[83] Ocena bloga: na-kartkach-pamietnika.blogspot.com


Autorka: Taka Miłość
Tematyka: obyczajowe, romans
Oceniająca: Fenoloftaleina


WSTĘP
Tradycyjnie: piszę oceny niestandardowe, czyli nie bawię się w punkty, a opinię końcową wystawiam w oparciu o ogólne wrażenie. Przecinki, które należy dopisać, zaznaczałam w ten sposób: (,). Natomiast pogrubienie ich oznacza, że są zbędne, ale to na wszelki wypadek dopisywałam w komentarzu obok.
Z góry przepraszam za czepialstwo, ale uważam, że po to tu jestem. Starałam się przynajmniej nie być złośliwa, bo to donikąd nie prowadzi.
Od razu zaznaczam, że nie wypisywałam wszystkich błędów, bo nie jestem betą.

PIERWSZE WRAŻENIE
Miałam dość duże oczekiwania (ale i zabrałam się do oceniania z większym zapałem), gdyż znam Cię z innego bloga. Komentowałam trochę (jako Corteen, to moje bardziej prywatne konto) Zostaw uchylone i naprawdę byłam pod wrażeniem fabuły owego opowiadania.
Adres nie jest może szczególnie wyszukany i zachęcający do czytania, ale przynajmniej konkretny i w naszym języku. Spodziewam się powieści epistolarnej/w formie pamiętnika lub takiej, w której bardzo ważną rolę odgrywa czyjś dziennik.

SZATA GRAFICZNA
Szablon bloga określiłabym jako zwyczajny, jednak róże w tle nadają ciekawego, romantycznego klimatu. Wszystko jest jak najbardziej przejrzyste i czytelne. Również do wersji mobilnej nie mam żadnych zastrzeżeń.
W prawej kolumnie mamy potrzebne gadżety, nic zbędnego. Panuje porządek, aż miło się patrzy. Na Twoim miejscu wrzuciłabym tylko button do bloga, z którym współpracujesz, do jednej z zakładek, ale to indywidualna kwestia.

ZAKŁADKI
Opowiadanie
W pierwszej z nich umieściłaś krótki opis opowiadania. W jego prostocie jest coś takiego, że — nawet gdybym, nie była oceniającą — zabrałabym się przynajmniej za prolog.

Klara (,) będąca już staruszką, pragnie rozliczyć się z przeszłością. — Postawiłabym przecinek w tym miejscu i w ten sposób stworzyła wtrącenie (jak masz w przypadku ostatniego zdania w streszczeniu o tajemniczym mężczyźnie).

Bohaterowie
Gdyby nie wyśrodkowany tekst, nie miałabym się do czego przyczepić.
Trailer bardzo mi się spodobał, choć jest trochę przydługi.  Jednak  w  dużej mierze odniosłam pozytywne wrażenie dzięki piosence, do której mam ogromny sentyment, więc mój obiektywizm na czas trwania utworu zrobił sobie wakacje.

Spis treści
Zamiast myślników (—) masz dywizy (-). Widzę, że w rozdziałach wszystko już gra i nie muszę tłumaczyć, na czym polega różnica. Wszystkie linki działają, lecimy dalej.

e) Autorka
Zostajemy przekierowani na innego bloga, który w dużej mierze skupia się na Twojej osobie. Zwrócę uwagę jednak tylko na tę jedną podstronę, związaną z Na kartkach pamiętnika.
Brak wcięć akapitowych, lecz przy tak stosunkowo luźnej formie nie są one konieczne.

(...) dopiero, gdy ułożyłam plan (...) oraz zdanie kilka linijek później dopiero, gdy mam przygotowane (...) — Bez przecinka. Jest to dobrze wytłumaczone na SJP:
Cofanie przecinka przed gdy zachodzi w następujących połączeniach: podczas gdy, właśnie gdy, dopiero gdy, w chwili gdy, teraz gdy, wtedy gdy, potem gdy.

Zauważyłam pewną tendencję: bardzo często stawiasz przecinki, kiedy nie są one potrzebne. Nie zmieniają sensu zdania i nie są na oślep rozrzucane, więc teoretycznie nie popełniasz błędów, ale warto nad tym popracować. Mniej niepotrzebnych wtrąceń i od razu będzie lepiej.
W zakładce znajduje się link do Ask.fm. Ostatnio odpowiadałaś sześć miesięcy temu, więc radziłabym odświeżyć profil lub wykreślić go z listy kontaktów.

f) Moje opowiadania
Sporo tego. Gratuluję natchnienia i zaparcia.
Linki działają, opisy w porządku. Nie ma się nad czym rozwodzić.

g) Czytasz? Wpisz się!
Na tej podstronie tekst jest z niewiadomego powodu wyśrodkowany i przynajmniej mnie to na dzień dobry wytrąciło nieco z rytmu.

Chciałabym się dowiedzieć (,) ilu was jest. — Trzeba rozdzielić zdanie podrzędne od nadrzędnego. Podobny błąd popełniasz kilka linijek dalej.

A więc, niech każdy (,) kto czyta, da mi tutaj znak, że jest.

Po prostu ci (,) co są zalogowani (,) niech skomentują ze swojego Nicku. — Poprawna forma wyrazu nick w dopełniaczu to nicka. Niepotrzebnie napisałaś go wielką literą (tak jak Anonim, choć to może jakaś forma wyrażenia szacunku do czytelników).

 "Jestem, czytam (i tu tytuł bloga)". — Poprawny polski cudzysłów wygląda tak:  „ ” (możesz go zrobić w ten sposób: alt+0132 i alt+0148).

(...) bo dzięki temu będę wiedziała (,) ilu was jest (...).

h) Czytam i polecam
Wybacz, ale to sobie odpuszczę. Założyłaś osobnego, rozbudowanego bloga z opisami opowiadań, które czytasz. Zapewne priorytetem nie jest tu poprawność, ale możesz napisać w komentarzu, bym wszystko przejrzała pod tym kątem.

i) Zareklamuj się
Świetnie, ale zanim to zrobisz (,) zapoznaj się z kilkoma postami, jakie umieściłam na tej stronie.

(...) bo nie chcę (,) byś ze swojej strony polecał mi opowiadania (...). — Bez tego wyrażenia. Nie da się polecać nie ze swojej strony, więc jest absolutnie zbędne.

(...) chcę (,) byś poznał (...).

(...) nie chcę (,) byście odebrali to tak (...).

Ja po prostu nie chcę, by ta podstrona stała się śmietnikiem, gdzie każdy będzie wrzucał wszystko i byle jak, bez zastanowienia się (,) czy autorkę tego bloga w ogóle obchodzi tematyka, w jakiej tworzy.

Nie chcę też (,) by trafiali tu ludzie (...).

Unikaj powtarzania tych samych sformułować (w tym wypadku były to nie chcę i chcę).

TREŚĆ
Prolog

Mam po nim bardzo mieszane odczucia. Podoba mi się kierunek, w którym ta historia zmierza. Muszę nawet przyznać, że z podobną tematyką spotykam się po raz pierwszy, jeśli mowa tylko o blogosferze.
Nie zapałałam sympatią do głównej bohaterki (za wcześnie na to, ciężko się przywiązuję), ale poczułam z nią pewną więź. Opowiadana przez nią historia wydała mi się niezwykle autentyczna. Jak taka prawdziwa opowiastka staruszki, która wspomina stare, nie zawsze dobre czasy.
Wielki plus za odpowiednio dostosowany język narratora. W tym przypadku nazwałabym go bardzo klimatycznym, pomógł mi się wczuć. Akcja opowiadania dzieje się w drugiej połowie XIX wieku, więc chwała Ci za konsekwencję. W pamiętniku natomiast bohaterka wyraża się górnolotnie, jak uczona, romantyczna dama.
Jeśli chodzi o błędy, jednocześnie jest ich dużo i mało. Jak to możliwe? Otóż teoretycznie wielu ich nie popełniasz, ale stawiasz niepotrzebne przecinki i często mieszasz konstrukcje (są one jak najbardziej prawidłowe, ale trudne do zrozumienia, musiałam czytać niektóre zdania kilka razy). Stawiasz także zdania-kolosy, przez które czasem trudno przebrnąć i wynieść wszystko, co potrzebne.

