[29] ocena bloga: smierc-i-pomoc-przyjda-z-nieba.blogspot.com


Autorka: Ridi-culous
Tematyka: dark fantasy
Oceniająca: Dafne


1. Pierwsze wrażenie i szata graficzna

Adres bloga jest trochę przydługi, ale zapisany po polsku i całkiem interesujący, dlatego zbytnio mi to nie przeszkadza. O wiele bardziej podoba mi się jednak napis na belce Zbuntowany Jeździec Apokalipsy przywołuje bogate skojarzenia, od opowiadania fantasy, poprzez wojnę i chaos, aż do mężczyzny na białym koniu (trochę zmyślam, ale sieć skojarzeń naprawdę jest gęsta). Czuję się zaintrygowana Twoim opowiadaniem.
Szaro tutaj. Kolor jak najbardziej adekwatny do tematyki wojennej, jaką poruszasz, zgodności z kategorią opowiadania nie można Ci odmówić. Gif to rzadziej spotykana forma nagłówka, czym punktujesz, natomiast rozwierający skrzydła anioł przy kominku i biblioteczce jakoś mnie nie urzeka. Czcionka czytelna, nawet jeśli biel trochę razi w oczy.
Szablon wygląda trochę nieporadnie, ponieważ lewa kolumna, ta z nagłówkiem, jest dużo krótsza od prawej. A że obrazek utrzymałaś w poziomie, średnio mi w tym miejscu pasuje. Poza tym całość posiada drobne defekty:
Te szare prostokąty średnio wyglądają. Takie ozdobniki sprawdzają się np. przy zakładkach, ale tutaj, chociażby ze względu na jednolite tło reszty środkowej kolumny, wyglądają, jakby wisiały sobie w powietrzu. Czcionka tytułu postów ładna, ale zrezygnowałabym z niej, ponieważ nie posiada polskich znaków.
Ogólne wrażenie dobre zainteresowałaś mnie treścią swojego bloga, nawet jeśli gdzieniegdzie przydałyby się kosmetyczne poprawki.

