[84] ocena bloga: morrigan-mard-jest-dziwna.blogspot.com

Autorka: Narrator
Tematyka: fanfiction potterowskie (czasy Toma Riddle’a)
Oceniająca: NieFikcyjna

Przed Państwem Morrigan Mard, najdziwniejsza jedenastolatka w historii Hogwartu, razem ze swoją czarną jak smoła, pożerającą książki Gęsią.

Wygląd
Wygląd bloga jest zdecydowanie w moim stylu – dość minimalistyczny, biało-czarny. Nie ma zbędnego przepychu, wszystko jest schludne, ładne. W zasadzie dziewczyna po lewej, zapewne Morrigan Mard, robi całą robotę. Miły, mały akcent. Nie mam zastrzeżeń. Przy kontakcie z Tobą brakowało mi jedynie informacji o tym, gdzie mam napisać, więc może pomyśl o takiej opcji (chyba że nie przeszkadza Ci kontakt pod najnowszym postem).
5/5


Treść
Takie okrzyki mogły oznaczać, że dobrze się bawią, ale to, że dobrze się bawią, może oznaczać, że któreś z nich zaraz zrobi sobie poważną krzywdę.
Nieco dziwny wniosek. Generalnie rzecz biorąc, zawsze można zrobić sobie krzywdę. Ale to zbytnie uogólnienie. I nie rozumiem, czemu dobra zabawa może równać się poważnej krzywdzie.

Jesteś takim charłakiem, że twoim bogginem jest list z Hogwartu – rzucił chłopiec w okularach.
Dobry pojazd!

latest

Jeden nagły, przenikliwy akord, niczym okrzyk zaskoczenia, a po pauzie kolejny, wyższy, zaraz jednak zakłócony przez niskie brzmienia, słyszalne później w różnym natężeniu przez cały utwór, wyrażające głęboki, lepki strach, czasem biorący górę w natłoku emocji, czasem schodzący na dalszy plan, jednak wciąż przecież obecny.
Dotąd Twoje opowiadanie opierało się raczej na opisywaniu czynności. Ale ten opis (i dalsze jego część) bardzo mi się spodobał. Tak opisać muzykę to naprawdę coś. A Tobie wyszło to pięknie.

Wrażenia po rozdziale pierwszym są jak najbardziej na plus. Historia wciąga od samego początku tajemniczością, Morrigan to naprawdę intrygująca postać, Maurice też jest całkiem przyjemny w odbiorze, a do tego Tom w tle. I ta gęś! Jedyne stworzenie, które do Hogwartu zupełnie nie pasuje, ale jeszcze bardziej wzbudza to zaciekawienie. 

Rozdział drugi nie jest wyjustowany.

 Tak. – Skinęła głową. – Chciałam zrobić żywą lalkę.
Zamrugałem.
 Żywą lalkę? – powtórzyłem cicho.
 Chciałbyś się bawić czymś martwym?
Przez kilka sekund wpatrywałem się w nią ze zgrozą, nie mogąc znaleźć dość dobrej odpowiedzi. Morrigan powoli podniosła palec i wycelowała go w mój podbródek.
 Żartowałam – poinformowała z grobowym wyrazem twarzy. – Ale masz minę.

giphy.gif
Już ją uwielbiam!

 Dzień dobry, Maurice. Właściwie tak, ale skoro los zagnał pod moje drzwi tak miłego gościa, dlaczego by nie skorzystać? Wchodź śmiało.
Podoba mi się to, że Dumbledore faktycznie brzmi jak Dumbledore. Więc widzę plusy co do kanonu.

Morrigan przypomina mi trochę Lunę, ale w innej wersji – bardziej mrocznej. Luna była urocza, Morrigan nie ma w sobie ani krztyny uroku. Jest dziwna, jak głosi tytuł, tajemnicza, intrygująca. Jak na razie to naprawdę dobra postać, przede wszystkim wyrazista. Maurice też jest ciekawy z tymi swoimi problemami z transmutacją i talentem muzycznym.

Pogrzeb szczura chyba najbardziej podobał mi się w rozdziale drugim, staronordyjski poemat rozwalił system. A poza tym lubię długość Twoich rozdziałów – nie są tak standardowo krótkie jak zwykle to bywa na blogach, ale też nie za długie. Dobre wrażenie  zachowane.

Rozdział trzeci także nie jest wyjustowany.

Przez chwilę próbowałem wspierać Cestodę w poszukiwaniach, ale później już tylko obserwowałem ją w osłupieniu. Do kolekcji jej znalezisk dołączyły dwa medaliony, kolia, sygnet, złota ozdoba do włosów i jeden kolczyk.
Nie wiem, czy w czarodziejskim świecie istnieje coś pokroju Lotto, ale dziewczyna zdecydowanie powinna w to grać.

Swoją drogą spodobał mi się gajowy Ogg. W ogóle muszę przyznać, że masz dobre pomysły na postaci, wszyscy są dość charakterystyczni, ale nie przerysowani.

Po dwóch i pół godzinie poczułem się naprawdę głodny, nie wspominając już o tym, że oczy zaczęły mnie lekko szczypać i moje mrugnięcia stawały się coraz dłuższe.
Coraz dłuższe mruknięcia? W sensie wiem, o co Ci chodzi, ale… czy długie mrugnięcie to nadal mrugnięcie? Odpowiedniejszą informacją byłoby na przykład to, że co jakiś czas przymykał oczy – bo właśnie tak widzę te długie mrugnięcia.

Po dwóch i pół godzinie poczułem się naprawdę głodny, nie wspominając już o tym, że oczy zaczęły mnie lekko szczypać i moje mrugnięcia stawały się coraz dłuższe. Nigdy nie sądziłem, że potrafiłbym przyswoić taką ilość tekstu w tak krótkim czasie, ale musiałem przyznać, że nie czytałem uczciwie.
Nie bardzo wiem, o jaką dokładniej ilość tekstu chodzi. Taką nie mówi zbyt wiele. Jest to zaimek wskazujący i zazwyczaj używa się go do wskazania czegoś, o czym była już mowa. Z drugiej strony taka też wzmacnia przymiotnik, a właśnie jego tu brakuje. Najprostsze rozwiązanie: taką dużą ilość tekstu. Zwróć uwagę, że potem masz w tak krótkim czasie, więc to wpisuje się w to, o czym piszę.

Pozostawało mi tylko znaleźć Mardównę.
Mardównę…? Nie bardzo mi to brzmi, bo dodawanie końcówki „-ówna” to typowo polski sposób nazywania kogoś po nazwisku, a Ty przecież umieściłeś akcję swojego opowiadania w Hogwarcie, który znajduje się w Wielkiej Brytanii, poza tym nazwisko też jest angielskie, więc ta końcówka do niego nie pasuje.

Uśmiechnął się na mój widok, bardzo powoli wstał z fotela, po czym zaczął energicznie sunąć pantoflami w moim kierunku.
MUSZĘ!

_563816984254f_snail.gif

Ale i tak uwielbiam tego gościa. Naprawdę fajnie kreujesz postaci.

 Możesz ją opisać? – dopytał pan Daugherty. – Nie mam dobrej pamięci do twarzy.
Skoro nie ma dobrej pamięci do twarzy, to po co chce, żeby Maurice opisał Morrigan? Chyba że chodziło o pamięć do imion.

Jedenastoletnia dziewczynka. Mniej więcej takiego wzrostu – Podniosłem wyprostowaną dłoń równolegle do podłogi, na wysokości ostatniego żebra – ciemnobrązowe włosy upięte w ciasne warkoczyki… – mówiłem coraz ciszej, orientując się, że bibliotekarz z każdym wypowiedzianym słowem dziwił się coraz bardziej.
[...]
 Nikogo takiego sobie nie przypominam – uciął pan Daugherty.
Dałabym sobie głowę uciąć, że co trzecia pierwszoroczna tak wygląda. Słaby opis, zwłaszcza na tak zdecydowaną reakcję ze strony Daugherty’ego.

Rzuciło mi się w oczy coś jeszcze i nie wiem, czy to rzecz zamierzona czy nie, ale podoba mi się to, że głównie uwaga skupia się w Twoim opowiadaniu na Hufflepuffie i Ravenclawie, bo mam wrażenie, iż te dwa domy zostały nieco w cieniu w oryginale.

Z tego co wiedziałem, sam wychowywał się w sierocińcu – mógł być rozżalony z samego powodu, że nie dorastał w pełnej rodzinie.
To brzmi trochę tak, jakby wychowywał się w niepełnej rodzinie – tymczasem nie wychowywał się w ogóle w żadnej rodzinie.

Jestem pod wrażeniem. Wcześniej staronordyjski poemat, teraz utwór perskiego poety z XIV wieku. Imponujesz mi. A poza tym dodaje to klimatu do Twojego opowiadania, choć właściwie nie wiem, jak go określić. Tajemniczość, pewna mistyczność... Choć to też nie do końca odpowiednie słowa. Ale na pewno jest oryginalnie.

 A tak swoją drogą, Ślimaki się o ciebie dopytują. Dzisiaj chyba znowu macie jakiś spęd – poinformował lekceważącym tonem Ethan. Starał się nie dać tego po sobie poznać, ale fakt niezaproszenia go do Klubu uważał za rażącą niesprawiedliwość; zresztą, ja też nie do końca rozumiałem motywy profesora. McDonald bywał irytujący, ale bystrości umysłu i doskonałych ocen nie sposób było mu odmówić.
Dwie uwagi:
Komentarz narratora ma odnosić się do zachowania osoby mówiącej. Jeśli mówi o zachowaniu innej osoby, to należy przenieść go do kolejnego akapitu. Tak więc od „zresztą” zrób nowe zdanie i umieść w nowym akapicie.
Wiem, że to pewnie mało możliwe, by osoby nieznające kanonu czytały fanfiction w danym uniwersum. Niemniej przydałoby się choć pokrótce wyjaśnić, co to jest Klub Ślimaka i na czym polegają jego spotkania. 

Czwarty rozdział nadal niewyjustowany.

Wiersz, tym razem zdaje się, że Twojego autorstwa, to miłe urozmaicenie, chociaż sylaby nie do końca się zgadzają, rymy, jak zauważa zresztą Morrigan, też. Ale czyta się przyjemnie, w końcu namacalny dowód na to, że Maurice faktycznie pisze. No i pierwszorzędna reakcja Slughorna – totalne olanie tematu.

A co ja się będę powtarzać – wyjustuj posty. Wszystkie, oprócz pierwszego rozdziału, bo, o dziwo, tam jest wszystko wyjustowane. Na początku się pamiętało, a potem zapomniało.

