziała, że się spóźni, ale stwierdziła, że nie będzie biegła, bo fryzura może jej się popsuć, albo Vanessa zapoci sobie ubranie, więc stawiała zwyczajnie większe kroki. — Uważaj na powtórzenia i trzymaj się czasu przeszłego. Nie rób z Van rozkapryszonej księżniczki. Nie jest mroczna ani zua, ale irytująca jak najbardziej.

Blondynce ten skrót bardzo przypadł do gustu, więc nie spierała się z Nessą. — Najpierw była Mionka, a teraz (i to tak nagle w piątce) Nessa? Nie rób tego czytelnikom. Van jeszcze zdzierżę.

Dziewczynka zaczarowała pergamin, aby sam notował jej pismem i zajęła się patrzeniem w okno. — Chyba powinna przeskoczyć wszystkie klasy. Macha różdżką i nie musi nic robić.

Matko, jaka nuda. Ratunku!!! — Powinnaś to zapisać kursywą lub wziąć w cudzysłów (myśl bohaterki w trzecioosobówce).

Po chwili przyłączyła się do nich Tavie. Po chwili zmieniły temat na niesprawiedliwość nauczycielki transmutacji, która w piątek pokazała, że Snape jest tysiąc razy sprawiedliwszy od niej.

Gdy nareszcie zadzwonił dzwonek, większość klasy była wykończona psychicznie. Nic dziwnego, ponieważ byli to Gyfoni. Gryfoni. Swoją drogą, dlaczego w tym rozdziale Vanessa tak nagle zaczęła narzekać na uczniów Gryffindoru? Wcześniej upiększyła mugolaka z tego domu.

Magiczny patyk z pewnością nie jest dobrym synonimem różdżki. Unikaj określenia bohaterów kolorem włosów (dużo się pojawiło brązowowłosych i zgłupiałam).

– Macie jakieś obrażenia? – zapytała Rose (,) patrząc na Vanessę i Freda. — W ustach jedenastolatki zabrzmiało to nienaturalnie.

– Mnie strasznie boli ręka, ten gruby mi ją wykręcił – powiedział, krzywiąc się z bólu rudzielec. — Nie lubię takich pokrętnych konstrukcji. Może po prostu: powiedział rudzielec, krzywiąc się z bólu.

Dziewczyna dotknęła jego lewego ramienia, zamykając oczy. Po chwili otworzyła je i chyba już doskonale wiedziała, co się stało Fredowi. — Uzdrowicielstwo uzdrowicielstwem, ale widzę, że, po starciu z główną bohaterką, i Pomfrey straciłaby pracę.

Natychmiast wyjęła różdżkę i rzuciła proste Episkey. Wyjęła ze swojej torby małą fiolkę z zielonym eliksirem regenerującym i podała go chłopcu. Po chwili tamten mógł już wstać. Czarnowłosa oczyściła go zaklęciem, a tamten opowiedział im o swoim ataku. — Wciąż czekam na moment, gdy Vanessie coś nie wyjdzie… albo niech chociaż cokolwiek nie okaże się banalnie proste.

Mam dość mocno wyczulony słuch i, gdy byłyśmy na drugim piętrze (,) usłyszałam cichy krzyk bólu. — Usłyszałam cichy krzyk bólu.
– Rozumiem, ale mam jeszcze jedno pytanie. W jaki sposób pani pokonała dwóch siódmoklasistów?
– Mają mniejsze móżdżki, a ja uczyłam się zaklęć na zapas – powiedziała.
– Rozumiem, możecie już iść – rzekła profesorka.
Na korytarzu dziewczynki zobaczyły profesora Snape'a, który wstawił Vanessie pięćdziesiąt punków, a Camile trzydzieści za bohaterską postawę. Rose wstawił natomiast dwadzieścia za pomoc.
To mnie… przerosło? Zdajesz sobie sprawę z wielu mankamentów swojego opowiadania, więc myślę, że zrozumiesz, co w tej scenie jest nie tak. Na wszelki wypadek w podsumowaniu napomknę o tym i tego typu głupotkach.