7,5/10


 3. Treść

Oceniam całe opowiadanie tak, jak ustaliłyśmy, bez niedawno opublikowanej wstawki. Prolog na tapetę.
„Śmierć wyrażał całkowite zadowolenie z zakończenia się konfliktu światowego”. To zabawne, bo u Ciebie nastąpiła personifikacja śmierci i jednocześnie zmiana jej płci. Śmierć jest mężczyzną. A że to rzeczownik rodzaju żeńskiego, nie mogę się do takiego stanu rzeczy przyzwyczaić.
„— Tak beztroscy — wydusiła Wojna przez zaciśnięte zęby”. Dużo lepiej brzmiałoby „Tacy beztroscy”. Ale to może być tylko moje widzimisię.
Dobrze. Śmierć i Wojna to rodzeństwo. Śmierć, mężczyzna, ma bardzo realistyczne podejście i uważa siebie za mądrzejszego ze względu na długość stażu. Wojna przypomina rozochocone dziecko, któremu marzy się zostanie kimś wielkim. Dlatego chce ocalić świat poprzez pokonanie Apokalipsy. Wojna pokonuje Apokalipsę, dokładnie. Ciekawe jak. Niewiele się rozjaśniło, ale czas akcji prologu to rok zakończenia I wojny światowej, a opowiadanie miało przecież dotyczyć drugiej. Najwyraźniej siostrzyczka coś wykombinowała. Zobaczymy co.
Rozdział pierwszy zaczyna się, krótko mówiąc, przedstawieniem kilku faktów z biografii Adolfa Hitlera. Pojawia się wzmianka o pierwszej wojnie światowej, ale szybko porzucasz ten temat, jako że Wojna nie interesuje się dzieciakami bez doświadczenia. Trochę to dziwne, bo w podobny sposób mogłaby napisać o milionach innych mężczyzn w jego wieku. Z punktu widzenia historii logiczne jest, że piszesz o Hitlerze. Z punktu widzenia opowiadania niekoniecznie. Jako że zgrabnie przeszłaś do tematu kolejnej światowej wojny tej bezpośrednio dyktowanej przez Hitlera nie rzuca się to w oczy. Bądź co bądź, historia odznacza tutaj swoje piętno i z jej perspektywy powinnam patrzeć. 
„Pierwsza wojna światowa porwała Adolfa w wir polityki”. — Przed chwilą pisałaś, że „Chłopak zresztą nie myślał dużo o polityce”. Być może odnosi się to do stanu bezpośrednio przed wojną co w trakcie wojny zaczęło się zmieniać ale i tak pokusiłabym się o wyjaśnienie. Po pierwszym fragmencie z polityką można zrozumieć, że pierwsza wojna miała Hitlera gdzieś, bo nie obcował z polityką. A zaraz potem, że oznaczała dla niego przede wszystkim politykę. Przerobiłabym drugi fragment tak, by nie pozostawiał żadnych wątpliwości. Może „Wraz z rozwojem pierwszej wojny światowej Adolf zaczął bardziej interesować się polityką”? Takie sprecyzowanie w zupełności wystarczy.
„Jego nienawiść do Żydów rosła z dnia na dzień, a umysł przysłaniały coraz to nowsze wizje opanowania świata”. Wcześniej nic nie wspomniałaś o tym, że nienawidził Żydów, a teraz zaznaczasz, że ta nienawiść rosła. Nie, nie. „Wojna postanowiła inaczej, więc Hitler nie miał dużo do gadania na temat swojej przyszłości”. A to brzmi trochę tak, jakby te jego wojenne upodobania nie były jego winą, jakby ktoś zdecydował za niego. Wojna mogła mieć na niego wpływ, zmienić jego osobowość i w konsekwencji kierować jego ruchami, ale budujesz wrażenie, jakby on nie chciał brać w tym wszystkim udziału, a jedynie został do tego przymuszony.
Gdzie trzymacie pamiątki rodzinne?!” — Matuchno, po co ten wykrzyknik? To aż tak obfite w emocje pytanie?
„Posunęła się do drastycznego kroku i, zamiast wywierać nacisk na Adolfie, postanowiła zejść na ziemię”. Ale przecież jedno drugiego nie wyklucza... Co z tego, że Wojna wywiera na Adolfa nacisk, skoro nie zamierza zejść na ziemię? Niech sobie będzie przyciśnięty, nic to nie da, jeśli Wojna zajmie się grzaniem tyłka gdzieś indziej. Musiała zejść, by wybuchnąć i by ten nacisk coś dał.
„Dziewczyna wróciła do kuchni i wstawiła pełny czajnik na gaz”. Mogę się mylić, ale nie wydaje mi się, by biedna żydowska rodzina umieszczona w getcie miała kuchenkę na gaz.
„Poza tym, chodzenie po ulicach getta z rana było niebezpieczne”. Przed chwilą napisałaś, że żołnierze rano byli najmilsi i rzeczywiście, potraktowali ją bardzo dobrze.
Poznajemy, jak się domyślam, głównych bohaterów żydowską rodzinę, która z początku wiedzie spokojnie i całkiem dostatnie życie, aż wreszcie po wybuchu wojny, o czym dowiadujemy się z dat przed kolejnymi fragmentami zostaje przeniesiona do getta, a ojciec trafia do obozu pracy.
Wydaje się, że to całkiem zrozumiała i zgodna z historią sytuacja, ale mamy dwa interesujące elementy. Pierwsza zagadka dotyczy tajemniczego klucza, który nie wiadomo co otwiera i nie wiadomo dlaczego trafia w ręce nieznajomej kobiety. Druga to motyw anioła. Muszę przyznać, że ogromnie zaskoczyłaś mnie zakończeniem rozdziału. Nie mam pojęcia, jak rozwinie się akcja, ani jakie znaczenie ma postać Abla-Uriela dla fabuły opowiadania, ale czuję się autentycznie zainteresowana. Nie przeszkadza mi nawet fakt, że przeskoczyłaś z opisu Hitlera do opisu rodziny (choć to trochę dezorientujące na początku, jednocześnie też całkiem zrozumiałe). Przechodzę do rozdziału drugiego, gdzie być może coś się rozjaśni.
„Anioły nie schodziły na Ziemię często, a przynajmniej nie po to, by demonstrować swoją siłę. Takie sprawy zawsze załatwiała Wojna (...) To brzmi, jakby Anioły były w porozumieniu z Wojną, która odwalała za nich brudną robotę. Interesujące.
Mamy kolejne cudowne rodzeństwo, tym razem dwoje aniołów. Od razu rzuca mi się w oczy, że mimo niezaprzeczalnie chwalebnej roli w opowiadaniu istoty te nie są idealne. Przeciwnie, Uriel zachowuje się oschle w stosunku do brata, w ich rozmowie nie ma zbędnego patosu i nie mówią, jakby zostali żywcem wyjęci z Biblii. Uczłowieczasz ich, nawet bardzo. Nie wiem jeszcze, co z tego wyniknie. Nie wiem też, czy dobrym pomysłem jest skakanie z opisu jednego bohatera do opisu drugiego zdążyłaś już zająć się Wojną i Śmiercią, Hitlerem, żydowską rodziną i parą Aniołów. Choć te fragmenty niewątpliwie są ze sobą powiązane, żaden wątek nie może na dobre się rozwinąć, bo zostaje zastąpiony innym. Mam nadzieję, że zabieg ten zastosowałaś tylko na początku. Prowadzenie jednocześnie kilku historii i przeskakiwanie pomiędzy nimi to dobry motyw dla np. powieści kryminalnej, gdzie parę ścieżek prowadzi do rozwiązania tutaj historia jest jedna, wszystkie elementy są ze sobą powiązane, a jednak przedstawiane wciąż osobno.
Okej, teraz czuję się skonsternowana. W poprzednim rozdziale Uriel wstąpił w Abla, czyniąc go swoim naczyniem, a teraz jego brat gawędzi (dosłownie) z jakimś mężczyzną, który również deklaruje gotowość do przyjęcia anioła, chociaż już samo to, że go widzi, jest niezrozumiałe. Jaką rolę odegra Beniamin, ani w jaki sposób powiąże go to z dotąd poznanymi bohaterami tego nie wiem. A na razie chyba się nie dowiem, jako że akcja wraca do rodziny Moszkowiczów.
Ach tak. Lenora od razu przyjmuje do wiadomości, że Abel jest teraz Urielem i zamiast kwestionować to, przekładać na pole logicznego myślenia albo zareagować w jakikolwiek inny sposób pyta, dlaczego akurat jej brat. Na dodatek dochodzi do wniosku, że „denerwowanie anioła w czasie wojny nie należało do dobrych pomysłów”, jakby codziennie w czasie wojny widywała anioła, wstępującego na dodatek w czyjeś ciało. Rozumiem, że może być osobą wierzącą, ale pomimo tego zwłaszcza że stała się nią stosunkowo niedawno naturalną reakcją byłoby zdziwienie i po prostu niedowierzanie. Matka też wierzy. A anioł odzywa się do niej, jakby nie był wcale niosącym pomoc aniołem, tylko czarnym charakterem. No cóż.
Na dodatek pojawia się Castiel (w ciele człowieka), ale nie zasłużyliśmy na to, by się dowiedzieć, jaką podjął decyzję w kwestii Beniamina.
„Miała nadzieję, że to tylko halucynacje wywołane niedożywieniem”. Czyżby? Przed chwilą gotowa była uwierzyć we wszystko i jeszcze dyskutować.
„W tym samym momencie Lenora nabrała tak gwałtownie powietrza, że zawroty głowy nie minęły wraz z dawką tlenu”. Nabrała tyle tlenu, że nie minęły zawroty głowy. Logiczne jak anioł w ciele człowieka.
„— Co jest dziś?
— Nic, z czym anioły nie dadzą sobie rady, kochanie”. Naprawdę? Nagle (nagle, bo nie jest to poprzedzone opisem przeżyć wewnętrznych) zachowuje się, jakby uwierzyła w każde słowo, zaufała im bezgranicznie i zaczęła tę prawdę głosić.
Zobaczmy, co w rozdziale trzecim.
„— Dobry wieczór — powiedziała po niemiecku do gestapo (...) Wcześniej używałaś języka niemieckiego w takich sytuacjach. Nie musisz, jeśli go nie znasz, ale skoro zaczęłaś bądź konsekwentna.
„Czuła, że krew spływa jej po szyi, ale nie mogła oderwać oczu od końca malującego się za szybą”. Nie mogła oderwać wzroku od końca? To jak wygląda koniec?
„Przestała słyszeć ścigające ją kroki, co wydawało się podejrzane". To nie kroki ją ścigały, ale ten, który je stawiał.
„Castiel patrzyła na nią dziwnie zaciekawiony”. Obojnak?
„— Nie dostaliśmy pozwolenia na pomaganie ludziom — powiedział Castiel dziwnym głosem. — Anioły nie mogą wykraczać poza powierzone im zadanie”. Rozumiem, że anioły są komuś podporządkowane, ale wydaje mi się niedorzeczne, że jako istoty niewątpliwie boskie i dobre, nie mogą pomóc człowiekowi w potrzebie. Gdyby ktoś na ich oczach umierał, stałyby obok i patrzyły? Nie sądzę, by ich to dużo kosztowało, a przecież samo ich zejście na ziemię i walka z demonami to już wyraźna pomoc. Być może to w myśl jak najmniejszej ingerencji w wojnę. Po chwili jednak Castiel ulecza Lenorę. Niekonsekwentny z niego koleś. Twoje anioły są dziwne, kłócą się z tradycyjnym sposobem ich postrzegania. Ale o tym później.
„Lenorze udało się położyć do snu Kasię, Michała i matkę (...) To brzmi, jakby matka była stara i niedołężna, pozbawiona zmysłów. A ją po prostu dopadło zmęczenie i stres.
„— Dziwne rzeczy dzieją się na tym świecie — oznajmił nieprzytomnie. — Jesteś w nie w jakiś sposób zamieszana (...) A to nowość. Niby dlaczego przeciętna Żydówka miałaby być zaplątana w losy świata? Wcześniej nic o tym nie wspominałaś. Z przyjemnością poznam rozwinięcie wątku.
„Wojna nie powinna posuwać się tak daleko, to jest ponad nasze rozkazy (...) Ponad czyje rozkazy? Aniołów? Co mają do tego anioły, skoro to Wojna za tym stoi? Kto tutaj komu rozkazuje i kim rządzi?
„Jego oczy znów były chaotycznie trzeźwe”. Jak wyglądają chaotycznie trzeźwe oczy? Chętnie się dowiem.
„Dzięki urodzie Beniamina, Castiel bez szczególnych problemów mógł udawać Niemca”. To brzmi, jakby Niemcy byli jacyś szczególnie przystojni. Chyba że chodzi Ci o typ urody, ale to też warto zaznaczyć.
„Mam wrażenie, że czujesz zmartwienie i FAKTYCZNIE obchodzi cię ich los. To dosyć niespotykane w twoim gatunku”. Tak, Twoje anioły zdecydowanie są inne. Intrygujące. Ale żeby tego typu uczucia były niespotykane dla anioła... hm.
„Mówisz dokładnie to, czego po tobie nie oczekuję, Castielu”. Umm, nie oczekuje po nim zapewne tryliarda rzeczy. Może: „dokładne przeciwieństwo tego, czego po tobie oczekuję”?
Rozdział czwarty na tapetę.
„Duszę przyduszali w komorach gazowych, a następnie spalali w krematorium”. Podoba mi się sama idea, ale przyduszanie duszy brzmi zabawnie.
„Rzuciła trzy banknoty dwudziestozłotowe na blat jakby ważyły zero wyrzutów sumienia”. — I znów podoba mi się idea. Ale nie rozumiem, o co chodzi z wyrzutami sumienia. Dlaczego ta kobieta miałaby takowe mieć, skoro za te pieniądze kupiła właśnie posiłek nie tylko dla siebie, ale także dla nieznajomej dziewczyny?
Ładnie opisany fragment o roli artystów w getcie. Przypomniał mi się główny bohater filmu „Pianista, który dzięki swoim umiejętnościom ocalał w okupowanej Warszawie. Duży plus za poprawne zastosowanie ciekawego kontekstu historycznego.
O, dwa akapity dalej wspominasz pana Szpilmana. Czyli kontekst nie tylko historyczny, ale jeszcze kulturowy.
Urzekłaś mnie postacią śpiewaczki. Jest taka ciepła i miła, przypomina trochę typową babcię, mimo że jak sama napisałaś jest mniej więcej w tym samym wieku, co Lenora.
„Lenora szybko przyłożyła dłoń do policzka, które rzeczywiście było gorące”. TEN policzek.
„W sukienkach nie gra się zbyt wygodnie, pomyślała Lenora, ale podążyła za Marysią za scenę”. Podoba mi się ten fragment, nawiązuje do bodajże rozdziału pierwszego, a poza tym wypadł bardzo naturalnie.
„Choć getto niewiele różniło się od piekła, Lenora znalazła w nim część marzeń”. Znaleźć marzenia można nawet w piekle, ale ich spełnienie to już coś.
„Marysia po tygodniu oznajmiła, że w filharmonii szukają nowych grajków; śmiertelność była wysoka nawet wśród muzyków. Lenora zaspokajała swoją potrzebę uwagi w trakcie koncertów w kawiarence, więc z chęcią przystała na pracę wraz z innymi. — To się trochę ze sobą kłóci. Skoro zaspokajała tę potrzebę, grając w kawiarence, to teoretycznie nie potrzebuje już niczego więcej.
Poprawiłabym fragment z pączkami, nie do końca można wywnioskować, kto właściwie je przyniósł.
„Ostrze było ostre (...)
 