Nie sądziłem, że dożyję dnia, kiedy Wilhelmina Grubbly-Plank będzie grać z Gryfonami w przeciąganie liny za pomocą bąblety

1547.gif

Wiesz, podoba mi się w Twoim opowiadaniu jeszcze jedna rzecz. Naprawdę czuję się „tu” jak w Hogwarcie. I nie chodzi o opisy czy nawet postaci, które są znane z kanonu. Chodzi o nastrój, który tworzą właśnie takie sytuacje. Jest magicznie, dziwaczanie, zabawnie. Duży, duży plus za to.

 Ach, tak. Przydałby mi się Hagrid, byłbym wdzięczny, gdybyś go ściągnął.
 Rubeusa? – Znalezienie go zwykle nie było problemem, głównie dlatego, że chłopiec naprawdę wyróżniał się z tłumu. – Za chwilę wrócę – zapewniłem.
O, super, jest i młody Hagrid! Jestem ciekawa, jak przedstawisz jego postać.

tumblr_nd0l3wC0ht1tq4of6o1_500.gif

Potarłem nowo nabytego siniaka, wyprostowałem się i dopiero wówczas odwróciłem się do Morrigan.
Siniaki nie robią się w mgnieniu oka, zaraz po upadku.

 Machamy skakanką, a Gęś Nie Skacze – wyjaśniła Morrigan.
Hmm… A dużymi literami Gęś nie skacze, bo…?

 Perfumy…? – zastanowiłem się na głos, a Filius zatrzymał się nagle, cały najeżony. Nabrałem powietrza w płuca, kiedy dotarło do mnie, co zajęło go na tak długo. – To są perfumy Marianne Bulstrode…!
 Na Rowenę, nie krzycz tak! – przeraził się Filius.
Zasłoniłem usta dłońmi.
Filius wpatrywał się we mnie, jakbym miał zaraz wydać na niego wyrok śmierci.
 Ależ to byłby… mezalians – wyszeptałem w końcu.
 Nic nie mów… – jęknął Flitwick.
Zrobiło mi się go trochę żal.
 Wiedziałem, że z kimś jest, ale w życiu bym nie pomyślał, że z… – Urwałem nagle, orientując się, że o mało nie powiedziałem „z ćwierćgoblinem”. – Jesteś… jesteś pewien? Marianne potrafi być sympatyczna, ale jej rodzice… – Wzdrygnąłem się lekko. Poznałem państwa Bulstrode i nie wspominałem ich miło.
Okej, pomijam to, że musiałam wygooglać, kto to jest Filius Flitwick (ostrzegałam, że jestem średnio zaznajomiona z kanonem, nie linczujcie mnie – postać znam, po prostu nie mam pamięci do imion i nazwisk), zanim sytuacja się trochę rozjaśniła. Tylko że wspominasz o jakiejś Marianne Bulstrode, która nie jest postacią z kanonu, ale w żadnej sposób jej nie przedstawiasz, więc nie wiem, dlaczego ich związek to mezalians i co takiego złego jest w jej rodzicach. W efekcie ta scenka nic mi nie mówi.

Tak w ogóle muszę zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz – ciekawe, zachęcające tytuły rozdziałów. A pomyślałam o tym dopiero teraz, bo rozdział szósty zatytułowany jest Popełniam zbrodnię, a ja kocham zbrodnie, więc to automatycznie podniosło poziom mojego zainteresowania.

 Gęsi – odezwałem się w końcu – czas poważnie porozmawiać.
Podniosła łebek.
 Myślisz, że pożeranie zbiorów biblioteki to dobry pomysł?
W spojrzeniu Gęsi pojawiło się politowanie; a może tylko to sobie wyobraziłem.
 Ach tak – mruknąłem. – Skoro coś robisz, to musi to być dobry pomysł, prawda?
Zagęgała.
Uniosłem obie dłonie do góry w defensywnym geście.
 Więc inaczej. Proponuję układ. Jeśli będziesz dość łaskawa, by oszczędzić książki z biblioteki, obiecuję, że będę ci dostarczał coś w zamian.
Szkoda, że to nie jest opowiadanie z akcją we współczesnych czasach, Gęś mogłaby zjadać Greye i inne tego typu książki.

Na część basową składały się miękkie dźwięki, powtarzające się co jakiś czas, a jednocześnie płynnie przechodzące w siebie nawzajem; skojarzenie z miarowo płynącymi wodami fontanny nasuwało się niemal samo. Lubiłem sobie wyobrażać, że gdy grałem ten fragment, młoteczki nie uderzały w struny instrumentu, a ledwo je muskały. W ścieżce melodycznej dominowały jasne, ciepłe dźwięki – czasem widziałem je jako refleksy słońca w wodzie, a czasem zbłąkane krople, które wybiły się za daleko od swoich sióstr i spadały pod nogi przechodniów, zamiast do basenu.
Ogromnie podoba mi się to, jak opisujesz muzykę. Wygląda mi to tak, jakbyś albo sam grał i po prostu się na tym znał, albo miał bardzo plastyczny umysł. Coś niesamowitego.

latest

 A twoi rodzice, Morrigan? Nie mają jakiegoś planu z tobą związanego?
 Moja mama miała.
 Miała? – Uniosłem brwi. – Rozmyśliła się?
 Nie. – Dziewczynka spojrzała na czubki swoich butów. – Umarła.

2014%2F11%2F10%2F16%2F6.ab341.gif

Jeśli wszystkie wynikały z przyczyn naturalnych lub nieszczęśliwych wypadków, Mardowie należeli do najbardziej pechowych rodzin Wielkiej Brytanii.
Może zbytnio się czepiam, ale chyba nie ma nic pechowego w śmierci z przyczyn naturalnych. Kurczę, chyba każdy chciałby umrzeć ze starości. 

 Cześć – przywitała się Priscilla, uśmiechając się nieśmiało.
No nareszcie, czekałam, aż potencjalna żona Maurice’a wejdzie na scenę. Trochę późno, ale lepiej późno niż wcale.

Lekcja eliksirów podoba mi się już mniej, bo to jest bardzo podobna scena do tej, która miała miejsce w szóstej części – konkurs na najlepszy eliksir, w którym wygraną ma być jedna fiolka Felix Felicis. W dodatku Priscilla na początku wydaje się być odwzorowaniem Hermiony – mam wręcz wrażenie, że używa dokładnie tych samych słów, tłumacząc, jak działa eliksir. Zresztą ze Slughornem jest podobnie. Dopiero później te dwie sceny przestają mieć aż tyle wspólnego, ale sam zarys nadal pozostaje ten sam i nie bardzo wiem, jaki jest sens w powtarzaniu sytuacji, która miała miejsce w książce. 

 Obiecała podzielić się nagrodą, gdybym zapewnił jej sukces – przyznał Tom. – Widzisz, Maurice, profesor wyznał mi kiedyś, że swoim ulubionym rocznikom urządza taką rywalizację. W szóstej lub siódmej, zależnie od poziomu. Nigdy wcześniej. Jeśli reszta mojego rocznika poradziłaby sobie dość dobrze, pierwszą dawkę Felix Felicis zdobyłbym za rok, jeśli nie, za dwa.
Okej, dalej co prawda wyjaśniasz tę sytuację i szczerze mówiąc, można faktycznie zrzucić to na karb metod nauczania profesora Slughorna, niezmiennych od lat, ale jakieś takie niemiłe wrażenie pozostało.

Czytanie skończone, czas na podsumowanie.

Zacznę może od bohaterów, bo wydaje mi się, że to jedna z Twoich najmocniejszych stron. Już kilkukrotnie wspominałam, że potrafisz tworzyć ciekawe, charakterystyczne postaci. Właściwie nikt, nawet najmniej ważny, nie jest u Ciebie nijaki. Wszyscy się wyróżniają, dzięki czemu tło dla głównych bohaterów nie jest szarą masą zbędnych postaci. Te pomniejsze, mniej ważne osoby dodają kolorytu, ożywiają opowiadanie. Moim absolutnym ulubieńcem jest bibliotekarz, a zaraz po nim profesor Beery. Cieszy mnie też to, że dość starannie odwzorowujesz postaci znane z kanonu – takie jak profesor Slughorn czy Dumbledore. I oczywiście Tom Riddle. Czytając ich wypowiedzi, faktycznie czuć, że to oni.

Jeśli zaś chodzi o bohaterów wykreowanych tylko przez Ciebie – Morrigan i jej Gęś skradły moje serce. Panna Mard jest dla mnie skrzyżowaniem Luny Lovegood i Wednesday z Rodziny Addamsów. (To ostatnie potęguje fakt, że w szablonie masz rysunek dziewczynki, która przypomina ją z wyglądu). Ale jako postać jest świetnie zarysowana, mroczna, dziwna, o niecodziennych poglądach na pewne sprawy. I do tego Gęś! Czarna Gęś, która zjada książki. Nie mam pojęcia na razie, o co może z nią chodzić, ale z pewnością to oryginalny pomysł na bohatera. Maurice również jest ciekawą postacią, choć na pewno w inny sposób niż Morrigan – artystyczna dusza, która wydaje się mieć większy talent do grania na pianinie i pisania wierszy niż do magii, mimo pochodzenia z magicznej rodziny. Ale jako narrator spisuje się idealnie, bo lepiej, kiedy jest nim dość zwyczajna osoba, aby pokazać te inne, mniej zwyczajne. No bo nie ukrywajmy, na tle Morrigan i Gęsi Maurice jest całkiem normalny. Oprócz, oczywiście, jego marokańskiego pochodzenia. (Swoją drogą to też jest ogromny plus, że postanowiłeś stworzyć, że tak powiem, bohatera mieszanego pod względem narodowości. To naprawdę fajnie urozmaiciło opowiadanie. Zresztą zauważyłam, że wiele imion i nazwisk u Ciebie nie brzmi tylko i wyłącznie z angielska, więc to też na plus. Oryginalnie Hogwart był przecież różnorodny).

Jeśli chodzi o techniczne spojrzenie na kreację bohaterów  nie mam zbyt wiele do powiedzenia. Robisz to dobrze, po prostu. Twoje postaci żyją, są realistyczne, świetnie przedstawiłeś ich charaktery właściwie od samego początku i skrupulatnie się ich trzymasz. Przede wszystkim nie ma u Ciebie ekspozycji; osobowość bohaterów pokazujesz za pomocą sytuacji, w których ich stawiasz, nie mówisz, że ten jest taki i owaki bez podawania przykładów.