Rozdział szósty: gabinet Salazara
Fred postanowił zapoznać ich z częścią swojej rodziny. Najpierw przedstawił ich George'owi, swojemu bliźniakowi. — Kim są ci oni? Po wydarzeniach z piątki można się tego domyśleć, ale w pierwszym zdaniu nowego rozdziału lepiej precyzować.

Obaj chłopcy byli bardzo zabawni i weseli. Gdy opowiedziała im historię z poranka (,) obaj stwierdzili, że nie przyznają się do Rona (,) ich młodszego brata (,) i do starszego od nich prefekta, Percy'ego. — I taka prośba ode mnie: nie rób z bliźniaków jednego mózgu!

Gdy skończyły (,) zadzwonił dzwonek i pojawił się profesor.

Gdy tylko dziewczynka dostała pergamin z pytaniami. Odpowiedzi a, b, c, d. Szybko rozwiązała zadania, a odpowiedzi napisała na dodatkowej kartce i skopiowała ją trzy razy, po czym spowodowała pojawienie się, po jednej sztuce na ławce każdego dziedzica. — Pomieszałaś konstrukcję, gdzie druga część zdania? Proszę, dla dobra wszystkich nie rób z głównej bohaterki Mary Sue.

Postanowiła podszkolić się w teorii transmutacji (,) z której była kiepska. — Zupełnie to do mnie nie trafia. Niech pokaże, że rzeczywiście jest kiepska. Niech jej coś nie wyjdzie. Niech przez przypadek zamieni długopis na patyk albo różdżkę na zwykłą gałązkę.

Gdy skończył się czas i profesor zebrał kartki (,) zaczęło się nareszcie coś ciekawego.

W pół godziny ukończyła eliksir, mimo iż według przepisu miał się gotować, co najmniej godzinę. Sekret polegał na dodaniu szczypty popiołu z drzewa dębowego spalonego smoczym Podczas, gdy oni zaczęli się uczyć (,) ona zajęła się pracą domową. To sprawiało, że każdy eliksir gotuje się o wiele krócej. — Pilnuj czasu. Nie wywyższaj tak Vanessy, bo irytacja przesłoni czytelnikom wszelkie inne emocje.

Każdy składnik, ma taki swój żywioł i to sprawia, że nie mona go dodawać do eliksiru w niektórych sytuacjach. Można.

Jeśli to zapamiętacie (,) to będziecie umieli uwarzyć większość eliksirów.

Pomyślała o atlasie składników, a cztery takie sztuki pojawiły się na stole. — Magia bezróżdżkowa, niewerbalna, ale nie przesadzajmy…

Podczas, gdy oni zaczęli się uczyć (,) ona zajęła się pracą domową.

Jej uwagę przykuła niemal niedostrzegalna, dwu centymetrowa płaskorzeźba węża. — Lepiej: dwucentymetrowa, a najlepiej nie mieszać jednostek i pozostać przy calach. Może dodałabyś, dlaczego zwróciła na nią uwagę?

Jeśli znalazłeś to miejsce (,) to oznacza, że jesteś jego potomkiem.

Znam mowę węży, potrafię sprawić, że coś kogoś zaboli (,) jeśli zechcę. Potrafię podnieść przedmiot (,) nie dotykając go.

Ostatni opublikowany rozdział kończy się w najgorszym momencie. Wyszedł Ci taki trochę łagodny cliffhanger. Naprawdę bardzo chciałabym się dowiedzieć, co było dalej — jak Vanessa po ochłonięciu zareagowała na słowa ojca w liście.

Miniaturka I
Nie mogę wyobrazić sobie takich świąt u śmierciożerców, do tego tych wysoko postawionych, tuż przy córce Czarnego Pana. Ubieranie choinki? Radosny nastrój? Brak wzmianki o służących skrzatach? Zapomnienie o wszelkim mroku i rzekomej bezwzględności głównej bohaterki oraz osób z jej otoczenia?

Te święta będą inne niż zwykle. Były. Wiem, co miałaś na myśli, ale skoro decydujesz się na pisanie w czasie przeszłym, musisz być konsekwentna i się go trzymać.

