[17] ocena bloga: hail-to--the-king.blogspot.com

Autor: Myszogon
Tematyka: fantastyka
Oceniająca: Forfeit 



To, co zirytowało mnie od razu, to podwójne myślniki w adresie. Nie lepiej było wybrać po prostu inną nazwę? Są cztery słowa, czyli trzy odstępy. Czytelnik może nie zapamiętać, między którymi wyrazami są dwa znaki, a między którymi po jednym. 
Jeśli chodzi o szablon, podoba mi się tło, nadaje naprawdę dobry klimat, jednak pod tekstem polecam dać jednolity kolor – czcionka jest czarna i nieco zlewa się obrazem, szczególnie na dole,  przez co czytanie momentami jest koszmarem.
Wspomnijmy o zakładkach. Strona główna jak najbardziej się przydaje, za to na drugiej pozycji widnieje napis O opowiadaniu. Dość niechętnie otworzyłam tę zakładkę, ponieważ na wielu blogach pod tą nazwą kryje się streszczenie historii i zdradzenie wielu istotnych szczegółów, które mogłyby być dobrym elementem zaskoczenia. Taka zakładka jest zwykle jak strzelenie sobie w stopę, ucieszyłam się więc bardzo, gdy zobaczyłam, że w Twojej podstronie coś takiego nie występuje. Bardzo ładnie opisana ogólna sytuacja, takie krótkie wprowadzenie, zarys wydarzeń. Niech żyje król to opowiadanie autorskie, więc jak najbardziej ten tekst jest przydatny. Druga część wprowadza nutkę tajemniczości, przez co zachęciłaś mnie do przeczytania prologu. Już po przeanalizowaniu tej niezbyt obszernej części strony, jestem w stanie stwierdzić, że bardzo dbasz o poprawność tekstu. Z ramki nad menu dowiaduję się, że opowiadanie jest betowane, więc liczę na to, że się nie zawiodę i ocena nie będzie skupiała się na podpunkcie dotyczącym poprawności. Kolejna zakładka, za którą nie przepadam, to Bohaterowie. Tutaj także sporo blogerów popełnia błąd – albo obszernie opisują bohatera (od czego niby jest opowiadanie? To w treści powinniśmy zawrzeć wygląd i charakter postaci, prawda?), albo dodają bezsensowne zdjęcia, widocznie twierdząc, że czytelnik nie ma wyobraźni. Zdarza się też, że widnieje tekst z historią danej osoby, co zrobiła w trakcie opowiadania, itp. To również jest minus, gdyż, kiedy ktoś odwiedza bloga pierwszy raz i zajrzy w tę zakładkę, wie, co się wydarzy i cała magia towarzysząca czytaniu pryska niczym bańka mydlana. Wchodząc w tę zakładkę na Twoim blogu, już po raz drugi uśmiechnęłam się do monitora. Znów idealnie wpasowałaś się w moje gusta. Opowiadanie ma wielu bohaterów. Już sama nazwa „Szesnastka" kieruje nas w stronę domysłu, że chodzi o liczbę osób. Szczególnie na początku wiele postaci może się czytelnikowi mylić, a wiadomo, że nie da się w tekście cały czas używać imion, unikając przy tym powtórzeń. Ogólny, niemal jednozdaniowy opis postaci bez szczególnych spoilerów jest w tym wypadku strzałem w dziesiątkę. Jedynym błędem, jaki dostrzegłam, jest dywiz zamiast myślnika przy imieniu Allesany. Poleciłabym także skrócić pustą przestrzeń na dole notki, wygląda to nieestetycznie. Jeśli chodzi o linki, to prosiłabym tylko o zmianę adresu Shiibuyi na Wspólnymi Siłami. Poza tym, podzieliłaś wszystko na kategorie, ustawiłaś style i odpowiednio zalinkowałaś nazwy. Lubię, gdy w przeróżnych spisach jest porządek, gdyż wygląda to przejrzyście, a ja jestem pedantką.
Ach, powiedz mi jeszcze, po co Ci archiwum, skoro masz wygodniejszy w użyciu spis treści?

Zachęcona jedną z zakładek z przyjemnością przechodzę do czytania. 
Spowiedź jest prologiem do opowiadania, a przyjmuje formę listu napisanego przez mężczyznę do kobiety – Elory. 
Muszę się wyspowiadać, muszę gdzieś przelać moje poczucie winy i dostać rozgrzeszenie, a od nikogo nie pragnę go bardziej, niż od Ciebie. 
Jaki jest więc sens pisania, że autor listu chce rozgrzeszenia, skoro wcześniej wspomina, że ten list spali?
Z tekstu wynika, że adresat jest jakby zdesperowany. Przeżywa wszystkie przeszłe wydarzenia, żałuje wielu rzeczy w swoim życiu, ale przede wszystkim tęskni za wolnością, ukochaną i przyjaciółmi. Ma jednak nadzieję, że da się coś zmienić, choć szanse nie są wielkie. Jest zmęczony życiem, sytuacją w kraju. Nie ma tyle energii i wiary, co kiedyś. Wydaje mi się, jakby stał się osobą bardziej dojrzałą i patrzącą na świat poprzez pryzmat doświadczenia i strasznych realiów. Liczy na odzyskanie upragnionej wolności i wyzwolenie kraju. Myślę, że jest patriotą, osobą szlachetną, honorową i ceniącą rzeczy, które postawił wysoko w swojej hierarchii, a ja takich ludzi doceniam, więc już go lubię.
Spowiedź jest lekkim wprowadzeniem nakreślającym wydarzenia. Zobaczmy, jak je rozwijasz.
rozdziale I zaczynasz od ukazania rymowanego, krótkiego tekstu, a z przypisu na dole dowiaduję się, że jest to pieść patriotyczna ludu Tallenu. Tak, jak mi się wydawało, ułożyłaś ją, wzorując się na Rocie. Mimo wszystko wyszło dobrze i spodobała mi się. Czytając ten rozdział, miałam wrażenie, jakbyś inspirowała się twórczością Tolkiena. Scena, gdy Gandalf spotkał się z Thorinem w Hobbicie lub Aragorn z hobbitami we Władcy Pierścieni w karczmie, była łudząco podobna; wyobrażałam sobie wnętrze pomieszczenia właśnie tak, jak ukazano je w filmie Petera Jacksona (no, może trochę też tak, jak bar w Piratach z Karaibów na Tortudze). Są to oczywiście bardzo przyjemne skojarzenia, gdyż uwielbiam te sagi i takie klimaty, więc rozdział pierwszy przeczytałam w mgnieniu oka, całkowicie pochłonięta treścią. Podobało mi się to, jak dokładnie wszystko opisałaś, zrozumiale, niezbyt wiele informacji na raz, aby czytelnik mógł je przyswoić, ale jednocześnie kreując atmosferę tamtych czasów. Bardzo pomogła mi zakładka z bohaterami, do której zaglądałam podczas czytania. Od razu zapamiętałam sporo faktów, co jest wielkim plusem. Bardzo często osoby piszące autorskie opowiadanie zasypują na raz masą zagadnień, przez co łatwo jest pogubić się w fabule już na początku i osobiście zdarza się, że czytam tekst dwa razy, aby przyswoić dokładnie całość. U Ciebie nie miałam problemu z rozróżnianiem osób, wydarzeń, które opisywałaś i umiejscowieniem ich w czasie (jak wydarzenia spod Mer Uven, pisanie listów, śmierć Terra czy ucieczka Berkha). Wszystko składa się w logiczną całość, a informacje przekazujesz po kolei w małych porcjach. Świetnie opisujesz reakcje mężczyzn, potrafisz dostosować ich zachowanie i styl wypowiedzi do tematu rozmowy, jak i do jej poziomu – ci bohaterowie mają przecież około czterdziestu lat. Po ich zachowaniu widać, że są wymęczeni psychicznie sytuacją państwa, wiele doświadczyli i żyją nędznym życiem, nie mogąc wyładować frustracji.
Podoba mi się, że zamiast opisywać po kolei, co stało się z każdym członkiem Szesnastki, przekazujesz informacje w dialogu postaci. Wyszło to bardzo naturalnie, jednocześnie wprowadziło akcję do rozdziału, zamiast samych suchych opisów.