Jeśli chodzi o zgodność z kanonem, jak na moje średnio zaznajomione z nim oko, spisujesz się świetnie. O bohaterach znanych z książek już mówiłam, więc nie będę się powtarzać. Poza nimi udaje Ci się też odtworzyć ten niezwykły klimat Hogwartu, czy to za pomocą właśnie postaci, czy to za pomocą sytuacji takich jak lekcje, spotkania Klubu Ślimaka, rozmowy w dormitoriach czy pokojach wspólnych domów. Świetnie czujesz klimat tego miejsca i świetnie potrafisz go oddać. Podoba mi się także otoczka, którą tworzysz czy to za pomocą opowieści o różnych żyjących kiedyś czarodziejach (wątek artysty, który cierpiał na chorobę polegającą na szybkim wyziębianiu się i pokrywaniu się warstwą lodu jego ciała był niesamowity), czy to za pomocą doniesień o różnych aktualnych wydarzeniach na poza Hogwartem (więzienie Nurmengard). Wszystko to sprawia, że opowiadanie wydaje się jeszcze bardziej osadzone w tym magicznym świecie.

Akcja toczy się w umiarkowanym tempie, nie jest ani za szybko, ani za wolno. Na pewno nie można się nudzić, nie wplatasz bezsensownych zapychaczy, wszystko ma swoje zadanie do spełnienia. Jeśli zaczynasz jakiś wątek, nie porzucasz go. Wygląda to tak, jakbyś sobie wszystko dokładnie przemyślał, więc jeśli tak jest, to naprawdę gratuluję umiejętności zaplanowania akcji. A jeśli piszesz spontanicznie, to gratuluję konsekwencji.

Mam tylko jeden, mały problem. Bo pomimo że jest naprawdę interesująco i ani razu nie miałam momentu, w którym z nudów wyłączałam bloga, to nadal, po ośmiu rozdziałach, nie widzę, dokąd tak naprawdę zmierza fabuła. Okej, parę pytań się pojawia – kim jest Morrigan Mard, kim jest Gęś, jaką rolę odegra w tym wszystkim Tom, i tak dalej, ale brakuje mi konkretnego celu, motoru napędzającego całą akcję. Mam wrażenie, że skupiasz się bardziej na króciutkich wątkach i pokazujesz po prostu szkolne życie, z drugiej strony po co wówczas wplatałbyś tak niecodzienny duet jak Morrigan i Gęś? Brakuje mi jakiejś tajemnicy, która zbudowałaby napięcie. Ale mam też nadzieję, że coś się jeszcze wyklaruje, to dopiero ósmy rozdział, w opowiadaniu minął zaledwie miesiąc.

Jeśli chodzi o styl i język, jestem pod wrażeniem. Nie używasz przesadnie upiększonego słownictwa, nie ma u Ciebie zbyt rozbudowanych opisów, ale właśnie to jest najlepsze – w niewielu słowach, za pomocą niewielu środków tworzysz i dobre, ciekawe opowiadanie z całą gamą świetnych bohaterów, i klimat Hogwartu bardzo zbliżony do oryginału. Wracając do opisów, rozbudowane są właściwie tylko wtedy, gdy Maurice mówi o muzyce – i one, jak już wspominałam wyżej, skradły mi serce. Są piękne, plastyczne i dobrze oddają w słowach to, co się słyszy.  Czasami tylko chciałabym, żebyś wplótł opisy tego, co czytelnicy znają z kanonu – na przykład, jak już wspominałam, Klubu Ślimaka. Wiem, że dla Ciebie to rzecz oczywista i zapewne dla Twoich czytelników też, jednak wydaje mi się, że po prostu wypada nakreślić w paru zdaniach, co to jest – ot, tak, żeby zachować ciągłość narracji i nie rzucać bez sensu samymi nazwami.

Twoje opowiadanie czyta się niezwykle dobrze i przyjemnie. Jest oryginalne, miejscami zabawne, ale też poważne, idealnie wpasowane w klimat, jaki czytelnicy znają z kanonu. Poza tym da się zauważyć w nim ciekawe akcenty, takie jak staronordyjskie poematy, utwory perskich poetów czy nawet wiersze Twojego autorstwa (przyznam, że zaimponowałeś mi aż tak poważnym podejściem do opowiadania). Aż szkoda, że miałam do oceny jedynie osiem rozdziałów, bo żal mi się teraz rozstawać z Morrigan. Z pewnością będę czekać na kolejne części i śledzić to opowiadanie, bo warto.

tumblr_n0j37eCDUA1smdot9o1_500.gif

47/50


Poprawność
W nawiasach podaję numer rozdziału, z którego pochodzi cytat.

Błędy interpunkcyjne
Kim [przecinek] u licha [przecinek] jest Morrigan Mard? (1)

Claude Belair w tym utworze zawarł swoje wrażenia z oglądania pobojowiska po osławionym incydencie w Rumilly, kiedy to dwa, [bez przecinka] skłócone ze sobą czarodziejskie rody, [bez przecinka] postanowiły rozwiązać odwieczny konflikt poprzez pojedynek między dwoma głowami rodzin. (1)
„Dwoma” niepotrzebne – skoro są dwa rody, to wiadomo, że są i ich dwie głowy.

Nie mam powodu [przecinek] by wątpić w Twoją pracowitość, tym bardziej, że wciąż wszyscy pamiętamy, ile kosztowało nas wysiłku, byś mimo niefortunnie zdanych SUMów został dopuszczony do nauki sensownych przedmiotów. (2)
SUM-ów. Z dywizem.

W głowie usłyszałem dźwięk organów w tle dla zawodzącego smętnie chóru męskiego – śpiewali tylko jedną frazę. „Nie radzę sobie!” (2)
Po cudzysłowie kropka.

Jeśli nie musiał akurat podbijać kart czy wykonywać jakiejkolwiek pracy przy biurku, po prostu siedział w bezruchu, wyglądając jak żywy posąg, jednak kiedy tylko wstawał [przecinek] niemal natychmiast dostawał zastrzyku energii. (2)

Historycy przypuszczają, że mógł być spokrewniony z jakąś wpływową, czarodziejską rodziną i przybierając fałszywą tożsamość [przecinek] chciał uchronić swój ród przed międzynarodowym skandalem. (2)

Morrigan wstała i wkrótce dziewczynka i Gęś ponownie ruszyły w dalszą drogę, z tym, [bez przecinka] że ptak wpatrywał się we mnie intensywnie, dopóki pozostawałem w jej zasięgu wzroku.  (2)
A przy okazji: jego, ponieważ ten ptak. A bardziej naturalnie brzmi: w zasięgu jego wzroku.

Z tego [przecinek] co wiem, ani transmutacja [przecinek] ani zaklęcia nie leżą w obszarze twoich zainteresowań, nie wiążesz też z nimi swojej przyszłości? (2)

Tom błyszczał w każdej dziedzinie nauki, uwielbiali go zarówno uczniowie [przecinek] jak i nauczyciele, ba, ośmieliłem się nawet przypuszczać, że pod względem urody również mu nie dorównywałem. (2)

Wychodząc spod prysznica [przecinek] pomyślałem, że mój dzisiejszy plan zajęć przewidywał całe godziny przeznaczone na zajęcia, których nie dało się nazwać produktywnymi. (3)

Jeśli Morrigan buszowała po bibliotece [przecinek] będąc niewidoczną dla pana Daugherty’ego, mógł nie zdawać sobie sprawy z jej istnienia. (3)

– Jak coś, co nazywa się Linią Śmierci [przecinek] może być humanitarne? (3)

– Jesz, [bez przecinka] albo zostaniesz zjedzony. (3)

Z pewnością konfrontacja byłaby lepszym pomysłem, niż snucie ponurych domysłów, ale jak właściwie zacząć taką rozmowę? Cześć, Tom, czy przypadkiem mnie nie cierpisz?” Westchnąłem cicho i mimo to dosiadłem się do niego. (3)
Po cudzysłowie kropka.

Widząc moją minę [przecinek] uśmiechnął się skąpo. (3)

Z tego [przecinek] co wiedziałem, sam wychowywał się w sierocińcu – mógł być rozżalony z samego powodu, że nie dorastał w pełnej rodzinie. (3)

Spiąłem się na te słowa, choć na dobrą sprawę nie potrafiłem wyjaśnić, [bez przecinka] dlaczego. (4)

– Sam powiedz, no powiedz, czy będzie ci lepiej, jeśli będziesz tylko jadł, spał, uczył się, [bez przecinka] albo ganiał za Morrigan? (4)

Bo co to [przecinek] u licha [przecinek] znaczy, że Aspen umarła? (4)

– Z tego [przecinek] co Magorian usłyszał, wynikało, że pierwszą ofiarą Corcorana było mugolskie dziecko – odezwałem się w końcu. (4)

Kettleburn patrzył, [bez przecinka] zamyślony, [bez przecinka] na jakiś punkt powyżej mojego ramienia i dopiero po chwili dotarł do niego sens mojego pytania. (5)
Nie ma co się aż tak bardzo rozdrabniać; źle się czyta, gdy robi się tam przerwy.

Zresztą, [bez przecinka] pamiętałem przecież, co powiedziała mi wtedy przy śniadaniu. (5)

– Pożera? Zresztą, [bez przecinka] to mało istotne. (5)
Wolałem jednak móc wierzyć, że to [przecinek] co robił Grindewald, w żaden sposób nie mogło zostać nazwane moralnym, a teraz musiałem zastanowić się, czy faktycznie nie padłem ofiarą manipulacji. (5)

Szybciej [przecinek] niż bym przypuszczał [przecinek] złapałem zadyszkę i zaczęły mnie nękać zawroty głowy. (6)

Pamiętaj [przecinek] proszę, by odpowiednio wcześnie zaprowadzić pannę Mard do siedziby Hufflepuffu. (6)

Zarówno jego kariera [przecinek] jak i życie prywatne naznaczone były piętnem choroby. (6)

Nie zdążyłem w porę niczego się przytrzymać, ale spadając [przecinek] nie czułem już lęku. (7)

Lubiłem eliksiry z dwóch powodów; przede wszystkim, [bez przecinka] do sukcesu wystarczało uważne postępowanie zgodnie z instrukcją, czego nie można było powiedzieć o zaklęciach czy transmutacji, które potrafiły przynosić różne rezultaty w zależności od stanu umysłu czy wrodzonych zdolności magicznych. Po drugie, na moim roczniku eliksiry kontynuowała ledwie garstka uczniów – profesor czasem żartował, że w tym roku cierpi przez nas na nadmiar wolnego czasu.  (7)
Nie może być po drugie, skoro nie ma po pierwsze.

Priscilla bez słowa usiadła obok mnie; Conleth, który zwykle zajmował to miejsce, po krótkiej chwili konsternacji, [bez przecinka] wycofał się. (7)
A wydawało Ci się, że będzie tam przecinek, bo szyk trochę nawalił: Conleth, który zwykle zajmował to miejsce, wycofał się po krótkiej chwili konsternacji.

 Skoro mógłby go pan pić codziennie, profesorze, dlaczego pan tego nie robi? – zapytałem, choć przecież doskonale wiedziałem, [bez przecinka] dlaczego. (7)

 Nie trzyma urazy ani do mnie [przecinek] ani do ciebie. (8)
Nie chowa urazy.