Taką dla nich i służących. Ta na pokaz dla śmierciożerców zawsze była utrzymywana w srebrze i czerni, taka sztywna i smutna. Ludzie również, tak wyglądali. — Bez przecinka przed tak.

W ciemnych szatach i drogich klejnotach z kamiennymi twarzami wyglądali bardzo poważnie. — Zabrzmiało, jakby to klejnoty miały kamienne twarze. Zły podmiot.

W tym roku po raz pierwszy będzie mogła ubrać tamtą choinkę, oczywiście z zachowniem ustalonych barw. — Pilnuj czasu. Zachowaniem. Wcześniej pisałaś, że choinka dla śmierciożerców była utrzymana w czerni i srebrze, a Vanessa ze służącymi chciała udekorować swoją, nie tak nudną i sztywną.

Służące przyniosły pudła, a ona zaczęła je otwierać. Magicznie zaczęła wieszać ozdoby (,)  takie, jak zwykle, ale gdy skończyła, założyła jeszcze na drzewko kryształy Eleonory Slytherin, matki Salazara. — Nie streszczaj tak, odbiera to całą świąteczną magię. Skąd wzięła kryształy Slytherin?

Pytała (,) do czego te kryształki, ale Vanessa milczała.

,,Dowie się jutro" - pomyślała i razem poszły ozdobić drugą choinkę. — Prawidłowy polski cudzysłów wygląda tak: „(...)” (ALT+0132 i ALT+0148).

Trochę się pogubiłaś. Potem kobiety i Vanessa zdobią jeszcze jedną choinkę, kolorową i wesołą (a młoda jeszcze w jedynce i dwójce siliła się na mrok).

Przyszła kolej na łańcuchy. Od tygodnia Ness robiła papierowy łańcuch ne tę okazję. — To musiał być bardzo długi łańcuch…

Vanessa znów okazała się mądrzejsza od swojej… nauczycielki.

Owinęła różowym papierem pudełko ze ślicznym naszyjnikiem oraz rysunek przedstawiający ją i kobietę na reniferach stojących we śniegu. W. Widok śmierciożerców na reniferach trochę mnie przerósł.

Gdy prezent był owinięty, obwiązała go fioletową wstążką i wzięła do ręki. Robiła to bez magii (,) więc zeszło jej do czternastej (a śniadanie było o dziewiątej). — Och, owijała prezent pięć godzin?

Najpierw napisała je na brudno, a później przepisała na czystko. Czysto. To dopowiedzenie jest właściwie zbędne.

Miniaturka II
Po dłuższym zastanowieniu stwierdzam, iż historie z miniaturek będą miały jakiś związek z moim opowiadaniem. — Jakiś związek to one zawsze miały, oczywiste. To znaczy? Znajomość kanonu jest niezbędna, jeśli ktoś chce czytać miniaturki? Może po prostu są w nich jakieś podpowiedzi, uzupełnienia?

Brano zawsze trzech jeńców, aby powitać Nowy Rok (,) torturując ich. — Śmierciożercy byli różni, nieraz zabijali dla czystej zabawy. Brakowało mi czegoś takiego w poprzedniej miniaturce, może i całym opowiadaniu.

Po pierwsze atakują na dom, który ma tylko trzech mieszkańców, więc nikogo nie zabiją od razu. Atakują dom/przeprowadzają atak na dom. Czas, czas, czas, pilnuj się. Nie przeskakuj nagle na teraźniejszy. Swoją drogą, po co wybrali taki dom?

Nikt nie ucierpi, a jej autorytet wśród śmierciożerców może wzrosnąć. — Mieszasz i mieszasz te czasy, to jakaś sinusoida. Dlaczego autorytet Vanessy miałby wzrosnąć po zepsuciu im zabawy? Normalny człowiek byłby co najmniej zirytowany, gdyby popsuła mu plany jedenastolatka…

Dziewięciolatce nie wolno było uczestniczyć w napadach, więc czekała, aż teleportują się tutaj. — Poprawka: gdyby im popsuła plany dziewięciolatka… Należałoby wcześniej wspomnieć, że akcja dzieje się dwa lata przed wydarzeniami z głównego opowiadania.