Zauważyłam także błąd, jeśli tak to mogę nazwać, w rozmiarze czcionki, która w pewnym momencie po prostu się kurczy, a potem wraca do normalnego rozmiaru. Polecam to ujednolicić.
Może spróbuj wkleić cały akapit do notatnika, a potem ponownie do Bloggera? To powinno pomóc.
Nie mogąc się doczekać dalszych wydarzeń, od razu przechodzę do rozdziału II, gdzie zaczynasz od opisania sceny w karczmie. Bardzo spodobało mi się to, że wczułaś się w klimat. Fantastyczne opisy otoczenia, wyróżniłaś najdrobniejsze szczegóły i dobrałaś takie środki stylistyczne, że wyobraziłam sobie, jakbym stała w tym ponurym, szarym pomieszczeniu o zapachu stęchlizny, tuż obok zmęczonego życiem Sirila.
Ponure, chłodne spojrzenie wąskich oczu dodawało mu lat, podobnie, jak zawsze przygarbiona sylwetka dająca wrażenie, że na jego barkach spoczywa jakiś wielki ciężar.
Jakoś ciśnie mi się tu na klawiaturę sprawiająca wrażenie. Nie sądzisz, że to dająca brzmi dziwnie?
Bardzo ciekawym zwrotem akcji było pojawienie się Szczura (czyżby wzorowanie się wyglądem na Glizdogonie?). Jego wkroczenie na scenę było dla mnie kompletnym zaskoczeniem. Już raczej spodziewałam się, że to Evanathiel wejdzie do pomieszczenia, czekając wcześniej na Sirila, aby z nim porozmawiać, ponieważ ten drugi nie odbiera od niego listów i nie odpisuje na nie. Zaintrygowałaś mnie także tym, że zabójca pokazywał, jak bardzo martwi się o byłego przywódcę Szesnastki. Gdy usłyszał o tym, że żyje, od razu na jego twarzy pojawił się wyraz ulgi. Zastanawiam się jednak, czy Szczur celowo wspomniał o Elorze, aby podpuścić Sirila do planowanego spotkania, czy może zrobił to z czystej troski. W sumie to obie odpowiedzi mogą być prawdziwe, niemniej jednak wspomnienie tej kobiety również mnie zaskoczyło.
– Jaki plan? Czego plan? Kolejnego powstania? – parsknął Siril, a jego rozmówca tylko wzruszył kościstymi ramionami i uśmiechnął się chytrze.
– Nie wiem.
– Gówno prawda – żachnął się mężczyzna. – Ty zawsze wszystko wiesz.
– Racja. I wiem też, że jeśli coś jest cię w stanie tam przyciągnąć, to ciekawość.
Ten fragment bardzo mi się spodobał. Ładnie pokazujesz tu charaktery dwóch bohaterów, ale także ich relacje i styl języka tamtych czasów. Używasz sporo nieco archaicznych zwrotów, co nadaje opowiadaniu ciekawy klimat.
Plusem jest to, że nie zapomniałaś o pracy Sirila. Musi przecież facet jakoś na życie zarabiać, nie? Dobrze, że opisałaś to zabójstwo, jak je wykonuje i tak dalej, ale jest coś, co rzuciło  mi się w oczy. Czy morderca nie powinien upewnić się, że zabija właściwą osobę? Podszedł do ofiary od tyłu, zresztą nie wspomniałaś, że wcześniej ją widział, nie mógł być chyba pewien, kogo zabija. Znał jedynie nawyki młodego kochanka, o niczym więcej nie napisałaś.
No i zawarłaś również nieco oklepany motyw wiosny jako odrodzenia. Śnieg topnieje, robi się cieplej, Siril oczyści swoje życie z wyrzutów sumienia i wreszcie stanie twarzą w twarz z przyjaciółmi (zgadłam?) przy grobie Tanedy. Swoją drogą, jestem bardzo ciekawa, co takiego się wydarzyło podczas rzezi i dlaczego Elora i Siril mają takie, a nie inne stosunki.
trójeczce mamy już fragment z perspektywy Juvena. Podoba mi się ten przeskok, bo możemy spojrzeć na świat przedstawiony z innej perspektywy. Nie spodziewałam się tego, że Juven ostatecznie opuści zakon; sądziłam, że odejdzie na spotkanie, po czym powróci. Element fragmentów dziennika i listów wyjaśnił, skąd wiedział o niektórych rzeczach i pokazał, jak bardzo mężczyzna nie umie rozstać się z przeszłością. Ciekawym zwrotem akcji, kolejnym zresztą, było spotkanie z Almarem, a jeszcze bardziej zaskakujące zdawało się to, że o wszystkim wiedział. Tak, jak się spodziewałam, pozwolił Juvenowi odejść, dał mu dobre rady... Odegrał taką typową rolę opiekuna i nauczyciela. Z jednej strony ucieszyłam się, że tak się stało, ponieważ im szybciej bohater odejdzie z zakonu, tym szybciej przejdziemy do spotkania w rocznicę śmierci. Z drugiej jednak strony to, że Almar puścił go wolno, było zbyt... oczywiste? Chyba bardziej kupiłabyś mnie, gdyby starszy zakonnik zawrócił byłego członka Szesnastki i nie pozwalał mu odejść.
Myślał o niej, gdy wyzłociły się kłosy zboża w letnim słońcu. Myślał, gdy korony drzew spłonęły szkarłatem i kiedy jesienny wiatr strącił z nich liście. Myślał dalej, obserwując jak mróz ścina martwą ziemię. I wiedział, że teraz, gdy śnieżna pokrywa zaczęła odsłaniać połacie brunatnej gleby, nadszedł czas na podjęcie decyzji.
Ten fragment jest po prostu genialny. Świetnie pokazałaś, jak można opisać upływ czasu, że nie trzeba określać ilości, wystarczy przedstawienie natury. Przekaz jest prosty, a jednocześnie piękny.