Powtórzenia
Przy błędach interpunkcyjnych też zaznaczyłam powtórzenia, więc, proszę, zwróć uwagę również na nie.

Jesień nie wydawała się dość dobrą porą.
Najbardziej melancholijna pora roku nijak chciała się wpasować do w gruncie rzeczy pogodnego wiersza. (1)

Takie okrzyki mogły oznaczać, że dobrze się bawią, ale to, że dobrze się bawią, może oznaczać, że któreś z nich zaraz zrobi sobie poważną krzywdę. (1)
„Dobrze się bawią” uznaję za powtórzenie zamierzone – mam nadzieję, że o to chodziło.

A ja tak naprawdę chciałem wiedzieć, kim byli jej rodzice i czy ktokolwiek zwrócił uwagę na jej dziwne zachowanie.
Morrigan jadła spokojnie, nie zwracając na mnie uwagi. (1)

Nie słyszałem już, co powiedział, idąc już w stronę wyjścia. (1)

Na chwilę uniosłem wzrok i znów zobaczyłem Morrigan.
Uniosłem brwi ze zdumienia. (1)

Wychodząc spod prysznica pomyślałem, że mój dzisiejszy plan zajęć przewidywał całe godziny przeznaczone na zajęcia, których nie dało się nazwać produktywnymi. (3)

Wiele razy chowała się przed niechcianym wzrokiem, jednak pierwszy raz postanowiła ukryć się przede mną. Wydawało mi się to co najmniej przygnębiające. Nie byłem do końca pewien, jaki miała do mnie stosunek; czy widziała mnie jako starszego brata, potencjalnego przyjaciela czy tymczasową zabawkę, ale wierzyłem, że uważała mnie za ważną osobę w swoim życiu. Nie zauważyłem w końcu, by ktokolwiek poświęcał jej więcej czasu i uwagi niż ja – wyglądało jednak na to, że Morrigan tak naprawdę nie potrzebowała mojego towarzystwa. (8)
Się zaroiło! Zwróć uwagę na zaimki, bo często Ci się to zdarza, w narracji pierwszoosobowej zawsze tego pełno, a nie wszystko jest potrzebne.

Naprawdę chciałem zrobić to sobie i zrobić to Aspen? (8)
Pewnie zamierzone powtórzenie, ale nie brzmi tak dobrze, jak miało.


Podmioty
Najbardziej melancholijna pora roku nijak chciała się wpasować do w gruncie rzeczy pogodnego wiersza. Początek wiosny, nieciężki jeszcze od zapachu kwiatów, a jednak świeży i pełen życia – to byłoby odpowiednie tło. Jak jednak mógłbym czekać z upublicznieniem go przez tyle miesięcy? (1)
Do czego odnosi się zaznaczone „go”? Jak się domyślam, do wiersza, ale w tym wypadku podmiotem domyślnym jest już tło. Wiersz można upublicznić, tło nie bardzo.

Gęś przestała łomotać skrzydłami i popatrzyła na mnie natarczywie. Poczułem się dziwnie. Jakby mnie oceniała.
Wkrótce pierwszoroczni zalali mnie wiadomościami na temat różnych katastrof spowodowanych przez to chude nieszczęście.  (1)
Chudym nieszczęściem miałeś zamiar nazwać jeszcze bezimienną dziewczynkę, ale później była mowa o gęsi. I to ta gęś została chudym nieszczęściem.

Otworzyłem przed nimi drzwi. Sala, do której ją zaprowadziłem, była od lat nieużywana [...] (4)
Najpierw one, a potem ona.

Po drugie, na moim roczniku eliksiry kontynuowała ledwie garstka uczniów – profesor czasem żartował, że w tym roku cierpi przez nas na nadmiar wolnego czasu. Miało to dużą zaletę; na zajęciach panowała luźniejsza atmosfera i każdy uczestnik mógł liczyć na pomoc ze strony nauczyciela. (7)
Brzmi to nieco tak, jakby dużą zaletą był nadmiar wolnego czasu, na który cierpi profesor. Może tę informację umieścisz w nawiasie, zamiast po myślniku?


Dialogi
– Nie przesadzajmy. Myślę, że każdy to potrafi... kto jest twoim bratem? – Miałem nadzieję, że brzmię wystarczająco pogodnie. (1)
Tutaj mam dwie uwagi.
Po pierwsze: po wielokropku dokańcza się przerwane zdanie, u Ciebie to kolejne, nowe, więc kto powinno być dużą literą.
Po drugie: pytanie kto jest twoim bratem? brzmi trochę sztucznie, bardziej naturalnie brzmi według mnie: kim jest twój brat?. Tylko że to znowu brzmi zbyt oficjalnie. Może coś w stylu: który to twój brat?jak ma na imię twój brat? i tym podobne.

– Morri...! – podniosłem głos, zaskoczony, przyciskając dłoń do serca, zaraz jednak odetchnąłem i dodałem ciszej: – wystraszyłaś mnie. (2)
Wystraszyłaś dużą literą.

– Cóż [kropka] – Uśmiechnąłem się lekko [kropka] – [duża litera] musisz mi uwierzyć na słowo, że kiedy człowiek ma poparcie grupy i tylko jeden głos rozsądku przeciwko sobie, bardzo ciężko mu przyjąć jakiekolwiek argumenty. (2)

– Jedenastoletnia dziewczynka. Mniej więcej takiego wzrostu [kropka] – Podniosłem wyprostowaną dłoń równolegle do podłogi, na wysokości ostatniego żebra [kropka] – [duża litera] ciemnobrązowe włosy upięte w ciasne warkoczyki… – mówiłem coraz ciszej, orientując się, że bibliotekarz z każdym wypowiedzianym słowem dziwił się coraz bardziej. (3)

– Pójdę już. I tak zaniedbałem już część dzisiejszych planów dla tej rozmowy [kropka] –  Spojrzał na mnie [kropka] – [duża litera] choć nie żałuję. (3)

– Profesor Dumbledore wspominał o sztuce. Te glizdy… to znaczy, bąblety – [mała litera] poprawiłem się szybko na widok miny nauczyciela – mają robić za… dekorację? (5)

– Cóż [kropka] – Zmarszczyłem lekko brwi [kropka] – [duża litera] z tego co zdążyłem się zorientować, Jeremy przyjaźni się ze Schlomem. (5)

– Oczywiście [kropka] – Uśmiechnął się dziwnie [kropka] – [duża litera] wszystko zależy, czy wierzymy, że związki mieszane osłabiają przyszłe pokolenia czarodziejów. (5)

– Jesteśmy… jakby… – Poruszyłem ręką w nadgarstku, szukając odpowiedniego słowa [kropka] – ...częścią jednego stada? (6)

– Kiedy Celestyna zaczęła naukę w Hogwarcie – Mógłbym przysiąc, że uśmiechnął się, wymawiając to imię, choć przecież nie widziałem jego twarzy – poczułem, że w końcu nadeszła moja szansa.  (6)
Tego dialogu nie da się zmienić w prosty sposób jak powyższe. Przerywasz wypowiedź bohatera, by wpleść komentarz narratora, który nie ma związku z tym, co bohater powiedział (tzn. nie występują tam słowa takie jak powiedział, zaczął, wyszeptał itd.). Cóż, tak zapisany dialog jest błędny. Tak więc proponuję chyba jedyne rozsądne rozwiązanie:
– Kiedy Celestyna zaczęła naukę w Hogwarcie, poczułęm, że w końcu nadeszła moja szansa. – Mógłbym przysiąc, że uśmiechnął się, wymawiając to imię, choć przecież nie widziałem jego twarzy.
Komentarz autora musi być na końcu. Gdyby był w środku, tak jak chciałeś, po nim zdanie musiałoby zostać zapisane dużą literą, ale nie może być, ponieważ zostało przerwane i to jego kontynuacja. Wspomnę o tym jeszcze w podsumowaniu i pokażę Ci przykłady.

– Och. Więc… – Cofnąłem dłoń od twarzy i przyjrzałem się jej [kropka] – [duża litera] myślę, że zważywszy na okoliczności, czuję się dobrze. (6)

 Może lepiej sam to zobacz. W każdym razie byłbym bardzo wdzięczny, gdybyś usunął jego…  [bez wielokropku]  [mała litera] Odchrząknąłem – konsekwencje. (7)

 Pójdę, ale… – Ruszyłem za dziewczynką. – [bez wielokropku, duża litera] ...przez „zrobienie czegoś” nie rozumiesz amputacji, prawda? (8)

Ale… – zawahała się – nie powiesz nikomu? (8)
Informacja o tym, że się zawahała już wskazuje na to zawahanie, więc wielokropek jest zbędny. A można też w drugą stronę – z wielokropkiem, ale wtedy bez komentarza autora. Po prostu zdecyduj się na jedno, bo teraz się powtarzasz i wprowadzasz zamęt, a dodatkowo źle zapisujesz dialog.


Inne
Spojrzałem w kierunku dźwięku – grupka jedenastolatków skupionych w kółeczku. (1)
Skrót myślowy, nie w kierunku dźwięku, ale: w kierunku źródła dźwiękuw kierunku, z którego dochodził dźwięk.

Ignorują zakazy, mają tendencję do zjadania rzeczy, które nie powinny w ogóle znajdować się w okolicy ich ust i wpadają na niespotykane (zwykłe złe) pomysły. (1)
Zwykle.

Gęś przestała łomotać skrzydłami i popatrzyła na mnie natarczywie. (1)
Łomotać to w drzwi można. Chodziło Ci może o łopotać?

Jeszcze raz coś zobaczę, jak jej dokuczacie i zgłaszam sprawę do dyrektora. (1)
Coś jest zbędne.

Jesteś takim charłakiem, że twoim bogginem jest list z Hogwartu – rzucił chłopiec w okularach.
Boginem – jedno „g”.

Na mój widok nieznacznie się ożywiła. (1)
Nie jestem pewna, czy można się nieznacznie ożywićOżywić jest samo w sobie dynamiczne, a nieznacznie się z tym gryzie.

Nie przeszkadzało mi to, może nawet część mnie odczuła ulgę, że komuś innemu przypadnie obowiązek obłaskawiania jej. (1)
Obłaskawiać
1. «oswoić dzikie zwierzę»
2. «nastawić do siebie przychylnie jakąś niechętną sobie osobę»
Czy na pewno o to Ci chodziło?

Nie dało się jednak ukryć, że efekt nieudanej transmutacji rzucał się zwykle mocno w oczy. (1)
Szyk: zwykle rzucał się mocno w oczyZwykle mocno to dwa przysłówki; źle, jak stoją tak obok siebie.