Chociaż sam wątek sąsiadki dobrze sobie przemyślałaś, o tyle jego zakończenie wypadło nieco sztucznie. Robi się niebezpiecznie, więc Lenora wykrzykuje imię Uriela, a ten natychmiast się materializuje i ratuje sytuację, jakby cały dzień czatował w szafie i czekał na tę chwilę. No cóż. Chyba niedługo wyślą go do jakiegoś anielskiego więzienia.
„— Tak już dłużej być nie może! — Śniady mężczyzna poderwał się na równe nogi, mówiąc coś w niezrozumiałym dla Lenory, mało plastycznym języku”. Niby niezrozumiały, ale jednak zrozumiały.
Castiel unicestwił jedno wcielenie Wojny. Po pierwsze czy podróż w czasie i zmiana przeszłości nie wpłynie na teraźniejszość? Po drugie jaki właściwie ma w tym wszystkim cel? I po trzecie po kiego grzyba zabrał ze sobą Lenorę? Hm. Sprawdźmy, co w piątce.
Oczywiście, że anioł wie o takich rzeczach. W końcu jest aniołem. Podobno istotą doskonałą, podobno wszystkowiedzącą”. — Dziwne. Dziewczyna ma z nimi do czynienia już od jakiegoś czasu, powinna zorientować się, że wcale nie są idealne.
Lenora odetchnęła, splatając ręce na piersiach. Jeżeli Uriel potrzebował uleczenia po pierwszej bitwie, to równie dobrze Abel mógł już nie żyć”. I dlatego odetchnęła? Jakby z ulgą? Bo jej brat może już nie żyć? Hm.
Chodź na początku jeszcze tego nie wiedzieliśmy. CHOĆ.
Ciekawe te podróże w czasie, nie powiem. Co prawda nie rozumiem, dlaczego ze wszystkich aniołów tylko Castiel postanowił coś z tym zrobić; odnoszę wrażenie, że anioły wcale nie zostały stworzone po to, by pomagać ludziom jak dotąd niespecjalnie się angażują. 
Czas na rozdział szósty, ostatni z opublikowanych.
Uu, a to co? Czarna dziura pochłonęła nam część tekstu? Piszesz, że nie wiesz, jak to naprawić. Próbowałaś wyczyścić formatowanie albo wkleić tekst ponownie z Worda? Ewentualnie można zawsze zmienić kolor.
„Lenora panicznie próbowała przypomnieć sobie coś na temat tego plemienia”. Paniczny to jest strach, nie używałabym tego słowa w odniesieniu do intensywnego myślenia.
„(...) zapytała, czując się sparaliżowana”. Albo się jest sparaliżowanym, albo się nie jest, a to jednoznacznie tego nie określa. Ewentualnie można się czuć JAK sparaliżowany.
„Będę musiał pozwolić działać ludzkim funkcjom (...)”

 
„Pomyślała, że jeśli nie przetrwa tego, to nie zasługuje na zdobycie domu”. Zdobycie domu? Chyba nie bardzo rozumiem.
„(...) kobiety, które moczyły się już w wodzie wyglądały, jakby były w stanie błogosławionym (...)” Sugerujesz, że wszystkie kobiety w łaźni wyglądały, jakby były w ciąży? Pff, Rubens jeszcze się wtedy nie urodził!
„Zrobiła to na tyle szybko, by mogła jeszcze przez kilka chwil posiedzieć w gorącej wodzie, zachwycać się tym miejscem i poczuć się jak jedna z Rzymianek”.  Czyli zrobiła to na tyle POWOLI, by zdążyć się tym nacieszyć.
„Lenora ponownie położyła swoją duszę na ramieniu (...) To nie brzmi dobrze, nad takim uczuciem się nie panuje, ono po prostu się pojawia.
„(...) że ktoś za chwilę za nią zawoła i oskarży o kradzież”. Za nią krzyknie albo ją zawoła.


Czas na podsumowanie tego, co miałam okazję przeczytać. Na początku muszę zaznaczyć, że spodziewałam się czegoś zgoła innego bardziej historycznego, ludzkiego... przyziemnego. Nie wpadłabym na pomysł umieszczenia tych wszystkich boskich i nieboskich istot w takim miejscu i o takim czasie chwała Ci za ten pomysł. Dzięki temu Twoje opowiadanie ma w sobie i powagę, charakterystyczną dla tematu II wojny światowej, i dużo fantazji. 
Nietrudno się domyślić, że bardzo łatwo powstał chaos. Zapewne jest to widoczne, ponieważ opublikowałaś dopiero sześć pełnych rozdziałów, a akcja zaczyna dopiero „się rozkręcać”. W prologu poznaliśmy Wojnę i Śmierć, gdzieś tam pojawił się Hitler, później przeplatały się ze sobą losy aniołów i żydowskiej rodziny, żeby wreszcie połączyć się w jedno. Na początku łatwo się zgubić i stracić wątek, a piętrzące się już od pierwszych akapitów zagadki w niczym nie pomagają. Nie zrozum mnie źle cieszę się, że jest się nad czym zastanawiać i co analizować. Nie wszystkie kwestie zostały jednak w satysfakcjonujący sposób wyjaśnione. Weźmy na przykład anioły, a konkretniej ich misję. Cały czas powtarzają, że nie zeszły na ziemię po to, by pomagać ludziom, bo to wykracza poza zakres ich kompetencji. Pal licho, że Castiel i tak to robi, ale chyba trochę się w to wszystko zaplątałaś. W którymś z późniejszych rozdziałów wspomniałaś, że anioły powstały, by pomagać ludziom. Również w tym celu odganiają od nich demony. Jaki sens miałby ich wysiłek, jeśli finalnie i tak zostaliby zranieni, a anioły mogłyby jedynie na to patrzeć i nie interweniować? Żaden. 
Podobnie rzecz się ma z Wojną. Sieje spustoszenie, nawiedza Hunów, Hitlera i tak dalej okej. Zgodzę się również, że zabijanie po kolei wszystkich jej wcieleń może ją osłabić. Tylko... Jak, skoro w teorii wszystkie one już nie żyją? Nie zrozum mnie źle, odróżniam naczynie od wcielenia, ale każda podróż w czasie musi nieść ze sobą pewne konsekwencje. Przecież jeśli Castiel zabił przykładowo przywódcę Hunów, ten przestał już siać zniszczenie, co zmieniło bieg wydarzeń, ocaliło ludzkie życia. Od kiedy można tak po prostu cofnąć się o kilkanaście stuleci, zabić kogoś, namieszać i oczekiwać, że po powrocie do rzeczywistości wszystko będzie takie samo? Twój bohater zdaje się tym nie przejmować. Widzę luki w jego rozumowaniu.
Nie rozumiem też, dlaczego Wojna miałaby nie chcieć dopuścić do Apokalipsy. Wszak na tym powinno jej zależeć, chyba że dotarło do niej, że gdy wszystko zostanie zniszczone, sama nie będzie miała nic do roboty.
Najmniej w tym wszystkim jest... wojny. Owszem, w getcie roi się od niemieckich żołnierzy, pan domu został wywieziony Bóg wie gdzie, a jego rodzina stopniowo wszystko traci. W tym także syna, który nagle postanowił poświęcić swoje ciało dla anioła. Bardzo to chwalebne, tylko nie rozumiem, dlaczego akurat on i dlaczego było to na zasadzie „nie ma i jest”. Od może tygodnia Abel w ogóle wierzył w cokolwiek pozaziemskiego, od tygodnia się modlił; a nagle, niczym męczennik i osoba głęboko wierząca, poświęca w imię tego wszystko, co ma samego siebie. Z Beniaminem było inaczej, ten miał w sobie ogrom świadomości. Jego osobie poświęciłaś więcej uwagi niż wstąpieniu w Abla. Na razie nie wiem dlaczego, być może zostanie to jakoś logicznie uzasadnione. Wracając do tematu dużo mówisz o tym, że Twoje opowiadanie dotyka tematu wojny. No właśnie dotyka. Czytając o tym w ramce, na podstronie i widząc nawet mapę getta warszawskiego, można by z czystym sumieniem wziąć za pewnik, że historii będzie tutaj więcej. Być może jest to tylko tło lub jakiś istotny, ale nie najistotniejszy element świata przedstawionego. Jeśli jednak tak jest a jak na razie wszystko na to wskazuje nie wprowadzaj czytelników w błąd i nazwij rzeczy po imieniu.
Jeśli chodzi o bohaterów, jedni mnie denerwują, a inni intrygują. Nie polubiłam zbytnio Twojej głównej bohaterki za dużo sobie wyobraża i ma fałszywe przeświadczenie, że jest już dojrzała, a łatwo wplątuje się w niebezpieczeństwo i wtedy potrafi już tylko krzyczeć: „Castiel! Castiel!”. No cóż. Jest też trochę bezpłciowa i spłycona nie ma w niej zbyt dużo emocji. W człowieku, którego spotkały tak niesamowite rzeczy, buzowałoby od ich natłoku. Ona wszystko przyjmuje zbyt spokojnie, jakby co dzień widywała latające anioły w ciele swojego brata. I jakby codziennie wywożono jej ojca do obozu, skąd miał już prawdopodobnie nie wrócić. Ten temat też ominęłaś dość szerokim łukiem.
Matka to straszna histeryczka, ale to mi się podoba, takie właśnie powinny być postacie ludzkie. Podobnie rzecz się ma z rodzeństwem Lenory. Duży plus za uwzględnienie kontekstu. Wspominałam już o tym na bieżąco, ale podkreślę raz jeszcze umieszczenie w opowiadaniu postaci Marii i Szpilmana było dobrym posunięciem, dzięki któremu dodałaś swojej opowieści więcej realizmu, jaki powinien towarzyszyć bohaterom cały czas (poza, oczywiście, wszystkimi nadprzyrodzonymi istotami; mowa tutaj o życiu na ziemi). 
Najbardziej intrygujące są anioły. Śmierć może być ucieleśnieniem rozsądku i spokoju (co miałoby nawet sens, śmierć w istocie jest bardzo realna i sprawiedliwa; zastanawia mnie tylko, dlaczego to mężczyzna), a Wojna furii i woli zniszczenia. Anioły natomiast kojarzą nam się z otoczonymi świetlistą aurą latającymi ludźmi o łagodnych rysach, błękitnych oczach i blond loczkach wokół okrągłej twarzy. W naszych wyobrażeniach przynajmniej według panującego kanonu są to stworzenia ciepłe, dobre, miłe, pomocne i cudowne. Castiela można by z tym utożsamiać, ale Uriel przypomina trochę rozkapryszone dziecko. Podobnie też wysławiają się w sposób, którego byśmy im nie przypisali. Być może to i dobrze, że ukazujesz nowy wizerunek tych istot. Bądź co bądź, są to Twoi bohaterowie, wykreowani przez Ciebie od początku do końca. Mogliby równie dobrze nie mieć nic wspólnego z religią albo pochodzić z piekieł. Faktem jest, że ich obecność wywołuje zaskoczenie i zmusza do głębszej analizy.
Cóż mogę mówić wykonałaś kawał dobrej roboty: wpadłaś na wyjątkowo oryginalny pomysł (a ja doceniam oryginalne pomysły) i przelałaś to na papier (nawet jeśli ten czysto wirtualny). Ma swoje usterki i niedociągnięcia, ale imponuje bogactwem treści i złożonością fabuły. Proszę, nie pogub się w tym. Wytłumacz zawiłe i pominięte wątki. Staraj się również wykształcić w sobie zdolność spajania wszystkich tych elementów w jedną stabilną całość. Czasami przez porzucanie jednego tematu na rzecz drugiego, Twoje opowiadanie na tym traci. Niektóre kwestie umykają, jak na przykład motyw klucza wydawał się istotna dla przebiegu akcji, a tu nic. Żadna nie doczekała się jak na razie wyjaśnienia. To początek, kilka rozdziałów temu powiedziałaś, że akcja dopiero właściwie ruszyła. Póki co nie spieszy się zbyt mocno, ale też nie zwalnia. Wróć do Abla, wspomnij coś o ojcu, skonstruuj więcej opisów tła (czasów wojny, sytuacji w getcie), bo mam wrażenie, że szybko je porzuciłaś. Podjęłaś się trudnego zadania, przed Tobą jeszcze dużo pracy, ale z taką kreatywnością i stosunkowo lekkim piórem powinnaś sobie poradzić. Trzymam kciuki!
EDIT: Po zbetowaniu oceny przez koleżankę z Załogi okazało się, że albo jesteś geniuszem, albo ignorantem. Nie oglądałam serialu „Supernatural”, ale ci, co oglądali, widzą wyraźne podobieństwa między nim a Twoim opowiadaniem. Podobnież natura aniołów jest bardzo zbliżona, samo osadzenie tych istot na ziemi, walka, postać Śmierci... i tak dalej. Jeżeli to prawda, to dlaczego nigdzie nie znalazłam informacji, że serial stanowił dla Ciebie inspirację? Jeśli nie sugerowałaś się nim, to zwracam honor, w przeciwnym razie jestem bardzo rozczarowana, bo wychwalałam oryginalność Twojego opowiadania, a tymczasem... Cóż. Rozwiej moje (nasze) wątpliwości. Ponieważ nie mam pewności (jako że sama nie jestem obeznana z tematem), nie ruszam już punktacji i cierpliwie czekam na wyjaśnienia.