I tak, jak się spodziewałam, Siril wyruszył do Mer Uven. Tutaj szczególnie zwracałam uwagę na to, czy określisz wygląd miasta i, jak zwykle, nie zawiodłam się. Nie zapomniałaś o żadnym aspekcie. Podobała mi się bardzo wewnętrzna walka mężczyzny; czuł, że powinien znaleźć się na spotkaniu, choć nie chciał tego robić. Miasto wciąż miało wyraźny wpływ na jego wspomnienia, nadal się zadręczał. W miejscu, gdzie wznosiła się świątynia, Siril spotkał dziewczynę. W zasadzie ten moment pokazał jedynie, że jest coś, co podnosi go na duchu, czyli nie popadł w całkowitą depresję. Sprawiło to, że odebrałam go jako bardziej ludzkiego. Do tej pory ujawniałaś tylko obojętność lub smutek i żal bohatera. Teraz pokazałaś, że nadal potrafi czuć radość, która, choć trwa krótko i jest nikła, prezentuje go o wiele naturalniej.
Z tymi słowami schyliła się, żeby ułożyć skromny podarek dla tych, których uważała za bohaterów. Jeden z fiołków wysunęła z bukietu i z lekkim uśmiechem wręczyła Sirilowi.
Ostatnie zdanie jednak bym całkowicie usunęła. Po pierwsze, nieznajoma nie ma podstaw, by chociaż podejrzewać Sirila o to, że brał udział w walce. Po drugie, nadaje rozdziałowi – i tak sprawiającemu wrażenie bardziej poważnego, przez scenę z ucieczką z zakonu – patetyczności, co sprawia, że jedna z milszych scen zmienia się w niemal poetycką, rodem z jakichś romansów czy też wyciskaczy łez. Położenie tych kwiatków dało fajny akcent, lecz podanie jednego Sirilowi było zupełnie niepotrzebne.
Rozdział IV zaczynamy od wędrówki Sirila. Znów przedstawiłaś jego emocje, to, jak się wahał. Bardzo mi się spodobał fragment z listem:
Zamiast tego więc, aby zyskać choć trochę czasu, sięgnął pod płaszcz i wydobył wciąż zapieczętowany list od Evanathiela. Zastanawiał się nad otwarciem go, wtedy jednak jego uwagę przyciągnął zbliżający się jeździec.
Pokazałaś, że pamiętasz, o czym piszesz. Nie porzuciłaś niewyjaśnionego wątku z listem, który przekazał mu Szczur, wszystko tłumaczysz i łączysz, a to duży plus. To oznacza, że cała scena nie była tylko typową zapchajdziurą i bardzo się przykładasz do tworzenia opowieści, pamiętając o uwzględnionych scenach.
W tym momencie pomyślałam, że może jednak dowiemy się, co było napisane przez Evanathiela, jednak wprowadziłaś kolejny, niespodziewany zwrot akcji. Coraz bardziej podsycasz moją ciekawość, budujesz napięcie, a potem to wszystko niszczysz, grając mi na uczuciach. No nieładnie! Oczywiście żartuję. To bardzo dobrze, że potrafisz tak manipulować czytelnikiem. Pomimo tego, że ponowie zaciekawiła mnie kwestia listu, przeniosłam swoją uwagę na wspomnianego jeźdźca. Tu oczywiście też nie zdradzasz od razu, kim on jest, tak więc zainteresowałam się również kolejnym fragmentem. I widzisz, chciałabym jednocześnie odkryć, co jest napisane w liście, ale też kogo spotkał Siril. Z jednej strony to irytujące dla mnie, z drugiej, pochwała dla Ciebie.
To, że mężczyzną, który przybył, był Juven, nie zdziwiło mnie aż tak bardzo. Zdecydowanie jednak zaskakujący był fakt, że przywiózł on Fandrila. Tego kompletnie się nie spodziewałam, chociaż przecież wkrótce miało odbyć się spotkanie starych przyjaciół. Mam nadzieję, że poznam więcej bohaterów ze słynnej Szesnastki.
Dobrze, że wyjaśniłaś kwestię podróży Fandrila. Rzeczywiście, zastanawiałam się, czy przypadkiem nie rozwodził się nad tym, co się działo wokół i czy nie otrzeźwiło to jego myśli.
Najbardziej wyczekiwałam poznania Evanathiela. Byłam strasznie ciekawa, ponieważ jest dość specyficzną postacią. Ciągle, choć minęło dwadzieścia lat, ma nadzieję na świetlaną przyszłość. Jest to trochę nierealne, szczególnie patrząc przez pryzmat wszystkich innych postaci – ponurych, załamanych, upadłych. Imponuje mi jego postawa, brakuje jednak argumentów, dlaczego taki jest. Oczywiście wiele razy podkreślałaś, że taka już jego natura, zawsze taki był (czy tylko mi przypomina charakterem Naruto lub Gona z Huntera?). Chciałabym jednak konkretów i mam nadzieję, że ten cały wielki plan, który przyszykował, jest właśnie takim mocnym argumentem, uzasadniającym jego pozytywny nastrój.
Spodobała mi się jednak część, gdzie Evan poprosił Sirila o rozmowę, a jeszcze większy plus stawiam za to, że zaczął ją właściwie zabójca. Od początku znamy go od niemal całkowicie antypatycznej, skwaśniałej i nieprzyjemnej strony, a w tym momencie następuje w nim jakby rozłam. Uświadamia sobie, że tak naprawdę tęsknił za przyjacielem, lecz jednocześnie bliskie mu osoby przynoszą złe wspomnienia. Tutaj po raz kolejny pokazałaś, jak świetnie wykreowałaś Sirila i całą jego wewnętrzną walkę uczuć. To, jak powoli zmienia się pod wpływem rozmowy z dawnym przyjacielem, jak przeszłość do niego powraca, a on wreszcie postanawia ją wyjaśnić. Szczególnie decyzja Elory była zaskakująca. Tyle lat nie chciała z nikim się kontaktować, a tutaj prosi o rozmowę i to jedynie Sirila. Może wreszcie dowiem się, co jest powodem ich konfliktu?
Końcówka rozdziału opisująca atmosferę w grupie i pożegnanie Tanedy bardzo fajnie zaakcentowała całość, nie wyszło tandetnie, raczej naturalnie. Jak dotąd, to najlepsza część, jaką udało Ci się napisać, ale też w niej znalazłam najwięcej błędów. O nich potem.