Włosy uczesała w wysokiego i założyła długą czarną suknię. — Kucyka? Koka?

Na głowie miała diadem, a na szyi, srebrny łańcuszek z napisem KC. Nie znała jego znaczenia, żaden z sługusów jej ojca nie znał. — Pierwsze tortury w życiu są świetną okazją do założenia diademu… Bez przecinka po szyi. KC zaznacz kursywą. Ze.

Wewnętrzny krąg Voldemorta. Lucjusz Malfoy, Katrina, Snape i kilku mniej znanych. — Proponuję zamiast kropki po pierwszym zdaniu dać myślnik. Snape bawiłby się w torturowanie mugoli, gdy nie było Czarnego Pana? No proszę… Kilku mniej znanych? Brzmi źle, bo Vanessa zna śmierciożerców jak mało kto.

Mięli ze sobą rodzinę mugoli. Kobietę w średnim wieku, która miała na ciele kilka obrażeń (...). Mieli. Powtórzenie. Jak wyżej proponuję myślnik. To na ciele jest niepotrzebne.

Niedokładnie zasłaniały zapłakane, błękitne oczy. Vanessa spojrzała w nie i od razu wiedziała, kim jest. — A co to za nowy dar? Na brodę Merlina… Wyszło trochę, jakby Vanessa wiedziała, kim ona sama jest. Proponuję po kim dodać ona.

Dorcas Meandows-Brown dawniej była świetną czarownicą. Meadowes. Mieli napadać na domy mugoli. Dorcas mogła być mugolakiem (i to bardzo silnym), bo status jej krwi nie jest znany, ale na pewno nie była mugolem.

Gdy zginęła jej przyjaciółka (,) Lily Potter (,) całkowicie się załamała. — Za dużo opowiadań o Huncwotach…

Potem dowiadujemy się, że Dorcas wyszła za mugola i nie potrafiła już posługiwać się magią. Jak można zapomnieć wszystkich zaklęć? I co to ma do używania magii ogólnie?

- Zamierzacie torturować dziecko? - spytała kpiącym tonem. - To oznaka słabości! Tak samo marnowanie na nich Avad. Może sprawimy, że ona zniknie? - pytała z przerażającym uśmiechem. — Wjeżdżanie na dumy śmierciożerców? Ech…

- Ja, oczywiście - wyjaśniła mu z pobłażliwym uśmiechem. Rzuciła zaklęcie teleportacyjne, które podrasowała, aby wyglądało jak to, powodujące znikanie. Zrobiła to niewerbalnie, więc śmierciożercy wiwatowali, a pan Brown patrzył na nią z nienawiścią. — Vanessa już dwa lata temu była geniuszem zła normalnie… Teleportacji uczono na szóstym roku, bo to bardzo niebezpieczne. Nie wspominając już o tym, że nie da się kogoś teleportować bez siebie...

Odpuszczę sobie analizę tortur kobiety. Nadaje się ona tylko do napisania od nowa. Van znów robi rzeczy, o którym się nawet filozofom nie śniło. Skąd w ogóle u niej taki nagły przebłysk empatii? Pamiętasz jeszcze jedynkę i silenie się na mrok oraz bezduszność? Jak crucio może być delikatne?

- Malfoy, czy nie raczyłbyś zamaskować tego pryszcza na nosie? Jest tak wielki, że nie mogłam się skupić na rzucaniu zaklęcia! - Mężczyzna poczerwieniał i zaczął coś mruczeć pod nosem, a kolejka znowu ruszyła. — Chyba nie umiem wziąć tej miniaturki na poważnie.

Gdy znowu przyszła kolej dziewczynki, krzyku nie było (—) zemdlała, za nim zdążyła (wydać z siebie jakikolwiek dźwięk). Zanim.

Robisz ze śmierciożerców takich samych idiotów, jak robi się często z policjantów w tanich kryminałach.