38/50


4. Poprawność 

 Zakładka „Ridi-culous”

(...) więc byłam trochę skołowana, gdy zobaczyłam jak piękne szablony miały niektóre strony. 
Przecinek przed jak.


Prolog

(...) dano moc zakłócić pokój na ziemi (...)
Moc (czego?) zakłócenia pokoju na ziemi.

(...) tak by mieszkańcy jej zabijali się nawzajem (...)
Pominę ten dziki szyk, bo to zapewne celowy zabieg. Przecinek przed by.

(...) katedry otoczona była rzeźbami aniołów, które, zdaniem Wojny, ani trochę nie przypominały tych prawdziwych. Jak na dom boży, katedra wydawała się wyjątkowo naga i zimna, choć zapełniona była (...)
Była, była powtórzenie.

Od roku tysiąc dziewięćset czternastego żniwiarze nieprzerwanie zawracali głowę swojemu szefowi.
(...)
Ja mam od tego Żniwiarzy, nigdy nikogo nie opętałem.
— Żniwiarz to nie nazwa własna.

Doprowadziłam armie do zwycięstwa (...)
Armię.

(...) odparła sucho, ponownie spoglądając na ulicę am Lustgarten. 
(...)
Śmierć podeszła do okna, obejmując wzrokiem plac Am Lustgarten.
Dlaczego raz piszesz am, a raz Am?


Rozdział pierwszy

Po śmierci rodziców, do jego obowiązków doszła opieka nad młodszą siostrą - Paulą.
Przecinek jest zbędny. Dywiz to nie myślnik.

Wojna zwróciła uwagę na Adolfa, dopiero, gdy pojawiła się w nim gorycz.
Bez przecinka przed dopiero.

Wojna kręciła się koło Hitlera dużo częściej, by w końcu wybrać go na swojego ulubieńca. Koniec pierwszej wojny światowej Adolf (...)
Trudno uniknąć powtórzeń, gdy mówimy o konkretnej wojnie i nazywamy bohatera Wojną, ale w niektórych fragmentach aż prosi się o wyszukanie synonimu.

Załamany artysta, chciał ponownie wrócić do malowania (...)
Między podmiotem a orzeczeniem naprawdę nie musi być przecinka. Bo jak to tak: Roześmiana Ala, ma kota? Imiesłów określający podmiot w niczym tutaj nie przeszkadza.

(...) ale dzięki wsparciu kochanej siostry, przetrwał (...)
Bez przecinka.

(...) ale tam ludzie zbyt bardzo pragnęli pokoju (...)
Zbyt bardzo brzmi nienaturalnie. Może zbyt mocno albo za bardzo?

(...) zwłaszcza, że swoim buntem wcale dużo nie zmieniał.
Zwłaszcza że, zwłaszcza iż, chyba że...

(...) pospieszyła do, urzędującej w pracowni, matki.
Nie robiłabym z tego wtrącenia, bo i po co?

(...) ponieważ matkę trudno było dostrzec, zza maszyny do szycia (...)
Bez przecinka.

Uważniej przyjrzała się materiałowi, który matka teraz trzymała w dłoniach, robiąc jakieś poprawki.
To brzmi, jakby Lenora robiła poprawki, a nie jej matka.

(...) zaprotestowała dziewczyna marnie.
Zginiesz marnie! Zginiesz marnie! W „Epoce lodowcowej" się sprawdziło, tutaj niekoniecznie.

(...) ale posłusznie założyła materiał przez głowę (...)
To już nie był materiał, tylko sukienka, ubranie.

Oddała matce przerobioną zasłonkę, w momencie, w którym Kasia powiedziała:
Bez przecinka przed w momencie.

Dziewczyna stwierdziła w myślach, że jej mama jest zdecydowanie zbyt łasa na komplementy. Zresztą, cały jej charakter składał się ze skrajnych cech. Jak na swój wiek i budowę, Gertruda była bardzo energiczna i lekkoduszna.
Czasy, czasy, czasy...

Jako, że mieszkali w głównej części Warszawy (...)
Jako że.

W tym czasie stoiska pilnował jego przyjaciel - Janek, który również był kolekcjonerem.
Dywiz to nie myślnik. Pomijając fakt, że jest tutaj niepotrzebny.

— Kochanie, co ty na siebie zakładasz?! — wybuchnęła.
A ta kursywa to po co? Wybuchła.

Świetnie! Może go nie chce?
Nie chcę.

Jego włosy były w takim nieładzie, jakby dopiero wstał z łóżka, a ciemne oczy błyszczały radośnie. Był jedynym dzieckiem (...)
Były, był.

(...) zaczął się bujać na piętach, przyglądając się swojej rodzince.
Się, się.

(...) a stojące przy oknie biurko, zakrywały stosy papierów.
Bez przecinka.

(...) nie było tam żadnego klucza. W środku walała się biżuteria, która pewnie nie miałaby żadnej wartości, gdyby nie fakt, że była bardzo stara.
Nie było, była.

(...) i dopiero, gdy przykucała przy piątym (...)
Dopiero gdy.

(...) gdy ten wróci z Uniwersytetu.
Tu nie jest mowa o konkretnym uniwersytecie z pełną nazwą, nie ma potrzeby używać wielkiej litery.

(...) by sięgnąć po pudła, ustawione na górnych półkach.
Ustawionego. Przecinek opcjonalny.

(...) powiedziała dziewczyna ostatecznie.
Tonem kończącym dyskusję okej. Ale ostatecznie?

Michał widocznie szybko przestał się przejmować złamaną prośbą (...)
Jak można złamać prośbę? Obietnicę tak, ale prośbę?

czekaj zgadnę.
Czekaj, zgadnę.

(...) przygotowywanie wszystkich posiłków odkąd skończyła trzynaście lat.
Przecinek przed odkąd.

Niestety, Tobiasz był jednym z nich. Szanse na jego powrót były tak niewielkie (...)
Był, były powtórzenie.

Gertrudy było opowiadanie Tobiaszowi o zdarzeniach, jakie miały miejsce, gdy ten był w pracy.
Było, był.