Sumując, chciałabym jeszcze pochwalić Twoje przedstawienie postaci. W jednym rozdziale, jeśli liczyć zmarłą Tanedę, wprowadziłaś ich dziesięć. Aż dziesięć. W jedynce opisywałaś każdego z ich, widać było, że te historie się różniły, teraz jednak przedstawiłaś bohaterów od strony ich zachowań i uczuć, a pozytywem jest to, że ani nie było w tym kiczu, ani charaktery nie zlały się. Ukazałaś charakterystyczne cechy, uargumentowałaś, przez co z łatwością rozróżniam każdego z osobna.
Przechodząc do piątki, miałam ogromną nadzieję, że właśnie teraz poznam szczegóły planu Evathaniela, powód konfliktu Elory z Sirilem oraz dowiem się czegoś więcej o sławnej rzezi. Nieco się zawiodłam, zaczynając czytać scenę egzekucji.
W rzeczywistości zbierali się czasem na czyimś strychu, spijali winem i półgłosem wyśpiewywali swoje pieśni narodowe, zapewne czując się, jakby kosztowali jakiejś zakazanej przyjemności, jak dzieciaki, które pierwszy raz chwyciły cycka w rękę i nagle poczuły się jak zdobywcy świata.
Ten fragment bardzo mnie rozbawił. Potrafiłaś w odpowiedni sposób, nie przeginając, wpleść takie słowa do smutnej sceny, jaką jest egzekucja.
Tyle wam z tego przyszło, żeśmy wszyscy, kurwa, zmokli.
O, tutaj też. To zdanie tak idealnie wpasowałaś w całą wypowiedź, że uśmiechnęłam się pod nosem.
Odwołując się do tego właśnie zdarzenia – bardzo naturalnie opisałaś całą sytuację. Podobała mi się reakcja tłumu na to, co się działo. Wszystkie emocje były genialne. Najbardziej jednak do gustu przypadła mi postać Janre, który, mimo całego zajścia, pozostał niewzruszony. Taki zimny drań, aczkolwiek sprawiedliwy, nie zgadzający się z rozkazem Viella co do bezpodstawnego karania ludzi, a jednocześnie narzekający jedynie na to, że musi stać na deszczu. Bardzo realistyczna postać znudzonego i niezadowolonego z życia faceta.
Większość rozdziału zajmuje szczegółowy opis egzekucji, który wprowadza nas bardziej na scenę polityczną tamtych czasów, ale nie zabrakło krótkiego fragmentu o Szesnastce. Bardzo dobrze, że go wstawiłaś, choć wyczekiwałam nieco więcej, gdyż nadal bardzo chcę poznać przebieg rozmowy Sirila i Elory.
Tutaj bardzo zapunktował Szczur i jego trzeźwe, proste myślenie. Dość bezpretensjonalnie patrzy na Elorę i jej postępowanie. Niby jest w cieniu, nie wychyla się, a zdaje się być najbardziej rozważny z całego towarzystwa. Podobają mi się jego przemyślenia. W nich pozbywasz się swojego czasami używanego patosu, budujesz proste zdania, co strasznie wyróżnia tę postać. Jest ona takim wyjątkiem, a jednocześnie jest tak... banalna? Nie wiem, jak to wyrazić, po prostu uwielbiam Szczura i wszystkie jego myśli, wszystko co robi i wszystko co czuje.
Rozdział piąty jest chyba krótszy niż poprzednie, prawda? Szkoda, strasznie się wkręciłam, a zmiana tematu, nieco porzucając na razie wątek Szesnastki i przechodząc do części z Janre, podjudziła moją ciekawość. Mam nadzieję, że przynajmniej w kolejnym rozdziale dowiem się czegoś więcej, bo urwanie akcji przed spotkaniem Sirila i Elory, to katowanie czytelników, wiesz?
Na samym końcu notki masz spory odstęp. Polecam go usunąć.
Pozwól, że ominę notkę o Liebster Award, gdyż dla mnie jest to jedynie bezsensowny łańcuszek i nie wnosi nic do treści opowiadania, jak również notka informacyjna.
Ostatnim rozdziałem, jaki mam ocenić, jest szóstka. Tak, jak się spodziewałam, przeprowadziłaś rozmowę Sirila z Elorą bardzo naturalnie, choć wtargnęły czasem lekkie nutki patosu. Nie naciągałaś ich zachowań, nie idealizowałaś postaci kobiety i chwała Ci za to.
Elora nigdy nie była piękna, nie w klasycznym sensie. Przedstawiała sobą ten typ prostej, miłej dla oka, choć pospolitej urody (...). Pod łagodnością kryła ogromną siłę, pod niewinnymi pytaniami wnikliwe obserwacje, a pod uprzejmymi uśmiechami – tajemnice i niedomówienia. I kiedy w końcu to dostrzegł, Elora stała się piękniejsza. Stawała się piękniejsza z każdą rozmową, z każdą mądrą decyzją, każdym dobrym gestem i świadectwem jej niezłomnej postawy.
Pokazujesz tu w bardzo ładny sposób, że nie chodziło o wygląd, a o charakter, w którym zakochał się Siril. Dziewczyna rzeczywiście, wnioskując z rozmowy, jest taka, jak opisałaś. Jej prostota przyciąga, a moment, kiedy opowiadała o swoim szczęściu i tym, że jednak pojawiła się na spotkaniu, wydał mi się realistyczny, a jednocześnie piękny.
Nie wyjaśniłaś jednoznacznie, jak zakończyła się rozmowa między tą dwójką, lecz wiemy, że Elora nie zgodziła się brać udziału w planie Evanathiela. Ciekawa jestem, w jaki sposób bohaterowie rozstali się, choć pewnie, niestety, nie dane mi będzie się dowiedzieć.
Ostatnią część rozdziału zaczęłaś z perspektywy Nikona. Nie wiadomo do końca, kto to jest, jedynie mogę się domyślać, że jest synem Allesany. Nie mam pojęcia, dlaczego wybrałaś akurat jego, lecz ostatnie zdania, mówiące o tym, jak wyglądali członkowie Szesnastki po powrocie Szczura i Sirila oraz wyobrażanie sobie tego ostatniego, wyszło dzięki temu bardzo ładnie. Takie ukazanie najważniejszych bohaterów z boku.