Gdy to już się skończyło (,) udała strasznie zmęczoną i poszła w stronę swojej sypialni. Gdy była już na schodach (,) zaczęła biec.

Vanessa delikatnie położyła jedną dłoń na sercu kobiety, aby zaczęło z powrotem wytwarzać magię, a drugą na czole, aby wykorzystywała ją mądrze. Zalśniło perliste światło i w ręku kobiety pojawiła się różdżka. — Co tu się stało?

Gdy usłyszała dźwięk aportacji (,) spokojnie odeszła do drugiego salonu i zajęła się czytaniem jej ulubionej książki pod tytułem ,,Magią i mieczem". Deportacji. Deportacja to znikanie, a aportacja — pojawianie się. Niepoprawne cudzysłowy. Słusznie złapałam nawiązanie do Ogniem i mieczem?

Miniaturka III
Jestem pozytywnie nastawiona. Tym razem coś niezwiązanego czysto ze śmierciożercami, ale różnymi rodami czystej krwi. Nie będę już się czepiać nad obchodzeniem przez czarodziejów Wielkanocy, bo to tylko, jak napisałaś, luźna, przyjemna miniaturka.

Do drzwi pukały po kolei rodziny z dziećmi w wieku od czterech, do trzynastu lat. — Zbędny przecinek.

W jadalni siedziało już całkiem sporo dorosłych i rozmawiało z Katriną, a jeszcze więcej dzieci bawiło się, rozmawiało, siedziało w salonie.

Trochę oporny opis trojaczków, ale zaczynasz się wyrabiać i jest już coraz lepiej. Całe przedstawienie postaci oraz ich wyglądu nie było takie oporne i suche jak w początkowych tekstach.
Och, jakżebym się cieszyła, gdyby zamiast zwykłych służących były skrzaty domowe. Kocham te stworki, ale wiadomo, że bogate rody czystej krwi od zawsze się nimi posługiwały.

Drzwi na taras otwarły się, a dzieci (,) które strasznie się już niecierpliwiły, natychmiast wybiegły na zewnątrz (,) po czym zbiegły po drobnych schodkach do ogrodu, który dzięki staraniom wielu służących, skrzatów i chochlików był naprawdę piękny. — Nadal mi nie pasują te chochliki, ale już jestem w stanie przymknąć na to oko.
Każda się czymś różniła, była wyjątkowa i coś symbolizowała… — Wielka szkoda, że tak urwałaś. Mnie na przykład bardzo ciekawi, co symbolizuje każda z kopuł.

Gra polega na odnalezieniu, jak największej liczby kolorowych pisanek.

Jak wypadną (,) to wrócą.

A więc (,) jeśli się zgubicie (,) weźcie je i rozdepczcie, a przetelportująwas z powrotem w to miejsce. — Zjadłaś spację.

(...) powiedziała (,) wskazując na krótki zwój, który trzymała w ręce (...)

Nie jestem betą, więc nie wypiszę Ci wszystkich błędów. Zwłaszcza że były one typowe dla Ciebie, czyli główne nieoddzielanie imiesłowów i wtrąceń.

Miniaturka bardzo mi się podobała. Była lekka, sympatyczna i, co najważniejsze, nie popełniłaś tego okropnego grzechu — nie było żadnego suchego streszczenia. Tylko opisy, całkiem niezłe swoją drogą, dialogi i akcja.

STYL PISANIA
Mam bardzo mieszane uczucia. Zaczęło się nieciekawie. Dużo streszczeń, pomijania i przeskoków. Dostawałam zadyszki, nie potrafiłam się wczuć, jakbym czytała suchy opis, niemal streszczenie, okrojone do minimum. Stopniowo niektóre mankamenty zaczęły zanikać. Pojawiało się coraz więcej dialogów oraz opisów uczuć i pomieszczeń. Nieraz zaskakiwałaś mnie dobrymi, trafnymi porównaniami. Potrafiłaś odpowiednio wszystko wyważyć, żeby nie wyszło ani beznamiętnie, ani zbyt patetycznie. Na pewno jest więc coś, za co Cię muszę pochwalić — progres.
Jeszcze długa i kręta droga przed Tobą, ale już teraz widzę, że się starasz i naprawdę umiesz zdystansować się do swojej twórczości. Zdajesz sobie sprawę, że wiele trzeba poprawić, najlepiej nawet zacząć pisać historię od nowa. To się ceni, zgłosiłaś się po ocenę z określonego powodu i mam nadzieję, że moje rady będą przydatne.