Gdyby kiedykolwiek w mym młodym życiu, wpadł w moje dłonie dziennik, z którym mogłabym wieczorami siadać i zapisywać w nim wszystko, to (,) co wydarzyło się minionego dnia albo gdybym otrzymała taki właśnie prezent od któregoś z rodziców, to na środku pierwszej strony, nie wykaligrafowałabym starannie swojego imienia. — Trochę brzmi, jakby tylko w tym przypadku tak nie zrobiła. Bez pogrubionych przecinków. Taki rozwleczony tasiemiec czyta się opornie, choć jest jak najbardziej poprawny i moją propozycję zmiany traktuj jako sugestię. Możesz po prostu pobawić się szykiem i skonstruować to trochę inaczej, by lepiej brzmiało. Na przykład zacząć: Gdybym za młodu znalazła dziennik lub otrzymała taki właśnie prezent od któregoś z rodziców, zapisywałabym w nim wszystko, co wydarzyło się minionego dnia. Na środku pierwszej strony nie wykaligrafowałabym starannie swojego imienia, lecz…

„Klara”, umieściłabym gdzieś w mało istotnym miejscu. — Niepotrzebny przecinek.

(...) kimś (,) kim mógłby się chwalić (...).

Za czasów panieńskich, nigdy nie otrzymałam od nikogo pamiętnika, ale gdyby takowy trafił w moje ręce, to na jego pierwszej stronie, mała dziewczynka, którą wtedy byłam, starałaby się napisać jak najładniej, kanciastymi ruchami dziecięcej, jeszcze niewyćwiczonej dłoni: Niczego tak nie pragnę w mym życiu, jak się zakochać. — Zbyt trudne zdanie złożone jak na dziecko, które dopiero nauczyło się pisać. Przecinki po panieńskich i stronie są niepotrzebne.

Oczywiście, wtedy, nie miałabym na myśli takiego zwyczajnego kochania (...). — Znów niepotrzebnie mnożysz przecinki. Trudno mi doradzać w ich kwestii, bo sama mam problemy z podpinaniem wszystkiego pod irytujące wtrącenia.

Dziś, gdy jestem u schyłku swego życia i zostało mi, naprawdę niewiele już dni, do ostatniej drogi (...). — Jak wyżej.

Pierwotnie nawet nie należał do mnie, a do pewnego pana... pana, którego wystarczy, że przywołam mglistym wyobrażeniem przed swe oczy, a już zbierają się w nich drobinki słonych kropli. Swe zbędne przy narracji pierwszoosobowej. Z pewnością ten pan był dla niej ważny, więc musiała często go wspominać. Za każdym razem szkliłyby jej się oczy? To chyba trochę zbyt patetyczne, przesadzone. Lepiej napisać o ukłuciu w sercu czy ściśniętym gardle.

Do dnia dzisiejszego, kartki pomiędzy jego wspomnieniami, świecą pożółkłą bielą i czekają na to (,) aż uzupełnię jego wspomnienia, swymi własnymi i dopełnię nimi naszą historię. — Piszesz naprawdę dobrze, ale nad interpunkcją musisz popracować. Tak częste stawianie przecinków wręcz utrudnia czytanie, potrafi zmienić sens zdania.

Starłam łzę toczącą się po mym policzku i udałam na dół (...). — Mam wątpliwości co do użycia określenia tocząca się w stosunku do łzy, choć gdzieś mi się takie wyrażenie obiło o uszy. Na Twoim miejscu zamieniłabym na spływającą. Fragment o policzku zbędny, bo po czym miałaby się toczyć? Natomiast po udałam zjadłaś się.

Wystarczyło odkręcić skuwkę i przyłożyć stalowy element do pierwszej, pożółkłej, przybrudzonej stronicy, by napisać tytuł: Na kartach pamiętnika. — Znów tylko sugestia. Uważaj, żeby nie przedobrzyć. Nadmiar określeń także nie jest dobry. W tym przypadku brzmi jeszcze nieźle, ale innym razem może wyjść sztucznie. Zbędny przecinek po pierwszej.

Uważaj (,) o czym marzysz za młodu (...).

Uważaj (,) o czym marzysz za młodu, gdyż twe pragnienia mogą się ziścić, a jak nie od dziś wiadomo – choć za marzenia nie karzą i nie strącają do czeluści piekielnych za ich malowane obrazy przed naszymi oczyma, to już za spełnienie swych marzeń, może nam przyjść zapłacić bardzo wysoką cenę. — Po oczyma dałabym kolejny myślnik, a po marzeń usunęłabym zbędny przecinek.

Pierwszy wpis Klary
Do fabuły nie mam dosłownie żadnego zarzutu. Rozdział bardzo mi się podobał. Pierwsze spotkanie przyszłego męża z pewnością nie było książkowe i podobne do tych z komedii romantycznych. Trudno się więc dziwić, że nie zapałałam sympatią do Artura. Perypetie małej Klary i jej przyjaciół uznałabym za rozkoszne. Naprawdę szkoda, że w polskiej blogosferze powstaje tak mało podobnych tekstów.
Jak już wspominałam wcześniej, wszystkich błędów nie wypisuję. Zwłaszcza gdy są powtarzalne.

Pamiętam (,) jak zapragnęłam nauczyć się jeździć konno.

Zawsze płakałam (,) kiedy prośby, groźby i obietnice nie skutkowały.

(...) ale z pobłażliwym przymrużeniem oka, patrzyła na to (,) jak ojciec zaspokajał moje kaprysy. — Bez przecinka po oka. Tu mamy klasyczny przykład, że stawiasz je wszędzie… tylko nie tam, gdzie powinnaś. Najczęściej pomijane przez Ciebie zasady przedstawię w podsumowaniu. Przymrużenie oka samo w sobie jest pobłażliwe, więc nie musiałaś tego dopowiadać.

Wiele ich było. Wydaje mi się, że kapryśna byłam już w łonie matki (...).

(...) robiłam wszystko, by móc udać się tam z nią, by spotkać pana Henryka (...).

Dziwne, to było, bo jako dziecko, zazwyczaj, zgadzałam się z ojcem. — Spróbuj przeczytać to, robiąc przerwę na oddech wraz z każdym przecinkiem. Zostawiłabym tylko ten przed bo.

Matka nie chciała (,) bym urządzała sceny przy ludziach (...).

Pamiętam to jak przez mgłę, bo wspomnienie te zamazała mgła czasu. To.

Musiałam więc znosić tę okropną sukienkę całe przedpołudnie, siedząc w salonie i popijając herbatkę, zagryzając ją krakersikami. — Tu Ci się za to namnożyło imiesłowów. Może: Musiałam więc znosić tę okropną sukienkę całe przedpołudnie, kiedy siedziałam w salonie, popijając herbatkę i zagryzając ją krakerskikami.

(...) dziś nie wiem (,) jakim cudem było to możliwe (...).

Wszędzie się za nimi włóczyłam, po części czyniąc im tym na złość, a po części myślę, że sprawiałam im też tym trochę przyjemność, w końcu zawsze kryłam ich wygłupy przed rodzicami.

Pewnego dnia, gdy Krystian spędzał u nas ferie i przez jedną psotę wkłuł sobie w stopę szkło, to ja mu je wyjmowałam, i bandażowałam ranę. — Zauważyłam tendencję do stawiania przecinka przed i.