Zastanawiałam się, dlaczego dzieliłaś ten rozdział na części. Mogłaś przecież opisać wszystko ciągłym tekstem, tak jak wcześniej, wyodrębniając jedynie ostatnią scenę.
Cóż, całość nie była zaskakująca, raczej nieco dołująca, chociaż spotkanie po latach Sirila i Elory przypadło mi do gustu. Szkoda, że wciąż nie wiem, co było powodem ich rozstania przed dwudziestu laty.
Chyba nadszedł czas podsumować całość.
Cała wykreowana sytuacja w świecie kojarzy mi się nieco z Harrym Potterem i wojną strony Dumbledore'a i Voldemorta. Tyle że pośród popleczników Czarnego Pana znajdowały się też dobre osoby, jak np. Narcyza Malfoy. Nie wierzę, że wśród Karraveńczyków nie ma porządnych ludzi. Choćby Danis jest takim przykładem, gdyż jego intencje, kiedyś całkowicie będąc wierny przyjaciołom, nie są nieczyste. Na pewno istnieją także osoby, które skorzystały na podbiciu Talleńczyków, żaden system nie jest do końca zły dla wszystkich. Jednakże to, co opisałaś, przestawia rzeczywistość jako brutalną, pełną przemocy, nienawiści, a także ponurą i surową. Stanowczo postawiłaś na realizm i pesymizm, co sprawia, że całość jest bardzo wiarygodna. Nie kupiłabym tragizmu postaci, gdyby nie przedstawienie sytuacji w taki sposób, w jaki Ty to zrobiłaś. Co więcej, w tym wszystkim można odnaleźć także szczęśliwe momenty, pokazujące, że życie bohaterów nadal się toczy i, mimo smutnych wydarzeń, są oni ludźmi, którzy czują. Przechodząc do postaci, chyba o tych najważniejszych już się wypowiedziałam wyżej. Ogólnie rzecz biorąc, masz ogromny talent. Każdego bohatera odebrałam inaczej, potrafiłam wczuć się w nich, odróżniając poszczególne osoby dzięki ich uniwersalnym charakterom. Od razu widać, że lepiej wychodzi Ci pisanie z męskiej perspektywy. Nie wiem czemu, ale najbardziej lubię czytać o Sirilu. Jest dość specyficzną osobą, a jego myśli przyswajam z łatwością i wiesz co? Rozumiem go, a przynajmniej staram się, biorąc pod uwagę to, co dzieje się w podbitym przez Imperium Tallenie. Wprowadzenie w jego psychikę wyszło świetnie.
To, co mi się nie podoba, to fakt, że na początku opisałaś Sirila, potem często dodawałaś coś o jego cechach, lecz w ostatnim rozdziale praktycznie nic nie wspomniałaś na temat jego wyglądu. To taka trochę blogaskowa tendencja do opisania szczegółowo postaci na samym początku, aby następnie rzucić to w niepamięć i wypisywać tylko bardzo ogólne określenia danego bohatera, jak imię, przydomek czy kolor włosów. W rozdziale szóstym skupiłaś się bardzo na wyglądzie Elory. Na przyczynie jej krótkich włosów, jej bliźnie na policzku... Nie wspomniałaś za to prawie nic o tym, czy kobietę zainteresował wygląd mężczyzny. Niby to była perspektywa Sirila, ale jednak miałaś idealny moment, aby przypomnieć czytelnikowi szczegóły, a nie ogólny zarys sylwetki. Nie mówię o postaciach drugoplanowych  lub całkowicie pobocznych, lecz o tych głównych, jak właśnie Siril lub Szczury, który zaczął dużo częściej się pojawiać.
Świetnie za to prowadzisz narrację. Powoli przedstawiasz losy Imperium, stopniowo wprowadzasz czytelnika w akcję i wydarzenia, nie rzucasz wszystkim na raz, bo oczywiście każdy by się mógł pogubić w fabule. Wszystko robisz spokojnie i powoli, dzięki czemu nie tylko utrwalasz fakty, ale także sprawiasz, że czytelnik chce wiedzieć o sytuacji więcej i więcej. Ponadto nie wstawiasz w opowiadanie banalnych, nic nie znaczących scen, które mają być tylko zapchajdziurą. Każda scena ma jakiś sens i jest powiązana z pozostałymi. Nawet jeśli część o egzekucji była kompletnym odbiciem się od wątku głównego, pokazała zdarzenia, które wprowadziły nas bardziej w klimat, a jednocześnie wydaje mi się, że przedstawieni wtedy panowie mieli za zadanie odegrać w przyszłości dość ważną rolę.
Twój styl wydaje się niemal doskonały. Widać, że od czasu, gdy stworzyłaś pierwszy rozdział, Twoje słownictwo i umiejętność opisywania trochę wzrosły. Dialogi nie sprawiają Ci najmniejszych problemów i potrafisz łączyć ze sobą wiele środków stylistycznych. Masz niezwykle bogate słownictwo, w zapoznanie się z archaistycznymi słowami na pewno musiałaś włożyć sporo pracy, często zaskakiwałaś mnie poziomem swojej wiedzy i znajomości języka. Więc chyba własnie opisy to to, co podoba mi się najbardziej. Masz świetne porównania. Sama je wymyślasz, czy czerpiesz z czegoś inspirację? Czasami oczywiście trochę przesadzasz, nadajesz całości zbyt dużo powagi i piszesz tak, jakbyś miała tworzyć poważny, pełen dostojeństwa wiersz.
Generalnie kocham Twój styl, kocham Twoje opisy, kocham Twoje dialogi i kocham Twoich bohaterów. Zbierając to wszystko w całość, niemal idealnie oddajesz specyficzny, lecz tak bardzo wciągający klimat historii.