BOHATEROWIE
Jak przy omawianiu stylu pisania mogłam Cię choć trochę pochwalić, tu nie widzę takiej możliwości. Kreacja postaci to z pewnością coś, do czego następnym razem powinnaś się bardziej przyłożyć. Nie wiem, czy warto omawiać ich wszystkich, bo większości bohaterów niekanonicznych nie sposób nawet skojarzyć.
Skupmy się więc najpierw na Vanessie. Ta postać ma spory potencjał, można by ją naprawdę ciekawie rozwinąć. Tylko przez cały czas popełniasz pewien zasadniczy błąd, który wszystko niszczy. Brak Ci konsekwencji. Początkowo silisz się na mrok. Córka Czarnego Pana zmienia wystrój swojego pokoju, żeby wszystko było straszne. Opowiadasz o jej bezwzględności i metodach tortur, które stosuje. Natomiast w szkole Vanessa z dobrego serca pomaga mugalakom. Tak, mugolakom. Nie chcę porównywać jej do Voldemorta, ale przed sceną z Hermioną myślałam, że Vanessa dzieli poglądy z ojcem.
Pamiętaj, że nikt nie jest idealny i nie potrafi wszystkiego opanowywać w takim tempie. Opowiadanie naprawdę dużo przez to straciło.
Nie mam nic do powiedzenia na temat jej opiekunki, śmierciożerczyni. Naprawdę nic. Totalna pustka w głowie. Pomyśl, o czym to świadczy. Nie pamiętam także żadnej koleżanki z pokoju Vanessy.
Podobały mi się natomiast subtelne wstawki, które podkreślały naturę Hermiony.

UWAGI
Zacznę od czegoś, co najbardziej zepsuło mi odbiór całości… Streszczenia, streszczenia i jeszcze raz streszczenia. Wszystko opisywałaś, jakby to był tylko skrót, zarys całej historii. Odebrałaś opowiadaniu całą magię; klimat, który mogłabyś całkiem nieźle nakreślić. Dostawałam zadyszki, czytając jeden akapit opisujący tyle czynności, że głowa mała.
Dużo przeskoków czasowych jeszcze bardziej namieszało. Czasem trudno było się połapać, nie wspominając o wczuciu. Nie pozwoliłaś czytelnikowi zżyć się z bohaterami, przenieść się do innego świata i wspólnie cieszyć się czy smucić.
Ostrożnie dawkowałaś emocje… było ich jak na lekarstwo. Chwilami robiłaś z Vanessy robota, a wiadomo, że życie młodej nie oszczędziło. Zmarnowałaś potencjał na połączenie przygodówki fantasy z dramatem psychologicznym.
Unikaj bliźniaczych konstrukcji. Stanowczo zbyt wiele zdań zaczynałaś od Gdy. Próbuj pracować nad językiem, poszerzać słownictwo.