Spojrzałem na stworzenie bliżej nieokreślonego kształtu i koloru. Żadne z jej odnóży nie pasowało do siebie rozmiarem, choć przy odrobinie wyobraźni dało się uznać, że wyglądały dość podobnie. (1)
To stworzenie, a więc: jego odnóży.

Przez sekund nie doczekałem się żadnej reakcji – dopiero po chwili ktoś zaczął bić brawo, a za pierwszym śmiałkiem odezwali się kolejni klaszczący.  (1)
Przez kilka sekund? Albo przez sekundę.

Szczegóły unikały mi – wbiłem wzrok w dziewczynkę, ona jednak odpowiadała mi spojrzeniem nieznośnie spokojnym i pewnym. (1)
Umykały.

Pan Daugherty odebrał ją, zerknął na podpis na nauczyciela i nagle zerwał się na równe nogi. (2)
Zdaje się, że podpis od nauczyciela.

Odprowadziłem go wzrokiem z lekkim uśmiechem, a kiedy znowu odwróciłem głowę, kątem oka zauważyłem stojącą przy mnie dziewczynkę. (2)
Szyk się trochę zepsuł i wyszło na to, że wzrok ma lekki uśmiech. A lepiej brzmiałoby to tak: Z lekkim uśmiechem odprowadziłem go wzrokiem.

Odwróciła się do mnie tyłem i zaczęła iść. (2)
Zaczęła iść brzmi tak sztucznie…  Poszła wystarczy.

Przysłoniłem dłonią usta, kryjąc rozbawienie, zaraz jednak odchrząknąłem i popatrzyłem na nauczyciela poważniejszym spojrzeniem. (2)
Popatrzeć spojrzeniem… Topornie brzmi. Popatrzyłem na nauczyciela poważniej, spojrzałem na nauczyciela poważniej, może być dużo opcji lepiej brzmiących.

– Myślałem, czy nie zrezygnować ze zdawania OWUTEMów z transmutacji i zaklęć.  (2)
OWUTEM-ów. Tak jak w przypadku SUM-ów – z dywizem. Skrótowce są odmienne i zapisuje się je z dywizem. PWN popiera: http://sjp.pwn.pl/zasady/221-56-A-1-Jesli-skrotowiec-sie-odmienia;629584.html

W moim domu rodzinnym mówiło się prawie wyłącznie po angielsku, a arabski znałem, albo może raczej kojarzyłem tylko z wakacyjnych pobytów w Maroko. (2)
W Maroku, ten wyraz odmienia się jak każdy inny.

– Umiesz? – Morrigan posłała mi pełne sceptyczności spojrzenie. (2)
Nie ma takiego wyrazu jak sceptyczność, jest sceptycyzm.

– Możesz złamać odwieczną passę i zdecydować się porozmawiać za mną, zamiast zmuszać, bym w odwecie za Morrigan coś ci zabrał i spuścił w toalecie. (2)
Ze mną.

Swoją drogą jaką miałem pewność, [że] choć w małej części za to nie odpowiadała? (2)

Na Rowenę, to w końcu klasa OWUTEMowa. (3)
OWUTEM-owa.
Istniała obawa, że sam na wzór tych tomików poezji obrócę się w nicość, a ja wcale nie chciałem mieć z nimi cokolwiek wspólnego. (3)
Czegokolwiek.

– Może jej schlebia, że ktoś tam nią się zainteresował, ale ani nie jest specjalnie wdzięczna, ani... (4)
Szyk: Może jej schlebia, że ktoś tam się nią zainteresował…

Nie wiem, Maurice, zrobisz i tak, co uważasz. (4)
Są dwie opcje:
Zrobisz, co uważasz za słuszne
Zrobisz, jak uważasz
To, co Ty napisałeś, nie ma sensu, jak się nad tym zastanowić. To taki zlepek obu powyższych opcji.

Nie wiedziałem, czy to akt wielkiej odwagi czy szaleństwa – jeśli podejrzewał, że działy się tam złe rzeczy, a podejrzewać musiał, inaczej nie zdecydował[by] się na infiltrowanie więzienia, jak mógł pomyśleć o wtargnięciu do tego miejsca? (4)
Zabrakło „by”. W ogóle zagmatwane to zdanie w tej formie. Przydałoby się jakoś oddzielić to wtrącenie, ale myślnik już masz, więc może nawias? Wyglądałoby to tak:
Nie wiedziałem, czy to akt wielkiej odwagi czy szaleństwa – jeśli podejrzewał, że działy się tam złe rzeczy (a podejrzewać musiał, inaczej nie zdecydowałby się na infiltrowanie więzienia), jak mógł pomyśleć o wtargnięciu do tego miejsca?

Nie dało się tutaj uświadczyć kurzu czy śladu brudu, nie znaczyło to jednak, że sala ta biła po oczach porządkiem w dosłownym tego słowa znaczeniu. (4)
Zbędny zaimek.

– Nie robiłam jeszcze nigdy czarnej magii. (4)
Może lepiej: nie używałam?

Gdy tylko profesor zaczął nam rozdawać rękawice i google ochronne, wiedziałem już, że dzisiaj nie zobaczymy niczego, co kwalifikowałoby się jako „miłe i ładne”. (5)
Gogle. Jedno „o” – z dwoma to tylko wyszukiwarka.

Puknął dwa razy palcem w czoło lekko powyżej brwi. (5)
Noo… czoło z reguły jest powyżej brwi.

Tak długo, dopóki twój pierścionek nie zostanie zniszczony, możesz go odzyskać, a [w] przypadku ludzi… (5)

– Co z nią się stało? – zapytałem cicho. (5)
Szyk: co się z nią stało?

Odprowadziłem więc ją wzrokiem i sam zawróciłem.
Szyk: odprowadziłem ją więc wzrokiem i sam zawróciłem/więc odprowadziłem ją wzrokiem i sam zawróciłem.

Co tutaj się wydarzyło? (5)
Szyk: co się tutaj wydarzyło?

Spóźnienia zdarzały się wszystkim (a w szczególności członkom Klubu Ślimaka), ale nie mimo to czułem niepokój. (5)
Wkradł się chochlik.

Szanowny Panie Huckelberry, przede wszystkim chciałbym Panu serdecznie podziękować z[a] pomoc [...]

Czy to możliwe, że miał mnie za takiego łajdaka, by spodziewać się złamania obietnicy z mojej strony? (6)
Skoro ma mieć jego za łajdaka, to z mojej strony już nie jest potrzebne.

Pospiesznie rozwiązałem krawat i wyprostowałem się; ptak zamachał skrzydłami i sprawiająca wrażenie bardzo zadowolonego z siebie, odwrócił się i odszedł z moją własnością w dziobie. (6)
Sprawiając.

– Do zobaczenia – odezwałem się, widząc, że Gęś zaczyna zmierzać w stronę głównego budynku zamku. (6)
Kolejne dziwne sformułowanie co zaczyna iść. Po prostu: zmierza.

Informacje o dawnych zbrodniach i eksperymentach przetrwały dzięki mugolom, którzy widzieli tamte zdarzenia i choć niekoniecznie je rozumieli, byli świadomi ich nadnaturalnej natury.
Nadnaturalna natura nie brzmi zbyt dobrze.

Historycy uważają, że Dabija najpewniej został zabity przez płatnych skrytobójców, wcześniej będących na jego usługach, lub padł ofiarą zemsty ze strony rodziny ludzi, którzy zmarli z jego polecenia. (6)
Jak mniemam, ci ludzie nie są z jednej rodziny, a więc – rodzin.

Liczne doniesienia o tym, że Dabija używał swojego drozda do torturowania więźniów, skłoniły mnie w stronę przypuszczeń, że prawdopodobnie było to magiczne stworzenie[...] (6)
Skłoniły mnie do przypuszczeń.

– Przypominam, że następnej pełni spotykamy się na godzinę przed północą, by obserwować wypuszczenie zarodników przez skałogrzyby! (6)
Podczas następnej pełni, w dniu następnej pełni… na pewno czegoś tam brakuje.

Nie potraktuj tego jako obrazy, drogi chłopcze, wiem, że intencje masz jak najczystsze, ale zdaję sobie też sprawę z tego, że bywasz dość zapominalski i nieostrożny. (6)
Obrazę. Biernik, nie dopełniacz. Przez dobrą chwilę zastanawiałam się, o jakie obrazy chodzi.

Popatrzyłem na nią, a ona skinęła twierdząco głową, więc zacząłem mówić dalej [...] (6)
Co Ty masz z tym zaczynaniem? Pamiętaj, że faceta poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy!
Spuśćmy zasłonę milczenia na żenujący żart oceniającej. (to się przekreśli na bloggerze)
Ekhm… Więc mówiłem dalej, ewentualnie więc kontynuowałem.

– Tak – przyznała, odkładając poduszkę na miejsce. – Chcesz porobić czarną magię? Jesteś dość wysoki. (6)
To robienie magii nie bardzo brzmi.

[...] w wieku dwudziestu dwóch lat Belair miał ponoć całkiem przezroczysty nos, a [w] wieku lat dwudziestu pięciu przypadkowo stłukł sobie połowę stopy. (6)

Objąłem się ramionami i zacząłem powoli iść do przodu. (7)
Och, doprawdy… I powoli poszedłem do przodu.

Nie z wzruszenia, tylko przypomniałem sobie coś… kolosalnie smutnego. (7)
Ze wzruszenia.

 Profesor Slughorn powiedział, że szykuje dziś dla nas niespodziankę – odezwała się Rosierówna. (7)
Pisałam wyżej o Mardównie, wiec już nie będę się powtarzać.

Nigdy nie przyznałbym się głośno, ale odczułem pewną satysfakcję, gdy okazało się, że niski wynik z SUMów nie pozwolił mu na kontynuowanie nauki eliksirów. (7)
SUM-ów.

Kompletnie nie wiedziałem, jak i czy powinienem odwzajemnić jej uwagę [...] (7)
Osobiście zmieniłabym kolejność na czy i jak, bo najpierw powinien zastanowić się czy powinien, a potem jak to zrobić. Ale to tylko taka kosmetyczna uwaga.

[...] widziałem przecież, jak starała się, by zawiązać ze mną bliższy kontakt, a nie potrafiłem wydusić z siebie nic więcej niż nic nieznaczące odpowiedzi. (8)
Kontakt się nawiązuje.

Zza pleców Morrigan wyłaniała się sylwetka Rubeusa i uprzytomniła mi ona, co wydarzyło się kilka chwil temu. (8)
Zbędny zaimek.

 On nie jest groźny, muchy by nie skrzywdził – tłumaczył dalej poddenerwowany chłopiec. (8)
Znaczy… jak dalej, skoro wcześniej nic nie powiedział? Poza tym: podenerwowany, jedno „d”.