(...) twarz męża o ostrych rysach i spokojnych oczach (...)
To określenia twarzy, a brzmią, jakby dotyczyły męża. Można opisać w ten sposób człowieka, ale skoro już zaczęłaś z tą twarzą...

(...) w jakiej znalazła się jej rodzina. Ktoś musiał być wesołym członkiem rodziny (...)
Rodzina, rodziny.

(...) Żołnierzy dużo bardziej interesowały stare naboje, czy bronie (...)
Bez przecinka.

(...) została już tylko jedna, pomarszczona w kolorze wyblakłego błękitu.
Nie była pomarszczona w kolorze błękitu, tylko pomarszczona i w kolorze błękitu. Przecinek.

Najstarszy z braci opchnął wszystko, co opchnąć mógł i od tej pory Moszkowicze (...)
A nie Moszkowiczowie?

(...) Lenora udała się do kuchni by rozdzielić pokarm na następne dni.
Przecinek przed by.

(...) lecz tym razem dostrzegła, siedzącego przy stole Abla (...)
Bez przecinka.

Znalazłem go mojej kurtce.
W kurtce.

(...) pogoda była chłodna (...)
Pogoda jest ładna albo nieładna, deszczowa albo słoneczna, ale chłodna... Hm. Było chłodno. I tyle.

(...) i dopiero, gdy zobaczyła różaniec (...)
Bez przecinka.

(...) które widziała przy ulicy Karmelickiej i o opasce, która codziennie ściskała jej ramię.
Które, która.

Nie sądzę, by ktokolwiek chciałby go kupić.
By ktokolwiek chciał. Jedno by wystarczy.

(...) przez półgodziny powtarzając w myślach (...)
Istnieje coś takiego jak półgodzina, owszem. Ale robi się coś przez pół godziny.

Trzydziesty pierwszy grudnia był dziwnym dniem. W mieszkaniu Moszkowiczów temperatura była tak niska, że z każdy oddech niósł ze sobą kłębek białej pary. Nawet Kasia, która była (...)
Był, była, była.

Jako, że brat zabrał swoją kurtkę (...)
Jako że.

Abel zniknął, jakby wcale nie wybiegał stąd kilka sekund temu.
Wybiegł.

Zwłaszcza, że nie miała na sobie opaski z gwiazdą Dawida.
Bez przecinka.

(...) co zrobić by ten przestał.
Przecinek przed by.

  
Rozdział trzeci


W zimę słońce zachodziło szybko.
Zimą albo w zimie. (KLIK)

Teraz, gdy Uriel był w posiadaniu ciała Abla, Lenora mogła bez awantur nosić jego kurtkę. Przynajmniej nie było jej tak zimno.
Był, było.

Gertruda mogła stracić ostatnią dorosłą osobę, na której mogła polegać
Zjadło Ci kropkę.

(...) ale sama nie mogła zmrużyć oczu (...)
KLIK.

Wygląda,ł jakby w małym stopniu przejął się (...)
Wyglądał, jakby.

Choć oczywiście szanse, że anioł powróci też były nikłe.
Choć oczywiście szanse, że anioł powróci, też były nikłe.

Lenora właśnie pogodziła się ze zdaniem na samą siebie (...)
Raczej z koniecznością zdania się na samą siebie.

Jego oczy były dziwnie niespokojne, jakby właśnie zebrała w nich burza.
Co zebrała? Jabłka w sadzie?

(...) nie zajdziemy daleko…moje naczynie zostało uszkodzone już pierwszej bitwy. (...)
Spację Ci zjadło. Już podczas pierwszej bitwy.

(...) na stole kuchennym zamiast noża, leżał jasny sztylet.
Bez przecinka.

(...) wrócić do domu, by wyleczyć cięcia.
Cięcie to proces, w wyniku którego powstaje ślad, np. rana.

Pewnie Warszawa będzie miała przez chwilę spokój zanim do niej wrócą.
Przecinek przed zanim.

(...) gotowy przejść się po ulicach i zbadać okolice.
Okolicę.

Dotychczas miejscem pobytu aniołów był opuszczony budynek na ulicy Prostej. Tam też pojawił się Castiel, gotowy przejść się po ulicach i zbadać okolice. Wcześniej zaopatrzył się w czarny płaszcz, jaki w czasie zimy nosili gestapowcy. Płaszcz był (...)
Był, był.

Jeśli zima nadal będzie tak sroga, Żydzi zginą. Karmelicka była najbardziej (...)
Będzie, była. Wyżej „było”.

Co poniektórzy, czują się jakby już byli martwi.
Co poniektórzy czują się, jakby już byli martwi. (A nie lepiej wyglądają? Bądź co bądź, bohater nie jest nimi i nie wie, co czują.)

(...) machnął ręką, na rozciągnięty tłum jakby odganiał muchę.
....machnął ręką na rozciągnięty tłum, jakby odganiał muchę.

Nie wiem o czym mówisz.
Przecinek przed o czym.
(...) tuż przed tym jak wybrałeś Beniamina na swoje naczynie.
Przecinek przed jak.

(...) czując jednak wzburzający się niepokój.
Rosnący albo wzburzający w nim.

Zacząłem realistycznie pragnąć byś dokonał czegoś (...)
Przecinek przed byś.

Chcę żebyś zabił Wojnę (...)
Przecinek przed żebyś.


Rozdział szósty
 

(...) z łuku nauczył się strzelać zanim skończył pięć lat.
— Przecinek przed zanim.

(...) więc pokaż, że ją masz zamiast się nad sobą użalać.
Przecinek przed zamiast.

(...) czując jak zimny pot spływa jej po twarzy.
Przecinek przed jak.

Castiel długo się jej przyglądał. Jego spojrzenie przywołało jej na myśl (...)
Jej, jej.

(...) a ona poczuła się jakby właśnie odnalazła dobrą drogę do domu (...)
- Przecinek przed jakby.

(...) wirze czasowym jaki przeżyli (...)
Przecinek przed jaki.

Rozumiem, że jeśli nie chcę być gwałcona i wykorzystywana to formalnie jesteśmy razem.
Rozumiem, że jeśli nie chcę być gwałcona i wykorzystywana, to formalnie jesteśmy razem.

Jego poprzedni właściciel podpadł królowi i został zamordowany. Najlepiej by było, gdybyś w nim została i trzymała się z dala od Attyli.
W czym/kim? We właścicielu?

(...) że w tych czasach nikt, na kim jej zależało jeszcze się nawet nie urodził (...)
- ...że w tych czasach nikt, na kim jej zależało, jeszcze się nawet nie urodził...

Każdy szczegół, jaki wyłapała zawierał w sobie dozę brutalności
Każdy szczegół, jaki wyłapała, zawierał w sobie dozę brutalności.

Fakt, że trawę roszono krwią, był na początku dziennym.
Na porządku dziennym.

Jeździec Apokalipsy z reguły otoczony był aniołami, którzy nie starali się nawet dopasowywać. Wszyscy doradcy Attyli byli (...)
Był, byli.

Zastygła, czując przerażanie i będę gotową stanąć twarzą w twarz z samym Attylą.
Co?

Na wpół schowane za chmurami słońce, leniwie oświetlało skośne dachy budynków (...)
Bez przecinka.

Nie możemy dać się zauważyć policji, czy innej straży (...)
Bez przecinka.

(...) a jego mina wyrażała wszystko tylko nie życzliwość.
..., a jego mina wyrażała wszystko, tylko nie życzliwość.

I tak bała się, że odpowie płynną polszczyzna (...)
Polszczyzną.

Lenora prawie nie zaczęła biec, gdy go minęła
Prawie nie zaczęła, czyli finalnie zaczęła.

Przypominając sobie o limicie czasowym, odrzuciła wszelki wstyd, jaki czuła i pewnie poszła szukać miejsca, gdzie mogła doprowadzić się do porządku.
Najpierw pomyślałam, że to „pewnie” oznacza „na pewno”, przez co się skonfundowałam. Może „pewnym krokiem”?

(...) w której temperatura była zdecydowanie wyższa niż w poprzednich pomieszczeniach. Po drodze mijała kobiety, które nie były (...)
W której, które; była, nie były.

Spokojnie zmierzały w tę samą stronę plotkując o mężczyznach, ubraniach i polityce
Przecinek przed imiesłowem.

(...) którymi owinęła klatkę piersiową i biodra, przed założeniem sukni.
Bez przecinka.

Użyła też kilku szpilek do włosów i szybko spięła je w wysokiego koka.
Co spięła w koka, szpilki?

Sandały, które założyła były trochę za duże (...)
Sandały, które założyła, były trochę za duże...

(...) i była gotowa na kłótnie.
Na kłótnię.

(...) przed tym jak UKRADŁAM UBRANIA (...)
Przecinek przed jak.

(...) który mógł zrozumieć, a nawet rozumiał, to przez co przechodziła.
— ...który mógł zrozumieć, a nawet rozumiał to, przez co przechodziła.

Zaśmiał się dużo wyższym głosem, niż tym (...)
Niż ten. Bez przecinka.

Podniósł niepewnie rękę, w geście powitania.
Bez przecinka.