Spójrzmy teraz na tekst pod względem ogólnego wyglądu i poprawności.
Zdarzyło Ci się układać zbyt patetyczne zdania, ale biorąc pod uwagę nieco patriotyczny charakter historii, da się to przeżyć. Są one jednak czasami zbyt długie, a mnóstwo epitetów i porównań nie tylko je wzbogaca, ale także sprawia, że wszystko zaczyna się plątać. Postaw czasami na krótsze myśli lub, gdy możesz, dziel te długie na pół, wtedy będzie o wiele lepiej.
Jeśli chodzi o błędy, wyłapałam tylko to, co wypisałam niżej.

1.
Z jakichś przyczyn ta wiadomość wydała się Sirilowi najsmutniejsza ze wszystkich kataklizmów o jakich dzisiaj usłyszał.
Sugerowałabym przecinek po kataklizmów.

2.
– Nikt z nas nie jestem tym, kim był. 
Nikt z nas nie jest tym, kim był.

4.
Mężczyzną obok okazał się Lorik, który zachował wysportowaną sylwetkę, chociaż jego blond włosy stały się teraz szpakowate, a twarz – ostatnim razem, gdy się widzieli, posiadająca jeszcze resztki młodzieńczego trądziku i chłopięcego uroku – teraz należała do dojrzałego i doświadczonego życiem człowieka.
Kolorem zaznaczyłam brakujące przecinki.

dzielili jakieś dziwne połączenie, niemal równe temu, jakie łączyło Sanza i Vegę.
Brak przecinka; porównanie paralelne (klik).

– Brakowało mi ciebie – odezwał się w końcu. Zaskoczył go dźwięk własnego głosu, przerywającego nagle kojącą melodię szelestów.
– Zawsze mogłeś się skontaktować – odparł Evanathiel spokojnie, bez wyrzutu.
– Chyba nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo mi ciebie brakowało.
Strasznie się to gryzie ze sobą, nie sądzisz?

(...) że wszystko, prędzej czy później, będzie w porządku, bo razem przecież mogą wszystko.
Jak wyżej.

(...) dopiero potem umysł przetrawił tą wiadomość.
Tę wiadomość.

5.
Pieprzeni Talleńczycy, z tym waszym popieprzonym patriotyzmem, wartym tyle co gówno na podeszwie. Tyle wam z tego przyszło, z tych waszych bajdurzeń o sprawiedliwości i wolności.
To powtórzenie chyba nie było celowe.

Wszelkie uczenie kultury tych prymitywów i tak spełzłoby na niczym. Dopilnuj wszystkiego, ale jeśli nie będzie dalszych problemów, nie interweniuj. Po wszystkim pozwól im na dodatkowy kubek wina, na rozgrzanie.
Ze zdania wynika, że pozwolić na dodatkowy kubek wina miał mieszkańcom Tallenu, którzy przyglądali się egzekucji, choć myślę, że chodziło tu raczej o pomocników (czy się mylę? choć byłoby to co najmniej dziwne częstować winem znienawidzonych ludzi, których chwilę wcześniej się obraża).

6.
– Mieszkam niedaleko południowej granicy – odparła. Spojrzał na nią zdziwiony taką odpowiedzią, a ona odwróciła głowę.
– To znaczy, że przejechałam prawie cały kraj – wyjaśniła cicho. – To znaczy... – dodała, znów spoglądając mu w oczy i wyciągając rękę, żeby musnąć palcami jego szorstką dłoń. – To znaczy, że ja też.
Czemu jedną wypowiedź tej samej osoby zaczynasz od dwóch akapitów?

W pewnym momencie Szczur wyglądał, jakby chciał położyć dłoń na ramieniu towarzysza w pocieszającym geście, ale zrezygnował, jakby zawstydzony swoim ludzkim odruchem.
Powtórzenie.

Chciałabym omówić także kwestię oryginalności. Jeśli chodzi o Twoje opowiadanie, jest to fantasy. Ten gatunek jest bardzo popularny, szczególnie biorąc pod uwagę sławę wszelkich fanfików potterowskich, na podstawie Zmierzchu i innych. Tak, jeśli chodzi o wybór gatunku, nie zadziwiłaś niczym szczególnym. Opowiadanie fantasy, aby zyskać uznanie innych, musi mieć naprawdę wyjątkową fabułę. Myślę, że Tobie udało się to osiągnąć. Co z tego, że historia jest nieco podobna do Harry'ego Pottera czy też Władcy Pierścieni. Nie da się napisać czegoś, co będzie pod względem pomysłu oryginalne w stu procentach. To właśnie sposób w jaki przekazujesz swoją historię, jak wyraziście podkreślasz to, co chcesz przesłać, sprawia, że Niech żyje król! staje się oryginalne i wyjątkowe.
Jestem bardzo zadowolona, że właśnie Twoją twórczość przyszło mi przeczytać. Mam teraz pytanie i liczę, że udzielisz mi odpowiedzi w komentarzu. Zauważyłam, że zastój na blogu trwa dość długo. Słyszałam, że nie masz zamiaru, przynajmniej na razie, kontynuować pisania. Ale czy na pewno tego chcesz? Według mnie, powinnaś tworzyć. Widać, że robisz to dla przyjemności, masz potworny talent, a pomysł, choć może wydawać się nieco banalny, jeśli dobrze wszystko poprowadzisz, będzie bardzo dobrą podstawą do realizacji długiej powieści. Polecam Ci przeczytać całość od początku, na spokojnie, a potem usiąść i spróbować coś napisać. Jestem bardzo ciekawa dalszych losów i, gdyby Twoja twórczość kiedykolwiek zamieniła się w książkę, kupiłabym ją bez wahania.