Rozum podpowiadał, by poinformować kogoś o akromantuli, ale z drugiej strony ta istota wydawała się myśląca– mogłem zaufać jej dobrej woli? (8)
Spacja przed myślnikiem.

Nawet jeśli obecnie nie chciała nikogo skrzywdzić, nie miałem przecie[ż] gwarancji, że w przyszłości to się nie zmieni. (8)

Wnętrze naszego pokoju wspólnego wyglądało jak żywcem przeniesione z pałacu jakiegoś arystokraty, to miejsce wydawało się znacznie bardziej… mniej wysublimowane. (8)
Bardziej mniej powiadasz…?

Czas na podsumowanie poprawności.

Jak widać, Twoje opowiadanie nie jest bezbłędne, zdarzyło się trochę potknięć. Największy problem masz z interpunkcją i zapisem dialogów.

Z początku miałam wrażenie, że te błędy interpunkcyjne wynikają raczej z nieuwagi, wyglądało mi to na to, jakbyś dobrze znał zasady, ale teraz, pod koniec, mam wrażenie, że wstawiasz przecinki raczej na oślep. Nie widzę tu konkretnego typu błędów, z którym miałbyś problem. Sedno tkwi raczej w tym, że w temacie interpunkcji poruszasz się jak dziecko we mgle. Radziłabym po prostu bardziej zaprzyjaźnić się z przecinkiem – jest sporo stron, na których możesz poczytać o różnych zasadach, które określają, gdzie go postawić. A jeśli ewidentnie Ci to nie wchodzi (bo i takie przypadki znam, że ludzie świetnie piszą, ale interpunkcji nie są w stanie opanować), to zainwestuj w dobrą betę.

Jeśli zaś chodzi o dialogi, masz tutaj konkretny problem. Generalnie w większości przypadków wiesz, jakie obowiązują zasady, ale w jednym nieustannie się mylisz. Są to momenty, kiedy wplatasz komentarz narratora o jakiejś innej czynności niż mówienie do jego wypowiedzi. Łatwiej będzie mi to pokazać na prostych przykładach.

Przykład poprawnie zapisanego zdania:
 Masz, to dla ciebie.  Wyciągnęłam rękę z pakunkiem.  Ale rozpakuj dopiero, gdy będziesz sama.

Zwróć uwagę na ważne rzeczy:
Kropka po wypowiedzi.
Kropka po komentarzu opisującym czynność inną od mówienia.
Duża litera w kolejnej wypowiedzi, po komentarzu.
Ty prawdopodobnie zapisałbyś to w ten sposób:
 Masz, to dla ciebie – Wyciągnęłam rękę z pakunkiem – ale rozpakuj dopiero, gdy będziesz sama.

I rozumiem Twój sposób zapisu. Znaczy rozumiem, skąd go wziąłeś. Bo w zapisie dialogów funkcjonuje też zasada, że można przerwać wypowiedź, aby wpleść komentarz i wtedy dialog może wyglądać tak:
 Masz, to dla ciebie  powiedziałam  ale rozpakuj dopiero, gdy będziesz sama.

Nie ma ani kropki po wypowiedzi, ani kropki po komentarzu, ani dużej litery w kolejnej wypowiedzi, prawda? Zaszła jednak pewna różnica w komentarzu narratora – powiedziałam zamiast wyciągnęłam rękę z pakunkiem. Pojawił się czasownik związany z wypowiedzią bohatera, zamiast czasownika oznaczającego czynność, niezwiązanego z wypowiedzią. I taka jest różnica, która wpływa na zapis dialogu. Tam, gdzie narrator komentuje powiedziała, zawołała, zaczęła, zawahała się, odchrząknęła i tak dalej, dialog wygląda tak, jak w drugim moim przykładzie (oczywiście jeśli przerywamy zdanie), a tam, gdzie narrator wplata jakiekolwiek inne informacje, niezwiązane z tym, co powiedział (uniosłam dłoń, odwróciłam się, podałam coś, przystanęłam i tak dalej), stosuje się zapis taki, jak w przykładzie pierwszym.

Warto jeszcze wspomnieć o jednym przykładzie. Co prawda tego u Ciebie nie zauważyłam, ale zawsze warto wspomnieć. Gdybyś chciał wpleść czynność narratora (Maurice’a) w dialog innego bohatera (na przykład Morrigan), to będzie to wyglądało tak (przykład wymyślony, nie pochodzi z opowiadania, pozwoliłam sobie tylko użyć imion):
 Masz, to dla ciebie.
Wyciągnąłem rękę po pakunek.
 Ale rozpakuj dopiero, gdy będziesz sam.

W żadnym razie nie tak:
 Masz, to dla ciebie. – Wyciągnąłem rękę po pakunek. – Ale rozpakuj dopiero, gdy będziesz sam.

Wspominałam już o tym wyżej, ale powtórzę: jeśli komentarz narratora opisuje jego czynność, a nie czynność mówiącego akurat bohatera, to należy przenieść go do następnego akapitu.

Mam nadzieję, że w miarę przystępnie wyjaśniłam ten problem.

Co do innych błędów – pojawiło się ich trochę, nie ukrywajmy, ale trudno je przypisać do jakiejkolwiek kategorii. Nie masz problemów z czymś konkretnym, wynikają one raczej z nieuwagi albo niezbyt dokładnego sprawdzania tekstu. Poświęć trochę czasu na poprawki, zanim opublikujesz rozdział. Czytaj na głos, bo to naprawdę pozwala wyłapać wiele głupotek, takich jak łomotanie skrzydeł czy zaczynanie mówienia dalej.
13/20

Razem: 65/75, około 87%
Ocena: 5 (bardzo dobry)

Nienaciągana piątka; szczerze mówiąc, myślałam, że wyjdzie cztery z plusem. I właściwie gdybyś zdobył dwa punkty mniej, to tak by wyszło, dlatego zwróć, proszę, uwagę na błędy, bo to one mogły Ci zaniżyć ocenę. A szkoda by było, bo piszesz naprawdę świetne opowiadanie.

Życzę powodzenia w dalszym pisaniu, na pewno będę do Ciebie zaglądać, więc liczę na to, że nie porzucisz Morrigan w trakcie!

801.gif

10 komentarzy:

  1. Hej, dzięki za (błyskawiczną!) ocenę.
    "Nieco dziwny wniosek. Generalnie rzecz biorąc, zawsze można zrobić sobie krzywdę. Ale to zbytnie uogólnienie. I nie rozumiem, czemu dobra zabawa może równać się poważnej krzywdzie." - niańczyłaś kiedyś dużą grupę dzieci naraz? :P Masa dzieciaków w jednym miejscu nie zawsze oznacza katastrofę, ale zbyt podniecone wrzaski zawsze lepiej skontrolować.
    "Coraz dłuższe mruknięcia? W sensie wiem, o co Ci chodzi, ale… czy długie mrugnięcie to nadal mrugnięcie? Odpowiedniejszą informacją byłoby na przykład to, że co jakiś czas przymykał oczy – bo właśnie tak widzę te długie mrugnięcia." - o tym nawet wynikła dyskusja pod rozdziałem. Mrugnięcie trwa średnio jedną trzecią sekundy. Przeciągniecie tej chwili do pół sekundy czy całej sekundy byłoby odczuwalne, ale to wciąż za mało, by nazwać to "przymykaniem na chwilę oczu". Pragnę zaznaczyć, że nie padło określenie jak "długie mrugnięcie", tylko właśnie "dłuższe", to też różnica.
    "Nie bardzo wiem, o jaką dokładniej ilość tekstu chodzi. Taką nie mówi zbyt wiele. Jest to zaimek wskazujący i zazwyczaj używa się go do wskazania czegoś, o czym była już mowa." - właściwie była o tym mowa. Kiedy książka została wprowadzona po raz pierwszy, została bodaj określona jako "tomiszcze", więc wiadomo, że malutka nie była. Ale zgoda, czytelnik może o tym nie pamiętać.
    (Gif ze ślimakiem zrobił mi dzień. :D)
    "To brzmi trochę tak, jakby wychowywał się w niepełnej rodzinie – tymczasem nie wychowywał się w ogóle w żadnej rodzinie." - dlaczego? Brzmiałoby tak, gdyby istniały dwie możliwości, dorastanie w pełnej i niepełnej rodzinie, wariantów jest trochę więcej. Poza tym, uroki narracji pierwszoosobowej. Maurice nie wie, czy Tom ma mugolskich krewnych, chłopak mógł przecież zostać umieszczony w sierocińcu ze starszym rodzeństwem, stąd zastosowanie bardziej ogólnego zwrotu. Tom, nawet wychowując się w domu dziecka, mógł mieć rodzinę lub nie, ale z całą pewnością nie była ona pełna.
    "A co ja się będę powtarzać – wyjustuj posty. Wszystkie, oprócz pierwszego rozdziału, bo, o dziwo, tam jest wszystko wyjustowane. Na początku się pamiętało, a potem zapomniało." - są wyjustowane. Z niewiadomych mi powodów firefox wyświetla niewyjustowanie. W htmlu poszczególnych postów niby wszystko się zgadza.
    "Hmm… A dużymi literami Gęś nie skacze, bo…?" - czasami, gdy powie się coś Bardzo Istotnego, niemal słychać brzmienie Dużych Liter. To taki smaczek dla małego grona odbiorców. ;)
    "Tylko że wspominasz o jakiejś Marianne Bulstrode, która nie jest postacią z kanonu, ale w żadnej sposób jej nie przedstawiasz, więc nie wiem, dlaczego ich związek to mezalians i co takiego złego jest w jej rodzicach. W efekcie ta scenka nic mi nie mówi." - rodzina Bulstrode jest kanoniczna, na mieszańców (w żyłach Filiusa płynie też goblinia krew) wszelkiej maści patrzono krzywo, a już tym bardziej pogardliwy stosunek do nich miały rody czystokrwiste (jak Malfoyowie, Blackowie, Bulstrode'owie właśnie). Dla kogoś nieobeznanego z kanonem to mogło nie być oczywiste, trochę rozszerzę ten fragment.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "ciekawe, zachęcające tytuły rozdziałów" - naprawdę są ciekawe? Nie umiem i nie lubię wymyślać tytułów, najchętniej bym tytułował swoją twórczość w stylu "fanfik o Maurisie, Morrigan i Gęsi".
      "Może zbytnio się czepiam, ale chyba nie ma nic pechowego w śmierci z przyczyn naturalnych. Kurczę, chyba każdy chciałby umrzeć ze starości." - przyczyny naturalne to też choroby. Zresztą, nawet jeśli; serię zgonów kilku osób w dość krótkim przedziale czasu można nazwać pechową.
      "W dodatku Priscilla na początku wydaje się być odwzorowaniem Hermiony – mam wręcz wrażenie, że używa dokładnie tych samych słów, tłumacząc, jak działa eliksir." - Priscilla nie ma nic wspólnego z Hermioną, ale o tym dopiero się przekonacie. :P
      "profesor Beery" - :D Też go lubię.
      "Maurice jest całkiem normalny. Oprócz, oczywiście, jego marokańskiego pochodzenia." - co jest nienormalnego w marokańskim pochodzeniu? :P
      "Swoją drogą to też jest ogromny plus, że postanowiłeś stworzyć, że tak powiem, bohatera mieszanego pod względem narodowości. To naprawdę fajnie urozmaiciło opowiadanie." - to akurat baaardzo częste w fanfikach, co trzecia OCka ma francuskie korzenie. Rzadko się trafiają bohaterowie mieszani pod względem etnicznym albo pochodzący z nieeuropejskiego kręgu kulturowego.
      "Wygląda to tak, jakbyś sobie wszystko dokładnie przemyślał, więc jeśli tak jest, to naprawdę gratuluję umiejętności zaplanowania akcji. A jeśli piszesz spontanicznie, to gratuluję konsekwencji." - główną oś fabuły mam zaplanowaną, wątki poboczne to najczęściej improwizacja.
      "Brakuje mi jakiejś tajemnicy, która zbudowałaby napięcie. Ale mam też nadzieję, że coś się jeszcze wyklaruje, to dopiero ósmy rozdział, w opowiadaniu minął zaledwie miesiąc." - MMJD nie jest zwyczajną obyczajówką, ale elementy obyczajowe są w niej mocno zaznaczone. Jednym z ważniejszych elementów (jeśli nie najważniejszym) powieści jest pokazanie rozwoju relacji między Mauricem a Morrigan, a to siłą rzeczy narzuca wolniejsze tempo, jeśli ma być to przeprowadzone naturalnie.
      "kiedy to dwa, [bez przecinka] skłócone ze sobą czarodziejskie rody, [bez przecinka] postanowiły" - a nie można tego potraktować jako wtrącenia? Za radą jednej czytelniczki staram się eliminować opcjonalne przecinki, po prostu ciekawi mnie, czy w tym momencie to bezdyskusyjny błąd czy sugestia.
      "Po cudzysłowie kropka." - A skąd. W cudzysłowie znajduje się samodzielne zdanie, już zakończone znakiem interpunkcyjnym, nie ma powodu, by stawiać tam kropkę. Kropkę po cudzysłowie należałoby postawić, gdyby zapis wyglądał tak: "W głowie usłyszałem dźwięk organów w tle dla zawodzącego smętnie chóru męskiego – śpiewali tylko jedną frazę: „nie radzę sobie!”." „Cześć, Tom, czy przypadkiem mnie nie cierpisz?” - tutaj też nie ma potrzeby zamknięcia zdania kropką.
      "„Dobrze się bawią” uznaję za powtórzenie zamierzone – mam nadzieję, że o to chodziło." - tak.
      "– Oczywiście [kropka] – Uśmiechnął się dziwnie [kropka] – [duża litera] wszystko zależy, czy wierzymy, że związki mieszane osłabiają przyszłe pokolenia czarodziejów." - tutaj przy zastosowaniu Twojego zapisu otrzymamy następującą wypowiedź Toma: "Oczywiście. Wszystko zależy, czy wierzymy, że związki mieszane osłabiają przyszłe pokolenia czarodziejów.". Zmienia to kompletnie sens jego wypowiedzi; brzmi tak, jakby najpierw zgadzał się z Mauricem, a następnie rozwijał myśl. Zapis tej wypowiedzi bez komentarza narratora wygląda tak: "Oczywiście wszystko zależy, czy wierzymy, że związki mieszane osłabiają przyszłe pokolenia czarodziejów."