PODSUMOWANIE
Zacznę od czegoś, co może Cię zaskoczyć. Bawiłam się całkiem nieźle. Wszystko wprawdzie nadaje się do gruntownej korekty, ale myślę, że Twoje fanfiction ma szansę przeobrazić się w coś naprawdę ciekawego, względnie oryginalnego i wciągającego. Tylko jeszcze dużo pracy przed Tobą. Cieszę się, że zdajesz sobie z tego sprawę i zamierzasz się podszkolić.
Na dzień dobry zastanów się dobrze, jaka powinna być Vanessa. Czy wolisz ją jako mroczną córkę Czarnego Pana, która podziela jego poglądy? Czy lepiej przedstawić czarownicę jako osobę, która nie przejmuje się swoimi korzeniami i jest sobą? Pamiętaj, że to główna bohaterka i czytelnik musi z nią wytrzymać… różnie bywało, mnie nieraz zirytowała do tego stopnia, że najchętniej odłożyłabym lekturę.
Kreacja postaci z pewnością nie jest Twoją mocną stroną. Odnoszę wrażenie, że się do tego nie przyłożyłaś, a, uwierz, warto. Bohaterowie z krwi i kości są podstawą dobrego opowiadania. Bez nich nawet historia o olbrzymim potencjale może stać się nudna.
Wzbogać historię o opisy, zarówno uczuć jak i pomieszczeń czy postaci. Spróbuj płynnie je wplatać, ubarwiać nimi swoje twory. Nie podawaj jednak wszystkiego na tacy. Unikaj ekspozycji. Nie mów, pokazuj. Nie wciskaj na siłę do narracji cech postaci, czytelnik i tak nie zapamięta takich suchych, niczym niepopartych informacji.
Pozbądź się wszelkich głupotek. Zobacz: O kanonie i researchu słów kilka. Pomyśl, co wnosi jadowita kobra w Hogwarcie, skoro wężousta Vanessa nawet z nią nie rozmawia? Zastanów się, jaki naprawdę był Dumbledore, a jacy śmierciożercy? Czy wszystkie zmiany w kanonie są potrzebne? Co zmieniło przeniesienie Lily do francuskiej szkoły magii? Warto mieszać, skoro nic to nie wnosi? Przypomnij sobie serię. Niektóre sceny niepotrzebnie psuje niezgodność z kanonem. Magia nie powinna być tak banalna dla Vanessy. Poczytaj o tej niewerbalnej, bezróżdżkowej. Czy robienie z młodej nie wiadomo kogo nie sprawia raczej, że wszystko staje się nielogiczne?
Unikaj imperatywów jak ognia. Spotyka trytona, nagle się więc dowiadujemy, że umie trytoński. Vanessa potrafi teraz akurat to, co jest w tej scenie potrzebne, a potem znów, jakbyś o tym zapomniała.
Pilnuj czasów i narracji. Zdecyduj się, jaki ma być narrator i co powinien wiedzieć, by historia była najlepsza. Zapoznaj się z tymi artykułami, myślę, że wiele Ci podpowiedzą:
Pomyśl, czy nie lepiej byłoby zmienić wiek Vanessy. Gdyby miała na przykład szesnaście lat, wszystko od razu stałoby się bardziej realistyczne. Jej wiedza i umiejętności nie prezentowałyby się absurdalnie, a dojrzałe poglądy byłyby na miejscu.
Po uwzględnieniu wszystkiego i przemyśleniu, doszłam do wniosku, że nie mogę wystawić Ci wyższego stopnia niż słaby. Tylko mi się nie poddawaj. Nie rezygnuj z poprawy opowiadania. Śmiało pisz, a gdybyś miała jakieś pytania, z przyjemnością Ci pomogę. Jeszcze raz powtórzę: opowiadanie ma potencjał.

6 komentarzy:

  1. Cóż, nie spodziewałam się, że dostanę tak wysoki stopień! Póki co przeczytałam jedynie podsumowanie, na szerszy komentarz musisz poczekać, bo niestety muszę się pakować. Nie wiem, czy jeszcze zdążę dzisiaj przeczytać, ale zacznę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do chochlików, to stwierdziłam, że stworzę własną rasę. Takie bardziej spokojne, udomowione i grzeczne. I tak, każdy ma cztery oczy.

      Czcionka nie chce mi się zmienić, choć naprawdę próbowałam. Przyjrzę się jeszcze temu, choć byłam pewna, że już jest dobrze.

      Dobra, na kobrach się niezbyt znam, ale moja kuzynka pokazywała mi kiedyś jak karmi węża (pracuje w sklepie zoologicznym) i to była myszka z klatki obok. A ja osobiście nie lubię świnek morskich.

      Lubię sobie czytać przypisy tłumacza w książce. Staram się ją sobie przedłużyć.

      Ja wstaję o piątej rano. Dlaczego? Nie wiem.