               Wydaje mi się, że strasznie nalałam wody w tej ocence. 
W każdym razie życzę powodzenia i weny, abyś wróciła z nową dawką energii.
Ocena nie jest specjalnie długa, ale ileż można kogoś chwalić?
Są niewielkie zgrzyty i nie chodzi tu wcale o głupie myślniki w adresie. Do doskonałości, w moim odczuciu, brakuje niewiele.
Dostajesz ode mnie mocne pięć i pół, bo do szóstki jednak jeszcze troszkę.
A może jestem zbyt łaskawa, hm?



6 komentarzy:

  1. Cześć! Bardzo dziękuję za ocenę, zdążyłam ją na razie na szybko przejrzeć, ale oczywiście jak znajdę czas przeczytam wszystko dokładnie i skomentuję. Na razie chciałam tylko dać znać, że przeczytałam, ale nie mam chwilowo czasu żeby spłodzić jakąś konstruktywną odpowiedź, więc proszę o cierpliwość. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po moim stylu pewnie widać, że mam tendencję do rozwlekania, więc z góry przepraszam jeśli za bardzo będę lała wodę. Mam nadzieję, że uda mi się odnieść do wszystkiego, co najważniejsze i zrobić to w czytelny sposób. :)
    Co do nazwy to fakt, chyba nie jest to zbyt szczęśliwe rozwiązanie, ale próbowałam kilku różnych adresów i żaden nie był już dostępny. Wymyślanie tytułów to moja wielka zmora, więc kiedy kolejny adres nie chciał mi się przyjąć, to machnęłam dwa myślniki i olałam sprawę. Jak mnie kiedyś olśni, zmienię adres na bardziej sensowny, ale na razie jest jaki jest. Tło mi się zawsze wydawało w miarę czytelne, ale z drugiej strony nie próbowałam czytać większej ilości tekstu na raz, więc może faktycznie coś pokombinuję.
    "Jaki jest więc sens pisania, że autor listu chce rozgrzeszenia, skoro wcześniej wspomina, że ten list spali?" - good point xD Szczerze mówiąc, to z tego prologu w ogóle nie jestem zbyt zadowolona, wydaje mi się, że trochę przesadziłam z tą poetycką załamką, więc albo solidnie ten wstęp przerobię, albo całkowicie wytnę.

    Rozpoczęcie pierwszego rozdziału sceną w karczmie to ogólnie straszna sztampa, chyba co drugie opowiadanie fantasy się tak zaczyna. Gdybym teraz zaczynała pisać to opowiadanie, na pewno rozpoczęłabym je inaczej. Ale cieszę się, że u Ciebie wywołało raczej pozytywne skojarzenia.
    Problem ze zmniejszającą się czcionką zauważyłam już wcześniej, ale nie umiałam go naprawić. Wklejenia do notatnika jeszcze nie próbowałam, może to rozwiąże problem, dzięki za podpowiedź.
    „sprawiająca wrażenie” faktycznie brzmi chyba lepiej, dzięki. Tyle razy już poprawiałam ten rozdział, ale zawsze znajdzie się coś nowego.
    „Bardzo ciekawym zwrotem akcji było pojawienie się Szczura (czyżby wzorowanie się wyglądem na Glizdogonie?) " szczerze mówiąc, to nie mam pojęcia, jak Glizdogon wyglądał, więc raczej nie. :)

    Naprawdę używam wielu archaizmów? Nie, żeby to było źle, ale po prostu zupełnie tego u siebie nie zauważyłam. Wręcz przeciwnie, wydawało mi się raczej, że zdarza mi się odruchowo posłużyć zbyt współczesnym językiem, niepasującym do klimatu, ale może to po prostu moja paranoja.
    Kurczę, wydawało mi się, że scenę morderstwa już poprawiłam, bo wcześniej mi wytknięto to niedopatrzenie. Całkiem możliwe, że mam poprawione w pliku tekstowym, ale nie zaktualizowałam tego na blogu. Dziękuję za wytknięcie tego, tym razem zapamiętam, żeby to zmienić. :)

    Scena z bratem Almarem jest akurat nieprzypadkowa. Fakt, że to może dość stereotypowe zagranie, ale ma swoje uzasadnienie, chociaż na razie pewnie niejasne, bo postać Juvena nie została zbyt dokładnie przedstawiona. Ale (mam nadzieję) są pewne wskazówki, co do tego, jakim Juven jest człowiekiem, a mianowicie uważa się trochę za taką „rękę Stwórcy”, wypełnia wolę boską i tym usprawiedliwia swoje czyny. A inni go w tym tylko utwierdzają i dają usprawiedliwienie dla jego decyzji. Tak więc tej sceny się mam zamiar trzymać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fragment z fiołkiem dobrze oddaje moje uwielbienie dla przesadnego romantyzmu. Czasem brakuje mi wyczucia i nie wiem, kiedy przesadzam, zresztą to pewnie nie jedyny taki fragment. Staram się słuchać opinii i mam nadzieję, że w końcu uda mi się wypracować złoty środek. :)

      Wiem, że wprowadzam dużo pytań, na które nie udzielam odpowiedzi. Nie zapominam o nich (przynajmniej jeszcze nie), ale zawsze lubiłam zabieg, kiedy akcja posuwa się jakby dwutorowo – jednocześnie akcja „właściwa” i stopniowe odkrywanie wydarzeń z przeszłości. Co dokładnie stało się pod Mer Uven, dlaczego Elora opuściła Szesnastkę i odeszła od Sirila na razie ma zostać niewyjaśnione. Nie wiem, czy uda mi się dobrze poprowadzić oba wątki i ładnie to ze sobą zgrać, ale oczywiście będę próbować. Mam nadzieję, że jeszcze nie zdążyłam za bardzo zdenerwować czytelników przez krążenie wokół tematu i nie tłumaczenie niczego. Cieszę się, że właśnie o tym napisałaś, bo zastanawiałam się, jak to jest odbierane i czy nie wprowadziłam zbyt dużego zamieszania.

      Evanathiela wzorowałam raczej na takim archetypie bohatera narodowego, poświęcającego wszystko, charyzmatycznego idealisty. Twoje porównania nic mi nie mówią, ale wiele jest takich postaci, bo to bardzo romantyczny i popularny motyw, więc nie dziwię się, że wywołuje jakieś skojarzenia. :) Na dalszym etapie, obraz jego postaci jako wzoru cnót pewnie się zmieni, ale celowo przedstawiłam go w taki sposób.

      Fajnie, że odniosłaś się do przedstawienia postaci w czwartym rozdziale. Nie wiedziałam, czy nie wprowadziłam zbyt dużo zamieszania tyloma bohaterami.