(...) uroczył był, gdy był ode mnie o głowę niższy (...). uroczy.

Udało mu się to osiągnąć jeszcze we wieku dziecięcym. W (po w w wieku mamy samogłoskę).

Radzę robić częściej wcięcia akapitowe i unikać takich ścian tekstu jak przy akapicie rozpoczynającym się: Krystian i Filip…

Krystian i Filip byli bardzo ważni w moim życiu, dlatego też to oni dwaj, wyryli się najbardziej w kamieniu mych wspomnień z wczesnego dzieciństwa. — Bez przecinka po dwaj.

Ciekawe (,) dlaczego wtedy Filip nie martwił się moją figurą?

Gdybym faktycznie przez to znacznie utyła, to chyba nigdy bym mu nie podarowała.

Teraz myślę, że dla kogoś obserwującego, całe zajście z boku, taka scena, musiała przezabawnie wyglądać. — Zostaje tylko pierwszy przecinek.

(...) a potem (,) biegnąc (,) celuje nim w dwóch uciekających chłopców.

(...) nie zawsze czyniłam (,) co wypada (...).

To była dla mnie szansa i pamiętam ją (,) jakby to było wczoraj.

(...) w życiu było dokładnie tak (,) jak mawiał Mateusz

Tak, naprawdę, wszystkiemu winny był węgiel (...) — Zbędne przecinki.

Tamtego dnia biegłam (,) ile miałam sił w małych nóżkach i byłam już bliska celu.

Patrz (,) jak łazisz, smarkulo.

Ubodło mnie to do żywego, gdyż wtedy nie rozumiałam, iż smarkul, znaczy tyle samo co dzieciak. — Bez przecinka po smarkul. Poza tym to jednak lekceważące określenie.

Nie wiedziałam (,) gdzie znajdował się wcześniej (...).

(...) chłopak wcale nie był taki biedny (,) za jakiego w tamtej chwili, w mych oczach, uchodził. — Niepotrzebnie w mych oczach wydzieliłaś przecinkami.

Drugi wpis Klary
Niesamowicie urzekła mnie scena z listem w butelce, która poszła na dno, bo dzieciaki jej nie zakorkowały. Tak samo z upadkiem i liściem, czy włazem. Gdybym miała oceniać samą fabułę, chwaliłabym tylko i chwaliła, bo jestem, nie ma co ukrywać, totalnie zauroczona. Zakończenie wbiło mnie w fotel. Nie spodziewałam się tak tragicznych konsekwencji, a zaskakiwanie czytelnika jest bardzo ważne.
Trudno mi wypisywać błędy, bo praktycznie w każdym zdaniu jest za dużo przecinków, a powtarzanie się nie ma sensu.
Wskazywałam powtórzenia, choć nie psuły mi one radości z czytania, gdyż Klara jako staruszka, opowiadając o dzieciństwie, wypowiadała się jak mała dziewczynka, co także mnie ujęło.

Jako dziecko zawsze się smuciłam (,) kiedy Krystian wyjeżdżał albo kiedy my – ja i Filip, musieliśmy wracać ze wsi do domu. — Po Filip także myślnik zamiast przecinka.

Naszą mamką była Helena. Nie byliśmy szczególnie bogaci, ale też nie należeliśmy do biednych, dlatego w naszym domu była służba, ale nieliczna. Była kucharka (...).

Jak nie trudno się domyślić (...). nietrudno.

Rzeka, która przepływała przez nasze miasteczko, to była ta sama, która płynęła także przez pobliską wieś, tę samą, z której pochodził Krystian.

Za czasów mojego dzieciństwa, rzeka ta była tematem tabu, a nam – maluchom, wmawiano (...). — Jeśli już stawiasz myślnik przed wtrąceniem, musisz go także wstawić na końcu.

Oczywiście kłamano, choć może nie do końca było to kłamstwo. Zwyczajnie, nie był to jedyny z powodów. — Zbędny przecinek po zwyczajnie.

(...) mamy czekać na to (,) aż wybierzemy się na wieś (...).

(...) dlatego, że (...). Dlatego że to wyrażenie, którego nie rozdzielamy przecinkiem. Ten błąd popełniasz także kilka linijek później.

(...) gdzie mieścił się targ, i cukiernia (...). — Bez przecinka.

(...) to (,) jak one dokładnie wyglądają (...).

Pewnie każdy (,) kto znajdzie ten pamiętnik, a potem przeczyta ten wpis, zastanowi się dłużej nad tym tematem i zapyta (...).

Odpowiedź jest prostsza (,) niż mogłoby się wydawać.

Teraz, z biegiem lat, wydaje mi się, że ktoś musiał policji donieść, o jakimś wyjątkowo dużym transporcie, gdyż umundurowani wojskowi chodzili także wzdłuż rzeki i po pobliskim lesie. — Bez przecinka po donieść.

Nie wiem (,) dlaczego uważali (...).

ale nas, jako dzieci, bardzo ciekawiło (,) czy mają rację.

Udawaliśmy, że to nie dzieje się naprawdę, że to tylko taka zabawa w piratów, poszukujących skarbów i wyobraźnia pozwoliła nam w to uwierzyć, a tym samym zamaskować strach. Nadal odrobinkę się lękaliśmy, ale to tylko w chwili, gdy przeszedł nam (przez) drogę szczur. — Bez przecinka po piratów.

Rzuciliśmy się do biegu, ale nie mieliśmy szans, gdy byliśmy skupieni w grupie. Zdecydowaliśmy się rozdzielić, biegnąć poprzez niemal całkowitą ciemność, do której wzrok już odrobinkę się przyzwyczaił. — Dzieciaki popełniły ten sam błąd co 80% bohaterów horrorów... Ciekawe, jak to się skończy.

Kiedy mnie udało się wyjść na powierzchnie (....) — powierzchnię.

(...) a jeśli to będzie konieczne, to nawet po niego zejść z powrotem do lochów.

Był naszym przyjacielem, a w czasach, w których żyłam, słowo przyjaciel znaczyło więcej niż dziś. — Jak Klara będzie biadolić o starych, dobrych czasach, wskazując wady współczesnych, to chyba przestanę ją lubić.

Prawdziwych przyjaciół cechowała lojalność i pomoc w potrzebie, a nie odwracanie się plecami do potrzebującego, zamykanie oczu, i zatykanie uszu. — Bez przecinka po oczu.

To już nie były psy i ich szczekanie, a wyraźnie wystrzał z broni, najprawdopodobniej ze strzelby. — Usunęłabym to wtrącenie. Chłopcy mogli się jeszcze tego domyślać (zwłaszcza że wcześniej oglądali bronie), ale Klara? Różnica w odgłosie nie jest nie wiadomo jak duża, by tak mała dziewczynka zwracała na to uwagę, słysząc strzał, i wspominała o tym w pamiętniku.

Dniem śmierci Krystiana, uznano dzień świętego Mateusza (...). — Bez przecinka.

Trzeci wpis Klary
Już chciałam napisać, że Klara nie poradziłaby sobie tak dobrze na wysokościach, ale doskonale wybrnęłaś. Kolejna świetna scena.
Bardzo podobało mi się także fragment, gdy dziewczynka zamknęła oczy, widząc chłopca na koniu pędzącego wprost na ogrodzenie. To pokazało (również jej zniszczona relacja z bratem), jak ogromny wpływ wywarła na dzieci śmierć Krystiana.
Klara opowiada tak barwnie, że na miejscu wszystkich dzieciaków z okolicy uwierzyłabym, że Artur to wilkołak.

Filip zamknął się w sobie i jedynym (,) czym się zajmował (,) było budowanie statków. Pierwsze były z papieru, ale ten szybko namakał (...). Te szybko namakały.