      Usuń
    2. "Tego dialogu nie da się zmienić w prosty sposób jak powyższe. Przerywasz wypowiedź bohatera, by wpleść komentarz narratora, który nie ma związku z tym, co bohater powiedział (tzn. nie występują tam słowa takie jak powiedział, zaczął, wyszeptał itd.). Cóż, tak zapisany dialog jest błędny." - Nie zgadzam się, wbrew pozorom dialogi nie mają aż tak ścisłych zasad zapisu; większość jest elastyczna. Ten komentarz MA bezpośredni związek z wypowiedzią bohatera; profesor wypowiedział czyjeś imię z uśmiechem.
      http://www.jezykowedylematy.pl/2011/09/jak-pisac-dialogi-praktyczne-porady/
      Tutaj zamiast poczytać zasady, które zapewne znasz, polecam zapoznać się z odpowiedziami autora artykułu na pytania czytelników. Wielokrotnie zaakceptował formy niewzorcowe, jeśli tylko miały jakieś uzasadnienie.
      W tym przypadku taki zapis jest przecież uzasadniony. Maurice nie widzi twarzy profesora, może co najwyżej podejrzewać, że Beery się uśmiechnął, a uśmiechnął się wypowiadając konkretne imię. Stosując proponowane przez Ciebie sposoby zapisu ten fragment traci na naturalności.
      – Może lepiej sam to zobacz. W każdym razie byłbym bardzo wdzięczny, gdybyś usunął jego… [bez wielokropku] – [mała litera] Odchrząknąłem – konsekwencje. (7) - dlaczego? Pytam zarówno w przypadku wielokropka jak i zapisu małą literą. Oryginalny zapis oznacza, że Maurice zawiesza głos, następnie odchrząkuje i dopiero wypowiada słowo "konsekwencje".
      "Łomotać to w drzwi można. Chodziło Ci może o łopotać?" - dziwne, bo Buka zwróciła uwagę na to łomotanie, a ja byłem pewien, że poprawiłem. Nie mam pojęcia, dlaczego tu zostało.
      "Obłaskawiać
      1. «oswoić dzikie zwierzę»
      2. «nastawić do siebie przychylnie jakąś niechętną sobie osobę»
      Czy na pewno o to Ci chodziło?"
      Oczywiście. Żartobliwie, dla podkreślenia żywiołowości, nieprzewidywalności bohaterki. Jak u dzikiego zwierzęcia. :P
      "Nie ma takiego wyrazu jak sceptyczność, jest sceptycyzm."
      http://sjp.pwn.pl/sjp/;2574942 Jest, sjp wymienia wśród wyrazów pochodzących od "sceptycyzmu".
      "– Nie robiłam jeszcze nigdy czarnej magii. (4)
      Może lepiej: nie używałam?" - Nie. To wypowiedź Morrigan. Dziwne, niewzorcowe stylistycznie zwroty są charakterystyczne dla tej bohaterki.
      "Gogle. Jedno „o” – z dwoma to tylko wyszukiwarka." - O rany! :D
      "Puknął dwa razy palcem w czoło lekko powyżej brwi. (5)
      Noo… czoło z reguły jest powyżej brwi." - Nie zrozumiałaś zdania. Czoło obejmuje powierzchnię większą niż pasek skóry nad brwiami... Można popukać się centralnie w środek czoła, tuż poniżej linii włosów, bliżej skroni. Przecież to dookreślenie miejsca nie miało wytłumaczyć czytelnikowi, gdzie dokładnie znajduje się czoło. :P
      "– Tak – przyznała, odkładając poduszkę na miejsce. – Chcesz porobić czarną magię? Jesteś dość wysoki. (6)
      To robienie magii nie bardzo brzmi." - jak wcześniej. Dialogi mają być przede wszystkim naturalne i charakterystyczne dla wypowiadających się osób. Morrigan w ten sposób mówi.
      "– On nie jest groźny, muchy by nie skrzywdził – tłumaczył dalej poddenerwowany chłopiec. (8)
      Znaczy… jak dalej, skoro wcześniej nic nie powiedział?" - jak to nie? Całość brzmi tak:
      "– Gdzie on jest? – Rozejrzałem się nerwowo.
      Rubeus próbował coś powiedzieć uspokajającym tonem, ale nawet nie zamierzałem go słuchać; te dzieci najwyraźniej wcale nie wiedziały, co im groziło!
      Dostrzegłem jakiś ruch wśród rozłożonych na jednej z ławek rupieci i wyciągnąłem pospiesznie różdżkę.
      Sekundę później znalazłem się metr nad podłogą. Rubeus chwycił mnie za ramiona i podniósł bez najmniejszego wysiłku.
      – On nie jest groźny, muchy by nie skrzywdził – tłumaczył dalej poddenerwowany chłopiec."
      Rubeus mówi do Maurice'a, on go nie słucha, skupił się na słowach chłopca dopiero, gdy ten go złapał za fraki. :P

      Usuń
    3. "Nie ma ani kropki po wypowiedzi, ani kropki po komentarzu, ani dużej litery w kolejnej wypowiedzi, prawda?" - to nie jest uwaga merytoryczna. Sugeruję jednak nie sięgać po te "prawdy?", to wygląda protekcjonalnie. Tak samo jak niepotrzebnie rozrysowywałaś mi to na kolorowo - zapewniam, że jestem na tyle rozumnym człowiekiem, by odesłanie mnie do strony z zasadami zapisu dialogów w zupełności by wystarczyło. :P
      http://www.artefakty.pl/zapis-dialogow/
      Generalnie zbiory zasad dotyczące dialogów namiętnie ignorują sytuację, w której komentarz o czynności wykonanej przez bohatera przerywa jego wypowiedź, przykład znalazłem dopiero tutaj. Dziwi mnie proponowanie zapisu takiego komentarza małą literą, ale w paru przypadkach wolę takie rozwiązanie, niż to zastosowane przez Ciebie (choć również jest wskazane jako poprawne) - jak wspominałem, niekiedy może to zniekształcać sens wypowiedzi.
      Co do pozostałych wypisanych przez Ciebie błędów, popoprawiam bez dyskusji. Dziękuję raz jeszcze.

      Usuń
    4. Jeszcze jedno - co jest niepoprawnego w zwrotach jak "zacząć mówić" czy "zacząć iść"? Obie są popularne, co oczywiście nie orzeka o ich poprawności, po prostu zastanawia mnie, dlaczego uznałaś je za błędne.