Przecinki to Twoja zmora. Nie stawiasz ich w zdaniach złożonych i przed klasycznymi spójnikami (np. jak, jaki). W oczy rzucały się stosunkowo częste powtórzenia, głównie zaimka „który” i czasownika „być”. Pojawiały się błędy typowo stylistyczne czy logiczne. Zdarzały Ci się także literówki.
Generalnie nie masz dużych problemów z poprawnością, zauważyłam też pewną poprawę w stosunku do początkowych rozdziałów. Powinnaś dokładniej sprawdzać tekst przed publikacją, większość błędów to wynik przeoczenia albo głupiej pomyłki. W kwestiach spornych zawsze możesz też poszukać odpowiedzi w Google lub u kogoś obeznanego z tematem poprawności.
Zastanawia mnie natomiast pisownia niektórych nazw. Są anioły i demony (nazwy pospolite, gatunkowe), jest też Wojna i Śmierć (jako osoby). Z tym trudno się nie zgodzić. Niebo zaś pisane jest małą literą, chociaż to nazwa własna konkretnego miejsca.
Zauważyłam też, że masz tendencję do używania słowa „koło” do określenia, że coś znajduje się blisko. Nie jest to błąd, o ile nie występuje w charakterze powtórzenia, ale czasem warto by użyć innego wyrażenia, chociażby „obok” czy „w pobliżu”.

15/25



 4. Ramki

Po lewej znajdę informacje odnośnie opowiadania. Cieszy mnie, że donosisz o postępie w pisaniu następnego rozdziału i podajesz nawet jeśli w dużym przybliżeniu planowaną datę jego publikacji. Regularne pisanie nie każdemu dobrze wychodzi mi również nie a w ten sposób czytelnicy wiedzą, kiedy mogą się spodziewać nowego posta. Problem w tym, że obiecałaś publikację siódemki w lipcu. Tymczasem mamy już sierpień, a postęp w pisaniu wynosi równiuteńkie, okrąglutkie zero procent. No cóż.
Po prawej mamy obserwatorów i menu, zajrzyjmy do niego.
Wstęp krótki, intrygujący i zachęcający (przynajmniej mnie) do czytania.
„Posługując się Adolfem Hitlerem, rozpętała II wojnę światową”. Podmiotem domyślnym w tym zdaniu jest uosobiona Wojna. Wojna, która rozpętała wojnę. Trochę nieporadnie to brzmi.
Ridi-culous co nieco o Tobie w realnym świecie i o Tobie w blogosferze. Tyle, ile potrzeba.
Linki pogrupowane i estetyczne odnośniki do innych stron.
No i archiwum. To nieszczęsne archiwum. W przypadku opowiadań ta forma archiwizacji postów zupełnie się nie sprawdza. Jest po prostu niepraktyczna. Spójrz: lipiec, maj, luty, styczeń, listopad, lipiec. Na odwrót, bez zachowania chronologii. Nieważne. Tak czy owak, koszmarna sprawa. Mogę jedynie zgadywać, kiedy jaki rozdział został opublikowany. O wiele wygodniejsza w użyciu byłaby szeroka lista. Albo chociaż spis notek. Pomyśl o tym.

4/5


5. Punkty dodatkowe.

Nie dziś.


Zdobyłaś 64,5/95 punktów
Ocena: dostateczny (3)

Jak dla mnie, bardzo niewiele zabrakło do czwórki. Masz ogromny potencjał. Obyś go dobrze wykorzystała. Powodzenia! 

16 komentarzy:

  1. Jak tylko przeleciałam tę ocenę (omfg, fatalnie to brzmi XD), ale muszę Ci, Dafniak, powiedzieć, że rozwaliła mnie ludzka funkcja. Matematyka już nigdy nie będzie taka sama. XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą funkcją już kiedyś coś też było :D
      Aż mi się czasy gimnazjum przypomniały.
      https://www.youtube.com/watch?v=AGA_1HsP_C0

      Usuń
    2. Tak, ale wtedy była tylko funkcja, teraz ulepszona. :D:D

      Usuń
  2. Witam!
    Po pierwsze: dziękuję za poświęcony czas. Ocena jest świetna i cieszę się, że Ty ją napisałaś.
    Chciałabym od razu wyjaśnić to nieporozumienie związane z Supernatural. Nie wiem, czy mogę je w ogóle nazwać nieporozumieniem, ponieważ miałaś rację - nie zasłużyłam na sporo komplementów na temat wykreowanych postaci.
    Opowiadanie jest wzorowane na serialu i taka informacja, owszem, wisiała sobie na blogu, ale szablon temu. Nowy szablon ma o jedną kolumnę mniej i nie zauważyłam tego, że wiadomość o tym, że opowiadanie jest powiązane z ,,Supernatural" zniknęła. Castiel, Uriel oraz Śmierć są drugoplanowymi postaciami w serialu (w którym anioły posiadają inne naczynia), rozgrywającym się w czasach teraźniejszych. Przepraszam za to zaniedbanie.
    Na swoją obronę dodam, że nie miałam zamiaru przywłaszczać sobie tych postaci. We wszystkich katalogach moje opowiadanie jest uwzględnione jako fanfiction. Z tego, co pamiętam, gdy zgłaszałam się jeszcze na ,,Ostrzu Krytyki", to uwzględniłam w komentarzu, że opieram się na świecie stworzonym w serialu. Aczkolwiek nie jest to wyraźnie przedstawione na blogu, więc powinnaś odjąć mi punkty. Nie jest to w pełni twórczość własna, jednak większość postaci i miejsca akcji są wykreowane przeze mnie.
    Wojna pomogła Hitlerowi wybić się na szczyt i bez niektórych sugestii, nie stałby się tym, kim się stał. Z perspektywy mojego opowiadania oczywiście.
    „Gdzie trzymacie pamiątki rodzinne?!” — Matuchno, po co ten wykrzyknik? To aż tak obfite w emocje pytanie? – Lenora wciąż była w takiej odległości, że Gertruda mogła jej nie usłyszeć. Pomyślałam, że wykrzyknik się przyda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. „Dziewczyna wróciła do kuchni i wstawiła pełny czajnik na gaz”. — Mogę się mylić, ale nie wydaje mi się, by biedna żydowska rodzina umieszczona w getcie miała kuchenkę na gaz. – Robiłam reaserch na ten temat, ale nie pamiętam, czy znalazłam potwierdzenie, czy po prostu wyszukałam, że były wtedy kuchenki na gaz. Teoretycznie Niemcy oddzielili część Polski i po prostu wepchnęli Żydów do kamienic, które tam się znajdowały. Mieszkanie mogło być zaopatrzone w kuchenkę gazową. Poczytam jeszcze trochę na ten temat, żeby się upewnić.

      „Poza tym, chodzenie po ulicach getta z rana było niebezpieczne”. — Przed chwilą napisałaś, że żołnierze rano byli najmilsi i rzeczywiście, potraktowali ją bardzo dobrze. – Chodziło mi to, że bardziej zwraca się na siebie uwagę, ponieważ jest mały ruch, ale przy miłych żołnierzach to się chyba neutralizuje, więc racja.
      Wątek klucza jeszcze się pojawi w opowiadaniu, nie zapomniałam o nim. ;)
      http://33.media.tumblr.com/21bc2a2c83c8b7ef615da0a26cdfab5e/tumblr_inline_ndg2pbLnNy1r6u4qo.gif

      Przeciwnie, Uriel zachowuje się oschle w stosunku do brata, w ich rozmowie nie ma zbędnego patosu i nie mówią, jakby zostali żywcem wyjęci z Biblii. – Charakter aniołów jest wyciągnięty z serialu. Anioły tam potrafiły być większym utrapieniem niż demony. Większość z nich wykonywała rozkazy i większość uważała ludzki gatunek za gorszy.

      Na dodatek pojawia się Castiel (w ciele człowieka), ale nie zasłużyliśmy na to, by się dowiedzieć, jaką podjął decyzję w kwestii Beniamina. – Nie przedstawiłam widocznie tego na tyle jasno, na ile chciałam. Beniamin również miał bardzo jasne włosy i oczy, a kiedy Castiel pojawił się w nowym naczyniu w domu Moszkowiczów ponownie wspomniałam o jego wyglądzie.

      „Czuła, że krew spływa jej po szyi, ale nie mogła oderwać oczu od końca malującego się za szybą”. — Nie mogła oderwać wzroku od końca? To jak wygląda koniec?
      Koniec jest metaforą, dotyczącą rzezi, którą widziała.
      Z tym, że anioły nie mają prawa pomagać ludziom, miałam na myśli leczenie, albo bezpośrednią pomoc. Liczy się ogół, a nie poszczególne przypadki. Nie przedstawiłam tego w taki sposób, w jaki chciałam.
      Po chwili jednak Castiel ulecza Lenorę. Niekonsekwentny z niego koleś. Twoje anioły są dziwne, kłócą się z tradycyjnym sposobem ich postrzegania. Ale o tym później. – Tutaj kolejne odniesienie do serialu. Tam Castiel też był wahającym się aniołem, który nie trzymał się zasad.