Burzliwa jesień sprawiła, że rzeka wylewała, pola i jego dobrodziejstwa gniły (...). — Bez przecinka po wylewała. Ich.

(...) drewno było mokre, i nie nadawało się do tego, by od razu rzucić je na palenisko. W szopie też były dziury (...). — Bez przecinka po mokre.

Moje serce ścisnęła jakaś, niewidzialna pięść (,) w chwili, gdy jeden z młodzieńców, pędził wprost na ogrodzenie.    Zostaje tylko przecinek dopisany przeze mnie.

Pamiętałam, też (,) że poprzysięgłam się za to zemścić. — Źle postawiony przecinek.

(...) uderzam całym ciałem o twardą ziemie (...). ziemię.

(...) język zdawał się zapomnieć (,) w jaki sposób ma się poruszać.

(...) bo na dworze nie było ciepło, było bardzo wietrznie (...).

Nie umiałam określić (,) czy był ładny.

Miał nawet kły, gdy się uśmiechał. Choć wujek Tomek miał podobne (...).

Choroba, to jedyny sposób, by umrzeć, bez konieczności stawiania czoła swemu strachowi przed samą śmiercią. — Zostaje tylko przecinek przed by.

Pierwszy wpis Artura
Jestem coraz bardziej zaintrygowana. Ciekawi mnie historia z punktu widzenia chłopaka.
Było bardzo emocjonalnie. Ruszyły mnie wspomnienia Artura z dzieciństwa: żołnierze spektakularnie obracający się w nicość, modlitwy o to, by ojciec nie powrócił i niegrzeczne zabawy na torach.
Artur dorósł w równie tragicznych okolicznościach, co Klara. Jego psychikę także w dużej mierze ukształtowało jedno, ale za to jakie wydarzenie.
Z perspektywą chłopaka jest o tyle dziwnie, że nie wiem, czy powinnam wskazywać błędy, bo niektóre wyraźnie popełniałaś celowo.

Pisarz, także ze mnie marny. — Bez przecinka.

Matka chciała, bym pokazywał na palcach (,) ile mam lat.

Ustawiałem na szynach żołnierzyki z pierwszym z mych przyjaciół i patrzyłem (,) jak rozjeżdżają je koła pociągu (...).
(...) składałem ręce jak do pacierzu (...). pacierza.

Zostawialiśmy tam, na miejscu. Był tam stróż, który je dla nas przechowywał.

Dzieci nie łączyło z sobą nic, oprócz oczów. Ze.  Podejrzewam, że to zabieg celowy. Nie bez powodu Artur na początku wpisu z góry przepraszał za wszelkiego pokroju błędy. Wcześniej i później coś tego pokroju również się pojawiło.

Mój ojciec, nawet z konającym głodem, nie podzieliłby się kromką chleba, tylko jadł na jego oczach i patrzył (,) jak biedak kona.   Z głodu.

Zaśmiałem się, widząc (,) jak łypie na mnie ciekawskim spojrzeniem.

Zrozumiałem, że nie wolno jej było mówić. Ktoś jej zabraniał, ale nie wiedziałem czy matka, czy to jakiś odgórny zakaz.

Poczułem (,) jak powieki mi opadają (...).

Czwarty wpis Klary
Niesamowicie spodobał mi się początek zapisków, które jeszcze bardziej dotyczą Artura. Szkoda za to Filipa. Chciałam zobaczyć, jak wstaje na nogi i żyje tak jak kiedyś, zapominając o stracie przyjaciela.

Zaczęłam rozumieć (,) przez co przechodził, jak żył, do czego dążył, choć chyba nigdy nie będę w stanie pojąć tego (,) ile przeżył.

(...) a nie patrzeć, niczym ciele w malowane wrota (...). na.

Zajadałam się nim, co jakiś czas starając się umorusać Filipa, zupełnie jak za czasów, gdy Krystian był z nami, ale nie przyjął tej zabawy szczególnie ochoczo. Najpierw się ode mnie odsuwał, możliwie jak najdalej, bym nie mogła go dosięgnąć, a gdy ja nie ustępowałam i nieustannie podążałam za nim, to po prostu wstał od stołu, pozostawił swój pucharek i odszedł. Było mi smutno, nie tylko dlatego, że nie chciał się ze mną bawić, ale że przez moją nieustępliwość nie zjadł swojej porcji do końca, a budyń czekoladowy, był przecież tym jego ulubionym. — Świetne i subtelnie nawiązanie do zmiany w psychice Filipa i jego relacji z siostrą.

Filip zamykał się w sobie, z dnia na dzień coraz bardziej, a ja patrzyłam (,) jak marnieje w oczach.

Mieliśmy się tam udać, zanieść rzecz Krystiana, bo było pewne (,) iż wujostwo nie będzie miało więcej potomstwa. Rzeczy.

Większość chłopców, którzy wcześniej ją kopali (,) pouciekała, a kilku się odsunęło, tłumacząc, że to nie oni, ale jeden z nich podszedł.

Nie mogli nawet wyciągnąć z niego (,) jak ma na imię.

(...) chciałam sprawdzić (,) co porabia.

Namawiał (,) bym pojechała z nim.

Drugi wpis Artura
Nieoczekiwany wątek miłosny (w sumie to za dużo powiedziane) pomiędzy Arturem a Wiktorią nadał jego historii kolejnego przyjemnego smaczku. Za to przeżycia chłopaka z ojcem z pewnością intrygują. Mam jakieś swoje własne przypuszczenia, ale czuję, że i tak będę zaskoczona.
Jak wcześniej, mam wątpliwości co do sensu w wypisywaniu niektórych błędów.

Doprawiłem ją czystą wódką, wprost z piersiówki, którą kiedyś komuś ukradłem, ale nawet już nie pamiętałem (,) w jakich okolicznościach do tego doszło.

Czułem (,) jakbym się topił, choć to nie ja tego dnia byłem topielcem. — To zdanie jest tak bardzo Arturowe.

– Nie powinienem był jej bić – przemówiłem, odwracając twarz w stronę brunetki. Pozwoliłem, by jej wargi i moje się zetknęły. Całowałem już tyle razy w życiu, że zaczynało mnie to nudzić. Pamiętałem pierwsze dni, gdy ledwie zacząłem muskać, dotykać, a moje poczynania były marne, nieśmiałe i całkiem nieumiejętne.

(...) jak byś mężczyzną (...). być.

Anita mnie nie lubiła. Od dzieciństwa nie darzyła mnie sympatią. Gdy była małą dziewczynką, to pewnie sądziła, że odbieram jej uwagę matki i skupiam na sobie. Być może sądziła, że zechcę zająć jej miejsce, ale nie miałem tego w planach. Ja byłem jedynie kochankiem Wiktorii, nie chciałem stawać się jej kolejnym dzieckiem.

Ledwie skosztowałem, a do izby wszedł Tymoteusz (,) niosąc dla mnie ubranie, tłumacząc, że to właśnie je kazała mu dostarczyć Anita.

Na powrót mi przypomniał (,) w jakim stanie do nich przybyłem i dlaczego w takim.

– Za zimno na kąpiele – odpowiedział, nie zdając sobie sprawy o tragedii (,) jaką była śmierć Filipa. Z.

Gdy opowiadałem o niej Wiktorii, to w izbie była tylko Anita. Tymek i pozostała dwójka byli w pokoju obok, za zamkniętymi drzwiami.

Gdy tak to wszystko mówiłem, to docierało do mnie (,) jakim jestem strasznym tchórzem.

(...) kobiety się nie skarżył (...).  skarżyły.

(...) byłem mordercą (,) zanim jeszcze osiągnąłem pełnoletność.

Wiedziałem, że to Klara, i że powinienem się wycofać, ale zerknęła przez ramie. ramię.