      Rozmowę Sirila i Elory bardzo ciężko mi się pisało, dlatego bardzo się cieszę, że mimo chwilowego wpadania w patos, nie wyszła z tego jakaś masakra. Sytuacja wydawała mi się zbyt niecodzienna, żeby dobrze się w nią wczuć i miałam wrażenie, że przez to wyszedł z tego jakiś bełkot.

      Zmiana perspektywy na Naikona miała służyć właśnie temu, żeby pokazać bohaterów trochę z boku, no i żeby trochę przedstawić samego chłopaka (nie wiem, czy się nie rozpędzam za bardzo z ilością bohaterów, ale mam nadzieję, że na razie wszystko jest jasne).

      Usuń
    2. Teraz co do podsumowania – porównanie z Harrym Potterem jak dla mnie dość zaskakujące, ale w sumie każdy może mieć swoje własne skojarzenia (chociaż przyznam, że to konkretne w życiu by mi nie przyszło do głowy). Co do podziału na dobrych i złych – jak na razie przedstawienie sytuacji jest jednostronne i dlatego Tallen i niektóre postacie (głównie Evanathiel), są mocno wyidealizowane, natomiast całe Imperium portretowane jako zło wcielone (wiem, że dolałam oliwy do ognia wprowadzając postać Guardano Viello, który nawet u podwładnego nie wzbudza sympatii...), ale takie było założenie. Na razie zarzuty o to, że taki czarno-biały podział jest nierealny są jak najbardziej trafne, ale mogę tylko zapewnić, że to celowe. Czy uda mi się swoje założenie do opowiadania zrealizować i przedstawić wszystko tak, jakbym chciała, to inna kwestia, ale jakiś zamysł mam i na razie czytelnik musi mi niestety zaufać. Na razie pojawiły się zaledwie sugestie, że obraz wykreowany przez bohaterów jest trochę spaczony, na przykład w rozmowie Sirila z Elorą (mówi o tym, że żyje „z wrogiem”, ale określa swojego męża jako dobrego człowieka, który jej pomógł w trudnych chwilach, natomiast krzywd doznała od strony własnych pobratymców).
      Faktycznie głównie skupiłam się na psychologii postaci i cieszę się, że udało mi się je dobrze przedstawić. Z dużą ulgą przyjęłam fakt, że podoba Ci się postać Sirila. Jego smęcenie może być mimo wszystko dość męczące. Co do opisów wyglądu, hm, nie wiem czy to blogaskowa maniera, czy nie, wychodzę z założenia, że przypominanie czytelnikowi na każdym kroku jak bohater wygląda może drażnić. Ale będę to miała na uwadze, być może uznam, że faktycznie jakiś dodatkowy opis byłby na miejscu.
      Bardzo dziękuję za komplementy odnośnie stylu. Wiem, że czasem się trochę zapędzam z patosem, ale mam nadzieję, że z każdym rozdziałem będę się trochę rozwijać i w końcu uda mi się opanować taką poetycką narrację. Raczej z niczego nie czerpię, przynajmniej nie świadomie, ale staram się dużo czytać i pewnie coś z tego w moim stylu zostaje.

      W odpowiedzi na Twoje pytanie – pisać na pewno nie przestanę, w czasie tej przerwy pisałam inne rzeczy, nie wydaje mi się, żebym pisanie kiedykolwiek miała porzucić. Problem mam z tym konkretnym opowiadaniem i wynika on chyba z tego, że postanowiłam je publikować na bieżąco, a nie jestem osobą, która potrafi ułożyć konkretny plan i się go trzymać, zbyt często chcę jakiś wątek dorzucić, z jakiegoś zrezygnować, a kiedy indziej okazuje się, że gdzieś po drodze zgubiłam logikę. Nigdy chyba nie pisałam czegoś, co tak bardzo by mnie męczyło i frustrowało, ale z drugiej strony naprawdę lubię to opowiadanie, także dlatego, że to chyba pierwsza tak długa forma, do której podeszłam poważnie.
      Teraz mam wakacje, a kolejny rozdział już od kilku miesięcy gnije na dysku i czeka na zmiłowanie, więc mam nadzieję, że uda mi się przerwać zastój (jeśli tylko rozdział się do czegoś nadaje). Ta ocena na pewno dała mi trochę motywacji, żeby wziąć się do roboty. :)

      Dziękuję bardzo za ocenę, za wytknięcie niedociągnięć i za wszystkie miłe słowa i przepraszam za moją rozwlekłość w komentarzu. :)

      Usuń
    3. zawsze lubiłam zabieg, kiedy akcja posuwa się jakby dwutorowo – jednocześnie akcja „właściwa” i stopniowe odkrywanie wydarzeń z przeszłości.
      Ja takie coś uwielbiam, także wiesz, chętnie czytałam :)
      Wzbudzałaś takie zaciekawienie, że ciężko było się oderwać! Przyznam, powiedzmy, że w tajemnicy, nawet przeczytałam prolog i pierwszy rozdział mojej mamie, a ona stwierdziła, że już od początku brzmi jak fajnie zapowiadająca się książka :D
      Rozmowa Sirila i Elory nie była właśnie taka wzniosła, przepełniona emocjami, bo taka nie miała być. Bardzo chciałam, abyś opisała tę scenę naturalnie i spokojnie - moim zdanie udało się. A samego Sirila uwielbiam, bo mam zamiłowanie do postaci pesymistycznych, ot, taki gust.
      Ach, miałam się odnieść jeszcze do wizji Tallenu i Imperium - jeśli masz zamiar opisać to od innej strony, to bardzo dobrze. Wiesz, jest tylko sześć rozdziałów i krótkie nie są, ale akcja nie pędzi, jest kilka wątków i ciężko przedstawić na tym etapie wszystko dokładnie. Nie spiesz się, przede wszystkim. Przemyśl na spokojnie i twórz dalej :)
      I jeszcze postacie. Według mnie jest w porządku. Świetnie je przedstawiłaś, da się rozróżnić charaktery i mają osobowość, a o to przecież chodzi przy ich tworzeniu.
      I mam nadzieję, że wkrótce coś wstawisz, bo z chęcią przeczytam. :) Dziękuję za obszerną odpowiedź na ocenę i cieszę się, że Cię zmotywowałam!
      Pozdrawiam i przepraszam za chaotyczną odpowiedź, ale jestem zmęczona i nie mam siły już pisać czegoś bardziej sensownego :)

      Usuń