      „Mam wrażenie, że czujesz zmartwienie i FAKTYCZNIE obchodzi cię ich los. To dosyć niespotykane w twoim gatunku”. — Tak, Twoje anioły zdecydowanie są inne. Intrygujące. Ale żeby tego typu uczucia były niespotykane dla anioła... hm.
      Dużo aniołów w Supernatural miało mniej więcej takie podejście:
      http://31.media.tumblr.com/ff3903caf8dfc90aca3f8e073fd6b21b/tumblr_nm5qmtU2Ur1uonr5jo6_500.gif

      Usuń
    2. „Marysia po tygodniu oznajmiła, że w filharmonii szukają nowych grajków; śmiertelność była wysoka nawet wśród muzyków. Lenora zaspokajała swoją potrzebę uwagi w trakcie koncertów w kawiarence, więc z chęcią przystała na pracę wraz z innymi”. — To się trochę ze sobą kłóci. Skoro zaspokajała tę potrzebę, grając w kawiarence, to teoretycznie nie potrzebuje już niczego więcej. – Chodzi o to, że w filharmonii gra się z innymi ludźmi i przeważnie zanika wśród nich.

      Robi się niebezpiecznie, więc Lenora wykrzykuje imię Uriela, a ten natychmiast się materializuje i ratuje sytuację, jakby cały dzień czatował w szafie i czekał na tę chwilę. – Zdałam sobie sprawę, że niektórych wątków, już dawno przeze mnie ułożonych, po prostu nie wstawiłam do opowiadania, albo myślałam, że czytelnicy się domyślą. W teorii Abel zgodził się na bycie naczyniem, ponieważ Uriel obiecał, że jego rodzina będzie chroniona. Dlatego pojawił się od razu. Nie mogę uwierzyć, że nigdzie tego nie napisałam.
      https://33.media.tumblr.com/57f087377736a51555b664d50c6c65a3/tumblr_nsse50REU31r2ehwao3_250.gif
      Coś tam jednak o tym wspomniałam.
      „ — Uriel obiecał rodzinie Abla Moszkowicza…
      — Nie zachowuj się jak dziecko. Uriel ma swoje obowiązki, ty nie jesteś związany żadnymi obietnicami. Nie musiałeś, co więcej, nie mogłeś integrować w życie tych ludzi.”


      — Tak już dłużej być nie może! — Śniady mężczyzna poderwał się na równe nogi, mówiąc coś w niezrozumiałym dla Lenory, mało plastycznym języku”. — Niby niezrozumiały, ale jednak zrozumiały. – Lenora go nie zrozumiała.

      Castiel unicestwił jedno wcielenie Wojny. Po pierwsze — czy podróż w czasie i zmiana przeszłości nie wpłynie na teraźniejszość? – On wcale nie zmienia przeszłości, tylko uświadamia sobie, że to on był tym, który już ją zmienił. Wszystkie postaci historyczne, które się pojawią w opowiadaniu zginą taką śmiercią, jaką zginęli w historii.


      „Chodź na początku jeszcze tego nie wiedzieliśmy”. — CHOĆ. – https://33.media.tumblr.com/b2ed7e437937f1ac33ff9c8194ee76ab/tumblr_inline_n5y05uQjye1sfr1i3.gif
      Wciąż nie mogę uwierzyć, że tak napisałam.

      Usuń
    3. Uu, a to co? Czarna dziura pochłonęła nam część tekstu? Piszesz, że nie wiesz, jak to naprawić. Próbowałaś wyczyścić formatowanie albo wkleić tekst ponownie z Worda? Ewentualnie można zawsze zmienić kolor. – Próbowałam wszystkiego z powyższych. Zastanawiam się nad dodaniem rozdziału ponownie może. Mam jeszcze nadzieję, że wraz z nowym szablonem to się zmieni.


      „(...) kobiety, które moczyły się już w wodzie wyglądały, jakby były w stanie błogosławionym (...)” — Sugerujesz, że wszystkie kobiety w łaźni wyglądały, jakby były w ciąży? Pff, Rubens jeszcze się wtedy nie urodził! – Długo się z tego śmiałam!

      Tylko... Jak, skoro w teorii wszystkie one już nie żyją? Nie zrozum mnie źle, odróżniam naczynie od wcielenia, ale każda podróż w czasie musi nieść ze sobą pewne konsekwencje. Przecież jeśli Castiel zabił przykładowo przywódcę Hunów, ten przestał już siać zniszczenie, co zmieniło bieg wydarzeń, ocaliło ludzkie życia. Od kiedy można tak po prostu cofnąć się o kilkanaście stuleci, zabić kogoś, namieszać i oczekiwać, że po powrocie do rzeczywistości wszystko będzie takie samo? Twój bohater zdaje się tym nie przejmować. Widzę luki w jego rozumowaniu. – Chodzi o palenie ich ciał i posypanie ich solą. Taki serialowy rytuał. Castiel nie może tak sobie po prosu zabić Attyli. Przywódca Hunów został zabity we śnie przez kochankę albo żonę (nie pamiętam już), której jedynym celem było pomszczenie swojej rodziny. Dlatego to jest zadanie dla Lenory, a nie dla Castiela. Żeby nie zmieniać biegu historii, w jakiej już zmiany są uwzględnione. Tak samo było z masowym samobójstwem w Masadzie. Czytałam, że nie ocalał stamtąd nikt. Castiel zabił przywódcę i spalił jego ciało w należyty sposób. Mam jeszcze dużo rzeczy do wyjaśnienia, jeśli chodzi o te podróże w czasie, ale nie będę wszystkiego tutaj tłumaczyła, bo wyprzedzę fabułę. Ogólnie ciężko mi się w tym nie zagubić, ale staram się jak mogę.

      Nie rozumiem też, dlaczego Wojna miałaby nie chcieć dopuścić do Apokalipsy. Wszak na tym powinno jej zależeć, chyba że dotarło do niej, że gdy wszystko zostanie zniszczone, sama nie będzie miała nic do roboty.
      „ — Wojny przestaną być potrzebne.
      Wojna znieruchomiała. Nie była głupia. Sama już dawno doszła do takiego wniosku, jednak usłyszenie tych słów od starszego brata, było jak przebudzenie się z letargu. Apokalipsa oznaczała śmierć wszystkich jeźdźców. Jeśli odejdzie Śmierć, umrze również sam Bóg. Gdyby Wojna powstrzymała Apokalipsę, ocaliłaby braci i swojego pana.
      Stałaby się wybawicielką.”
      Dokładnie o to chodziło. ;)

      Od może tygodnia Abel w ogóle wierzył w cokolwiek pozaziemskiego, od tygodnia się modlił; a nagle, niczym męczennik i osoba głęboko wierząca, poświęca w imię tego wszystko, co ma — samego siebie. –
      „Szesnasty listopada 1940 roku okazał się dniem sądu dla Żydów zamieszkałych w Warszawie.” – Dzień, w którym Lenora chowa różaniec do kieszeni kurtki brata.
      „Trzydziesty pierwszy grudnia był dziwnym dniem.” – Dzień, w którym Uriel opętuje Abla.
      Abel znalazł różaniec w kurtce dosyć szybko, w końcu było zimno, musiał ją nosić. To, że Lenora dopiero później „przyłapała” go na modlitwach to już inna sprawa. Wszystko zależy od charakteru, tak myślę. Gdyby anioł obiecał, że moja rodzina będzie bezpieczna, w takich czasach, jakie były, a ja miałabym mu w zamian pozwolić się opętać, to pewnie bym to zrobiła.

      I jakby codziennie wywożono jej ojca do obozu, skąd miał już prawdopodobnie nie wrócić. Ten temat też ominęłaś dość szerokim łukiem. – Zamierzam do niego wrócić.

      Usuń
    4. W naszych wyobrażeniach — przynajmniej według panującego kanonu — są to stworzenia ciepłe, dobre, miłe, pomocne i cudowne. – Nie zgodzę się z tym. Tak wyobrażam sobie Kupidyny, a nie zwykłe anioły. W moim przeświadczeniu anioły to raczej wojownicy Boga i też na wielu malowidłach były tak przedstawiane.

      Być może to i dobrze, że ukazujesz nowy wizerunek tych istot. Bądź co bądź, są to Twoi bohaterowie, wykreowani przez Ciebie od początku do końca. – Nie w przypadku Castiela, Uriela i Śmierci i czyli praktycznie jedynych postaci, które w miarę polubiłaś, czy uznałaś za realne, tak mi się wydaje.

      Proszę, nie pogub się w tym. – Staram się!

      Niektóre kwestie umykają, jak na przykład motyw klucza — wydawał się istotna dla przebiegu akcji, a tu nic. – Klucz to finał i odpowiedź na niektóre Twoje pytania, że tak to ujmę.


      Jeśli nie sugerowałaś się nim, to zwracam honor, w przeciwnym razie jestem bardzo rozczarowana, bo wychwalałam oryginalność Twojego opowiadania, a tymczasem... Cóż. Rozwiej moje (nasze) wątpliwości. Ponieważ nie mam pewności (jako że sama nie jestem obeznana z tematem), nie ruszam już punktacji i cierpliwie czekam na wyjaśnienia. – Przykro mi, że tak wyszło.

      O wiele wygodniejsza w użyciu byłaby szeroka lista. Albo chociaż spis notek. Pomyśl o tym. – Pomyślę!