Zdecydowałem się na staniecie nieco za nią i trochę z boku, ale w końcu postąpiłem krok i zrównałem się z nią. — stanięcie.

Spojrzałem na nią (,) jakbym nie wiedział (,) o czym mówi.

Najczarniejszym humorem w tym wszystkim stało się to, że gdy zaprzestałem ojca podtruwać i odmieniłem jego wszystkie leki na te właściwie, to on zaraził się ode mnie i tak po prostu umarł. Nie chciałem mieć kolejnego człowieka na sumieniu, a przynosząc chorobę do pałacu Grandi, doprowadziłem nie tylko do śmierci ojca, a do zarażenia wielu, z czego połowa nie przeżyła, ale ja się wywinąłem śmierci z lepkich łap, bo choć było ze mną najgorzej ze wszystkich, to jak zwykle, choć nosiłem z sobą nieszczęście, to ono zawsze mnie samego omijało. — Jeden z moich ulubionych akapitów. Mam ochotę bić Ci brawa.

Piąty wpis Klary
Tego rozdziału zapomniałaś dodać do spisu treści.
Podoba mi się, że dzięki wpisom Artura możemy spojrzeć na niego z innej perspektywy. Znając historię chłopaka, nie tak łatwo go osądzać i ganić za wszystkie czyny. Widać, że ma trudny charakter przez niełatwe dzieciństwo i masę problemów.
Nie ukrywam smutku, widząc, że to już ostatni opublikowany post, na dodatek  kończący się w takim momencie! Mam ochotę westchnąć...

Już raz widziałam (,) jak ksiądz święci trumnę, a potem ziemia ją zasypuje.

Budziło niepokój i sprawiało, że zaczęłam się zastanawiać (,) jakie ma pobudki.

Jak zwykle przeskoczył przez duży pień złamanego drzewa, przez co ja aż zamknęłam oczy i zapobiegawczo jeszcze odwróciłam głowę, przyciskając policzek do jednego ramienia. Obawiałam się, że koń nie da rady pokonać tak dużej przeszkody i zarówno on, jak i jego jeździec ulegną wypadkowi. — Wzięło mnie na sentymentalizm. Pamiętam podobną scenę niedługo po śmierci Krystiana.

– Jaką sprawę? – dopytywałam, idąc z nim w kierunku pastwiska, gdzie posły się krowy. pasły.

– A więc pomagaj! – niemal krzyknęłam, bo ciągle nie rozumiałam (,) czemu to akurat mnie zwierza się ze swoich planów. Nie byłam jego doradcą, ani nikim ważnym w jego życiu. — Zbędny przecinek po doradcą.

Artur przegrywa właśnie przyszłość nas wszystkich w karty albo ruletkę, ewentualnie wydaje na kurwy. — Zmieniłabym końcówkę tego zdania, bo Klara wcześniej (w przeciwieństwie do Artura) wyrażała się bardziej kulturalnie.

Nie wiedziałam (,) jak mam się zachować ani co mu odpowiedzieć.

Ciebie się pozbędzie (,) wydając za mąż za tego (,) kogo sam ci wybierze, a wybierze pewnie starego i bogatego zboczeńca.

Moja propozycja jest korzystna dla nas oboje (...) obojga.

STYL PISANIA
Zaczyna się lanie wody… Operujesz odpowiednim dla tego typu literatury, prostym językiem. Wprawdzie często wtrącasz bardziej poetyckie sformułowania (u Klary), ale wpasowują się one w całość i dodają uroku. Pamiętałaś o nakreśleniu różnicy między stylem pisania Klary i Artura. Nie dałoby się pomylić ich wpisów, choćbyś zmieniła rodzaje. Nieraz za bardzo kombinujesz i trzeba się cofać, by zrozumieć sens zdania, lecz z czasem się wyrabiasz i z rozdziału na rozdział jest coraz lepiej. Masz problem z powtórzeniami, ale czarowałaś słowami, więc możliwe, że sporo przegapiłam, pochłonięta lekturą.
Kilka fragmentów tak bardzo mnie urzekło, że aż je tutaj wkleję, by zaznaczyć, co w Twojej pisaninie cenię najbardziej.

Wracając jednak do mojego zakochania, to chciałam skosztować zakazanej miłości, zaznać szaleństwa i choć spróbować wzbić się do nieba, by czubkami palców dotknąć jednej z gwiazd. Nie wybrałabym tej najbardziej błyszczącej. Nie chciałabym, by mocno lśniła, bo mogłaby wtedy mnie przyćmić swym blaskiem, a nie ma co ukrywać, że jako mała, niesforna dziewczynka, jak i potem, gdy byłam już młodą kobietą, uwielbiałam być w centrum uwagi.

Jako mały chłopiec często bywałem na torach. Bawiłem się w ich pobliżu, a najczęściej na nich. Tam też się modliłem. Ustawiałem na szynach żołnierzyki z pierwszym z mych przyjaciół i patrzyłem, jak rozjeżdżają je koła pociągu, jak je kruszą na drobny pył, i wtedy jakoś mniej bolało. Naprawdę je lubiłem, ale w końcu i tak, by się zniszczyły, a tak przynajmniej miały spektakularny obrót w nicość. Innymi razy, gdy odwiedzałem tory, kładłem na nich lichtarzyki z białymi świecami. Wtedy bywałem tam sam, zwykle nocami. Klękałem na trawie bądź śniegu i składałem ręce jak do pacierza, prosząc Bozię, by ojciec, który dzień czy dwa wcześniej, wyjechał, nigdy już nie powrócił. Zawsze wracał.
Wiek XIX chylił się ku końcowi, a nasz małomiasteczkowy cmentarz zaczął przypominać las... las krzyży. Wyrastało ich co dnia więcej niż grzybów po deszczu. Umierali starzy i niedołężni, ale też młodzi i silni, którym choroba odebrała witalność. Nie brakowało też małych trumien, zazwyczaj białych (,) i łez matek dzieci, które Bóg zabrał za wcześnie. Niemal co dnia odbywał się jakiś pogrzeb, ale pomimo tego nie potrafiłam zaakceptować nieuchronności losu, pogodzić się z odejściem najbliższych, tych których mijałam na targu, tych (,) u których zakupowałam słodycze jako dziecko, tych z którymi bawiłam się w berka i tych (,)  którzy ganili mnie za zadeptywanie ich pól czy chodzenie po ich drzewach. Ktoś by powiedział, że do tego co częste idzie nawyknąć. Ludzie umierali od zawsze, codziennie z kuli ziemskiej znikało co najmniej kilka istnień, a czy my nauczyliśmy się przez to lubić i szanować śmierć? Nie sądzę. W końcu ciągle szukaliśmy leków, opatrywaliśmy złamania, odkażaliśmy skaleczenia. Czy nie czyniliśmy tego wszystkiego po to, by pożyć dłużej, by walczyć o każdą kolejną chwilę z najbliższymi? — Kilkaset.