      Usuń
  2. Odniosę się tam, gdzie będę miała coś do powiedzenia - co do reszty po prostu się zgadzam.
    niańczyłaś kiedyś dużą grupę dzieci naraz? :P
    Staram się nie niańczyć nawet jednego dziecka, bo mogłoby się to źle skończyć zarówno dla niego, jak i dla mnie. :D Ale okej, powiedzmy, że kupuję Twoje tłumaczenie. Przy betowaniu wywiązała się na ten temat rozmowa, dziewczyny też były za tym, że się za mocno czepiam, ale postanowiłam zostawić i zobaczyć, co powiesz.
    są wyjustowane.
    A to dziwne. Swoją drogą, bo zapomniałam o tym napisać, pierwszy rozdział ma też inną czcionkę niż reszta. W firefoksie przynajmniej. To też jakiś błąd przeglądarki i Ty masz normalnie?
    rodzina Bulstrode jest kanoniczna
    O kurczę, faktycznie. Wpisywałam Marianne Bulstrode i nic mi nie wyskakiwało, ale po wpisaniu rodziny Bulstrode już jest artykuł na Wikii. No ale to jest właśnie moja średnia znajomość kanonu.
    Priscilla nie ma nic wspólnego z Hermioną, ale o tym dopiero się przekonacie. :P
    Broń Boże Cię o to nie oskarżam, żeby nie było. Po prostu tak mi się skojarzyło z tą sceną, wypadają podobnie.
    co jest nienormalnego w marokańskim pochodzeniu? :P
    Szczerze? Nic. Nie mam zielonego pojęcia, co ja miałam na myśli. xD Wybacz, to musiał być jakiś duży skrót myślowy.
    to akurat baaardzo częste w fanfikach, co trzecia OCka ma francuskie korzenie.
    Nie siedzę w fandomie, więc nie wiem. Podejrzewam, że Twoje opowiadanie było pierwszym potterowskim, które przeczytałam. :D
    "kiedy to dwa, [bez przecinka] skłócone ze sobą czarodziejskie rody, [bez przecinka] postanowiły" - a nie można tego potraktować jako wtrącenia? Za radą jednej czytelniczki staram się eliminować opcjonalne przecinki, po prostu ciekawi mnie, czy w tym momencie to bezdyskusyjny błąd czy sugestia.
    No nie bardzo jako wtrącenie, bo jak je wyrzucisz, to powstanie coś takiego: „kiedy to dwa postanowiły”. Gdzie sens, gdzie logika? :D
    A skąd. W cudzysłowie znajduje się samodzielne zdanie, już zakończone znakiem interpunkcyjnym, nie ma powodu, by stawiać tam kropkę.
    Okej, pardon, przeoczyłam, że to samodzielne zdania. :) Zwracam honor!
    Zmienia to kompletnie sens jego wypowiedzi
    O tym też była rozmowa przy betowaniu i znów się uparłam przy swoim, bo dla mnie to "oczywiście" brzmi bardziej jak potwierdzenie tego, co zaraz mówi. W sensie, czy kropka, czy przecinek - wychodzi na to samo. Tak to odbieram, ale jeśli uważasz, że zmienia sens, to okej. Ale niestety musisz zrezygnować z tego uśmiechania się. (Chociaż też zależy - niektórzy uśmiechanie się uważają za komentarz mający związek z tym, co mówi bohater i wtedy po prostu zapisuje się je małą literą i bez żadnych znaków, które dostawiłam. Szczerze mówiąc, sama nie wiem, co o tym sądzić. Zrób jak uważasz :P).
    Ten komentarz MA bezpośredni związek z wypowiedzią bohatera; profesor wypowiedział czyjeś imię z uśmiechem.
    Sęk w tym, że komentarz nie brzmi "uśmiechnął się, wymawiając to imię", a "mógłby przysiąc, że [...]". Szczerze mówiąc, nie wiem. Zależy jak rozumieć punk 9 artykułu, który przytaczasz - jak dla mnie twoja wersja odnosi się do zachowania innej osoby niż mówiąca, więc powinno się ją przenieść do nowego akapitu albo zrobić tak, jak napisałam: dopisać na końcu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pytam zarówno w przypadku wielokropka jak i zapisu małą literą. Oryginalny zapis oznacza, że Maurice zawiesza głos, następnie odchrząkuje i dopiero wypowiada słowo "konsekwencje".
      Wielokropek jest problematyczny i też się zastanawiałyśmy z dziewczynami, co z tym zrobić. Nie spotkałam się z takim zapisem jak Twój. Dla mnie odchrząknięcie już samo w sobie ma to zawieszenie głosu, nie trzeba tego zaznaczać jeszcze wielokropkiem. Ewentualnie mogłoby to wyglądać tak:
      - W każdym razie byłbym bardzo wdzięczny, gdybyś usunął jego... – Odchrząknąłem. – Konsekwencje.
      To by było najbardziej akceptowalne. Teoretycznie dobrze rozumujesz, że po wielokropku kończy się przerwane zdanie małą literą. Ale to w zdaniach bez komentarza autora. Nie wiem, shame on me, ale nie jestem w stanie tego wytłumaczyć. Jak mówię, nie spotkałam się z zapisem taki jak Twój, dla mnie on wygląda źle i błędnie.
      Nie. To wypowiedź Morrigan. Dziwne, niewzorcowe stylistycznie zwroty są charakterystyczne dla tej bohaterki.
      Okej, kolejna z rzeczy, którą ja wolałam zostawić i czekać na to, co powiesz. :)
      Nie zrozumiałaś zdania. Czoło obejmuje powierzchnię większą niż pasek skóry nad brwiami... Można popukać się centralnie w środek czoła, tuż poniżej linii włosów, bliżej skroni. Przecież to dookreślenie miejsca nie miało wytłumaczyć czytelnikowi, gdzie dokładnie znajduje się czoło. :P
      Hm, to ja bym postawiła przecinek, aby dookreślić. Po "czoło".
      to nie jest uwaga merytoryczna. Sugeruję jednak nie sięgać po te "prawdy?", to wygląda protekcjonalnie. Tak samo jak niepotrzebnie rozrysowywałaś mi to na kolorowo - zapewniam, że jestem na tyle rozumnym człowiekiem, by odesłanie mnie do strony z zasadami zapisu dialogów w zupełności by wystarczyło. :P
      Eeee... Przecież nie miałam na myśli tego, że jesteś nierozumny. Dla mnie to wygląda i brzmi lepiej, po prostu. Zwłaszcza że wiem, że jestem człowiekiem, który nie potrafi prosto tłumaczyć i zawsze zakręci sprawę. (Zresztą, no właśnie, co złego jest w kolorach i czemu mają oznaczać, że ktoś jest nierozumny? Ja się potrafię tylko z kolorowych notatek uczyć. Teraz to ja się poczułam... dziwnie). No i jestem zwolennikiem samodzielnego tłumaczenia, a nie odsyłania do stron. Tak to każdy może. Zwłaszcza że Ty tu miałeś problem z jednym konkretnym sposobem zapisu, a nie w ogóle z dialogami.
      Trochę mi przykro, że tak uważasz, szczerze mówiąc.
      Jeszcze jedno - co jest niepoprawnego w zwrotach jak "zacząć mówić" czy "zacząć iść"? Obie są popularne, co oczywiście nie orzeka o ich poprawności, po prostu zastanawia mnie, dlaczego uznałaś je za błędne.
      Moim zdaniem brzmi to koślawo. Po prostu. Nie mówię, że to błąd (przynajmniej nie to było moją intencją), ale brzmi niezgrabnie.

      Mam nadzieję, że chociaż parę wskazówek się przyda, mimo tych niemerytorycznych uwag i "prawd?".

      Usuń
    2. Update co do tego zdania z odchrząkiwaniem.

      Akurat teraz czytam trzeci tom Pottera i właśnie natknęłam się na takie zdanie:
      "[...] A tak poważna kontuzja... - westchnął z przesadną afektacją - kto wie, może ręką już nigdy nie będzie sprawna?".
      Poniżej jest też:
      "- No... - szepnął Malfoy - częściowo tak, Potter".
      Więc faktycznie z wielokropkiem można, tylko wtedy komentarz małą literą. O ile można wierzyć kilkunastoletniej książce, mam nadzieję, że od tego czasu nic się nie zmieniło. (I tak mnie jakoś graficznie ten zapis gryzie, no ale co zrobić).

      Usuń
    3. (Tak wiem, źle znowu napisałam te cudzysłowy i kropki i nie po polsku to wszystko. Ale jest prawie 4, nie myślę. A chciałam napisać ten komentarz, żeby się niepotrzebna dyskusja nie zrobiła).

      Usuń
  3. "To też jakiś błąd przeglądarki i Ty masz normalnie?" - mam normalnie. Ognisty Lis chyba ostrzy ząbki na Czarną Gęś i dokonuje jakichś sabotaży.
    "Sęk w tym, że komentarz nie brzmi "uśmiechnął się, wymawiając to imię", a "mógłby przysiąc, że [...]". Szczerze mówiąc, nie wiem. Zależy jak rozumieć punk 9 artykułu, który przytaczasz - jak dla mnie twoja wersja odnosi się do zachowania innej osoby niż mówiąca, więc powinno się ją przenieść do nowego akapitu albo zrobić tak, jak napisałam: dopisać na końcu." - komentarz dokładnie brzmi "Mógłbym przysiąc, że uśmiechnął się, wymawiając to imię, choć przecież nie widziałem jego twarzy", czyli chociaż Beery nie jest podmiotem nadrzędnym, to do jego zachowania odnosi się to zdanie.
    Co do tej kwestii kolorowego rozrysowywania - nie chodzi o to, że tłumaczenie samo w sobie jest złe czy zaznaczanie czegokolwiek na kolorowo dla przejrzystości. Po prostu w tym wypadku ten wywód nie był potrzebny, bo ogólnie rozróżniam komentarze narratora określające zachowanie postaci od tych wskazujących na sposób wypowiadania się - sama zauważyłaś, że dialogi ogólnie zapisuję dobrze, tylko w tym jednym przypadku popełniałem ten sam błąd. Po prostu wystarczyłoby napisać, że forma, którą stosuję jest błędna i podać poprawne wersje, serio, to by wystarczyło, połapałbym się. Gdyby zapisy dialogu były dla mnie kompletną enigmą, to wytłumaczenie byłoby na miejscu. Ale tym razem to ja się czepiam. :P
    "Moim zdaniem brzmi to koślawo. Po prostu. Nie mówię, że to błąd (przynajmniej nie to było moją intencją), ale brzmi niezgrabnie." - okej, wsadziłaś to do jednego worka z głupotkami jak "łomotanie skrzydeł", co jest jak najbardziej niepoprawne, więc uznałem, że tę formę też uznajesz za błędną.
    "Mam nadzieję, że chociaż parę wskazówek się przyda, mimo tych niemerytorycznych uwag i "prawd?"." - um, "niemerytoryczna uwaga" odnosiła się nie do Twojej oceny, tylko do mojego komentarza. Zwrócenie uwagi na to, że "prawda?" na końcu zdania brzmi protekcjonalnie było niemerytoryczne, nie Twój wywód o poprawności zapisów dialogu. Co do samego pytania: jasne, sporo błędów wytropiłaś, jestem wdzięczny za Twoją pracę.

    OdpowiedzUsuń