      Dziękuję jeszcze raz za ocenę. Na pewno wiele z niej wyciągnę. ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
    5. Tak :3 wiedziałam, że to opowiadanie jest o Supernatural, gdy tylko przejrzałam ocenę :)
      Zaraz polecę jak na skrzydłach je przeczytać. Nawet tak sobie wykminiałam, dlaczego Cas zachowuje się tak milusio, skoro na początku serialu też był dupkiem jak reszta aniołów. Dopiero gdy poznał Deana, coś mu się odwidziało, no ale podczas II wojny światowej Dean się jeszcze nie urodził. No ale Cas może się cofać w czasie... tak dużo pytań :) super, że Śmierć też się pojawia, bo po ostatnich wydarzeniach w serialu strasznie mi go brakuje.
      http://media2.giphy.com/media/OknBab5tmbSsU/giphy.gif

      Podejrzewając podobieństwo do uniwersum Supernatural, też próbowałam naświetlić Dafne sprawę z charakterem aniołów. No i oczywiście gorąco wszystkim polecam serial. Najbardziej, mimo świata niesamowicie fantastycznego, wciąż ujmuje mnie inspiracja Biblią i złożenie tego wszystkiego do kupy tak, że naprawdę trudno znaleźć jakąkolwiek nieścisłość. Research, który musieli zrobić twórcy serialu, zrobił na mnie ogromne wrażenie i, choć przede mną ostatni (11) sezon dopiero w październiku, nadal pozostaję nim oczarowana. W tym serialu zmęczenie materiału nie występuje.

      Mogę widzieć, czy jesteś na bieżąco z serialem? I czy Crowley również będzie miał swoje pięć minut? To moja ulubiona postać :3
      https://media4.giphy.com/media/twf8SQtgyZmSs/200.gif

      Gify zrobiły mi dzień.
      Przepraszam za tak emocjonalny komć. Gdy chodzi o rzeczy, które mnie jarają, ciężko się powstrzymać.
      http://replygif.net/i/484.gif

      Usuń
    6. SPOILER MAYBE
      Teraz to Śmierci już w ogóle nie będzie i jest to ogromny minus dla serialu. Nie mam pojęcia, jak oni to wszystko rozegrają. Jak nie ma Śmierci, to ludzie nie mogą umierać, no nie? To uniwersum Supernatural zamieni się w jedną wielką walkę z rzekomą ciemnością, bo nikt nie będzie mógł umrzeć. Albo wszyscy będą w wiecznej agonii, bo przecież dopiero, gdy Śmierć dotknął konającego, to ten naprawdę odchodził. Albo ktoś stanie się nową Śmiercią. Nie mam pojęcia jak to rozegrają! http://orig08.deviantart.net/1120/f/2015/221/7/7/tumblr_lxr96nev871qbdxog_by_o0demonedrithoo-d94zhet.gif
      No to tak, jestem na bieżąco. :D
      Ogólnie oglądam serial od jakichś dwóch lat, uwielbiam go całym sercem, zbieram kasę na jakiś konwent, bo przecież aktorzy też są przewspaniali i, o matko, jak ja bym chciała na takim konwencie się znaleźć (Chcę być na panelu Mishy i Jensena najbardziej na świecie!)
      http://stream1.gifsoup.com/view7/4701854/misha-and-jensen-dancing-o.gif
      Ogólnie Misha to dla mnie inspiracja. Brałam nawet udział w tegorocznym GISHWHES!
      Od kiedy Castiel pojawił się w serialu, stał się moją ulubioną postacią, dlatego to o nim zamierzałam pisać. Żałuję trochę, że musiałam mu zmienić ,,naczynie"(https://33.media.tumblr.com/tumblr_m6436bBfcU1roorna.gif), no ale trudno :/
      Myślałam nad tym, żeby umieścić w opowiadaniu wysoko postawione demony, ale Crowley był dopiero wtedy przedsiębiorcą, więc nie jestem jeszcze co do niego przekonana. Chociaż on jest tak idealny:
      http://33.media.tumblr.com/e3f94e13c56e4f851e01a40876a1992e/tumblr_inline_nja5y6KDrB1rhmho2.gif
      Mam tak samo, więc pewnie mój komentarz też jest emocjonalny. Mało jest fanów Supernatural wśród blogerów na blogspotcie, ale jak już jakiegoś znajduję to mam od razu:
      http://media.tumblr.com/6c1aaabaed0c84cc16aa31b7de5c93cc/tumblr_inline_mmfzqehJAV1qz4rgp.gif


      Usuń
    7. Pozostaje kwestia żniwiarzy. Mogą siać chaos bez Śmierci.
      http://media2.giphy.com/media/4DFX5EL3xamLC/giphy.gif
      Swoją drogą, będę za nim bardzo tęsknić :<

      Cas był dużo ciekawszą postacią, gdy nie posiadł całej wiedzy na temat światowej kultury i nie był na tyle świadomy np. nawracania kobiet w burdelach :3 z każdym odcinkiem jest coraz mniej anielski, chociaż teraz jest scena Casa i Crowleya, to do nich będzie należeć pierwsze pięć minut nowego sezonu :>

      W tym roku na konwencie w Krakowie był Kevin Tran :3 kumpel miał z nim zdjęcie, bardzo żałuję, że mnie tam nie było!!!
      https://media0.giphy.com/media/WDIDhU7tXqBa0/200.gif

      Co do Crowleya, możesz jakoś przekształcić uniwersum i pokombinować z jego matką. Ale nie popadajmy w przesadę, opowiadanie z motywem wojennym już jest samo w sobie na tyle świeże i ciekawe, że dowalanie do niego czegokolwiek na siłę, co Ci nie wpasuje, jest bez sensu.

      Usuń
    8. Osric w ogóle miał do Polski nie przyjeżdżać, ale w trakcie zeszłorocznych chyba GISHWHES został przydzielony do drużyny z Polką i się zaprzyjaźnili. I stwierdził sobie, że w sumie może ją odwiedzić, więc został u niej na tydzień. :D
      Chciałam pojechać do Krakowa, żeby zrobić sobie z nim zdjęcie i ogólnie pogadać, bo mnóstwo osób tak zrobiło i im się udało, ale miałam wtedy egzaminy :/
      Zgadzam się z tym, że Castiel był ciekawszą postacią, kiedy jeszcze nie rozumiał wielu rzeczy, ale zarówno on jaki Crowley zdają się odzyskiwać siły.
      Zobaczę jak z tym Crowleyem, na razie mam pewien pomysł
      http://media.giphy.com/media/zjumgQVDaY33q/giphy.gif

      Usuń
    9. Witam,
      Oj oj oj, dość poważne zaniedbanie, żyłam w błędnym przekonaniu, że to takie orghinalne. :( Przejmowałam bloga po kimś, a nie było żadnego znaczka z uwagami w kolejce, więc nie sprawdzałam tego nigdzie. No ale okej, ocena może równie dobrze pochodzić od laika w tej kwestii, osoby całkowicie postronnej.
      Właśnie kojarzy mi się, że w polskich wsiach jeszcze pod koniec XX wieku ludzie mieli kuchenki na węgiel. :D Może i przenieśli ich do kamienic, ale czy były tak dobrze zaopatrzone... Nie wiem, może rzeczywiście warto poszukać.
      Uff. Cieszę się, że nie zapomniałaś, bo ciągle mnie to nurtuje.
      Gdybym oglądała serial, wiedziałabym takie rzeczy. A tak, trzeba mi tłumaczyć proste sprawy. Grr. XD
      Lenora go nie zrozumiała, ok. Ale opowiadanie pisane jest, nawet jeśli w narracji trzecioosobowej, z jej perspektywy. Jak czegoś nie zrozumiała, to piszemy "Powiedział COŚ, ale nie zrozumiała, CO". :D
      Na to bym nie wpadła. Kłaniam się nisko.
      Twoje gify mnie przerażają............ :D
      To nie mam pojęcia, co jest nie tak z kolorem tekstu. Przyznam, że słabo znam się na grafice i tylko takie propozycje zdołałam wymyślić.
      Na chwilę obecną podróż w czasie to dość świeży wątek, masz pewnie rację, że dopiero dasz mu się rozwinąć. ^^
      O proszę, moja dedukcja powinna założyć koronę. xD
      A, no kurde, te głupie daty. Pamiętam, że zawsze mnie dekoncentrowało, jak w filmach wszystko się zaczynało, a potem nagle "miesiąc później", "dwa miesiące później", "dwadzieścia osiem tysięcy i pół miesiąca później"... :]
      Okej, wracaj wracaj, ino szybko.
      Patrzyłam na nie jak katolik. Co jest w sumie dziwne, bo nie jestem zagorzałym katolikiem. Filmy na religii wyprały mi mózg.
      Cieszę się, że mimo naszego dogadania się jak głuchy z niemową (w kwestii nieszczęsnego Supernatural), coś jednak z tej oceny wyniosłaś. Bardzo mi miło, że uznałaś niektóre rady za pomocne i obiecałaś POMYŚLEĆ NAD TYM. :D:D Dzięki za gifki, nie znajdę Ci żadnych w odpowiedzi (smuteczeq), bo znów mi internet zeświruje, zanim zdążę coś tutaj odpisać.
      Buźka! *btw. sorry za chaotyczny komentarz i powtykanie buziek w co drugie zdanie*

      Usuń
    10. EDIT Uff, widzę, że Skoia nadrabia i zabawia mi Autorkę. Kurde, wygryzła mnie, bo zna serialik. :C
      *smuteczeq x2*

      Usuń
  3. Hej, bardzo sympatyczna ocenka.
    Znalazłam błąd - pisze się obojnak, a nie obojniak.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się zastanawiałam pół godziny, dlaczego mi to podkreśla! Dziękuję bardzo!

      Usuń