BOHATEROWIE
Mogłabym po prostu bić Ci brawa. Przez osiem krótkich rozdziałów tak przywiązałam się do Klary i Artura, że z przykrością piszę to podsumowanie, bo wolałabym omawiać kolejne wpisy.
Polubiłam Twoich bohaterów w dużej mierze ze względu na ich wspomnienia z dzieciństwa, gdy byli rozkosznymi dzieciakami z ogromną wyobraźnią i szalonymi pomysłami. Podśmiewam się pod nosem, przypominając sobie Klarę uderzającą Artura młotkiem w dłoń (choć ta scena nie dla wszystkich była śmieszna). Z czasem robiło się coraz poważniej.
Dopracowałaś portrety psychologiczne postaci. Miałam okazję obserwować dorastanie i dojrzewanie postaci, wpływ tragicznych zdarzeń na ich psychikę.
Najbardziej polubiłam Klarę. Jako mała dziewczynka była uparta, zawzięta i nieustannie chciała znajdować się w centrum uwagi. Gdy dorosła, stała się bardziej poważna, w jakimś stopniu na pewno też smutna.
Do Artura żywię mieszane uczucia, ale dla kogoś, kto czytał Na kartkach pamiętnika, to bardziej niż oczywiste. Trudno mi go ocenić, nie znając jeszcze całej historii. Jest chyba najbardziej tajemniczą postacią, nieoczywistą i zmienną. Zdarzało mu się postępować zarówno dobrze, jak i podle. Raz się chciało go przytulić, a raz zdzielić w twarz i nakrzyczeć.
Liczę na rozwinięcie wątku Mateusza, zwłaszcza po zaręczynach Artura i Klary.
Z przykrością przyglądałam się Filipowi, który nie mógł sobie poradzić po śmierci przyjaciela. Sam zginął młodo i tragicznie.
Nie wypowiem się o pozostałych postaciach, choć nawet najmniej ważny bohater dostał swoje pięć minut i został obdarzony przynajmniej jedną charakterystyczną cechą. W  moją pamięć najbardziej wryła się gaduła z targowiska i hrabia Grandi (może później wytłumaczyłabyś dokładniej, dlaczego Artur miał do niego taki, a nie inny stosunek?).
Również relacje pomiędzy poszczególnymi postaciami są świetnie dopracowane. Mamy różne spojrzenia na stosunki Klary z każdą z osób. Najbardziej urzekł mnie przebieg jej pierwszej miłości — nieśmiałe całusy z Mateuszem, a potem wpychanie sobie nawzajem języków do gardeł, jak to ujęłaś.

UWAGI
Jeśli liczyłaś na sugestie co do fabuły, wyłapanie luk fabularnych i innych głupotek, to się zawiedziesz. Mój obiektywizm odpłynął chyba już z drugim wpisem i nie jestem w stanie przyczepić się do niczego, jeśli chodzi o wydarzenia. Gdybym miała oceniać samą fabułę, dostałabyś szóstkę z plusem, choć taka ocena teoretycznie nie istnieje.

Mogę tylko doradzić, byś rozwinęła w przyszłości te wątki:
  • relacja Mateusza i Klary,
  • historia Artura i jego ojca,
  • losy Artura i kochanki z dziećmi (jakoś to ucięłaś),
  • przebieg małżeństwa głównych bohaterów (wliczając wspomniany niegdyś małżeński gwałt).

Skupmy się więc na stronie technicznej opowiadania.
Masz duży problem z interpunkcją. Miejscami czytało się opornie przez istną inwazję przecinków, jakbyś stawiała je na chybił trafił. Momentami, jak zna złość, nie było ich tylko tam, gdzie być powinny. Nie wiem, skąd wynika taka tendencja, więc długo głowiłam się, myśląc, co poradzić. Był taki czas, kiedy sama wszystko podciągałam pod wtrącenia, co irytowało czytelników. Mnie pomogło czytanie na głos i robienie przerwy na oddech wraz z każdym z przecinków (wychodziły wtedy różne bezsensowne pauzy, które nieraz zmieniały znaczenie zdania).
Niepotrzebnie komplikujesz życie sobie i czytelnikom, bawiąc się w skomplikowane konstrukcje. Zdarza Ci się tworzyć długaśne, zawiłe zdania, które trudno zrozumieć po pierwszym podejściu.

Często nie oddzielasz zdania podrzędnego od nadrzędnego, najczęściej w przypadkach tego pokroju:
Gdy skończył pisać, odłożył pióro.
Zawsze to robiłam, kiedy nic innego nie skutkowało.
Pamiętam, jakby to było wczoraj.
Biegłam, ile sił miałam w nogach.
Zrobiłam, co mogłam.

Czasami zapominasz także o stawianiu przecinkach przed/po imiesłowem, np.:
Idąc, trzymałam go za rękę.
Żywiąc głębokie nadzieje, starałem się z całych sił.

Masz też pewien problem z powtórzeniami, głównie zaimków. Aby wytępić wszelkie tendencje, należy kilkukrotnie sprawdzać tekst i zwiększyć swój zasób synonimów.Pod żadnym pozorem nie wymyślać nienaturalnych zamienników, bo będzie jeszcze gorzej i śmiesznie.