      Ale mundurek Hogwartu nie ma nadruków, więc logiczne jest, że nie są one dozwolone.

      Viperia jest niema i tresowana.

      Harry dostał minus dwa. Wiem to z książki. Rose dostała jedynie szlaban.

      Pokój Życzeń miał tego samego architekta.

      Uzdrawiała Rose, o ile pamiętam.

      Atlasy pojawiły się dzięki magicznym regałom.

      Katrina starała się tworząc świąteczny nastrój.

      Ja kiedyś robiłam łańcuch na choinkę przez dwa miesiące. Był naprawdę długi.

      Owijanie prezentów nie jest łatwą sztuką! Ja mam doświadczenie, a i tak muszę poświęcić na to dużo czasu!

      Informacje ukryte w miniaturkach będą miały związek z kanonem.

      Wybrali taki dom, bo Katrina nie lubi dodatkowych ofiar.

      Leglimencja.

      Da się przenieść sowę i kufer, więc człowieka też.

      Nie chcę krzywdzić skrzatów. Wolę gdy siedzą w kuchni i mają własne pokoiki /9małe, ale zawsze).

      Okej, to już chyba wszystko co rzuciło mi się w oczy. Czas poprawiać!

      Usuń
    2. Serdecznie dziękuję za ocenę. Jest bardzo długa i widzę, że będę musiała wiele poprawić, ale mam czas. Za pierwszy rozdział zabiorę się od razu. Może i mam ważne wypracowanie na środę, wiersz do nauczenia i nic nie umiem na test, ale zajmę się tym kiedy indziej.

      Usuń
    3. @chochliki ~ To dlaczego pozostały chochlikami, tak dobrze znanymi fanom sagi? Myślę, że wyszłabyś lepiej, tworząc zupełnie nową rasę. Nie dość, że uniknęłabyś nieporozumień i skonfundowanych czytelników, miałabyś okazję do wykazania się.
      @wczesne wstawanie ~ Ja też. Jednak to dość rzadkie o jedenastolatek, wyszło nienaturalnie, gdy tak nagle z tym wyskoczyłaś.
      @Viperia ~ To absolutnie powinno być ujęte. Czytelnik sam się tego nie domyśli.
      @Pokój Życzeń ~ Jak?
      @przenoszenie ~ Żywego człowieka nie da się przenieść. Specjalnie sprawdzałam.
      @skrzaty ~ Kochane stworki, ale śmierciożercy z pewnością tak nie uważali, te wszystkie rody...
      Proszę. Cieszę, że się przydała i super, że tak szybko zabierasz się za poprawki.

      Usuń
  2. Zerkam dziś w statystyki bloga dla zabicia nudy, patrzę, a tam Wspólnymi Siłami... Zastanawiam się, kiedy zgłosiłam się do oceny i dlaczego tego nie pamiętam, a tutaj... wspomnienie w ocenie! Nie spodziewałam się. Dzięki za wyróżnienie :').
    Tak zapytam mimochodem, bo w trakcie szukania linka do Zbrodni to rzuciło mi się w oczęta:
    "Skąd Vanessa znała to zaklęcie? Od Severusa? Ot tak rzucała sectumsemprę, niezaakceptowaną przez Ministerstwo Magii?" Od kiedy Ministerstwo Magii musiało zatwierdzać jakiekolwiek zaklęcia? Zawsze sądziłam, że wymyślanie zaklęć jest dość twórczym zajęciem, zresztą niełatwym, a nawet jeżeli komuś by się to udało - jak wyśledziłoby się jego twórcę, jeżeli nie zgłosiłby go do MM?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A proszę. Bardzo lubię Twoje artykuły i czasem je komentuję, na ogół z drugiego konta.
      Już nie jestem teraz pewna, może coś pokręciłam. Wydawało mi się wcześniej, że używanie zaklęć niezaakceptowanych przez MM wiąże się z jakimś tam ryzykiem, zwłaszcza jeśli chodzi o zaklęcia niebezpieczne, ale widocznie będę musiała jeszcze o tym poczytać, by nikogo nie wprowadzić w błąd.

      Usuń