PODSUMOWANIE
Zacznijmy może od dobrych stron opowiadania. Poleję trochę wody, napowtarzam się, ale naprawdę trzeba Cię pochwalić.
W fabule się zakochałam. Chyba nigdy w blogosferze nie spotkałam się z tak dojrzałym i przemyślanym opowiadaniem. Jestem pod ogromnym wrażeniem, aż nie wiem, co jeszcze napisać. Tak naprawdę mam ochotę Ci podziękować. Po prostu podziękować za to, że mogłam coś takiego przeczytać. Już dawno przestałam być obiektywna, ale historia Klary i Artura trafiła we mnie jak piorun z jasnego nie ma. Nie spodziewałam się aż tak dobrej pisaniny.
Miałaś bardzo dobry start. Wstęp był nostalgiczny, bardzo melancholijny. Pamiętam, że myślałam o Requiem dla snu i Sarze Goldfarb. Na początku odebrałam Klarę jako sędziwą, samotną staruszkę, która tęskni za młodością, bardzo ważnym w jej życiu mężczyzną, więc zaczyna wspominać, pisząc w pamiętniku i czytając wpisy Artura.
Zaczęłaś od dzieciństwa kobiety — beztroskich zabaw, szalonych przygód i pierwszych przyjaciół. Wtedy porwał mnie wir sentymentalizmu i myślałam o własnych dziecięcych latach. Znajdywałam w Twoich postaciach odpowiedniki moich dawnych przyjaciół, dzięki czemu wszystko stało się jakby magiczne, ekscytujące.
Potem powoli pokazywałaś brutalną rzeczywistość w XIX wieku. Pojawił się problem przemytnictwa i zanieczyszczonej rzeki, głodu czy epidemii cholery. Pamiętałaś o słabo rozwiniętej medycynie, rolnictwie i często niesprawiedliwym prawie.
Umiesz zaskakiwać czytelnika. Śmierć Krystiana zszokowała na pewno niejednego, przerwała tę idyllę i nadała historii realizmu. Uwielbiam dzieci i ta strata z pewnością i mnie dotknęła, autentycznie wzruszyła mnie reakcja Klary i Filipa — niewinnych i niedoświadczonych — a także rodziców chłopca.
Ciekawego klimatu nadało pojawienie się Artura, który z pewnością zapowiadał się na męża głównej bohaterki. Ich początkowa relacja wychodzi nawet poza kto się lubi, ten się czubi — kłamstwa, skarżenie, policzkowanie i uderzanie młotkiem. Nie mogę też nie wspomnieć o małej, rozgorączkowanej Klarze, która była przekonana, że Artur to najprawdziwszy wilkołak. Dziecięca, nieograniczona fantazja to coś, za co uwielbiam tę małą.
Wraz z każdym rozdziałem historia stawała się coraz bardziej dojrzała, gdy zaczęłaś podejmować trudne tematy. Duży wpływ wywarły wpisy Artura. Brutalny fragment o tym, jak chłopiec dorósł, gdy zakopywał martwe niemowlę. Potem doszło podtruwanie ojca i modlenie się o jego śmierć i epidemia cholery.
Bohaterowie są dopieszczeni i ani nie papierowi, ani nie przerysowani. Jednym wyrażeniem: wiarygodni psychologicznie.
Najwięcej mojej sympatii zdobyła Klara — zwłaszcza jej mała wersja, biegająca z kamieniami pod spódnicą i szukająca u gości nożyczek, by poobcinać falbany od niewygodnej sukienki. Miałam okazję obserwować kształtujące ją procesy. Czytałam o tym, jak rośnie, dojrzewa, zdobywa przyjaciół i ich traci, pierwszy raz się zakochuje i ma do czynienia ze śmiercią bliskiej osoby.
Artur to nadal trochę jedna wielka niewiadoma. Raz zachowuje się wręcz bezdusznie, kiedy indziej ma wyrzuty sumienia i odzywa się w nim człowieczeństwo. Z przyjemnością przeczytałabym więcej o jego dzieciństwie, znajomościach i relacjach z ojcem. Również romans z dzietną kobietą powinnaś wyraźniej zakończyć, bo z pewnością miało to wielki wpływ na charakter i dojrzałość chłopaka.
Mateusza polubiłam od pierwszej sceny u zakonnic. Skrzywdzony, nieodzywający się chłopiec o pięknych, błękitnych oczach, który zaczyna otwierać się dzięki Klarze. Ten ich młodzieńczy romans był naprawdę uroczy. Pokazałaś szczenięcą miłość, realistyczną, a nie miłosne uniesienia i wielkie zawody w tak młodym wieku. Z czasem wszystko robiło się coraz poważniejsze, ich relacja się rozwijała i w końcu zasłużyła na miano prawdziwego związku.
Żałuję, że nie miałam okazji poznać bliżej dojrzałego Filipa. Śmierć Krystiana trochę amputowała jego charakter — stał się po prostu smutny, wiecznie zamyślony i inny niż wcześniej. Nic więcej. Cieszyłam się, że wyjedzie z Klarą i naprawią swoje stosunki, ale cóż, wyszło, jak wyszło. Życie jest nieprzewidywalne i nigdy nie wiadomo, kiedy przyjdzie się pożegnać z tym światem.
Jeśli chodzi o poszczególne relacje, jestem zwłaszcza fanką Klary i Mateusza oraz Klary i Artura z dzieciństwa. Dużo humoru i smutku jednocześnie, słodko-gorzkie i niejednoznaczne więzi.
Nie było dużo opisów, ale nie miałam problemów z wyobrażeniem sobie dobrze wykreowanego świata przedstawionego. Nie zapomniałaś o researchu i charakterystycznych cechach XIX wieku — stopniu rozwoju poszczególnych dziedzin życia i roli kobiety w społeczeństwie. Małe miasteczko — w oczach Klary przeistaczające się w istny las krzyży — nadało się do tego idealnie.
Pamiętałaś o stylizacji językowej — zarówno jeśli chodzi o dopasowanie go do czasu akcji, jak i bohaterów. Wystarczająco nakreśliłaś różnice między sposobem wypowiadania się Klary i Artura. Punkt widzenia chłopaka był bardziej pesymistyczny, a dziewczyny mimo wszystko optymistyczny, mimo że i ją zaczęły dotykać coraz to różniejsze tragedie.
Dawkowałaś wiadomości, wychodziło to bardzo naturalnie. Powoli czytelnik poznawał historie narratorów i ich problemy.
Opisy były tam, gdzie powinny, dobrze umiejscowione i nie wepchnięte na siłę. Każda z postaci miała coś charakterystycznego w sposobie wypowiadania się, ale i niewymuszonego. Każde pojawienie się nowego bohatera miało określony cel. Żadnych zapychaczy i niepotrzebnych scen.
Koniec chwalenia i powtarzania się, jakie to wszystko cudowne. Teraz muszę trochę Cię zganić.
Interpunkcja aż krzyczy i woła o pomoc. Przecinki są porozrzucane byle jak, naprawdę można odnieść takie wrażenie. Myślę, że stawiasz je przez wyczucie, automatycznie, ale warto poczytać o zasadach pisowni i trochę popracować. Głupio, by opowiadanie z ogromnym potencjałem psuły jakieś kreseczki, prawda?
Trzeba także bezlitośnie wytępić powtórzenia. Załamywałam ręce, widząc w dwóch zdaniach pięć zaimków ona w różnej formie.   
Segmentacja tekstu jest naprawdę w porządku. Wszystko ładnie wyjustowane i tak dalej. Radziłabym jednak robić częstsze wcięcia akapitowe. Ścian tekstu nie czyta się dobrze. Takie tamy mnie przytaczały. Więc nowa myśl to nowy akapit — nie bójmy się ich.
Miałam spory problem z wystawieniem oceny. Subiektywizm zupełnie mną zawładnął i naprawdę przestałam zwracać uwagę na niedociągnięcia i stronę techniczną całości. Uważam, że opowiadanie zasługuje na bardzo dobry. Rozpocznij współpracę z betą, jeśli czujesz, że sama nie dasz rady z interpunkcją i pozostałymi błędami. Wierzę, że będzie jeszcze lepiej. Utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że muszę nadrobić zaległości na Zostaw uchylone.

Na koniec pragnę podziękować. Za słodko-gorzką, poruszającą historię o dorastaniu i wpływie traumatycznych wydarzeń na naszą psychikę. Więcej tak dojrzałych i przemyślanych pisadeł. Jeszcze raz gratuluję i trzymam kciuki, byś dopisała opowiadanie do końca, ponieważ będę najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem, mogąc przeczytać epilog, który idealnie zakończy tę wspaniałą, choć smutną wędrówkę z Klarą i Arturem.

Dziękuję dziewczynom za betę, a Ciebie zapraszam do kulturalnej dyskusji. Śmiało, nie gryzę.

9 komentarzy:

  1. Jezu i matko i córko... Zaskoczyłaś mnie. Ja naprawdę jestem w szoku, bo się trói spodziewałam jeśli mam być tak całkowicie szczera. Przyznaję, że przecinki to moja zmora, a z powtórzeniami: ich, ona, jego, jej, moje, itd cały czas walczę, a przynajmniej się staram.
    Co do bety to miałam kiedyś pomysł nawiązania stałej współpracy, ale jednak tak nie potrafię, więc postanowiłam, że po zakończeniu każdego opowiadania poszukam chętnych, którzy chcieliby pomóc i pobawić się w profesjonalną korektę. Wtedy też i ja mogłabym dopisać to czego mi brakowało, usunąć coś co było nieważne, a na sam koniec skonstruować takiego poprawionego amatorsko ebooka i ostatni wpis na każdym blogu to byłby właśnie link do pobrania. Wtedy każdy, kto miałby ochotę przeczytać opowiadanie jeszcze raz mógłby sobie zobaczyć ile się zmieniło i ocenić czy na lepsze, czy na gorsze. Nigdy nie planowałam zarabiać na opowiadaniach, to moja pasja, nic więcej, więc oczywiście taki ebook byłby całkiem darmowy.
    Na pewno skorzystam z pomysłu zakładki o współpracy, nawet już zaczęłam ją tworzyć. Tak samo dodam na stronę autorską taką podstronę ze wszystkimi ocenami, bo chciałabym tutaj zgłosić nie tylko tego jednego bloga, którego oceniłaś, ale też kilka innych, no i samą Klarcie z Arturkiem chcę też zgłosić do innych ocenialni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do powtórzeń, to czasami są zaplanowane, a czasami to samo tak wychodzi, więc nie wszystkie chciałabym bezgranicznie wyeliminować :) To tak jak z tym "namókł", już nie pamiętam gdzie był ten fragment i nie mogę znaleźć, by zacytować, ale chodziło o to, że ten szybko namókł, bo papier, a nie te bo łódki (to chyba było we fragmencie, gdy statki z papieru się topiły). Chodzi o to, że bohaterowie często wypowiadają się bardzo kolokwialnie, choć i tak mniej, niż ci, których mam w nowocześniejszych opowiadaniach (XXI wiek i fałszchujaszczyk czy cipogrzebek - słówka Katriny). Podobny przypadek to "oczów" Artura, bo on często ten błąd popełnia i Klara go będzie poprawiała, gdy już będą małżeństwem.
      Co by tu jeszcze. W ogóle coby to się pisze razem czy oddzielnie? Będę musiała kiedyś to sprawdzić.
      A... muszę przyznać, że mi też brakuje dojrzalszych opowiadań w blogsferze i na wattpadzie. Nie mówię, że moje jest jakieś mega dojrzałe, bo opowieść o Klarze, to jednak taka bajeczka bez ściśle określonego miejsca akcji, itd, ale chodzi mi o to, że jak szukam czegoś do czytania dla siebie, to zazwyczaj trafiam na ff o HP, a ja nieważne jak dobrze by nie było napisane, nie umiem przez nie przedrzeć, bo to dla mnie bajka dla dzieci, podobnie mają się ff o gwiazdach. Nie bawią mnie też wampiry, itd, ani potyczki nastolatków, chyba że jest to bliskie realiów. Stąd też postała ta stronka "czytam i polecam", choć ostatnio też się na tamtejszych opowiadaniach bardzo zawodzę, gdyż większość autorów ucieka zanim skończy. Tu od razu nawiązuję, że ja każde z moich opowiadań zakończę! No chyba, że pierdyknie mnie samochód i to tak na amen (odpukać).
      A w temacie wątków, które wymagają rozwinięcia, to z pewnością Mateusz nie zniknie, a i Tymoteusz się pojawi. Pewnie na Tymka nawet nie zwróciłaś uwagi, bo on był dopiero przy końcu ostatniego rozdziału, ale blondynek odegra znaczną rolę w opowiadaniu.
      Artur i ojciec, a do tego też matka oraz młodszy brat także będą i to nie tylko we wspomnieniach Artura, ale i w jego rozmowach z żoną te tematy się będą przewijać.
      Nie ucięłam wątku kochanki Artura. On po prostu nie zakończył tego związku. Nadal będzie do niej chadzał. Zdradzę ci nawet, że i po ślubie będzie do niej chadzał, a nawet ją do domu sprowadzi... w pewnym sensie.
      Wspominałam o małżeńskim gwałcie? Chyba muszę jeszcze raz przejrzeć te wpisy Klary i Artura bo sama tego nie pamiętam. No chyba, że gdzieś w komentarzu to ujęłam. Faktycznie będzie takie wydarzenia jak gwałt małżeński... niestety. Właściwie to opowiadanie rozkręca się dopiero, gdy Klara i Artur zostają małżeństwem, ale do tego jeszcze trochę... niestety. Pewnie gdybym jutro nie musiała iść do pracy, to po tym jakiego dałaś mi kopa tą recenzją, to bym napisała z kilka przyszłych rozdziałów (epilog już mam w szufladzie) i je opublikowała, ale niestety od 9 rano, przez 12 godzin będę harować...
      Pozdrawiam, dziękuję i za niedługo wrzucę info o ocenie na główny blog, jak i na "Na kartkach pamiętnika..."

      Usuń
    2. /Fenoloftaleina

      Zostaw uchylone musisz gdzieś zgłosić, bo się świetnie zapowiada.
      Razem, razem w tym przypadku.
      Czekam na Mateusza i perypetie z kochanką.
      Właśnie domyśliłam się, że Tymoteusz wkrótce odegra jakąś ważniejszą rolę. Tak go wprowadziłaś na końcu rozdziału, zwieńczyłaś przedstawieniem.
      Uwielbiam pisać epilogi, do końca mojego opowiadania zostało z trzydzieści rozdziałów, a epilog już gotowy...
      Cieszę się, że Cię zmobilizowałam do pracy.
      Pozdrawiam także, spokojnej nocy. :)

      Usuń
    3. Wolę cię pod tym nickiem (łatwiejszy do spamiętania).
      Na "Zostaw uchylone..." ostatnio mam najwięcej weny, ale i najwięcej ale do tego opowiadania. Przede wszystkim, by je gdzieś zgłosić, to powinny mieć więcej rozdziałów, muszę zmienić szablon, poprawić podstrony, zrobić trailer, a czasu mam ostatnio jak na lekarstwo. A czy świetnie się zapowiada? Mam przeczucie, że je spitole, zwłaszcza, że chcę by były doroślejsze, bardziej takie poważne niż "Na kartkach pamiętnika..."
      Tymek odegra bardzo ważną rolę, ale najważniejszy jest Artur. Uwielbiam go, zresztą Klarę też, ale co do mężczyzn, to chyba wolę tworzyć takich o trudniejszym charakterze, niżeli lepkie, słodkie kluski czy pyskatych, nastoletnich bad boyów. Choć przyznam szczerze, że z Marco mam problem. Nie mogę go polubić, sama nie wiem chyba jeszcze do końca jaki ma kształt przybrać, póki co wiem tylko ile ma zrobić, gdzie się pojawić, itd.
      Ja też kocham epilogi, ale przy epilogu Klarci, to się niemal poryczałam.
      Nie będzie spokojna. Ja to tylko spokojnie śpię, gdy wiem, że rano nie muszę wstawać i się wyśpię, bo nie wisi nade mną taka łapa w postaci "budzik zadzwoni za 5 godzin i 12 minut".
      Pozdrawiam i miłych snów, twórczych, może się okażą natchnieniem.

      Usuń
    4. Corteen dużo dla mnie znaczy, więc też siebie wolę, heh. Zostaw uchylone trzeba po prostu jeszcze dopieścić matczyną ręką i będzie cudne. Dzięki Arturowi przynajmniej się coś dzieje, jest ciekawie, nieprzewidywalnie. Już się boję tego epilogu... Chyba że chodzi po prostu o smutek przez zakończenie ważnej dla Ciebie historii. Wzajemnie. :)

      Usuń
  2. Ja myślę, że historia się dobrze nie zakończy. Nie spodziewam się, że autorka osłodzi jakoś zakończenie, chyba właśnie będzie gorzkie, ale zapadające w pamięć, zmuszające do refleksji. Z doświadczenia wiem, że bardziej pamiętam opowieści z tym może nie do końca złym, ale też nie zupełnie dobrym zakończeniem, albo te, które są zakończone tragicznie.
    Tak w ogóle, to chciałem powiedzieć, że ja uwielbiam twórczość tej autorki, podobnie jak kilku innych i zgadzam się z wami, że rzadkością jest, ale jednak czasami się zdarza, by opowiadania blogowe były po prostu życiowe i dla faceta przystępne, zwłaszcza, gdy są romansami.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak sądzę. Trudno byłoby właściwie dobrze zakończyć tę historię, zważywszy na prolog.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  3. Większość fabuły, realia, traktowanie kobiet, nawet imiona głównych bohaterów itp. jest oparta na serialu „Dama w czarnym welonie”. Sama autorka po prostu ładnie to opisała, może zmieniając kilka szczegółów (nie wczytywałam się).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam się wczytać, bo piszesz bzdury. W "Damie..." był Guido, u TM jest Artur. Poza tym fabuła jest zupełnie inna. W "Damie" nie dotyczyła śmierci brata głównej bohaterki, mała Aurora nie była dzieckiem ze zdrady. U TM nie ma walki z ciotką i kuzynem o majątek, co było głównym wątkiem w serialu.
      A realia, traktowanie kobiet, stroje, wystroje mieszkań to wszystko cechy XIX wieku, a nie cechy tego jedynego serialu. To samo można dostrzec w kilku innych, które autorka nie przeczy, że były inspiracją. Z tym, że jej pomysł na fabułę, bohaterów, wątki główne i poboczne jest zupełnie różny od tych serialowych i widać to gołym okiem. U TM nie ma żadnej Damy w welonie, a jest zgorzkniała staruszka, która wspomina swoje dzieciństwo, młodość i małżeństwo.

      Usuń